Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

chyba oprócz oddawania rozmawiacie na oddziale o tym po co wam te przedmioty i w jakich momentach ich używacie? ja na oddziale potrafiłam w łazience jeździć sobie po ręce wsuwką do włosów, agrafką i innymi głupotami. potem nauczyłam się mówić o tym na co się wściekam. ale trochę mi zajęło.

 

a Ty? wiesz z jakich powodów kolekcjonujesz te żyletki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jadąc na oddział miałam dziesięć ostrzy. Po pocięciu się, i załamaniu, w dyżurce pielęgniarka kazała mi oddać. Oddałam trzy. Kilka dni później na społeczności rozwinął się temat samookaleczania. Dziewczyny postanowiły, że oddamy wszystko. Oddałam kolejne 7 plus golarki, tak jak i one. Wiem, że w każdej chwili mogę pójść do sklepu i kupić. Wolę cierpieć fizycznie, niż psychicznie. Patrząc na swoje ręce, gdy jestem w obecności osób zdrowych, jest mi wstyd, zakrywam to długimi rękawami. A nawet w obecności osób z sąsiednich oddziałów staram się nie pokazywać. Na moim oddziale chodzę czasem (dopiero po zagojeniu ran) w krótkim rękawku, mimo iż staram się nie. Całe życie miałam przy sobie w każdym momencie ostrze, dziwnym uczuciem dla mnie jest nie posiadanie czegoś takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co zrobić, piszę przed faktem... będzie cięcie, ale delikatne... przed faktem no i już po fakcie..

 

Marcin, pisz co czujesz, co myślisz, co się właśnie stało w emocjach...? O kim lub o czym pomyślałeś?

 

Jeśli nie wszystko na forum przed nami, to postaraj się wylewać te emocje i myśli do Worda, spontanicznie, nie szukając odpowiedniej formy, bez autocenzury... Pozwól sobie poczuć te emocje, które kryją się za tym napięciem. Chodzisz na terapię?

 

-- 02 cze 2011, 08:50 --

 

Całe życie miałam przy sobie w każdym momencie ostrze, dziwnym uczuciem dla mnie jest nie posiadanie czegoś takiego.

 

To ja mam tak z Xanaxem. Jak ludzie mogą sobie chodzić po mieście czy wychodzić z domu bez Xanaxów w torebkach?? ;)

 

Ale chodzi o to samo. Przewidujemy jakiś problem z przeżywaniem, z emocjami i mamy na niego "broń"...

 

Osoby z agorafobią mają chyba na tej samej zasadzie "opiekuna", który z nimi wszędzie chodzi.

 

A bulimiczka obczajona jest w rozmieszczeniu najbliższych toalet, aby móc sobie ulżyć.

 

Biedni jesteśmy :(

No ale to nie jest rozwiązanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie, dlaczego temat "samookaleczenia" znajduje się w dziale "z.o"

 

Mimo wszystko, z nożami czułam się bezpieczniej niż bez nich. Wiedziałam jak zareaguję, znałam siebie. Teraz nie wiem nic. A co, jeśli będę miała ochotę i brak możliwości zrobienia? Co wtedy?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ludzie mogą sobie chodzić po mieście czy wychodzić z domu bez Xanaxów w torebkach??

 

dobre.... ja mam zawsze przy sobie. nawet jak nie zażywam, daje mi poczucie bezpieczeństwa.

