Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, należę do takich osób. Generalnie przez wszystkich jestem odbierana jako bardzo pozytywna, energiczna, przywódcza, twarda osoba, która ze wszystkim sobie radzi. A tak naprawdę nie radzi sobie w ogóle.

Po 130 sesjach z terapeutką już wiem, że mogę przy niej pokazać każdą emocje, że mogę na sesji zrobić wszystko tak napreawdę i umiem już jej się wyżalić i wygadać, ale nie umiem płakać. I chyba rozliczam sie z tego, że ponad 2 lata terapii, a ja nigdy przy niej nie zapłakałam. Płakałam po wyjściu z gabinetu-w łazience, na korytarzu, przed budynkiem, ale nie przy niej w gabinecie. Chociaż w łazience widziała , że płaczę, bo przyszła za mną. Chyba chciała mnie jakoś oswoić. Wałkowałyśmy to milion razy i w pewnym momencie już przestałyśmy o tym mówić, no bo ile można i chyba teraz rozmowa o płakaniu działa na niekorzyść, bo jesazcze bardziej się zacinam.

 

 

130 sesja :shock: Ja doszedłem do 60 i na tej 60-tej się rozryczałem pierwszy raz, po czym strzeliłem dosłownie samobója. A doktorka mówiła wcześniej, że już mnie do psychologów nie wyśle. Ale ostatnio powiedziała, że terapia tak, ale nie teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie, widocznie tak już mam, że nie płaczę przy kimś, nawet przy terapeutce. I chyba muszę przestać myśleć, że jeżeli nie płaczę na sesji, to ta sesja nie jest poprawna, efektywna, gorsza od sesji, na której bym płakała. Aczkolwiek zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie, widocznie tak już mam, że nie płaczę przy kimś, nawet przy terapeutce. I chyba muszę przestać myśleć, że jeżeli nie płaczę na sesji, to ta sesja nie jest poprawna, efektywna, gorsza od sesji, na której bym płakała. Aczkolwiek zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje.

 

Kochana, ja naprawdę z kolei nie wiem, jak to z tym płakaniem na sesji, czy musi czy nie musi być. U mnie na mojej psychoterapii zawsze w pobliżu były chusteczki. Ale to standard w gabinetach. Mnie się wydaje, że dobrze, że płaczesz, płacz oczyszcza, a to chyba już nie ważne, czy na sesji czy poza sesją. Płacz oznacza dopuszczanie do siebie emocji, ale to wiesz. Na mojej terapii raz terapeutka powiedziała, że sesje wcale nie muszą być trudne, coś pitoliła, że każde spotkanie ze mną jest przyjemne. Ja jej na to wtedy: ale terapia ma nie być łatwa ani dla terapeuty, ani dla pacjenta. izzie trzymam za Ciebie kciuki

 

-- 21 mar 2015, 07:00 --

 

PS. To podforum jest super. Ja się identyfikuje z borderline, bo ze wszystkich zaburzeń jest mi najbliższe. I wprawdzie na terapii nie było żadnych diagnoz, to mimo tego terapeutka kilka razy wspólnie ze mną stwierdziła, że mam cechy borderlajna, m.in. to czarno - białe widzenie świata. I jeszcze teoria relacji z obiektem - opowiadałem jej swój sen z dzieciństwa, gdzie matka boska wyzywa mnie od sk****nów. Takie psychotyczne sny miewałem. I ona wtedy, razem ze mną przystała wyjątkowo na "korzystanie z teorii relacji z obiektem:", ale bez formy podręcznikowej. A teoria relacji z obiektem często przy terapii borderline jest wykorzystywana :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie, Płacz na sesji, w obecności terapeuty to dowód na to, że pacjent na tyle zaufał terapeucie, że nie wstydzi się przed nim otworzyć bo pokazuje emocje i trudne dla siebie stany.

Są też osoby, które nie są wylewne z natury, nie muszą wtedy płakać, mogą szczegółowo opisywać swoje odczucia i uczucia, wtedy pokazują swój głęboki smutek, radość etc.

Terapeuta może zdiagnozować BPD wówczas kiedy zaobserwuje większość zachowań charakterystycznych dla danego zaburzenia.

