Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ja w zasadzie lecze sie juz z przerwami ok 5 lat, i wydawało mi sie - wydaje nadal ze ewentualne ataki juz okiełznałam, jednak teraz mam nawrót tego okropnego choróbska i co ? ano to ze tak naprawde "wsłuchuje " sie w siebie i czekam co sie stanie, zakłuje mnie, a moze zabraknie mi tchu, albo cos tam jeszcze innegoi - okropieństwo wiem to ale taka postawa nakreca mnie samą i wiecie co jestem zła na siebie - wystarczy ze cos mnie kujnie, itp juz jestem spieta i juz cały dzien zawalony masakra normalnie.

Zmieniłam lekarza i jestem na etapie nowych leków, których oczywiscie tez sie boje wziasc bo z pewnoscia dostane wszystkie objawy jakie znajduja sie w ulotce, i jak sobie poradzic?

Sama wychowuje dziecko i chyba to najbardziej przytłacza mnie, ze jak cos sie stanie to on widzi mnie w takim stanie, a moze nie dam sobie rady i tak wkółko, buuuu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje ataki na początku były okropne!!! Całkowita panika, derealizacja i przekonanie że to już właśnie śmierć się o mnie upomniała :( wszystko zaczeło sie po prostu z dnia na dzień, nigdy na nic poważnego nie chorowałem, jako dziecko zawsze byłem żywy i ruchliwy. Teraz w wieku 24 lat czuję sie jak staruszek, na nic nie mam siły, bolą mnie wszystkie kończyny, jeszcze do tego wszystkiego wykryli u mnie niedawno poważną arytmię serca która podkręca wszystko 10-krotnie!!! Leczę się oczywiście u kardiologa (przez parę dni byłem nawet w szpitalu na badaniach) stwierdzili że powinni mi wszczepić rozrusznik, ale z racji tego że młody jestem to tego nie zrobią a ja mam sie oszczędzać i uważać na siebie. Przez to wszystko objawy nerwicy spotęgowały sie u mnie do nieskończoności a jak już tylko serducho mi nie tak zastuka to mam napad że masakra! Mam w zwiąsku z tym pytanko czy jest może ktoś kto ma podobny problem. Jakby koś się znalazł, zapraszam na gg:767180

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh u mnie się wszystko zaczęło gdy miałam 16 lat.Teraz mam 20. Trafiłam do szpitala na obserwacje, miałam zawroty głowy, przy gwałtownym wstawaniu biało przed oczami, i często dziwne uczucie(jakby serce na chwile zamarło i po chwili gwałtownie zabiło).Okazało się ze mam wydłużone QT serca i wypadanie płatka zastawki mitralnej. Kardiolog powiedziała ze mam się nie przejmować itd. że to tylko taka uroda serca.Ale tabletki muszę brać i sie nie przemęczać.

No i tak jakoś zaczęłam się nakręcać tym wszystkim.

Najgorzej było w liceum, ataki paniki, drżenie rąk, serducho waliło jak oszalałe,spocone ręce,wrażenie jakby wszystko dookoła było nierealne:(. Czasami myślałam że oszaleje.Teraz jest już lepiej ale zdażają mi się jeszcze takie ataki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cicha woda, Czesc ja mam najczesciej w supermerkatach i w gabinetach np:teraz chidze do dietologa i tam tez mi sie dzieja rozne rzeczy cos mnie sciska w glowie i zaczyna sie cos we nie dziac, kreci mi sie w glowie przy tym cos w brzuchu po prostu nie umiem nawet tego dokladnie opisac! Boje sie, ze moze takie dziwne rzeczy mam tylko ja:(cierpie na nerwice od jakis 10 lat, teraz mam okropny rok jestem tez po operacji tarczycy.Meczy mnie ta choroba,jestem zalamana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm,jak widze ,wszystko sie powtarza: tarczyca ,serce ( tez mam wypadanie platka i wciaz rozregulowane hormony min. taczycy).I widze ,ze jednak kazdy z nas oprocz typowo nerwicowych dolegliwosci ma jakies calkowicie uzasadnione problemy zdrowotne. I niestety jedne wplywaja na drugie.Jestesmy nadzwyczaj wrazliwymi osobami ( jak czytam te posty ,w kazdym zdaniu widze siebie) i musimy sie nauczyc z tym zyc. Czasem jest lepszy okres i jest w miare ok,ale to nie wystarcza,bo choroba czeka ,az bedziemy w gorszej kondycji .Mowimy wtedy ,ze sie nawrocila,ale to nieprawda ,bo ona wciaz byla .Mysle ,ze nie mozna chowac sie przed nerwica i probowac udawac,ze nie ma problemu. Trzeba zmierzyc sie z nia: poznac ten mechanizm ,aby nie byl w stanie nas wiecej przestraszyc.

