Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Z tego co wyczytalem to terapia swiatlem dziala silnie pobudzajaco na uwalnianie serotoniny ( hormonu szczescia ) w dni kiedy jest malo slonca czy w okresie jesienno -zimowym dlatego sadze ze korzysci odnioslby kazdy bez wzgledu na jaki rodzaj depresji choruje.

 

W Anglii terapie swiatlem w okresie jesienno -zimowym stosuja nawet ludzie zdrowi ktorzy chca dodac sobie energii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóle fizyczne a depresja, bardzo proszę o radę...

 

Witam serdecznie. Proszę wybaczyć jeśli zakładam niepotrzebnie nowy temat- jestem tu nowa więc z góry wielkie przepraszam. Mam do Was pytanie na które nikt poza samymi zainteresowanymi nie potrafi mi udzielić odpowiedzi, otóż chcę zapytać czy depresja Was bolała fizycznie- jeśli tak to co Wam najbardziej dokuczało. Ja mam takie bóle że ledwie daję radę wstać z łóżka, rano nie potrafię z bólu wytrzymać- a najgorsze jest to że nie potrafię zlokalizować tego bólu, bo on jest prawie wszędzie, dopiero wieczorem ból jest dużo lżejszy. Cały czas o tym myślę- czy to normalne tak cierpieć fizycznie przy depresji, proszę dajcie mi jakieś wskazówki. Dodam że choruję już 6 lat od 4 lat biorę leki escitalopran + clonazepanum doraźnie, ale jest coraz gorzej. A może to jednak nie depresja tylko inna choroba? Pozdrawiam i będę wdzięczna za każdy odzew.

______

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kami28, Długo chorujesz.

Nigdy nie uczęszczałaś na psychoterapię?

4 lata ...to trochę długo, jeśli chodzi o zażywanie tych samych leków.

Organizm może już nie reagować na leki.

Odwiedź psychiatrę, zasugeruj zmianę leków i zapytaj czy w Twoim przypadku wskazana byłaby terapia.Jeśli tak, niech Ci wystawi na nią skierowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo często oprócz złego samopoczucia psychicznego, w depresji pojawiają się bóle uogólnione. Może faktycznie twoje leki już nie działają, albo te bóle są zpowodu tych leków. Bo nie piszesz jakie masz samopoczucie psychiczne, czy też się pogorszyło. Najlepiej skonsultuj się ze swoim lekarzem, może trzeba zmienić leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, dziękuje za odpowiedzi. Moje samopoczucie psychiczne jest średnie- bywało gorzej i bywało też lepiej- okresliłabym to jako dystymię. Jednak gdy zaczynają się te okropne bóle to dopada mnie również złe samopoczucie psychiczne, ponieważ zastanawiam się czy to jest normalne przy zaburzeniach depresyjnych, czy może mój lekarz czegoś nie przeoczył i może jestem chora na coś jeszcze oprócz depresji- nie daje mi to spokoju, bo moje bóle są naprawdę silne- czasem tak silne że nie mam siły wstać rano z łóżka. Zastanawia mnie też to, że boli mnie najbardziej w godzinach porannych, w ciągu kolejnych godzin ból słabnie a wieczorem jest już całkiem znośnie- nie boli prawie wcale, wtedy tez nadrabiam zaległości w pracach domowych z całego dnia. Mój ból to głównie ból mięśniowo- stawowy tak bym go określiła, może nawet kostny bo bolą mnie plecy w okolicach barków, nogi w okolicach piszczeli i ręce, do tego jestem osłabiona i szumi mi w głowie. Dodam że wykonałam cały szereg badań i to nie tylko tych podstawowych i niby wszystko jest w normie, więc skąd to samopoczucie? Szczerze powiem że myslałam że więcej osób chorujących na depresję ma również takie bóle, a tu widzę że niewielu z Was tak ma, co dodatkowo mnie niepokoi. Pozdrawiam gorąco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może zamiast do psychiatry, skorzystaj z pomocy neurologa. To jest specjalista o szerszym zakresie niż psychiatra, bo te twoje bóle są rzeczywiscie niepokojące. Myślę, że własnie neurolog by był dla ciebie własciwym lekarzem. Przecież nie możesz się tak męczyć. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie, dziękuję za wszystkie rady, mnie leczy właśnie neurolog- to on jako jedyny starał się mnie zdiagnozować i jego zdaniem to zespół lękowo- depresyjny, ale aż takie bóle. Dziś znowu miałam taki ból pleców że aż poprosiłam męża aby posmarował mnie apo naproxenem ale nic to nie pomogło...pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem pewna czy piszę w dobrym miejscu. Ale powiedzcie, czy też macie ciągłe wątpliwości czy to, co was dręczy to naprawdę depresja?

