Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

pisanka, ja dostałam od K na urodziny, bo podpatrzył jak gapię się z miną małego szczeniaczka na reklamę, gdzie był właśnie xbox, kinnect i gra nike + kinnect training :oops:

Sama bym sobie nie pozwoliła na tak drogi prezent :nono:

 

A co do bordera... ciężko z tymi diagnozami, bo właściwie bardzo wiele osób z różnymi zaburzeniami podchodzi pod ten typ osobowości, wiele jest błędnie zdiagnozowanych jako mieszane albo inne jeszcze ciekawsze a tu hello border.

Ja od początku jak zaczęłam się leczyć to chwiejna chwiejna, potem łooo border border. Potem na bpd stanęło a tu psychiatra teraz... trach! Depresyjno-nerwicowe z elementami dysocjacyjnymi i psychotycznymi. No i co?

Tak czy inaczej nazwane - jest to border i boderem pozostanie.

Polska kuleje pod względem psychiatrii, w moje miasto to już w ogóle, kwiatki takie, że strach iść :roll:

I co tu się sugerować co taki plecie :blabla:

(przykład płockiej psychiatrii: na oddziale dziennym (denny poziom, terapia - śmiech), kiedy wychodziłam i przyszło do wystawiania recept poprosiłam lekarza prowadzącego (ordynatora oddziałów btw) o wypisanie mi zamiennika na Zeldox (bardzo drogie gówno, z resztą bez sensu, nic nie pomogło, to nie był lek dla mnie, ale nowy i w ogóle to czemu nie wypróbować na takiej jak ja). Znalazłam w sieci zamiennik - Zipsille. Powiedział, że nie ma sprawy, po czym zapytał: "To to jest zamiennik do tego zeldoxu, tak? A jak to się pisze? Na zupełnie poważnie :shock: Swoją drogą i tak owej zipsilli nie było mi dane wykupić bo ciężko dostępna, więc buliłam krocie za zeldox)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, strach patrzeć na to co wyprawia się w tym kraju... U mnie podejrzenia bordera zostało wysnute przez psychologa, a na tym polu sceptycznie podchodzę do kompetencji. Myślę także, że w okresie dojrzewania wiele osób przejawia cechy tego zaburzenia osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya, ja pamiętam jak dziś moją pierwszą wizytę u psychologa, kiedy matka zaprowadziła mnie chudą jak śmierć na pierwszą wizytę.

Wiesz co mi dziwka powiedziała?

Żebym poszła na onkologię zobaczyć jak dzieci nie mogą jeść i umierają, a ja jakieś fanaberie odwalam w ogóle i problemy robię. Taki problem to nie problem tylko rozwydrzona jestem.

Wtedy czułam się jak małe śmierdzące opuszczone gówienko, ale dziś naplułabym jej w ryj.

Pierwszy psychiatra - trzymała mnie zawsze bitą godzinę zegarową i tłumaczyła, że będę miała brzydkie zęby jak będę rzygać a rzyganie jest w ogóle nieskuteczne, bo nie da się wszystkiego zwrócić i tak.

No więc wzięłam sobie do serca to co mówiła i rzygałam zawsze do skutku płucząc żołądek hektolitrami wody i zwracając ją, aż będzie czysta ew. czysta z krwią.

Spotkałam ją po latach, wypisywała mi receptę, gdy moja obecna psychiatra była na zwolnieniu. Nie miała odwagi spojrzeć mi w twarz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya, e, to jeszcze nie taka stara ;) w każdym razie największe jazdy bordery mają koło 25 lub kilku w górę, także może ci przejdzie, a może przeciwnie, się rozkręci. Ja jestem właśnie apogeum. żyć nie umierać :D ale teraz to już chyba będzie z górki (jak przeżyję), koło 40 lat to chyba już nie da się nawet zdiagnozować bpd, bo objawy są coraz mniej nasilone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, to bardzo smutne co mówisz... Moje przeżycia nie są, aż tak traumatyczne, a jednak bardzo źle to znoszę. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co musiałaś przechodzić. :(

 

-- 06 lut 2013, 01:15 --

 

jamnik, dzięki za informacje. Trzymam za Ciebie kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, dzisiaj przeżyłam szok, że mam podejrzenie zaburzeń osobowości z pogranicza, bo nigdy wcześniej nie brałam tego pod uwagę. Może powinnam jednak wrócić na terapię.

