Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed śmiercią


Gość Ola 25

Rekomendowane odpowiedzi

Ktoś tu chyba trochę przesadza.

Pokahontaz, kto Ci powiedział, że jak się jest "dorosłym" to trzeba być drętwym? Ja mam 30 lat, jestem mężatką, mam dziecko, prowadzę "normalny" dom a jednak nie zramolałam.

Wcale nie jestem elegancka, ubieram się tak jak lubię. No jasne, że czasem trzeba się odwalić ale to nie jest problem. Nawet, kiedy ubiorę się elegancko jest to strój "z jajem", w którym jestem na luzie.

Wszystkie rzeczy związane z utrzymaniem ładu w domu robię wtedy, kiedy mam na to ochotę. A jak mi się nie chce to nie robię nic.

Poważna jestem wtedy, kiedy wymaga tego ode mnie sytuacja nie ludzie. Zazwyczaj jestem nieco postrzelona, uwielbiam się wydurniać.

Mam głęboko w nosie stereotypy, wzory i schematy. Jestem taka jaka jestem i dobrze mi z tym. Nie zamierzm zmieniać się tylko dla tego, że jestem "dorosła" i że w moim wieku czegoś tam robić nie wypada. Nie wypada to nasrać na stół a reszta to rzecz gustu. I chrzanię to co inni myślą na mój temat - ich sprawa, chcą być sztywniakami niech są.

Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby zachowywać się według z góry ustalonego schematu.

Poprostu NIE MA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, Lusi. Wiesz, z tego co wyszperałam w necie dorosłość nie wiąże się z wiekiem, dorosłość to odpowiedzialność za własne czyny i ja właściwie sama się nie rozumiem, bo jestem naprawdę odpowiedzialna, mam zasady, których nie łamię, bo w tej sytuacji tak jest akurat wygodnie, a ta dorosłość krzyczana z każdej strony świata do nas, dwudziestolatków, jest dla mnie narzuceniem pewnych zasad. Dlatego ja już nie wiem, co jest właściwe, a co nie. Czyli, ja jako ja, mam się nie zmieniać, zmienia się tylko moje otoczenie i to też przecież nie diametralnie, prawda?Żyję sobie normalnie, zmienia się jakiś szczegół, za jakiś czas następny i następny i dopiero po dłuższym czasie można zauważyć, że tych kilka drobniutkich pojedynczo niezauważalnych zmian, połączonych razem daje większą zmianę? Mogę być jeszcze " małym dzieckiem moich rodziców"? Do tej pory wydawało mi się, że wiem dużo o świecie, o życiu, a teraz, kiedy popadłam w totalny dół, myślę, że czas na porządek w moich myślach, a najlepiej zaczynając od tak prostych myśli, jak te o dorosłości. Czekam, piszcie, potrzebuję jak najwięcej opinii! Pozdrawiam gorąco!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje pokahontaz, że choć Lusi ma rację to jest jedna rzecz, która nas dzieli. Mam 20 lat i starsze rodzeństwo, chłopaka, znajomych...

Dzieli nas coć co zwie się różnić pokoleniową. Dziś żyje się trochę szybciej, "nasz" świat jest pełen schematów, którch nieraz nie chcemy. Wydaje mi się, że tak jest z dorosłością. Dziś mając 20 lat i np. nie robiąc nic jest się człowiekiem trochę gorszej kategorii. NAjlepiej studiować i pracować jednocześnie, by dokładnie po studiach założyć rodzinę. Wystarczy popatrzyć na to, że szukając porządnej pracy, często od 20-latków wymaga się kilkuletniego doświadczenia!

To świat się zmienia! Dorosłość to podobno przeskoczenia dołka z wymówkami i stanie się całkowicie odpowiedzialnym człowiekiem. Ja narazie walczę z ieodpowiedzialnością, bo moj pęd do dorosłości się zatrzymał, gdy rzuciłam studia przez deprechę, od roku nie wychodzę z domu i ciągle słyszę, że wzięłabym się w końcu do roboty. A ja na studia chcę w przyszłym roku, chcę się jeszcze młodością cieszyć, ale muszę na to sama np. zarobić, bo "jestem dorosła".

Świat zabiera nam dzieciństwo! Zabiera naiwne spojrzenie, nieraz marzenia! Niew ątpie, że są ludzie, których nie ruszysz niczym i twardo stoją po stronie własnego "ja", jak Lusi. Ale teraz każdego dnia jest coraz gorzej i obawiam się, że ludzi, którym brzydnie szybka dorosłość jest coraz więcej...

