Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Pozbierałam się na tyle, że zamierzam zrobić te dodatkowe roboty, więc w następnych dniach może mnie nie być na forum i na gg. ale nie martwcie, się, póki co nie chcę sobie nic zrobić ( może dlatego, że clonazepam działa). Będe robić te roboty. Dziękuję wszystkim za wsparcie

 

-- 31 mar 2011, 21:13 --

 

Pytanie mam jeszcze do Borsuka, Zawilińskiego i MArka77 - skąd bierzecie tak dokładne dane o działaniu leków? Ze coś działa na receptr D3 albo na jądro półleżące, że dopamina syntetyzuje się z noradrenalizny? Gdzie to znaleźć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magic masz rację, ze brak uczuć przeżywa w specyficzny sposób swoje zaburzenia, bo po pierwsze niby tak ogromnie cierpi i odczuwa anhedonię a mimo tego funkcjonuje w miarę normalnie, pracuje, chodzi do lekarzy, robi badania, rozmawia z psychologami, a po drugie obraz jej zaburzeń ulega diametralnej zmianie niemal z godziny na godzinę, bo raz jest cierpienie i pustka z niemożnością zrobienia czegokolwiek, a potem zebranie sił i podjęcie próby działania z zamiarem dojścia do celu. Mnie osobiście to dziwi i odczuwam w tym powiew hipohondrii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozbierałam się na tyle, że zamierzam zrobić te dodatkowe roboty, więc w następnych dniach może mnie nie być na forum i na gg. ale nie martwcie, się, póki co nie chcę sobie nic zrobić ( może dlatego, że clonazepam działa). Będe robić te roboty. Dziękuję wszystkim za wsparcie

 

-- 31 mar 2011, 21:13 --

 

Pytanie mam jeszcze do Borsuka, Zawilińskiego i MArka77 - skąd bierzecie tak dokładne dane o działaniu leków? Ze coś działa na receptr D3 albo na jądro półleżące, że dopamina syntetyzuje się z noradrenalizny? Gdzie to znaleźć?

 

Wpisuje nazwę leku google, potem zazwyczaj biorę informacje z wikipedi które potem można sprawdzić, np. to że noradrenalizna syntetyzuje się z dopaminy możesz sprawdzić dalej wpisując "noradrenaline syntezied from". Badania można znaleźć np. wpisując "ropinirole depression", większość badań było na podobny lek Mirapex, który jest dużo droższy bo na requip się skończył patent w 2008, a używanie agonistów dopaminy na depresje to dosyć nowy pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natrętek, ja u brak uczuć widzę to co mi wcisnąć chciała moja terapeutka. Te nadprogramowe objawy typu wielkie cierpienie i myśli samobójcze brać mogą właśnie z myślenia. Nadmierne nakręcanie się i analizowanie w naszym przypadku musi prowadzić do myśli samobójczych a w skrajnych przypadkach do paniki, bo jesteśmy jakoby osaczeni bezsensownością i się dusimy żyjąc. Jak brak uczuć idzie do pracy, to sie skupia na zadaniach i lepiej działa wtedy, nie myśli za dużo i tylko podstawowy zestaw objawów jej towarzyszy. Mam podobnie, to jest ten mój stan stacjonarny, zobojętnienie, apatia, anhedonia, ale nie ma nadmiarowego cierpienia i można wtedy istnieć. Nakręcanie się myśleniem wprawia w myśli samobójcze i dodaje objawów depresyjnych. Terapia poznawczo-behawioralna jest ponoć świetna na zwykłą depresję i po miesiącu daje efekty, bo uświadamia właśnie pacjentowi , że sie myślami nakręca. My nie mamy zwykłej depresji, to jest coś o wiele bardziej przewlekłego i nawet bez myślenia i nakręcania się jest źle, ale można uniknąć nadmiarowych objawów nie nakręcając się myślami. Nie wiem czy jasno sformułowałem myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś w tym korat jest co napisałeś nam jest żle bez powodu bo mamy prawdopodobnie zaburzenia osobowosći a oprócz tego masy innych objawów z niej wynikających prawdopodobnie praktycznie wszystkie można mieć...dlatego leki nie pomagają a bardzo bym chciał...