Ja wciąż nie mogę się zdecydować. Jakieś dwa lata temu totalnie się zablokowałam. Zawaliłam sesję, cały rok właściwie (miałam same 5, ale niezaliczone dwa przedmioty), po prostu nie mogłam się wziąć do nauki. Siedziałam w domu i ogłupiałam się książkami i telewizją, albo spałam. Byłam u dwóch psychiatrów: pierwszy - prywatnie, leczył mojego brata z ciężkiej depresji dał mi leki i wszystko. Drugi - państwowy powiedział że to nie depresja (bo ludzie młodzi nie chorują na nią). Poprawiło mi się, ale zbyt szybko, żeby to były leki, myślę, że raczej wstąpiła we mnie nadzieja, poczucie celu, że jest z czym walczyć, że to nie tylko mój beznadziejny charakter.

 

Wróciłam na studia, poszłam do pracy. Znowu je zawaliłam, odstawiłam leki hormonalne na inną chorobę (moim zdaniem hormony to katalizator dla depresji), znowu poczułam się lepiej, odstawiłam więc też leki antydepresyjne. Przerwałam też terapię, bo nic mi nie dawała (zły rodzaj jak się okazało). Nie czułam się szczęśliwa, ale czułam się lepiej i byłam zdeterminowana przywrócić moje życie na właściwe tory. Zaangażowałam się w działalność wolontariacką, wróciłam do przyjaciół. Powtarzałam rok, pracowałam.

 

Kiedy jednak przyszło do zaliczeń... znowu ta blokada. Znowu się wszystko posypało. Teraz tylko pracuję, ale w mało wymagającej pracy. Tylko, że już nie jest tak źle jak było kiedyś. Owszem znowu się izoluję, żyję z dnia na dzień, ale staram się o pozory, na co dzień nie pozwalam sobie myśleć, jestem w tym bardzo dobra, słucham audiobooków, nawet pod prysznicem, żeby myśli nie zabłądziły w niebezpieczne rejony. Dzięki temu mogę chodzić do pracy, udawać przed znajomymi, że wszystko w porządku. Dużo myślę, że mogłabym się zabić, ale tego nie zrobię, zbyt się boję śmierci, cierpienia bliskich, a poza tym cały czas sobie obiecuję, że wezmę się w garść, kiedyś. Wątpię, żeby to była depresja, bo na co dzień moje samopoczucie nie jest takie złe, raczej nie mogę sobie poradzić z konsekwencjami decyzji, podjętych w ciągu kilku ostatnich lat, szczególnie jeśli chodzi o ścieżkę kariery. Gdy myślę o tym, co dalej robi mi się niedobrze i ogarnia mnie paraliż (trzeci raz powtarzać rok? Co z tą dwuletnią dziurą w życiorysie?). Mam też dużo problemów emocjonalnych wyniesionych z domu. Nie mam za to żadnych fizycznych objawów depresji (z wyjątkiem zajadania problemów, ale nie jest z tym tak źle jak kiedyś).

 

Ale wiem, że mogę źle to wszystko oceniać. Problem jest taki, że kiedy myślę o podjęciu jakiejkolwiek inicjatywy to robi mi się niedobrze, dotyczy to też pójścia do lekarza. Żyję w przeświadczeniu, że to już długo nie potrwa, mam bardzo silne nastawienie "millenarystyczne", że świat jakoś chyli się ku upadkowi, a ja razem z nim, po co więc się np. leczyć (moje hormony), ćwiczyć, albo chodzić do dentysty. Choć czasem mam zrywy i kupuje sobie witaminy (niedobór cynku), albo zaczynam bardziej dbać o wygląd, tzn. nie zaniedbuje się zupełnie.

 

