Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze wewnętrzne dzieci


emese

Rekomendowane odpowiedzi

na_leśnik, no zbieram, a raczej "rozmrażam", bo do tej pory było skute lodem.. A Ty?, czym Ci Twoje dziecko zawinilo, ze masz takie niecne zamiary wobec niego? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veronique,

Twoje wewnętrzne dziecko cierpi,bo czuje,że go nie kochasz,ono ciągle czeka,że się nim zaopiekujesz,

że okażesz mu dobroć i wyrozumiałość...to Ty sama tłumisz jego pragnienia,chcesz pozbawić go nadziei

i krzywdzisz je w ten sposób,czyli krzywdzisz i ranisz samą siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje choć nadal przestraszone ludzi i świata chce walczyć ze wszystkim bardziej niż kiedykolwiek. Dokładnie 3 lata temu (jak ten czas szybko leci, a mi się wydaje jakby zaledwie minęło kilka miesięcy) przez rozpacz coś we mnie pękło że postanowiłam podać mu wreszcie rękę i wyciągnąć wygłodniałą chudzinkę z cienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że moje dziecko chce być kochane, i zasługuje na to, ale ja nie umiem mu tego dać... sama jestem niezdolna do miłości, takiej zdrowej, bo na tej destrukcyjnej to się akurat trochę znam. Nie chcę dawać takiej miłości jemu. Jeśli przeżyje jakimś cudem, nauczę się je kochać i o nie dbać, na razie nie umiem się nim zaopiekować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veronique,

Przestań krzywdzić samą siebie,odwróć się od tego,co mroczne i złe i zacznij o siebie dbać,bądź dobra

dla siebie,w ten sposób krok po kroku będziesz pokonywać swoje ciemności a twoje wewnętrzne dziecko

odżyje i poczuje się kochane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warrior11, wiesz chyba, że to nie jest takie proste.

Można się starać i ja się naprawdę staram, ale demony są cholernie ciężkie do pokonania. Mogę mieć tylko nadzieję, że jak już uda mi się kiedyś tego dokonać, moje wewnętrzne dziecko wciąż będzie do odratowania.

A potem już zawsze będzie dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie bardziej aktywny jest wewnętrzny rodzic, ale jak jest rodzic to i dziecko się znajdzie.

Moje wewnętrzne dziecko chciałoby się dobrze bawić, zwracać na siebie uwagę, czuć się potrzebne. Nagminnie wracam do dzieciństwa.

 

Podzieliłbym moje dzieciństwo na kilka okresów.

0-3 okres wegetatywny, robienie do pieluch, beczenie i ssanie kciuka

3-7 okres świeżości świata, zadawanie pytań, fascynacja zewnętrznym światem, zaufanie do otoczenia

7-12 czas społecznej aktywności, poczucie bycia złotym dzieckiem, okres, który często wraca mi w snach, wtedy miałem dobre oceny, moje ego kwitło

12-16 pierwsze rozczarowania samym sobą, trudny czas kończenia się dzieciństwa, zrozumienie że nie jestem doskonały, pierwsze kompleksy, frustracje sobą

 

16-rok życia: zachorowanie na nerwicę i całkowity rozpad. Wtedy zacząłem żyć przeszłością i na siłę próbować być dawnym sobą, poczucie raju utraconego. Byłem złotym dzieckiem, a nagle stałem się tym złym, zewsząd napływały negatywne myśli o tym, że jestem do niczego.

 

Też mieliście taki okres prosperity? Poczucie samozadowolenia. W wewnętrznym dialogu próbuję sobie wytłumaczyć, że tamte lata nie były takie świetne, że czułem się dobrze tylko dzięki samoocenie opartej na porównywaniu się, zdobywaniu dobrych ocen i iluzji tego, że jestem kimś ważnym. Wmawiam sobie, że ta choroba, że ma mi coś uświadomić, zanegować poczucie bycia oparte na ciągłym działaniu, myśleniu i osiąganiu. Bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby los pozwalał na taką niedolę, którą czuję, która nie miałaby wyższego celu. A nawet jeśli po prostu mam pecha, to chociaż ta iluzja daje mi jakąś siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie bardziej aktywny jest wewnętrzny rodzic, ale jak jest rodzic to i dziecko się znajdzie.

