Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Asiu, nie wiem sama.

 

Pewnie powinnam, jako Pacjentka, tak powinnam, bo to ma ogromny wpływ na diagnozę itd…

Jako Karolina, nie, bo chyba spaliłabym się ze wstydu. Boli mnie, że dla niego tak czy siak jestem zwykłym psycholem, jak każdy inny pacjent. Chcę mu zaproponować, żeby mi mówił po imieniu, nie na Pani, bo poczułabym się lepiej, bezpieczniej i jakoś tak bliżej niego (?). On ma na imię Adam. Zaczęłam kombinować, żeby się umówić do niego prywatnie na wizytę, żeby pójść do niego do domu.

A tak w ogóle sobie myślę, że jest niesamowity, jako człowiek i lekarz. Tylko ja niestety ciągle go oszukuje, manipuluję, zatajam fakty, bo boję się, że on się na mnie w jakiś sposób zawiedzie. Jak byłam w szpitalu to przyszedł do mnie. Pracuje tam, ale na innym oddziale. Potem na wizycie mówił, że się dowiadywał o mnie i o diagnozę i że wie, że się wypisałam na własne żądanie. Ja tak nie chcę go zawieść. Często go nienawidzę. Nie wiem za co, dlaczego. To jest takie irracjonalne. Nie wiem czy na tą całą sytuację ma wpływ fakt, że jest mężczyzną. Czy z kobietą byłoby tak samo? Dwa razy byłam u psychiatry kobiety. Zwiałam od niej. Od pani psycholog raz, zwiałam. Ale to raczej ze względu na ich kompetencje. Ze szpitala zwiałam, olałam wszystkich wraz z lekarzem, ordynatorem i panią psycholog. To była również u cieczka od relacji, które mnie łączyły z pacjentami. Czuję, ze od obecnego psychiatry też niedługo spierniczę.

 

Mój psychiatra machnął się na recepcie i nie mogłam wykupić leku. Nie chciałam go widzieć i dzisiaj wysłałam do niego mojego ojca, żeby poprawił błąd na recepcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolina, to niedobrze, ze zatajasz... Ale doskonale Cie rozumiem, bo ja przez bardzo dlugi czas tez sie do tego nie przyznawalam swojej terapeutce. W ogole przez dlugi czas swietnie sie maskowalam z wieloma sprawami. To bylo dla mnie okropnie krepujace w koncu sie jej do tego przyznac i zrobilam to czytajac jej to, co napisalam. Myslalam, ze sie spale ze wstydu.

Myslisz, ze byloby mozliwe, zebys jednak opowiedziala swojemu psychiatrze szczerze, co do niego czujesz? On na pewno nie mysli o Tobie jak o zwyklej psycholce. Kazdy pacjent jest dla psychiatry/terapeuty bardzo wazny. Nie jako przypadek, lecz jako czlowiek. Ale oczywiscie wiem, ze my chcialybysmy byc najwazniejsze i jedyne w ich zyciu...

Nie wiem czy w Twoim przypadku byloby tak samo z kobieta. Ja wlasnie mam takie dziwne sympatie tylko w stosunku do kobiet. Do mezczyzn wrecz przeciwnie. Bo nie mam ojca. A zawsze chcialam miec kochajaca, wspierajaca, ciepla mame.

Jak wygladaja Twoje relacje z tata jesli moge zapytac?

 

[Dodane po edycji:]

 

Faktycznie moze sprobuj zaproponowac mu, zeby mowil Ci po imieniu. To umacnia wiez choc niby taka drobna rzecz. Ja zaproponowalam to rowniez swojej terapeutce. Zgodzila sie, ale pod warunkiem, ze ja tez bede jej mowic po imieniu. I od tamtej pory terapia stala sie o wiele bardziej intensywna a ja bardziej szczera w stosunku do terapeutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym poruszyć pewną kwestie... mianowicie ... Nawiązując do przyczyn BPD ; często się mówi, że to problemy z młodości/dzieciństwa powodują to zaburzenie, jednak ja mam BPD a moje dzieciństwo było wręcz idealne. Choroba dotknęła mnie nie wiadomo dlaczego... ; (

 

Czy są wśród Was osoby, które także cierpią na BPD a ich młodość była prawidłowa a inne czynniki powodujące to zaburzenie nie wystąpiły prawie wogóle ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szym19,

 

No ja też miałam idealne dzieciństwo( nie wiem czy mam bpd): wszyściutko dostawałam czego chciałam , tupnęłam nogą i już było a nie wiem skąd się wzięły u mnie zaburzenia. Z tego co czytałam kiedyś i o ile dobrze pamiętam (nie chcę udzielić złych informacji) to przyczyny do samego końca nie są wyjaśnione, gdzieś pisano o dziedziczeniu skłonności do zaburzeń os.

