Skocz do zawartości
Nerwica.com

nowym

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nowym

  1. celineczka3 - to bardzo pocieszajace co mowisz. Jednak wydaje mi sie, ze do konca będę areligijny. Sporo sie mi pozmienialo i sporo sie zajmowalem ta tematyka. Powiadaja, ze ksiedzu nie przygadasz, no cóż, mi sie udało. Dla mnie biblia juz nie jest pismem swietym, pisanym przez apostolow natchnionych przez ducha swietego. Jak dla mnie kazda wiara zostala wymyslona przez ludzi. Oby Was cos takiego nie spotkalo. Problem egzystencjalny jest trudny bo jest nad wszystkimi problemami . Czyli będę zarł tabletki do konca zycia (chyba). pozdrawiam
  2. Osobiscie nie wiem jak tacy np. ateisci moga normalnie funkcjonowac. Ja juz nie mam zapłonu do niczego. Mimo wszystko unikam stresu i dołujących sytuacji. Myślałem ze agnostycyzm uwolni mój umysł od "zbednych" wierzeń. Pozbyłem się strachu przed śmiercią, przestałem rowniez obawiac sie potepienia, ale co za tym idzie nie wierze w zbawienie. Czy zycie po tej drugiej, pustej stronie musi byc takie bezsensowne i bolesne? Życie teraz postrzegam jako narodziny, śmierć, jest to przetrwanie gatunku i nic poza tym . Czy wy 'odwroceni', racjonalisci, zbładzeni poszukiwacze radzicie sobie z tym? Jestem szalenie nieszcześliwy, za rok matura, a ja nie wiem kim chce byc, a nawet nie wiem z czego pisac. Do niedawna myslalem, ze mam mocna psyche, ze ci wierzacy to frajerzy i prostaki jakim kiedys ja bylem. Teraz dopiero wiem, ze jej brak jest przyczyna tego bezsensu. Ludzie, wiara to naprawde piekna rzecz. Nie marnuj jej, owszem miej swoje zdanie, lecz nie porzucaj jej.
  3. anand22, równie dobrze mogę powiedzieć, ze od dziecka rodzice robili mi "wodę z mózgu", ale to mialo cel, chcieli dobrze, a ja to zepsółem. Nie nalezę do tych naiwnych co wierza w kazda bajke. Od dziecka mialem sporo przemyslen ktore internet rozbudzil ponownie. Dzieki niemu wreszczie moglem zweryfikowac rozmaite dowody i historie. Czytałem, badałem, sprawdzałem i rozmyslalem. Nigdy odwrotnie. Szkoda, że nikt nie uprzedzil mnie, ze to tak sie skonczy. Chcialbym byc prostakiem, lecz teraz to juz za pozno. Jesli chodzi o rodzicow to masz troche racji, bo znam przypadki, ze rodzice olewaja i zostawiaja internet w pełnej dyspozycji 5 letniemu dziecku, ale moj przypadek jest troche inny. Jeśli chodzi o psychologa to wolalbym uniknac tego szkolnego. Jak mnie wiecej cennik wyglada i co sie na tych wizytach robi bo do prawdy nie mam na ten temat zielonego pojecia.
  4. Witam, przestawię wam moją krótką historię. Mam 17 lat. Kiedyś byłem wesołym i szczęśliwym dzieckiem wychowanym w dobrej chrześcijańskiej rodzinie. Jakiś czas temu odkąd mam własny komputer i internet, w przepływie nudy zaczytywałem sie w tematy religijno-filozoficzne. W sumie podobnie jak mój ś.p kolega ktory niedawno odebral sobie zycie. W pół roku zrzekłem się swojej wiary i stałem się agnostykiem, a moze i nawet ateistą. Myślałem, że wszystko się jakoś ułoży i poradzę sobie z tym. Jednak jak sie finalnie okazało, utrata wiary powoli zaciska pętle na mojej szyi. Nie pisałbym do Was gdyby nie to, ze jakąś godzinę temu przeżyłem jakis dziwny atak. Rozpłakałem się niemal na głos, choć nic w tym dniu sie negatywnego nie zdarzyło. Od tygodnia męczą mnie myśli samobójcze przed snem i łapię doły wieczorem, czuję, że koniec jest bliski. Życie stało sie niesłychanie skomplikowane, dawniejsze przyjemności i hobby straciły sens. Co dziwne stałem sie zarazem wybredny jak i obojętny na wszystko, czasem potrafię się śmiać i mam humor, ale nie mogę przestać filozofować i często sie dołować. Ten post jest prawdopodobnie moją ostatecznością, gdyż część mnie chce się cieszyć życiem jak dawniej, a nie wiem jeszcze czy podejmę leczenie. Czytałem o tym, ze leki i alkohol nie wchodzą razem w grę. Czyli sam będę musiał sobie poradzić z tą depresją, ponieważ ze spora większością moich kolegów spotykam sie na libacjach alkoholowych. Czuję, że zostanę sam. Straciłem wiarę w siebie, nie mam ambicji i konkretnych zainteresowań, jak również planu na życie. Swoją przyszłość widzę w kilku nadchodzących godzinach, a nie latach. Czy da się po prostu "wyjść" z tego? Jest mi ciężko, bo nie wierze w życie poza grobowe, nie mam sensu zycia. Czasem nie wyobrażam sobie, że mogę zrobić coś takiego moim rodzicom, ale zrobie to jeśli bedzie taka konieczność. Więc pytam Was, czy opłaca sie leczyć? Czy możecie podać jakies linki lub powiedziec od czego zacząc itp? Nie probujcie mnie nawracac, nie da rady, choć sam bym chcial, ale to jest juz niemożliwe. Żałuję tych ostatnich lat i chciałbym to jakoś naprawić, ale nic na siłę. Proszę o pomoc, szczere słowa, bo po prostu nie wiem czy chce mi sie jeszcze męczyć. Dziękuję z góry za odpowiedzi!
×