Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

freya, Masz pomysł dlaczego ?

 

Dziewczyny, ja już nie wiem co robić z sąsiadami. W nocy dzwoniłam na straż miejską, było tak głośno, bez skutku, dzisiaj napisałam pismo o interwencję do spółdzielni, ale mam wrażenie, że jak grochem o ścianę :pirate: Cały dzien byłam poza domem, wróciłam i można zwariować. Ten stary babsztyl ma jakieś głośniki podłączone do telewizora, cholera wie co, no ale naprawdę już nie wiem co mam robić !!! Cholera mnie tu trafia !!! A na górze baba chodzi w drewniakach po panelach i też to wszystko przecież u mnie w mieszkaniu słuchać. Nigdy nie miałam takich problemów z sąsiadami.

W ostatnim tygodniu straciłam całkowicie wiarę w ludzi, - w starszych ludzi.

Czuję taką cholerną niemoc. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie, znam to uczucie i taka walke z sąsiadami. Odplac im tym samym. Zaccznij puszczać glosno ostra muzykę :) albo wal po rurach :D

 

-- 05 mar 2015, 19:24 --

 

izzie, znam to uczucie i taka walke z sąsiadami. Odplac im tym samym. Zaccznij puszczać glosno ostra muzykę :) albo wal po rurach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne, Z jednymi boję się bardziej zadzierać, bo straszna patologia i dużo nie zdziałam. Zostałam już przez tą babe zwyzywana od wariatek, że jak mi nie pasuje mam się wyprowadzić itd. A babka obok jest głucha, więc wątpię, żeby coś słyszała skoro nawet domofonu nie słyszy. I dlatego jest problem, bo jak tak napieprza tv, to idę od razu do niej dzownić, ale nie ma szans żeby otworzyła. Zgłaszałam rodzinie jak byli, ale poskutkowało na 3 dni i znowu głośno. Ogląda tv od 6 rano do 1 w nocy :pirate:

 

-- 05 mar 2015, 19:57 --

 

Conessa, to chyba o mnie chodzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa,

Kurde,sorki,pogibało mi się...Miałam na myśli izzie, ... Rozkojarzona jestem ostatnio...Jednej i drugiej przepraszam za błąd.. :-|

 

-- 05 mar 2015, 20:17 --

 

izzie,

Może spróbuj wezwać Straż M jak tak nawalają...Zresztą walenie w rurach to świetny pomysł-dowalisz im a nawet nie będzie jak udowodnić że to Ty ;) Ale ogolnie rzecz biorac przykra sprawa-miałam tak samo jak Majka była malutka i spała w ciągu dnia albo jak ja wracałam po nocnym dyżurze i chciałam się wydpać...Nie dość że kosiarka działała bo akurat tego dnia dozorczyni musiała sobie pokosić(jak w "Dzień świra),to i sąsiedzi napierdzielali mimo moich próśb.Zemsta przyszła dopiero jak Majka nauczyła się jeździć ns rolkach i ćwiczyla swoje umiejętności na panelach w domu ;)

Conessa,

A kochasz go??Ale tak bardzo że byś chciała postarać się ratować ten związek? Bo szczerze,jeśli tak to ciężka praca przed Tobą.A może on zwyczajnie ucieka przed problemami w pracę?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izzie,

Może spróbuj wezwać Straż M jak tak nawalają...Zresztą walenie w rurach to świetny pomysł-dowalisz im a nawet nie będzie jak udowodnić że to Ty ;) Ale ogolnie rzecz biorac przykra sprawa-miałam tak samo jak Majka była malutka i spała w ciągu dnia albo jak ja wracałam po nocnym dyżurze i chciałam się wydpać...Nie dość że kosiarka działała bo akurat tego dnia dozorczyni musiała sobie pokosić(jak w "Dzień świra),to i sąsiedzi napierdzielali mimo moich próśb.Zemsta przyszła dopiero jak Majka nauczyła się jeździć ns rolkach i ćwiczyla swoje umiejętności na panelach w domu ;)

Conessa,

A kochasz go??Ale tak bardzo że byś chciała postarać się ratować ten związek? Bo szczerze,jeśli tak to ciężka praca przed Tobą.A może on zwyczajnie ucieka przed problemami w pracę?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(kurde temat idealnie dla mnie, ale widze że jakiś "jakiś" temat konkretny się nawinoł to kiedy indziej chyba :lol: )

 

-- 06 mar 2015, 19:27 --

 

Albo napiszę teraz.

