Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

witam,

Rodzice nie dobijajcie swoich dzieci tylko pomozcie walczyc im z choroba :!: :!: :!: :!:...

kurcze ja jestem rodzicem i to chory m rodzicem , wkurza mnie takie gaDANIE dzieci mało powiedzą a potem mają zal o wszystko ...może trzeba porozmawiać z rodzicem :?: powiedzieć co i jak ,przecież my rodzice też ludzmi jesteśmy i możemy się po ludzku zdenerwować?

zresztą ja z moimi dzieciakami starałam się od małego rozmawiać ,i oni wiedzą, że mogą powiedzieć mi wszystko...

nie rozumiem jak młody człowiek może nie chcieć pogadać z matką

....

nie bronię rodziców, ale takie jest moje zdanie,to straszne jeżeli młoda dziewczyna słyszy coś takiego ,ale wszystko ma dwie strony...

nie wiem nie oceniam

Jaaa,nie poddawaj się nie wolno Ci życie jest piękne (może nie każdego dnia ale czasem )jesteś młoda dasz rade ,pisz dużo to zawsze pomaga ...

co do pracy to poszukaj w necie , może znajdziesz coś w swojej okolicy (praca chałupnicza),kurcze dziewczyno weż się w garść błagam nie poddawaj się...

 

Będzie dobrze, pamiętaj ,że masz tu nA forum znajomych którzy chętnie Cię wysłuchają .

Pozdrawiam bardzo ciepło ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, Ziarenko, ja np. mam dobry kontakt z rodzicami, tak ogólnie. Mówię jej dużo o szkole, znajomych, jakimś ewentualnym chłopaku etc. Ale kiedy nieśmiało próbuję wtrącić coś o tym, że w sumie coś jest nie tak, zostaję po prostu zignorowana "przestań marudzić, ucz się do matury". Jeśli będę musiała kiedyś porozmawiać o tym z matką, to nie wiem, jak to zrobię. Co do innych rodziców, czytam na forum o ich różnych reakcjach, i czasem to przerażające, jak mówią swoim dzieciom takie rzeczy, jak wyczytałam na dwóch ostatnich stronach tego tematu. Myślałam, że każdy rodzic jeśli wie, że jego dziecko jest chore, stara mu się pomóc, a tu widzę, że jednak bywa inaczej... Z drugiej strony, jaaa, może to był taki przypływ bezsilności, złości, może trzeba by spróbować spokojnej rozmowy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ziarenko dzieki...

tak od siebie to zawsze myslalam ze mam dobry kontakt ,duzo rozmawialismy stopa przyjacielksa z matka

z ojcem slabszy kontakt wiadomo

ale wyszlo tak ze jak jestem chora i ich potrzebowalam ich nigdy przy mnie nie bylo

pracuja za granica a ja sama w kraju bo brat tez sie wyprowadzil co spowodwalo ze zyje tylko cialem a duchem od dawna nie .wegetuje w domu jak staruszka leki bralam bylo lepiej ,rzucilam je gdy bylo lepiej z powodu by podniesc swoja samoocene: dam rade bez

nich

nie chce chalupniczej pracy bo ja muzsze wyjsc do ludzi i chce miec cos w miare ambitnego bym mogla podniesc samoocene i uwierzyc w siebie a kolko sie zamyka bo boje sie teraz ze nie dam rady

mieszkalam od czwartku u babci ale mnie juz rodzice do domu sciagneli i co?

tematu nie bedzie jak mi pomoc... brat ma inna psychike niz ja,zdrowy ,silny zdolny

a ja z 2 chrobami ,zerowa wiara w siebie ,samotna

 

i jak brac naped do walki?:( ja nie widze szans na zmiany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jaaa nie martw się.. czasem najbliżsi którzy powinni nam pomagać i wspierać ranią bardziej niż najgorsi wrogowie.. tak to już jest! musimy to jakoś przetrzymać bo chyba kiedyś będzie lepiej ;) co nie?!

