Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

mysle ze terapia jest po to zeby dac ci czas na przyjzenie sie sobie w danej sytuacji i mozliwosc porozmawiania o tym.

twoja sytuacja to jesli dobrze wydedukowalam z postow wyzej to zawieszenie sie w niezadowoleniu i oporze do pomocy po ktora sam siegasz. jakbys sie bal odpowiadac za to z czym wchodzisz . i same te wlasnie przezycia są juz materialem do rozmowy z terapeutą wg mnie. tylko trzeba troszkę zmieknąć i otworzyc na dyskusje i ew zmiane zdania etc. poddac refleksji a nie uciekac w utarte schematy myslenia postepowania etc.

imo.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co chwilę będziesz takiego t. okłądał ?

I tak jak tutaj - pomocne pisanie, odbierasz jako atak.

Więc po co miałbyś być w terapii ? Jak wszystko będzie atakiem ?

 

Może po to żeby T. się przyznała do swojej winy i nieudolności . Ja chciałem zbudować bliską relację , zaufać jak przyjacielowi i tym samym swobodnie

wnosić problemy do przepracowania ale moje próby zostały odebrane chyba jako chęć wykraczania poza schematy terapeutyczne i zostałem

zdystansowany przez co kwestia ufności przepadła . Na terapii nie można tak po prostu porozmawiać jak człowiek z człowiekiem tylko trzeba się kręcić

wokół analizy , symboliki i innych pierdół ?? Wolałbym żeby taki ktoś kto widzi i wnioskuje więcej powiedział mi w prosty sposób co zrobić żeby było

lepiej a tak to niby się czegoś dowiaduje łączę to ze swoimi objawami ale tak naprawdę gówno mi to daje bo wychodzę z gabinetu i za kilka minut jest

to samo i do następnej sesji wściekłość i nienawiść wobec terapii która nie zatrzymuje nerwicowego koła . Mówiłem kiedyś o tym że nie pasuje mi

relacja symbolizująca relację z matką ale ciągle jakieś odniesienia w takiej formie były i są więc czyja to robota jak nie T. ?? W takiej relacji jej nie zaufam i nie będę o wszystkim mówił a co więcej będę toczył wojnę którą sama zaczęła , terapię być może spisałem na straty ale nie wezmę winy

za niepowodzenie na siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia w większości przypadków rzeczywiście nie działa bo nie ma prawa zadziałać.

 

Większość zaburzeń/chorób ma podłoże biologiczne/genetyczne, modelowe przedstawienie ludzkiej psychiki jest niemożliwe więc część założeń i teorii jest błędnych. Często nie eksperci są bardziej skuteczni niż np psychoterapeuci bo są mniej wypaleni zawodowo, posiadają większą empatię, bogatsze doświadczenie życiowe etc.

Sami psychoterapeuci przyznają że część rzeczy można skorygować a innych się nie da.

Poznałem kilka osób które uczestniczyły w psychoterapii i same twierdzą że mało im to pomogło może akurat na takich trafiłem, często ludzie chodzę na psychoterapie i potem ją często powtarzają wiec skuteczność jest niska.

Słyszałem iż niektórzy po uczestnictwie w terapii na oddziele dziennym otrzymali rentę a ona wyleczonym ponoć nie przysługuje.

 

Wiem wiem powodem jest brak chęci zmiany, słaba motywacja, blokady, brak pracy nad sobą itp.

 

Trochę to takie masło maślane przereklamowane przez lobby psychologiczne coś tam niby czasami pomaga, na coś działa ale suma summarum skuteczność jest niska więc bardziej nie działa niż działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie w wątku wydaje mi się może zbyt ogólnikowo sformułowane działa czy nie działa.

Nie wiadomo na co (działa/nie działa) jak długo, kiedy i gdzie oraz z jakim skutkiem.

 

Może inaczej czy psychoterapia prowadzi do wyleczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że posiadasz jakąś tajemną wiedzę wiesz co jest słuszne co błędne hmmm nawet naukowcy mogą się powstydzić bo Ty WIESZ lepiej. No brawo :brawo:

 

Indywidualna sprawa temat ciekawy na rozumowanie indukcyjne.

