Skocz do zawartości
Nerwica.com

anyway

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anyway

  1. Wiem jak to jest... Trudno zajac sie swoim zyciem , , ciagle mysli sie o tej osobie... u mnie to calkiem inna sytuacja , bo jestem z kims, ale nie czuje zeby odwzajemnial moją milosc, do tego wyjezdza za granice. A ja? Doluje sie, mysle o tym, zamiast zajac sie czyms. Kiedys ogladalam madry film, i padly takie slowa,, MUsisz nauczyc sie byc szczesliwy sam ze soba..." Ja na razie nie potrafie, bez niego... Pozdrawiam i mysle ze czas jest najlepszym lekarstwem. 3maj sie cieplo;)
  2. A mi sie zebralo dzis na przemyslenia i stwierdzilam, ze po depresji ( z ktorej teoretycznie wyszlam) jestem inną osobą.Slabszą na przykre doswiadczenia, zlęknioną, bojacą sie zycia. Teraz kazde potkniecie jest dla mnie wielkim upadkiem do ktorego wciaz wracam , zamiast wstac i isc dalej.Dodatkowo nie potrafie byc samowystarczalna, do szczescia potrzebuje drugiej osoby ( ktos powiedzialby, ze to normalka ) , ale do tego stopnia , ze stracilam swoje zainteresowania , malo co sprawia mi przyjemnosc, nie mam planow na zycie, zadnych perspektyw , ciągłe obawy , że sobie nie poradze. Wiekszosc zyje swoim zyciem , a ja? nie potrafie zyc swoim. Dlaczego to lajdactwo tak na mnie wplynelo? Czuje sie okropnie:( Dziekuje , ze moglam sie wyzalic.
  3. Widze, ze ten post jest tez odpowiedni dla mnie , zeby sie wyzalic. Wyszukalam sie kilku podobienstw a mianowiscie chodzi o ten umysl i nauke. MOj problem polega na tym , ze nawet jak posiadam jakas tam wiedze na dany temat, nie potrafie jej przekazac...trudno mi sie wyslowic , albo nawet przelac to na papier. W tym momencie tez sprawia mi to trudnosc. POza tym nazwalabym to jakims ograniczonym umyslem , nie potrafie wyciagac wnioskow, znam malo wyrazow bliskoznacznych , co utrudnia mi pisania wszelkich wypracowan , nie wiem czy to wynika z braku wiedzy , czy moze z nieoczytania , a moze z braku inteligencji...;/NIe jestem ani tworcza czy pomyslowa. Taka ordynarna dziewczyna... Obawiam sie ze nic dobrego nie czeka mnie w przyszlosci. Moim marzeniem jest studiowanie filologii angielskiej, ale wiem ze to za wysokie progi jak dla mnie... Nawet gdybym byla kiedys nauczycielem , nie umialabym przekazac swojej wiedzy. Czuje sie wyobcowana i glupia;/ W moim przypadku , dochodzi jeszcze problem z wygladem , nie potrafie zaakceptowac siebie , mam mase kompleksow , nie potrafie spojrzec w lustro z usmiechem. W dodatku matura sie zbliza... ehhh Macie jakies rady?Pozdrawiam:)
  4. Rozmawialam z nim o tym,chcialam cos ustalic,ale on nic nie daje od siebie, ciagle mowi tylko ze w Pl nie ma takich zarobkow, w kolko i to samo ,spytalam co znami , czy ma jakies propozycje, bo ja nie widze w tym przyszlosci... nie wiedzial jak sie wytlumaczyc , zmeczony rozmowa , rozlaczyl sie i przez tydzien nie odzywa sie, pisze do niego , bez odbioru. Wystraszyl sie? Najgorsze jest to czekanie, nie wiem nic, i to tak nagle, moze sie zastanawia.. NIe wiem jak sobie z tym wszystkim poradzic, nie wytrzymuje psychicznie tej niepewnosci, nie umiem sie na niczym skupic, a w przelyku jakbym miala jaks kamien. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy, ze to moze sie skonczyc, z jednej strony nie moge nie wytrzymuje takiej sytuacji i takiego zwiazku na odleglosc, a z drugiej rozstanie przygniotloby mnie do ziemi... Dotychczas zylam mysla ze on jest , MY jestesmy, ze mam na kogo czekac , ze przyjedzie, i to dawalo mi jakos przetrwac, rozmowy, skype, pomagaly. Teraz jak pomysle ze nas juz moze nie byc....
