Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

naranja, tak ;)

 

malibu, ile chodziłaś? Ja właśnie chodziłam bezpłatnie, miałam przerwę w trakcie no i przez ostatnie miesiące już rzadko kiedy miałam wizytę, jakieś sprawy osobiste - nie wnikałam.

To już moja druga 'nieudana' wizyta, ale szukam dalej.

Czas w pełni wrócić do rzeczywistości. Mimo wszystko czuję, że muszę coś robić, próbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, właśnie byłam na oddziale dziennym dla młodzieży. Jest to połączenie szkoły z terapią. Jeździłam sobie codziennie do szkoły, a po lekcjach w 3 dni w tygodniu miałam terapię. Wypisali mnie bo chcą bym wróciła jak to określili do 'normalnych warunków'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, właśnie byłam na oddziale dziennym dla młodzieży. Jest to połączenie szkoły z terapią. Jeździłam sobie codziennie do szkoły, a po lekcjach w 3 dni w tygodniu miałam terapię. Wypisali mnie bo chcą bym wróciła jak to określili do 'normalnych warunków'.

 

A jak TY się w tym odnajdywałaś?

I co to są te "normalne warunki"? Przecież chodziłaś do szkoły, nocowałaś w domu...

 

7f w takim razie jeszcze bardziej od tych "normalnych warunków" izoluje, bo tam się nocuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak TY się w tym odnajdywałaś?

I co to są te "normalne warunki"? Przecież chodziłaś do szkoły, nocowałaś w domu...

 

7f w takim razie jeszcze bardziej od tych "normalnych warunków" izoluje, bo tam się nocuje.

 

Odesłano mnie tam po tym jak zawaliłam rok przez nieobecności, nie byłam jeszcze wtedy pełnoletnia. Na początku było ciężko, ale to jak wszędzie. Z czasem się przyzwyczaiłam, poznałam ludzi itd. Uczyłam się, nie opuszczałam zajęć, wychodziłam, nie odczuwałam takiego stresu. Raczej wszystko na plus. Normalny warunek traktują jako powrót do starej szkoły bo wg nich tutaj już się czuje bezpiecznie, a to podobno nie jest dla mnie dobre, bo to jednak oddział, a nie normalna szkoła, mniej ludzi, lekarze etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no własnie przed tym chcę wybronić syna :zonk:

To moje największe wyzwanie na teraz .

 

Wspieraj go. Pamiętaj, żeby nie koncentrować całej uwagi tylko na kwestii szkoły i traktowaniu tego jak największy problem świata. Warto walczyć, pomagać, motywować, nie zakładać, że się nie uda. Ale ważne też by wiedział, że gdy się coś nie uda Ty będziesz przy nim, nie straci przez to w Twoich oczach jako syn. Ta świadomość naprawdę bardziej motywuje. Ja jej nie miałam.

 

Nie kułam po nocach, ale zawsze dobrze się uczyłam, więc i dla rodziców to był standard. Jak moje problemy ze zdrowiem się zaczęły poprzez ciągły nacisk na ten jeden obszar tylko pogorszyli moją sytuację. Uczynili z tego wielki problem, życiową porażkę, bronili się/mnie przed tym, ja dałam się w to niestety wciągnąć bo nie miałam wtedy innej perspektywy i w ten o to sposób pojawiła się nowa blokada. Ten szkolny problem urósł przez to do tak wielkich rozmiarów, że po pewnym czasie nie mogłam sobie dać radę. Blokada i koniec.

Przez ostatni rok odżyłam. Ale to jeszcze nie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu,dziękuję Ci za wskazówki, tego właśnie potrzebuje , bo nie do końca przecież wiem co moze czuc mój syn. Staram się traktowac go tak jak sama chciałabym być tarktowana przez rodziców ( a nie byłam :pirate: ),boje sie jednak przegiąc w stronę zbyt duzej wyrozumiałości ...np. gdy syn mówi ,nie ide na pierwszą lekcje bo jest sprawdzian , ja mówię "ok." choć ....mi się "gotuje" ze nie przygotował się i stosuje uniki :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu,

ja też opowiem swoją historię z traumą licealną. może wam coś pomoże.