Ja rowniez wciaz miewam gorsze dni (szczegolnie po jakims tragicznym wydarzeniu-zdarzaja sie rozne sytuacje),ale wiem ,jak z tym walczyc ,jak nie dac sie znow zapedzic w kozi rog chorobie.Nie sadze ,ze kiedykolwiek bede zupelnie zdrowa,ale przyzwyczailam sie do siebie takiej,jaka jestem . I zyje zupelnie normalnie:) Przeciez kazdy zdrowy czlowiek ma prawo czasem poczuc sie slabo itp. Nie pozwalam sobie wkrecic strachu.Od 5 lat dzieki temu znow moge normalnie funkcjonowac. Znow moge wyjsc do kosciola,do marketu,nawet jezdzic na koniec kraju autobusem sama z dwojka dzieci. Nie oszukuje sie ,ze jest super,kiedy nie jest,bo to tylko poglebia problemy. Biore swoj stres i rozbieram go na czesci,az przestaje by grozny. Kiedy juz sie calkowicie z nim oswoje ,moge spokojnie isc przed siebie i robic ,co chce :) Czasem kusi mnie jednak ,zeby przeczytac ulotke od leku ,he he he no i oczywiscie mam potem stres,ale mowie sobie ,ze co mnie nie zabije ,to wzmocni :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym mieć takie podejście. Jak Ci się to udało??? ;)

Ja też niby próbuję się trzymać ... ale za każdym razem jak oswoję się z jakimś objawem ... pojawia się nowy, którego wcześniej nie miałam ... i znowu jest masakra. Najgorsze jest to, że każdy kolejny nawrót nerwicy jest dużo gorszy od poprzedniego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki Wróbelku!:) bee84 -własnie dlatego tak jest,ze Cie to przeraza. Im bardziej Cie przeraza ,tym bardziej sie boisz i tym gorsze objawy i ataki.Sprobuj raz w trakcie ataku lub kiedy nadchodzi, przebic sie ponadto.Przeciez nie umrzesz od tego -gwarantuje Ci to :)Wiem ,ze to koszmarnie trudne,wiem,ze wtedy nie jest sie w stanie myslec o niczym ,tylko o tym ,zeby sie skonczylo. Ze nie bez powodu nazywa sie to atakiem paniki ,a nie zwyklym lękiem i doskonale pamietam ,jak sie wtedy czulam.Ale jezeli chce sie czegos tak ze wszystkich sil ,najbardziej na swiecie ,to sie spelni.Trzeba czasem jednak zaryzykowac i skoczyc raz na gleboka wode.