  5. Mam mature w tym roku , mam jechac? Ja zawsze mu ustepuje, poza tym u niego nie ma takiego czegos jak slowo Kocham Cie.
  6. Bo mam jeszcze szkole(ostatnia klasa lO) poza tym chce studiowac w Pol, jeszcze mam za nim jechac ?? To bylaby juz przesada. Napisalam tak ,bo tak jest , jest hazardzista. Ciagle rozmawiam z nim o tym ale on unika tego jak ognia , w sumie kiedys dal mi do zrozumienia, ze nie potrafi poswiecic wszystkiego dla jedne os . Ogolnie to jest 7 lat roznicy...
  7. Od jakiegos tyg jest mi tak strasznie zle, ze nie moge sobie poradzic, czuje sie tak samotna, jak nigdy a to wszystko przez jedna osobe, ktora tak bardzo kocham.Niestety on wszystko zepsul bo wyjechal za granice. Jak to pisze to leja sie lzy. Czuje sie jak jakis smiec. Wygrala kasa, lepsze zycie , nie ja... Nie jest to dokonca skonczone,ale czuje ze niedlugo do tego dojdzie. Kiedy pytam czy zjedzie na stale (przyjezdza na swieta) to slysze ,,Na razie pracuje" Jak pytam co znami , slysze ,,nie wiem..."Ostatnio uslyszalam ze jestem egoistka, mysle tylko o sobie, nie licze sie z jego idealami, planami. Jestesmy ze sobaa ponad 2 lata( nie mowie ze bylo caly czas cudownie, ale takich chwil jakie z nim przezylam na pewno nie zapomne... ) z czego prawie rok siedzi juz tam w H o l , (ostatnio wspolne wakacje), NIedawno kiedy chcialam z nim o tym porozmawiac (skype), powiedzial, ze jestem jakas dziwna i ciagle tylko o to pytam, ze nie moze sie ze mna dogadac i co?Rozlaczyl sie i poszedl spac , wyslal mi jeszcze tekst w stylu,, Wiem ze ten swiat jest piekny, ale widze to tylko wtedy kiedy jestem z Toba...A teraz przez prawie pol tyg sie nie odzywa, nawet nie odp mi na gg. Pokochalam hazardziste i materialiste,bagno... Trudno bedzie mi o nim zapomniec( nie chce sie rozlewac na ten temat,a bylyby tego wiele..) boli i jeszcze raz boli ..jak nigdy ... a ja wciaz kocham
  8. anyway

    Depersonalizacja

    Ja przez to przechodzilam:( KOszmar, horror, chcialam umrzec,najgorsze ze psychiatra mi tego nie wytlumaczyla co sie ze mna dzieje, sama szukalam po internecie, bo nie wiedzialam co to za cholerstwo Ale wszystko wrocilo do normy dzieki lekom .Pozdrawiam
  9. Najwieksza motywacja powinny byc dla CIebie Twoje dzieci. Musisz dla nich zyc! Jezeli Ty bedziesz szczesliwa one tez beda. Moze jakis psycholog moglby Ci pomoc? Bo przeciez leki nie zrobia wszystkiego. Chociaz szczerze mowiac , mnie chyba leki wyleczyly, ale mialam tez oparcie w rodzinie. Dziekuje Bogu , ze juz to sie skonczylo... Tobie tez sie uda, zobaczysz!: .Pozdrawiam