 

Indukcja (łac. inductio - wprowadzenie) - typ rozumowania redukcyjnego[1] określany jako wnioskowanie "od szczegółu do ogółu", tj. wnioskowanie o prawdziwości racji (wniosków w szerokim znaczeniu tego słowa) z prawdziwości następstw (przesłanek w szerokim znaczeniu tego słowa), przy czym, przy pewnych interpretacjach, typy indukcji bardziej złożone niż prosta indukcja enumeracyjna niezupełna stanowią rozumowania dedukcyjne. W odróżnieniu od rozumowania dedukcyjnego indukcja enumeracyjna niezupełna stanowi rozumowanie zawodne, tj. takie, w którym prawdziwość przesłanek nie gwarantuje pewności wniosku. Głównymi postaciami indukcji są indukcja enumeracyjna niezupełna, indukcja enumeracyjna zupełna, indukcja eliminacyjna i indukcja statystyczna - indukcja matematyczna jest natomiast uznawana za specyficzne rozumowanie dedukcyjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłaś w sedno. Chyba problemem jest tu akurat podejscie do niego.

 

Problemem jest niedziałająca terapia . Jak można wychodzić z sesji bardziej rozwalonym niż przed ? To ma być pomoc ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest niedziałająca terapia . Jak można wychodzić z sesji bardziej rozwalonym niż przed ? To ma być pomoc ?

Ty chyba już nie chodzisz na terapię - bo i po co? W sumie masz rację terapia nie jest dla wszystkich. Są ludzie oporni i "lubią" to swoje nieszczęście widocznie coś im to daje. Świat jest zróżnicowany i nie każdy chce kierować swoim życiem, decydować, odkrywać, itd. Przecież nie ma przymusu, jest tylko wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłaś w sedno. Chyba problemem jest tu akurat podejscie do niego.

 

Problemem jest niedziałająca terapia . Jak można wychodzić z sesji bardziej rozwalonym niż przed ? To ma być pomoc ?

Oj, można wychodzić bardziej rozwalonym!

A przy zaburzeniu osobowości to można i nawet na oddział zamknięty trafić w trakcie terapii... i to nie raz. I wcale to nie musi świadczyć o nieskuteczności terapi, a odwrotnie, taki paradoks niby, ale jak się głębiej zastanowić, to ma to sens. Terapia ma na celu zmianę, a ta przeraża. Porusza się też tematy trudne, które bolą - no to jak wychodzić szczęśliwym po takiej rozmowie? To by dziwne było dopiero ;)

Więcej poczytaj jak chcesz w linku, który zapodaję poniżej:

 

post40007.html#p40007

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłaś w sedno. Chyba problemem jest tu akurat podejscie do niego.

 

Problemem jest niedziałająca terapia . Jak można wychodzić z sesji bardziej rozwalonym niż przed ? To ma być pomoc ?

 

Mało wiesz o terapii i to jest właśnie jedyny problem. Szkoda nawet tłumaczyć Tobie na czym polega bycie w terapii. Terapia jest dla chcących.

Kiedyś miałam werwę, żeby uświadamiać ludzi, sorry, ale dziś mi się już nie chce przekonywać... oprócz tego, że obrywałam po głowie nic mi to nie da.

Mam również na "swoim koncie" Użytkowników, którzy poszli na terapię i nie żałowali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałem o tym i co zostało ze strony T. zrobione w kierunku by to zmienić ? NIC .

:shock:

Co niby t. miałaby zmienić lub zrobić?

T. to nie lekarz, który powie, że musisz zażyć lek X trzy razy dziennie, a lek Y dwa razy, leżeć w łóżku i biernie czekać na poprawę zdrowia. To także nie trener, który wyznaczy Ci plan działania, który masz wykonywać, aby rozbudować mięśnie ani nie mechanik samochodowy, któremu płacisz, oddajesz auto i przyjeżdżasz na zrobione. Niestety...Tu nie leczysz przedmiotu czy samego ciała, a przede wszystkim umysł i Twoje życie, leczeniem w tym przypadku jest pomoc Tobie w samodzielnym myśleniu i decydowaniu, a mówienie Ci, co masz robić, byłoby zaprzeczeniem tego.