zaburzenia depresyjne -lękowe łatwiej sie leczy moim zdaniem są o innej etiologi...ja cały czas leczony byłem na właśnie tego typu zaburzenia i wydawało mi sie żyć można z tym i pracować i mieć kobiete itp ale jak zaczeło sie zmieniać wszystko i ginełem w oczach jak truposz to lekarka zgłupiała no i wszpitalu stwierdzili to co niby mamy personality disorder...i to jest przerąbane jak dla mnie niestety...dla nas...bo leki mi pomagały kiedyś i sie z tym pogodziłem że trzeba brać mam tą nerwice i depresyjność ale wciąż było coś nie tak nie mogli mnie rozszyfrować dlatego tak dużo mamy diagnoz i tak ciężko nas określić....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, natretek, jest prawdopodobnie tak jak powiedzial Korat, poniewaz ja mam dosyc podobnie. Wlasnie takie nakrecanie sprawilo, ze trafilem na to forum. Bo do tej pory zylem 'normalnie' zasypany tymi wszystkimi rzeczami, ktore trzeba bylo zrobic. Glownie uczelnia i zajmowanie sie domem. Ale w pewnym momencie coraz bardziej mnie to przytlaczalo. Takie zycie samymi obowiazkami, a bez zadnej, nawet najmniejszej przyjemnosci, satysfakcji. Tzn. to nie bylo tak, ze mialem same obowiazki. Ale rzeczy, ktore zdrowym ludziom sprawiaja przyjemnosc, ktos powiedzialby o nich 'rozrywki' dla mnie byly niczym innym jak tylko kolejnym obowiazkiem. Spacer, bieganie, gra na komputerze. To byly rzeczy, ktore robilem w ramach rozrywki, ale zadnej rozrywki nie bylo. Tak naprawde to byly tylko ucieczki od tej pustki, kolejne nieudane proby walki z tym nieczuciem, obojetnoscia. Zawsze konczyly sie porazka. I w pewnym momencie przestalo mi sie chciec walczyc i zagluszac to. Dopuscilem to do siebie i tez wiele godzin spedzalem na zastanawianiu sie nad smiercia itd. Teraz znowu wracam do etapu zagluszania. Prowadze jakies tam zalosne zycie, ale na pokaz. Papierowe zycie, ktore trzyma mnie jakos w ryzach przed wlasnie taka rozsypka, w jakiej ostatnio jest brak uczuc.

 

Dobrze to ujales Korat. Ja sie dusilem swoja bezsensownoscia. Kiedy odslaniasz siebie spod tych warstw, ktorymi sie pokryles i odkrywasz, ze w Twoim centrum nie ma nic. Probujesz uciec, ale nie masz do czego. Masz tylko to uczucie beznadzieji, to jedyna rzecz, ktorej mozesz sie chwycic.

 

Topielico, powiedz jak u Ciebie wygladala ta derealizacja i depersonalizacja? Jakie to uczucie? Moglabys to dokladnie opisac? Bo ja mam cos takiego, ze nawet duzo mowie, ale to wszystko wypowiada za mnie jakby moj awatar. Moje 'ja' jest ukryte, nigdy nie wychodzi na zewnatrz. Nie mam poczucia, ze mowi ktos inny, ale slowa przeplywaja przeze mnie i nie zostawiaja na mnie zadnego sladu, zadnego ciezaru. Moglbym powiedziec cokolwiek, a te slowa nie mialyby dla mnie zadnej wagi. Mowie o tym, bo dopiero niedawno zaczelo mi sie to wydawac osobliwe. Jak sobie przypomnialem, jak bylem jeszcze 'zdrowy'. Wtedy bylo inaczej. Kazde slowo bylo swiadome, ja bylem swiadomy siebie. Ciezko to opisac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiesz, Natrętek nie spodziewałabym się po Tobie takie podsumowania mnie, zwłaszcza, że znamy się osobiście...gdybym coś czuła, to pewnie byłoby mi bardzo przykro. Ja po prostu nie mam tak komfortowej sytuacji rodzinnej jak Wy, że mnie rodzice utrzymają. Poza tym słusznie to zrozumiał Korat, że wolę iść do pracy, czymś się zająć. Mnie kompletnie nic nie interesuje, więc nie wiem co bym robiła w domu.Straciłam wszystkie zainteresowania, a leżenia i patrzenia w sufit nie wytrzymałabym. Więc wolę się czyms zająć nawet bez poczucia satysfakcji z tego.

