Skocz do zawartości
Nerwica.com

Voytek

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Voytek

  1. Voytek

    Gry ulubione

    Znajomi grali kiedyś w mafię. A co to Geocaching? Brzmi znajomo.
  2. Voytek

    Gry ulubione

    W co trzaskam ostatnio: Assassins creed 2 (nie przeszedłem przez artefakty, chyba karta graficzna mi siada), Battlefield Bad Company 2, Bioshock 2 (mistrzostwo, a ścieżka dźwiękowa powala), Wrestling Mpire (freeware), Reach (freeware - kariera bokserska). I tak sobie gram jakiś czas godzinami, uciakając od rzeczywistości i samego siebie, a potem pojawia się pytanie: "i co ty głupku z tego masz?". No właśnie, nic z tego nie mam, a moje życie wygląda jak wygląda. I jeszcze wzrok mi się psuje od monitora. Ech...
  3. Voytek

    Wampiry energetyczne

    Też mam takiego znajomego, choć nie jestem pewien czy chodzi tu o zwykłą irytację jego zachowaniem (bo np. przez pół roku potrafi gadać w kółko o tym samym) czy o jakiś faktycznie wampiryzm emocjonalny. Strasznie mnie męczy, wystarczy że z nim 30 min. przebywam. Najgorsze że on lubi ze mną przebywać, a ja muszę różne fortele stosować, bo nie mam serca/odwagi powiedzieć mu wprost, że mnie męczy. Nie mam pewności co do tego, czy ja takim wampirem nie jestem także, choć w sumie najczęściej to do mnie przychodzą/zapraszają mnie gdzieś znajomi, rzadziej na odwrót. Ostatnio ogólnie zmęczony ludźmi jestem, a jednocześnie czuję się...samotny. I jak tu nie zwariować ?
  4. Voytek

    zadajesz pytanie

    Ciężko powiedzieć.To chyba zależy od gatunku.Mało oglądam filmów np. sensacyjnych (nie lubię większości,choć czasem się zdarzy),raczej dokumentalne itp.Jedynym takim gatunkiem który zawsze lubiłem był science-fiction.Jeśli o książki chodzi,wolę psychologiczne czy jakieś dokumentalne od różnej maści powieści.Trylogię Tolkiena czytałem,a potem obejrzałem.Wolałem książki w tym przypadku.Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Znasz jakąś niezawodną metodę rozładowania napięcia emocjonalnego?
  5. A ja mam nawet sporo energii,tylko że jak zawsze miałem pełno celi powytyczanych,tak dzisiaj nie wiem co robić ze sobą,czym się zając.Pogubiony się czuję,jakby mnie ktoś w stanie nieważkości zawiesił.Czytam ostatnio książkę o pozytywnym myśleniu (Norman Peale,"Możesz jeśli myślisz że możesz").Jak każda książka o pozytywnym myśleniu zdaje się być pełna oczywistości,ale najwidoczniej to co najoczywistsze najłatwiej zapominam.Ogólnie mam bałagan w głowie,muszę go uporządkować i oczywiście znowu się obawiam że uporządkuję go nie tak jak powinienem.Miłego dnia życzę
  6. Voytek

    Fobia społeczna!

