Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

trzy tygodnie temu powiedział, że nie jest szczęśliwy i odszedł...Po siedmiu latach.

Nie rozumiem.

Jak można po siedmiu latach tak po prostu odejść? Nie próbować naprawić, poprawić? Nigdy nie powiedział, że jest mu źle, nie skarżył się, nie chciał zmian, nic. Wszystko w porządku i nagle JEB. Jak obuchem w łeb. Nie mogę się pozbierać. Pusto i samotnie. Wszystkie plany, nadzieje na przyszłość legły w gruzach. Podobnie poczucie bezpieczeństwa. Zaczęłam wychodzić z depresji, odstawiać tabletki, a teraz znowu boje się przyszłości.

W tym roku kończę studia...nie wiem czy uda mi się zrobić magisterkę, ale to inna sprawa. Wiem, że tego do czego mnie przygotowały nie chcę robić. Nie chcę być nauczycielką, bo wiem, że będę się wtedy uważała za nieudacznika. Niestety tak widzę użeranie się z cudzymi dziećmi za marną pensyjkę. Chciałam zacząć inny kierunek. Projektowanie biżuterii na ASP. Tylko jaki to ma sens? Nigdy nie będę w tym tak dobra jak bym chciała, nigdy nie będzie mnie stać na własny warsztat, poza tym czego się można nauczyć na zaocznym ASP? Dochodzę więc do wniosku że ie ma to żadnego sensu.

Inna opcja to marketing, tylko znów pojawia się pytanie po co? Co ja po tym mogę robić? W tym co robić bym chciała nie jestem wystarczająco dobra. Mam wizję, że całe życie będę pracować jako kasjerka w tesco i innych sklepach kioskach i tym podobnych (nie znoszę takiej roboty).

Chciałabym robić coś przynajmniej minimalnie kreatywnego...Trzeba było słuchać ojca i iść na fryzjerkę...a może to jest myśl?

Generalnie i tak wszystko rozbija się o niego. Był dla mnie oparciem, dzięki niemu wierzyłam, że jakoś będzie, że się ułoży, a teraz nie wierzę już w nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mokosza, naprawdę nie widziałaś, że coś jest nie tak?

Znacie się tyle lat.....taki rozpad musiał już trwać....nie da się odkochać w jeden dzień... :roll:

 

Co do studiów......spełniaj swoje marzenia :mrgreen:, idź na ASP, naucz się tego, moze nei będzie cię stać na swoją pracownie ale będziesz dumna z tego co osiągnęłaś a z czasem zaczniesz pracowac w tym zawodzie :mrgreen: a w razie czego dorobisz sobie jako nauczycielka lub korepetytorka, napewno nei będzie tak źle.

Na nim świat się nie kończy, napewno ułożysz sobie jeszcze życie i będziesz szczęśłiwa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weszlam dzis na NK

i dola zlapalam jeden kolega za granica studiuje byl w USa...

inni tez sobie radza i co najlepsze mieszkamy na jednym osiedlu dawniej bylismy znajomymi w dziecinstwie a nie mamy sie w znajomych za to inni sie maja nawzajem tylko nie mnie:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie w tym problem ze nie potrafie zaczac dzialac

studiuje zaocznie a tak to siedze w domu a na rozmowe kwalifikacyjna o prace nie chce isc

nie lubie sie prosic o prace,nie lubie na niej pokazywac mojej ciekawej strony i jaka to ja zdolna- bo to klamstwo

 

poa tym ja nie wiem do jakiej pracy sie nadaje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ten sam problem,jeszcze mam bo w tym miesiącu już sobie nie odpuszczę i znajde robote i coś poprawie w swoim życiuTroche boje sie jeszcze tego czy uda mi się zmienić coś we mnie wewnątrz,zmienic charakter,pozbyć się lęku.Po prostu nie wiem czy uda mi się być takim jak normalny zwykły facet

Jeszcze o jedną rzecz się boje............ale nie umiem jakos napisać o co mi chodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi sie zebralo dzis na przemyslenia i stwierdzilam, ze po depresji ( z ktorej teoretycznie wyszlam) jestem inną osobą.Slabszą na przykre doswiadczenia, zlęknioną, bojacą sie zycia. Teraz kazde potkniecie jest dla mnie wielkim upadkiem do ktorego wciaz wracam , zamiast wstac i isc dalej.Dodatkowo nie potrafie byc samowystarczalna, do szczescia potrzebuje drugiej osoby ( ktos powiedzialby, ze to normalka ) , ale do tego stopnia , ze stracilam swoje zainteresowania , malo co sprawia mi przyjemnosc, nie mam planow na zycie, zadnych perspektyw , ciągłe obawy , że sobie nie poradze. Wiekszosc zyje swoim zyciem , a ja? nie potrafie zyc swoim. Dlaczego to lajdactwo tak na mnie wplynelo? :( Czuje sie okropnie:( Dziekuje , ze moglam sie wyzalic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie w tym problem ze nie potrafie zaczac dzialac

studiuje zaocznie a tak to siedze w domu a na rozmowe kwalifikacyjna o prace nie chce isc

nie lubie sie prosic o prace,nie lubie na niej pokazywac mojej ciekawej strony i jaka to ja zdolna- bo to klamstwo

 

poa tym ja nie wiem do jakiej pracy sie nadaje...