A co do aktywności sportowej to ja poddałam się fali - ćwiczę z Ewą Chodakowską. :D

 

wiesz, każde zaburzenie powinno leczyć się na terapii. samo podpięcie "łatki" jak to jamnik nazwała już jest znakiem, że coś trzeba z tym zrobić. Piszesz, że nie brałaś tego pod uwagę, a jakie zaburzenia / objawy były u Ciebie główne?

O a ja wczoraj ściągnęłam ćwiczenia Chodakowskiej i przymierzam się, żeby je zacząć, ale póki co jestem na 5 dniu A6W :D

 

pisanka, ja dostałam od K na urodziny, bo podpatrzył jak gapię się z miną małego szczeniaczka na reklamę, gdzie był właśnie xbox, kinnect i gra nike + kinnect training :oops:

Sama bym sobie nie pozwoliła na tak drogi prezent :nono:

 

A co do bordera... ciężko z tymi diagnozami, bo właściwie bardzo wiele osób z różnymi zaburzeniami podchodzi pod ten typ osobowości, wiele jest błędnie zdiagnozowanych jako mieszane albo inne jeszcze ciekawsze a tu hello border.

Ja od początku jak zaczęłam się leczyć to chwiejna chwiejna, potem łooo border border. Potem na bpd stanęło a tu psychiatra teraz... trach! Depresyjno-nerwicowe z elementami dysocjacyjnymi i psychotycznymi. No i co?

Tak czy inaczej nazwane - jest to border i boderem pozostanie.

Polska kuleje pod względem psychiatrii, w moje miasto to już w ogóle, kwiatki takie, że strach iść :roll:

I co tu się sugerować co taki plecie :blabla:

(przykład płockiej psychiatrii: na oddziale dziennym (denny poziom, terapia - śmiech), kiedy wychodziłam i przyszło do wystawiania recept poprosiłam lekarza prowadzącego (ordynatora oddziałów btw) o wypisanie mi zamiennika na Zeldox (bardzo drogie gówno, z resztą bez sensu, nic nie pomogło, to nie był lek dla mnie, ale nowy i w ogóle to czemu nie wypróbować na takiej jak ja). Znalazłam w sieci zamiennik - Zipsille. Powiedział, że nie ma sprawy, po czym zapytał: "To to jest zamiennik do tego zeldoxu, tak? A jak to się pisze? Na zupełnie poważnie :shock: Swoją drogą i tak owej zipsilli nie było mi dane wykupić bo ciężko dostępna, więc buliłam krocie za zeldox)

 

wooo też chcę taki prezent :D może kiedyś ;) co do tego co napisałas odnośnie diagnozy to zgadzam się z tym. przerabiałam wielu lekarzy i terapeutów i jedni przypisywali mi bordera, inni mnóstwo innych chorób i zaburzeń. tak niestety jest u osób, u których pojawia się wiele innych zaburzeń tj. u mnie: uzależnienia od wszystkiego, anoreksja, bulimia, zaburzenia lękowe z napadami paniki, depresje, mania... wszystko wymieszane. i każdy lekarz próbował dopasować co jest BARDZIEJ. Raz byłam typową narkomanką, innym razem typową destrukcyjną bylimiczką, innym to tylko depresja i lęki. dlatego do swojej border-diagnozy też podchodzę sceptycznie, zwłaszcza, że ja większość swoich zaburzeń mam już wyciszonych,a bordera dobrze diagnozuje się gdy jest w fazie destrukcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, no ja nawet usłyszałam, że mam CHAD :mrgreen:

Osobiście uważam siebie za bordera - z resztą niestety widać na forum jaka jestem. Moje dzieciństwo, zaburzenia odżywania, podejrzenia CHADu, moje zachowania i histerie, moje skrajności, moje samookaleczenia, uczucia i ich ogrom i na samym końcu, w tym wszystkim, ostatecznie brak własnego, klarownego "ja" każą mi sądzić, że wszystkie inne diagnozy mogę sobie wsadzić.

