Skocz do zawartości
Nerwica.com

mokosza

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mokosza

  1. Z Kalisza. I nie stać mnie na prywatne wizyty u psychoterapeuty. A to z czym miałam do czynienia w NFZ było naprawdę aż śmieszne. Śmiałam się, że dzięki oczekiwaniu na wizytę przez te kilka miesięcy eliminują przypadki beznadziejne, nie rokujące poprawy. Potem wizyty raz w miesiącu, przed wejściem do psychologa zmiękczanie u pani z recepcji której trzeba było udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że nie jest się wielbłądem (czytaj na pewno jesteś ubezpieczony w NFZ). Przy czym pani traktowała każdego jak potencjalnego oszusta, który jest w dodatku półgłówkiem. Po spotkaniu z nią wizyta u pani psycholog była naprawdę potrzebna, żeby doprowadzić swoje nerwy do porządku:/
  2. mam dwadzieścia pięć lat, leczę się u psychiatry od trzech lat, choruję od czterech. W tym czasie brałam różne leki, miewałam okresy znacznej poprawy, po czym następował zjazd w dół. W najgorszych okresach miałam myśli samobójcze, okaleczałam się, nie mocno, tak tylko, żeby zagłuszyć ból psychiczny fizycznym. Nie mogę powiedzieć, że nie ma poprawy, bo jest - rok temu nie odważyłabym się w sklepie poprosić ekspedientki o podanie artykułu po który nie mogę sięgnąć (nieśmiałość niska samoocena i tak dalej) teraz jest znacznie lepiej pod tym względem. Wciąż jednak nie potrafię się cieszyć sukcesami, a każda porażka wtrąca mnie na wiele tygodni w bardzo złe samopoczucie. Jak pisałam, jestem zmęczona.Próbowałam spotkań z psychologiem, ale to była porażka, myślę o podjęciu dodatkowo psychoterapii ale nie mam siły żeby się za to zabrać, poszukać i prawdę mówiąc nie wierzę, że to ma sens.
  3. każdy dzień to walka z samą sobą. To nadludzki wysiłek, już nie daję rady, znów nie mam nadziei, znów myślę sobie "to wszystko jest bez sensu" kilka miesięcy na nowych lekach, a teraz znowu to samo, to już trzeci rok. Jestem zmęczona, nie wiem co robić, nie wierzę, że może być lepiej, że istnieje sposób by żyć normalnie, odczuwać radość, odczuwać jej sens przede wszystkim. Chciałabym zasnąć.
  4. Zawsze twierdziłam, że jestem ateistką, ale ostatnio zaczęłam się modlić... o śmierć. Już dłużej tego nie wytrzymam, nie zabiję się, jestem zbyt wielkim tchórzem, Codziennie modlę się jednak o to, żeby w końcu przestać istnieć.
  5. Rozmawiałam z Nim. Powiedział, że to nie miało sensu, że nawzajem się dobijaliśmy, negatywnie nakręcaliśmy. Czyli to jednak moja choroba. Nie zasługuję na miłość bo wszystko zniszczę. Nie potrafię być szczęśliwa i odbieram szczęście innym. W takim razie lepiej, że to się skończyło, może teraz przynajmniej on będzie szczęśliwy. Chciałabym żeby to się szybko skończyło, żeby już nie bolało...żeby już mne więcej nic nigdy nie bolało...ale nie mam dość odwagi żeby dopomóc losowi.
  6. Naprawdę nie wiedziałam, nadal nie wiem. Tydzień wcześniej dopytywał kiedy się do niego wprowadzę.
  7. trzy tygodnie temu powiedział, że nie jest szczęśliwy i odszedł...Po siedmiu latach. Nie rozumiem. Jak można po siedmiu latach tak po prostu odejść? Nie próbować naprawić, poprawić? Nigdy nie powiedział, że jest mu źle, nie skarżył się, nie chciał zmian, nic. Wszystko w porządku i nagle JEB. Jak obuchem w łeb. Nie mogę się pozbierać. Pusto i samotnie. Wszystkie plany, nadzieje na przyszłość legły w gruzach. Podobnie poczucie bezpieczeństwa. Zaczęłam wychodzić z depresji, odstawiać tabletki, a teraz znowu boje się przyszłości. W tym roku kończę studia...nie wiem czy uda mi się zrobić magisterkę, ale to inna sprawa. Wiem, że tego do czego mnie przygotowały nie chcę robić. Nie chcę być nauczycielką, bo wiem, że będę się wtedy uważała za nieudacznika. Niestety tak widzę użeranie się z cudzymi dziećmi za marną pensyjkę. Chciałam zacząć inny kierunek. Projektowanie biżuterii na ASP. Tylko jaki to ma sens? Nigdy nie będę w tym tak dobra jak bym chciała, nigdy nie będzie mnie stać na własny warsztat, poza tym czego się można nauczyć na zaocznym ASP? Dochodzę więc do wniosku że ie ma to żadnego sensu. Inna opcja to marketing, tylko znów pojawia się pytanie po co? Co ja po tym mogę robić? W tym co robić bym chciała nie jestem wystarczająco dobra. Mam wizję, że całe życie będę pracować jako kasjerka w tesco i innych sklepach kioskach i tym podobnych (nie znoszę takiej roboty). Chciałabym robić coś przynajmniej minimalnie kreatywnego...Trzeba było słuchać ojca i iść na fryzjerkę...a może to jest myśl? Generalnie i tak wszystko rozbija się o niego. Był dla mnie oparciem, dzięki niemu wierzyłam, że jakoś będzie, że się ułoży, a teraz nie wierzę już w nic.
  8. W sobotę po siedmiu latach zostawił mnie ukochany mężczyzna. Bo "nie umiał być szczęśliwy". Wczoraj zmarł mój dziadek. Jestem w proszku. wszystko w ciągu paru chwil rozsypało się na kawałki...a miałam zacząć odstawiać leki.
  9. A ja sie nie mogę pozbierać do kupy. Od prawie roku biorę leki, ale nie bardzo widzę działanie. To znaczy owszem, minęły stany totalnego załamania, cięcia się, wycia po nocach i szukania sposobu jak by tu ze sobą skończyć. To minęło, ale wcale nie jest dobrze. Nie lubię poranków, każdy zaczynający się dzień mnie przeraża. najszczęśliwsza jestem w nocy kiedy mogę po prostu spać. Bardzo chciałam znaleźć pracę, bo bez tego czułam się jak pijawka na utrzymaniu rodziców, teraz kiedy ją mam jest źle ponieważ ciągle jestem zestresowana. cały czas się boję, że nie jestem wystarczająco dobra. Siłą rzeczy więc praca mnie nie cieszy. Kółko się zamyka, tak źle i tak niedobrze. nie wiem co robić.
  10. zaczęłam brać sulpiryd jakieś...ja wiem??? siedem osiem miesięcy temu? tzry miesiące temu odstawiłam z kolei tabletki antykoncepcyjne (przy libido poniżej zera niespecjalnie były potrzebne:/) i od tamtej pory okresu niet. czy sulpiryd moż być powodem zatrzymania okresu? coś chyba na ten temat czytałam, ale nie jestem pewna czy nie pomyliłam z innym lekiem.
  11. mokosza