tak sobie teraz myślę, że to ja jestem pasożytem.. tak na pewno jestem.. beznadziejnym nic nie wartym pasożytem!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie to jedyne mnie trzyma przy zyciu ze kiedys bedzie lepiej

gorzej ze juz trace nadzieje tak to dlugo trwa serio:/

 

narazie sa dla mnie tacy milutcy ze az czuje ze to sztuczne

ciekawe kiedy znow beda klotnie itd

 

najgorsze jest to uczucie we mnie: brak nadziei: poczucie zera,i prac pomyslow na siebie

a raczej mam duzo pomyslow ale nie da sie ich zrealizowac bo sa ponad mnie:( i to mnie frustruje

przepraszam ze ja tak o sobie ciagle :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie to jedyne mnie trzyma przy zyciu ze kiedys bedzie lepiej

gorzej ze juz trace nadzieje tak to dlugo trwa serio:/

będzie lepiej na pewno ;)

 

narazie sa dla mnie tacy milutcy ze az czuje ze to sztuczne

ciekawe kiedy znow beda klotnie itd

no może czują się winni.. czasem w złości mówi się coś czego później się żałuję..

 

najgorsze jest to uczucie we mnie: brak nadziei: poczucie zera,i prac pomyslow na siebie

a raczej mam duzo pomyslow ale nie da sie ich zrealizowac bo sa ponad mnie:( i to mnie frustruje

przepraszam ze ja tak o sobie ciagle :roll:

ja wiem, rozumiem cię bo mam tak samo.. i nie przepraszaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki wam:)

 

scrat narazie to odciecie finansowe jest niemzliwe ze wzgledu wlasnie na moja niesamodzielnosc ,choroby

zreszta mam takie cos ze mysle jak mam sie odciac finansowo

ja cich potrzebuje nie chce ciagle mieszkac sama ,a skoro rafcea nie mam i nie zapowiada sie to chce mieszkac chyba z nimi jeszcze

pomijajac fakt ze i tak wiekszosc czasu mieszkam sama kiedy oni sa za granica...

 

chcialabym tylko sie realizowac spelniac pasje i miec jakis taz ciekawy albo prace tak bym mogla uwierzyc w sieibie ze umie ,potrafie bez nich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie...

kochani kiedy Was czytam to przypomina mi się moja młodość też byłam zbuntowana wyprowadziłam się z domu aby się odciąć...teraz po latach wiele bym dała aby tam wrócić ale ...więc JAAA tu nie chodzi o to abyś wyprowadziła się z domu ale o to abyś zaczęła zyć na własny rachunek razem z rodzicami ( kiedy są)wiem,że z pracą ciężko ale kto szuka nie błądzi...

wiesz a może masz kogoś z kim możesz porozmawiać :?:

moim zdaniem powinnaś zażywać lekarstwa...

nie przepraszaj tylko pisz osobie ;)

 

moi drodzy , wiedzcie,że nam rodzicom jest też ciężko czasem boli nas nasza bezsilność...

ja też czasem nie potrafię na spokojnie wysłuchać moich dzieci ( to ja jestem chora )

czasem gadam bzdety lub ignoruję ich problemy ,potem jest mi bardzo głupio ale już jest za póżno - czasu nie cofnę...

 

Pozdrawiam Was bardzo cieplutko i życzę powodzenia w walce z choróbskiem :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz caly czas mysle czy wrocic czy nie :roll:

ale jak bralam lekarstwa tez nie wiele sie zmienilo- tez pracy nie znalazlam:( tylko mialam lepszy humor i tak bardzo sie soba nie martwilam

jak pogorszy mi sie do lekow wroce napewno

 

gada co pracy gadalam z paroma osobami ale kazdy radzi sobie jak moze i sami nie maja co poradzic

niby ma kol zakladac fimre z chlopakiem i mam pracowac z nimi- ale ja juz bym ja chciala zaczac ,bo znow sie martwie ze nic z tego nie wyjdzie ,a sie niepotrzebnie napale na nia

dzieki Wam za zrozumienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś muszę się zapisać gdzieś do lekarza:-( Nie wiem jak wytłumaczyć o co mi chodzi, po prostu jestem przygnębiony teraz bardzo, nie mogę się poddać; wiem. Jutro wyjazd do Warszawy na 2 dni... może humor mi się poprawi, ale przecież wrócę tutaj... do swojego przeklętego domu w którym zawsze traciłem dobre samopoczucie, jest brzydki, dużo w nim do naprawienia tak jak we mnie. Cały czas myślę o mojej M:*, o tych wspólnych chwilach razem gdy wszystko miało być takie świetne, gdy nie myśleliśmy o niczym innym tylko o sobie.

Chciałbym pogadać z kimś na gg: 9773471

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj moją przyjaciółkę pobił (i to dość poważnie) jej mąż na oczach ich 7-letniego synka. Nie jest to rodzina patologiczna, normalni ludzie, żyjący na dobrym, wysokim poziomie.