Cale mnostwo czynnikow sklada sie na to ,zeby złapac rownowage i ja utrzymac.Trzeba poznac siebie i swoj lęk ( chociaz ja chorujac przez pierwszy rok nie sadzilam ,ze sie czegokolwiek boje -dla mnie byly to wszystko objawy ciezkiej choroby a nie lęku ).Jak juz sie go pozna i zrozumie ten mechanizm i pokornie pogodzi sie z tym ,ze po prostu i takie rzeczy sie zdarzaja, trzeba zaczac sie oswajac i przyzwyczajac .Wrog ,to wrog ,ale swoj -oswojony nie jest juz taki grozny:)Wystrzegac sie tego ,co zle na nas wplywa i starac sie ulatwiac sobie zycie. Koncentrowac na tym ,co pozytywne a czesc rzeczy po prostu "olac" :) Ja codziennie wstaje i mowie sobie : nic nie musze,nic sie nie stanie ,jesli teraz nie posprzatam,moj dom-moja twierdza( co prawda tylko wynajmuje,ale zawsze;) ),nie musze nikogo wpuszczac ,jak nie chce,nie musze wychodzic,jesli niepewnie sie czuje .To trwa kilka minut,a zmienia caly dzien.I od razu na wszystko mam chec,odzyskuje pewnosc siebie ,jest prosciej ,jasniej i weselej. I juz mi nie przeszkadzaja nocujacy goscie,nie wiem,jak to sie dzieje ,ale robie porzadek no i wychodze z domu,bo mam mnostwo sily i jakos nie boje sie ,ze zaslabne,bo kiedy o tym nie mysle,nie dzieje sie to. Trzeba dac odpoczac swojej psychice,zregenerowc ja.Starac sie robic przyjemne rzeczy i nic na sile. Ja np.w zwiazku z tym 3 razy sie przeprowadzalam w poszukiwaniu spokoju i samej siebie. Nikt chyba nie ma calkowicie bezproblemowego zycia ,ale mamy je tylko jedno i zrobmy wszystko,zeby je przezyc ,nie przewegetowac.Boimy sie zyc,boimy umrzec.A to jest nasze zycie ,wiec zrobmy eksperyment i zbuntujmy sie chorobie(ktora nie jest nawet warta,zeby ja tak nazywac-to tylko marny stan ducha i ciala i uwierzcie -jestesmy w stanie nad tym zapanowac)!!!:)) Przeciez nie moze to trwac nastepne 60 lat!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zeppelin - dzięki ;) ... ja wierzę w to wszystko co mi napisałaś ... ale jak wiadomo ciężko to wprowadzać w życie ... trzeba być silnym ...

To śmieszne, że niby ludzie z nerwicą są wrażliwi i słabi ... a tak naprawdę trzeba mieć siłę tytana aby żyć z taką przypadłością ... i nikt wokół nas nie jest w stanie sobie nawet tego wyobrazić - jak bardzo można cierpieć będąc zdrowym ...

W piątek muszę pokonać długą-dziewięciogodzinną podróż pociągiem :( ... cholernie się boję, że nie dam rady. Co prawda jadę z mamą, ale to mnie jakoś nie uspokaja. Najgorsze jest to, że jak dostanę atak i go nawet przeżyje ... to po takim stresie minimum tydzień nie będę się nadawać do życia ... i nie będę w stanie z tamtąd wrócić z powrotem do domu ... i w sumie to mnie bardziej przeraża niż sam atak. Wiem, że mi sie nic nie stanie, że przeżyje ... ale nie mogę przestać o tym myśleć ... już teraz mam mokre ręce i wali mi serce ... wiem, że się nakręcam ... no ale co zrobić ...

 

Próbowałam kilka razy psychoterapii ... niestety nie trafiłam na tak dobrego psychologa jak Ty ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W duzej mierze to my sami jestesmy swoimi psychologami:) Nikt z zewnatrz nie udzieli nam lepszej pomocy niz my sami sobie od srodka.

bee84-nic sie nie dzieje z dnia na dzien.Aby stawic czolo temu wszystkiemu trzeba najpierw dobrze przygotowac sobie grunt i dopiero ,kiedy czlowiek poczuje sie na silach zmierzyc sie z z tym problemem ,moze zaczac.Musi tak sobie przygotowac zaplecze i byc na tyle zdeterminowanym,aby nie wycofac sie ,kiedy bedzie ciezko.Ale ja wierze w nas wszystkich,bo jestesmy warci tego i zaslugujemy na szczescie.A wiara czyni cuda :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba każdy z nas jest zdeterminowany;) ... bo każdy musi się dzień w dzień mierzyć z tym problemem ... i walczyć.

