Witam, przestawię wam moją krótką historię.
Mam 17 lat. Kiedyś byłem wesołym i szczęśliwym dzieckiem wychowanym w dobrej chrześcijańskiej rodzinie. Jakiś czas temu odkąd mam własny komputer i internet, w przepływie nudy zaczytywałem sie w tematy religijno-filozoficzne. W sumie podobnie jak mój ś.p kolega ktory niedawno odebral sobie zycie. W pół roku zrzekłem się swojej wiary i stałem się agnostykiem, a moze i nawet ateistą. Myślałem, że wszystko się jakoś ułoży i poradzę sobie z tym. Jednak jak sie finalnie okazało, utrata wiary powoli zaciska pętle na mojej szyi. Nie pisałbym do Was gdyby nie to, ze jakąś godzinę temu przeżyłem jakis dziwny atak. Rozpłakałem się niemal na głos, choć nic w tym dniu sie negatywnego nie zdarzyło. Od tygodnia męczą mnie myśli samobójcze przed snem i łapię doły wieczorem, czuję, że koniec jest bliski. Życie stało sie niesłychanie skomplikowane, dawniejsze przyjemności i hobby straciły sens. Co dziwne stałem sie zarazem wybredny jak i obojętny na wszystko, czasem potrafię się śmiać i mam humor, ale nie mogę przestać filozofować i często sie dołować. Ten post jest prawdopodobnie moją ostatecznością, gdyż część mnie chce się cieszyć życiem jak dawniej, a nie wiem jeszcze czy podejmę leczenie. Czytałem o tym, ze leki i alkohol nie wchodzą razem w grę. Czyli sam będę musiał sobie poradzić z tą depresją, ponieważ ze spora większością moich kolegów spotykam sie na libacjach alkoholowych. Czuję, że zostanę sam. Straciłem wiarę w siebie, nie mam ambicji i konkretnych zainteresowań, jak również planu na życie. Swoją przyszłość widzę w kilku nadchodzących godzinach, a nie latach.
Czy da się po prostu "wyjść" z tego? Jest mi ciężko, bo nie wierze w życie poza grobowe, nie mam sensu zycia. Czasem nie wyobrażam sobie, że mogę zrobić coś takiego moim rodzicom, ale zrobie to jeśli bedzie taka konieczność. Więc pytam Was, czy opłaca sie leczyć? Czy możecie podać jakies linki lub powiedziec od czego zacząc itp? Nie probujcie mnie nawracac, nie da rady, choć sam bym chcial, ale to jest juz niemożliwe.
Żałuję tych ostatnich lat i chciałbym to jakoś naprawić, ale nic na siłę.
Proszę o pomoc, szczere słowa, bo po prostu nie wiem czy chce mi sie jeszcze męczyć. Dziękuję z góry za odpowiedzi!