 

-- 02 cze 2011, 11:27 --

 

Zastanawia mnie, dlaczego temat "samookaleczenia" znajduje się w dziale "z.o"

 

a jaki dział proponujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i co? Odważyłam się, byłam zła, smutna, bezsensowna, sfrustrowana atmosferą w domu i tym wszystkim dookoła. Powstrzymałam się na chwilę przed i w trakcie rozmowy, którą prowadziłam wtedy poprzez wiadomości powiedziałam o tym komuś bliskiemu. To było takie cholernie trudne i swego rodzaju upokarzające. Oczekiwałam chociaż jednego słowa, które może w jakiś sposób mnie odciągnie, a nie dostałam nic. Czekałam i czekałam, a te wszystkie uczucia narastały i rodziły się nowe. I nic. Pękłam. Po fakcie usłyszałam słowa 'nie wiedziałem, nie przypuszczałem, co miałem powiedzieć' czego ja oczekiwałam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie nie wiem jak to wygląda. Ale z reguły jest jakiś regulamin. To nie jest samowolka bo jesteś chory. Jeżeli któryś raz podczas leczenia złamiesz zasady na jakich Cię przyjęto to mają prawo Cię wyrzucić.

 

kite mówisz o dziennych? Nie spotkałam się z tym. Raz odesłali dziewczynę na zamknięty, ale stan był poważny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczekiwałam chociaż jednego słowa, które może w jakiś sposób mnie odciągnie, a nie dostałam nic.

 

Wiesz co? Ja myślę, że w leczeniu chodzi o to, abyś to Ty sama, NIEZALEŻNIE od reakcji oczekiwanej od drugiej osoby, potrafiła się odciągać od autoagresji, a raczej - dawać sobie prawo i przyzwolenie na złość, smutek, żal, osamotnienie i co tam jeszcze czujesz BEZ OGLĄDANIA SIĘ na drugą osobę. Innymi słowy, abyś to Ty sama nauczyła się dbać o tę dziewczynkę w Tobie. Bo to nie może być tak, że jak ktoś zrozumie i pogłaszcze to się powstrzymasz, a jak zbagatelizuje lub oleje to się potniesz (jakby w ramach "zemsty"). Oczywiście wiem, jakie to trudne, ale to o ten kierunek chodzi.

 

Zdrową reakcją byłaby złość na tę osobę, a nie dowalenie sobie. No bo jak to, Ty ufasz, zwierzasz się, a tu ktoś, kogo uważasz z bliskiego (i być może ona sam się uważa za Twojego bliskiego) i na kogo liczysz, Cię olewa. Nosz kurwa. Jak ON mógł?

 

Inna rzecz to taka, czy kierujesz swoje oczekiwania pod dobry adres. Czy uważacie się za przyjaciół? Rodzinę? Bliskie sobie osoby? Jeśli tak, to masz jak najbardziej prawo oczekiwać zrozumienia i masz prawo czuć się wściekła i smutna, gdy tego nie otrzymujesz.

 

Inna rzecz, że zadaniem przyjaciela raczej nie jest odciąganie Cię od autoagresji. To Ty sama masz mieć na tyle duże poczucie własnej wartości, aby nie dowalać sobie.

 

Pogadałabym z tą osobą szczerze. Powiedziałabym o tym, dlaczego było mi źle i smutno. Powiedz, że czułaś się zbagatelizowana, ze przykro Ci było, itd. Jeśli i to zbagatelizuje to chyba znaczy, że ta osoba nie zasługuje na miano kogoś bliskiego, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, dokładnie tak, zgadzam się w 100 procentach...w moim wypadku samookaleczanie właśnie tak działało, jako kara dla samej siebie za złość do innych ludzi, lub kara dla nich za to, że ich nie było kiedy potrzebowałam (oczywiście nigdy nikomu nie mówiłam pod czyim wpływem się pocięłam) lub nie zareagowali tak jak chciałam. teraz uczę się mówić, jak ktoś mnie zirytuje, zazwyczaj są to drobne sprawy, nic wielkiego..ale dla mnie to milowy krok nie dusić wszystkiego w sobie...naprawdę często ludzie wokół po prostu nie wiedzą czego my oczekujemy lub nie mają pojęcia jak zareagować, wtedy się wycofują...czasem też my oczekujemy zupełnie czegoś innego niż moga nam dać..ja tak miałam ze swoją przyjaciółką, która mi powiedziała ostatnio, że nie jest już ze mną związana emocjonalnie. zabolało. ale nie musiałam z tego powodu odreagować na sobie. po prostu było mi przykro.

