Skocz do zawartości
Nerwica.com

aqnieszka

Użytkownik
  • Postów

    149
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aqnieszka

  1. Piszę w nadzieji, że jak się wygadam, to mi przejdzie, choć pewnie nie. Długo już na nic nie "chorowałam", białaczkę przerabiałam kilka lat temu, a tu taki "nawrót". Infekcja gardła, dwie opryszczki pod rząd, bóle kości rąk i obojczyki (nerwobóle?), 37 stopni od tygodnia, choć przeziębienie minęło, puls ok 90, zawroty głowy, omdlenie pierwszy raz w życiu, no wszystko pasuje (tyle, że to nie pierwszy raz)
  2. ostatni taki prawdziwy atak ze wszystkimi objawami miałam ze 3 lata temu, ale ostatnio coś zaczęło mi się zbierać na kolejny...to dziwne nieokreślone uczucie, przyśpieszone bicie serca, nieuzasadniony lęk, wrażenie, że zaczynam tracić kontakt... całą siłą woli mówiłam sobie, że to właśnie atak, nic innego, nic prawdziwego, to tylko w mojej głowie, od tego się nie umiera (choć ma się takie wrażenie), potem jak już byłam w stanie cokolwiek robić, to szybko zajęłam się czytaniem czegoś tam ciekawego i przeszło. Nieraz już tak odpędziłam atak...mam nadzieję, że one się we mnie nie kumulują jakoś
  3. od kilku dni coś mnie jakby uwiera/ gniecie, mam uczucie jakbym miała "coś" parę cm poniżej żeber po prawej, to coś czuję czasem przy schylaniu się/ zginaniu plus jeszcze raz na jakiś czas niezależnie od wszystkiego delikatne kłucie w tym miejscu. No i cóż ja wieloletnia hipochondryczka, która dopiero co "wyleczyła" się z raka krtani mogłam pomyśleć... rak wątroby! potem mi się przypomniało, jak to kilka dni przed zaczęciem się tych wszystkich objawów, wykopałam sobie szpadlem w ogródku...oczko wodne. Pierwszy raz kopałam cokolwiek szpadlem! Nadwrężyłam jakiś mięsień? Tak to sobie tłumaczę w lepszych chwilach, w gorszych oczywiście rak
  4. długo już na nic nie "chorowałam", myślałam, że mam to za sobą... ale najpierw ta gula w gardle- guz krtani/przełyku???!!! w ogóle coś mnie wkurza w gardle, muszę odchrząkiwać, ale nie mogę do końca odchrząknąć, piję tyle coli, może mam raka gardła od tej coli?!?!?! jeeejć rak czegoś tam w gardle to dopiero musi być okropność!!! w ogóle rak wszystkiego powyżej szyi włącznie to okropność, tak blisko mózgu, blisko takiego jakby "ja" .
  5. Po co ja się tak staram, żeby wszyscy mnie lubili?? Non stop analizuję/przeżywam swoje zachowanie wobec innych i odwrotnie. Jakby nie wiem jakie to było ważne i jakby to kogokolwiek obchodziło. Czemu tyle czasu i energii temu poświęcam, a w rezultacie i tak czuję się odosobniona. Czemu większość ludzi ma to wszystko gdzieś, nie zastanawia się nad tym, a są szczęśliwi wśród ludzi i już, są z ludźmi, tak, jak oddycha się powietrzem, pije wodę, po prostu, to normalne. Czasem sobie postanawiam już się nie starać, odpuścić sobie tą sferę życia, nie tracić energii. Przecież mam mojego K., kiedy on jest, to wcale nie potrzebuję tych wszystkich ludzi, wtedy wszystko jest ok. Ale kiedy go nie ma, to czuję się taka samotna i bez sensu, wtedy znowu chcę do nich. Co najciekawsze wcale nic złego nie spotyka mnie z ich strony, ale ja cały czas analizuję te relacje, zastanawiam się,co naprawdę o mnie myślą INNI:(
  6. nie jem mięsa przeszło 10 lat, nie zauważyłam by miało to wpływ na mój stan psychiczny. Bywały okresy, że średnio dbałam o dietę, o jej różnorodność, o dostarczanie białka (np. z soi) itp i nie zauważyłam związku z nerwicą. Mój chłopak jest wege dłużej niż ja i jest w przeciwieństwie do mnie okazem zdrowia psychicznego, a bywało, że póki mnie nie znał to jadł byle co, bo mu się nie chciało gotować (zupki chińskie, pizza, fryty i inne wege fast foody) i nigdy nie miał problemów z psychiką.
  7. Amelcia33, hmm no o czymś takim jeszcze nie słyszałam, ciekawy przypadek
  8. Amelcia33, współczuję, ja JESZCZE nie muszę niczego odpluwać, ale to pewnie kwestia czasu. Nie rozumiem o co chodzi z tym paznokciem? Hehe a mi gula zniknęła! Miałam w piątek zacząć jakiś tam kurs i oczywiście bardzo się tym stresowałam, na drugi dzień po kursie gula zniknęła kurs okazał się wcale nie taki straszny! i tak jest u Ciebie Amelcia33 i Zalatana23 i wszyscy inni, nic nam nie jest, mamy nerwicę!
