Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Psychoanalepsja_SS, niezła mi to oznaka. czuję się jak pajac w sytuacjach, kiedy już naprawdę nie da rady i trzeba z tymi stygmatami łazić po ulicy. największa głupota życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie rany maja kolor czerowny-te które juz zostały zrobione dawno, bo nowe to cały czas są. Ja raz tylko pociełam przedramiona później w pracy wszyscy to widzieli i pytali się mmie o to. Doszłam do takiej wprawy z kłamstwem, że któregos dnia powiedziałam, że niedzwiedz mnie podrapał w Bieszczadach. I zaczęli się śmiać i temat się skończył

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że mąż i tak by zauważył. To raz. A dwa, to że głupio mi to robić w moim wieku. Łatwiej się oparzyć i powiedzieć, że to przypadkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do dziś dnia pamiętam chwile i stan mojego umysłu kiedy się ciołem, to był obłęd, płakałem i ciołem się, potem się opatrywałem, a i tak w końcu musiałem jechać na pogotowie do szycia. To było dawno gdzieś 7-8 lat temu ale blizny zostały i już są blade ale bardzo długo je ukrywałem, naj gożej było w pracy przy przebieraniu się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raz oblałam się wrzątkiem, bo chlastanie nie wystarczało. :(

 

A właśnie tak myślałam ostatnio, jakby tak blizny po cięciach nieco sparzyć albo np. przypalić zapalniczką? Byłyby wtedy blizny po oparzeniach a nie po cięciach? Lepiej chodzić z takimi bliznami, nikt nie będzie się dopytywał skąd to i co to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego ja zrobiłem z samookaleczania "sztukę" takie amatorskie skaryfikacje, więc w pewnych kręgach nawet powiedzą że klawo wyglądam ;)

 

ale i tak się ocknołem wczoraj na kiblu, spojrzałem na uda całe pocięte i dotarło do mnie "gościu, z tobą jest przecież w chuj niedobrze!" a żyłem w jakieś iluzji że poprzez cięcie się sobie "radzę" :tel2:

 

nieźle i dalej nie mam pomysłu co z tym zrobić i chyba tera tak dochodzi do mnie że doszedł mi kolejny "problem" :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, teraz zaczęłam się zastanawiać. Raczej zaczęłam już sobie radzić z takimi wyskokami (umieram na myśl że mógłby ktoś zauważyć). Ale nie robię tego dla bólu (bólu praktycznie nie czuję) tylko dlatego że w jakiś sfiksowany sposób... uspokaja mnie widok własnej krwi? Ran? Nawet do blizn czuję lekką sympatię.

noszila, Ej, to jest dziwny pomysł. Serio, rany po oparzeniach paskudnie się goją, a ci którzy już wiedzą co tam miałeś stwierdzą że jest z tobą coraz gorzej... I w sumie będzie. Nie żebym pozjadała wszystkie rozumy, ale to naprawdę będzie kiepskie dla ciebie. Ja myślałam nad tatuażem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, teraz zaczęłam się zastanawiać. Raczej zaczęłam już sobie radzić z takimi wyskokami (umieram na myśl że mógłby ktoś zauważyć). Ale nie robię tego dla bólu (bólu praktycznie nie czuję) tylko dlatego że w jakiś sfiksowany sposób... uspokaja mnie widok własnej krwi? Ran? Nawet do blizn czuję lekką sympatię.

noszila, Ej, to jest dziwny pomysł. Serio, rany po oparzeniach paskudnie się goją, a ci którzy już wiedzą co tam miałeś stwierdzą że jest z tobą coraz gorzej... I w sumie będzie. Nie żebym pozjadała wszystkie rozumy, ale to naprawdę będzie kiepskie dla ciebie. Ja myślałam nad tatuażem.

 

Również uspokaja mnie widok krwi; nawet nie chodzi właśnie o ten ból, lecz raczej o krew, o to jak spływa po ręce strużkami :silence:

Wiem, że pewnie masz rację z tym przypalaniem. Po prostu jakoś tak mi to przyszło na myśl chwilowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym przypalaniem to była by tylko oznaka tego że nie radzisz sobie z tym że... sobie nie radzisz. Ja bym to tak odebrał i dalej nie poprawia wyglądu... ja wolę zostawić tak jak jest (ostatnio ciąłem wg "wzoru", żadko na "przypał") i moje ciało w sumie też po czasie opowie moją historie, że lekko nie było. Kto zrozumie mnie takiego, że idealny nie byłem i nie jestem to jest szansa na coś fajnego :tel2:

A mi samookaleczanie daje... widok krwi płynącej? tak, mega mnie to jarało w psychozie ostrej.