    A u mnie znacznie osłabła moja fobia,dłuższa historia.W każdym bądź razie,kiedy ostatnim razem robiłem sobie test Liebowitza,miałem 93 punkty.Mnie się wydaje że z innymi czynnikami to jest powiązane (depresja,niezadowolenie z siebie z różnych powodów,kompleksy).Czasami się nasila,ale już nie niszczy mi życia jak kiedyś (przynajmniej mogę wyjść z domu i iść gdzie chcę),jakoś udaje mi się zepchnąć na bok lęk.Te lęki się pojawiają (zależnie od różnych czynników,okoliczności),powodują różne wątpliwości,ale nie mają już władzy nade mną i kiedy jestem bardziej aktywny (często wychodzę,rozmawiam z nieznajomymi,coś załatwiam itd.) to z czasem słabną.Mam jeszcze z prokrastynacją problem,ale wśród znajomych nie lubię o tym mówić,bo od razu padają stwierdzenia typu "jesteś leniwy,a tylko się tłumaczysz w taki sposób".Ktoś kto tego nie przeżywa za nic tego nie zrozumie.W ogóle wyczytałem,że prokrastynacja idzie czasem w parze z fobią społeczną.Ma ktoś podobny problem?Chce się działać człowiekowi (i jego wnętrze dosłownie krzyczy:"człowieku!Rób coś,bo życie ci mija!"),ale czuje taką niemoc którą ciężko jest przezwyciężyć.Myślę że to wiąże się z moim perfekcjonizmem,a co za tym idzie obawami że nie jestem w stanie zrobić czegoś tak dobrze jak chciałbym co z kolei powoduje obezwładniającą niechęć do czynności jakie trzeba wykonać.Coś jak strach przed rezultatem swoich działań. Najgorsze że ciągle ktoś udziela rad,bo wychodzi z założenia że jestem leniem,co tylko nakręca spiralę i robię się nerwowy ponieważ zdaję sobie sprawę z tego że ta osoba kompletnie nic nie wie o mojej konstrukcji psychicznej.Tłumaczenie innym tego co się ze mną dzieje po stokroć już mnie zmęczyło do tego stopnia,że bywam opryskliwy i niemiły.Rzygać mi się chce na samą myśl,że musiałbym po raz kolejny komuś wyjaśniać (ileż można w kółko jedno i to samo powtarzać?),a przy tym szlag mnie trafia bo nierzadko czuję że mają mnie za nieudacznika.I co robić?Męczy mnie to straszliwie,bo napięcie narasta we mnie,sporo energii na to zużywam.Często myślę sobie:"dlaczego do cholery ludzie po prostu nie przestaną mnie oceniać,skoro konsekwencje moich czynów (lub ich braku) w żaden sposób ich nie dotykają?". A z drugiej strony pojawiają się wątpliwości,że to może ja tylko zwalam winę na innych?I jestem rozdarty wewnętrznie.Tak czy siak,te rady innych ludzi tylko zamęt wprowadzają zamiast wnosić coś co pomaga. Ale zauważyłem,że ten gniew jest korzystny do pewnego stopnia,bo zwiększa moją determinację.W sumie sam już nie wiem co myśleć.To są proste do stwierdzenia rzeczy (przynajmniej dla mnie) jeśli chodzi o obserwację siebie samego,ale często odnoszę wrażenie,że jest coś jeszcze,czego nie widzę.Mam na myśli jakieś inne zaburzenie.Często się gubię,często uciekam od siebie samego w różne rzeczy (np.palę zielsko i gram w gry,które mnie wtedy całkowicie absorbują).Potrafię tak miesiącami.Sęk w tym,że ja nie chcę uciekać.Ja chcę żyć!Dokonywać różnych rzeczy,doskonalić się. Właściwie sam pogarszam swój stan,bo takie ucieczki od problemu skutkują silnymi wyrzutami sumienia,głównie z powodu utraconego bezpowrotnie czasu,skutkują tym że nie wiem nawet czym chciałbym się zająć w życiu (a czas najwyższy bo mam 26 lat).Często boję się że to może powodować jakieś nowe dysfunkcje mojej psychiki,które pogrążą mnie na dobre.I tak wpadłem w ciąg negatywnego myślenia jakiś czas temu (co się w sumie wiązało także z innymi wydarzeniami w moim życiu,m.in kłopotami "sercowymi").Zamiast myśleć jak wybrnąć z jakiegoś problemu,ja odruchowo już,myślę o tym jak będzie wyglądała porażka."A co będzie jak nie dam rady?"