Ja o niczym innym nie myślę ... jak tylko o tym aby się od tego uwolnić. Jestem zdecydowana na wszystko;)

... ale co to znaczy "przygotować sobie grunt"???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to,ze jak do kazdej walki i do tej trzeba dobrze sie przygotowac.Mysle o tym,ze dobrze jest sie naprawde wyciszyc,choc na kilka chwil ,ale n a p r a w d e oderwac sie od codziennych spraw tak,aby nic nam nie przeszkadzalo w skupieniu ( a wiemy ,jakie to trudne przy nerwicy).Sprobowac tak zorganizowac sobie dzien,zeby zaoszczedzic na maxa stresu i niepokoju.Nazbierac jak najwiecej sil witalnych ,pozytywnej energii,dobrych mysli. Otoczyc sie zaufanymi ludzmi.Stworzyc sobie jak najbardziej bezpieczne warunki, aby w razie niepowodzenia ,moc znow zaczac od nowa.I poczekac na dobry moment,kiedy jest sie w nieco lepszej kondycji (przeciez czasem bywaja troche lepsze dni).Na poczatku wydaje sie to beznadziejne,potem jest duzo lepiej.I mozna stopniowo wlaczac w zycie te nieuniknione stresy dnia codziennego,ktore oswojone ,nie beda juz przyprawialy nas o lęk. Np. taki wyjazd pociagiem -nie dosc ,ze wyjazd ,to jeszcze pociagiem. Wiem,co czujesz i jakie masz do tego zdarzenia nastawienie. Wiem ,ze czasem ciezko wystawic noge za prog,baaaa-z lozka ja ciezko wystawic!Teraz jest to niewyobrazalnie trudne i niebezpieczne,ale za jakis czas bedzie juz calkowicie rutynowa czynnoscia a moze nawet przyjemna :) Musisz uwierzyc w to ,ze nie otoczenie,nie przedmioty,nie sytuacje nawet powoduja ataki,ale my sami i nasze mysli. I w kazdej chwili moge go sobie wywolac ,bo wiem juz ,jak wyglada i na czym polega. Wiem ,jak go sprowokowac ,ale moja swiadomosc jest juz na tyle silna ,ze nie dopuszcza tego do siebie. Jeszcze 5 lat temu bylam na tyle slaba ,ze myslenie o tym ,nawet mimowolne powodowalo wczesniej czy pozniej atak . W tej chwili wiem,ze to zalezy tylko ode mnie i to ja jestem ponad nerwica ,a nie ona nade mna.Nie boje sie wyjsc,bo wiem,ze nie dopuszcze do ataku i tak wlasnie sie dzieje. Moge jechac 12 godzin zatloczonym pociagiem i nic mi nie bedzie ,ale jesli tylko zechce ,w kazdej chwili moge wywolac sobie atak,nawet w najbardziej komfortowej i przyjemnej chwili.To wszystko jest maszyna ,ktora nie dziala,poki jej nie wlacze-od 5 lat stoi sobie w piwnicy (stoi ,bo musi),ale nie przeszadza mi i o niej nie pamietam :))) Nie boje sie ,ze nagle sama sie wlaczy ,bo nie ma takiej opcji.Musialabym ja uruchomic,ale znam juz jej podly ,podstepny mechanizm,wiec drugi raz tego bledu nie popelnie:)))) To oczywiscie przenosnia,ale pasuje tu jak ulal. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

he he - jutro wyjeżdżam :mrgreen: Dzisiaj przy pakowaniu o mało nie zemdlałam ... póki co jest ze mną tak średnio ... ale się trzymam z całych sił, co mnie bardzo wiele kosztuje.

... jak przeżyje to teoretycznie wracam we wtorek ... mam nadzieje, że będę mogła Ci napisać, że strach ma wielkie oczy ... że przeżyłam, i że wcale nie było tak źle ... no zobaczymy ;)

Dzięki za dobre słowa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno jej sie uda ,samo to ,ze jest na tym forum,jak my wszyscy -piszacy,czytajacy,to znaczy ,ze szuka pomocy,ze wierzy w zmiane. A jesli tak jest ,to na pewno ja znajdzie i uda sie :) Moze nie juz ,nie teraz ,ale bedzie dobrze. Codzienna walka umacnia.