Lekarka dziś uparcie, że to są zaburzenia osobowości i że mam chodzić na terapię. Na terapię będę chodzić, bo przynajmniej moja terapeutka jest życzliwą osobą i przynajmniej powiedzmy, że mam wsparcie. Problem polega tylko na tym - o czym Jej wczoraj powiedziałam - że ja do tego stopnia nie czuję, że to wsparcie w żaden sposób na mnie nie wpływa. Czuję się jak zamknięta w szklanej beczce. Moja osobista diagnoza to niestety cały czas schizofrenia prosta. I martwię się tym, że mi się chyba jednak w perspektywie czasu cały czas pogarsza, bo jeszcze jesienią potrafiłam się wciągnąć w książkę i czerpać z tego jakąś przyjemność. Teraz nie chcę robić gwałtownych ruchów, bo mam nóz na gardle z dodatkową pracą, ale jak ją skończę - to będzie pewnie maj - to już ostatecznie przyjdzie czas na solian. Martwi mnie tylko, że nawet u topielicy ta poprawa jest cząstkowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale cię rozumiem uht, bo mam tak samo. Dodatkowo mam poczucie, że nie jestem sobą, że ta osoba którą jestem jest kimś obcym. A derealizacja u mnie na tym polega, że wszystko widzę jakby spod tafli lodu, wszystko jest takie odległe, nieosiągalne, nierzeczywiste, nie wiem jak to opisać inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie zycie samymi obowiazkami, a bez zadnej, nawet najmniejszej przyjemnosci, satysfakcji. Tzn. to nie bylo tak, ze mialem same obowiazki. Ale rzeczy, ktore zdrowym ludziom sprawiaja przyjemnosc, ktos powiedzialby o nich 'rozrywki' dla mnie byly niczym innym jak tylko kolejnym obowiazkiem. Spacer, bieganie, gra na komputerze. To byly rzeczy, ktore robilem w ramach rozrywki, ale zadnej rozrywki nie bylo.

Mam identycznie. Potworne jest takie życie.

 

Chociaż musze przyznać, że dziś poszłam z chłopakiem do restauracji litewskiej, myślałam, że będzie mi to zupełnie zwisało i że będę czuła tylko anheodnię i dyskomfort/cierpienie z tego powodu, ale jednak w jakiś bardzo minimalny, ale jednak spoób zrobiło mi się powiedzmy "miło" i ciutkę inaczej niż zwykle. I jedzenie było pyszne, więc powiedzmy, że zaznałam trochę przyjemności. Miałam przy tym bardzoi bardzo delikatne poczucie, że prawdopodobnie jest romantycznie i przez ułamek sekundy poczułam mikro mikro mikro namiastkę czegoś romantycznego powiedzmy. To było prawie niezauważalne, ale dla mnie zawsze coś w rodzaju...hmmm...sukcesu?

A Ty, Uht, jaką masz diagnozę? Jak Ci idzie nauka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

im więcej piszemy tym większe różnice widze między nami powoli wogóle nikogo nie rozumiem i nie wiem czy sens jest rozumieć każdy jest z innego rejonu polski cierpi na pustke ale coraz mniej jak widze...każdy w sumie bierze leki oprócz mnie i niewiem czemu tak jest do dziś...bo w nie niewierze nawet po tym co piszecie...choć biore na spanie i działa też w ciągu dnia...

każdy ma inną pustke trudno wejść nam w głowe i zobaczyć naprawde jak to jest...

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Nap%C4%99d_%28psychiatria%29

 

chciałbym was sie spytać o napę wasz psychoruchowy w wikipedi pisze że depresja albo schizofrenia prost...

ja jak mam pustke to napędu też nie mam wogóle ludzie jakoś szybko chodzą gdzieś sie spieszą a ja nic...

a wy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie male sukcesy sa dla nas swietne. Tylko ja nigdy nie wiem, czy sobie tego nie wmowilem, czy rzeczywiscie tak bylo. Bo tak bardzo chce cos czuc, ze sie do tego zmuszam. A jedynym moim 'motorem' jest moj mozg, ktory moze mi podsuwac tylko takie pomysly, zebym mial spokoj chociaz na chwile.