- i tu resztki fobii się odzywają,bo zaczynam obawiać się kompromitacji w oczach innych (co z kolei znów wiąże się z tłumaczeniem im co i jak-w końcu kto chce żeby patrzono na niego jak na nieudacznika?Każdy chce sobie kogoś znaleźć,mieć przyjaciół itd.).Ech.Wywaliłem trochę z siebie choć mógłbym tak pisać i pisać.Ktoś ma podobnie? Co do prokrastynacji,nie znam innej metody poza zmuszaniem się.Problem w tym że to wyczerpuje po jakimś czasie:( [Dodane po edycji:] Ja mam tak samo,z tym że ja bardziej boję się tego,że na początku-kiedy zaznajamiał będę się ze swoim zajęciem w nowej pracy-mogę zrobić coś nie tak,coś zepsuję i mnie wywalą.Akurat mam pewne przeżycia tego typu z jednego z zakładów w którym pracowałem.Z totalnym chamstwem się tam spotkałem i wręcz podkładaniem świni.Kiedyś reagowałem tak,że uciekałem,izolowałem się.Teraz często reaguję gniewem,kiedy jestem wściekły działam na pełnych obrotach,nie przebieram w słowach i mówię wprost o co mi chodzi,nie daję sobie wciskać kitu.A kiedy widzę że rozmówca próbuje zwalić na mnie winę,albo nie jest ze mną uczciwy,dostaję szału.Tam gdzie pracowałem z czyjegoś niepowodzenia wielką sensację robiono często.W ogóle na hali wisiała lista osób,a obok była informacja co i w jakiej ilości dana osoba spartaczyła-wyobrażacie sobie?Ja rozumiem,że nikomu nie spodobałoby się gdyby pracownik notorycznie coś psuł,ale to ludzka rzecz,że CZASEM coś pójdzie nie tak.Poza tym maszyny w tamtym zakładzie też nie były w idealnym stanie i wiecznie coś się psuło.Zawsze zazdrościłem innym,że potrafią się tym nie przejmować,nabrać dystansu do tego typu sytuacji.Ja nie umiałem,do teraz mam problem.Kiedyś powiedziałem pewnej osobie,że mnie nie rozumie (na szczęście w trakcie rozmowy na gg),na co ona (jak na ironię była to kobieta którą kochałem),że zachowuję się jak "emo".Myślałem że mnie rozniesie,nie pamiętam już co wtedy odpowiedziałem.Co to w ogóle jest za argument?Boję się jak diabli tego,że kiedyś coś podobnego być może usłyszę z ust jakiegoś mądrali i w przypływie wściekłości rzucę się na niego z pięściami.Nienawidzę tego typu tekstów.Kiedy wypowiada je kobieta jestem w stanie odwrócić się na pięcie i odejść,ale dla cwaniaków płci męskiej nie ma zmiłuj się (choć to prymitywna reakcja).Nawet nie wiem co wtedy odpowiedzieć,bo jak dyskutować kiedy ktoś mówi tak durne rzeczy?I to tylko potęguje gniew.I to znów owocuje niezadowoleniem z siebie,bo cenię sobie wewnętrzny spokój,lubię być opanowanym i spokojnym.Ja po prostu czasem czuję,że nie jestem więcej napięcia w sobie pomieścić,czasem kłuje mnie w okolicach serca z nerwów. [Dodane po edycji:] No tak,zapomniałem że wypowiadałem się już w tym temacie wcześniej w związku z tym samym co napisałem powyżej.Wpadłem tu po nieprzespanej nocy i dłuższej nieobecności i zacząłem stukać.Przepraszam [Dodane po edycji:] Ja jestem hetero,a wierz mi,wśród towarzystwa składającego się głównie z facetów których jedyne tematy to te które wypisałeś wyżej,źle się czuję.Nie interesuje mnie to.Więc nie wiem czy orientacja ma tu coś do rzeczy.Za to z kobietami lubię strasznie przebywać,dobrze mi się z nimi rozmawia i nie podoba mi się to jak traktowane są przez wielu mężczyzn.W ogóle odnoszę wrażenie,że większość facetów z którymi się stykam kogoś udaje zamiast być sobą.
  7. Tak w 100% bezpiecznie to chyba nigdzie się nie czuję,nawet w domu.U mnie raczej pora doby ma większe znaczenie-bezpieczniej czuję się w nocy,kiedy jest cicho,nie ma tylu ludzi i takiego ruchu dookoła,a ja mogę pójść gdzieś gdzie jest ciemno i nikt mnie nie widzi.A w ogóle to na ogół siedzę do późna w nocy,co też ma swoje minusy,bo śpię do późna,niewiele robię w ciągu dnia co skutkuje jeszcze większym dołem i głębokim niezadowoleniem z siebie.
  8. Znam to uczucie.Ale powiem wam wszystkim,że choć to trudne to postanowiłem przyjąć taką postawę: ludziom którzy nazywają mnie leniem,nieudacznikiem (z pewną dozą arogancji i pychy w głosie) tylko dlatego że nie wiedzą co się we mnie dzieje,nie odpowiadam w ogóle.Nic im nie tłumaczę,rozumiem fakt,że oni mówią tak z niewiedzy,nic o mnie nie wiedzą.Odcinam się w ten sposób od emocji i odczuć jakie powodują we mnie ich komentarze,choć nie zawsze mi to wychodzi.Ew zawsze mogę powiedzieć komuś:"Jeśłi uważasz mnie za lenia i taka wersja bardziej Ci odpowiada-proszę bardzo,przyjmij ją za fakt jeśli chcesz,ja nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć." Może po prostu zgorzkniałem już,nie wiem.Ale widzę że przy takiej postawie,kiedy zakładam że absolutnie na żadnego człowieka nie mogę liczyć,to choć często czuję się bardzo samotny,staję się silniejszy.
  9. Voytek