 

jaaa, pójście na rozmowę kwalifikacyjną to nie jest proszenie o pracę :!::!:

z takim podejściem nic nigdy nie ze sobą nie zrobisz. nie chcę cię oceniać, bo sama tak czasem myślę, taki marazm itp. ale SPRÓBUJ lepszego nastawienia. w końcu może znajdziesz, to co byś chciała robić :smile::!::smile:

 

inna sprawa, że rozmowy kwalifikacyjne mogą być wyjątkowo kretyńskie. akurat sporo ich doświadczyłam.

moje "ulubione" :evil: pytanie brzmi: "jakie jest moje największe osiągnięcie w życiu?" haha :mrgreen: żałosne. nigdy nie potrafiłam nic sensownego na to odpowiedzieć, bo niby, kur.., co?? może że udało mi się wyjechać na super wakacje w tym roku ;):idea::mrgreen:

Ale coś na pocieszenie - nie zawsze są aż takie kretyńskie :)

 

---- EDIT ----

 

trzy tygodnie temu powiedział, że nie jest szczęśliwy i odszedł...Po siedmiu latach.

Nie rozumiem.

Jak można po siedmiu latach tak po prostu odejść? W tym roku kończę studia...nie wiem czy uda mi się zrobić magisterkę, ale to inna sprawa.

 

mokosza, rozumiem co czujesz - mój związek też się "zakończył' po ponad 4 latach, co ciakawe też byłam tuż przed ostatnim rokiem studiów. na pewno wpłynęło to bardzo na moją psychę (depresja się czaila, ale w końcu doszla do głosu). chociaż wcale nie twierdzę, że nie było w tym mojej winy :twisted::twisted:

ale to nie zmienia tego, że było mi przykro, nadal jest czasem troszkę, chociaż minęło 1,5 roku.

ale nie poddawaj się, skończ studia, szkoda przecież tak zmarnować kilka lat wysiłku :smile::smile: poza tym praca mgr odwróci twoją uwagę od tego co boli, bez tego będziesz się jeszcze bardziej zadręczać.

a co dalej - próbuj, nie poddawaj się :mrgreen::!::mrgreen: na pewno coś znajdziesz, co cię zaciekawi. dlaczego po ASP nie widzisz perspektyw, przecież niekoniecznie musisz być potem "niezależną" artystką, może jakieś projekty reklamowe czy coś... albo wymyślisz coś jak połączyć "nauczycielkę" z "artystką" i się w tym odnajdziesz :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przepraszam że znowu piszę.

 

Ostatnio mam takie jazdy że masakra.. poznałam faceta na imprezie z początku było ok nie będę wdawać się w szczegóły.. ale wystarczyło że spojrzałam w lustro i nabrałam takiego obrzydzenia dla samej siebie że nie można nawet tego opisać.. zaczęłam go odpychać, ignorować, irytowało mnie że siedzi obok mnie, że na mnie patrzy.. a najgorsze że on nie wiedział co się dzieje.. przepraszał mnie bo myślał że zrobił coś nie tak.. na odchodne powiedziałam mu że nie chcę go więcej widzieć.. w dodatku kumpela która nas poznała obraziła się na mnie za to wszystko.. jest mi przykro że źle go potraktowałam.. ale cieszę się że już go nie zobaczę.. nie wiem czy i co powinnam zrobić.. jakoś nie mam na nic siły.. ciągle śpię, wstaję z dołem i znowu idę spać.

Czuję się jakaś taka grzeszna, zła ostatnio może przez te święta nie wiem.. ale wydaje mi się że na nic już nie zasługuję i chciałabym żeby wszyscy nienawidzili mnie tak jak ja siebie nienawidzę..

wiem że nie zrozumiecie ja sama siebie nie rozumiem. To tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja też pojęczę. W sumie to zamiast pisać wywody o swoich problemach powinienem zewrzeć dupę i coś zmienić ale cóż, skoro "muszę" to piszę, nie takim się już natręctwom ulegało. Z góry sory za popadanie w "liryzm" - czasem tak mam :/

 

No więc jest źle. Sporo myślę nad tym dlaczego tak jest i jak to zmienić ale powiem Wam, że nic przełomowego nie wymyśliłem :) Czasem tam coś wymyślę ale jakoś zmian ani widu ani słychu. Kurczę, myślę o marzeniach swoich i o tym jak chciałbym żeby wyglądało moje życie. Jak się zestawi to "jak być powinno" z tym "jak jest" to to jest z leksza frustrujące :/ No bo niby tak jest, że wystarczy sobie zadać to filmowe pytanie - co chcę w życiu robić, a potem zacząć to robić i już. Każdy jest kowalem swojego losu i ja to niby wiem. Ale ja jestem jakby nie sobą i nie potrafię zacząć działać. Zarąbany marazm, upokarzające uleganie natręctwom, lęki i ogólnie wielka kupa. Żeby coś zmienić to się zbieram już latami, masakra :)

