Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

marcin0103, ulga, cholerna ulga!

Przede wszystkim, robiąc 'to' skupiam się tylko na 'tym'. Fakt, że za jakiś tam okres czasu najdzie świadomość "k*wa, super, ciekawe czym TO zasłonisz, co powiedzą inni etc." nie ma 'w trakcie' znaczenia. Liczy się tylko ta chwila, nic więcej.

To, że w te wakacje pewnie nie założę któtkich spodenków, mam problem z noszeniem krótkich rękawków, plecy czy brzuch też pozostawiają co nieco do życzenia? - cóż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do tego, że cięłam się w szkole - napisałam z nudów. bo to fakt. ale fakt faktem miałam też złe relacje z uczniami z klasy, nauczyciele też mnie za bardzo nie lubili.

raz na lekcji historii rozcięłam sobie skórę na dłoni po wewnętrznej taką zaostrzoną blaszką, która miała być na ZPT. a ta nauczycielka z historii dała mi pałę na samym początku roku, w pierwsze zajęcia z historii. bo nie przyniosłam żadnych pocztówek z wakacji (mieliśmy przynieść pocztówki z wakacji, pokazać gdzie byliśmy), bo nigdzie nie byłam. pocięłam się w każdym razie później, nie od razu.

jaka dumna z siebie byłam, bo najpierw nie chciała mnie puścić do higienistki, a jak zobaczyła jak krwawię to od razu kazała mi iść.

opcja wyjścia do higienistki była zawsze świetna. poza tym miałam nadzieję, że przeniosą mnie do innej szkoły, prosiłam o to rodziców, a oni nic. mówili mi, że mam być silna i sobie poradzić. tak, wygląda na to, że wtedy to było wołanie o pomoc. od higienistki dostawałam często zwolnienie do domu i nie musiałam z tymi debilami w klasie siedzieć i z debilnymi nauczycielkami. w domu mówili mi jeszcze, że co mi po tym, że zmienią mi szkołę, jak gdzie indziej będę miała jeszcze gorzej, bo z nikim tak czy siak się nie dogadam i lepiej żebym siedziała w znanym mi piekiełku. sama chodziłam do psychologa nawet, z własnej woli, bo myśli samobójcze w wieku 11 lat to nie jest nic dobrego. szłam do szkoły to nerwica mnie aż z bólu zginała w pół i rzygałam ze stresu przed szkołą (właściwie to relacje z uczniami z klasy miałam tak "zajebiste" że nie mogłam wchodzić do szatni gdy ktoś w niej był, bo mnie wyrzucali, byłam dla nich syfem, czegoś czego nie można się dotknąc. coś jak cwel w kulturze więziennej. podkładanie nogi na schodach, żebym spadła, wyśmiewanie. raz poprosiłam wychowawczynię - i to był błąd - o pomoc, bo okazało się że ta pinda trzyma stronę uczniów i miałam jeszcze bardziej przechlapane)

przepraszam za taki wywód, ale chciałam opisać szerzej wątek szkolny, bo to może jakoś lepiej ma się do tematu zrozumienia problemów szkolnych. nuda na lekcji, sami wrogowie - nauczyciele, uczniowie jeden front przeciwko mnie - no to nic tylko się pociąć i iść do higienistki. godzina z głowy. potem zawsze można długo wracać do klasy, albo przesiedzieć tam godzinę, zgłosić się że jest mi słabo (mam niskie ciśnienie, więc o to łatwo było), albo że mam problemy z zatokami i bardzo mnie boli i nie mogę wysiedzieć w szkole.

jakbym miała więcej jaj wtedy, to w ogóle olałabym szkołę i wagarowała ile wlezie, nie pokazywała się tam i po nie zdaniu do kolejnej klasy trafiłabym w inne otoczenie, może nawet inna szkoła. ale młoda byłam i się rodziców słuchałam.

 

w ogóle słuszna uwaga - dla osoby z zewnątrz wysiłek fizyczny itp to w przypadku autoagresji zamiatanie problemu pod dywan, ale nie mam pojęcia szczerze mówiąc jak się tego pozbyć na trwałe. w sumie nie tnę się od grudnia jakoś, ale i tak wiem że to przejściowe. wcześniej czy później do tego wrócę.