    [Kalisz]

    i ja, i mam pytanie, jakiś dobry psychoterapeuta/psycholog w kaliszu??? możecie kogoś polecić?
  12. Robię dokładnie to samo, od wielu lat, mi to jednak zwykle pomagało, poprawiało humor, wzrastała troszkę moja pewność siebie, niestety pogłębienie depresji w ostatnim czasie sprawiło, że już nie potrafię tak łatwo i często wchodzić w takie transy, przenosić się do tego mojego "lepszego świata"
  13. No ja z kolei słyszałam, że wręcz trzeba, ze względu na to, że antydepresanty mogą zaszkodzić ewentualnej ciąży. Co do obniżenia nastroju to swoją drogą też o tym słyszałam, ale zanim poszłam do psychologa odstawiłam antykoncepty na cztery miesiące (podejrzewając, że mogą być przyczyną mojego stanu) jednak sytuacja tylko się pogorszyła. (dperesja wynika z mojej nieśmiałości, braku wiary w siebie i okresu kiedy czuję, że powinnam zacząć się usamodzielniać, znaleźć pracę itp, ale czuję się tak beznadziejna, że boję się nawet złożyć gdziekolwiek CV - głupie wiem.)Tak czy siak dzięki, przy następnej wizycie poruszę tą kwestię.
  14. a jak on się ma do leków antykoncepcyjnych? Lekarz właśnie mi go przypisał , ale zapomniałam spytać, a jeszcze nie mam ulotki żeby sprawdzić. Czy ktoś się orientuje?
×