 

Żeby było bardziej lirycznie to se na koniec napiszę: ..but my dreams they're not as empty as my conscience seems to be.., tak się przynajmniej łudzę ;)

 

Jestem beznadziejny i tym bardziej beznadziejny że o tym opowiadam a nie zmieniam tego. Bo wiadomo, że ponarzekać każdy może, ale jeśli narzekanie ciągnie się latami i nic z niego nie wynika - mój przypadek - to to nei jest dobre. No. I teraz będę z niecierpliwością czekał na ewentualne odpowiedzi do moich wypocin - oł jee, jak się spojrzy z boku to wygląda to żałośnie :/

 

Na koniec jednak dodam, że się cieszę kiedy czytam, że ktoś zaczyna działać i żyć po swojemu. Myślę, że wystarczy uwierzyć, że się da radę i się wtedy da. I myślę, że jeśli Wy uwierzycie to się Wam uda. Ja póki co nie umiem niestety - osobowość destrukcyjna czy nie wiem już co.. Ech :/ Może kiedyś też dam radę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem wypity, chce mi się ryczeć. Kończą się ferie, trzeba wracać do szarej rzeczywistości, gdzie trzeba jeszcze bardziej udawać, że wszystko jest ok. Sylwestra spdziłem ze łzami w oczach, teraz oglądam zdjęcia znajomych z tego dnia i znów mi się robi przykro. Dlaczego ja nie mogę być takim człowiekiem, który potrafi się zabawić, który potrafi podjąć jakąś decyzję, który potrafi ŻYĆ? Moje życie jest do dupy, dłużej tak nie chcę żyć.

Byłem dziś u Babci - rozgryzła mnie w kilka sekund - spytała "co cię gryzie". Odpowiedziałem, że nic, Ona powiedziała, że nie będzie mnie ciągnęłą za język (za co Jej dziękuję). Bo w sumie nie potrafię podać jednej konkretnej rzeczy, która jest przyczyną moich problemów. Nie wiem czy to alkohol (a może alkohol jest tylko skutkiem tego wszystkiego), czy coś innego. Wiem tyle, że nie mam pomysłu na życie. Mam niby jakieś plany, ale nie wiem czy warto dążyć do ich realizacji. Nie wiem czy kocham to co robię.

Wiem tlyko, że chcę, żeby to się skończyło. Albo w jedną albo w drugą stronę. Jak najszybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Azotox, rozumiem doskonale.

U mnie była długa poprawa. nawet dałam sobie postanowienie noworoczne żeby być silna. Ale chyba nie potrafię.

Szkoła się zbliża, znowu będę musiała się męczyć, potem studniówka, matura. nie przeżyje tego. Płakać mi się chce, a obiecałam sobie, że już nie będę. Nie wiem co robić. Nie chce iść do psychologa, ale też nie chce żeby wróciło to co się działo ze mną na wakacjach, a wraca..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mjp, masz rację, trzeba "zewrzeć dupę" :mrgreen::mrgreen:

 

ja wiem, że to nie jest proste, mnie lata przeciekają przez palce, a nic nie robię ze sobą, czuję że niedlugo będę stara, a tyle pięknych chwil zmarnowalam, które nie wrócą....

 

po to jest to forum, żeby sobie pomarudzić, to czasem pomaga, czasem nawet może dodaje siły :)

 

spróbuj najlepiej od jakiś "malutkich", drobnych spraw. no nie wiem, jakaś glupota typu umówienie się z lekarzem, zalatwienie sprawy w urzędzie, posprzątanie w domu, ktore mozna odkładać z tygodnia na tydzień. wiesz, u mnie tak jest, że jak uda mi się zmobilizować do zrobienia kilku 'pierdół', to potem jakoś tak siłą rozpędu robię więcej rzeczy :D najtrudniej to niestety zmusić się na początku :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki że mnie nie oceniacie.. bo tego właśnie się bałam- krytyki!

To ja dzisiaj dla odmiany nie będę jęczeć ani marudzić.

 

nienormalna. rozumiem twoje obawy dotyczące powrotu do że tak powiem "szarej rzeczywistości" też je mam (obawy).. ale na pewno nie będzie tak źle. W końcu studniówka to fajna sprawa nie ma czym się stresować,, a będzie co wspominać za kilka latek.. ;)

Nie chce iść do psychologa, ale też nie chce żeby wróciło to co się działo ze mną na wakacjach, a wraca..

Doskonale to rozumiem, też nie chcę iść do lekarza.. mi bardziej potrzebny jest psychiatra,, ale mimo tego że boję się i wstydzę to ostatnio poważnie się nad tym zastanawiam.. zobaczymy jak będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×