braku uczuc, nie mam diagnozy. Wnioski po rozmowach z psychoterapeuta banalne, chociaz prawdziwe. Bylo tak, ze bylem wyreczany przez rodzicow w wielu rzeczach, bardzo wazne decyzje byly podejmowane za mnie, praktycznie nie decydowalem o swoim zyciu. A ze oni to robili za mnie, to mi coraz bardziej przestawalo na tym zalezec, zeby samemu dzwigac jakies odpowiedzialnosci. Jednoczesnie duze oczekiwania wzgledem siebie oraz nadzieje, ktore mama we mnie pokladala. W polaczeniu wybuchowa mieszanka. Bo z jednej strony musisz wiecej i wiecej, a z drugiej nie umiesz pogodzic sie z porazka i nauczyc sie z niej czegos. Poza tym po moim ojcu jakas biologiczna sklonnosc do takich stanow. On byl podobno przezywany 'dekadentem', bo twierdzil, ze zycie jest bez sensu itd. Ja tez teraz tak twierdze. Widocznie taka nasza natura neurotyczna, ze w pewnym momencie cos sie psuje. Taki program. Ale ja nie zamierzam trwac w tym bezstanie cale zycie.

Wlasnie co do nauki. Bylem bardzo zdolny od malego. Wszystko szybciej umialem niz inne dzieci. Czytac, pisac, wymawiac poprawnie slowa, uzywac pelnych zdan itd. itp. W szkole dosyc przecietnie mi szlo, ale dlatego, ze nie chcialo mi sie uczyc. Gdybym przykladal sie do nauki tyle co ci najlepsi, to moglbym spokojnie byc jednym z nich. W kazdym razie umysl mialem zawsze bardzo swiezy, angielskiego nauczylem sie ogladajac Cartoon Network po angielsku. Wchlanianie wiedzy bylo dla mnie po prostu czyms naturalnym. Bardzo duza ciekawosc swiata. Zdecydowanie bardziej lubilem przedmioty scisle, ktore odslanialy jakies tajemnice na temat swiata - biologia, matematyka. Z polskiego bylem mistrzem z gramatytki. Jesli chodzi o reszte to zalamka. Nudzily mnie wiersze i inne takie pierdoly, ktore niczego nie wyjasnialy. Glupie interpretacje, ktore do niczego nie prowadzily. Hmmm... poza tym, dobra pamiec (po przeczytaniu ksiazki czy ogladnieciu filmu pamietalem wszystko scena po scenie, teraz szkoda gadac), bardzo dobra orientacja w terenie.

W ktoryms momencie to wszystko zaczelo sie jebac. Ciezko mi powiedziec kiedy. Stopniowo sie rozpadalem, wycofywalem do siebie i nawet tego nie zauwazalem, bo myslalem, ze to po prostu dojrzewanie. Ze tak jest, ze traci sie zainteresowanie wieloma rzeczami itd. Nie wiem, kiedy to sie przerodzilo w patologie. Ale w pewnym momencie przestalem sie cieszyc z czegokolwiek, tylko na pokaz. Zaczeli mnie wkurzac wszyscy wokol, bo najwyrazniej mieli cos czego ja nie mialem. Pamiec, sen, orientacja - to wszystko razem z emocjami takze zaczelo jakby gdzies ulatniac sie powoli. Myslalem, ze dalej jestem tym madrym dzieckiem, ale prawda jest taka, ze w ktoryms momencie zdebilalem potwornie. Zal mi siebie, jakim jestem idiota intelektualnym teraz. Zaczal mnie bardziej fascynowac polski niz matematyka. Szukalem w tych wierszach i innych utworach swojego odbicia. Co prawda nigdy nie stalem sie asem z polskiego, ale w tym momencie jestem bardziej typem humanisty niz scislowca. Napisalem nawet pare opowiadan, jakies eseje. Ale wszystko napedzane przez chorobe. Te rzeczy, ktore stworzylem, to dzieci tej 'choroby'. Gdybym byl zdrowy nie przyszlo by mi na mysl, marnowac czasu na takie pierdoly. Gardze, to za duzo powiedziane, bo nie mam tak intensywnych uczuc, ale intelektualnie nie jestem w stanie zrozumiec, czemu ludzie podniecaja sie Van Goghiem, dajmy na to, ktory na dobra sprawe nie stworzyl nic wartosciowego. Co z tego, ze namalowal jakies bazgroly? Co to komu dalo? Czy jemu pomoglo? Nie. Czy innym pomoglo? Nie sadze. Podczas gdy malowal swoje zasrane sloneczniki mogl zrobic cos, co pomogloby innym. Nie wiem nawet sam co chce powiedziec. Po prostu to jest bezuzyteczne. I teraz ja jestem tak samo bezuzyteczny.

