Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

NIENORMALNA 21- tak pisałaś ,bardzo mądrze ,przekonywająco aby pomóc koleżance .

Vett, na pomyślałaś, że to, że inni Cię nienawidzą to tylko Twoje subiektywne odczucie? Że to zniekształcenie? Że to tak naprawdę niewiara w to, że inni mogę Cię lubić, no bo jak, skoro Ty siebie nie lubisz?

Tylko, że to wcale tak nie działa. Będąc w depresji często może niekoniecznie wyolbrzymiamy, ale dostrzegamy tylko i wyłącznie negatywne rzeczy. Nie zatrzymujemy się ani na chwilę nad swoim sukcesem, bo widzimy porażkę, która przysłania nam wszystko inne. A to tak naprawdę wcale nie musi być porażka, tylko coś, co uważamy za porażkę poprzez zbyt wygórowane ambicje czy wymaganie od siebie niemożliwego. Bo muszę być idealna. Nie ma tak. Nikt nie jest idealny. Możesz być dobra z matmy, a beznadziejna z polskiego. Świetna z chemii, a biologia to dla Ciebie flaki z olejem. Potrafisz rysować, ale za to strasznie fałszujesz. I w takiej sytuacji Ty skupiasz się na tym polskim, na tej biologii i na tym śpiewaniu. Trochę dystans. Myśl o ukochanej matmie, o tym co lubisz robić - to jest ważne. Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś była dobra ze wszystkiego. Nikt z wyjątkiem Ciebie... Zastanów się czy sama nie rzucasz sobie kłód pod nogi.

 

Nie rzucaj więc sobie kłód pod nogi ,dałaś radę więc można z tego zrezygnować .

Powierz swoje problemy ,kłopoty ,zmartwienia Bogu ,oddaj się mu z całym Twoim dobrodziejstwem .Daj sobie pomóc. To Bóg daje Ci porady , pomoc w poradach ,wskazówkach które piszesz do innych .Przeczytaj je głośno i zastosuj w swoim życiu. Wszystko wiesz ,wiec to zastosuj. Zaufaj Bogu .

 

Możesz być taka jaka zechcesz. Ty o tym decydujesz. Ty i tylko Ty.

 

-- 07 maja 2013, 12:06 --

 

Nienormalna21 .=W poprzednim poście który nie wiem dlaczego się nie pojawił , chciałam Cię zapytać-nienormalana 21 , co się stało ,że masz takiego doła. Jakie są powody ze znów myślisz o zadawaniu sobie bólu.Czy to coś zmieni ??? :hide:

Zostaw swoje ciało ,zacznij myśleć rozsądnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, na pomyślałaś, że to, że inni Cię nienawidzą to tylko Twoje subiektywne odczucie? Że to zniekształcenie? Że to tak naprawdę niewiara w to, że inni mogę Cię lubić, no bo jak, skoro Ty siebie nie lubisz?

Ludzie...

Jestem sama, wiecznie sama, nikt się do mnie nie odzywa, z nikim nie wychodzę, nie byłam nigdy na żadnej imprezie, bo mnie nikt nigdy nie chciał, a ja mam tylko takie odczucie? No co, może siedzą za mną całym ciurkiem i tylko czekają aż ze mną spędzą czas? Czy tak ciężko zrozumieć, że rzeczywiście jestem samotna, nie mam przyjaciół i jestem odpychana przez społeczeństwo?

Przecież każdy z nas kiedyś chodził czy teraz chodzi do szkoły. I co, nie widzieliście nigdy osoby siedzącej samotnie, bez nikogo, gdy kilka metrów dalej stała kupka psiapsiółek?

Nie jestem na tyle chora, żeby widzieć wokół znajomych, bo ich nie ma, a to świadczyłoby o innej chorobie... :roll:

Powierz swoje problemy ,kłopoty ,zmartwienia Bogu ,oddaj się mu z całym Twoim dobrodziejstwem .Daj sobie pomóc. To Bóg daje Ci porady , pomoc w poradach ,wskazówkach które piszesz do innych .Przeczytaj je głośno i zastosuj w swoim życiu. Wszystko wiesz ,wiec to zastosuj. Zaufaj Bogu .