    Fobia społeczna!

    "Jak znajdę stałą pracę, chocby za 1200 to może być ciężka byle bym siętam nie stresował i nie musiał robić nic co będzie wysiłkiem wysysającym ze mnie życiową energię. Jak tylko znajde taka prace to moj stan się diametralnie poprawi" Jakbym siebie słyszał,dokładnie wiem jak to jest. Ale ja z czym innym.Też mam problem z fobią społeczną,choć obecnie mniejszy niż kiedyś.Ale myślę że wykryłem u siebie kolejną dysfunkcję.Zetknęliście się kiedyś z terminem PROKRASTYNACJA?Tutaj wklejam link do wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Prokrastynacja Występuje też razem z fobią społeczną.Zawsze myślałem że jestem leniem,a teraz natknąłem się na to.Sęk w tym,że u mnie to wygląda tak,że ja niektórych rzeczy nie robię w ogóle,bo nie potrafię ich zrobić perfekcyjnie.Ja chcę działac,ale jakoś nie mogę i czuję lęk kiedy mam coś zrobić,więc czy to jest lenistwo?Wiem że to wygląda tak,jakbym się usprawiedliwiał i też nikomu bliskiemu o tym nie powiem bo najprawdopodobniej tak stwierdzą,co jeszcze wpędza mnie w deprechę.Ech mógłbym tak pisać i pisać.Pytanie brzmi czy któreś z was ma podobnie?Jak sobie z tym radzicie?Napisałem o tym tutaj,bo to w sumie pokrewne fobii społecznej (tak myślę),nie chciałem zakładać nowego tematu.
  10. Voytek

    "Złote Myśli"

    "Niech każdy zacznie od siebie" (zamiast udzielać rad innym i próbować innych zmieniać) "Kto nie doznał nie zrozumie" "Nie ważne jak umrzesz,ważne jak żyłeś" "Wszystko co mówisz świadczy o tobie,szczególnie to jak mówisz o innych" "Prawda jest dziwniejsza niż fikcja" "Tylko małe sekrety trzeba kryć,te duże są zbyt nieprawdopodobne żeby ludzie w nie uwierzyli(to odnośnie rządów)" "Cognosce te ipsum (poznaj siebie)" "Pan jesteś grubas pornograficzny!" (Paździoch do Boczka w "Świecie wg Kiepskich")
  11. Voytek

    Gry ulubione

    Hard Truck:Apocalypse-grałem,gierka nienajgorsza.Jest jeszcze Hard Truck:Rise of Clans. A z rosyjskich gierek pamiętam Star Wolves,taką taktyczną strzelankę kosmiczną/pseudo RPG.Mamy statek matkę i kilka postaci które zasiadają za sterami myśliwców,które ze statku matki wylatują.Postacie mają swoje statystyki,myśliwce i statek matkę można oczywiście upgrade'ować.A ostatnio w stare gry grywam.Np.Cossacs:European wars,albo Gorky 17 (nigdy w nią wcześniej nie grałem).
  12. Voytek