Poza tym wszystkim, trudno mi jednak uwierzyć, że to coś więcej niż wygodnictwo i lenistwo... Wiem, że nie jesteście od stawiania diagnoz, szczególnie na podstawie jednego posta, ale może coś się wam jednak nasunie, bo wciąż nie mogę się zdecydować, czy to na pewno nie depresja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy pisze w dobrym miejscu, bo nie mam pojęcia co mi jest w sumie to wiem tylko tyle, że wariuję, ale mniejsza z tym chciałem opisać swój stan i jeśli, by ktoś o co bardzo bym prosił wiedział mniej więcej co mi dolega to napisał. Moje życie, było łatwe dzieciństwo szkoła itd, ale wszystko zawaliłem miałem szanse dostać się do naszej reprezentacji, ale wolałem wychodzić z kolegami na browar i wszystko runęło, szkołe też zawaliłem po jakims czasie gdy dorastałem zaczęło mnie to męczyć wyrzuty sumienia samokrytyka nienawiśc za to, że tak poległem do samego siebie, ale chciałem opisać jak się codziennie czuje, gdy patrze na to wszystko do okoła mam takie uczucie jak, by to wszystko do mnie nie pasowało gdy wstaje rano to wszystko mnie razi jest takie nie przyjemne mam wtedy ochote gdzieś uciec, a najbardziej to skończyć z tym cieżko opisać ten stan, ale jest on tak nie przyjemny, że zaraz jak sie pojawia to od razu mysl ucieczki i samobójstwa, czesto tez zadreczam sie myslami wlasnego istnienia co jeszcze bardziej mnie dobija, do psychologa wstydze się iść, ale mi to chyba bardziej potrzebny jest psychiatra. NIe czuje tego życia nic mnie nie cieszy uciekam w alkohol w tv i kompa trwonie kase nie inwestuje w siebie bo uwazam, że wszystko nie ma sensu, wczesniej miewałem różnego typu wkrętki, że jak to jest, że ja myśle itd męczyło mnie to, że myśle chciałem przestać myśleć obłęd co to może być?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc podobno mam depresję. Jednak nie jestem pewna co do trafności tej diagnozy. Mam wrażenie, że niezależnie co bym u lekarza powiedziała, to bym dostała antydepresanty. Ok, jestem często przygnębiona, dużo płaczę, nic mi się nie chce, odczuwam taki jakiś bezsens świata, okaleczam się (co jest dla mnie głównym problemem). Ale zawsze mi się wydawało, że osoba w depresji widzi wszystko w czarnych barwach itp. A tymczasem ja wierzę, że w przyszłości będzie lepiej. Że jak już zamieszkam sama, skończę szkołę, to moje problemy będą dużo mniejsze. Poza tym, miewam takie dni, w których czuję się bardzo dobrze, wręcz genialnie (ciężko to opisać, ale czuję taką 'enegrię' przepływającą przez mój mózg). Jestem też bardzo zmienna i wybuchowa. Mam też czasem takie myśli, że moi rodzice mnie śledzą albo, że zamontowali mi podsłuch.

I zastanawiam się, czy to naprawdę może być depresja, czy raczej powinnam wybrać się do jakiegoś innego lekarza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na pewno opowiedz to lekarzowi - terapeucie.

 

zmienne nastroje, stany manii i stany depresji, paranoidalne myśli.. wiesz - tak naprawdę nikt nie postawi diagnozy na forum, ani po kilku linijkach tekstu. Jak by ktoś stawiał po tak krótkich informacjach to nie należy takiej diagnozy traktować zbyt serio.

 

Czy Twój lekarz poświęca Ci dużo czasu, opowiadasz mu to wszystko co tu piszesz i dalsze szczegóły?

Zadaje pytania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz poświęcił mi może siedem minut, nie wysłuchał do końca. Jak zaczęłam coś tam mówić, to spytał: "ale bardziej jesteś przygnębiona, czy bardziej miewasz lęki?". Przy czym, ja o żadnych lękach nic nie mówiłam -.-

Od roku chodzę do psychologa i to psycholog stwierdził, że warto by było skonsultować się z lekarzem.

Niestety, przez lekarza, do którego poszłam, poczułam się bardzo zlekceważona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam 16 lat i chodzę do I klasy technikum. Od jakiegoś czasu mam myśli samobójcze, wiem, że wszystkim byłoby lepiej gdyby mnie nie było. Ale boję się śmierci i chyba nie byłabym w stanie się zabić. Odkąd pamiętam mam uczucie, że ktoś mnie śledzi gdy wracam do domu(trzeba wejść w ciemną uliczkę żeby dojść do mojego domu) ostatnio się to nasiliło. Przeżywam również ciągłe zmiany nastroju, w jednym momencie chce mi się śmiać i wygłupiać, a w drugim płacze. Mam też problem z akceptacją siebie. Poszłam do szkoły, która odbiega od moich zainteresowań oraz umiejętności( Informatyka, a jestem raczej humanistką) i niezbyt dobrze sobie w niej radzę, co bardzo mnie przygnębia. Mam też problemy z podejmowaniem decyzji, albo podejmuje je na ostatnią chwilę albo bardzo szybko rezygnuję z podjętych działań i nie mam siły do walki o siebie. Czy to wszystko normalne? Czy powinnam się tym przejmować? Do tej pory myślałam, że większość tych rzeczy jest normalna ale po przeczytaniu niektórych wypowiedzi, zauważyłam podobieństwa u siebie. Jeśli to niepokojące to do kogo mam się z tym zgłosić?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandrawa, o, widzę, że masz podobnie jak ja...