Każdy z nas ma cechy, które mogą przyporządkować nas pod jakieś zaburzenie. Chodzi o to, żeby przepracować trudności, z którymi na co dzień borykasz się.

izzie, porusz na sesji ten problem. Może już jesteś na takim etapie, że chcesz jak najwięcej wyciągnąć dla siebie z sesji. A może masz jakieś trudności, o których jeszcze nie jesteś w stanie rozmawiać z terapeutą, dlatego twierdzisz, że sesja, na której nie płaczesz jest straconą sesją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, wielokrotnie ten temat był poruszany. I zawsze wychodziło, że gdzieś tam w pewnym momencie mówię sobie STOP, ogarniam się i nie płaczę, że rozumiem płacz jako wstyd, a ja przecież zawsze chcę być taka silna. Ale przedwczoraj byłam załzawiona, bo przed sesją dużo płakałam i byłam przekonana, że mówiąc o zbliżającej się śmierci bliskiej osoby wybuchnę płaczem i nic takiego się nie stało. Rozmawiałam z terapeutką już na wszystkie tematy, również te najbardziej bolesne- jest jedyną osobą, która wie o pewnych sprawach. I nie potrafiłam płakać. Ale- dosłownie w momencie zamknięcia drzwi od gabinetu, zacząć płakać na korytarzu, wtedy szybko do łazienki i w ryk i T. widziała mnie w takiej sytuacji- zapłakaną, spazmującą, bo szła wtedy za mną, oczywiście przypadkowo... I myślę sobię, że gdybyśmy z terapeutką poszły np. na jakiś głupi spacer, albo gdyby przyjechała do mnie, albo byśmy poszły w jakiekolwiek inne miejsce, to bym umiała zapłakać przy niej. A może tylko to taka wymówka. Nie wiem. Cały czas powtarzam na sesji, że "ten fotel mnie ogranicza, ten gabinet mnie ogranicza, źle się w nim czuję".

Chyba nie chodzi u mnie o kwestie zaufania, bo ufam mojej terapeutce. Ufam jak nikomu innemu. Chociaż na 2 óch ost.sesjach potrzebowałam b.jej wsparcia i myślę, że dużo z siebie dałam i chciałam maksymalnie wyciągnąć z sesji, a to chyba ona spieprzyła sprawę. Już nie chcę mi się w to zagłębiać.

W każdym razie, u mnie jest kontrola non stop. Nawet przy niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, No widzisz... czyli czujesz to, że kontrolujesz sytuacje. Dlaczego tak bardzo chcesz wszystko kontrolować? Bo się wstydzisz tak?

Po prostu... powiedz Terapeutce, że gdy się wstydzisz to masz blokadę.

Słuchaj... na pewno traktujesz ją na zasadzie przeniesienia jak osobę dla Ciebie ważną. Masz też taką osobę poza terapią? Może nieświadomie terapeutkę z nią identyfikujesz?

Pamiętaj... ona Cię nie oceni, nie zdradzi Twoich "tajemnic". To terapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie, widocznie tak już mam, że nie płaczę przy kimś, nawet przy terapeutce. I chyba muszę przestać myśleć, że jeżeli nie płaczę na sesji, to ta sesja nie jest poprawna, efektywna, gorsza od sesji, na której bym płakała. Aczkolwiek zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje.

Ja mam to samo a w domu ryczę czasem całą noc albo dzień. Albo gdy nikt nie patrzy. Nigdy przy ludziach. Nawet na terapii. Mówię o jakichś potwornych rzeczach a nie potrafię się rozpłakać. Dopiero po wyjściu mnie puszcza i idę ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w chodnik żeby nikt nie widział, że płaczę a jak wejdę do domu to już całkowita masakra. Wtedy to już rozpacz mnie ogarnia i nie mogę przestać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Czy jest jakas osoba, ktora moglaby mi pomoc i odpowiedziec na pare pytan odnosnie borderline? Strasznie sie zadreczam moja byla dziewczyna i nie jestem pewien czy wszystko jest w porzadku z nia.. (najlepiej by bylo jakby byla mozliwosc rozmowy prywatnej na jakims komunikatorze gg/fb/cokolwiek) . Z gory dziekuje za pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, Tak,ta kontrola jest cały czas. Najbardziej kontroluję się, żeby nie płakać, w innych sprawach już umiem sobie odpuścić. Czy się wstydzę ? No właśnie nie wiem. Wydaję mi się, że to nie o to chodzi, ale podejrzewam, że tylko mi się wydaje. Nie potrafię nawet przed sobą się przyznać, że się wstydzę. To słowo "wstyd" bardzo często jest przemycane gdzieś między słowami przez terapeutke, bo wie, że jest z tym duży problem. Na pewno tj.silne przeniesienie.