całą podstawówkę uczyłam się bardzo dobrze. zdałam do bardzo dobrego LO. z piątek spadłam na trójki nie licząc matematyki i fizyki, które bardzo lubiłam. chodziłam na niemiecki, od zera, nie mogłam przyswoić tego języka, na 8 semestrów miałam 7 razy dopa na koniec. w domu nie mówiłam nic o szkole. rodzice tez sie nie pytali. jakoś ich nie obchodziło to że spadłam tak z ocenami. tłumaczyli sobie, że to dobre liceum. w trzeciej klasie , w maju miałam próbę samobójczą, po której rodzice musieli walczyć, żeby nie wyrzucono mnie ze szkoły. nauczyciele mieli wystawić mi oceny, które wychodziły. musiałam jedynie zaliczyć te przedmioty z których wychodziło zagrożenie: niemiecki i biologię. biologie miałam z dyrka - dowiedziałam się po zaliczeniu niemieckiego, że dyrka była u babki od niemieckiego i powiedziała: 'uwal magdę, ja tez ja uwalę i się jej pozbędziemy z LO. ona tu nie pasuje'.babka od niemieckiego na szczescie nie chciala mnie uwalic :/ u mnie w LO przy dwoch jedynkach na koniec roku zbierała się rada nauczycieli i debatowali czy dopuscic do poprawek czy wylać. z biologii miałam zaliczyć tylko jedną klasówkę. dostałam z niej 2, okazało się że dyrka zmieniła zasady gry: musiałam zaliczyć cały semestr.

nic o tym nie mówiłam rodzicom. ostatnio gadałam z mamą. powiedziała, że jak była w szkole, to mnie kiedyś widziała, jak czekałam na jakieś zaliczenie przed salą, i że wyglądałam jak śmierć, jak śmieć. skulona, szara, przerażona. że ona chciała wtedy mnie stamtąd zabrać, uratować. nie zrobiła nic.

ogólnie rodzice jakby nie chcieli nic wiedziec. znalezli w trzeciej klasie moj falszywy dzienniczek ze zwolnieniami - nic nie powiedzieli.

jak widzę w postach, buu miała rodziców bardzo ambitnych, którzy chcieli od niej samych SUKCESÓW. moi, tak jakby mieli to gdzieś. bo się bali odzywać, bo pyskowałam, bo ich zbywałam byle czym. chyba nasi rodzice przeginali w przeciwne strony...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

grusia, wstrząsajaca historia, mysle o tobie cały dzień...tulam wirtualnie,mocno ,mocno ! Ja byłam/jestem z tych "silnych", jak miałam stresa szkolnego czy napad paniki to poprostu zamykałam sie w pokoju, poryczałam sobie trochę, oczyściłam z emocji a potem robiłam kawkę, dzwoniłam do znajomych i wracałam "do gry", nauka mi nie sprawiała żadnego kłopotu, wręcz przychodziła sama.

A powiedz mi grusia, czego oczekiwałaś wtedy od rodziców? Zeby pytali mimo ze pyskowałaś ?Zeby coś zrobili -co? Zabrali ze szkoły? Zmienil ją?

Mój syn wielokrotnie do mnie krzyczy i przeklina,ja nie daję za wygraną...wracam, nie obrażam sie , przestałam się go bać a raczej tych jego wybuchów (choć to trudne do zrozumienia to faktycznie tak jest,ze rodzice czasem wola nie pytac aby nie narazac sie na agresję dziecka,wiem ...miałam podobne mysli=dac spokój , po co mi to ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, u mnie problemem nie była nauka. nie uczyłam się praktycznie w ogóle, a jednak te tróje dostawałam. z tym, że po jakimś czasie, nawet jak się nauczyłam, i dostałam piątkę z tej nieszczęsnej biologii to dyrka mówiła, że napewno ściagałam i nie wpisywała do dziennika, brała do 'odpowiedzi sprawdzającej'. nie lubiłam biologii, więc zawsze mogła mnie zagiąć. natomiast, z matmy, która zawsze lubiłam, w pierwszej klasie miałam praktycznie same piątki, potem zmieniła się nauczycielka i z klasówek sytuacja wyglądała tak, że jeden chłopak dostawał 3, ja 2, cała klasy jedynki. zaczęło więc również zwisać. z matury bez problemu dostałam 5.

