Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Spotkałam dzisiaj zupełnym przypadkiem osobę która była dla mnie bardzo ważna. Kiedyś ( kilka lat temu) mnie odrzuciła i mocno to przeżyłam, a właściwie przeżywam do dziś. Spotkałam się znów z odrzuceniem, zostałam kompletnie zignorowana. Nawet na zwykle- co słychać.. bez odpowiedzi. Czuję się fatalnie, głupia, naiwna, mentalnie upośledzona, bezwartościowa i bezradna. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.06.2021 o 16:40, ezojaa napisał:

Nawet na zwykle- co słychać.. bez odpowiedzi. Czuję się fatalnie, głupia, naiwna, mentalnie upośledzona, bezwartościowa i bezradna

Pytanie czy ma powód, aby Cię ignorować. Bo jeśli niekoniecznie to zwykłe buractwo zlać kogoś w ten sposób. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Illi napisał:

Pytanie czy ma powód, aby Cię ignorować. Bo jeśli niekoniecznie to zwykłe buractwo zlać kogoś w ten sposób. 

Edycja: to były moje wyobrażenia, znów niestety paranoja, paraliż, panika. Bo nie dzieje się zgodnie z moimi chęciami. Rozmawialiśmy później...pierwsza napisałam SMS. Wyjaśniło się nieco. Okoliczności nie były sprzyjające. Nie jest tak jakbym chciała. Może mam za wysokie wymagania. Osoba nadal jest dla mnie ważna, ja dla niej już nie. Nie mogę tego wymagać. Nie mogę nic zrobić tylko zrezygnować z tych marzeń z tą osobą. Trudno..  jest jak jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ezojaa napisał:

Edycja: to były moje wyobrażenia, znów niestety paranoja, paraliż, panika. Bo nie dzieje się zgodnie z moimi chęciami. Rozmawialiśmy później...pierwsza napisałam SMS. Wyjaśniło się nieco. Okoliczności nie były sprzyjające. Nie jest tak jakbym chciała. Może mam za wysokie wymagania. Osoba nadal jest dla mnie ważna, ja dla niej już nie. Nie mogę tego wymagać. Nie mogę nic zrobić tylko zrezygnować z tych marzeń z tą osobą. Trudno..  jest jak jest. 

Niestety nie jesteśmy w stanie wpływać na odczucia innych w stosunku do nas więc faktycznie lepiej sobie odpuścić niż niepotrzebnie się męczyć...poza tym mam wrażenie, że w hmmm takim "zafiksowaniu" na jedną osobę pozbawiamy się możliwości stworzenia dobrej relacji z kimś innym, więc finalnie nie zyskujemy kompletnie nic a tylko tracimy czas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się przez ostatnie tygodnie naprawdę strasznie. Miałem zamiar nawet jednego wieczoru w końcu ze sobą skończyć, połknąłem aspirynę na rozrzedzenie krwi, ale jednak wziąłem lek na sen i zasnąłem spokojnie, potem rano znowu coś mi odwaliło i też zażyłem tą pieprzoną aspirynę, ale spokojnie to nie były duże ilości i nic mi nie było... Taką miałem ochotę pociągnąć ostrze po sobie, odwaga powolutku mi wzrastała, ale w emocjach byłem to też za bardzo się nie dałem, myślałem o tacie co on by przeżywał, bo teraz tylko on mi został z rodziny... 

Ostatnio też NIC nie sprawia mi przyjemności, nawet te rzeczy które wcześniej ją sprawiały przestały ją sprawiać, jedyne co to patrzę na ten cały świat z taką przerażającą obojętnością, wrogością, brakiem nadziei na cokolwiek dobrego. Czuję się czasami bezradny wręcz, jestem bardzo zły na siebie, że nie znam swoich uczuć i tłumię je całe życie, co bardzo odbiło się na tym, co mam teraz, czyli zero kontaktów, w ogóle brak konkretnego wykształcenia, tylko matura i teraz będę musiał pójść do pracy, a potem jak ochłonę to może się zdecyduję na jakąś szkołę, ale mam ogromny problem wybrać co bym chciał w życiu robić. Życie nie jest dla mnie, skoro nie umiem nim kierować, tracę nad nim kontrolę. Mam dosyć, nawet z samym sobą już nie daję rady! Przez to nic nie mogę osiągnąć, wszystko mi się nie podoba. 

Niestety też było tak, że moja mama była taka, że nic jej wiecznie nie pasowało, ciągle zalękniona, zero kontaktów, masakra! Teraz jeszcze mi zmarła, bo przestała o siebie dbać i nie chciała się leczyć na serce. Jeśli ja mam taki być, to serdecznie dziękuję za takie życie, bo co to za życie. W samotności człowiek niestety z lekka też wariuje, przestaje się orientować w świecie, ja tego nie chcę! Mam nawet dosyć psychoterapii, bo nawet ona mnie przerosła w pewnym momencie. Mam 22 lata, a takie spustoszenie w głowie że masakra. Nie wiem jak ja to odbuduję, teraz muszę samemu, bo już dorosły jestem... Jednak jeszcze nie mogę się z tym światem żegnać, bo niedawno mamę stracił mój tata i wiecie... trochę za dużo tego. 