 

Pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi już dorosłość zbrzydała... Mam 25 lat, skończyłam studia, mam pracę- teraz nawet dobrą, bez kokosów, ale może być. W sumie nie powinnam narzekać. Ale bardzo często mam tak ,ze wszystko mnie przytłacza.Myślę sobie jak to fajnie było w podstawówce, w sumie w liceum jeszcze też. Nie musiałam się o nic martwić, rodzice opiekowali się mną, miałam dużo koleżanek i całe dnie po lekcjach spędzałam z nimi+ chodziłam do klubu bo sport, który uprawiałam był całym moim zyciem-teraz tego nawet nie mam. Oczywiście miałam problemy- że trzeba się nauczyć do klasówki, chciałam coś mieć a rodzice nie mieli na to kasy, albo jakiś chłopak chciał, albo nie chciał ze mną chodzić...i to wszystko. Wtedy chciałyśmy być dorosłe, samodzielne, móc same decydować. Teraz mi już to wszystko uszami wychodzi. Mam dosyć myślenia o wszystkim- bo nikt inny tego za mnie zrobi.Osoba , zktórą jestem już długo, nie służy zbytnio pomocą, wręcz przeciwnie.Sama muszę o wszystkim pamiętać. Chodzic do pracy i być odpowiedzialną, pomagać rodzicom, dbać o swój dom( sprzątać, gotować, prać, robić zakupy- bo jak ja nie pomyślę to on nawet chleba nie kupi), płacić rachunki i ciągle się zastanawiać co zrobić by na wszystko starczyło. Czasami siedzę i płakać mi się chce bo tęsknię do tamtych chwil, kiedy wszystko było takie kolorowe.Chciałabym,zeby mnie ktoś przytulił i żebym mogła znów poczuć się tą małą dziewczynką.

Ale tłumaczę sobie ,ze tak musi być, że własnie tak niestety wygląda dorosłość.Tylko ,ze mam sporo znajomych, którzy prowadzą takie samo życie a są szczęsliwi. Mnie się wydaje ,ze inaczej patrzyłabym na to wszystko gdybym miała oparcie i pomoc od osoby z którą jestem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zuzka też mi się tak wydaje.... że najważniejsza w życiu jest ta druga osoba, to jaka ona jest. Bo nie oszukujmy się, że ważne żeby obok nas był ktokolwiek - ważne, żeby dzięki niemu nasze życie było bardziej kolorowe.

Powiem Ci szczerze, że ja już od kilku lat nastawiałam się tak na żyie, by "iść własną drogą" w dorosłości. Poszlam na odpowiednie studia, po których liczyłam na konkretny zawód, wiedziałam, że muszę zacząć sobie cos doroabiać, bo w rodzinie u mnie cienko z pieniędzmi.

Przyszedł moment kiedy potrzebowałam wsparcia hcłopka, rodziny - oni odwrócili się ode mnie, bo potrzebowałam go pierwszy raz. Osattanio wyznałam prawdę o mojej przeszłości mojemu teraźniejszemu chłopakowi, powiedziałam też, na co liczę w związku, który ma przetrwać.

On nigdy nie ma mi nic do powiedzenia, woli milczeć, nawet, gdy go o co coś pytam, nie ma zdania. Też miał ciężkie życie, ale mu się poszczęściło dopiero rok temu, bo przypadkiem znalazł dobra pracę, poszedł na drugie studia. On jest już dorosły, powinien miec już rodzinę tak naprawdę. W życiu nie można chyba mieć wszytskiego. Cieszę się, że niektórzy są szczęśliwi, chciałabym choć raz poczuć, że to moje życie też jest choć trochę warte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale tak to już jest, że nie można mieć wszystkiego. Czasem trzeba z jednego zrezygnować aby mieć drugie.

Ale trzeba się z tym pogodzić i cieszyć się tym co się ma.

I żyć tak abyśmy to MY byli zadowoleni z naszego życia.