A teraz? Jak sobie nie radzę gdy meeeega smut/meeega źle i nie mogę rozwiązać problemu oraz nawet nie mogę go odreagować (nie piję, nie ćpam, nie jem słodyczy, nie chce się zabić) to takie cóś znalazłem, że mnie zajmuje, a że lubie "hardcore" & "extreme" na innych płaszczyznach życia to wydawało się "logiczne". Jako że jedną z moich pasji jest fotografia, to potem cykam te moje cudeńka i gdy obrabiam zdjęcia to... już dalej się nie tnę (może wrzucę niebawem w dział "Twórczość" jak będzie zgoda, bo jako fotograf i artysta czuje spełnienie, tylko mi się nie ponakręcać bąbelki! :105: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba w końcu trafiłam w miejsce, w którym ktoś ma taki problem jak ja...

Nie wiem jak wy,ale ja często stykam się z teorią, że skoro się samookaleczam,to muszę być nastolatką chcącą zwrócić na siebie uwagę..Kiedyś nawet (rozmawiając przez internet z ludźmi którzy też mają depresję) usłyszałam "pewnie tniesz się cyrklem przy o.n.a. i masz 14 lat i chłopak Cię nie kocha i jesteś przez to taka "nieszczęśliwa"". Takie rzeczy bolą. Wiem,że nikt kto tego nie robił,nie zrozumie. Ale ja osobiście mam dość tego uogólniania i stereotypów. Cięcie się jest uzależnieniem. Trudno z nim zerwać. I zostaje przez całe życie, zawsze pojawi się taki moment, w którym odczujesz potrzebę,by zrobić to ponownie.

Mam wrażenie, że ten temat przeraża nawet terapeutkę do której chodzę. Ostatnio dała mi do zrozumienia,że ją zawodzę,bo po 2 miesiącach terapii nadal tnę się regularnie. Problem z tym,że ja nie czuje potrzeby,żeby przestać. Wpadłam w destrukcyjny wir i wszystko co może zrobić mi krzywdę jest dobre...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Void23, wszystko, co napisałaś jest prawdą. Samookaleczanie jak każde inne uzależnienie pobudza w mózgu ośrodki, które odpowiadają za powstawanie stanu euforii. To tak zwana "nagroda", ulga, jak to często jest określane. Z własnego doświadczenia wiem, jak bardzo terapeuci nie lubią i boją się tematu samookaleczeń. Polecam Ci książkę "Autoagresja - mowa zranionego ciała". Mnie pomogła bardziej niż rozmowy z terapeutką na ten temat.

 

Dzięki,na pewno poszukam tej książki.

To nie jest moja pierwsza, ba, nawet nie jest to moja trzecia terapia związana z samookaleczeniami i widzę,że po prostu moja terapeutka nie ma zielonego pojęcia co ze mną zrobić, tymbardziej,że samookaleczam się juz od 12 lat -_- . Chyba tylko męczymy się nawzajem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Void23, szczerze mówiąc, to w tym zakresie terapeuci tracą głowę. Kompletnie nie wiedzą, jak zareagować. Czują się bezsilni. W tej książce, o której Ci napisałam, jest to również opisane. Pokazuje samookaleczenia nie tylko od strony pacjenta, ale i terapeutów.

 

nie wiesz,czy można ją znaleźć gdzieś w necie w formie ebooka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ciągu pół roku zdarzyło mi się zaledwie kilka pojedynczych epizodów. W sumie nieźle. Niestety, stres przedmaturalny zaczyna mieszać mi w głowie. Znowu zbyt często słyszę, że jestem do niczego. Czyli można wnioskować, że nie zrobiłam postępów, a jedynie brakowało mi zapalnika ... :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ciągu pół roku zdarzyło mi się zaledwie kilka pojedynczych epizodów.

 

Jak mówi mój psychiatra, nawet najmniejsze ograniczenie kaleczenia się to już wielki sukces. Może nie daje takiej dumy,jak pokonanie tego całkowicie, ale zawsze to krok do przodu.

 

Niestety, stres przedmaturalny zaczyna mieszać mi w głowie. Znowu zbyt często słyszę, że jestem do niczego. Czyli można wnioskować, że nie zrobiłam postępów, a jedynie brakowało mi zapalnika ... :/

 

Nie daj się stresowi, nawet się nie zorientujesz jak szybko przejdziesz przez maturę i będziesz miała szczęśliwe, długie wakacje wolne od stresu i nauki :). Wytrzymaj jeszcze ten miesiąc, trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×