poza tym , teraz nie pamiętam siebie z tamtego okresu. nie pamiętam tego kulenia się przed zajęciami. to powiedziała mi mama. pamiętam stres i ucieczki ze szkoły. bez konkretów.

nie lubiłam mamy w tamtym okresie. kiedyś, po zszywaniu mi ręki, tak się na mnie wk%^ła, że najpierw się nie odzywała przez tydzień, a potem wybuchła, weszła do mnie do pokoju z nożem i słowami 'myślisz, że tylko ty umiesz się pociać? to patrz' i się ciachnęła. od matki nie chciałam nic. i dostawałam nic albo kopa.

ojciec był słaby. pił. i mnie tym piciem dobijał. bo się upijał i chwiał i przysypiał i dawał sobą pomiatać. pamiętam, że stracił wtedy prace, ale pił tylko w weekendy. nienawidziłam weekendów.

nie wiem czego oczekiwałam :( ale z perspektywy czasu wiem, że napewno wsparcia. Twój syn napewno czuje, że wr azie czego MOŻE do Ciebie przyjść. ja poczułam takie 'wsparcie' dopiero po próbie samobójczej. 'przecież mogłaś przyjść, powiedzieć'. ale wcześniej słyszałam, że 'problemy sobie wymyślam, bo przecież mam wszystko'. nie chciałam się przekonywać co by było, jak bym poszła do mamusi ipowiedziała: mamo, nie chcę mi się zyć, pomocy...

może zabranie ze szkoły to by było coś, ale oni nie widzieli problemu, rozumiesz? zauważyli go, jak wylądawałam na OIOMie.

oni po prostu nic nie widzieli. miałam jeszcze epizod z dragami. z amfą. na szczęście krótki i obyło się bez uzależnienia. ale to brat zauważył, że coś się dzieje ze mną.

nie wiem, czy zgadzając się na niechodzenie syna na klasówki postępujesz dobrze. może on sprawdza Twoja cierpliwość. z drugiej strony, co możesz zrobić? kazać mu iść? ale wiem, żę on napewno wie, że jesteś. nie wiem, jak ja bym reagowała na próbę rozmowy. ale może sama świadomość by mi pomogła. że odważyłabym się powiedzieć i o wizycie u psychiatry i o proszkach. i o wszechogarniajacym smutku i beznadziei.. moja mama nadal uważa, że ma i zawsze miała ze mną dosknowały kontakt - kumpele...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba nasi rodzice przeginali w przeciwne strony...

Tak, masz rację. Znów ten cenny złoty środek :roll:

Ja też miałam przygody w szkole. Nauczycielka od początku mnie nie lubiła i chciała mnie chyba uwalić bo innego wytłumaczenia nie widzę. Nie wpisywała mi ocen z odpowiedzi czy kartkówek. Dowiedziałam się, że coś jest nie tak po wywiadówce przed końcem semestru bo tu wszędzie pełno ocen, a tam zaledwie jedna. Archiwizowali tylko sprawdziany. Jak miałam udowodnić, że odpowiadałam. Poparły mnie osoby z klasy i na tym się skończyło. Potem już zbierałam te wszystkie kartkówki, inne prace i jak mnie pytała patrzyłam czy wpisuje. Bo dla mnie to jest niewyobrażalne :shock:

 

malibu, nie wiem dokładnie na czym polega problem Twojego syna. Czy to jest problem z nauką, konkretnym przedmiotem czy coś więcej? Więc nie chcę tutaj się mądrzyć bo każda sytuacja jest inna. Mimo, że umiałam wszystko nie poszłam nawet na jedną lekcje, od razu wymioty, serce wali itd. Rozmawiałaś z synem jak on to widzi? Jakby chciał to rozwiązać, jakiej pomocy potrzebuje?

 

'przecież mogłaś przyjść, powiedzieć'. ale wcześniej słyszałam, że 'problemy sobie wymyślam, bo przecież mam wszystko'. nie chciałam się przekonywać co by było, jak bym poszła do mamusi ipowiedziała: mamo, nie chcę mi się zyć, pomocy...