Czy to wszystko normalne? Czy powinnam się tym przejmować? Do tej pory myślałam, że większość tych rzeczy jest normalna ale po przeczytaniu niektórych wypowiedzi, zauważyłam podobieństwa u siebie. Jeśli to niepokojące to do kogo mam się z tym zgłosić?

Nie, żebym się jakoś znała na tych sprawach, ale to Ty powinnaś się zastanowić, czy to normalne, czy nie. Jeśli piszesz o myślach samobójczych, to według mnie to jest bardzo niepokojące. Moim zdaniem mogłabyś spróbować uzyskać profesjonalną pomoc. Z tymże, jak niepełnoletnia, nie możesz iść do psychiatry sama. Nie wiem, jaką masz sytuację rodzinną, ale jeśli nie ma pomiędzy Tobą a rodzicami jakiegoś dużego konfliktu, to spróbuj z nimi porozmawiać, może będą w stanie jakoś pomóc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandrawa, jak się nie mylę chodzisz dopiero do pierwszej klasy... więc możesz zmienić szkołę, bo możliwe, że potem będzie tylko gorzej jeśli nie trawisz informatyki. Ja też wybrałam taką, która nie jest dla mnie. Nie wiem czemu nie zmieniłam jej w porę.

 

 

Nigdy nie byłam u żadnego psychiatry, nawet u psychologa. Od roku nawiedzają mnie ataki co jakiś czas, w których panuje natłok skrajnie negatywnych emocji. Występują gdy jestem zamknięta w swoim ciemnym pokoju. Czuję wtedy ogromne paraliżujące cierpienie...tak jakbym umierała w męczarniach. Na początku myślałam, że jestem opętana, lecz teraz trochę zmienił się mój tok myślenia. Tak ogólnie wygląda to na depresję, która doprowadziła do tego, że nie zaliczyłam semestru (jestem w klasie maturalnej). Czuję się jakbym była podzielona na dwie osoby, z których jedna jest normalna, kocha życie, a druga chce wszystko zniszczyć, ma zniekrztałcone myślenie.

Boję się powiedzieć o tym rodzicom, bo nie mam do nich zaufania, w dodatku nie traktują mnie poważnie. Zastanawiam się tylko co się ze mną stanie za 5 / 10 lat, jeśli nadal będę to bagatelizować... pomijając samobójstwo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nim zdiagnozowano u mnie zaburzenia depresyjne przez pół roku szukałem przyczyn fizjologicznych moich zmartwień. Objawy które głównie mi towarzyszyły to: kołatanie serca, bezsenność, lęk wolno-płynący. Wcześniej robiłem kilkukrotnie badania krwi, moczu, EKG i echo serca. Wszystko wychodziło pięknie. W końcu musiałem zaakceptować fakt że mam problem natury psychicznej. :-/ No ale przynajmniej więc z czym się muszę zmierzyć :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co mi jest. Od zawsze miałam osobowość raczej wrażliwą, przejmowałam się drobiazgami, szybko traciłam wiarę w siebie, wiarę w to co robię, szybko robiłam się smutna, gdy miałam dużo problemów. Ale był to stan na tyle powierzchowny, że wiedziałam, że związany jest z moim charakterem. Bo jednocześnie uwielbiałam się śmiać, miałam niesamowite poczucie humoru, byłam osobą zwariowaną, energiczną, trochę szurniętą, która rozśmieszała całe towarzystwo. Szybko poprawiał mi się nastrój, popadałam wręcz w euforię, wstawałam rano pełna energii, zadowolona z tego, że problemy już są rozwiązane, śmiałam się do łez od rana do wieczora, cały czas uśmiechnięta, bo uwielbiam się śmiać.

