Skocz do zawartości
Nerwica.com

veronique

Użytkownik
  • Postów

    350
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia veronique

  1. 4 miesiące wytrzymałam, dwa tygodnie temu uległam, a dzisiaj jestem blisko
  2. warrior11, to się wzięło właśnie z próby masażu karku. Moje paznokcie nie są jednak w stanie się powstrzymać. Artemizja, przywykłam do tego, że codziennie siebie zawodzę, nie robi to na mnie wrażenia. Co innego ludzie...zawód widoczny w ich oczach zawsze mnie dobija. A moje życie (i ciało) wciąż istnieje. Czasem mnie to przeraża, czasem cieszę się, że jest tylko jedno, bo więcej bym nie zniosła. Staram się o siebie dbać, tylko czasami ten destrukcyjny pierwiastek przejmuje nade mną kontrolę... i wtedy robię największe głupoty. Ale ogólnie, na przestrzeni ostatnich miesięcy, myślę, że jest lepiej. Gdzieś tam zauważam, od czasu do czasu, cień światła. :)
  3. warrior11, dałam radę. Daję radę. Od sierpnia tego nie robię. Ale za to drapię sobie kark do krwi, a potem rozdrapuję strupy i tak w kółko. Nie celowo, ze stresu, z nerwów... Ambivalentna, z mamą o samookaleczeniach? Nie wiem, czy na ten pomysł powinnam się śmiać, czy płakać... Po prostu nie ma takiej opcji, przecież mama by tego nie przeżyła, to by złamało jej serce. Nie zrobiłabym jej tego. Przyjaciółkę mam, ale to siostra najbardziej stara mnie w tym wspierać. Tylko ja tego nie chcę. Boję się, że ktoś pokłada we mnie nadzieje, bo stara się mnie wspierać, a ja zawiodę. Nie chcę ryzykować. A ciągnie mnie czasem, kiedy czuję, że zawiodłam właśnie, że ktoś przeze mnie płacze, cierpi... albo kiedy zrobię coś głupiego, czy świat okaże się kolejny raz niewyobrażalnie niesprawiedliwy.
  4. Ze sobą. Z nieranieniem siebie.
  5. Nie dam rady! Nie ma takiej opcji. Wysiadam z tego pociągu...
  6. Nawet spokojny. Z niecierpliwością czekam na wieczór, żeby ululać moje kochane dziewczynki do snu. Zawsze po spotkaniu z nimi czuję się znacznie lepiej, a teraz własnie tego potrzebuję.
  7. Chciałabym. Kiedyś, kiedyś w dalekiej przyszłości. Wierzę, że nic tak nie przynosi szczęścia niż dziecko, ma się dla kogo żyć, kogo kochać. Być może to egoistyczne podejście, ale dzieci tez chyba dużo dają i uczą, cierpliwości, odpowiedzialności itp. Całkiem możliwe, że byłoby takie jak ja, jak moja mama, ale wiem też na pewno, że zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, żeby było szczęśliwe, radosne, czuło się kochane. Nie ma idealnych rodziców, każdy popełnia błędy, ale wolałabym dać dar życia swojemu dziecku i popełniać różne błędy, niż nie dać mu nawet szansy na istnienie.
  8. Artemizja, tak. Staram się być z T zawsze szczera, czasem mówię z kilkutygodniowym opóźnieniem, ale nie zatajam raczej nic.
  9. Może za bardzo Ci zależy? Zazwyczaj kobiety wyczuwają choć w najmniejszym stopniu desperację i zwiewają. Albo może jesteś zbyt ok...cóż, to chyba dość powszechne zjawisko, że dziewczyny lgną do złych chłopców, a tych dobrych uważają po prostu za nudnych. Może to trochę brutalne, ale co dziewczynie zależy, czy umiesz kafelkować czy nie? Od tego zawsze można zawołać fachowca, a ją prawdopodobnie interesuje, czy potrafisz pozbawić ją tchu, albo wywołać uśmiech w najmniej odpowiedniej chwili. Myślę, że zdecydowana większość kobiecych kobiet woli zdecydowanych facetów, wyglądających i zachowujących się jak mężczyzna, a nie chłopiec w wąskich spodniach, z sercem na dłoni i niepewnością w oczach. Ale...ja mimo, że jestem dziewczyną, mam nieźle nasrane w psychice, więc to wszystko może być tylko ściemą.
  10. Uśmiech młodszego brata. Tylko tydzień mnie nie było, a strasznie się za nim stęskniłam.
  11. Ambivalentna, bardzo dobrze, że dałaś radę się powstrzymać. :) Jeśli chodzi o hamowanie samookaleczeń, to spotkania z lekarzem i psychoterapia (chodzę co tydzień) niewiele mi dają. Leki i terapia pomagają mi uporać się z innymi problemami. Nie uważam się za osobę uzależnioną od cięcia. Wiem, że umiem się powstrzymać od tego, ale mam potrzebę samo niszczenia. Czy to chodzi o cięcie, czy o inną formę, np. wyrywanie włosów, drapanie, zmuszanie się do wymiotów, gaszenie ognisk potencjalnej radości czy przyjemności itp. Nawet nie chodzi o ból, bo to nigdy nie boli, raczej o potrzebę dowalenia sobie. Nie robię tego głęboko, nie chcę, żeby cokolwiek mi z tego zostało i zawsze się bardzo starałam, żeby cięcie było na tyle cienkie, żeby skóra się zdołała zasklepić i nie zostawała blizna. Chociaż widzę, że mam kilka drobnych, gdzie za dużo użyłam siły i nie mogę się pozbyć niektórych śladów. Chodziło mi tylko o krew i rankę, nie o ból. Czasami, jak zrobiłam mocniejsze cięcie to specjalnie rozrywałam skórę i na drugi dzień zrywałam strupy, żeby zalać wszystko spirytusem, żeby piekło i krwawiło...ale z czasem i do tego uczucia przywykłam i przestało mi to pomagać.
  12. Ambivalentna, nie powie. Wiem, że nie zrobiłby jej tego, bo to złamałoby jej serce. Na ostatniej terapii, czyli wczoraj, dowiedziałam się, że moja pani doktor tak się o mnie martwi, że rozmawiała na mój temat z T. Chodziło jej o cięcia. Nie mam osobowości chwiejnej, więc nie działam pod wpływem emocji, tylko jest to wyraz mojej kontroli, a ona lekami nie może nic na to poradzić. No i obiecałam, że przestanę. Jak będę chciała to wiem, że będę umiała przestać.
  13. warrior11, nie. Dlaczego lepiej. Ja nie chcę być 80 letnią babcią. To byłoby zdecydowanie za długie życie. :)
  14. warrior11, pewnie są, ale mi właśnie to sprawiło radość, to takie...fajne. Planowanie jakiś przeciętnych przyjęć nie jest tak fascynujące, jak rozmyślanie nad swoim pogrzebem i wybieranie nagrobka. Serio!
×