Ja wiem, że ona nie będzie się ze mnie śmiać, nie nakrzyczy, nie oceni, ja to wszystko wiem i przekonałam się o tym niejednokrotnie, ale mimo wszystko płakać nie umiem.

Na razie nie mam siły się w to zagłębiać, bo w nocy zmarł mi dziadzio, jutro pogrzeb i jestem trochę rozbita.

 

-- 23 mar 2015, 14:30 --

 

siostrawiatru, witaj w klubie, trochę marnym, ale zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka, znowu wszystko się wali...

 

izzie, u mnie płacz pojawił się chyba na dwóch sesjach, uważam, że pomagał. Czułam się po tych sesjach lepiej. Żałuję, że nie mogłam się bardziej otworzyć przed terapeutką... Trzymam za Ciebie kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, To może jak pójdziesz na następną terapię to powiedz, ze chcesz porozmawiać na temat wstydu, co? Wyjdziesz z inicjatywą i zobaczysz jak się temat potoczy. Myślę, że coś jest na rzeczy. A jak Twoi rodzice podchodzili do spraw wstydliwych? Były takie sytuacje, w których wstydziłaś się przed nimi? Jak wtedy reagowali?

 

Wyrazy współczucia z powodu dziadka :( Trzymaj się jakoś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, a czy w ogóle odczuwasz potrzebę płakania przy kimś? Wiesz, może sie równie dobrze okazać, że niepotrzebnie sie tym tematem zadręczasz. Może po prostu sama z góry uznajesz, że fakt, iż nie potrafisz płakac przy terapeucie (pomimo dużego zaufania) za coś "złego" a wcale takie być nie musi. A przez takie myślenie człowiek często sam się nakręca, a może wystarczy po prostu nie analizować tego non-stop.

Inna rzecz to taka, że być może im intensywniej będziesz o tym rozmyslać tym bardziej może coś Cię będzie blokować. A może wystarczy odrobinę wyluzować i człowiek nawet nie zauważy a się przełamie ;).

 

Ja np. zupełnie nie odczuwam potrzeby płakania przy kimkolwiek niezaleznie od tego o czym rozmawiam i jakie wzbudza to we mnie emocje i nie uważam tego za coś dziwnego - po prostu tak mam i pewnie nie tylko ja ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja np. zupełnie nie odczuwam potrzeby płakania przy kimkolwiek niezaleznie od tego o czym rozmawiam i jakie wzbudza to we mnie emocje i nie uważam tego za coś dziwnego - po prostu tak mam i pewnie nie tylko ja ;).

Ja nie uważam, że to jakieś dziwne, ale ja tak nie mam. Mi bardzo często chce się płakać tylko nie przy ludziach a jak złapie mnie przy ludziach to uciekam gdzieś i zaszywam się w jakimś kącie żeby nikt nie widział, że płaczę. Chyba myślę, że jak się rozpłaczę przy ludziach to oni pomyślą, że robię z siebie ofiarę i próbuję wyłudzić ich współczucie i chęć pocieszenia. Ale tak nie jest. Płaczę jak cierpię a nie jak czegoś chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze tak miałam ;).

Dla mnie płacz przy kimś to oznaka 100% zaufania bo to okazywanie słabości. Mogę rozmawiać z kimś na jakikolwiek nawet najbardziej osobisty temat ale to wcale nie oznacza, że mam do kogoś zaufanie. A jako, że generalnie ludziom nie ufam to z biegiem czasu odeszło mi odczuwanie potrzeby płakania przy kimś i po prostu zupełnie się nad tym nie zasanawiam - po prostu tak mam i wcale mi to nie przeszkadza.

 

-- 24 mar 2015, 16:56 --

 

Chyba myślę, że jak się rozpłaczę przy ludziach to oni pomyślą, że robię z siebie ofiarę i próbuję wyłudzić ich współczucie i chęć pocieszenia. Ale tak nie jest. Płaczę jak cierpię a nie jak czegoś chcę.

No i bardzo duży błąd bo po pierwsze takie sytuacje dobrze weryfikują znajomości a po drugie być może tracisz okazję, aby ktoś pomógł Ci poczuć się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojutrze mam sesje i moze o tym wspomne,chociaz poki co jestem w rozsypce po pogrzebie. Bylam b.zwiazana z dziadziem. Caly czas do mnie nie dociera,ze juz go nie ma.