Wrobelku,a jak Ty sobie radzisz? Cos tak cichutko siedzisz ...Jak tam samopoczucie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie ostatnio duże zamieszanie, bo zrobiłam badania i wyszło mi że mam coś z tarczycą:/ nie wiem w sumie nic o tym, bo nigdy bym tego nie przypuszczała, w każdym razie to raczej na pewno mogło wywołać nerwicę, a przynajmniej ten mój ostatni ostry atak, narazie nic dokładniej nie wiem, bo kilka badań jeszcze przede mną, no ale mam nadzieje że da się coś z tym zrobić, i może to jakoś mi pomoże. Narazie jestem dobrej myśli:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze,no widzisz? Podleczysz hormony i bedzie duuuuzo lepiej! To bardzo dobrze,ze sytuacja sie wyjasnila.Pewnie masz nadczynność,a wtedy sa problemy ze snem ( mnie wyrywalo ze snu takie kolatanie -przy nadczynnosci-ze doslownie-serce w przełyku),wszystko sie trzesie i kolacze.Objawy identyczne ,jak nerwica,ale o podlozu fizjologicznym .Wtedy to naprawde : znikomy wplyw na nie bez leków. Zobaczysz,jak podleczysz sie ,to ci ulzy a nad reszta szybko zapanujesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej cicha woda.

 

U mnie jest tak samo....to moj glowny i najgorszy objaw nerwicy:( czy spie 8 godzin czy 2 to tak samo sie busze zawsze zmeczony---jest to tak dyze zmeczenie od pierwszzego otworzenia oczu ze w ciagu dnia nie mam sil na nic:(:(

I tak potwierdza ze jest to objaw jak najbardziej nerwicy lekowej bo mam na to dowody. Nie wiem jak sobie z tym poradzic bo to nie chce minac a trwa juz bardzo dlugo i leki przeciwdepresyjne nic tu nie chca pomoc :(

 

do gosc------czy terapia Ci pomaga? chodzisz do psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzyss97,dlugo to u ciebie trwa? Mialam taki etap w swojej nerwicy-bylo to kilka miesiecy ciaglego znuzenie i zmeczenia (nawet wtedy gdzies wyczytalam ,ze istenieje taki ZESPOL CHRONICZNEGO ZMECZENIA jako choroba.),no i oczywiscie stwierdzilam poczatkowo,ze to wlasnie mi dolega.Dopiero pozniej przekonalam sie ,ze to nerwica.Oprocz tego ,ze na nic zupelnie nie mialam sily,to czulam wszystko tak dziwnie,jak przez "folie".Nie bylo mowy o spacerze,bo samo ubranie ,zeby wyjsc bylo meczace.2 tygodnie przelezalam w łóżku,bo nie moglam sie zmusic do dzialania,do myslenia nawet.A nawet jak pozniej jakims cudem wyszlam,bo rodzina wyciagnela mnie doslownie na sile ,to wszystko bylo jak przez mgle.I tak po skrajnosciach:totalne snucie po katach bez mysli,skupienia i sensu przerywane atkami paniki. I tak w kólko przez 2 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trwa to juz 5 lat chociaz teraz jest tak samo jak na poczatku dosc intensywne.....byl okres ok 2,5roku ze nie bylo to az tak intesywne ale ciagle bylo odczuwalne:(

tak to objaw nerwicy lekowej i to wiem po po tabletkach typowo przeciwlekowych budzilem sie troszke mniej zmeczony i wykonczony.