  10. Przyszla kolej na mnie.. MUsze sie poradzic. Chcialabym wiedziec jak wyglada to z obiektywnej strony, wiadomo mna kieruja uczucia. Jestem z facetem ok 2 lat, roznica jest spora: ja 18 on 25. Od poczatku ukladalo sie dziwnie, mysle ze ta roznica wieku tak podziala. Nie chcial przychodzic do mnie do domu , krepowal sie troche moich rodzicow( w sumie go rozumiem) Ale powoli sie przyzwyczajal i teraz juz normalnie . Bylo nam ze soba wspaniale, on czesto mi to mowil. Nigdy niczego mi nie obiecywal , doslownie powiedzial , ze jeszcze mnie nie kocha i nie wie jak dalej to bedzie , dodam ze nie przedstawil mnie swoim rodzicom. Do tego wyjechal do Holandii, ale nie zdecydowal sie dokladnie , co z nami. Mowi ze chce byc ze mna bo mu dobrze , ale ma tez prace. Uznal, ze jakby powrocil do Polski stracilby wszystko. Ale ja tego nie rozumiem przeciez tutaj ma mnie , rodzine , miejsce gdzie sie urodzil , gdzie zawsze zyl. I caly czas sytuacja jest niepewna , czuje ze uzaleznia mnie od sytuacji ,bo jak stracilby prace tam ,to wroci tu i moze byc spokojnie ze mna , a jak powodzi mu sie za granica to ma mnie gdzies. Zawsze gdy poruszam ten temat co bedzie znami , konczy sie lzami w moich oczach , i jeszcze gorszym niedogadaniem. Skonczyl studia i moglby przeciez znalezc prace w Polsce. Najgorsze jest to ze jemu zalezy najbardziej na pieniadzach , jest strasznym hazardzista i potrafi przegrac na jakis glupotach bardzo duzo. To co mnie jeszcze boli , to to ze nie jestem dla niego taka wazna , jak on dla mnie. Ja moglabym poswiecic mu moj caly czas , nawet zrezygnowac z niektorych rzeczy by byc tylko z nim. A on przyjedzie z Hol i potrafi od razu isc na piwo z kumplami , a mnie ma gdzies , i jest to dla niego normalne.To tylko niektory epizody , jest tego wiecej. On czuje sie jak jakis narcyz , on jest dla siebie idealny. Kiedys lezymy razem , ja patrze mu w oczy a on do mnie,,Kochasz mnie , wiem " Mimo ze ja mu tego nie powiedzialam , ale chyba za bardzo zdradzilam jak mi zalezy na nim i on czuje sie teraz wspaniale . MImo tych wszystich wad , moge szczerze powiedziec ze KOCHAM GO. Jeszcze nikogo tak nie kochalam, nie wyobrazam sobie zycia bez niego. I teraz ta sprawa z jego byciem za granica i nadal nie wiem co z nami bedzie ... NIe wyobrazam sobie zycia bez niego... I to tak bardzo boli, wszystko kojarzy mi sie z nim, nie umiem sobie z tym poradzic , wszyscy i mowia zebym skonczyla to bo to nie facet dla mnie , nawet moi rodzice juz maja o nim zle zdanie , przez to jak mnie traktuje , ale ja nie umiem tego zakonczyc....
  11. anyway

    Szpital

    Jak chcesz napisz do mnie 3314081 ,spedzilam w szpitalu miesiac.Pozdrawiam
  12. Ja nie wiem , czy bede zyla dalej...? NIe wiem jak i co sie stalo, ale czuje tak jakbym stracila wszelkie doswiadczenia , jakbym otepiala, dokladnie tak jak napisal kolega w poscie na tym forum pt,, otepienie" Czy to wynik depresji? NIe ma juz zadnego innego wyjscia? Tylko zaakceptowac swoj glupi umysl ,ktory prawie nic nie potrafi, zyc w takim piekle , jak tu sie nie zalamac? Zaakceptowac prawie wszystko to co sie stracilo, jakbym po prostu sie cofnela...Co robic?
  13. Napisalam do Ciebie prywatna wiadomosc!! Prosze odezwij sie, podalam tam swoj nr gg. Mam identyczny problem. Juz nie daje rady...
