Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed śmiercią


Gość Ola 25

Rekomendowane odpowiedzi

ja boje sie smierci ale nie az tak bardzo tej naglej. ja ogolnie zadreczam sie myslami, ze kiedys umre, co jest nieuniknione, i to mi zatruwa zycie. ciagle mysli, ze po co to zyc skoro i tak umieramy. po co sie wysilac, uczyc, pracowac, jesc itd. i tak wszyscy umieramy. i ja tez umre. mozliwe, ze ta mysl sprawia, ze moje zycie jest bez sensu. nie widze nigdy przyszlosci obiektywnie tylko wszystko sprowadza sie do tego, ze umre. po co to planowac przyszlosc, wyznaczac cele i je realizowac skoro i tak umre!!!!!!!!!!

 

jak o tym mysle to wcale nawet mi sie nie chce z lozka wychodzic- na cholere mam cokolwiek robic skoro i tak umre a to ze cos tam mglabym zrobic i zostawic slad po sobie to tez mi nie pomaga bo ja mysle w taki sposob, ze po co z tego, ze cos tam zostawie po sobie skoro mnie nie bedzie!!!

 

w dodatku ja jestem zdania, ze umieramy i tyle, nie ma nas, nie ma nic innego. nie ma dusz, innecyh zyc itd. wiec zakopia i tyle po mnie. nie moge zniesc mysli, ze bede pod ziemia gdzies i ze bede gnic. wole zeby mnie spalili oczywiscie ale i tak malo pocieszajace to jest no bo jak to MOZLIWE ZE TERAZ JESTEM A ZA JAKIS CZAS MNIE NIE BEDZIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

wiem, ze to chore mysli i chyba przez to nie moge do niczego sie zebrac, czasem cos mnie nakreci do czegos i mam plany ale szybko wygasaja. tylko wtedy czuje sie troszke szczesliwa bo chyba tak normalny czlowiek egzystuje, ma plany, realizuje je, stara sie ze wszystkich sil. u mnie wszystko to nie ma snesu. wszystko sprowadza sie do tego ze jest bez sensu bo i tak umre. nie pociesza mnie absolutnie fakt, ze te zycie co mam powinnam wykorzystac i zyc szczesliwie itd. mysl o smierci jest silniejsza i nadaje reszcie bezsens.

 

nawet nie moge zniesc faktu, ze moje 2 suczki umra za kilka lat zapewne. poprostu nie moge o tym myslec. nie wiem co zrobie, jak to przezyje. ze teraz sa a za iles tam lat poprostu zdechna i ICH NIE BEDZIE.

normalny czlowiek wie ze taka kolej rzeczy i jakos zyje. ja nie umiem sie z tym pogodzic. ale pytanie jest czy ja jestem normalna? chyba raczej nie. ale co mi jest??? czy to depresja czy jakies glebsze problemy??? czy to kiedys przejdzie????

czy posiadanie dziecka nadaje zyciu jakiego sensu????????????????????????????????????????

 

trudno opisac to co czuje wiec napisalam jak moglam. rozne osoby staraja mi sie tlumaczyc ale ja uwazam, ze to one nie rozumieja co ja czuje. nawet czasem mysle- glupki, na co te wysilki codziennego zycia i dazenie zeby miec to czy tamto skoro i tak umra!!!

 

JESTEM NIENORMALANA I NIE CHCE TAKIEGO SMUTENGO ZYCIA Z CIAGLA SWIADOMOSCIA O SMIERCI!!! TAK NIE DA SIE ZYC!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia wiem co czujesz, ja tez od jakiegos czasu mam takie myśli i mimo , że chodze na terapie, to nie moge przestac się ich pozbyc , moja psycholog mówi , że potrzebuje na to duzo czasu, caly czas nad tym pracujemy...

 

Zazdroszczę ludziom którzy mają wiarę w Boga , a co za tym idzie w to , że po śmierci istnieje zycie , niestety dla mnie to piekna bajka, jestem przekonana , że po smierci nic nas nie czeka, a życie i wszystko to po prostu szereg reakcji chemicznych i tyle :( Gdybym tylko miała wiare to moje życie pewnie miałoby sens, bo wierzyłabym , że moja smierć nie bedzie ,końcem , ale poczatkiem nowego etapu...

 

Poza tym wciaz mysle jak bede wyglądała w trumnie , w co mnie ubiorą i który zakład pogrzebowy wybiora moi bliscy , bo na moim osieldu jest kilka....klaudia ja mysle , że jestesmy normalne, tylko mysl o śmierci nam nie daje normalnie zyc... :(

A posiadanie dziecka to powiem ci , że nadaje sens życiu, przynajmniej dla mnie...jak patrze na swoje dzieciaki to mam taka mysl, że jeszcze nie pora na mnie , że mam jeszcze duzo czasu bo musze je wychowac, bo one mnie potrzebuja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy boją się śmierci,niektórzy nawet jej pragną,czy wiara tu pomaga?w pewnym sensie śmierć jest wyzwoleniem z tego co jest i to jest wspaniałe,chyba że ktoś jest tu przeszczęśliwy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się w pewnym sensie boję śmierci, ale nie samego jej faktu, tylko tego co do niej doprowadzi. Boję się umierania w męczarniach, np z powodu choroby, albo tortur (tak, wiem, że to absurd, kto i po co miałby mnie torturować).