Psychiatrzy nie lubią się bawić w zaburzenia osobowości. Wolą przypiąć łatkę depresja (nawet tak jak u mnie - z objawami psychotycznymi, a co), nerwica czy zab. lękowe bo tak łatwiej i szybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, no ja nawet usłyszałam, że mam CHAD :mrgreen:

Osobiście uważam siebie za bordera - z resztą niestety widać na forum jaka jestem. Moje dzieciństwo, zaburzenia odżywania, podejrzenia CHADu, moje zachowania i histerie, moje skrajności, moje samookaleczenia, uczucia i ich ogrom i na samym końcu, w tym wszystkim, ostatecznie brak własnego, klarownego "ja" każą mi sądzić, że wszystkie inne diagnozy mogę sobie wsadzić.

Psychiatrzy nie lubią się bawić w zaburzenia osobowości. Wolą przypiąć łatkę depresja (nawet tak jak u mnie - z objawami psychotycznymi, a co), nerwica czy zab. lękowe bo tak łatwiej i szybciej.

heh, jakbym czytała swoje słowa sprzed jakiegoś czasu. teraz mam jednak wrażenie, że tak bardzo chcemy, żeby potwierdzono nam bordera właśnie dlatego, że niechętnie się go diagnozuje - więc mając odpowiednią efkę w papierach będziemy wyjątkowi, będziemy wzbudzać przestrach wśród terapeutów, wszyscy będą nas poważnie traktować. wydaje mi się, że lekarze coraz bardziej niechętnie do tego podchodzą nie z lenistwa, a dlatego, że najnowsze prace naukowe dotyczące osobowości każą patrzeć na ten konstrukt z nieco innej perspektywy. coraz więcej ludzi uważa, że tzw. specyficzne zaburzenia osobowości powodują odrzucenie i piętnowanie pewnych normalnych cech i skłonności ludzkich jako patologię. czytałam też o teorii, że diagnoza borderline działa na pacjenta jatrogennie, samym opisem skłaniając go do rozwijania w sobie jeszcze bardziej borderowych jazd.

sama nie wiem, co o tym myśleć (tzn. ciągle myślę coś innego). żadna z poprzednich diagnoz, które u mnie podejrzewano - depresja, chad, osobowość zależna i osobowość narcystyczna, aż wreszcie jeden terapeuta uznał, że nie jestem chora, tylko bardzo cierpię (lol) - nie dawała tyle odpowiedzi na dręczące mnie pytania, co diagnoza ostatecznie postawiona i potwierdzona w kilku miejscach, czyli borderline właśnie. z drugiej strony zauważyłam, że ludzie z taką diagnozą lubią się w sobie doszukiwać kolejnych dowodów na to, że są borderami. teraz to już nawet słuszna złość na inną osobę lub na jakąś frustrującą sytuację, w wyniku której przykopiesz w coś bardzo mocno albo czymś rzucisz - tak robi mnóstwo normalnych, zdrowych ludzi! - to niezbity dowód na bycie borderem. dostrzegam to czasem też u siebie. wydaje mi się, że to jest taki etap poszukiwania siebie i swojej definicji - obserwujemy sami siebie z maksymalnym przeczuleniem, zwracamy uwagę na każdy najmniejszy objaw odmienności, bo chcemy z tego coś zrozumieć, wiedzieć, co trzeba zmienić. więc z jednej strony to jest okej, ale z drugiej - takie skłonności mogą pójść w złą stronę, bo zaczniemy sobie wmawiać rzeczy, które wcale do nas nie pasują albo okaże się, że kto by nie próbował nas leczyć, w końcu okaże się niekompetentny, nieczuły, nieznający się i ślepy na prawdę dotyczącą nas, którą my już dawno poznaliśmy. właściwie nie mam pojęcia, co chciałam tym postem przekazać, ale czy ktoś mnie zrozumiał i może powiedzieć, jak sam to postrzega? mnie się wydaje, że nie możemy się tak przejmować tymi diagnozami, choć sama wiem, jak bardzo ciężkie i raniące bywają co niektóre przeprawy (moja najgorsza była z tym terapeutą, który uważał, że jestem zupełnie normalna, bo wtedy ręce mi opadły do samej ziemi, nie widziałam żadnej nadziei na poprawę mojego życia będącego jednym wielkim kryzysem emocjonalnym, no bo jak może być lepiej, skoro mój sposób bycia jest normalny i zdrowy? moja niedawna próba samobójcza nie wydawała mi się czymś zdrowym. miałam strasznie nasilone lęki, nie chciałam wychodzić z domu i dosłownie ciągle tonęłam we łzach; niedługo potem mój ówczesny chłopak nie wytrzymał tego psychicznie i mnie zostawił, a był to bardzo wyrozumiały i wytrzymały chłopak).