 

W jakim wieku pojawiły się pierwsze objawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja też miałam idealne dzieciństwo( nie wiem czy mam bpd): wszyściutko dostawałam czego chciałam , tupnęłam nogą i już było

 

Nie jestem pewna czy mozna to utozsamiac ze szczesliwym dziecinstwem... :roll: Szczesliwe, idealne dziecinstwo kojarzy mi sie raczej z miloscia i cieplem rodzicow, z uwaga, ktora poswiecaja dziecku, z poczuciem bezpieczenstwa, troska, przestrzeganiem granic i zasad... To, ze sie dostaje wszystko, czego sie chce nie bardzo oznacza szczescie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja też miałam idealne dzieciństwo( nie wiem czy mam bpd): wszyściutko dostawałam czego chciałam , tupnęłam nogą i już było

 

Nie jestem pewna czy mozna to utozsamiac ze szczesliwym dziecinstwem... :roll: Szczesliwe, idealne dziecinstwo kojarzy mi sie raczej z miloscia i cieplem rodzicow, z uwaga, ktora poswiecaja dziecku, z poczuciem bezpieczenstwa, troska, przestrzeganiem granic i zasad... To, ze sie dostaje wszystko, czego sie chce nie bardzo oznacza szczescie...

 

Bardzo dobrze to ujęłaś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie objawy zaczęły się klasycznie - wczesna dorosłość, po 18 roku życia . A tak sobie myśle może jak ktoś miał "przesłodzone" dzieciństwo to może to działać podobnie - człowiek staje się mniej odporny, jego wizja rzeczywistości jest zdominowana przez idealne schematy i poglądy, które zostają zniszczone przez zwykłe życie . Właśnie dlatego postają takie zaburzenia . Jak myślicie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie objawy zaczęły się klasycznie - wczesna dorosłość, po 18 roku życia . A tak sobie myśle może jak ktoś miał "przesłodzone" dzieciństwo to może to działać podobnie - człowiek staje się mniej odporny, jego wizja rzeczywistości jest zdominowana przez idealne schematy i poglądy, które zostają zniszczone przez zwykłe życie . Właśnie dlatego postają takie zaburzenia . Jak myślicie ?

 

Często tzw. wychowywanie pod kloszem czyni nas w przyszłości kalekami.

Ale nic straconego. To mozna nadrobić wkładając w to wiele ciężkiej i mozolnej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, myślę, że masz racje aczkolwiek wyjście z zaburzenia które składa się z nerwicy, depresji i chorych/ułomnych zachowań wydaje mi się na razie dość abstrakcyjną sprawą . O jenki dałbym wszystko żeby nie mieć tego ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

A właśnie takie pytanie do doświadczonych borderowców ; Jakie stabilizator miał na Was najlepsze działanie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aree1987, Ale ona z tym żyje i jej to nie przeszkadza?

 

 

Ale ona sobie z tego nie zdaje sprawy, nie mówiąc ze stygmatyzowanie się jakimiś zaburzeniami to ostatnia rzecz która by chciała. Mówi ze miała pechowe życie ale nie wie ile wtedy od niej zalezało. Wiadomo im starsza osoba tym oporniejsza na zmiany..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aree1987, A Ty? Jak sobie już radzisz? Bo minęło prawie półtorej roku od momentu Twojego pojawienia się tu na forum. Ja pojawiłam się tutaj 3 miesiące za Tobą.