magic, moj naped jest zalosny. Tak jak mowilem robie rozne rzeczy, ale zeby zachowac pozory normalnego zycia. Gdy jestem sam, zazwyczaj marnuje czas przed komputerem lub telewizorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć jeśli Cię uraziłem to przepraszam, nie to miałem na celu. Chodziło mi bardziej o odniesienie do własnej osoby i tego jak ja przeżywałem stany, które opisujesz jako cierpienie i pustkę. Tak jak napisał magic każdy z nas te stany, które niby nazywają się identycznie przeżywa często w zupełnie inny sposób. Dlatego też mnie to u Ciebie brak uczuć zmyliło i wprowadziło dezorientację, że opisujesz ten swój stan ogromnego cierpienia i związane z nim myśli samobójcze, co mnie się kojarzy np: z depresją a jednocześnie w tym stanie dajesz radę funkcjonować (praca, wyjście do restauracji itp.). Ja będąc w stanie który opisujesz nie wstaje z łóżka, tylko leżę przezywając lęk, cierpienie oraz myśląc jak się pozbawić życia. Wstaję tylko żeby załatwić potrzeby fizjologiczne i taki stan trwa u mnie od 1-2 miesięcy. Ostatni taki epizod miałe miejsce w ubiegłym roku w środku wakacji mniej więcej od połowy lipca do połowy września. Dlatego też brak uczuć pewnie tak niejednoznacznie odbieram stan w którym jesteś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo wg mnie Ty Natrętek masz raczej nawracające stany depresyjne, a u mnie to jest stan raczej constans. Ja nie mam wzlotów i upadków. Tylko czasami intelektualnie już nie wyrabiam i wtedy moje pragnienie samobójstwa jest większe. JA coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że mam schizofrenię prostą. Nie jestem psychiatrą, ale przypuszczam, że taka choroba jednak istnieje i że parę osób z naszego grona właśnie na nią cierpi. Nie będę pisała kto moim zdaniem, bo nie jestem lekarzem, a kogoś mogę dobić. Naradziłam się z chłopakiem i podjęliśmy ostateczną decyzję - jedziemy do Rosia. Na konsultację. Chcę, aby mnie obejrzał jeszcze raz inny lekarz, zupełnie z zewnątrz, lekarz, który w przeciwieństwie do mojej lekarki nie jest ze mną zapryzjaźniony, który nie jest znajomym mojej cioci itd. ALe to dopiero w maju. Przed majem nie damy rady. Jeśli moje przypuszczenia się sprawdzą, jeśli to jednak niestety jest schizofrenia prosta, to lepiej, żebym była w końcu leczona, może uda się chociaż zatrzymać ten proces.OGólnie jestem intelektualnie przerażona. Czytałam ostatnio, że w schizofrenii prostej nastrój jest obniżony z powodu ogarniającej człowieka coraz bardziej pustki, w przeciwieństwie do depresji, gdzie nastrój jest obnizony z powodu smutku. Ja nie czuję smutku. Od bardzo bardzo dawna. Tylko właśnie pustkę, która wszystko ogarnia. Która powoduje obojętność na wszystko i brak zainteresowania czymkolwiek. Pól roku temu mogłam się chcoiaż wciągnąć w książkę czy film, dziś jest z tym bardzo trudno.Nie jestem w stanie czytać gazet, oglądać TV, nawet wiadomośic, bo nie interesuje mnie to. Zawsze mnie denerwował bałagan w domu, jak już było za dużo niepoukładanych papierów czy kurzu, to źle się czułam. Dziś jest mi to obojętne. Sprzątam z wielkiego przymusu. W tzw. wolnym czasie właściwie nie wiem czym się zająć, bo nic nie wydaje mi się ciekawe, zajmujące, przyjemne, miłe.TO jest dla mnie najgorsze. Że nie mogę w coś uciec. Do pracy chodzę właściwie dla zabicia czasu poniekąd.BArdzo chcicłabym przeczytać jak Wy funkcjonujecie na codzień. U Uht już wiem jak to jest. A jak jest u Ciebie Topielico?