Dzisiaj na pogrzebie oczywiscie plakalam i b.sie tego wstydzilam,caly czas zerkala na mnie mama. Ale nie wiem czy z troski,czy tak po prostu,czy z jeszcze jakiegos innego powodu.

Chyba caly czas uwazam,ze placz to slabosc.

blah!blah!, oczywiscir,ze odczuwam potrzebe plakania przy kims. Ale sie powstrzymuje. Zawsze jest to magiczne stop i wrecz odcinanie sie od emocji.

Tak wlasnie chyba jest, ze im wiecej sie tym zadreczam,to wieksza powstaje blokada I kolo sie zamyka.

 

Dzisiaj juz chyba nie jestem w stanie wiecej napisac.

 

-- 24 mar 2015, 22:28 --

 

blah!blah!, u mnie to raczej nie jest kwestia zaufania.

 

-- 24 mar 2015, 22:31 --

 

*Monika*, dzięki.

U mnie w domu nie istnieje slowo wstyd. nie rozmawia sie o tym,tylko unika tematu. Jezeli cos wstydliwego sie stanie to jest obracane w zart,unikane. Ale to nie zawsze tak. Czasami postawa mamy jest jak najbardziej wspierajaca, tato raczej jest biErny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyszperane w necie: http://emocje.pro/category/problemy/osobowosc-borderline/

 

u mnie lipa. 3 miesiące było idealnie, pełna mobilizacja i koncentracja by walczyć ze swoimi słabościami, udawało się, aż małe gówno wszystko popsuło... kamyczek który wywołał lawinę, kłótnia o to, że mój facet nie odebrał telefonu, no i poszłoooo... zerwania, powroty... wszystko to z czym niby już się uporałam. Próba S. rzucenie terapii, rzucenie psychiatry... powrót do punktu wyjścia. 2/10 chujowe, nie polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, trzymaj się jakoś. Mogę tylko napisać, że mimo, że zakończył się mój związek jakiś miesiąc temu to nadal resztki obsesji zostały. Oboje nie wytrzymywaliśmy. Nie poddawaj się, chodź dalej do swojego T.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, trzymaj się jakoś. Mogę tylko napisać, że mimo, że zakończył się mój związek jakiś miesiąc temu to nadal resztki obsesji zostały. Oboje nie wytrzymywaliśmy. Nie poddawaj się, chodź dalej do swojego T.

 

Conessa, ten o którym kiedyś pisałaś w problemach w związku i rodzinie? Jeśli inny to wybacz ignorancję, chwilkę mnie nie było.

Jak się czujesz? Jak sobie radzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, a dlaczego rzuciłaś terapię i psychiatrę (jeśli to zbyt osobiste pytanie, to przepraszam)?

 

terapię rzuciłam bo postanowiłam o S. i byłam wręcz pewna, że się uda więc napisałam mojej T. że dziękuję jej za poświęcony czas, że czuję się zdrowa itp, nie chciałam jej robić przykrości bo może by się martwiła gdybym nie przyszła na następne spotkanie czy coś.

 

A psychiatrę rzuciłam, bo mimo całej wielkiej sympatii, jeśli płaci się za spotkanie 140zł a gdy chcę się umówić to najbliższe terminy są za miesiąc to pieprzę, na NFZ się krócej czeka :) No i miałam zły dzień, więc tupnęłam nogą.

Zmieniłam lekarza, ale to też śmieszna sprawa bo nie miałam dowodu ani nic bo zgubiłam, przyjął mnie tylko dlatego, że wiedział o mojej próbie s. - dobry człowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba muszę zwiększyć dawkę leku, bo oczy mi się zeszkliły, gdy tak przeczytałem o tym, co realnie planowałaś (wcześniej jakoś mi to umknęło). Dziwnie się czuję z tym, że zadałem pytanie komuś, kogo mogło już nie być. :(

 

Bardzo się cieszę, że Ci się nie udało! I nie, nie jestem chwiejny emocjonalnie, po prostu jakoś tak nie byłem gotowy na to, co napisałaś. I te święta są, jajko obok, zajączek. Masz sobie dobrze zjeść i się nie poddawać! Nie chciałabyś mnie zezłościć, wierz mi. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×