anyone? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja najgorsza była z tym terapeutą, który uważał, że jestem zupełnie normalna, bo wtedy ręce mi opadły do samej ziemi, nie widziałam żadnej nadziei na poprawę mojego życia będącego jednym wielkim kryzysem emocjonalnym, no bo jak może być lepiej, skoro mój sposób bycia jest normalny i zdrowy

A ile wtedy miałaś lat?

Może jemu chodziło o to, że wg niego nie masz konkretnego zaburzenia a po prostu jesteś bardzo niedojrzała emocjonalnie i stąd takie reakcje u Ciebie? Nie obrażając Cię nijak (bo ja nie wiem, czy jesteś dojrzała, czy nie) borderline bardzo trudno odróżnić od niedojrzałości połączonej z wybuchowym charakterem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 lat, dość niedawno. :) zresztą nie sądzę, żeby zdrowa, ale niedojrzała i wybuchowa osoba cięła się i próbowała się zabić - tak tylko nadmieniam. nie jestem pewna, o co mu chodziło, bo z obawy o swój stan porzuciłam tę terapię na rzecz oddziału 7f, ale nie sądzę, żeby było jak mówisz. podejrzewam, że on chciał dobrze, chciał, żebym się nie pogrążała w statusie osoby chorej, żebym wzięła odpowiedzialność za siebie i jednocześnie dała sobie prawo do życia i popełniania błędów. nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że wmawiając sobie zdrowie i normalność odebrałam sobie prawo do cierpienia, co dawało mi go jeszcze więcej :roll: i wzmagało nienawiść do siebie za ten beznadziejny stan rzeczy (przez co podnosiło lęki i sprawiało, że odczuwałam ból psychiczny na skrajnie zawyżonym poziomie bez żadnej przerwy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, no ja nawet usłyszałam, że mam CHAD :mrgreen:

Osobiście uważam siebie za bordera - z resztą niestety widać na forum jaka jestem. Moje dzieciństwo, zaburzenia odżywania, podejrzenia CHADu, moje zachowania i histerie, moje skrajności, moje samookaleczenia, uczucia i ich ogrom i na samym końcu, w tym wszystkim, ostatecznie brak własnego, klarownego "ja" każą mi sądzić, że wszystkie inne diagnozy mogę sobie wsadzić.

Psychiatrzy nie lubią się bawić w zaburzenia osobowości. Wolą przypiąć łatkę depresja (nawet tak jak u mnie - z objawami psychotycznymi, a co), nerwica czy zab. lękowe bo tak łatwiej i szybciej.

 

nieźle :D ja na szczęście o CHAD nigdy u siebie nie słyszałam. chociaż przypisywano mi naprawdę wiele rzeczy. co do braku "ja" to jest to tak bardzo męczące, bo ja z tygodnia na tydzień mam inną osobowość. raz jestem zbuntowaną, wyluzowaną dziewczyną, raz zdyscyplinowaną, elegancką managerką, raz dojrzałą profesjonalistką, a innym razem totalnie nieodpowiedzialną i rozwrzeszczaną gówniarą. a to co najbardziej mnie denerwuje, to to, że moja osobowość dopasowuje się do bohaterów filmów, czy książek. czytam o samotnej matce dwójki dzieci, która radzi sobie z życiem i nagle jestem taką 'matką', która przeszła przez życie z tak wielkim bagażem, a mimo to z melancholią w oczach siedzi w kuchni i pije herbatę, potem oglądam film o lasce, która maniakalnie próbowała zdobyć faceta i była dość impulsywna, wybuchowa itd i ja nagle też taka się staję, potem włączam trening Ewy Chodakowskiej i staję się sportsmenką, która codziennie wylewa z siebie siódme poty, żeby w lipcu zrobić kurs INSTRUKTORA FITNESSU.. no masakra, ja chyba oszalałam. Jestem managerką ds. marketingu online w dziale social media, a teraz wymyśliłam sobie, że rzucę to wszystko i w lipcu zrobię kurs instruktora fitnessu, rzucę wszystko i wyjadę na granicę, żeby prowadzić zajęcia w eleganckich kurortach wypoczynkowych. nawet pisałam już maila do organizatorów kursu do kiedy można wpłacać kasę. i to jest cholera najgorsze, ja nad tym nie panuję :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, u psychiatry mam zdiagnozowane zaburzenia depresyjne i zaburzenia odżywiania. Do tego dochodzą silne lęki związane z depersonalizacją i fobiami.

