Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ja już nie wyrabiam. Nie wytrzymuję tego. Codziennie słyszę od ojca jakieś dobijające komentarze,że jestem nienormalna, że robię się nie do wytrzymania, że jestem jakaś dziwna. Czuje się strasznie, już nie tylko tam w środku, ale fizycznie też. Nie wiem co mam robić. Nie odzywać się? Bo jak się odzywam to też jest zle, bo nie ten ton, kiedy się nie odzywam, to słyszę zza ściany jak ględzi o mnie. Czemu ten człowiek tak się mnie uczepił..? Ja na prawdę nie jestem w stanie znosić tych razów. Studiuję, nie chodzę na żadne imprezy, raz mi się zdażyło na wakacjach a ten człowiek od razu zrobił ze mnie puszczalską. Nie ćpam, nie piję, nie palę. Może ja powinnam zniknąć, wtedy by było dobrze. Nie wiem czemu jeszcze mi zależy na zdaniu tego człowieka. Nie umiem żyć dla siebie, a chyba nie mam dla kogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wpadam w coraz większy lęk a jutro nastąpi kulminacja....nienawidze 1 listopada nienawidze!!!!!!!

A poza tym niedawno leki odstawilem......iteraz czuje siedokladnie tak samo jak 6 lat temu....mam jakiś lęk..taki mocny ujawniający sie w niektórych sytuacjach.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Chciałabym się wyżalić i poprosić o ocenę sytuacji boku. Niedawno rozstałam się ze swoim facetem,to znaczy on tak postanowił,mówiąc ze może zatęskni i zobaczymy jak będzie i narazie bądżmy przyjaciółmi. Ja dalej mam nadzieje i czekam tymbardziej że mamy dalej kontakt i on zapewnia że jestem dla niego ważna ale mamy inny pogląd na związek bo on nie chce sie angażować. Ja już od dłuższego czasu w związku starałam sie chyba aż za bardzo. Obsesyjnie chciałam zapewnień i okazywania uczuć a on był zimny. Bardzo schudłam zaczęły się problemy z jedzeniem,snem,apatia,ciągły płacz,na nic nie miałam siły i ochoty,zaniedbałam prace,przyjaciół i zaczęły się problemy ze zdrowiem z osłabienia organizmu. Przyjaciółka zaciągnęła mnie do psychiatry który przepisał leki i wysłał na terapie na którą oczekuje właśnie na miejsce. Stwierdził depresje, zachowania obsesyjno-kompulsywne i lekowe. Teraz mam wrażenie jest troszkę lepiej ale przy kontakcie z nim wszystko wraca i myślę że ja tak do końca nie przyjęłam do wiadomości że jestem sama. Ciągle mam nadzieje bo on mi ją daje mówiąc ze czas pokaże...To wszystko jest takie trudne, niezrozumiałe dla mnie. wszyscy moi przyjaciele mówili że to nie facet dla mnie ponieważ mnie nie docenia ale ja tak sie starałam,chyba za nas dwoje. Wstyd mi się przyznać ale w ukryciu przed przyjaciółmi czasem się widujemy i raz oczywiście skończyliśmy w łóżku. Nie wiem czemu się zgodziłam chyba podświadomie miałam nadzieje że wróci ale on nadal twierdzi że to przyjażń,a co potem zobaczymy. Co mam robić? jak postępować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę zgadywał. Może np. spróbować oddalić się od niego. Z tego może wyjść coś dobrego. Albo o sobie zapomnicie, albo on zacznie się za Tobą uganiać.