Magic, mnie się wydaje, ze Ty masz bardzo dużo depresji. Nie rozumiem czemu nie wypróbujesz jakiegoś silnego leku na depresję i nie poprzyjmujesz go paę miesięcy. Może to by Ci przywróciło uczucia? Czemu nie dasz sobie szansy? Nie rozumiem tego. Czy może przeraża Cię myśl, że mógłbyś wyzdrowieć, musieć iść do pracy i wieść dorosłe zycie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Ciebie, brak uczuć, doskonale rozumiem, bo byłam w tym samym stanie co Ty teraz, tyko że nawet bez takich sukcesów, które Tobie ostatnio udało się osiągnąć. A teraz...zupełnie inne życie. Ja nadal uważam, że schizofrenię prostą to sobie wmawiasz. Zasada numer jeden w psychiatrii: nie samodiagnozować się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od miesiąca czasu chodzę codziennie na 9.15 na oddział dzienny i siedzę tam do 12.45 Popołudniami czasem wychodzę gdzieś na spacer z ludźmi z terapii, albo wracam do domu i czas spędzam sam ze sobą. Jako, że jestem osobą nie pracujacą i nie zarobkującą w żaden inny sposób, to na rozrywki typu pójście do kina, czy basen nie mogę sobie pozwolić, więc pozostaje spacer, lub wyjście na przejażdżkę rowerową, bo to kosztuje tylko własny wysiłek. Wierzę, że terapia pomoże mi spojrzeć inaczej na moje życie i w końcu stanę na nogi, oczywiście na miarę swoich możliwości.

Brak uczuć jest pewnie tak jak piszesz, że u mnie są długo trwające remisje, ale nawet podczas nich mam problemy z funkcjonowaniem społecznym i zawodowym. Z tych różnic w naszym przeżywaniu się bierze po części niezrozumienie rzeczy, które skutecznie utrudniają czy wręcz uniemożliwiają "normalne" życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jednak wiele osób to robi...jak ma sie tyle diagnoz co brak uczuć to sie nie dziwie w sumie...

ja dziś znowu wyszedłem na dwór po zakupy ledwo nie mogłem sie zebrać ubrać nic...obserwowałem ludzi...wszyscy napęd do przodu szybcy nawet kulawi szybciej chodzą ode mnie choć też jestem z bandażem chodze...ale o kulach ludzie na wózkach byli taki przekrój miałem nie wspominając o zdrowych fizycznie...wszyscy pędzą...rozmawiałem z sąsiadem mył samochód to też mówił szybko szybko działał jakiś telefon odebrał interesy umawiał sie a jest na rencie bo ma nerki przeszczepione i handluje na allegro gdzies tam pracuje...drugi sąsiad ma raka też ma rente zapierdala tu i tam działka samochody naprawia remont w domu se grzebie...rozumiecie coś z tego??

DZIAŁANIE to jest dla mnie wyznacznik CHOROBY możliwość wykonywania czynnośći ,pracy itp...ale oni mają sprawne głowy więc o czym my tu mówimy wogóle?

 

nie mam napędu psychoruchowego ktoś czytał mojego linka co sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś czuję się okropnie. Wielka pustka, którą czuję. Pustkę czuję. I cierpienie, które chyba bierze się z anhedonii totalnej. I to, że nic mnie nie interesuje. I przez to nie wiem co ze sobą zrobić. Musiałam iść dziś do pracy na pół dnia i w sumie to było mi na rękę, bo nie wiedziałabym co robić, jak nic mnie nie interesuje, nic mi się nie chce, nic nie czuję, nawet leżenie sprawiałoby mi cierpienie.

Po południu rozmawiałam z moją ciotką psychiatrą, jedną z bardziej znanych osób w mieście, a może województwie i ona nadal - po 2,5 roku mojej gehenny MI NIE WIERZY, ŻE NIE MAM UCZUĆ. Cały czas powtarzała, że mi się to WYDAJE. Gdybym mogła to bym się wściekła, no ale niestety nie czułam wściekłości. Co nie oznacza, że było mi to intelektualnie obojętne. Powiedziała, że mi się to tylko wydaje ( sugerowala hipochondrię) i dodała coś, że to właśnie świadczy o moich zaburzeniach osobowości skoro mi się WYDAJE że nie mam uczuć. No to nie dziwne, że mnie wtedy skierowała do Krakowa. Powiedziała, że nie licząc zespołów organicznych to jest w ogóle niemożliwe, żeby nie czuć. Spytałam o mojego kolegę, a jej pacjenta ze schizofrenią, który też nie czuje i powiedziała, że też w to nie wierzy. No skandal i paranoja. Co gorsza to moja ciotka przedtsawiła moje problemy mojej obecnej lekarce i mam obawy, że Ona może też tak sądzić. No i mogę być źle leczona skoro nie wierzą w moje porblemy! Wydaje mi się, że moja psycholożka mi wierzy, trzeba przyznać, że w końcu trafiłam na sensowną osobę, która nie wciska kitu. Jest w wielkim szoku, że można nie czuć, ale wydaje mi się, że mie wierzy. I bardzo była przejęta moim stanem ostatnio.Chcę do Niej chodzić, bo daje mi to przynajmniej jako takie wsparcie, poza tym psycholożka jest osobą z zewnątrz, która nie znała mnie wcześniej i jestem ciekawa jaką diagnozę będzie miała po kilku miesi ącach spotkań.