 

Ogólnie nikt nie chce mi pomóc z lekarzy w określeniu diagnozy, no ale bardzo pasuje borderline jako główna, zresztą już 3 razy taką diagnozę miałem.

 

I ciężko jest nieziemsko :why:

Mógłbym dużo przykładów pisać, ale np. nawet tu do was jest mi ciężko pisać, bo mam wrażenie że mnie tu nie chcecie, bo "olewacie", że was nie interesuje co mam do powiedzenia i takie tam... takie "myki" myślowe to akurat wiem, że nie prawda i potrafię sobie wytłumaczyć, czasem nawet prześmiać, ale najgorzej, że ze mną dzieje się wiele i nie wiem czasem już kompletnie co jest prawdą...

+ borderlina to dla mnie to, że sobię mogę "legalnie" leków nie przyjmować, bo tego lekami się nie leczy przecież, tylko psychoterapią...

a że w moim mieście nie mam możliwości psychoterapii żadnej oprócz godzinki raz w tygodniu u psychologa (To chyba jakiś żart :papa: ) to inna sprawa i stan się bardzo szybko pogarsza zamiast poprawiać... A że z ludźmi cięzko idą mi relacje i ogólnie wiem, że ten świat powinnien wyglądać inaczej i matka natura płacze jak widzi co ludzie i "cywilizacja" robi z tym światem, to odciołem się całkowicie od wszystkich i wszystkiego... ale już czuję że tak długo nie pociągne... :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka, oboje się mocno zraniiśmy wielokrotnie - nie wiem sama.... zeby ratować trzeba najpierw stworzyć, a mało jak na razie w tym powagi. Ciągle czekałam na niego, ale widze, że nadal nic się nie zmienia. To, że on ucieka w pracę od problemów to na bank tak jest... Ale tej pracy to już narobił sobie tyle, że nie może odpuścić. Czuje sie zrezygnowana. Wstyd mi.

 

-- 06 mar 2015, 22:44 --

 

Just_Think, psychoterapia akurat polegająca na spotkaniu 1x w tygodniu to też dobrze. Lepiej to niż nic co?

Ja przez dłuższy czas właśnie taką miałam. I nie mniej myśli, że my Cie tu nie chcemy, bo temat jest dla wszystkich i jak masz wątpliwości czy chcesz "pogadać" to pisz. Ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 albo 25, nie pamiętam w tej chwili (ale ZONK :papa: )

 

no ze mną to jest, że ja bardzo chcę pogadać, tylko zazwyczaj tylko ja chcę, reszta wszyscy mają mnie w dupie, mają swoje życie i... takie tam.

 

to żadna psychoterapia, to spotkania z psychologiem (w końcu jakiegoś znalazłem, który chce ze mną w ogóle pracować i nie nakazuje jakiegoś leczenia lekami, ale oczywiście jestem z nim szczery co i jak biorę czy jak teraz prawie nic, wszystko wie) i spotkanie trwa godzinę, a ja 30 minut odpowiadam na pytanie "co tam u pana się wydarzyło w ciągu tygodnia i jak się pan czuje?" bo ja, pochłonięty introspekcją, mam zwroty o 180 stopni ze 5 razy w ciągu tygodnia i kilka razy dziennie odkrywam coś, co zmienia moje życie i kieruje na inny tor.

 

Żebym jeszcze miał i tylko borderline. Ale jak już gdzieś pisałem, nikt teraz nie chce nawet mnie zdiagnozować. "Ćpało się, to tera się ma" - no zajebiście, tylko że jak borderline to "w jego efekcie" sięgałem po dragi, bo nie radziłem sobie z emocjami faktycznie nasilonymi 200% (i o dziwo dzięki mojej bani też skończyłem z jakimi kolwiek używkami :mhm: )

Społeczeństwo patrzy na mnie 5 sekund i jestem skreślony.

Ojciec mówi że "jak syn mu mówi o chorobie psychicznej to jak jak bym przyszedł do niego i powiedział że jestem gejem" a gościu jest homofobem.