Nie, dzięki. Mam swoje dość twarde przekonania i daleko mi do powierzania... ach, nieważne, zaraz będzie, że obrażam uczucia religijne ;)

Nie mam bierzmowania (z mojej własnej nieprzymuszonej woli, choć jestem z rodziny chrześcijańskiej i naciskali) i czekam na możliwość wystąpienia z kościoła.

Pozdrawiam.

 

-- 07 maja 2013, 17:33 --

 

Nie mogę przeboleć, że nikt nie chce mi uwierzyć, że na serio jestem samotna. Że w swoim mieście jestem już stracona, uznana za niewartą wariatkę. Że nie mam do kogo napisać, do kogo zadzwonić, z kim pogadać, z kim wyjść. Nie mam! Wszystkie problemy mogę powierzyć tylko sobie. Nikomu innemu. I to mnie przerasta!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stasia60, wytrwałam, dałam radę, choć było ciężko.

A co się stało? Nie było konkretnej przyczyny, po prostu znowu naszły mnie myśli typu jesteś żałosnym śmieciem i tak nic w życiu nie osiągniesz, nikt Cię nie lubi, nikt Cię nie pokocha, nigdy nie będziesz szczęśliwa, a to wszystko tylko i wyłącznie moja wina...

 

Vett, nie chodzi o to, że Ci nie wierzymy, tylko o to, że Ty możesz nie dostrzegać szans na walkę z samotnością.

Jestem sama, wiecznie sama, nikt się do mnie nie odzywa, z nikim nie wychodzę, nie byłam nigdy na żadnej imprezie, bo mnie nikt nigdy nie chciał, a ja mam tylko takie odczucie? No co, może siedzą za mną całym ciurkiem i tylko czekają aż ze mną spędzą czas? Czy tak ciężko zrozumieć, że rzeczywiście jestem samotna, nie mam przyjaciół i jestem odpychana przez społeczeństwo?
Ja mam 25 lat i byłam tylko na 2 imprezach w życiu w tym na studniówce, bo wypadało (oczywiście byłam sama, bo kto by chciał iść z kimś takim jak ja). Przez całe życie siedziałam w domu, koleżanki wyprawiały urodziny, a ja nigdy nie byłam zaproszona. Nikt nie wyciągał do mnie ręki, więc wiem o czym mówisz. Tylko, że jest też druga strona medalu. Ja też do nikogo nie wyciągałam ręki. Tak jak Ty mówiłam, że jestem samotna, że nikt mnie nie lubi, że nikt nie chce spędzać ze mną czasu i w pewnym sensie tak było, ale dlaczego zakładałam, że to oni mają wyciągać do mnie rękę, a nie ja do nich? Dlaczego ja nie mogę spróbować zagadać? Pewnie, nie będzie łatwo, może nawet ludzie, którzy dużo czasu wcześniej z Tobą spędzili będą nieufni, bo przecież wcześniej się izolowałaś, wcześniej zawsze byłaś z boku, więc co się nagle stało? Nie wiem czy mnie rozumiesz, chodzi mi po prostu o to, że czasami to my powinniśmy zawalczyć o to, żeby nie być samotnymi. Dlaczego oczekujemy, że inni będą zabiegać o nasze towarzystwo, kiedy oni tak naprawdę nas nie znają, kiedy w ich oczach możemy wyglądać na kogoś, kto specjalnie się izoluje?

Oczywiście nie zawsze to zadziała. W dzisiejszych czasach wiele ludzi zbyt szybko ocenia innych i raz powziąwszy jakąś ocenę, nie wysilają się, żeby ją zmienić. Łatwiej pomyśleć, że to dziwak i żyć dalej. Niestety tacy ludzie też są i z tym musimy się pogodzić. Ale pamiętaj, że Twój los jest w Twoich rękach. Pamiętaj też, że tu na forum są ludzie, którzy Cię lubią i szanują. To na pewno nie to, co kontakt na żywo, pewnie też nie zmniejsza poczucia osamotnienia, ale stwierdzenie, że społeczeństwo Cię odpycha jest nieprawdziwe. Pewnie, możesz się tak czuć, ale to nieprawda. Pamiętaj o tym!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, nieraz próbowałam. I co? Ja angażowałam się emocjonalnie, a i tak prędzej czy później ktoś mnie wystawił, bo 'szuka innych, lepszych znajomych'. No to jak po takich słowach od - w moim przekonaniu - przyjaciela można dalej i dalej się angażować?