  9. Od dawna czytałam na forum o tajemniczej "guli w gardle" i nie wiedziałam co to jest...aż wreszcie i ja się doczekałam mam kilka pytań do pozostałych dumnych posiadaczy owej "guli", ponieważ oczywiście moja nerwica każe mi podejrzewać gulę o bycie rakiem... -w którym miejscu czujecie tą gulę, bo ja chyba za nisko... na dole gardła, tak delikatnie powyżej przerwy między obojczykami -czy przy guli może się też odbijać, bo mi się odbija od 2 dni, czyli od kiedy mam gulę -czy czasem musicie odchrząknąć? -czy uczucie guli jest zależne od pozycji ciała? to też raczej nie refluks, bo nie do końca objawy pasują, np nic mnie nie boli, nie piecze itp przy raku przełyku powinnam mieć problemy z przełykaniem a nie mam, a może rak krtani, choć krtań nie wiem czy nie jest wyżej...gula ma wiele twarzy
  10. no tak, to bardziej społecznie akceptowalne, masz rację, to w sumie niesprawiedliwe, obie płcie mogą mieć fobię społeczną po równo, tylko dlaczego od faceta się wymaga, żeby pracował, a od laski niekoniecznie. Mi nikt w sumie nic nie mówi, że nie pracuję, choć wiem, że tak naprawdę się dziwią, np jak kogoś spotkam gdzieś w środku dnia, to "urlopik co?" wcale tego nie prostuję? a Ty? mam nawet swoją wersję, co powiem, jak ktoś się zapyta co robię jestem żałosna ja też miałam pracę, z której SAMA zrezygnowałam, to dopiero trzeba być żałosnym!!!
  11. carlosbueno, ja też się przed nimi wstydzę mojego beznadziejnego życia (tzn dla mnie to życie nie jest beznadziejne, ale dla ogółu to porażka), ale to błędne koło, bo moje życie jest takim niewypałkiem właśnie między innymi przez moją fobię społeczną. Z kolei, to, że się tego wstydzę powoduje, że jeszcze bardziej unikam ludzi i problemy z psychiką się pogłębiają, będzie jeszcze gorzej, będę jeszcze bardziej unikać ludzi itd Ja się strasznie wstydzę, że nie pracuję (praca=ludzie), jedyne na co było mnie stać to znalezienie mena, który mnie utrzymuje (dziękuję mu za to), ale to przecież porażka być takim pasożycikiem (choć on nie narzeka, ale mi i tak wstyd), jeszcze jakbym miła bejbika, to co innego, a ja nawet tego nie chcę, jestem pasożytem!!! dlaczego w naszym życiu zawsze dzieje się to, co nas od zawsze najbardziej przerażało?! Ja przed obcymi robię super wrażenie, taka wesoła, uśmiechnięta... jakby tylko wiedzieli co siedzi w środku...
  12. ja się boję kontaktów z ludźmi, których znam, z obcymi nie! Oczywiście nie mam na myśli z kontaktu z najbliższymi, z osobami, które znam bardzo dobrze, tzn rodzina/chłopak. Totalnie unikam wszelkich spotkań ze znajomymi, na ulicy też jestem czujna, by ktoś mnie nie zobaczył i np nie zapytał co słychać. Za czasów szkolnych tak nie było, przełamywałam jakoś ten dyskomfort kontaktu z ludźmi, bo nie miałam wyboru, ale teraz już nic nie muszę, a to dla mnie ogromny wysiłek. W pracy też tak było, nie przeszkadzały mi nowe osoby, najgorszy problem miałam z tymi, które przewijały się częściej, bo już zawsze jakiś kontakt został zawarty, ktoś mógł sądzić, że może podejść bliżej, pytać o jakieś moje sprawy nie związane z pracą itp, gawędzić sobie ze mną o czymkolwiek. Jak się kogoś widzi pierwszy raz, to zawsze jest ta cudowna bariera, a za każdym kolejnym razem można więcej. Za pierwszym razem ma się czyste konto, ktoś jeszcze może myśleć, że ze mną wszystko ok. Najgorzej, jak ktoś mnie zobaczy w gronie innych ludzi, jak sobie nie radzę w kontakcie z ludźmi. Czy to fobia społeczna? Przecież lubię poznawać nowych ludzi (oczywiście pojedynczo, nie grupy roześmianych znajomych itp)
  13. Radzę sobie, jak na moje możliwości oczywiście jak normalnego człowieka to oczywiście nie... po dłuższej przerwie tu zaglądam, ciężki dzień, wiem, że to zabrzmi żałośnie, bo w sumie jest dzień jest ciężki, bo mój chłopak właśnie poszedł do pracy po urlopie czuję delikatny niepokój przez to, ale to już i tak jest nic w porównaniu ze stanem sprzed paru miesiący, kiedy w ogóle zaczął pracę. Wiem, powinnam się cieszyć, że pracuje, a nie .... bo ja się cieszę, ale to uczucie niepokoju jest niezależne ode mnie....choć i tak jest dużo lepiej niż było jak już chodził do tej pracy cały czas, to jakoś się przyzwyczaiłam, a teraz po przerwie to tak trudno