w ogóle u mnie cięcie się to był tylko okres w moim życiu (choć nie powiem, ostatnio często o tym myślę, ale to tylko myśli póki co. plus od czasu do czasu lekkie zadrapania); bardziej mnie wkurza to, że od wielu lat gryzę się po palcach do krwi i ogryzam paznokcie. to straszne i nie mogę tego się pozbyć:/ ale nie wiem czy to zalicza się do autoagresji czy jakiegoś dziwnego nawyku z dzieciństwa. whatever.

 

co do wywalania z oddziałów. nie rozumiem z jakiego powodu. przecież problem cięcia się trzeba przegadać a nie z jego powodu odsyłać osobę z problemem. ja na oddziale miałam apogeum agresji do siebie. za ostatni swój "wybryk" dostałam wizytę interwencyjną na której pani psychiatra mnie kompletnie zgnoiła:( nie wiem czemu służą ich metody, nie rozumiem. ale na oddziale zostałam do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytuj:

Zastanawia mnie, dlaczego temat "samookaleczenia" znajduje się w dziale "z.o"

 

 

a jaki dział proponujesz?

 

 

Właściwie nie wiem, depresja? Chociaż już przyzwyczaiłam się że jest tutaj. Ale chyba samookaleczanie nie występuje tylko w z.o

 

kite mówisz o dziennych? Nie spotkałam się z tym. Raz odesłali dziewczynę na zamknięty, ale stan był poważny

otwarty to nie tylko dzienny

 

-- 03 cze 2011, 11:56 --

 

Helvetti jesteś na oddziale, tniesz się i cię nie wywalili? mnie z lublina za 4 malutkie cięcia, najmniejsze jakie mam, wykopali i z uśmiechem pomachali na pożegnanie

 

no, nie wywalili. pielęgniarka tylko raz, taka niefajna, groziła mi oddziałem zamkniętym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczekiwałam chociaż jednego słowa, które może w jakiś sposób mnie odciągnie, a nie dostałam nic.

 

Wiesz co? Ja myślę, że w leczeniu chodzi o to, abyś to Ty sama, NIEZALEŻNIE od reakcji oczekiwanej od drugiej osoby, potrafiła się odciągać od autoagresji, a raczej - dawać sobie prawo i przyzwolenie na złość, smutek, żal, osamotnienie i co tam jeszcze czujesz BEZ OGLĄDANIA SIĘ na drugą osobę. Innymi słowy, abyś to Ty sama nauczyła się dbać o tę dziewczynkę w Tobie. Bo to nie może być tak, że jak ktoś zrozumie i pogłaszcze to się powstrzymasz, a jak zbagatelizuje lub oleje to się potniesz (jakby w ramach "zemsty"). Oczywiście wiem, jakie to trudne, ale to o ten kierunek chodzi.

naranja, jestes WIELKA! Dokładnie o to chodzi !!! Na wielu wątkach ,bardzo nieudolnie,pisałam właśnie o tym...bo to dotyczy cłej naszej duszy nie tylko w odniesieniu do samookaleczania sie .My sami powinniśmy kochać się i dbać o siebie, nie można postrzegac siebie przez perspektywe drugiej.innej osoby.

Dokładnie ten temat przerabiam na codzień z synem (17 lat), on mówi ze ni ebędzie sie uczył bo mój mąz go wkur... :shock::twisted: , bo ja mu czegos tam nie zrobiłam itp. tiaaaa

naranja,mam do Ciebie intymne pytanie, nie musisz mi odpowiadać, czy TY czujesz sie zdrowa, tzn, czy na codzień potrafisz to co napisałaś wcielać w życie?