 

moja mama nadal uważa, że ma i zawsze miała ze mną dosknowały kontakt - kumpele...

 

Z tym miałam tak samo i mogę się podpisać pod tym co napisałaś. Szkoła, oceny - zainteresowanie. Zdrowie już nie, kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że coś złego się dzieje. Ostatnio miałam ciężki kryzys, dalej mnie łapią doły i co powiedziałam mamie 'mamo nie chce mi się żyć, nie mam siły, nie wiem co mam robić' a ona: 'co Ty PIEPRZYSZ, jak możesz tak mówić, życie to dar, a Ty mówiąc tak to zmarnujesz'

 

Moja też..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu,grusia, mój syn ma : ADHD ,dysgrafie,dysleksje, dysortografie ,dyskalkulię stwierdzone 10 lat temu,ale oprócz tego,moim zdaniem miał ,mysle że od bardzo dawna fobie społeczną .Wiele razy rozmawiałam o tym z psychiatrą leczącą go na ADHD ale ona nie widziała poroblemu,nie przepisała mu żadnych leków antylękowych. Z tego co piszecie , Was tez lęk paraliżował , w szkole,przy tablicy i ...pewnie przed rodzicami aby mi powiedziec.Syn chodził do szkoły prywatnej (podst i gimnazjum) o wysokim poziomi ale jednoczesnie małe klasy (15 osób) i całkiem dobrze funkcjoował, miał swietne oceny (brał leki na ADHD).Sypneło się wszystko jak zaczął chodzić do LO-renomowanego: wysoki poziom+ klasa 30 osób i WSZYSTKO NOWE! Pierwszy semestr uczył się całe noce a raczej siedział bo ...nie mógł spać ,sądzę ze ze stresu.W szkole wymiotował, miał zawroty głowy i walenie serca...nie chciał o tym rozmawiać, reagował wybuchami agresji...Miał świetną średnią ale jego stan psyche był coraz gorszy,nadal nie chiał o niczym rozmawiac,choć próbowałam,mówiłam ze widzę jak sie męczy,jak cierpi= zróby COS! Odmawiał, nie chciał pomocy od lekarzy czy psychoterapeuty.

Po feriach poprostu przestał sie uczyć, nie miał zeszytów, przestał brac leki na ADHD...miewał dni (szczególnie w weckendy )ze spał po 26-28 godzin ciurkiem, potem przestał wstawać do szkoły ,mówił ze nie ma siły.Próbowała rozwiac ,ale odmawiał...przestał jeśc, mówił że "po co?" :roll::( i w tedy powiedziałam twardo dość! Wezwałam dr psychiatre do domu na wizytę...Syn nie uciekał, słuchał lakarza i milczał .Dr stwierdził nerwicę z zespołem obsesyjno-kompulsywnym i depresję :evil: Przepisał leki, ale syn ich nie chciał brac , ile ja sie nie nagimnastykowałam aby go przekonać....echhh,ale zaczął ze mna rozmawiać 8) Leczy sie od 3 miesiecy , jest coraz lepiej choć jeszcze długa droga przed nami. Zaczął chodzić do szkoły, od tygodnia próbuje nadrabiac zaległości aby ni epowtarzac roku,a jest zagrozony z 2 przedmiotów :? Nie wiem czy da rade, choc go wspieram i pomagam.Uwierzcie mi ze kazdy dzien jest dla mnie /nas mega trudny ...Nie zawsze wiem jak się zachowac ,jak pomóc, rozumiecie, prawda? Nie chce go osaczyć, nie chcę czegos przeoczyc ,chcę szczęsliwego syna...

To tak pokrótce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

np. gdy syn mówi ,nie ide na pierwszą lekcje bo jest sprawdzian , ja mówię "ok." choć ....mi się "gotuje" ze nie przygotował się i stosuje uniki :evil:

 

Dziecko potrzebuje od rodzica pewnych granic. Stawianie ich też jest wyrazem miłości i dawaniem poczucia bezpieczeństwa. Uległa-słaba matka to coś równie strasznego, jak apodyktyczna. Ja bym powiedziała synowi, że unikanie trudnych sytuacji nie jest żadnym rozwiązaniem (ani w skzole, aniw życiu), najwyżej dostanie jedynkę i nic strasznego się nie stanie, uczeń bez jedynki to jak strażak bez gaśnicy ;) Nauczy się chłopak na poprawkę. Zaoferuj pomoc w nauce, w zrozumieniu.