  14. wariuję! kontakty z ludźmi, oprócz rodziny i chłopaka ograniczone do minimum, mnóstwo energii wkładam, by żadnej przypadkowej osobie jakoś nie przeszkadzać, najlepiej, żeby nie być zauważoną, ale to nic nie daje, zawsze coś sobie wymyślę. wiem, że jestem totalnie walnięta, że przejęłam się czymś takim, ale bardzo mnie zestresowało ostatnie wydarzenie (wydarzenie to za duże słowo zresztą). Chciałam wsiąść do windy z psem, ale akurat ktoś był w środku, więc grzecznie zapytałam, czy nie będę przeszkadzać z psem (duży pies), a na to stojąca w windzie babka zaczęła się na mnie wydzierać, zupełnie niespodziewanie :"chyba pani żartuje! to jest winda dla ludzi, nie dla psów, niech chodzi schodami, winda będzie śmierdzieć..." darła się strasznie, a ja nic nie mówiłam, wlazłam do mieszkania i się popłakałam tak się staram nikomu nie przeszkadzać, pies nigdy nie szczeka, jak wchodzę do klatki, to wycieram mu łapki, żeby nie nabrudził, klatka jest myta przez panią sprzątaczkę, ale ja często jeszcze dodatkowo sama ją myję, żeby komuś przypadkiem nie przeszkadzały ślady psich łap... zwariuję po prostu wiem, moje problemy są śmieszne dla normalnych ludzi
  15. stracony, mam tak samo zmęczenie przewyższa ból psychiczny- dokładnie
  16. to jasne jak słońce, że nie pasuję NIGDZIE, ale dziś jakoś bardziej niż zwykle to odczuwam...choć nienawidziłam swojej pracy z całego serca, to jednak ona dawała mi jakieś tam poczucie przynależności gdziekolwiek, to zawsze jakiś plus, choć mimo wszystko ogólnie teraz czuję się lepiej, oprócz tego jednego odczucia od czwartku zaczynam treningi, może będzie lepiej:)
  17. dziękuję, wiem, ruch baaaardzo pomaga, dotychczas dużo jeździłam rowerkiem, ale teraz wolałabym coś bardziej pod dachem
  18. a ja się dzisiaj zapisałam na gimnastykę, w przyszłym tygodniu mam spotkanie z trenerką jestem z siebie dumna, nie będę siedzieć i czekać aż mój chłopak wróci z pracy, będę robić coś sama
  19. chyba się trochę uspokoiłam i przestało mnie mdlić, wyjadłam kruszonkę i lukier z całej blachy drożdżówki ze śliwkami a już miałam wyrzucić całe ciasto do śmieci, bo śliwki kwaśne oprócz tego mój psiunek sprawiał mi dziś dużo radości, jak go zabraliśmy nad rzekę, taki szczęśliwy był! cieszyłam się, ze sprawiłam mu radość chociaż on jest szczęśliwy
  20. wieeem, w sumie mnie też zwierzęta bardziej rozczulają niż dzieci po prostu może bym chciała poczuć, że chcę i że to ma sens. Ciężko u mnie ostatnio z poczuciem sensu życia, zazdroszczę osobom (czyli większości populacji)tego, że potrafią ten sens odnaleźć w macierzyństwie. To takie proste, nie trzeba się zastanawiać co ze sobą zrobić, po prostu robi się wszystko dla dziecka, czyli pracuje się od 8 do 16 dla dziecka, żeby dziecko miało lepiej i może wtedy ta praca tak nie boli, ewentualnie można siedzieć z dzieckiem w domu i sobie wkręcać, że się karierę poświęciło dziecku. Można nie czuć się tak do końca szczęśliwym, ale można wierzyć, że dziecko będzie szczęśliwe za nas.
  21. wieeem, w sumie mnie też zwierzęta bardziej rozczulają niż dzieci po prostu może bym chciała poczuć, że chcę i że to ma sens. Ciężko u mnie ostatnio z poczuciem sensu życia, zazdroszczę osobom (czyli większości populacji)tego, że potrafią ten sens odnaleźć w macierzyństwie. To takie proste, nie trzeba się zastanawiać co ze sobą zrobić, po prostu robi się wszystko dla dziecka, czyli pracuje się od 8 do 16 dla dziecka, żeby dziecko miało lepiej i może wtedy ta praca tak nie boli, ewentualnie można siedzieć z dzieckiem w domu i sobie wkręcać, że się karierę poświęciło dziecku. Można nie czuć się tak do końca szczęśliwym, ale można wierzyć, że dziecko będzie szczęśliwe za nas.
  22. wiem, wiem nawet zapisałam się na terapię, ale to jeszcze trochę zapisałam się, bo nie mam innego pomysłu, ale wiary brak dzisiaj tylko 6 godzin bez niego, a męczarnia straszna:( najgorzej jak zaczyna pracę o 12, od rana jakoś szybciej leci czas, oprócz tego do tej 12 to tylko się dołuję, że zaraz pójdzie
×