Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

izzie, na myśl, że zostawię go a on pozna kogoś innego, mam sceny łóżkowe w oczach i wyobrażenie, że to miła, spokojna, uśmichnięta delikatna dziewczyna, która jest zupełnym przeciwieństwem mnie :( Mimo to zgadzam się z Tobą, że to najlepsze rozwiązanie by było, a ja nie moge, nie umiem. Odpisał mi w smsie bardzo ostro i poczułam się skopana.. przegięłam dziś maksymalnie. Cholera, nawet nie wiem czemu akurat dziś to się ze mną stało. Emocje we mnie trochę opadły, chyba już jestem wykończona ... nienawidzę siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, wiesz co, musisz sama dojść do momentu, w którym stwierdzisz, że nie ma wyjścia, trzeba się rozstać. I tak powoli będą te emocje wygasały. To nie jest łatwe. Też sobie tego nie wyobrażałam. I nie wiedzieć czemu wciąż w tym tkwiłam. Chyba tego potrzebowałam. U Ciebie chyba jest podobnie jak widzę.

Nie biczuj się już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy prędzej czy póżniej kogoś poznaje więc nie gadaj , bo nie wiesz co Cie jeszcze spotka. O ile wychodzisz z domu...

 

 

 

Ja dziś nieco lepiej. Prawie zupełnie jakby wczoraj się nic nie zadziało. Śmieszne to jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś nieco lepiej. Prawie zupełnie jakby wczoraj się nic nie zadziało. Śmieszne to jest...

no ja też tak mam. W sobotę myślałam, że to koniec, a dzisiaj mam mnóstwo energii, załatwiam wszystkie zaległości, mam b.dobry humor. I myślę o czwartkowej sesji - i co niby mam powiedzieć terapeutce, skoro nie czuję już nic co było w sobotę, nie umiem nawet do tego wrócić :/ porąbane to :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam takie dni kiedy szłam w podobnym nastroju na terapie, ale jak sie okazywało zazwyczaj coś się jednak znalazło ponurego do przeanalizowania.

Mam lepszy dzień, ale ciągnie mnie do tego by wrócić w miejsca, które wydawały się wtedy bezpieczne, z dala od niego. Kiedy go nie było, kiedy mogłam wszystko, kiedy działałam w trybie uśpionym i nie czułam się źle.

Dziś to mam już nie histerię ale ogromne wkurzenie na niego. Zadzwonił i spytał czy już mi przeszło i czy już lepiej i że koniecznie muszę się leczyć bo tak nie można reagować. I że tylko tyle chciał wiedzieć czy ze mną okej. Pa. No to pa. A dalej radzę sobie sama....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem. Po prostu nie akceptuje jego poprzedniego życia i niektórych zachowań obecnie. Cięzko mi to ocenić obiektywnie. Już sama nie wiem o co chodzi. Jedno jest już pewne, nie jesteśmy związkiem. Chyba tylko przyjaźń nam dobrze wychodzi. Mimo, że wiem to, cały czas o nim myślę, sprawdzam telefon, analizuję co może robić w obecnej chwili bo nieco znam jego rozkład dnia. Na pewno jest to powodem tego, że mam za mało zajęcia. On ma co robić więc myśli mniej. Nie wiem, naprawdę nic już nie wiem. Mam wrażenie, że potrzebuję kogoś nowego, kogoś z kim nie łączy mnie tyle przykrych przeżyć, słów a przede wszystkim kogoś dla siebie (on ma dziecko). Patrząc na jego zachowania nie wiem czy kiedykolwiek znajdzie odwagę by stworzyć związek ze mną a co dopiero mieć wspólnie dziecko? Nie chce faceta, który musi być raz tu raz tam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś się działo, że taka nieobecność?

Tu każdy ostatnio nieobecny, nie wiem czemu. Temat ma chyba ma takie okresy, że jak się rozgadają to wszyscy a potem milczą.