 

Jak dochodzi do czegoś takiego? Skąd bierze się to w ludziach? Dlaczego jesteśmy podli wobec siebie?

 

Dlaczego się ignorujemy, dlaczego jesteśmy obojętni na drugiego człowieka, dlaczego się ranimy? Dlaczego dlaczego dlaczego?

 

Nie podoba mi ten świat, wiem, po 30 latach powinnam wiedzieć, że świat to nie bajka, ale nie chcę, nie umiem się z tym pogodzić, że światu jest tak daleko do ideału. Nie chce takiego świata, nie będę się na to godzić, nie będę ignorować tego i udawać, że jest fajnie, ale ponieważ nie mam na nic wpływu (moja własna siostra mnie ignoruje jak może), to będę żyć w wiecznej depresji i z wiecznym lękiem...........

 

Ufffff........ wyjęczałam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie teraz myślę, że to ja jestem pasożytem.. tak na pewno jestem.. beznadziejnym nic nie wartym pasożytem!!

Azotox, nie myśl tak. ja w zasadzie mogę to samo o sobie powiedzieć, ale myślę, że to wynika z naszego sposobuspoglądania na to. obiektywnie wcale tak nie jest. zawsze jak tak myślę, czuję się znacznie gorzej, nachodzą mnie myśli samobójcze, mam ochotę to zrobić teraz, zaraz (mimo że ogólnie chcę żyć, jakiś czas temu doszłam do tego wniosku).

Wracając do rodziców i ich niezrozumienia.

Dzieci czasem nic nie mówią rodzicom, ale jest to często jest to właśnie wina rodziców. bo niby jak się ma takia zagubiona osoba "otworzyć" przez kimś kogo tylko interesuje np czy może się pochwalić osiągnięciami dziecka przed znajomymi. jeśli sie nie rozmawia z dziećmi, to trudno oczekiwać, ze w przypadku problemów, nagle zaczną się zwierzać itd.

Oczywiście dzieci też są nie fair. Dwie strony medalu :)

jestem zwolenniczką stwierdzenia, że kluczem do porozumienia jest szczera rozmowa.

 

odnośnie niezrozumienia choroby - to nie tylko rodzice jej nie rozumieją. moją depresję zbywała mama, znajomi. po prostu jak ktoś nie wie co to znaczy, nie może sobie wyobrazić o co chodzi i może się wydawać, że to zwykłe "marudzenie". bo tak naprawdę wiem, że te osoby dobrze mi życzą i co nieco ich obchodzę :mrgreen: kwestia tego, że trudno im to zrozumieć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz ja .

No więc męczę się z fobią społeczną od lat.Nikomu chyba mówić nie muszę,że takich jak ja często postrzega się jako leni bez ambicji,podczas gdy nie w tym rzecz.Kilka lat temu mój przyjaciel ostro mnie krytykował z tego powodu,ale ja jeszcze wtedy nie wiedziałem co mi jest,nie wiedziałem,że to socjofobia.Narobił mi takiego bałaganu w psychice swoimi "wspaniałymi złotymi radami i receptami",że miałem problem z uporządkowaniem tego przez jakiś czas.Mało,że jestem socjofobikiem,to jeszcze jestem nadwrażliwy (i prawdopodobnie z tego wzięła się moja socjofobia).Nie,żebym wył przy byle okazji,bo nigdy po mnie nic nie widać,maskuję to co czuję.Tylko chodzi o to,że słowa ludzi,którzy mnie oceniają mnie czasem dobijają.Wiem,że nie powinienem się przejmować,ale mnie boli to,że oni mnie widzą tak a nie inaczej,a to nieprawda.Mój związek z pewną dziewczyną rozpadł się,