Jeszcze nadzieja zostaje w lekach, idę do lekarza pojutrze, żeby coś poradził na mój stan. Farmakologia w tym momencie to moja jedyna nadzieja na jakąś tam poprawę... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pójdę dzisiaj do ośrodka zdrowia i zapytam o terapię. Wydarzenia z ostatnich dni dały mi tyle do myślenia,  uznałam, że sama nie dam rady z tego wybrnąć. Ciągle to magiczne myślenie. Ból, żal, wyrzuty sumienia. Marzenia i cele zupełnie oderwane od rzeczywistości. Niestety będę musiała całkiem rozpaść się na kawałki. Boję się tego, ale inaczej nie dam rady ruszyć na przód. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerosło mnie to... Mam ochotę się poddać i odpuścić, ale wiem że nie mogę. Za bardzo mi zależy i zrobię wszystko, aby bliska mi osoba była bezpieczna. Obawiam się tylko, że mnie znienawidzi za to. Nie poradzę sobie bez niej. We dwójkę są całym moim światem, ostoją w trudnych momentach. Pogubiłam się w tym wszystkim i nie wiem co będzie dobre, a co złe. Nie wiem w którym momencie działam na jej korzyść, a kiedy na niekorzyść... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jestem nowa, muszę się komuś wyżalić... Tak mi jest ciężko :( zacznę od tego że mam męża i dwoje dzieci najwspanialsze skarby. Ale jestem niecierpliwa, często na nie krzyczę  i bluźnię. To chyba przez to że mnie mąż nie wspiera... Wszystko na mojej głowie. Czasami już mam tak dosyć że mam ochotę wziąć tabletki... Jak śpią to płaczę w poduszkę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nowy... i w sumie to nawet nie wiem jak zacząć... Więc witam
Poczytałem forum, wiele w sobie rozpoznaję. Mam ochotę z kimś porozmawiać, ale sam nie wierzę, że to cokolwiek zmieni już w mojej głowie. Z depresją żyję od 6 lat. Początkowo stosowałem wobec otoczenia i siebie efekt wyparcia... jak alkoholik... Dopiero po kilku latach zmagania się z chorobą trafiłem na psychoterapię, a potem został mi już tylko psychiatra. Jestem dojrzałym w sile wieku facetem, pracuję zawodowo - niestety pod ciągłą presją, ale spełniam się jako przedsiębiorca i ojciec. Mąż? Małżeństwo w dużej mierze zawaliłem sam swoim stanem. Wciąż czułem się niedoceniany, nieszczęśliwy i samotny. Widziałem to samo u żony. To napędzało tylko dalszą frustrację, że nie mogę więcej dać z siebie i że nie spełniam oczekiwań. Ich pewnie nie było aż takich, bo rzeczywisty obraz moich ambicji wypacza choroba... ale finalnie doprowadzało to do tego,  że tonąłem w czarnej mazi bagna jakie wytworzyło się w głowie. Aż w końcu odszedłem z domu, porzucając wszystko co tworzyliśmy. Na przekór żonie, przy coraz bardziej niemym sprzeciwie dorastających dzieci. Uważałem, że to ratunek dla mojego dalszego życia. Bzdura. To co zadziało się potem pominę, bo nawet pisanie o tym sprawia mi ból. Dziś po kilku miesiącach od tamtego wyjścia z domu, znów w nim jestem. Są dzieci, jest żona... Nie możemy dojść do porozumienia. Byłoby, gdyby nie to, że ona po moim powrocie zdecydowała żyć inaczej niż dotąd. Dobrze, niedobrze - nie wiem. Zrobiła sobie w każdym razie też krótkie samotne wakacje, dla zdrowia... Niestety poznała tam kogoś o kim się dowiedziałem. Cały nasz tworzący się postęp runął, a moja determinacja by wyjść z depresji wzbogaciła się o załamanie psychiczne. Farmakologia nie działa... Czuję jak odchodzę od zmysłów. Wstydzę się nawet mówić o tym, że ona kogoś poznała. To teoretycznie i jak zwykle to "nic takiego", ale runęło w niwecz całe zaufanie do niej... Sam też nie czuję się bez win, ale ból zawodu jest nie do zniesienia.
Tym bardziej, że ona ma dość mojej depresji na tyle, że teraz sama mówi o odejściu. Nijak nie mogę się podźwignąć i maszerować dalej. Widzi to i jest krnąbrna, wyniosła, niewrażliwa. Nie wiem jak już z nią rozmawiać. Sięgam dna, a jej słowa zabierają mi kamienie, od których mógłbym się odbić...
Piszę to ze świadomością, że mało kto przeczyta tak długi wywód, ale po wciśnięciu enter sprawdzę czy coś działa, czy mi cokolwiek ulżyło 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jestem okropnym człowiekiem i egoistką. Byłam z chłopakiem 5 lat za 2 miesiące miał być ślub a ja go odwołałam. Nie wiem czemu, ale czuję że nie kocham tego człowieka, to znaczy kocham ale jak brata a nie męża. Chociaż tak bardzo mi go szkoda. Wiem że kocha mnie nad życie. Zastanawiam się czy nie zmienić tej decyzji i przemęczyć jakoś to życie żeby nie cierpiał :( strasznie się się z tym czuje. Nie wiem co robić. Moja Rodzina też jest tym załamana bo to na prawdę wspaniały człowiek ale chyba nie dla mnie. Sama już nie wiem czego chce. Nic nie już nie cieszy, życie wydaje się być okropne mimo że mam dobrą pracę, wykształcenie, nie wiem czego mi brakuje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba już z miesiąc mam takie stresowe napięcie, że moje ciało powoli tego nie wytrzymuje. Coś się musi dziać w podświadomości, bo na tapetę nie wyciągam żadnych smutnych treści. Tkwię już długo w niewygodnej sytuacji życiowej, ale akurat teraz wylazło, zaraza... Wieczna sztywność karku, zaciśnięta szczęka i wypadający przez to zawias, który uroczo stuka przy ruszaniu żuchwą. Objętość włosów po złapaniu w kucyk też nie uszczęśliwia. Miałam możliwość wyjścia w weekend do znajomych, ale stwierdziłam, że już ich za znajomych nie chcę, bo nie nadajemy na tych samych falach. Z drugiej strony nie wiem czy znowu nie zaczynam sabotować siebie, bo raz zdarzy mi się wyrzucić jakieś swoje rzeczy, a innym razem pozbyć się ich w inny sposób. Strasznie minimalizuję swoją przestrzeń życiową. W sobotę napiłam się alko, ale nie dla smaku - z chęci pozbycia się nawarstwionego stresu. Wspaniale puściła mi szczena, trochę odetchnęłam, nawet raz się zaśmiałam i cholernie mnie zdziwiło brzmienie mojego śmiechu. Wyszło na to, że nie pamiętam kiedy ostatnio się śmiałam. Na szczęście moje drażliwe jelita nie lubią się z alko, więc nie stanie się to rytuałem luzowania się. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja się tutaj pokażę chyba z racji tego,że temat wraca do mnie jak bumerang...