Ja doszłam do tego w wieku 23 lat,od tego czasu przestałam być dla siebie "zabójcą",przestałam działaś destruktywnie ,ale whania "kochania siebie" miewam,oj miewam...a tak chciałabym byc stabilna w tej swojej miłości do siebie i ...do reszty mi bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdrową reakcją byłaby złość na tę osobę, a nie dowalenie sobie.

 

Inna rzecz, że zadaniem przyjaciela raczej nie jest odciąganie Cię od autoagresji. To Ty sama masz mieć na tyle duże poczucie własnej wartości, aby nie dowalać sobie.

Byłam zła. No, ale fakt dowaliłam sobie sama.

Nie wiem w sumie czego oczekiwałam. Jak nie mówiłam nic i zamykałam się w sobie to też było źle, zachęcał mnie abym mówiła. A teraz jak mówię, próbuję bo sam prosił bym to robiła, nie otrzymuje praktycznie żadnej odpowiedzi zwrotnej. Wiem, że wiele ludzi nie wie co ma robić, mówić w takich sytuacjach. Ale już tracę powoli siły w wyjaśnianiu jak to działa i czego wtedy oczekuje. Miał już świadomość tego co się dzieje, widział moje blizny, zna moją obecną sytuacje.

Mówiłam potem, że mi przykro itp to właśnie usłyszałam to 'nie wiedziałem' i różne inne tłumaczenia. Teraz widzę, że chce to jakoś odkręcić. Jednak mam wątpliwości, że znów się wszystko uspokoi, a następnym razem będzie tak samo.

 

W sumie to samookaleczanie może pasować do prawie każdego działu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczekiwałam chociaż jednego słowa, które może w jakiś sposób mnie odciągnie, a nie dostałam nic.

 

Wiesz co? Ja myślę, że w leczeniu chodzi o to, abyś to Ty sama, NIEZALEŻNIE od reakcji oczekiwanej od drugiej osoby, potrafiła się odciągać od autoagresji, a raczej - dawać sobie prawo i przyzwolenie na złość, smutek, żal, osamotnienie i co tam jeszcze czujesz BEZ OGLĄDANIA SIĘ na drugą osobę. Innymi słowy, abyś to Ty sama nauczyła się dbać o tę dziewczynkę w Tobie. Bo to nie może być tak, że jak ktoś zrozumie i pogłaszcze to się powstrzymasz, a jak zbagatelizuje lub oleje to się potniesz (jakby w ramach "zemsty"). Oczywiście wiem, jakie to trudne, ale to o ten kierunek chodzi.

 

 

To prawda, masz rację. Ze strony personelu też tak jest. To wkurwia, fakt. Że oni, jako osoby które leczą, nie dają sposobów. A ja na tym etapie ich nie znajdę. Ale masz racje, i ja o tym wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że tę 'teorię' większość z nas zna, trudniej w zastosowaniu jej w życiu, w tych ciężkich sytuacjach. Ale trzeba wciąż, na nowo próbować bo co innego pozostaje. Pewnie jeszcze wiele razy się nie uda. Ale może za którymś..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti: u nas na terapii było tak, że jak ktoś sobie nie wyobrażał życia bez zmiany swoich schematów myślowych to po prostu się z nim nie pracowało, bo był niegotowy na terapię...mojej kumpeli zajęło to rok bardzo intensywnej indywidualnej terapii żeby zaczęła widzieć, że może żyć bez przypalania sobie skóry.

 

ja też od mojej terapeutki usłyszałam, że lepiej że teraz nie jestem w związku skoro nie wyobrażam sobie, że mógłby być to związek szczęśliwy.

ale trzeba też mieć do tego dystans, bo idąc tym tropem myślenia -> byłoby lepiej żebym nie żyła skoro nie wyobrażam sobie, że umiem być szczerze szczęśliwa.

 

Korba: powodzenia w ukrywaniu blizn...ja niedawno wyszłam spod prysznica i jak mi skóra nasiąka wodą to dopiero widzę jak zmasakrowane mam palce. też się obawiam wakacji nad jeziorem:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×