Moje wewnętrzne dziecko chciałoby się dobrze bawić, zwracać na siebie uwagę, czuć się potrzebne. Nagminnie wracam do dzieciństwa.

 

Podzieliłbym moje dzieciństwo na kilka okresów.

0-3 okres wegetatywny, robienie do pieluch, beczenie i ssanie kciuka

3-7 okres świeżości świata, zadawanie pytań, fascynacja zewnętrznym światem, zaufanie do otoczenia

7-12 czas społecznej aktywności, poczucie bycia złotym dzieckiem, okres, który często wraca mi w snach, wtedy miałem dobre oceny, moje ego kwitło

12-16 pierwsze rozczarowania samym sobą, trudny czas kończenia się dzieciństwa, zrozumienie że nie jestem doskonały, pierwsze kompleksy, frustracje sobą

 

16-rok życia: zachorowanie na nerwicę i całkowity rozpad. Wtedy zacząłem żyć przeszłością i na siłę próbować być dawnym sobą, poczucie raju utraconego. Byłem złotym dzieckiem, a nagle stałem się tym złym, zewsząd napływały negatywne myśli o tym, że jestem do niczego.

Tak zinternalizowałeś a przy okazji ukryłeś swoich rodziców, że rzeczywiście trudno Ci zobaczyć swoje dziecko. Przecież oni(w sensie opiekuna) wtedy byli i na pewno w tym pierwszym okresie życia do mw.6 r.ż. ONI a właściwie ICH stosunek do Ciebie decydował o tym jak Ty postrzegasz życie. A Ty piszesz w taki sposób jakbyś praktycznie od urodzenia był samodziuelną jednostką. Wbrew pozorom ten okres "robienia" do pieluch ma olbrzymi wpływ na późniejszą strukturę osobowości a co za tym idzie również na późniejsze trudności/choroby.

 

Też mieliście taki okres prosperity? Poczucie samozadowolenia. W wewnętrznym dialogu próbuję sobie wytłumaczyć, że tamte lata nie były takie świetne, że czułem się dobrze tylko dzięki samoocenie opartej na porównywaniu się, zdobywaniu dobrych ocen i iluzji tego, że jestem kimś ważnym. Wmawiam sobie, że ta choroba, że ma mi coś uświadomić, zanegować poczucie bycia oparte na ciągłym działaniu, myśleniu i osiąganiu. Bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby los pozwalał na taką niedolę, którą czuję, która nie miałaby wyższego celu. A nawet jeśli po prostu mam pecha, to chociaż ta iluzja daje mi jakąś siłę.

 

tak, prosperity w dokładnie w tym samym momencie co Ty.

Późniejsze trudności przejawiały się u mnie inaczej zachowaniami aspołecznymi i autoagresywnymi. ja wiem z czego to u mnie wypływało. nie byłam już wtedy w stanie spełniać ICH oczekiwań bycia "złotym dzieckiem" a przy okazji zaczynałam odczuwać, że to ONI mnie kompletnie nie widzą i nie interesuje ich kim ja jestem. Oni chcieli, żebym była kimś innym niż jestem ale też nie wiedzieli kim mam być.

 

Rozpad w 16 rż.. Ja bym się zastanawiało co się wtedy rozpadło. Czy Twoja osobowość oparta na znajomości twojego self, czy raczej coś zbudowanego na iluzji i oczekiwaniach innych ludzi a Ty już po prostu nie miałeś siły, żeby tę zabawę kontynuować. Też zaliczyłam taki rozpad tylko znacznie, znacznie później. Iluzja daje jedynie pozorną siłę i bardzo szkodzi bo oparta jest na pustce.