  14. Mam dziwne przeczucia...i strasznie sie boje. Od jakiegos czasu czytam to forum. Napisalam tez pre postow. Byly zwiazane z depresja, Z tym ze nie lubilam siebie i swojego ciala. Ale wtedy bylo inaczej. Pewnego dnia(pamietam ze bylam przejeta swoja sylwetka.-nie podobaly mi sie proporcje brzuch-piersi. Wpadlam w dzwny trans..nie wiem takie cos jakbym nie wiedziala co sie ze mna dzieje. Temu zjawidku towarzyszyl lek, niepokoj , kolotanie serca. Jedynm slowem cos dziwnego i obcego dla mnie.wszystko poszarzalo i stracilo sens, jeszzcze wiekszy niepokoj, niesypianie w nocy. brak jakiejkolwiek koncentracji, uczucie dusznosci....w szkole tak zaczela mnie bolec glowa , ze nie wytrzymalam prawie zemdlalam, nie kontaktowalam prawie...uczucie tak jakby kasku na glowie. Wyladowalam w szpitalu podali mi ketonal , prawie w ogole nie zadzialal. Pozniej skierowali mnie do neurologa , bo podawalam dziwne objawy tak jak brak koncentracji , zaniki pamieci troche itp, Chcialam zrobc sobie rezonans bo czulam jakby z glowy wszystko wylecialo ,myslalam ze mam rakal to uczucie dziwnego transu... U neurologa postukala mnie mlotkiem , kazala dotknac palcem do nosa i tyle.Stwierdzila , ze nie ma potrzeby wykonywania rezonansu. Kazala wyslac mnie na badania psychologiczne do ktorego chodzilam. wyszly normalne. Moj stan sie nie poprawial czulam siie dziwnie .Dodam jeszcze ze wtedy w nocy wpadlam w histerie bo czulam cos dziwnego jakby cos we mnie wchodzilo i okropne bole glowy. W histerii panikowalam ze trafie do psychiatryka , mama mnie uspokajala, spala przy mnie.NIe potrafilam, wyjasnic co sie ze mna dzieje . Przez ok 2 tyg czasy bylam w okrpnym stanie , wizyta u psychiatry (wtedy polowe rzeczxy mowila do facetki mama bo ja nie potrafilam sie wyslawiac. Przepisala tabletke szczescia i syrop na spanie , ktory nic nie pomogl . Meczylam sie strasznie, potrafilam nie spac cale 2 doby,Swiat wydawal mi sie inny , poprostu czarny , jaby nie moj. Nie moglam nigdzie wyjsc na dwor, bo poprostu przechodzilam pieklo. Myslalam ze jestem nienormalna....Mysli samopbojcze trwaly non stop. Patrzylam na ludzi z okna wszyscy cos ropbili a ja nic , jakbnym nie byla z tego swiata...Kolejna wizyta u psychiatry(juz w innym miescie) Z tego co jej powiedzialam, i co powiedzieli rodzice.powiedziala ze gdyby byla na miejscu mojej mamy juz dawno wziela by mnie do szpitala.Spytala co ja o tym sadze .-powiedzialam po krotkiej chwili namyslu, ze sie zgadzam ( bo pomyslalqam ze moze i cos mi to da) Zaraz po zakonczeniu roku szkolengo , ktory byl pieklem( Swiat czarny , dziwny, jak szlam z kolezanka po kwiaty do kwiaciarni, to prawie w ogole nie widzialam tego piekna , tyvh kolorow , istne pieklo:() W szpitalu psychatrycznym przesiedzialam 3 tygodnie . Bylam na lekach Ketrel6 dziennie , Fluoksetyna 4 dziennie -wszystko rozlozone. Samopoczucie tylko troche sie poprawilo- jak jestem w domu. Czyli teraz. Ale doslownie p 3% tylko poprawy+spie w nocy, Ale dzien jest dla mnie meka i pieklem. swiat wydaje mi sie calkiem obcy , stracilam wszelkie zainrteresowania , czasem na sile czytam gazete i przezywam pieklo . Czuje sie jakbym byla jedna i sama na tym swiecie mimo ze mam kochajacych rodzicow. Czuje cos takeigo jakby z czlowiekiem nie laczyly mnie zadne wiezi .Jedno czego sie bardzo wstydze i boje to ze to kara Boska.... MOze mnie wqysmiejecie ale przezywam pieklo... swiat jest dziwny i obcy ...Boje sie , ze to nie jest depresja....Co oznaCZAl ten dziwny stan transu , i wylatywania z glowy ?Czy to moglo byc przejscie do prawdziwej depresji? Modle sie zeby tak bylo , bo czuje pieklo w swpim ciele i naprawde czasem mysle ze to jakas kara:( Odp czy wy tez mieliscie takie dziwne transy?I odczuwaliscie przejscie w depresje?
