Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie mam już siły na swoje LENISTWO


Rekomendowane odpowiedzi

Ja się lenie całe życie ale mam z tego powodu wyrzuty sumienia czyli to jednak nie lenistwo. Niby teraz pracuje i to zwykle dłużej niż 8 h ale poza pracą nie robię już kompletnie nic takie rzeczy jak samorozwój, dokształcanie, jakieś kursy itp są mi zupełnie obce. Robie to co muszę, to co wymagają ode mnie inni( przynajmniej częściowo) ale sam z siebie nie mam żadnych ambicji, od razu zakładam czarne scenariusze i nic nie robię w końcu.

Ja wyrzutów sumienia nie mam, jest mi bardzo dobrze ze swoim nieróbstwem, emocjonalnie jestem wręcz wrogo nastawiony do działania. Jedynie mam rozumową świadomość, że moje nieróbstwo jest bardzo złe.

A ja nie dość, że nie mam wyrzutów sumienia, to dodatku mam świadomość, że w mojej sytuacji nieróbstwo, to najlepsza rzecz jaką mogę zrobić. Także w przeciwieństwie do Was, jestem udupiona na amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to dziwne ale z jednej strony jestem leniem ale z drugiej strony już nie. Jak zacznę pracować to mogę to robić nawet 12h bez zadyszki, jednak kiedy tylko dostrzegę jakąkolwiek szansę na obijanie się, to z pewnością to wykorzystam
mam podobnie zdarzało mi się pracować po 80 h w tygodniu czy blisko 300 h w miesiącu czyli prawie dwa etaty a mimo to uważam się za lenia, a ta moja "pracowitość" wynikała z braku asertywności, tego że nie potrafię odmówić a nie chęci do pracy.

 

I właśnie na tym polega różnica między nami, bo ja właśnie nieraz z nieprzymuszonej woli potrafię się tak wkręcić w pracę.

Jakiś czas temu pracowałam ( na ochotnika) 11h w ciężkich warunkach i mój kolega był w szoku kiedy zobaczył, że na koniec dnia mam jeszcze w sobie tyle energii.

 

Dzisiaj właściwie to mam podobnie. Pracowałam 10h i zaraz pójdę jeszcze biegać :smile:

 

 

Najgorzej jest jak mam wolne (np niedziela) wtedy jest największe prawdopodobieństwo, że cały dzień będę się byczyć przed komputerem i nawet palcem nie kiwnę żeby chociaż zjeść coś sensownego... (nie mówiąc już o jakimkolwiek pożytecznym zajęciu typu sprzątanie, pranie itd)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorzej jest jak mam wolne (np niedziela) wtedy jest największe prawdopodobieństwo, że cały dzień będę się byczyć przed komputerem i nawet palcem nie kiwnę żeby chociaż zjeść coś sensownego... (nie mówiąc już o jakimkolwiek pożytecznym zajęciu typu sprzątanie, pranie itd)
też zwykle źle czuje się w niedziele bo nie wiem co z sobą zrobić, a jak mam jakieś zajęcie to z kolei czuje się w poniedziałek padnięty i niewypoczęty zwłaszcza jak np pracowałem dłużej w sobotę. Czyli tak i tak niedobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja może nie tyle co nie wiem co ze sobą zrobić tylko po prostu nic mi się nie chce a kiedy już usiądę do komputera (nieraz z myślą, że tylko sprawdzę pocztę) to cały dzień mi mija na obijaniu się

 

Mnóstwo rzeczy odkładam właśnie na niedzielę czy sobotę ale w efekcie nigdy tego nie robię

 

Prawie każda czynność, którą sobie zaplanuje powoduje we mnie totalny ucisk

 

Wstyd się przyznawać ale niech tam będzie... Nie wyniosłam jeszcze choinki do piwnicy :?:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to z kolei mam problem żeby robić więcej rzeczy jednocześnie jak pracuje to uważam że już nic innego nie muszę robić.