Dodam jeszcze, bo mi się przypomniało, że moja ciotka mi kiedyś opowiadała (anonimowo rzecz jasna) że ma jakąś pacjentkę ze schizofrenią, która twierdzi, że przestała odczuwać uczucia po jakimś leku. I ciotka to podsumowała " urojenia". A ja wierzę, że mogło tak być. To przykre, jak lekarz nie wierzy w coś tylko dlatego, że nie mieści mu się to w głowie. A dodam, że moja ciotka uchodzi za bardzo dobrego psychiatrę i ma bardzo empatyczny im przyjacielski stosunek do pacjentów. Wolę nie myśleć jak by nasze przypadki potraktował jakiś typowy forsorób.

 

-- 02 kwi 2011, 20:55 --

 

Aha, i zapadla ostateczna decyzja - jedziemy z moim lubym do Rosia. Ale niestety damy radę dopiero w połowie maja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marek77, no na to wychodzi,tylko że ja nie mam schizofrenii, tylko taką depresję, która imituje objawy negatywne. Taka jest diagnoza dr Rosia, i on mówił, że nie jestem pierwszą osobą w takim stanie, którą wyleczył solianem właśnie w takich dawkach przeciwpsychotycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kompletna pustka. Czy Wy też tak macie, że NIC Was nie interesuje, w NIC się nie możecie zaangażować i nie wiecie co ze sobą zrobić? Z tego co pisalaś Topielico, to Ciebie nawet w najgporszym okresie wciągała internet i spędzalaś dnie na surfowaniu? Bo mnie nic nie wciąga. Dlatego głównie chodzę do pracy - dla zabicia czasu. Jak u Was z zainteresoaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, mnie w najgorszym czasie nie wciągał internet, nie wiem w ogóle skąd taki pomysł,heh. To po prostu był sposób na zmarnowanie czasu, na przetrwanie, byleby nie siedzieć/leżeć gapiąc się w ścianę. I owszem, miałam tak jak ty, że nic mnie nie zajmowało, nic mnie nie interesowało, zresztą teraz nie jest dużo lepiej. Ale mogę już oglądać filmy- zawsze to jakiś krok do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale jednak piszesz, że z uczuciami jest lepiej? I czujesz znaczącą poprawę pod względem tego co było, a co jest teraz? Jak z nauką? Możesz się uczyć, czytać książki? Czytasz jakieś gazety, oglądasz wiadomości?Wychodzisz gdzieś? Sprzątasz w domu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z uczuciami bywa lepiej, akurat teraz mam regres i znów spłycone uczucia, książek/gazet nie czytuję, to jeszcze za wysokie progi na mój stan. Nie sprzątam, z domu wychodzę bardzo rzadko, czasem mnie mój luby wyciągnie na zakupy, czasem na spacer. Ogólnie, ostatnio mi się pogorszyło... Ale wierzę, że to chwilowe, i że uczucia znów mi wrócą, może jutro , może za tydzień...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to jak tak ma pomagać leczenie solianem u wybitnego specjalisty rosia to niewiem wiem moze wyolbrzymiam może chce za szybko efekty a sam we wtorek nowy etap ale już nie chce iść mam opór nie cche i już oni nie pomagają mi tyle już sie nałaziłem w życiu jakaś rada??sam nie pójde licze na rodzine...czy wy chodzicie sami do psychiatry???a was zpierwszy raz przed laty też sami se poszliście...chyba nikt sam nie trafia za pierwszym razem...mam wrażenie że spędze reszte życia w domu bo mnie życie świat nie interesuje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×