  15. Boje sie... ze przez to wszystko co sie stalo nie poradze sobie w zyciu... skupilam sie teraz wylacznie na sobie.Jestem pepkiem swiata. Jestem najwazniejsza i moje za***ne problemy z sylwetka...Dlaczego tak bardzo znienawidzilam swoje cialo? Juz zadne zakupy nie sprawiaja mi przyjemnosci. Dlaczego tak bardzo wazny jest dla mnie wyglad , ze czasami mam ochote umrzec? Tak bardzo grzesze....niektorzy jezdza na wozkach i zyja , a ja tak znienawidzilam zycie i marnuje je o taka glupote. Ale zakorzenilam sobie tak w psychice;( Czy wyjde kiedys z tego:( ?. Czytalam to forum pol roku temu ,kiedy nie mialam tego syfu...i nie czulam jak to jest . A teraz jestem .Nikt nigdy nie bedzie umial wyobrazic sobie tego strasznego bolu, poki tego nie doswiadczy...Boze ,tak bardzo Cie prosze pomoz:(
  16. dokladnie tak samo sie czuje:( Odchudzanie to wielki syff:( robi z czlowieka inna osobe, ktora zamyka sie w sobie, staje sie egoista, i stwarza sobie coraz gorsze problemyna punkcie swojej sylwetki (jestem tego przykladem)
  17. HEj dziewczyny. Odchudzanie to najgorsza rzecz jaka moze byc. Dlaczego? Bo predzej czy pozniej wyjda z tego konsekwencje... Tak samo bylo u mnie. Ja , 16-letnia dziewczyna, bardzo przebojowa, usmiechnieta, pewna siebie, kochajaca zycie i jedzonko rowniez, majaca duzo przyjaciol i znajomych , zadowolona z wygladu . Oczywiscie nie w pelni, bo przeszkadzal mi maly brzuszek . A to w szkole koledzy mi dokuczali (tzn tak jakby im sie podobal), lubili sobie dotknac ,bo byl fajny mieciutki. I jeszcze kilka osob nazywalo mnie okraglutka.. Ale tak jak mowie mialam ogromne powodzenia. W pewnym momencie zaczal przeszkadzac mi ten brzuch ,bo nie moglam nosic ladnych obcislych bluzek jak moja szczuplutka kolezanka. Wiec zaczelam odchudzanie...schudlam super! Brzuszek plaski, piersi niewiele schudly...Jeszcze przyjechalam z nad morza , i wygladalam cudowanie! Wszystkim sie podobalam. POzniej poznalam chlopaka. I ze szczescia zapomnialam o wszelkich dietach . po prostu ze szczescia jadlam duzo! Przychodzilam uradowana ze spotkania i obzeralam sie pysznosciami. W koncu zauwazylam ze przytylam troche w boczkach . I to dziwne ...NIe tylam jak zawsze w brzuch , tylko w boczki....MOj madry chlopak(na szczescie juz byly) wytykal mi te boczki.Wiec wzielam sie ponowanie za odchudzanie.I wiecie co ? Schudlam , ale najwiecej w piersiach . I teraz mam taka sylwetke , ze piersi prawie w ogole a brzuch i boczki mam jeszcze wieksze niz przed 1 odchudzaniem...Do tego znienawidzilam swojego ciala , siebie , mam depresje przez wyglad, przez to ze nie moge jesc ,,normalnie" , ale w nocy i tak jem.Juz nigdy nie zjem normalnie lodow , czy batona. Bo tak czy siak przytyje...Do tego zamknelam sie w sobie . nie wychodze prawie z domu , stracilam poczucie wlasnej wartosci, jestem jakas wariatka:( Dlatego ostzegam przed odchudzaniem , bo predzej czy pozniej cos niedbrego dzieje sie z nasza psychika...