 

 

 

a co można innego robić jak się pracuje?

wiele osób robi, dokształca się , kursy, czy po prostu zwiedza, uprawia sporty, uczestniczy w wydarzeniach kulturalnych albo chociaż ma partnera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciału brakuje witalności, nie chce sie pracować, jednak ma mechaniczną energie stresu, kortyzol itp., która utrzymuje w stanie aktywności i funkcjonuje odpowiednio do czynników zewnętrznych które tym bezbronnym, nienależącym już do Ciebie w pewnym sensie ciałem zarządzają, na zasadzie przytłoczenia.
Argument cienki jak dupa węża, ciałem zarzadzamy my sami, przynajmniej w najbardziej podstawowym zakresie, typu leże albo chodze albo pracuje. To mozna robic nawet jezeli nie jest sie witalnym lub energicznym , po prostu trzeba sie przełamać mimo ze ochoty i motywacji brak, kwestia dyscypliny i checi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pindo, ja wypracowuje dyscypline na zasadzie decyzji

najpierw sie zastanawiam :

-co sie stanie jezeli sie czegos podejme i to wykonam,

-co sie stanie, jezeli czegos nie zrobie.

Najczesciej plusy wynikajace z jakis dzialan zdecydowanie przewazaja nad nicnierobieniem. Wtedy podejmuje decycje i jej sie trzymam; tzn jezeli podjełam prace, nie rozwazam co rano czy ruszyc sie z łózka, bo etap rozważan mam za soba. Zamiast myslenia trzeba działac zgodnie z planem, czy sie ma ochote czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boje sie braku rozwoju; podobno strach przed stagnacja, bezruchem, to tak naprawde strach przed śmiercią.

 

bardzo ciekawe spostrzeżenie

 

według tego faktycznie nie boję się śmierci...

a myślałam, że może to tylko sobie wmówiłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to się dziwię niektórym moim znajomym, że im się chce rozwijać, dokształcać... Depresja i esesraje wypleniły ze mnie całą motywację i ambicję ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet,

Argument cienki jak dupa węża, ciałem zarzadzamy my sami, przynajmniej w najbardziej podstawowym zakresie, typu leże albo chodze albo pracuje. To mozna robic nawet jezeli nie jest sie witalnym lub energicznym , po prostu trzeba sie przełamać mimo ze ochoty i motywacji brak, kwestia dyscypliny i checi.

 

a właśnie! a właśnie! :P potrzebne są tu chęci, a wola zrobienia czegoś nie jest zawieszona w próżni, jest również elementem tego co nazywam tutaj siłami witalnymi i energicznymi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zaskoczona tym, że na tym forum, nawet w wątku o lenistwie, dominują jednak ludzie którzy coś robią w życiu, pracują uczą się , zajmują się hobby, nawiązują znajomości itd a nawet jeśli tych rzeczy nie robią, to chcieliby to zmienić, pomimo posiadania problemów psychicznych. Jestem już tu trochę i kogoś o tak "drastycznym" nastawieniu do życia jak ja, nie kojarzę. W tym sensie czują się rozczarowana tym forum, że nawet tu nie mogą poczuć się kimś w miarę normalnym. A skoro jestem aż takim świrem, to tym bardziej nie rozumiem, dlaczego nikt mnie jeszcze nie zamknął w jakimś psychiatryku. :bezradny:

 

Ja boje sie braku rozwoju; podobno strach przed stagnacja, bezruchem, to tak naprawde strach przed śmiercią.

 

bardzo ciekawe spostrzeżenie

 

według tego faktycznie nie boję się śmierci...

a myślałam, że może to tylko sobie wmówiłam

Ja podobnie podejrzewałam, nawet pomimo tego że tak generalnie śmierć to jedyna na rzecz o jakiej marzę, a po wpisie bitter widzę, że całkiem nieźle poszło mi oswajanie się ze śmiercią i moje tłumaczenie, wcale nie musi być tylko jakimś wmawianiem sobie czegoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pindo, ja wypracowuje dyscypline na zasadzie decyzji

najpierw sie zastanawiam :

-co sie stanie jezeli sie czegos podejme i to wykonam,

-co sie stanie, jezeli czegos nie zrobie.

Najczesciej plusy wynikajace z jakis dzialan zdecydowanie przewazaja nad nicnierobieniem. Wtedy podejmuje decycje i jej sie trzymam; tzn jezeli podjełam prace, nie rozwazam co rano czy ruszyc sie z łózka, bo etap rozważan mam za soba. Zamiast myslenia trzeba działac zgodnie z planem, czy sie ma ochote czy nie.