 

Muszę napisać, że dziś odbyłam rozmowę z NIM i to on zakończył naszą relację. Z jednej strony wiem, że pewnie to dobrze, z drugiej zaś jestem bardzo smutna i mam wrażenie, że to przeze mnie. Choć ponoć nie. On przyznał, że jest uzależniony od pracy, ma jej tyle, że nie wiem kiedy z nią się upora, dla niego leżenie ze mną i oglądanie filmu to męczarnia bo ma wrażenie, że marnuje czas podczas gdy powinien robić ważne rzeczy. Faktycznie zawsze chodził z kąta w kąt i nie mógł znaleźć sobie miejsca. No ale głównie to, że jest nerwowy, traci cierpliwość a ma świadomość tego, że ja potrzebuję partnera, który mnie otoczy troską, poświęci czas. Także oficjalnie temat został zakończony. I teraz czuję się jak zawieszona... miałam tyle planów, wszystko nagle pękło. Po części doprowadził mnie do obecnego stanu i zostawił mnie w moim świecie wariactwa. Fajnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, Czyli już wiesz na czym stoisz. To chyba normalne, że czujesz się zawieszona po rozstaniu. Nic mądrego nawet nie jestem w stanie napisać.

Sama czuję się chu*. Dosłownie. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jest coraz gorzej. Miałam dzisiaj sesję, starałam się wyrzygać ten cały ból. Chciało mi się płakać, no ale oczywiście jak ? Jak pozwolić sobie na płacz, u mnie to nie jest możliwe. Po czym cały wieczór przeryczałam w samotności. Super. Nie nadaję się do tego życia. Tylko strzelić sobie w łeb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie umiem płakać od jakiegoś czasu. Pewnie się we mnie zbiera do czasu...

Z tym Twoim stwierdzeniem, że nie nadajesz się do życia to nie wiem co ja mam myśleć. Kariera upada, nie jestem w stanie podnosić swoich kwalifikacji. Do tego boję się ludzi, czuję, że prędko nie spotkam mężczyzny, przy którym znów poczuję się bezpiecznie. Będę się wstydziła znów milion razy. Wydaje mi się, że aby być atrakcyjną kobietą trzeba być zaradną więc mnie nikt nie zechce.

 

Należysz to tych zatwardziałych osób, które nie pokazują jak jest im ciężko i nie płaczą przy kimś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, należę do takich osób. Generalnie przez wszystkich jestem odbierana jako bardzo pozytywna, energiczna, przywódcza, twarda osoba, która ze wszystkim sobie radzi. A tak naprawdę nie radzi sobie w ogóle.

Po 130 sesjach z terapeutką już wiem, że mogę przy niej pokazać każdą emocje, że mogę na sesji zrobić wszystko tak napreawdę i umiem już jej się wyżalić i wygadać, ale nie umiem płakać. I chyba rozliczam sie z tego, że ponad 2 lata terapii, a ja nigdy przy niej nie zapłakałam. Płakałam po wyjściu z gabinetu-w łazience, na korytarzu, przed budynkiem, ale nie przy niej w gabinecie. Chociaż w łazience widziała , że płaczę, bo przyszła za mną. Chyba chciała mnie jakoś oswoić. Wałkowałyśmy to milion razy i w pewnym momencie już przestałyśmy o tym mówić, no bo ile można i chyba teraz rozmowa o płakaniu działa na niekorzyść, bo jesazcze bardziej się zacinam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znałam taką osobę, która nie płakała. Smutna chodziła bardzo, ale nie płakała i sama stwierdziła, że nawet wczuć się w płacz nie może.

Piszesz, że robisz wrażenie... ja nawet tego nie potrafię, choć aby inni nie poznali, że jest coś nie tak staram się zgrywać, że nie mam problemów, mam zajebiste życie. Czasem już nie udaję, po prostu jestem sobą - przygnębioną i wtedy widzę, że ludzie się odsuwają. Posraństwo nie człowieczeństwo. Lubi się tylko tych fajnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubi się tylko tych fajnych ? Fajnych czyli jakich ? Tych przebojowych ? Każdy jest inny, każdy ma innych znajomych, niektórzy nie lubią takich przebojowych osób. Faktycznie mogą robić dużo szumu, ale czy coś więcej. To zalezy. Jesteś taka, a nie inna, tyle. Wiem, ze to się tak latwo pisze. Ale widzisz- ja- ta "przebojowa, energiczna, dusza towarzystwa" w pewnym momencie wpadłam w pułapkę. Tak się nauczyłam taką osobą być, że gdzieś w pewnym momencie pogubiłam się, nie wiem jaka naprawdę jestem. Chyba wcale nie jestem taka przebojowa. To taka maska na lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem.