  18. Hej. Widze, ze wszyscy cierpia tu podobnie jak ja. Mam takie pytanie czy przy depresji odczuwacie calkowita niechec do siebie? Ja do takiego stopnia ze nienawidze siebie, swojego ciala, swojej twarzy. KIedy patrze na siebie w lustro , mam ochote je rozbic. Do tego dochodzi nienawidzenie swojego wnetrza , calego charakteru... NIc nie potrafie , a jezeli dalej tak bedzie , to zawale szkole i nic w zyciu mi sie nie uda. Czasami juz przepowiadam sobie przyszlosc , ze nie bede miala meza, nie znajde pracy , bo predzej w nerwice wpadne. Skoro nienawidze siebie , nic mi sie nie uda. Bo jak maja zaakceptowac mnie inni , skoro ja sama nienawidze siebie? Rano budze sie z lekiem, a przeciez za oknem tak pieknie...BOje sie:( Czasem trace juz wszelka nadzieje , ze kiedykolwiek z tego wyjde:(
  19. Hej Gosiu. Chcialabym Cie pocieszyc, ale nie potrafie , bo sama znalazlam sie w dolku. Czasem zastanawiam sie po co zyje? Czuje sie beznadziejna i mam problem nawet z wyrazeniem tego co we mnie jest , boje sie ze trafie do psychiatryke. Znienawidzilam siebie ....Ale pociesza mnie to ze w tym calym naszym zyciu jestesmy nieodlacznym elementem takiej ukladanki. Jestesmy jak takie puzle;) Bez Ciebie swiat nie bylby ta caloscia... Kazdy tworzy jakas historie... Ja sama jestem juz prawie na dnie... Trace powoli znajomych, stalam sie jakas zamknieta w sobie(czytaj zamulona) . siedze sobie na lekcji , i mam swoj swiat , czuje jakby nikt mnie nie rozumial. Wracam do domu i placze jaka to ja jestem beznadziejna , egoistyczna... Ale mimo tego dna mam zawsze nadzieje , ze moze byc dobrze , ze kiedys bede kims i ze pokaze im wszystkim ze potrafie. Staram sie umilac sobie czas czymkolwiek.Ty tez zacznij. Ja np uwielbiam siedziec na tym forum i czytac o tych wszystkich problemach. I uswiadamiam sobie ze nie jestem sama , ze jest ejszcze ktos kto mnie rozumie .I my tworzymy takie grono. Ludzi czasem naprawde sto razy bardziej doswiadczonych , wrazliwych na piekno.Mysle ze w takich osobach sa 2 dusze. Jedna nienawidzi tego calego swiata ,uwaza ze jest zle,a ta druga wrecz kocha je , bo ma jakas mala iskierke nadziei , marzenia, jest bardzo wrazlliwa na piekno. Dlatego zyjemy i szukamy jakiegos celu , rozwizania. I uwazam , ze wcale zycie nie jest Ci obojetne , bo w koncu napisalas tu do nas , masz jakas nadzieje. I chyba jak kazdy z nas chcesz byc szczesliwa;) Na pewno masz dla kogo zyc. Chociazby rodzina . Wiem, ze to trudne , bo jak na razie ja nie moge z tego wyjsc, ale zawssze trzeba miec ta NADZIEJE i miec MARZENIa , bo chociaz to nam pozostalo.... Sciskam Cie mocno i pamietaj ze nie jestes sama:*
  20. Wiecie...dopiero teraz poczulam w jakie bagno weszlam... i jakim pieklem jest depresja:( nie potrafie sie juz cieszyc z niczego... nie potrafie zaakceptowac siebie takiej jaka jestem , patrzac na stare zdj mam lzy w oczach i nie moge uwierzyc jaka kiedys bylam szczesliwa...nie poznaje samej siebie.Boje sie jutra i swoich mysli, ktore mnie niszcza.Czuje sie cholerna egoista , bo mysle tylko o sobie:( ciagle udaje ze jest wszystko w porzadku, ale to nie wychodzi, kiedy jestem sama zdejmuja ta cholerna maske i znowu placze... tak bardzo nienawidze siebie;(