 

Poza tym jestem impulsywna, wybuchowa i skłonna do zachowań autoagresywnych. W rodzinie wszyscy postrzegają mnie jako osobę o trudnym charakterze. Nie potrafię wejść z nikim w trwałą relację emocjonalną. Jeśli ktoś raz mi podpadnie to od razu palę za sobą wszystkie mosty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

n. co do braku "ja" to jest to tak bardzo męczące, bo ja z tygodnia na tydzień mam inną osobowość. raz jestem zbuntowaną, wyluzowaną dziewczyną, raz zdyscyplinowaną, elegancką managerką, raz dojrzałą profesjonalistką, a innym razem totalnie nieodpowiedzialną i rozwrzeszczaną gówniarą. a to co najbardziej mnie denerwuje, to to, że moja osobowość dopasowuje się do bohaterów filmów, czy książek. czytam o samotnej matce dwójki dzieci, która radzi sobie z życiem i nagle jestem taką 'matką', która przeszła przez życie z tak wielkim bagażem, a mimo to z melancholią w oczach siedzi w kuchni i pije herbatę, potem oglądam film o lasce, która maniakalnie próbowała zdobyć faceta i była dość impulsywna, wybuchowa itd i ja nagle też taka się staję, potem włączam trening Ewy Chodakowskiej i staję się sportsmenką, która codziennie wylewa z siebie siódme poty, żeby w lipcu zrobić kurs INSTRUKTORA FITNESSU.. no masakra, ja chyba oszalałam. i to jest cholera najgorsze, ja nad tym nie panuję :/

 

Mam tak saaaamooo jak tyyyy 8)

Dlatego nie oglądam żadnych filmów, za bardzo przeżywam razem z bohaterem całą akcję, jak jest duże napięcie to ja mam ciśnienie 130 i trzęsiawę. No i między innymi dlatego, że mam jak ty - już wolę pustkę, niż ciągłe zmiany, chociaż powiem szczerze - chu7jowo mi idzie.

Heh, fajnie, że ktoś ma tak samo swoją drogą. Tak samiusieńko - to niezwykłe! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

n. co do braku "ja" to jest to tak bardzo męczące, bo ja z tygodnia na tydzień mam inną osobowość. raz jestem zbuntowaną, wyluzowaną dziewczyną, raz zdyscyplinowaną, elegancką managerką, raz dojrzałą profesjonalistką, a innym razem totalnie nieodpowiedzialną i rozwrzeszczaną gówniarą. a to co najbardziej mnie denerwuje, to to, że moja osobowość dopasowuje się do bohaterów filmów, czy książek. czytam o samotnej matce dwójki dzieci, która radzi sobie z życiem i nagle jestem taką 'matką', która przeszła przez życie z tak wielkim bagażem, a mimo to z melancholią w oczach siedzi w kuchni i pije herbatę, potem oglądam film o lasce, która maniakalnie próbowała zdobyć faceta i była dość impulsywna, wybuchowa itd i ja nagle też taka się staję, potem włączam trening Ewy Chodakowskiej i staję się sportsmenką, która codziennie wylewa z siebie siódme poty, żeby w lipcu zrobić kurs INSTRUKTORA FITNESSU.. no masakra, ja chyba oszalałam. i to jest cholera najgorsze, ja nad tym nie panuję :/

 

Mam tak saaaamooo jak tyyyy 8)

Dlatego nie oglądam żadnych filmów, za bardzo przeżywam razem z bohaterem całą akcję, jak jest duże napięcie to ja mam ciśnienie 130 i trzęsiawę. No i między innymi dlatego, że mam jak ty - już wolę pustkę, niż ciągłe zmiany, chociaż powiem szczerze - chu7jowo mi idzie.