 

---- EDIT ----

 

Ale mam dziś przygnębiony nastrój. A raczej od dni. Tylko już dziś zupełnie się poddaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A są takie miejsca gdzie nastrój się zmienia w bombowy :) ;)

 

Niech no zgadnę gdzie... :lol: Ale masz absolutną rację :!:;)

 

Mam wrażenie patka26, że on nie jest uczciwy wobec Ciebie - na pewno nie konsekwentny i nie bardzo liczy się z tym, jaką krzywdę Ci zadaje... przecież z przyjaciółmi się nie sypia, zresztą - jaki przyjaciel wiedząc, co czujesz do niego i jak Cię to boli mimo wszystko dopuszcza do zbliżenia... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj na noc wzięłam po raz drugi wzięłam 0,5 tab. STILNOXU,nie mogłam zasnąć i zaobserwowałam u siebie takie objawy jak kołatanie serca,niepokój a nawet jakaś dziwna panika,bałam się nie wiem dlaczego,zasnęłam nad ranem ok 6.00,spałam chyba ze 2 godziny,potem tylko się kręciłam,więc wstałam,byłam rozkojarzona poirytowana,przeszło mi dopiero ok 14.00 i jak na razie czuję się dobrze.Czy te objawy w.w. to normalka? Boję się dzisiejszej nocy,a może 0,5 tabl.to za mało? Pozdrawiam.Ania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Jestem tu nowa, już od jakiegoś czasu zaglądam na to forum, ale dopiero teraz mam odwagę coś napisać. Muszę się komuś wyżalić...wreszcie wyrzucić TO z siebie :(. Wiem, że może właśnie tu znajdę przynajmniej częściowe ukojenie wewnętrznego bólu. Nie wiem co tak naprawdę mi dolega...sądzę, ze to depresja. Ten stan beznadziei i braku sensu w życiu trwa u mnie jakieś 10 lat. Dziś była kulminacja smutku, który siedzi gdzieś głęboko w moim sercu. Cały dzień płakałam...nigdzie nie wychodziłam, bo bałam się ludzi. Nie wiem co się ze mną dzieje...nigdy wcześniej nie było tak źle jak dziś. Coraz częściej myślę o skończeniu wreszcie tej udręki…mam serdecznie dość już życia i ciągłej walki o kolejny dzień. Nie mam już siły… czuję pustkę…nienawidzę samej siebie.

 