 

Dla jasności nie napisałam tego, żeby zacząć obwiniać rodziców, bo oni dali ile umieli, tylko po to, żeby zobaczyć co się rzeczywiśćie wydarzało i na podstawie również tej wiedzy zacząć siebie budować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wewnętrzne dziecko :

- ucieka przed błędami które popełniło

- nie potrafi sobie poradzić z konsekwencjami

- jest ciągle przerażone i zrozpaczone ( w ostatnich miesiącach )

- czasem wzbrania się przed jedzeniem

-bardzo wielu rzeczy które podsuwa mu wyobraźnia się lęka

 

To takie denerwujące że nie wiem jak ... sprawić by wreszcie dorosło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wewnętrzne dziecko czuje się dzisiaj samotne, zagubione, spragnione uwagi i troski. Też przerażone, bo nie wie czy sprosta wymaganiom w pracy na cały etat. Mam rozmowę we wtorek i czuję strach, bo cały etat to za dużo. Moim jedynym sposobem na rozmowy jest przejęcie częsciowej kontroli nad rozmową, tak żeby szła według moich wyobrażeń, bo nie lubie jak ktoś mnie zaskakuje.

 

A moje wewnętrzne dziecko odbieram jak na tym zdjęciu... http://www.pol-bicester.co.uk/images/placzace_dziecko.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wewnętrzne dziecko :

- ucieka przed błędami które popełniło

- nie potrafi sobie poradzić z konsekwencjami

- jest ciągle przerażone i zrozpaczone ( w ostatnich miesiącach )

- czasem wzbrania się przed jedzeniem

-bardzo wielu rzeczy które podsuwa mu wyobraźnia się lęka

 

To takie denerwujące że nie wiem jak ... sprawić by wreszcie dorosło...

 

No własnie jak sprawić, żeby dorosło, żeby było trochę bardziej radosne? Wyobrażam sobie, że potrzeba czasu, ale jak je trochę rozweselić? Kiedyś poszłam pare razy na plac zabaw na karuzelę, na trochę dostarczyłam sobie zabawy. Może o coś takiego chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka_Kk, ja mam taką metodę, że w sytuacjach trudnych, np. rozmowy kwalifikacyjne, konflikty itp. wyobrażam sobie wewnętrzne dziecko jako taką małą wersję mnie i staram się być przy tym maluchu jak dorosły który próbuje mu pomóc w danej chwili. Np. jak matka przyłazi do mnie i zaczyna się pluć o jakieś bzdury to wyobrażam sobie że ona gada do mnie małego, a ja jestem tego światkiem i pokazuję maluchowi jak się bronić przed jej zachowaniami. Trzeba trochę poćwiczyć, ale działa ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na_leśnik, wydaje się to ciężkie..... to z pozoru ?

 

Najgorsze jest to AgnieszkaKk, że z tym wewnętrznym dzieckiem trzeba potrafić żyć , ba - nawet je zaakceptować .

Dzieci chyba potrzebują bezpieczeństwa by przestały być przerażone... sama nie wiem.

Co do radości - też lubię karuzele... - czasem "cieszę się jak dziecko " np. kiedy sobie coś kupie, kiedy zrobię dobry obiad,kiedy patrzę na rodzeństwo.

 

A Ciebie cieszą czasem jakieś małe szczegóły ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam...fakt gdzieś tam jestem dzieckiem teraz jak przez większość życia to dziecko się boi po prostu .. Akceptacji ponad wszystko. ..Odrzucenia ...Tego że nie potrafię być dobrą matką i żoną, że jestem nie dość dobra w pracy.. .Ciągle to czuję że jestem nie dość dobra. ..Czuję że życie mi umyka a ja je marnuje . .Życie mogłoby być piękne ale ja nie potrafię żyć...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×