bo nie byłem w stanie z nią nigdzie wyjśc,w dodatku nie wiedziałem czemu czuję lęk przy pójściu np.na koncert.Właściwie ona miała dość standardowe plany na życie-studia,założenie rodziny itd.Więc szybko szła przed siebie,ale miała w sobie coś co mnie do niej przyciągało.Może fakt,że miała w sobie jakieś wartości i reprezentowała pewien poziom intelektualny.W każdym bądź razie mam z nią dalej kontakt i ostatnio na gg ona mi wyskakuje z tekstem,że spotyka w życiu facetów bez punktu zaczepienia w życiu,bez jakiegokolwiek zainteresowania...Najgorsze,że ciągle mnie ciągnie do niej,mimo tego,że ma pewne wady,które ją przekreślają,zresztą ja u niej też jestem przekreślony,ale uczucie jakieś zostało,choć powoli umiera (więc trzeba dołożyć starań,żeby je uśmiercić).Chyba z 50 razy wykasowywałem jej numer gg z listy,ale potem i tak w końcu wpisywałem go spowrotem.Nie będę podawał szczegółów,w każdym bądź razie znowu czuję się oceniany-po raz kolejny.Po raz kolejny ktoś,kto nie ma większego pojęcia o cierpieniu,kogo nie spotkała w życiu jakaś większa trauma ma wiele do powiedzenia.I w tym momencie czuję gniew,ból i rozgoryczenie jednocześnie,mam ochotę wywrzeszczeć to tym osobom prosto w twarz,co jest z kolei moim osobistym upadkiem,bo tracę panowanie nad sobą z powodu gniewu podczas,kiedy obiecałem sobie,że będę człowiekiem panującym nad sobą i kochającym innych-czuję te wartości,ale te zdarzenia tak czy siak sprawiają mi ból.Wiem,że oni mówią to co mówią,bo nie mają pojęcia o tym co czuję i jak funkcjonuję,ale świadomość tego mi nie pomaga.W dodatku pojawia się pytanie,że to ja może nie rozumiem zasad,wedle których mnie oceniają w niektórych przypadkach.Mam 26 lat,a dopiero w klasie maturalnej jestem.W dodatku w prywatnym liceum,bo chodzić do państwowego 4 dni w tygodniu nie dałem rady przez tę cholerną dysfunkcję która toczy mój umysł.I jak to świadczy o mojej inteligencji,ambicjach?A może jestem skończonym leniem i tyle?Tylko wmówiłem sobie fobię?Nie wiem już co mam sobie myśleć,faktem jest,że cała moja energia idzie na rozterki tego typu,jest spalana gdzieś w okolicy serca,wtedy kiedy czuję ból (to oczywiście przenośnia).I jak mam żyć w poronionym społeczeństwie,gdzie ludzie się okradają i zabijają?Przecież ten świat to moralna kloaka?"Ale jakoś trzeba żyć" powie ktoś,albo "przyzwyczaj się".Równie dobrze możnaby powiedzieć "zapomnij o swoich ideałach,wartościach,miłości bliźniego i pokoju-skup się na sobie,zamiast tworzyć jakąś utopię!".Rzeczy,które dla mnie są właściwe i oczywiste dla większości są czymś utopijnym.I ja mam jeszcze płodzić dzieci i skazywać je na życie w tym syfie jaki stworzyli ludzie?Ach i jeszcze mam być szczęśliwy w tym bajzlu!To jest sytuacja bez wyjścia,ten świat mnie pochłonie,pożre,jeśli czegoś z tym nie zrobię,a nie wyrzeknę się tego w co wierzę.Więc sytuacja bez wyjścia?Na to wygląda.Chciałbym mieć kogoś,kto będzie w stanie mnie pokochać,ale w takiej sytuacji to chyba niemożliwe.No więc trudno-zostanę chyba męczennikiem,bo nie chcę czynić wbrew sobie,aż jakiś pajac zabije mnie być może za moje poglądy.I powiedział co wiedział,26 letni pacan,który nic w życiu nie osiągnął i na niczym się nie zna.Tymczasem życie toczy się dalej...

 

---- EDIT ----

 

Dobra,niech nikt nie odpisuje na to co wyżej napisałem,bo szkoda czasu.Miałem chwilę słabości.Nie powinienem się użalać nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja też.

Jestem obecnie zmęczona .Uśpiona i zakochana mozna by rzec..

Tylko że nie jestem odważna i nie zrobie zadnego gestu ani nic..

I znowu do tej samej osoby czuje fascynacje ,bo inaczej nie umiem tego nazwać..

Najchętniej spałabym cały dzień i nie myślała o tym żeby się uczyć do matury ,którą kiepsko widzę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

głowa do góry mokosza!! jeśli chodzi o mężczyznę, to taki banał na pocieszenie - nie zasługiwał na ciebie, wiem, że to nie pomoże, ale może spróbuj dostrzec w tym ziarenko prawdy...

a dziadkowi może będzie lapiej tam gdzie teraz jest, wiem, ze to boli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×