    zadajesz pytanie

    Swoje życie (w tym sensie że żyję)czy życie jako takie(wszelkie)? Kocham życie bo życie to świadomość(a jeśli świadomości brak to pęd ku niej),droga ku perfekcji i samoświadomości,poza to co ziemskie i materialne,poza granicę jaką jest mózg\umysł.W sferę ducha,w kierunku Stwórcy(tak,jestem wierzący). Co sądzisz o czasach w jakich żyjemy?Czy zauważasz jakąś znaczącą różnicę w związku z tym jak się żyje,na przestrzeni ostatnich 5-10 lat?Mam na myśli świat w ogóle,nie tylko Polskę,choć nasz kraj też.
  13. Teraz ja . No więc męczę się z fobią społeczną od lat.Nikomu chyba mówić nie muszę,że takich jak ja często postrzega się jako leni bez ambicji,podczas gdy nie w tym rzecz.Kilka lat temu mój przyjaciel ostro mnie krytykował z tego powodu,ale ja jeszcze wtedy nie wiedziałem co mi jest,nie wiedziałem,że to socjofobia.Narobił mi takiego bałaganu w psychice swoimi "wspaniałymi złotymi radami i receptami",że miałem problem z uporządkowaniem tego przez jakiś czas.Mało,że jestem socjofobikiem,to jeszcze jestem nadwrażliwy (i prawdopodobnie z tego wzięła się moja socjofobia).Nie,żebym wył przy byle okazji,bo nigdy po mnie nic nie widać,maskuję to co czuję.Tylko chodzi o to,że słowa ludzi,którzy mnie oceniają mnie czasem dobijają.Wiem,że nie powinienem się przejmować,ale mnie boli to,że oni mnie widzą tak a nie inaczej,a to nieprawda.Mój związek z pewną dziewczyną rozpadł się, bo nie byłem w stanie z nią nigdzie wyjśc,w dodatku nie wiedziałem czemu czuję lęk przy pójściu np.na koncert.Właściwie ona miała dość standardowe plany na życie-studia,założenie rodziny itd.Więc szybko szła przed siebie,ale miała w sobie coś co mnie do niej przyciągało.Może fakt,że miała w sobie jakieś wartości i reprezentowała pewien poziom intelektualny.W każdym bądź razie mam z nią dalej kontakt i ostatnio na gg ona mi wyskakuje z tekstem,że spotyka w życiu facetów bez punktu zaczepienia w życiu,bez jakiegokolwiek zainteresowania...Najgorsze,że ciągle mnie ciągnie do niej,mimo tego,że ma pewne wady,które ją przekreślają,zresztą ja u niej też jestem przekreślony,ale uczucie jakieś zostało,choć powoli umiera (więc trzeba dołożyć starań,żeby je uśmiercić).Chyba z 50 razy wykasowywałem jej numer gg z listy,ale potem i tak w końcu wpisywałem go spowrotem.Nie będę podawał szczegółów,w każdym bądź razie znowu czuję się oceniany-po raz kolejny.Po raz kolejny ktoś,kto nie ma większego pojęcia o cierpieniu,kogo nie spotkała w życiu jakaś większa trauma ma wiele do powiedzenia.I w tym momencie czuję gniew,ból i rozgoryczenie jednocześnie,mam ochotę wywrzeszczeć to tym osobom prosto w twarz,co jest z kolei moim osobistym upadkiem,bo tracę panowanie nad sobą z powodu gniewu podczas,kiedy obiecałem sobie,że będę człowiekiem panującym nad sobą i kochającym innych-czuję te wartości,ale te zdarzenia tak czy siak sprawiają mi ból.Wiem,że oni mówią to co mówią,bo nie mają pojęcia o tym co czuję i jak funkcjonuję,ale świadomość tego mi nie pomaga.W dodatku pojawia się pytanie,że to ja może nie rozumiem zasad,wedle których mnie oceniają w niektórych przypadkach.Mam 26 lat,a dopiero w klasie maturalnej jestem.W dodatku w prywatnym liceum,bo chodzić do państwowego 4 dni w tygodniu nie dałem rady przez