Z depresją mierzę się 3 rok. Mam żonę ,dwójkę dzieci swoją działalność i niby niczego mi nie brakuje,ale.....

zawsze starałem się być przykładnym synem dla rodziców,uczniem dla nauczycieli ,miły dla sąsiadów itp. 

Nigdy na nic siebie skarżyłem a wszystkie bolączki rozkładalne sobie w głowie na czynniki pierwsze. Pana studiach poznałem dziewczynę (moją obecną żonę),przykładnie się zaręczyłem,wzięliśmy ślub,zamieszkaliśmy razem,pojawił się syn.....i w tym momencie zaczęły nachodzić mnie myśli,że moje życie toczy się zupełnie inaczej niż bym tego chciał, że to wszystko jest robione po to żeby znowu wszyscy myśleli,że jestem odpowiedzialny, dobry itp. bo i się zaczęło pierwszy incydent depresji położył mnie do łóżka,nie wiedziałem co się dzieje,nie byłem w stanie wstać z łóżka nie mówiąc o tym żeby dobrze egzystować, wpadałem w kilkugodzinne odcięcia , takie że nie było że mną kontaktu.Noja żona pomogła znaleźć mi psychiatrę- wizyta-leki-terapia po kilku miesiącach stanąłem na nogi. Mimo że dalej dręczyły mnie myśli,iż to nie jest moje życie na świat przyszła na córka -kilka miesięcy później kolejny atak psychiatra-tabsy-terapia ufff przeszło.

Teraz jestem mężem,tatą, przedsiębiorcą.... iiii wrakiem człowieka,kolejny dół,mam w sobie zero emocji:nie umiem się cieszyć,nie umiem okazywać miłości,nie umiem odbierać tego od innych. Jałowo. Nie mam z kim o tym porozmawiać więc wyleje to tutaj może trochę mi pomoże.

Uciekłem z tego wszystkiego w pracę, spróbowałem umilić sobie czas narkotykami, pomaga na chwilę.

Wiem,że brnę w ślepy zaułek ,ale zapewne nadal najważniejsze będzie postawienie innych przed sobą.

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×