 

Moja matka mnie tego właśnie uczyła - trudna sytuacja = unik. No i unikam teraz wszystkiego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, rozumiemy ;)

Postępowałaś słusznie. Dobrze, że reagowałaś od razu. Naprawdę. Moi rodzice zwlekali z lekarzami. Nawet po wizytach ciężko było im uwierzyć, że coś jest nie tak. Do teraz z resztą zdarza im się mówić 'po co Ci psycholog musisz dać sobie rade sama oni Ci nie pomogą'. Ostatnio właśnie mama tak powiedziała po tej wizycie. Przypuszczam, że po feriach Twój syn pękł, źle się czuł z tym, nie wiedział co robić, a to tylko wywołuje złość i bezsens.

Dlaczego posłaliście go do prywatnej szkoły? Ze względu na jego dolegliwości? To na pewno był dla niego duży przeskok, nie dziwie się, że mógł się bardziej stresować w masowym LO. Na jakiej podstawie twierdziłaś, że ma fobie społeczną

 

naranja, zgadzam się, granice są ważne. Moja mnie pouczała, ale od problemów sama uciekała, wolała zawsze by to ojciec się czymś zajął, załatwił, pojechał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, zgadzam się, granice są ważne. Moja mnie pouczała, ale od problemów sama uciekała, wolała zawsze by to ojciec się czymś zajął, załatwił, pojechał.

 

Mnie w pewnym sensie było "na wszystko" wolno (wszystko - imprezy, picie, noclegi, nie chodzenie do szkoły, jak był sprawdzian, wyprowadzka z domu w wieku 15 lat) i przez to czułam się bardzo niekochana, olana, opuszczona. Nie czułam, że mojej matce na mnie zależy, że jej zwisa i bardzo zazdrościłam moim koleżankom, że mają np. wyznaczone godziny powrotu z domu, z imprezy, że ojciec po nie jeździł (po mnie nigdy, zresztą ojca nie miałam) albo że czasem ich rodzice się nie zgadzają na imprezę.

 

Z drugiej strony nie wolno mi było nic w sensie emocjonalnym, to matki nastroje i potrzeby były na pierwszym planie. Oczywiście to wszystko pod przykrywką wielkiej miłości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu,tak szkoła prywatna przede wszystkim z powodu małej liczebnosci klas i podejscia indywidualnego ,pedagogicznego do kazdego dziecka; fobia społeczna,to diagnoza nie jednej pschyterapeutki i psychiatry: lęki przed zgromadzeniami ludzkimi , przed kontaktami z rówiesnikami i wogóle ludzmi, paniczny strach przed wszystkimi wystąpieniami publicznymi ,no duzo jest tego ,zresztą nie chodzi o nazwę raczej o to że mój syn żyje cały czas w stresie i lęku,nawet nauczyciele mówilize jak patrza na niego to widzą mega "skuloną" i przerażoną postać,która chciałaby zniknąc -tak jak kiedys widziała matka grusię...

Pytałam go jak widzi to wszystko,przyszłość,on oczywiscie że NIE widzi, w sumie mnie to nie zdziwiło ...

Tak granice są ważne,zgadza się,ale nie mozna z drugiej strony zmuszać nastolatka do np. pójścia do szkoły ...Zapytałam dzisiaj co zamierza zrobic z tym sprawdzianem...mysli ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, a dlaczego nie zdecydowaliście na się również na społeczne LO? wiem, że nie można całe życie chronić dziecka i nie dopuszczać do stresujących sytuacji, ale zawsze jest ale.. czy widzisz jakąś różnice po spotkaniach z psychiatrą? czy Twój syn nadal się 'kuli'? jest mi strasznie ciężko to czytać. nigdy nie zastnawiałam się, jak to jest ze strony rodzica. będę Cię wspierać malibu, jak tylko będzie to możliwe!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×