Matka mówi że "to czy jesteś zdrowy czy chory zależy tylko od ciebie i tego, jaki chcesz być, wszytko możesz dokonać zmieniając nastawienie" i jak podchodzę do niej i mówię że jestem w psychozie i nie kontaktuje to mówi "ok, przyjełam"

Nie mam nigdzie wsparcia (z Ośrodka Interwencji Kryzysowej się mnie pozbyli pięknie... ), dla ludzi jestem kłopotem i że mam analityczny umysł to pracuję sam... ale mam już dość tej samopsychoanalizy szczególnie że nie mam wiedzy psychologa (i chyba zacznę ją zdobywać sam 8) )

 

przepraszam że tak o wszystkim żale sie, ale to mój początek tutaj, nie wiem gdzie mam pisać bo mi nikt nie odpisuje a już nie dźwigam, naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co można poradzić osobom, które mieszkają w dziurze gdzie nie ma poradni. Jeśli jest ktoś taki u Ciebie, poradnia, gabinet, jakikolwiek psycholog to chodź do niego jak uważasz, że potrzebujesz. Albo staraj się o przyjęcie na terapię do najbliższego szpitala psychiatrycznego.

Jak nie masz stu znajomych - trudno. Czy ich tylu potrzebujesz? lepiej mieć chociaż jedną osobę do pogadania. I jedna moja rada - nie zadręczaj wszystkich kumpli prawdą o sobie. Przeciętni ludzie tego nie ogarną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja potrzebuję psychoterapii z psychoanalizą, długoterminowej najlepiej. Wiem w jakich miastach coś takiego się odbywa, ale brak kasy... brak źródła kasy, bo na rente nawet się nie nadaje w tym waszym zajebistym świecie, a pracować nie jestem w stanie z ludźmi na **** etacie za 1200zł oraz po dłużej niż 10 minutach na mieście nie ogarniam tego co ludzie robią z tą piękną planetą.

 

Moja diagnoza to:

długo długo problemów bez diagnozy ----> uzależnienie od substancji psychoaktywnych + podejrzenie bordeline -----> jednak schizofenia -----> "jednak to nie to, to chyba jakiś borderline z jakimiś zaburzeniami psychotycznymi" -----> aktualna diagnoza "no co, no ćpałeś to teraz masz jazde" (cytuję lekarzy)

przewineła się też nerwica i dostałem gratis benzodiazepiny :yeah: "ale ja jestem uzależniony, nie mogę bezno" "coś ty, po jednym opakowaniu NIC ci się nie stanie, bierz tam sobie jak będzie gorzej"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mało Ciebie rozumiem. Sam się diagnozujesz? Teksty lekarzy są jakieś śmieszne...

1200 mało? Wiesz dobre i to jak się nie ma ani grosza. I jeszcze stwierdzenie "w tym waszym świecie" , a Twoim już nie? Sorry, ja dziś wkurzona na maksa może stad rozdrażnienie i brak skupienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakś wkurzona, to mnie nie przepraszaj, bo ja też często :great:

 

tak, ja przestałem się utożsamiać z tym światem, z tym społeczeństwem bo ja was nie rozumiem, że [takie "gówno" robicie z życia swojego i z tej planety i brak szacunku na każdej płaszczyźnie życia + liczy się tylko hajs] i takie tam i z tym też pracuję na własną ręke, bo ludzie też nie chcą pomóc bo mówią że to ze mną jest coś nie tak, że bezdomnemu kupię śniadanie gdy sam mam ostatnie pieniądze a dla nich logiczne jest że powinnienem próbować go jeszcze okraść w mojej sytuacji. Nie, to nie jest mój świat. Ja w tym nie będe uczestniczył. Jednocześnie wiedząc że planeta jest tylko jedna, no i tera jest jaka jest.

 

no właśnie jest mi już ciężko działać "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu" i robić za marne grosze bo nie ma innej opcji, to właśnie tak jest ustawione, żebyś na etacie nigdy nie zarobił. Także próbuje coś na własną ręke wystartować z działalnością, ale jest to ciężkie gdyż akutalnie jest ze mną też mega źle psychicznie, a nie mam kasy nawet na to, żeby sobie kupić mydło jak bym wylądował w szpitalu psychiatrycznym, a takie coś pewno by mi się przydało. Ale też tylko w jakimś dobrym, bo po szpitalach też byłem i co z tego że w sztucznie wytworzonym środowisku sobie radzę a wychodzę do społeczeństwa i wszytko pęka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To masz problem. Przypominam, że też żyjesz w tym gównianym świecie i go sam nie zmienisz choćbyś bardzo chciał.