Zawsze uważałam, że jest ze mną coś nie tak …inna niż wszyscy. Zamknięta w sobie, małomówna, nie pytana nie odpowiadałam. Sami osądzicie. Oto moja historia. Odkąd sięgam pamięcią było coś nie tak. Może sama przyciągam nieszczęścia, nie mam pojęcia. W wieku 7 lat miałam w domu wybuch kuchni kaflowej, na szczęście nic bardziej poważnego się mi i mojemu rodzeństwu nie stało oprócz niewielkich oparzeń. W podstawówce zawsze się w jakiś sposób izolowałam, nigdy nie byłam osobą wygadaną, zawsze zakompleksiona co rzutowało na moje relacje z otoczeniem. Gdy miałam 13 lat, moja mama zachorowała na nowotwór złośliwy. Jej choroba trwała 2 lata…ciężkie lata, jedno wielkie cierpienie. Musiałam już wtedy stać się dorosłą osobą, podejmować decyzje czasem bardzo trudne…nawet dla osoby dorosłej. W szkole stwarzałam pozory, że nic się nie dzieje. Z jednej strony nauka w szkole a z drugiej w domu opieka nad chorą. Musiałam nauczy się gotować, sprzątać płacić rachunki i jednocześnie być pielęgniarką. Do tego zawsze radosną i energiczną, w ukryciu tylko jak miałam chwilę płakałam. To były straszne dwa lata. Do końca sadziłam i modliłam się o cud, którego nie było. Nie było mi obce spanie w szpitalu. Do końca byłam przy mamie, nawet odwożąc ją do prosektorium. Miałam wtedy 15 lat. Po śmierci jej, świat się zawalił. Do tego „sympatyczni” sąsiedzi zapraszali tatę na picie. Na domiar „dobrego” sąd i przyznanie kuratora mi i rodzeństwu, nowa szkoła o dość wysokim poziomie nauczania. A ja …mhm…nie potrafiłam się już odnaleźć w nowej rzeczywistości. Coś straciłam ..w szkole nikt nie wiedział o tym, że jestem półsierotą. Wychowawczyni dowiedziała się dopiero w 3 klasie liceum. Dobrze wszystko ukrywałam …płakałam w ukryciu. Wtedy też próbowałam odebrać sobie życie, ale chyba mój brak odwagi lub jakaś wyższa siła nie pozwoliła połknąć pigułek, a może myśl …że rodzeństwo sobie nie poradzi i dla nich muszę żyć. Skończyłam szkołę i wyjechałam na studia. Od zawsze wmawiano nam ( mi i rodzeństwo), że do niczego się nie nadajemy, jesteśmy tępi, gorsi od innych. Tak nas zawsze rodzinka traktowała. Jestem osobą która nie lubi się kłóci …lubię spokój…błogi spokój. Sam wyjazd na studia również był dla mnie ogromnym przeżyciem. Zaczęłam studia bardzo daleko od domu…zaryzykowałam, bo chciałam coś osiągnąć i pokazać innym że jednak stać mnie na wiele. Tu się odnalazłam…nowe miasto i ludzie ..mieszkanie w akademiku. Szkoła przetrwania…czasem i dosłownie. Ale niestety powracały lęki i straszne sny, które towarzyszą mi do dziś. Sny, które powodują, że staję się roślinką. Skończyłam niedawno studia…ostatnie pół roku było koszmarem. Sny wyprowadzały mnie dosłownie z normalnego życia...nic wtedy nie chcę, czuję pustkę…kołatanie serca i rozmyślanie o mamie i śmierci. Nie boję się jej bo widziałam każdy jej etap. Wiem, że jestem zdolna do wielu rzeczy, ale hamuję to w sobie. Z jednej strony duża złość i agresja a z drugiej strony dobroć. Dodatkowo, sadziłam, że wreszcie będę szczęśliwa, ale człowiek do którego coś poczułam …zniszczył to. Mam cele, do których próbuje dąży, ale im więcej kłód pod nogami i upadków tym trudniej jest mi się podnieść. Czuję tylko pustkę i beznadzieję, na dzień dzisiejszy nic nie wiem i to mnie przeraża. Najzabawniejsze z tego, że moja „inność” polega również na tym, że bliżej mi charakterem do mężczyzn niż do kobiet. Co niektórzy twierdzą, że jestem twarda, choć nikt tak naprawdę nie wie, że się boję wszystkiego. Wiem, że muszę się leczyć tylko nasuwa się kolejne pytanie: wybrać psychologa czy psychiatrę.. i czy to depresja?

 

Jeśli znajdzie się choć jedna osoba, która przeczyta moje wynurzenia…to dziękuję i proszę o radę. Czy naprawdę jestem już totalnym zerem nic nie wartym ??....

 

 

PS. Jeśli źle umieściłam wątek to przepraszam z góry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do: baaaton1

nie zwiększaj dawki leku ..bez konsultacji a przypadki leków nasennych warto kosultować

kiedyś na wizycie u Psych wyrwało mi się ze wzięłam sobie większą dawkę ale był to inny lek..i dowiedziałam się że nasenne działają tak paradoksalnie że im mniejsza dawka tym skuteczniejsza

na stilnoxie też rożnie miałam czytałaś ulotkę piszą tam o tzw bezsenności z odbicia..

być może masz jakieś napięcia za bardzo się koncentrujesz na efekcie olej

weź tabletkę-jeśli już musisz one działają szybko tylko po wzięciu hop do łóżeczka powyłączaj wszystko i wyluzuj

 

 

dziś się rozkleiłam płakałam i wysłałąm esa do matki ehh stara d..a ze mnie a brakuje mi mamy

 

---- EDIT ----

 

mila

Ładny nick..

przeczytałam całą Twoją wypowiedz wg mnie dobrze usytuowaną ja tu sobie ze swoimi najdrobniejszymi bolączkami nawet zajrze przy tych ostrych nie zaglądam nigdzie

jak na moje oko [niefachowca psych].. to warto iśc do psychiatry, możesz i najpierw psychologa i już nie czekać na jakikolwiek lepszy czas , możesz mieć jakieś obawy jak najbardziej normalne o dziwo..