  21. Czesc. NIe wiem jak zaczac.NIe umiem nawet skleic slow i wyrazic tego co mnie dreczy. Znienawidzilam siebie , nic juz mi sie w sobie nie podoba, nie umiem zaakceptowac siebie. NIe widze juz sensu w niczym. Jest wiosna , coraz cieplej sie robi a ja nie mam ochoty na nic. Wszyscy imprezuja a ja nie umiem sie nawet bawic , nie czuje swojej wartoscii. Nie umiem sie z nikim dogadac.Czuje sie taka samotna i nikomu nie potrzebna:( nawet jak zwracam sie do kogos to nikt mnie nie slucha, nawet nie zwraca uwagi co mowie.MImo ze mam 17 lat to nie mam ochoty na jakies zabawy.... cos sie we mnie zmienilo a raczej mnie zmienil...kim ja teraz jestem? nie poznaje sama siebie ... nie mam chyba juz nikogo...
  22. Spicie?.Dzisiaj kolejny dzienn z hustawka nastrojow.Raz mam wrazenie ze moge przenosic gory a pozniej czuje sie totalnym zerem...dzisiaj ostatni dzien odpoczynka i zacznie sie ostra jazda...modle sie tylko zebym przezyla jakos ta szkole..NIe sadzilam ze ferie tak szybko zleca...0motywacji, nic z moich postanowien nie zrealizowalam w ferie...Dzisiaj ogladalam fotologi (teraz sa na czasie, zwlaszcza u mlodziezy takie blogi z fotkami...i zlapalam totalna doline-wszyscy sie jak widac bawia, maja mnostwo znajomych , imprezy , zabawy...a ja ?siedze w domu i sie zamulam.Czuje jakbym marnowala swoje zycie...brakuje mi bardzo czegos, sama nie wiem czego ,chyba szczescia...jest mi tak cholernie smutno ..aj nie wiem juz nic -zycie p.s sorry ze zanudzam
  23. anyway

    Czy macie pasję?

    muzyka bieganie( z mp3 w uszach) cos niesamowitego...tylko ostatnio nie mam nawet ochpty wyjsc z domu i ochoty zeby patrzec na innych...
  24. Czy tez odczuwacie brak kogokolwiek , z kim mozna bylyby porozmawiac, a nawet spedzic po prostu czas...Ja np mam takie chwile czasami, ze postanawiam sobie , ze pokaze wszystkim jaka jestem silna i przezwycieze depresje...ze bede miala duzo zajec , nie bede myslala o tym i planuje sobie dzien.I jak mam isc np na silownie, na basen lub spacer , to nie mam po prostu z kim.. i juz koniec postanowienia...samotnosc mnie tak bardzo przytlacza , ze nei mam ochoty nigdzie sie ruszyc z domu... Bo co sama mam isc na spacer?ehh i co lazic nie wiadomo gdzie...nie wiem staram sobie zorganizowac jakos czas , ale wszystko jest takie smutne , jak sie robi to samemu..do nikogo nawet nie moge sie odezwac. Dzis napisalam do wszystkich mozliwych znajomych , to albo nie maja czasu, albo po prostu nie odpisuja...Nie wiem juz co robic:(Jak wy radzicie sobie z samotnoscia?
  25. czy dla was rok 2006 tez byl najgorszym rokiem w zyciu? ja nawet w swietami nie potrafilam sie cieszyc....
×