Fajnych ogólnie, uśmiechniętych, pracujących, z poczuciem humoru, tych którzy nie narzekają. Tak to widzę. Jak tylko zaczynasz mówić o smutkach lub jesteś w depresji nie zapraszają cie, nie pytają jak pomoc. Robią tylko wielkie oczy.

Sporo mam takich znajomych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znałam taką osobę, która nie płakała. Smutna chodziła bardzo, ale nie płakała i sama stwierdziła, że nawet wczuć się w płacz nie może.

No widzisz, ale ja dużo płaczę, byle co a ja w ryk, oglądam coś i płaczę, patrzę się na góry i potrafię się rozpłakać. Jednak nie potrafię płakać przy kimś. Chyba że po alkoholu, wtedy wszystko puszcza. I martwi mnie, że w bezpieczbym dla mnie miejscu, obok terapeutki nie umiem sobie pozwolić na ten płacz.

 

Fajnych ogólnie, uśmiechniętych, pracujących, z poczuciem humoru, tych którzy nie narzekają. Tak to widzę. Jak tylko zaczynasz mówić o smutkach lub jesteś w depresji nie zapraszają cie, nie pytają jak pomoc. Robią tylko wielkie oczy.

Sporo mam takich znajomych.

Ciężko się nie zgodzić. Chociaż to chyba w nowym towarzystwie najbardziej można odczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie różnie. Mnie czasem i moje stare dobije kiedy nie jestem w nastroju to od razu słyszy się, nie zamulaj, oj tam, itp. Nikt nie chce i mało osób potrafi poważnie zainteresować się czy faktycznie masz jakiś problem. Zresztą, jakoś mało mnie to ostatnio obchodzi.

Mam doła znowu. Cały dzień mało o nim myślałam, bo miałam dużo zajęcia i mój trener dał mi ostry wycisk, taki, że ledwo chodzę a co dopiero jutro lub pojutrze będzie... uwielbiam ten ból ale.... teraz znowu pomyślałam o tym, że zaczyna się zbierać we mnie faza złości na NIEGO. Zostawił mnie bo tak mu cholera łatwiej. Woli wybrać jakieś kurewskie życie z kobietami z doskoku? bo w końcu z żadną być nie może ze względu na brak czasu !

I tak łatwo mu to przyszło? Boże... on po prostu poddał się. Zawsze twierdził, że nie przeszkadza mu to, że taka jestem, ale wygląda to nieco inaczej. Ja wiem, wiem, że nie powinnam o tym myśleć :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję. Pewnie ją kochałeś mimo osobowości.

Mój też powiedział, że żałuje, że ze wszystkich kobiet jakie miał do mnie czuł najwięcej a nie jest w stanie zapewnić mi dobrego życia. Tylko dlatego odszedł. Kiedy to właśnie ja zawsze myślałam, że powinnam dla dobra kogoś się odsunąć przez to jaka jestem, a to on mnie uprzedził w tym teraz.

Skoro on o tak anielskim sercu, który był w każdej złej chwili mojego życia odchodzi to nie wiem czy jakikolwiek inny się znajdzie. Teraz mezczyzni to egoiści albo z odzysku z bagażem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochałem bardzo. Wpakowałem w nią dużo siebie, emocji, uczuć, zapewnień... Sporo niespodzianek...

Ostatnio stwierdziła, że mam na jej punkcie obsesje i to nie jest miłość i mam jej dać spokój:)

Nie ma to jak utopić kogoś w swoim szambie i z uśmiechem na twarzy iść dalej: a tak zrobiła.

Nie chciałbym, aby zrobiła tak komukolwiek innemu, bo nikt na to nie zasługuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie tak... ja staralam sie mimo swojego pierdolnięcia zrobić mu jakieś życie. Ale on nie zechciał jak widać. Woli swoje zasrane.

Nie piłam dawno alko ze względu na leki, ale dziś sobie nie pożałowałam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×