Chciałabym mieć przy sobie jakąś tabletkę, na wszelki wypadek, jakbym się bardzo męczyła to mogłabym przyśpieszyć śmierć. Tak bardzo mnie przeraża wizja tych męczarni, że śmierć wydaje się być wtedy wybawieniem.

 

Violette, co do wiary to mam tak samo, i też myślę, że łatwiej byłoby wierzyć.

Co do dzieci już niestety tak nie mam jak Ty, a pewnie byłoby mi łatwiej, poczuć instynkt macierzyński i wszystko miałoby sens... ale noo nie potrafię sobie tego wmówić nijak (już nie wspominając o tym, że pewnie zrobiłabym dziecku krzywdę przekazując mu swoje "nerwicowe" geny, ja dostałam je od taty)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia ja tak samo, nie potrafię sobie wyobrazić , że może mnie nie być, nie powiem , że jestem tutaj do końca szczęsliwa, bo doświadczyłam duzo bólu i łez, ale nie uwazam aby smierc mnie wyzwoliła, bo dopóki zyję to jeszcze wszystko mogę zmienić :(

 

agnieszka no wlasnie , wiara zmienia podejscie do umierania, echch :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a strach przed smiercia bliskich to chyba nawet gorszy! ze umra przede mna i ja tego nie dam rady przejsc.

 

wczoraj bylam na spacerze z psem i obok jest autostrada (tam gdzie ja spaceruje jest zagrodzone od autostrady) i uslyszalam huk i zapiszczal pies. dostalam takiej histerii, ze samochod psa walnal, ze moj chlop przeszedl przez siatke i wyszedl na autostrade. powiedzial, ze pies lezal skulony a drugi obok niego i samochody zwalnialy. jak on chcial podejsc to pies sie podniosl i zaczal uciekac z tym drugim psem. no tak, bo zwierzeta (i ludzie tez) w szoku maja duzo sily, wiec pies na pewno pobiegl ale gdzies tam zaraz zdechl.

nie jestem w stanie spokojnie jakos zaakceptowac, ze takie rzeczy sie zdarzaja. zaraz mam film caly, ze psa stuknelo, ze pewnie mozna go uratowac i jak ja nie pomoge to zdechnie. ze lezy na autostradzie i zaraz po nim przejedzie samochod i jak go nie uratuje to moja wina bo przeciez moglam uratowac!!! itd. to jest chore bo ja juz dzieckiem nie jestem zeby histerii dostawac. szkoda moze byc zwierzecia ale inni oceniaja sprawe tak, ze i tak mu juz nie pomoga, a wychodzic na autostrade to mozna gorszych szkod narobic. ze pelno jest porzuconych zwierzat i nie mozemy pomoc wszystkim itd. ja bym chciala byc twardsza i nie ryczec jak dziecko ale co mam zrobic ze nie jestem?

 

co mi jest? czemu taka nadwrazliwosc? to chyba tez nienormalne. zaczelam sie drzec z nienawiscia: jak ja nienawidze ludzi!!!! skurwiele specjalnie zostawiaja psy na autostradach zeby nie mialy jak uciec z nich bo autostrady ogrodzone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a strach przed smiercia bliskich to chyba nawet gorszy! ze umra przede mna i ja tego nie dam rady przejsc.

 

wczoraj bylam na spacerze z psem i obok jest autostrada (tam gdzie ja spaceruje jest zagrodzone od autostrady) i uslyszalam huk i zapiszczal pies. dostalam takiej histerii, ze samochod psa walnal, ze moj chlop przeszedl przez siatke i wyszedl na autostrade. powiedzial, ze pies lezal skulony a drugi obok niego i samochody zwalnialy. jak on chcial podejsc to pies sie podniosl i zaczal uciekac z tym drugim psem. no tak, bo zwierzeta (i ludzie tez) w szoku maja duzo sily, wiec pies na pewno pobiegl ale gdzies tam zaraz zdechl.

nie jestem w stanie spokojnie jakos zaakceptowac, ze takie rzeczy sie zdarzaja. zaraz mam film caly, ze psa stuknelo, ze pewnie mozna go uratowac i jak ja nie pomoge to zdechnie. ze lezy na autostradzie i zaraz po nim przejedzie samochod i jak go nie uratuje to moja wina bo przeciez moglam uratowac!!!

mam tak samo, ale oprócz histerii ryczę jak pojebana. nie umiem sobie z tym poradzić.