Nie byłam bierna. Już w podstawówce jak mnie odrzucali, to i tak szłam 'na trzeciego' do nich, ale w pewnym momencie było to dla wszystkich uciążliwe. Tak samo jak dla przyjaciółki, która już w podstawówce, po kilku latach (w moich oczach) znakomitej znajomości uznała, że 'nie zaprosiła mnie na jej urodziny, bo miała ograniczone miejsca'.

Ja wyciągałam ręce. To mnie nie chcieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, rozumiem zatem Twoje rozgoryczenie. Trudno ciągle wyciągać rękę w czyjąś stronę, kiedy ona wciąż i wciąż jest odtrącana. Ja miałam tak tylko na samym początku, zraziłam się chyba jeszcze wcześniej niż Ty i czekałam aż ktoś do mnie wyciągnie rękę, bo... bałam się, że kiedy ja to zrobię zostanę odtrącona. Ehh, ten borderowy paniczny strach przed odrzuceniem. Teraz już wiem, co to jest, ale guzik mi to daje, bo emocje nadal żyją swoim życiem.

Chciałabym Ci jednak powiedzieć, żebyś nie traciła nadziei - mimo wszystko. Jedno masz życie i choćby nie wiem jak było beznadziejnie, zła passa kiedyś się odwróci. Nie katuj się tym, że Twoje aktualne środowisko Cię nie chce, że wyrobili sobie o Tobie opinię na podstawie kilku, być może nieprawdziwych zdarzeń, słów czy czegokolwiek innego, którzy nie silili się, żeby Cię poznać. Ludzie są różni, także wredni i jedyne co możemy, to nauczyć się z tym żyć. No, ale po raz któryś powtórzę, tutaj przecież wszyscy akceptują Cię taką jaka jesteś. Potraktuj to jako zaczątek do walki o siebie, do walki ze swoją samotnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, no właśnie - życie jest tylko jedno. A ja przeżyję je z rysą na duszy, sercu. Ze strachem przed ludźmi, strachem przed odrzuceniem, strachem przed zaangażowaniem, strachem przed strachem. Każdy wiek ma swoje 'wybryki' i -powiedzmy - 'epizody do zaliczenia'. Ja nigdy czegoś takiego nie miałam. I albo będę zacofana emocjonalnie o lat - powiedzmy - dwadzieścia, albo całe życie będę mieć żal, że mnie coś ominęło.

Moje życie już jest zmarnowane. Nigdy nie odzyskam tego, co mogłam przeżyć. Zamiast miłych wspomnień mam na karku złe wspomnienia o złych ludziach, którzy zdawali się być wspaniali. I tę cholerną potrzebę bycia z kimś. Nie w sensie fizycznym, ale tego poczucia, że jest... Po prostu - że jest. I nienawiść do siebie. I brzydzenie się sobą. I nieznajomość swojego 'Ja', o czym pisałam w innym temacie.

Tak się nie da żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, to że straciłaś coś, w wieku młodzieńczym nie oznacza, że straciłaś wszystko. Być może faktycznie, straciłaś zabawy, dyskoteki szkolne, jakieś wyprawianie urodzin czy inne tego typu sprawy, ale to nie znaczy, że straciłaś wszystko, co było do stracenia. Zyskałaś za to wrażliwość, coś czego dziś ludzie nie posiadają, a co czyni człowieka kimś więcej niż maszyną. Zyskałaś doświadczenie życiowa - pewnie, nie były to miłe doświadczenia, ale jeśli spojrzeć na to z innej strony, w momencie kiedy przez to przejdziesz, a przejdziesz na pewno, będziesz silniejsza niż 90% Twoich aktualnych znajomych. Poza tym zyskałaś na pewno wiele jeśli chodzi o system wartości. Wiesz co naprawdę jest ważne i na pewno nie były to szkolne dyskoteki za nastolatka. Fakt, czasu się nie cofnie, coś straciłaś, ale w stosunku do innych także coś zyskałaś. Nie skończysz pijana w jakiejś obskurnej knajpie uprawiając seks z obleśnym nieznajomym, bo wiesz, że co innego w życiu się liczy.