 

odpowiedzi na pytanie co Ci jest uzyskasz od lekarza proponuję jak wyżej szybko skonsultować się np już jutro ...

 

tyle co mi do głowy przychodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do :neina

Dziękuję za radę,wiesz lekarz powiedział mi ,że jak Pół tab.nie zadziała to brać całą,przedwczoraj pierwszy raz wzięłam pół i była gitara,spałam,ale dziwnie nie odróżniałam snu od jawy,ale wyspałam się i było spoko,a wczoraj tak dziwnie,teraz już zaczynam łapać doła bo muszę iść spać,oczywiście nie chce mi się,ale trzeba.Postaram się olać to jak radziłaś,ale czy się uda? Zobaczymy.Pozdrawiam.Ania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izu, co się stało?

 

mili, śmiało ruszaj na terapię. Warto skorzystać z pomocy jeżeli tylko istnieje taka możliwość, a istnieje. Nieważne do kogo pójdziesz - potem Cię skierują dalej. Ja bym proponował iść do psychoterapeuty a on dalej pokieruje. Nie wiem skąd jesteś - znajdź jakąś dobrą przychodnię - najlepiej finansowaną z NFZ by nie wydać fortuny. I pisz tutaj jak postępy, co dalej. Dużo Cię w życiu spotkało, ale powiem coś co wyda się Tobie może nieprawdziwe - jesteś silna. Osiągniesz swoje. Zaszłaś bardzo daleko. Opiekowałaś się rodzeństwem, potem studia, wszystko sama. Nie szukaj miłości na siłę. Ten co zniszczył szczęście nie był właściwą osobą. Tak trudno czasami odróżnić tą właściwą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izu, co się stało?

 

mili, śmiało ruszaj na terapię. Warto skorzystać z pomocy jeżeli tylko istnieje taka możliwość, a istnieje. Nieważne do kogo pójdziesz - potem Cię skierują dalej. Ja bym proponował iść do psychoterapeuty a on dalej pokieruje. Nie wiem skąd jesteś - znajdź jakąś dobrą przychodnię - najlepiej finansowaną z NFZ by nie wydać fortuny. I pisz tutaj jak postępy, co dalej. Dużo Cię w życiu spotkało, ale powiem coś co wyda się Tobie może nieprawdziwe - jesteś silna. Osiągniesz swoje. Zaszłaś bardzo daleko. Opiekowałaś się rodzeństwem, potem studia, wszystko sama. Nie szukaj miłości na siłę. Ten co zniszczył szczęście nie był właściwą osobą. Tak trudno czasami odróżnić tą właściwą.

 

 

Podpisuję się pod tymi słowami trafniej ujętymi..niż moje.

eh a propos miłości...i tego kogoś ...uwaga na splot słów ja lubię się doszukiwać czegoś w niczym...hih i tu przeczytałam tak że nie właściwa osoba przestała kochać ale ale czy wogóle zaczął

czy ten drugi człowiek może być właściwą osobą by mógł przestawać kochać drugiego człowieka...

poza tym Mili jesteś młoda poznasz kogoś spokojnie

nie trac ni jednej chwili zbierz tą swoją moc i ruszaj po ratunek dla siebie , długi czas temu powinnaś wg mnie znaleźć pomoc psychologiczną szkoda że ten dramat śmierci i choroby Twojej mamy został tak skrzętnie ukryty, wiem czasem nie chce się aby komuś zaprzątać głowę ale warto się dzielić i gorszymi chwilami w życiu nie tylko miodem bo to nie ma sensu i tak cię zemdli..

tu urywam swoją wypowiedz pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×