 

 

A u mnie jak na karuzeli w jednej chwili super, żeby za chwile gorzej być nie mogło. Jade cały czas na SSRI i nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez leków, na terapii staram się wkurzyć terapeutke, tak, żeby i ona mi powiedziała ze jestem beznadziejny chyba bardzo chce to od niej usłyszeć, potwierdzenia moich sądów na swój temat.

Przez tą diagnoze -zaburzenie osobowości mam wrażenie że jest ze mną dużo gorzej niż było to przed psychoterapią.

 

A jak u Ciebie Monika bo widzę ze sobie nawet dobrze radzisz z tego co piszesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytam i...bardzo dobrze to znam...

też mam borderline, stwierdzono to niedawno....bo lecze sie od 3 miesiecy, poczatkowo brałam antydepresyjne , a teraz dołaczono Mi stabilizatory nastroju,ale nie potrafiłabym bez nich funkcjonowac,...

chodze na terapie,do mojego ukochanego doktora,

swietnie mi sie zz nim pracuje nie wyobrażam sobie pracy z kims innym, strasznie jestem przywiazana do niego...

nie jest on mezczyzna w moim typie, ale podoba Mi sie jego usposobienie, charakter , sposob wypowiadania sie , uwielbiam go słuchac godzinami, niby sesja powinna trwac do 50 min, a nasza trwa i 90min, tak nam sie supcio pracuje ,ze zapominamy o czasie, uwielbiam go oczywiscie w sensie jako terapeute,

duzo mu zawdzieczam...

ale czasami bywaja momenty ,że go nienawidze z całej siły i mam ochote sie na nim zemscic, kiedys,,,

był moment ,że przez pewna rzecz....nie ważne co...ale...byłam zła i poczatkowo chciałam sie zabic , chciałam azeby miał mnie na sumieniu,

a pozniej po 3 probach , zadzwoniłam do niego z płaczem...i ty hu...ty pojeb....ty skurwys....( pewnie pomyslicie głupia, do lekarza i z takimi słowami) ale wtedy nie panowałam nad emocjami, musiałąm sie wyżyc...poozniej poczułam ulge...

ale po chwili pojawił sie lęk, ze on może juz nie chciec ze mnia pracowac, bałam sie ., chciałam przeprosic ale trzymała mnie duma...

w koncu wezbrałąm sie i powiedziałąm to magiiczne słowo....PRZEPRASZAM ! przyjął....poczułam ulge...ufffff,

nawet chciałąm mu wysłac keiaty poczta kwiatową, z karteczka z przeprosinami...

bałam sie bo mimo wszystko UWIELBIAM GO, mojego ukochanego lekarza jak i terapeute....jestes cudowny!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak u Ciebie Monika bo widzę ze sobie nawet dobrze radzisz z tego co piszesz?

 

Raz lepiej, raz gorzej, a nie jest idealnie. Napewno już nigdy nie będzie jak w przeszłości. Jadę bez leków. Pracuję. Jednak do pełni szczęścia wiele mi brakuje. Wyszło parę sytuacji i spraw, ..., które staram się zmieniać i siebie przy okazji chyba też.

 

A Ty ile czasu chodzisz na terapię i z jaką częstotliwością? W jakim nurcie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OK :-)

 

to odpowiem:-)

 

chodzę na terapie od niedawna, lecze się od 3 miechów, tzn od konca wrzesnia b.r,

ale na terapie chodzę tak od około hmmmm, tu jest problem...

tak wyglada w moim przypadku,

byłam dopiero na 4 sesjach terapeutycznych , które odbywaja/ły sie co tydzien ,

bo miałam taki trudny okres i lekarz stwierdził, ze lepiej jak znajde sie na oddziale , bał sie o moje życie, a zależy mu na moim zdrowiu, wiec dał mi skierowanie do szpitala,

niby proponował mi oddział wyspecjalizowany w leczeniu zaburzen osobowosci,

ale gdyż nie jest łatwo i szybko dostac sie na taki oddział(chyba wiecie o tym)

wiec...poszłam na ogolnopsychaitryczny....(okropne wspomnienia)

ale byłam tylko 2 tyg, ( bo nie jestem wariatem) :-)

zrobili mi tam ogolne badanie krwi -mocz + badanie psychologniczne Wiskad-takie bardzo diagnostyczne, ktore potwierdziło przypuszczenia mojego lekarza jak i ordynatora ze szpitala/

diagnoza/

ZABURZENIE OSOBOWOSCI BORDERLINE!