I w żadnym wypadku Twoje życie nie jest zmarnowane. Jesteś dopiero na początku tego życia i możesz jeszcze wszystko zmienić. Możesz wiele, ale będzie to Cię kosztowało sporo pracy i wysiłku. Tego, co było nie cofniesz, tego co mogło być, nie odzyskasz, ale możesz zadecydować co będzie. I na tym się skup. O to walcz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zyskałaś za to wrażliwość, coś czego dziś ludzie nie posiadają, a co czyni człowieka kimś więcej niż maszyną.

w obecnych czasach to wada niż zaleta... Nie będę mogła być robolem poddanym systemowi... Pamiętam jak omawiałam z ojcem Wertera i uznał, że 'romantycy w obecnych czasach będą bezrobotnymi z depresją'. Chciałam być młoda, szaleć, gdzieś wyjechać, coś stworzyć...

Cała ja... Będę bezrobotna, depresję pewnie już mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

'romantycy w obecnych czasach będą bezrobotnymi z depresją

Vett, pieprzyć stereotypy! Naprawdę chciałabyś tworzyć szarą masę maszyn, a nie ludzi, których coraz więcej w naszym świecie? Naprawdę chciałabyś zapieprzać od rana do wieczora w jakiejś wielkiej korporacji i brać udział w ciągłym wyścigu szczurów, dążyć po trupach do celu? Naprawdę wolisz to od młodej wrażliwej dziewczyny, która jeśli trochę nad sobą popracuje będzie pięknie wrażliwa, a nie nadwrażliwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, tu nie jest ważne co ja chcę, ja muszę za coś żyć, za ładne oczy nie opłacę mieszkania ani nie kupię jedzenia... Nawet wrażliwość przeszkadza mi w życiu...

Poza tym no właśnie - oni się teraz bawią, świętują wolne, a ja wyję nad tym jak to mi się kiedyś w życiu nie ułoży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, dlaczego od razu skazujesz się na porażkę? Myśląc i tak mi nic nie wyjdzie odbierasz sobie 90% szans już na starcie. Walcz o siebie. Poza tym nikt nie mówi, że będąc wrażliwą osobą nie będziesz pracować, że nie będziesz miała z czego żyć. Dlaczego od razu zakładasz najgorsze?

Możesz zostać kimkolwiek. Pisałaś, że kochasz matmę, więc jesteś raczej umysłem ścisłym, a to daje Ci ogromne pole do popisu. Wrażliwość, umiejętność patrzenia na problemy z różnych pkt widzenia plus stateczny, konkretny umysł to skarb. Niewielu może się czymś takim poszczycić. Możesz zostać artystą, bo na pewno widzisz i czujesz więcej, bo potrafisz dostrzec coś, nad czym inny nawet się zastanowi, a jednocześnie idąc np. na politechnikę masz przed sobą cały świat inżynierów, którzy są bardzo cenieni. Doceń to. Wywal ten negatywny filtr i spójrz na to także z tej lepszej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, ledwo zdam z fizyki. Oni mnie zniszczyli w liceum, zmieszali z gównem i wielce zadowoleni, że mnie, dobrej uczennicy 'utarli nosa'.

Próbowałam w 'sztuce', ale mi nie wychodzi :(

 

Najgorsze jest to, że nie mam sił płakać, nie mam sił się nawet ciąć... Nie mam sił na nic, nawet nie mam sił spać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, wszystko jest do nadrobienia, ale musisz walczyć. Nie poddawać się. A jeśli chcesz iść na politechnikę, to możesz zdawać jeszcze chemię, geografię.