 

a w trakcie, czy przed - wszelkie moralniaki w stylu - ale będą blizny, w czym ty na plażę pójdziesz itp - stopniowo są wypierane przez myśl - ale jak się potniesz... przecież to jest najlepszy pomysł jaki może być! - i chlast. a w trakcie to się o tym faktycznie w ogóle nie myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie popisalam się.Wycieczka na szycie na 2 dni przed konsultacjami na 7f,to nie jest szczyt rozsadku.

 

Ale jest to tego warte,nie mogę klamac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cięłam się od 8 klasy. dwa razy mnie zszywali. raz niestety pocięłam się w kłótni przy chłopaku. taki lekki szantaż, zobacz jaka jestem powalona. kiedyś przynosiło ulgę. teraz nie mogę patrzeć na ręce, na nogi. całe LO w bluzach, całe studia w bluzach, teraz w pracy - długi rękaw.

jak w przerwanej lekcji muzyki - ranisz się zewnętrznie, by zabić wewnętrzny ból.

zdrowy tego nie zrozumie.

nie wiem, jak to się stało, że przestałam. teraz, jak sobie coś robię to np. wylewam wrzątek na rękę, walę w ścianę. żeby wyglądało, choć trochę, jak wypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie popisalam się.Wycieczka na szycie

 

Hania, i inni - a jak to jest? Tzn. w pewnym momencie samemu się stwierdza, że nie da się zatamować krwi etc. i idzie się do lekarza i co się mu mówi? "Panie doktorze, przed chwilą się pocięłam, proszę to zszyć?" i dr bez żadnego moralizowania to robi? I zawsze do tego samego lekarza? Czy się zmyśla: "a, bo się wywaliłam na rowerze, bo się nadziałam na drut..."? A przecież to na pewno widać, że to własna robota, zwłaszcza jak ma się sznyty.

 

?

 

Ja byłam szyta kilka razy, ale nie z powodu autoagresji. Dlatego pytam, co mówicie lekarzowi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie przecięłam tętnicy, więc doświadczenia mam takie, że krew wylatuje gwałtownie i szybko, a potem jest spokój. a skąd wiadomo, że sie kwalifikuje na szycie? no jak masz rozcięcie szerokie na 1,5cm i dlugie na 7cm to wiesz, że samo się nie zejdzie.

lekarzowi mówiłam, że mam z tym problem, ale do niego przyszłam po pomoc doraźną - zaszycie, a nie po umoralnianie.

 

ps. dwa razy szycie miałam rano, po cięciu nocnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a skąd wiadomo, że sie kwalifikuje na szycie? no jak masz rozcięcie szerokie na 1,5cm i dlugie na 7cm to wiesz, że samo się nie zejdzie.

 

No tak. Pytam, bo ja sobie absolutnie nie wyobrażam pójść do kogoś z tym problemem, tzn. że się właśnie pocięłam i proszę zszyć, za bardzo to intymne dla mnie, bardziej niż wizyta u ginekologa... bo wtedy nie tylko ciało bym miała na wierzchu, ale i duszę. I byłoby mi wstyd, że taka słaba jestem, że zadaję sobie ból i ta druga osobą tę moją słabość widzi. Za trudne to byłoby... Może dlatego się trochę kontroluję, jednak nie są to totalnie impulsywne akty i nie mam widocznych blizn, na rękach, nogach. Dopiero jak ktoś się dokładniej przyjrzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Pytam, bo ja sobie absolutnie nie wyobrażam pójść do kogoś z tym problemem, tzn. że się właśnie pocięłam i proszę zszyć, za bardzo to intymne dla mnie, bardziej niż wizyta u ginekologa... bo wtedy nie tylko ciało bym miała na wierzchu, ale i duszę. I byłoby mi wstyd, że taka słaba jestem, że zadaję sobie ból i ta druga osobą tę moją słabość widzi. Za trudne to byłoby... Może dlatego się trochę kontroluję, jednak nie są to totalnie impulsywne akty i nie mam widocznych blizn, na rękach, nogach. Dopiero jak ktoś się dokładniej przyjrzy.

dla mnie w takim momencie problemem była otwarta rana, a nie powody i okoliczności w jakich powstała. i traktowałam chirurga, jako lekarza TYLKO od szycia. weszłam do gabinetu, powiedziałam: 'o takie mam' , on stwierdził, że to chyba nie pierwszy raz (bystrzak! :) ) i zaprosił za kotarkę. znieczulił, zaszył, dał zapas jakiś maści i bandaża. powiedział, żebym przemyślała pomoc. dowidzenia. dowidzenia. nie znam człowieka. nie jest mi wstyd przed obcymi. zawsze bardziej bałam się bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedział, żebym przemyślała pomoc.