Zgadza się, że terapeuta powinien naświetlać problem, ale zarazem przyjąć taka postawę, abyś z czasem na swoje problemy znalazł SWOJE rozwiązania i miał odwagę podjąć samodzielnie działania, ktore bedą wynikały z Twoich przemysleń z rozmów z t. Powinien być cierpliwy i niczego Ci nie narzucać. Chyba nie chcesz być typem maminsynka, który wymaga, że ktoś będzie mu mówił, co ma robić i stałe dopingował..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, jak gdybym nie daj bóg, poszła kiedyś do psychologa, to tego bym właśnie oczekiwała, że usłyszę tam, jak mam rozwiązać takie, takie i takie moje problemy. Bo gdym ja wiedziała jak je rozwiązać, to bym to zrobiła, a nie zwracała niepotrzebnie tymi problemami komuś dupy. A skoro psycholog nie jest od tego, żeby doradzić co zrobić w takiej sytuacji, to od czego niby jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ego, na przykład od tego, abyś doświadczyła, co Cię właściwie blokuje albo dlaczego dotychczasowe rozwiązania nie dają skutku. W towarzystwie osoby, która nie będzie Cię oceniac, dyrygować Tobą, ani matkować - być może pierwszy raz poczujesz, ze ktoś traktuje Cię tym samym poważnie, a nie jak kalekę? I praca nad tymi blokadami i przyczynami tego nie radzenia sobie samodzielnie, która m.in. polega na tym, aby nauczyć się używać swojego mózgu do owocnego reflektowania, a nie "panie, zrób coś z tym! Jak żyć? Daj mi to i tamto!" :bezradny::D takie prośby to ewentualnie do Boga można zanieść, jak ktoś akurat wierzy.

 

A w terapii cóż.. Gotowych rozwiązań od t. brak. T. zadaje na sesji pytania, często takie, jakich człowiek sam by sobie nie zadał, a pacjent klient wraca do domu i myśli nad swoimi odpowiedziami. I profesjonalny terapeuta, jak dobry rodzic, nie będzie Cię wyręczać w odpowiedziach, tylko stworzy takie warunki, abyś powoli sama je sobie udzielała. Czyli uczysz się nowej umiejętności, dostajesz wędkę, a nie ryby. Oczywiście są tacy, co tylko chcą ryby szamać, a wędką pogardzą, bo tego trzeba się nauczyć... łowić... uzbroić się w cierpliwość.. Czasem w deszczu stać.. :P wybór bezsprzecznie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłaś w sedno. Chyba problemem jest tu akurat podejscie do niego.

 

Problemem jest niedziałająca terapia . Jak można wychodzić z sesji bardziej rozwalonym niż przed ? To ma być pomoc ?

Przecież nie dostaniesz gotowca, ze tak to ujmę. Skoro nie wierzysz, ze terapia na któą chodzisz Ci pomoże/pomaga to po cholere tracisz czas?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Mało wiesz o terapii i to jest właśnie jedyny problem. Szkoda nawet tłumaczyć Tobie na czym polega bycie w terapii. Terapia jest dla chcących.

Kiedyś miałam werwę, żeby uświadamiać ludzi, sorry, ale dziś mi się już nie chce przekonywać... oprócz tego, że obrywałam po głowie nic mi to nie da.

Mam również na "swoim koncie" Użytkowników, którzy poszli na terapię i nie żałowali.

 

 

A jaka to specjalna wiedza o terapii jest potrzebna ? Chcący tzn jaki ?

 

 

Ty chyba już nie chodzisz na terapię - bo i po co?

 

 

Właśnie że jeszcze chodzę albo zamierzam przestać tyle że muszę jakoś podsumować pracę T. żeby miała świadomość o swojej nieudolności.