Pisząc to wszystko, chce Ci uświadomić, że nie wszystko stracone. Rozumiem, że musi Ci być ciężko i rozumiem, że możesz nie mieć na nic siły, ale człowiek jest w stanie znieść wiele, jakkolwiek bezdusznie to brzmi.

A nie możesz skorzystać z pomocy psychologa w szkole?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Pierwszy raz wypowiadam się w tym temacie, ponieważ wcześniej wstydziłem się pisać o tym problemie, ale dotarło do mnie, że tutaj nie muszę ukrywać swojego problemu, a ukrywanie go na pewno nie przyniesie rozwiązania. Otóż od kilku dni się tnę. Robię to dzień w dzień i choć bardzo chcę, to nie mogę się powstrzymać. Chciałbym z tym skończyć, zanim na dobre popadnę w ten parszywy nałóg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marcin20.04, Myślę, że nie powinieneś bagatelizować tego problemu i udać się do specjalisty, najlepiej psychologa/terapeuty.

Tniesz się z jakiś powodów.

Często w zaburzeniach osobowości ludzie uciekają się do tego rodzaju rozwiązań. No, ale dobrze byłoby, gdyby Cię zdiagnozowano, wtedy rozpocząłbyś leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, 10 maja mam wizytę u psychologa. Wyjaśnię mu na czym polega problem, a do tego czasu postaram się nie ciąć, choć czuję że to będzie trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie nie było w rejonach kaleczenia się, ale oto jestem znowu. Tylko trochę wypiję i załącza się masochizm, a myślełem że mam to już dawno za sobą. K..wa, mam już 30 lat, o 15 za dużo na takie akcje. A jednak, z nienawiści do samego siebie nigdy się nie wyrasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, nie mamy psychologa.

Marcin20.04, dobrze, że od razu chcesz walczyć i widzisz problem, tę cholerę trzeba udusić w zarodku.

 

 

Yay! Nie tnę się któryś tydzień, ale za to dziś w nocy wyryłam sobie paznokciami niezłą ranę na nadgarstku :roll: Szczerze mówiąc, średnio pamiętam, żebym to robiła, ale działałam chyba 'przytomnie', bo mam poobgryzane nierówno paznokcie :shock: wtf...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeszło mi to przez myśl pomimo, że nastrój jest całkiem, całkiem... Ale jak pomyślę sobie, że za kilka dni praktyki, a boję się, bo nic nie umiem, to mam ochotę się skarcić, że jestem taka beznadziejna. Ale to nie moja wina, że szkoła niczego mnie nie nauczyła i umiem tyle, co przed szkołą, a że sobie sama jakoś zawsze radziłam z takimi rzeczami, których teraz "się uczę", to może aż tak źle nie będzie... No i w końcu na praktykach to uczą, a nie wymagają. Ale i tak boję się złej oceny, wstydzę się i wgl. Z drugiej strony - kobietka wydawała się OK, miła... No ale to nie wszystko. Jakoś ostatnio ciągnę tą szkołę, by nie zmarnować tego czasu, który poświęciłam na nią. Już tak bardzo tego nie chcę jak przedtem. Znudziłam się. :roll:

 

-- 08 maja 2013, 19:28 --

 

Ale i tak ważne, że się nie pochlastałam. Przecież to, że boję się i nudzę się, to normalne uczucia i muszę sobie z tym inaczej poradzić. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie powiem,zwłaszcza w momentach zjazdu te myśli się pojawiają,gdy ból psychiczny jest za duży czy też nienawiść do samego siebie , ostrze kusi,jednak nie by tylko w paru miejscach, a jakoś makabrycznie,długo, by się oszpecić,utoczyć własnej krwi,ukarać bólem,ale też by odciążyć myślenie od bólu psychicznego.

Zapewne przez obrażenia które bym sobie zadał,lub myśli które się pojawiają wtedy,skończyłoby się w szpitalu,jednorazowo...

 

Jednak strach i zdrowy rozsądek są silniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×