Ja mam swoje wartości i nie jest to hajs akurat jak to nazwałeś. Nie obchodzą mnie ludzie, którzy są próżni, niewrażliwi. W ogóle sobie tym głowy nie zawracam, co najwyżej odczuwam przez takich właśnie przykrości w życiu codziennym.

 

Ja już chyba jestem sama... nie mam partnera. Popsułam to dziś, on dołożył swoje. Nie mam z kim pogadać, pobyć. Jestem zrezygnowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność? nienawidzę, od małego bardzo źle znoszę...

 

związki, tak jakie jest ich pojęcie w obecnym świecie to też sobie dałem spokój na chwilę obecną. Najgorsze są te momenty, gdzie jest np. bardzo źle i obecnie nie mam już kompletnie do kogo się wtedy zwrócić i wtedy naprawdę wariuję, ostatnio jest to co każdy wieczór. I tak bardzo mam wtedy ochotę aby ktoś mnie poprostu przytulił... pampering... i ja czuję, że już sam taki gest mega dużo by mi dał, bo mam wrażenie, że wszystkim jest obojętne to czy ja istnieje czy nie, nie jestem istotny w niczyim życiu obecnie, a sam ze sobą mam duże problemy... aj ciężko to pisać bo się to zazębia wszystko :blabla:

 

właśnie problem jest taki, że ja go zmieniać nie chcę (ew zmienić na inny, ale jest tylko jeden świat) a jednocześnie zaakceptować nie mogę. A na siebie, takim jakim jestem, mam pełen akcept i siebię lubię (dlatego nie miewam myśli samobójczych, a szkoda, bo tak by było łatwiej i po sprawie, no ale jak bym to nie ugryzł to nie chce się zabijać :papa: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest znowu fala smsów od rana, grożę, szantażuję, wymyślam do kogo mógł napisać życzenia, bo ja ich nie dostałam, dopiero wymuszone odczytałam. Wymieniam wszystkie jego kobiety, przeszukuje internet by znalezc cos na ich temat, wypisuję mu gdzie je znajdę, jakie one są, drażnię wymyślając historie jak to byłoby zabawnie gdyby się wszystkie o sobie dowiedziały w jednym miejscu.. ON ma już dość. Dlatego czuję się potworem. Wstyd mi o tym tu pisać. Mam wrażenie, że tylko ja się tak otwieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, spokojnie, pisz.

Tak czytam co piszesz, to wypisz wymaluj to, co u mnie było w związku jeszcvze całkiem niedawno. Rozstanie to było najlepsze rozwiązanie, ale dopiero teraz to dostrzegam. Wcześniej nie było tak pięknie, dopiero teraz jakoś dochodzę do siebie. Ta ciągła zazdrość, o wszystko, o wszystkich, te sceny, to samo co Ty masz, wypisywanie smsów, wyzwiska, sprawdzanie znajomych na fb itd. Łącznie to trwało 3 lata. Nie wiem jak ona ze mną wytrzymywała. I ja z nią. Obie swego czasu byłyśmy troche popieprzone. Wydawało mi się, że nie umiem bez niej żyć.

 

Wiem, że to ciężkie. Ale wydaje mi sie (ze swojego doswiadczenia), ze zerwanie kontaktu to najlepsze rozwiązanie. Czasami nie da się inaczej.

 

U mnie chyba źle. Tak, źle. Wczoraj pękłam. W końcu. W koncu się wypłakałam. I ta cholerna samotność. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił, nic nie mówił, tylko mocno objął i trzymał. Ale jak zwykle nie było nikogo. Mam prawie 26 lat, a żyję jak 90 latka. Ostatnio moje życie polega na sidzeniu w domu i chodzeniu od lekarza do lekarza.

Nie za bardzo mam się nawet z kim spotkać, za każdym razem słyszę _"mam już plany". super. Terapia dopiero w czwartek. A ja się rozpadam.

Ja już chyba nie wierzę, że mogę być w pełni szczęśliwa, że coś może mi się zwyczajnie udac. Nie chce, żeby to brzmiało jak marudzenie, ale po prostu uważam tak, jak napisałam. Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×