 

 

Przecież nie dostaniesz gotowca, ze tak to ujmę. Skoro nie wierzysz, ze terapia na któą chodzisz Ci pomoże/pomaga to po cholere tracisz czas?

 

 

Właściwie to dlaczego nie można mieć gotowca ? To takie wiem ale nie powiem co masz zrobić żeby było lepiej ? Jeszcze się łudzę resztkami wiary że nie będę

musiał żałować tego że w ogóle tam poszedłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastia, no to jest problem! bo nie dość, że jedna z moich blokad jest właśnie przed wizytą u psychologa, to jeszcze jestem faktyczną kaleką życiową, a nie tylko ,że inni mnie za kogoś takiego uważają. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ego ja mogę Ci udzielić uniwersalnej rady na wszystkie problemy, tylko wątpię, że Ci się ta rada spodoba. Z tego właśnie powodu psychterapeuta nie doradza. Poza tym jak ktoś chce porady to najprawdopodobniej ma rozwiązanie, tylko potrzebuje potwierdzenia swojego pomysłu. Gorzej jeżeli psycholog nie trafi i powie, że pomysł jest do niczego...wtedy będzie złym psychologiem... i to jest drugi powód dlaczego psychoterapeuci nie doradzają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, wal śmiało! ja jestem otwarta na wszelkie pomocne rady, co przecież nie oznacza, że muszę się do nich zastosować. ;)

I też nie rozumiem, co byłoby złego w tym, że psycholog powiedziałby, że jego zdaniem, taki a taki pomysł pacjenta, jest nietrafiony?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, wal śmiało! ja jestem otwarta na wszelkie pomocne rady, co przecież nie oznacza, że muszę się do nich zastosować. ;)

I też nie rozumiem, co byłoby złego w tym, że psycholog powiedziałby, że jego zdaniem, taki a taki pomysł pacjenta, jest nietrafiony?

 

No właśnie...najpierw czekasz na radę, potem się do niej nie stosujesz a potem oceniasz psychologa...żaden nie będzie dobry.

Psycholodzy czasem przecież sugerują różne możliwości tyle, że pacjenci czasem nie są gotowi na żadna zmianę i patrz wyżej...błędne koło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, jeśli nie dostanę żadnej rady, to psycholog będzie jeszcze gorszy, więc tak czy siak udzielając mi rady, psycholog nic nie traci.

Idziemy na terapię żeby się rozwijać, wzmacniać, zmieniać niekorzystne dla nas zachowania. Psychoterapeuta ma za zadanie w pobudzaniu, uaktywnianiu Twoich indywidualnych cech, zasobów, które posiadasz. Dawanie rad może wzmocnić w pacjencie lęk przed ryzykiem, przed brakiem kompetencji, wzmacnia poczucie niższości. Sam fakt że sama dochodzisz do pewnych rozwiązań jest bardzo budujące i twórcze. Terapeuta jest tylko nadzorcą. Jest takie powiedzenie - jak chcesz komuś pomóc to nie dawaj mu ryby tylko wędkę. Jak nauczysz się łowić ryby to jest bardziej owocne niż ciągle liczyć na to że ktoś mi da już złowioną albo i nie i będę głodna i rozczarowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaja123, no coś Ty, jak pójście do psychologa w ogóle może być budujące?przecież najczęściej, to ostateczność, gdy człowiek dochodzi do takiego punktu, że już dalej sam nie daje rady, czyli już wie, że z niego totalna ciota i nie potrzebuje żadnych zapewnień o swojej wspaniałości i swoim potencjale, bo już samo to, że znalazł się u psychiatry czy psychologa, to obciach i dowód jego niższości i tego, że do wspaniałości mu daleko. I taki ktoś dobrze o tym wie, a przynajmniej ja wiem. Wszystko najlepsze co psycholog mógłby zrobić, to właśnie dać mi tę rybę, a nie ściemniać rozwijaniem potencjału, którego nie ma. Jak ja bym poszła do psychologa i ten zamiast udzielić konkretnych rad, zaczął by mi nawijać ściemę o jakimś potencjale, to bym go po prostu wyśmiała i to by było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×