tę cholerną dysfunkcję która toczy mój umysł.I jak to świadczy o mojej inteligencji,ambicjach?A może jestem skończonym leniem i tyle?Tylko wmówiłem sobie fobię?Nie wiem już co mam sobie myśleć,faktem jest,że cała moja energia idzie na rozterki tego typu,jest spalana gdzieś w okolicy serca,wtedy kiedy czuję ból (to oczywiście przenośnia).I jak mam żyć w poronionym społeczeństwie,gdzie ludzie się okradają i zabijają?Przecież ten świat to moralna kloaka?"Ale jakoś trzeba żyć" powie ktoś,albo "przyzwyczaj się".Równie dobrze możnaby powiedzieć "zapomnij o swoich ideałach,wartościach,miłości bliźniego i pokoju-skup się na sobie,zamiast tworzyć jakąś utopię!".Rzeczy,które dla mnie są właściwe i oczywiste dla większości są czymś utopijnym.I ja mam jeszcze płodzić dzieci i skazywać je na życie w tym syfie jaki stworzyli ludzie?Ach i jeszcze mam być szczęśliwy w tym bajzlu!To jest sytuacja bez wyjścia,ten świat mnie pochłonie,pożre,jeśli czegoś z tym nie zrobię,a nie wyrzeknę się tego w co wierzę.Więc sytuacja bez wyjścia?Na to wygląda.Chciałbym mieć kogoś,kto będzie w stanie mnie pokochać,ale w takiej sytuacji to chyba niemożliwe.No więc trudno-zostanę chyba męczennikiem,bo nie chcę czynić wbrew sobie,aż jakiś pajac zabije mnie być może za moje poglądy.I powiedział co wiedział,26 letni pacan,który nic w życiu nie osiągnął i na niczym się nie zna.Tymczasem życie toczy się dalej... ---- EDIT ---- Dobra,niech nikt nie odpisuje na to co wyżej napisałem,bo szkoda czasu.Miałem chwilę słabości.Nie powinienem się użalać nad sobą.
  14. Bardziej,w obliczu przemijania o którym mowa,boli mnie to,że nie radzę sobie ze swoją fobią.Poruszam się po omacku,czasem nie robię nic,bo jestem już zmęczony walką,a czas leci.Czuję się jakbym pogrążony był w jakimś śnie i chciałbym się z niego obudzić,ale gubię się i nie mogę(a czasami nawet nie chcę bo obojętnieję) znaleźć drogi.Cały czas w tej samej miejscowości,w tym samym mieszkaniu,pokoju i naprawdę nie przychodzi mi do głowy gdzie możnaby wyjść.Znajomi zajęci swoimi sprawami,barów i innych tego typu "bawialni" nie lubię.A czas płynie nieubłagalnie.Czuję się jakby mnie przykuto kajdanami do podłogi.Niby takie proste-spakować się,pojechać gdzieś w cholerę,byle tylko odetchnąć,zderzyć się z inną rzeczywistością.A w praktyce to inaczej wygląda.
  15. Ja się co prawda nigdy nie ciąłem,ale za to przypalałem.Po tym też zostają blizny i moje lewe przedramię wygląda teraz okropnie (może trochę wyolbrzymiam,ale nienajlepiej wygląda i rzuca się w oczy).Powodem były chyba próby zagłuszenia bólu psychicznego bólem fizyczny-ból fizyczny odrywa od psychicznego.To się nie opłaca,widzę jak na mnie patrzą niektórzy ludzie-zerkają to na moje przedramię z bliznami,to na mnie.Dla nich pewnie jestem jakimś byłym narkomanem,albo kimś z marginesu.To oczywiście ma wpływ na moją samoocenę-zaniża ją,bop często z tego powodu czuję się jak śmieć.Ale tych blizn już chyba nie usunę,od jakiegoś czasu po prostu obojętnieję na to,co ludzie o nich myślą.W każdym bądź razie nie popełniaj tego błędu,bo w przyszłości będziesz tego żałować.Poza tym stąd już tylko parę kroków do kolejnych zaburzeń.Trzeba siebie obserwować,popełniamy olbrzymi błąd nie starając się poznać samych siebie.
×