 

Przemyślałaś? Tzn. chodzisz na jakąś terapię?

 

nie jest mi wstyd przed obcymi. zawsze bardziej bałam się bliskich.

 

Wiesz, coś w tym jest.

Na zdaniu i reakcji bliskich bardziej zależy.

Ja mam tak chociażby z wyrażaniem złości, odmową i asertywnością - wobec obcych no problem, bronię swoich praw, ale wobec bliższych znajomych już gorzej.

 

Inna sprawa, że to Ci obcy żywiej reagują akurat na autoagresję. W mojej rodzinie, oschle: "Naczytałaś się, że osoba z BPD tak robi, więc tak robisz". Zimno, olewka, "brak tematu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja,

pierwsz raz byłam na zszywaniu, jak miałam 17 lat. nie zdążyłam zacząć chodzić na terapię, bo niedługo po tym zdarzeniu miałam próbę z proszkami, trafiłam do szpitala i wtedy musiałam juz zacząć chodzić. nic mi to nie dało. musiałam to odbębnić. i ja i pani dr miałyśmy takie podejście. nic nie pamiętam z tych wizyt.

drugi raz byłam zszywana jakieś półtora roku temu, przy kłótni z chłopakiem :? wtedy na sugestie o szukaniu pomocy oczywiście przytaknęłam, ale nie zrobiłam nic. nie cięłam się wtedy żeby sobie ulżyć, żeby zobaczyc krew, jak wcześniej, cienkie nacięcia żeby szczypało. pocięłam się w kłótni. jestem pojebana :(

na jakąkolwiek zmianę, na wizytę u specjalisty i zobaczymy na co jeszcze, zdecydowałam się teraz. na poczatku maja. po rozstaniu i w trakcie najstraszliwszego doła jakiego pamiętam.

 

jeśli chodzi o podejście rodziców to: moja mama też takie miała. ' o co ci chodzi? masz wszystko. chcesz zwrócic na siebie uwage? ja też moge się pociac, to zaden problem. uspokoj sie. zycie ci jeszcze pokaze'. ojciec bardziej to przezywal, ale mial swoje problemy i nie bardzo umial przeciwstawic sie matce.

 

pamietam, ze przed łyknieciem prochow lezałam na łózku ze słoiczkiem w ręku. do pokoju weszła mama, zobaczyła leki, wyjęła mi słoiczek, postawiła na biurku, powiedziała zła: 'chciałaś je wziac wszystkie?' i poszła :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o co ci chodzi? masz wszystko. chcesz zwrócic na siebie uwage?

 

BEZCZELNE.

Czy człowiek, który "ma wszystko" (ciepło, uwagę, empatię, wsparcie bliskich, etc.), pragnie na siebie zwracać uwagę w tak dramatyczny sposób??

 

Znam te teksty. Bolą i wkurwiają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko albo aż raz przegięłam tak, że zrobiło się to niebezpiecznie. Ta blizna szczególnie mnie denerwuje. Na szczęście jest w mało widocznym miejscu, chyba że idę na plaże.

Ostatnio jakoś często patrzę na blizny. Nawet jak kiedyś całkowicie przestane to one nadal będą. Patrzenie na nie mnie boli, nawet na te mniej widoczne.

 

'przecież masz wszystko' słyszę zawsze, przy każdej sytuacji czy próbach zrozumienia każdego mojego zachowania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

'przecież masz wszystko' słyszę zawsze, przy każdej sytuacji czy próbach zrozumienia każdego mojego zachowania

 

Hmm... może próbuj konkretyzować. Konkretna sytuacja ważna i trudna dla Ciebie (np. zerwanie z chłopakiem, niezdany egzamin, odrzucenie w szkole, etc.) i to, jak matka i ojciec (bo domyślam się, że o nich chodzi) na nią reagowali. Co od nich w tych sytuacjach dostałaś? Czy Cię w niej wspierali? Czy dostałaś od nich zrozumienie, uwagę, rozmowę, empatię, przytulenie? Niech sami przyznają, ustalcie STAN FAKTYCZNY. Choć domyślam się, że pewnie będą oporni na takie konfrontacje. I to będzie kolejny dowód na to, że wszystkiego nie masz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×