Heh, fajnie, że ktoś ma tak samo swoją drogą. Tak samiusieńko - to niezwykłe! :D

U mnie wygląda to tak, że często zapalam się do czegoś nowego, wkładam w to mnóstwo energii, by po chwili dojść do wniosku, że to mnie już nie interesuje. I znowu wkładam wysiłek w nową pasję, potem rezygnuję i tak w kółko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam tylko nie tyle się zapalam do czegoś, postanawiam coś, tylko rzeczywistość cała jakby się pyk! nagle zmienia i ja już JESTEM jakaś. pełna konkretnych celów, obaw, preferencji itd itd i później też w chwili orientuję się co ja robię, do czego ja dążę, co ja sobie myślałam i skąd mi się to wzięło? Jakbym się co chwila budziła z coraz to nowych snów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 lat, dość niedawno. :) zresztą nie sądzę, żeby zdrowa, ale niedojrzała i wybuchowa osoba cięła się i próbowała się zabić - tak tylko nadmieniam. nie jestem pewna, o co mu chodziło, bo z obawy o swój stan porzuciłam tę terapię na rzecz oddziału 7f, ale nie sądzę, żeby było jak mówisz. podejrzewam, że on chciał dobrze, chciał, żebym się nie pogrążała w statusie osoby chorej, żebym wzięła odpowiedzialność za siebie i jednocześnie dała sobie prawo do życia i popełniania błędów. nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że wmawiając sobie zdrowie i normalność odebrałam sobie prawo do cierpienia, co dawało mi go jeszcze więcej :roll: i wzmagało nienawiść do siebie za ten beznadziejny stan rzeczy (przez co podnosiło lęki i sprawiało, że odczuwałam ból psychiczny na skrajnie zawyżonym poziomie bez żadnej przerwy).

 

ja też usłyszałam na terapii uzależnień, że "nie widać po mnie" borderline. u mnie to rodzi coś takiego: nie mam borderlajna, to z miejsca rzucam leczenie, ewentualnie pokazuje całemu światu np. poprzez próbę samobójcze, że gówno wiedzą.

 

nie wiem, może nie mam borderlajna, chociaż mam go wszędzie w papierach. w każdym razie moje próby i nieustanne myśli samobójcze, impulsywne zażywanie różnych środków psychoaktywnych czy cięcie się, przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu. border czy nie, nikt mi nie wmówi, że nie powinnam się leczyć.

 

chciał, żebym się nie pogrążała w statusie osoby chorej, żebym wzięła odpowiedzialność za siebie i jednocześnie dała sobie prawo do życia i popełniania błędów.
w sumie święte słowa :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napalanie się do pasji itp ja u siebie określam mianem pompowania balonika i zapomnienie go zawiązać. Jak już się napełni cały tak nagle powietrze z niego ucieka. Kolejny pomysł - kolejny balonik - brak sznureczka do zawiązania. Nie wiem jak was ale mnie to najbardziej męczy w byciu borderem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też usłyszałam na terapii uzależnień, że "nie widać po mnie" borderline.

no to hajfajf, bo ja na terapii uzależnień usłyszałam dokładnie to samo ;) to nie było stwierdzenie, że nie jestę borderę, tylko że nie wyłażą ze mnie jego cechy (mimo że na teście stylów życia wyszedł wynik 90% border, co jest ponoć niespotykanie wysokim wynikiem). bardzo mnie to zainteresowało, jako że ludzie z mojego otoczenia (ci, którzy mnie lepiej znają) mówią, że właśnie po mnie widać. dlatego zaczęłam drążyć temat i okazało się, że pani psycholog z monaru postrzega pacjentów z zaburzeniami osobowości (z którymi pracowała) jako osoby, które nie widzą swojej winy, błędów w swoim zachowaniu i mają tendencję do zwalania wszystkiego na otoczenie. jak dla mnie to jest średnio trafne, bo przecież osobowość CHWIEJNA emocjonalnie nie ma stałego spojrzenia na cokolwiek. czasem faktycznie wszyscy są wszystkiemu winni, a czasem są chodzącymi aniołami, przynajmniej dla mnie (i mówiąc w wielkim skrócie). poza tym wydaje mi się, że jak ktoś nie jest bardzo głęboko zaburzony i zachowuje dystans względem osoby, z którą rozmawia, to ciężko, żeby nagle zaczął się na nią wydzierać albo oskarżać o coś albo szantażować samobójstwem. poza tym:

 

nie wiem, może nie mam borderlajna, chociaż mam go wszędzie w papierach. w każdym razie moje próby i nieustanne myśli samobójcze, impulsywne zażywanie różnych środków psychoaktywnych czy cięcie się, przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu. border czy nie, nikt mi nie wmówi, że nie powinnam się leczyć.

dokładnie. to nie jest takie strasznie ważne, czy mam bordera, czy nie. ważne jest to, co przerobię na terapii i jak popracuję nad swoim funkcjonowaniem. a mówi to osoba, która miała straszne jazdy i lęki związane z diagnozami! bałam się, że skoro każdy mi mówi coś innego, to albo oni wszyscy w ogóle się nie znają na tym, co robią (i jak w takim razie mam się wyleczyć?), albo nie wiedzą, co mi jest, bo faktycznie nic mi nie jest. najgorzej się czułam ze swoim rzekomym zdrowiem oczywiście:) (tak jak już pisałam), a na drugim miejscu była przeprawa z narcyzem (godzinami myślałam o tym, czy fakt, że np. dbam o siebie i lubię wydawać pieniądze na rzeczy sprawiające mi przyjemność oznacza bycie zadufanym w sobie i powierzchownym samolubem, katowałam się natrętnymi myślami o byciu skażoną winą i grzechem, w końcu przeszłam na takie tępe, choć bolesne zobojętnienie, totalne odcięcie od świata, wrażenie pustki w sobie, takiej fizycznej, a na koniec prawie udało mi się zabić).

 

w sumie święte słowa :o

ha, też tak uważam, zresztą ten terapeuta nigdy mi czegoś takiego nie powiedział - to ja sama wywnioskowałam, że takie były jego intencje, a i pewnie każdy terapeuta do takiego efektu dąży. ja też chciałabym to osiągnąć, uważam po prostu, że wmawianie sobie zdrowia psychicznego i normalności nie jest na to sposobem, przynajmniej na razie.

 

chalkwhite, podoba mi się co piszesz. długo się leczysz, gdzie?

dzięki za miłe słowo :great: nie leczę się długo, to będzie jakiś rok z hakiem dopiero. ale żałuję, że tak późno zaczęłam, mogłam to zrobić dużo wcześniej, tylko nie umiałam sobie uwierzyć, że to wszystko to nie widzimisię rozwydrzonej małolaty. trafiłam do psychiatry dzięki mojemu ówczesnemu chłopakowi, spędziłam wtedy 1,5 miesiąca na oddziale zamkniętym. obecnie chodzę ambulatoryjnie do mojej psychiatry, jadę na lekach, czekam na pobyt na 7f (kwiecień). nie mogę chodzić na terapię, bo wyraźnie mi zostało powiedziane, że nie dam sobie rady bez szpitala, nie wytrzymam napięcia :cry: chodziłam za to do monaru, ale już dwa razy zapomniałam stawić się na spotkanie i teraz boję się zadzwonić znowu, bo mam wrażenie, że to moje zapominanie ma związek ze zwiększonym piciem alkoholu, które wiem, że jest nieodpowiedzialne przy przyjmowanych przeze mnie lekach... :oops: no, ale daję radę jakoś.

nie chcę, żeby to zabrzmiało niegrzecznie, pytam z czystej ciekawości: właściwie czemu spytałaś o moje leczenie? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chalkwhite, kocham cię, jesteś mną.

btw., nie wiem od czego jesteś uzależniona, ale z tego co mi mówiono to monar można o kant dupy se rozbić.

też mnie skierowali na f7, ale najpierw muszę wyjść z picia/ćpania, bo oczywiście może okazać się, że jestem tylko uzależniona, a jak przestane pić/brać to mi border zniknie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

borderline bardzo trudno odróżnić od niedojrzałości połączonej z wybuchowym charakterem.

 

może w bardzo młodym wieku; jak dla mnie BPD jest ciężko pomylić z czymś innym, pewne cechy pokrywają się oczywiście z innymi zaburzeniami, ale całokształt jest bardzo specyficzny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×