 

Od dłuższego czasu, czuję się wypalona. Było tak wiele złych dni, sytuacji, które mnie wymęczyły emocjonalnie, że teraz stan mojego przygnębienia jest zbyt głęboki. Nie potrafię się go pozbyć. Nie potrafię uwierzyć, że coś się zmieni, bo ciągle jest tak samo. Zła sytuacja w domu - mam wrażenie, że rodzice chcą mnie wykończyć psychicznie, choć gdzieś tam wiem, że mnie kochają, to przeraża mnie to, że oni nie widzą, że mnie wyniszczyli poniekąd tą swoją troską, tymi swoimi osądami nad moją osobą, tymi wszystkimi przykrymi słowami, które ciągle odtwarzają mi się w głowie rujnując już całkiem poczucie własnej wartości. Są dni, kiedy nie mam sił wstać z łóżka, ale muszę, żeby nie wysłuchiwać od nikogo w domu, bo mam studia, bo mam chłopaka, który też ma ciężkie dni i mnie potrzebuje. Poza tym, gdy jestem z nim, to mam choć jeden powód do uśmiechu, bo jest choć jedna osoba, która stara się mnie tak naprawdę zrozumieć. Bo rodzice choć, wiem, że kochają, że zawsze niby chcą dobra swojego dziecka, to nie starają się zrozumieć. Tylko bezwzględnie osądzają, oceniają, nie chcąc zagłębić się w to co tak naprawdę chodzi mi po głowie, nie interesuje ich to co ja czuję, myślę, kim naprawdę jestem. Nic mi nie wychodzi. Czuję się jak bezużyteczna osoba. Nie dostałam stypendium, więc nie mam ciągle kasy, znajomi wychodzą do barów, na piwo, siedzą sobie do nocy, integrują się, a ja wiecznie nie mam pieniędzy, nie mam pracy, bo studiuję, nie potrafię nic sobie wykombinować tak jak inni. Nie potrafię zdać prawka, choć kocham jeździć samochodem, czuję się za kierownicą cudownie. Zdawałam ostatnio 5 raz, wmówiłam sobie, że jestem dobra, że zdam, nie stresowałam się, wszystko szło mi cudownie i oblałam wjeżdżając już do ośrodka. Poczułam się jak ostatnia frajerka. Nie mam już pieniędzy na poprawkę, zaprzepaściłam oszczędności mamy, nie mam skąd jej tego oddać...

Rodzice nie akceptują mojego związku, co jakiś czas toczą się o to wojny. Osądzają mnie, oceniają, choć tak naprawdę nie wiedzą jaka jestem i co czuję. Czuję się samotna i wypalona. Nie odzywamy się do siebie nawet miesiąc czasu, a ja czuję, że nigdy nie będę taka jaką oni chcieliby bym była, zawsze jestem zła, zawsze wszystko robię źle. Nie dopasowałam się do schematu idealnej córki i nigdy nie będą zadowoleni, dumni, nie będą mnie wspierać w moim długoletnim już związku, bo mój facet zawsze będzie zły, zawsze będzie mnie ranił, zawsze nie będzie na mnie zasługiwał - wg rodziców. Bo mnie kochają, bo się martwią, bo coś tam...

Nienawidzę tej ciszy, tego nieodzywania się, płakania po kątach - mojego.

Ale z drugiej strony nie potrafię im nic już powiedzieć. Czuję się skrzywdzona, choć nie wiem czy powinnam. Nie wiem czy słuchać ich, czy siebie. Czy robić tak jak ja chcę, czy tak jak oni, bo są rodzicami i mają prawo mi dyktować.

Tak bardzo jestem zagubiona, że nie raz już chciałabym coś z tym zrobić. Wyjechać, nie myśleć, zniknąć. Cokolwiek.

Czuję, że się duszę. Nie wiem jaka jestem. Tzn. wiem, ale mam zaburzony obraz siebie, po tym co słyszę od bliskich osób. Jak własny ojciec, może nazwać mnie puszczalską, kiedy mam stałego chłopaka od przeszło kilku lat, kiedy kochałam się tylko z jednym mężczyzną, kiedy mam bardzo trwałą hierarchię wartości, kiedy moje zasady moralne są naprawdę średniowieczne w porównaniu z panującymi obecnie, skoro nie piję, nie palę, nie puszczam się. Jestem tylko zagubioną, wrażliwą dziewczyną... To tak boli.

Nie chcę iść do lekarza. Przecież to banda idiotów...

Pomóżcie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytając to widzę siebie w okresie buntu...

 

Nie chcę iść do lekarza. Przecież to banda idiotów...

skoro jesteś od nich mądrzejsza to wylecz się sama. :?

na forum Cię nikt nie wyleczy.

przydałaby się psychoterapia żebyś zrozumiała źródło Twojego "wypalenia", ale przecież lekarze to idioci..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to Twoja interpretacja...

"wszyscy są be" - tak w skrócie można przedstawić Twojego posta.

 

u jakich lekarzy byłaś? u psychologa, psychiatry? o jakich lekarzach mówisz i o jakiej krzywdzie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×