Masz racje nie ma sie sily na spacer nie mowiac juz o innych rzeczach.

cholerny i bardzooo meczacy objaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byles u psychoanalityka?Kto wypisal ci leki? Mi wypisal neurolog: COORDINAX.Na depresje i stany lekowe. Nie bralam,bo sie balam. Najgorsze 2 tygodnie ,ktore przybily mnie do lozka,przetrwalam takze bez lekow(chociaz 3 razy byla u mnie karetka i dostawalm relanium w zastrzykach 10).Ale to na dluzsza mete nie pomagalo.Potem dostalam skierowanie na oddzial wewnetrzny,bo juz nikt nie wiedzial ,jak mi pomoc. Zrobili mi szereg badan (spazm przy gastroskopii:)) no i nic-wyszlam z kwitkiem. Powinnam sie cieszyc,ze jestem zdrowa,a poczulam sie jeszcze gorzej. Zabrano mi ostatnia nadzieje,ze cos sie zmieni,ze ktos mi pomoze.Musialam zajac sie 2 malenkich dzieci-nie moglam w nieskonczonosc lezec,bo zostawalam z nimi sama na cale dnie. Musialam choc troche zmusic sie do przytomnosci - bylo to jak "gwalt na wlasnej psychice".Ten stan to nie bylo nawet zalamanie-to bylo juz zupelne NIC.Wiesz,ale zaczelam wtedy brac DEPRIM-ziolowy z dziurawca. 3 razy dziennie,strasznie drogo to wychodzilo.Ale po jakims czasie cos sie zmienilo-nie jestem pewna ,co dokladnie,ale juz nie mialam tego otumanienia .Odeszlo to nie wiem ,kiedy . Fakt ,ze pojawily sie wahania nastrojow i inne nieprzyjemne odczucia,ale nie byla to juz totalna beznadzieja,wegetacja.Stany lekowe pozostaly,ale zaczelam czuc ,ze zyje. Nie bylo to najlepsze zycie i ciezkie ,ale mialam juz "rozwiazane rece" i cos sie ruszylo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki przepisuje mi psychiatra i to nie byle jaki....ale jakos moj organizm nie chce zareagowac na dobre leki:(

Tak samo jak Ty bylem w szpitalu i nic mi nie wykryto--wtedy kardiolog powiedzial mi zebym sie udal do psychiatry..no i tak sie dalej zaczelo...

nie leze cale dnie w lozkuu..w ogole nie leze..wstaje rano i caly dzien sie krece ale od samego rana nie mam sil kompletnie na nic....

to nerwica ktora siedzi gdzies w naszej podswiadomosci...

 

zastanawiam sie czy nie zaczac chodzic na psychoterapie chociaz wiem ze na efekty trzeba czekac dlugooo to mimo to chyba warto bo przeciez trzeba sie probowac jakos ratowac...

 

Nie sztuka ladowac sie w corac to wieksze dawki benzo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NO pewnie!Jestes inteligentym facetem :) A moze w Twoim przypadku nie bedzie trzeba dlugo czekac? Idz do psychoterapeuty,jesli masz tylko taka mozliwosc.Im wiecej bedziesz na ten temat wiedzial,im wiecej bedziesz mial zrodel pomocy,tym wieksze masz szanse.Ale zobacz: jak ja poszlam do psychiatry,to powiedzial ,ze mi nic nie pomoze ,bo nie jestem chora psychicznie.Ale dal jakis lek....Fluanxol ,czy cos takiego i oczywiscie nie bralam ze strachu :)Te leki chyba tylko znieczulaja ,ale nie sadze,ze lecza.Przeciez nie zmienia człowieka,jego sposobu myslenia .Czasem naprawde jest lepiej szczerze z kims pogadac ,niz lykac prochy.To trudniejsze,ale skuteczniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzyss97,nie wiem czy dostales wiadomosc.

Nie wiem,czy czytales moje poprzednie posty,ale w moim przypadku 1 wizyta u psychoterapeuty pomogla wszystko zrozumiec. To chyba najwazniejsze-zrozumiec ten mechanizm.Co prawda w poszukiwaniu dobrego ,zaufanego specjalisty przejechalam pół Polski,ale opłacało sie :) Z ręką na sercu zapewniam : WARTO!:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×