 

No tak, brzmi logicznie i trywialnie. Efekty u mnie są różne, mówiąc delikatnie. Dzięki za info w każdym razie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zaskoczona tym, że na tym forum, nawet w wątku o lenistwie, dominują jednak ludzie którzy coś robią w życiu, pracują uczą się , zajmują się hobby, nawiązują znajomości itd a nawet jeśli tych rzeczy nie robią, to chcieliby to zmienić, pomimo posiadania problemów psychicznych.

Strzelam, że 99% osób wypowiadających się w tym wątku ma prokrastynację lub depresję. Typowych nierobów jest na tym forum raczej bardzo niewielu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się do wszystkiego zmuszam. Zmuszanie się generalnie wynika z pewnego logicznego bilansu - trzeba pracować, bo trzeba mieć co jeść, za co opłacić mieszkanie, nie liczę na nic więcej zarabiając pieniądze, nie mam żadnych ambicji wynikających z posiadania pieniędzy, nie mam ochoty podróżować, kupować ciuchów w ekskluzywnych sklepach, chodzić do drogich restauracji, poza życiem codziennym pieniądze nie są mi do niczego potrzebne, zatem jest to czyste zmuszanie się do wysiłku jakim jest codzienne wstawanie wcześnie do pracy. Dodatkowo nienawidzę swojej pracy i zawodu, gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądało moje życie zawodowe wybrałabym inaczej, ale to inna sprawa. Uczyć mi się już nie chce i ponieważ nie widzę żadnych dodatnich korzyści z dodatkowego kształcenia żadna siła na niebie i ziemi nie zmusi mnie do dalszej nauki czy doskonalenia zawodowego. Muszę codziennie ćwiczyć, żeby nie stać się trzydrzwiową szafą. Muszę gotować co jakiś czas ciepły posiłek bo żołądek odmawia mi posłuszeństwa, muszę się myć, żeby nie śmierdzieć, wszystko MUSZĘ. Nie robię w swoim życiu nic więcej poza tym co muszę. Idealnym dla mnie środowiskiem do życia byłoby ciepłe mieszkanie, komputer z internetem i wygodnym łóżkiem. W zasadzie jestem tak zmęczona i senna przez całe życie, że niczego więcej poza wymienionym do szczęścia mi nie potrzeba. Ale niestety tak się nie da. Nie mam żadnych ambicji, żadnych motywacji, niewiele rzeczy poza snem sprawia mi przyjemność, więc do niczego nie dążę. Sądzę też, że to zmuszanie się do wszystkiego powoduje u mnie właśnie to ciągłe zmęczenie i senność, zmuszanie się do każdej czynności po prostu fizycznie i psychicznie męczy. Nie uważam, żeby to było lenistwo, ja nigdy nie miałam żadnych ambicji, nigdy za wiele nie oczekiwałam od życia, niewiele rzeczy mnie zachwycało czy sprawiało przyjemność, a skoro nic nie sprawia przyjemności, nie ma też planów czy działań mogących doprowadzić do osiągnięcia tej przyjemności - nie ma motywacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001, hehe, ja dokładnie tak samo, żadne podróże, żadne kosztowne imprezy, kina, teatry, zegarki itp. luksusy...

 

urządzenia tylko użytkowe, które na 100% będą używane czyli komp i net musi jednak być, samochód musi być bo przecież do pracy jeżdzę, ale oszczędny i użytkowy a nie jakiś lans, playstation 4 tez mi chodzi po głowie, jakieś gierki itp, no bo po prostu lubię, elektroniczne urządzenia użytkowe typu czytnik ebooków, ciuchy byle wygodne i byle jakoś w miare wyglądać, na książki też musi być, czyli jednak troche musi być żeby było skromnie ale wygodnie z poszanowaniem moich potrzeb :)

 

swoją drogą to tak czytam Twoje wypowiedzi i wydajesz mi się straumatyzowana, pisałaś gdzieś, że jesteś nadwrażliwa na bodźce, tu piszesz, że nie masz energii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×