 

-- 07 sie 2011, 16:29 --

 

hm..u mnie lęk przed śmiercią bliskich również występuje, tylko że nie ma podłoże "jedynie" w mojej podświadomości

ja taką stratę przeżyłam już 2 razy, nie potrafię się z nią pogodzić i tyle. i boje się, ze to się powtórzy. a nie powinno :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, no ja tez rycze i nie mozna mnie uspokoic. nazywam to wlasnie histeria. nie moge nad tym zapanowac. nie wiem czy to taka wrazliwosc poprosty czy cos w mozgu popieprzone.

nie przezylam straty najblizszych i nie chce nawet o tym myslec. 10 lat temu psa mi samochod przejechal i pol roku nie nadawalam sie do zycia. spalam i ryczalam. zasypialam o 1 w nocy a o 4-5 juz sie budzilam i ryczalam. okropne uczucie bezradnosci i pustki. i to byl psiak a nie osoba. nie chcialabym tego drugi raz przezyc. po 10 latach jak wspominam sunie czy wypadek to potrafie sie rozryczec i uczucie pustki mnie rozdziera. jest to okropne. 10 lat a ja dalej potrafie sie rozryczec!!!!!!!!!!!!! jak tylko mi sie przypomni od razu sie zrywam i cos zaczynam robic i mysli odpedzam bo okropne uczucie smutku. moja rodzina tez kocha nasze psiaki ale mowia, ze jakby sie cos stalo to by im bylo bardzo smutno, moze i by poplakali, ale nie zatrulo to by zycia. nie wpadliby w histerie, depresje itd. ze pies to nie czlowiek. no tak, pies to nie czlowiek wiec ja wiem jak starte psa przezywalam i nie chce nawet myslec jak to bylby czlowiek!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślenie o śmierci

Witam wszystkich, jestem tu nowy.

Zarejestrowałem się po to, abyście pomogli rozwiązać mi problem. Mianowicie mam 13 lat i cały czas dręczą mnie różne myśli. Nie wiem, czy jest to depresja, ale tak podejrzewam. Cały czas myślę o śmierci i boję się jej. Nie dawno ciężej chorowałem, więc dało mi to do myślenia. Mimo, iż sam jestem w młodym wieku i mam nadzieję, że jeszcze trochę pożyję, to dręczy mnie myśl o utracie rodziców. Wiem już, że jestem dzieckiem z wpadki, jednak mimo wszytko kocham ich i szanuję. Moja mama ma 57 lat, a tata 63. Wiem, że tutaj, na Ziemi zostało im już nie aż tak wiele życia. W dodatku palą, piją alkohol, nie oszczędzają się (o co ich prosiłem wielokrotnie) przez co pogarszają swoje zdrowie. Niedawno na dodatek zaczęli chorować, co zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Boję się po prostu, że za niedługo mogę stracić któreś z nich. Próbuję się pocieszać, że nawet jeśli, to spotkam ich kiedyś w zaświatach, jednak nie mam na to pewności. Proszę, pomóżcie mi, co robić, żeby o tym nie myśleć. Pomóżcie mi też, jak przekonać ich do dbania o zdrowie, bo na tym mi zależy.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

macie coś takiego, że nagle pojawia się wam taki natrętny lęk, że umrzecie zaraz... że za chwile będzie koniec i nic nie możecie poradzić... i choć wiadomo, że to irracjonalne, nie można sobie tego przetłumaczyć :( i ta myśl, że tabletki uspokajające już nie pomogą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miewałem dość często taką myśl. Z reguły wiązało się to z tym, że wkręcałem sobie, iż za moment po prostu zatrzyma mi się serce. Teraz po kilkumiesięcznej terapii miewam takie ogólne przemyślenia na temat śmierci i przemijania. Ciężko z tego wybrnąć. A wracając do tych nagłych i silnych myśli o zgonie, to muszę przyznać, że mi Lorafen pomagał. Łykałem, 30 min czekałem i pełen spokój, każda myśl wydawała mi się absurdalna i mogłem się radować z tymczasowego ukojenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te lęki są rzeczywiście chyba najokropniejsze. Pamiętam mój największy częstoskurcz napadowy serca. Stałam, chyba przez 30 min i bałam się poruszyć, tzn. zmienić pozycję ciała. Na szczęście, kiedy to się stało miałam w ręce telefon komórkowy i mogłam zadzwonić do męża, żeby natychmiast z pracy przyjechał do domu. Jak przyjechał, to zaraz poczułam się lepiej, bo on jest przeszkolony w udzielaniu pierwszej pomocy i reanimowaniu :P Ale nie musiał tej wiedzy na mnie wypróbowywać, bo na sam jego widok strach mi minął :D

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×