hmmm pani psycholog twierdzi ,ze możliwe ,że w dziecinstwie przezyłam jakąs traume, i dzieki czemu ta osobowosc zaczeła sie tak kształtowac a nie tak jak powinna..

hmm nie jest Mi łatwo z tym życ..

no i mo WSPANIAŁY lekarz twierdzi ,ze ta terapia u niego to dla mnie za mało...(raz na tydzien to za mało dla mnie)

wiec dał mi skierowania, i zaczełam startowac w kilka miejsc na oddział w , ktorym lecza zaburzenia osobowosci,

zobaczymy...

w sumie niedługo jade do Komorowa , ale tylko na 2 tyg , zeby Mnie poznali a pozniej powiedza czy sa w stanie pomoc czy nie...zobaczymy ,jestem dobrej nadzieii....

 

a nurt psychoterapii poznawczo behawioralna, prowadził moj lekarz ...

i w Komorowie podobno tez jest ten sam nurt...

 

psycholog za szpitala twierdzi ,ze najlepszy byłby dal mnie nurt psychodynamiczy( czyli taki jak w Kobierzynie)

ale tam sie dostac graniczy z cudem, mam ta=m umuwiona taka pierwsza konsultacje (a trzeba przejsc 4:-) )

dopiero za pół roku.ale warto czekac...

w koncu życie jest tylko jedno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aree1987, WOW! ta sama co moja , w nurcie psychodynamicznym. Tez na początku, rok temu chodziłam przez 2,5 miesiąca 2 razy w tygodniu.

 

 

catena, Podoba mi się to,że walczysz o siebie,że chcesz żyć spokojnie i bez choroby.

Ale też podziwiam,ze tyle będziesz czekała. Ale to dbrze, w końcu mozesz trafić w dobre ręce!

A do tego czasu i tak będziesz pod opieką.

Ja nie wiem czy mam zaburzenia osobowości. Podejrzewałam,że tak, molestowałam terapeutkę,żeby mi odpowiedziała. Twierdzi,ze nie.

Ale czasem jak czytam posty niektórych osób, które mają stwierdzone z.o. to utożsamiam sie z ich objawami, zachowaniami, przemysleniami.

Moja terapeutka mówi,że nie powinna być dla mnie ważna etykietka, że mam się zajmować sobą. No i tak juz mija 14 miesiąc terapii, a ja wciąż uważam się za chorą.

No nic...będę chodziła do upadłego ;) Tylko,żeby ta terapia coś mi dała bo naprawdę nastawiłam się na pracę ze sobą. Pokładam w niej nadzieję. Czasem jestem zła,że to tak długo się ciągnie. No, ale nic nie ma za darmo i nic samo się nie zrobi.

Ile masz lat? I jak masz na imię, można się dowiedzieć, czy jest to tajemnicą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aree1987, WOW! ta sama co moja , w nurcie psychodynamicznym. Tez na początku, rok temu chodziłam przez 2,5 miesiąca 2 razy w tygodniu.

 

A teraz rzadziej chodzisz?

Wiesz ja mam wrażenie że przynajmniej w moim wypadku to jest takie gadanie o niczym. Terapeutka mało mówi chyba ze ją prowokuje to mówi częsciej. No ale nie wiem czy to ma tak wyglądać, czy mi to pomaga. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aree1987, od stycznia 2010 chodzę raz w tygodniu. Cały lipiec miałam przerwę bo Ona pojechała na urlop.

Dlaczego Twoja mało mówi? Moze nie dopuszczasz jej do głosu? U nas to jest dialog.Często jej wchodzę w zdanie, jeśli coś mi przyjdzie do głowy i nie umiem się doczekać,żeby jej o tym powiedzieć. Dużo mówię ja , dużo mowi ona.

Mi sie ostatnio wydaje,ze problem krąży w tym samym miejscu. Ale na zdrowy rozum......jeśli coś mnie irytuje...to o tym rozmawiamy. Widać więc,że mam wciąż ten sam problem. Wałkujemy jedno i to samo.

Też nie wiem czy dobrze przebiega moja terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×