Reszta przyjdzie sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Tylko ,ze mam sporo znajomych, którzy prowadzą takie samo życie a są szczęśliwi."- No właśnie, czyli można być szczęśliwym w dorosłości? Ale może to oznacza, że oni są mniej wymagający od życia, a my po prostu bardziej wybredni, a mniej silni, aby o to walczyć? Sama już nie wiem...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A np taki pilot z Małego Księcia tylko udawał, że jest dorosły - musiał się "zniżać" do ich poziomu choć tak naprawdę miał duszę dziecka :)

Może to wszystyko mistyfikazja, która nie pozwala ludziom się "ujawnić" i wszyscy udają przed sobą jacy to są dorośli, mądrzi i wogóle naj ponieważ poprostu się wstydzą xD

A po za tym to peace :)

 

[ Dodano: Sob Gru 02, 2006 12:00 am ]

A np taki pilot z Małego Księcia tylko udawał, że jest dorosły - musiał się "zniżać" do ich poziomu choć tak naprawdę miał duszę dziecka :)

Może to wszystyko mistyfikacja, która nie pozwala ludziom się "ujawnić" i wszyscy udają przed sobą jacy to są dorośli, mądrzi i wogóle naj ponieważ poprostu się wstydzą xD

A po za tym to peace :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, ale chyba ludzie sądzą, że tek musi być, z ta dorosłością, że muszą być tacy poważni, bo im wiele rzeczy nie wypada, aż zaczynają w to wierzyć, że tak ma być, w głębi duszy tęsknią za byciem nastolatkiem. Wiecie co? Ja nawet myślę, że oni z tego życia nastolatka nie tęsknią za młodością, za nieodpowiedzialnością, beztroską. Myślę, że tęsknią za tym, żeby tak spontanicznie cieszyć się, wygłupiać, robić śmieszne miny, a przecież to nie koliduje z tym, żeby umieć dobrze prowadzić dom, czy być dobrym rodzicem, przecież tak można! Dobrze wychowywać dzieci, mieć pracę, dbać o dom i potrzeby rodziny, a zarazem być małym dzieckiem, żeby nie zdziadzieć i tylko narzekać. Jasne, że jeśli ma się dzieci, to już więcej obowiązków, ale jakie to przyjemne obowiązki, o wszystkim się zapomina- o bólu kręgosłupa, o nieprzespanych nocach, jak się patrzy na tą małą kruszynę, tak??? Jeszcze jedno: większość dorosłych narzeka : znów jutro do pracy... A przypomnijmy sobie czasy szkoły: kurde, jutro znów do budy... Jak ktoś powiedział, że lubi tam chodzić, to już kujon, tak samo, myślę, jest z pracą...? Piszcie, czekam i pozdrawiam! PEACE !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym, że szkoła to tylko kilka ocen - gorszych czy złych a niestety teraz pracę można stracić za byle co :( To jest chyba ta odpowiedzialność za drugiego człowieka...

Ale widać, że jesteś w temacie - popatrz na hippisów- ci dorośli również byli beztroscy - kurczę szkoda, że teraz nie ma już takich...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A włsnie, że są i to w okolicach Krakowa. Niedawno poznałam około 40-letnią hipiskę, która jeździ po Polsce stopem, utrzymuje się (ledwo) ze sprzedaży własnoręcznie wyrabianej biżuterii i nawe jeździła za psią kasę po Indiach i innych Azjach...

Myślę, że to właśnie podróże nie pozwalają kompletnie zramoleć. Mnie ciągle gdzieś nosi, a , co tu kryć, najmłodsza ni9e jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem o co Ci chodzi autorko topiku. Ja kiedy po maturze musiałam pójść do pracy, czyli ograniczyc sobie wolnosc przezylam załamkę. Po czesci pewnie tez dlatego,ze bylam/jestem chora i balam sie wyjsc do ludzi (ale to inna historia). Teraz pracuje i ucze sie i dalej troche mnie uwiera ten brak wolnosci ale okazało sie ze po maturze swiat sie nie zawalil bo ucze sie dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wolością można nazważ śmierć??Kiedy już wszystko jest poza Tobą nie czujesz już nic nie ma cię??zakończyć tą walke ,której nie wydaje ci się że wygrasz, walczysz z myślami bijesz się z nimi ale i tak jesteś na straconej pozycji, bo wkońcu się poddałes/aś , ale jest jakaś chęć życia poradzenia sobie z tym wszystkim skoro jednak się żyje jeszcze, albo może wegetuje bardziej.Jakaś nadzieja wiara że może coś się zmieni tylko jak tu wierzyć skoro jest masa przytłaczających cię myśli ,które powoli i systematycznie cie wykańczają.Wybierasz życie ale na jak długo??Czy wolność nie jest łatwiejszym wyborem??Chyba nie ,a jednak chciało by się jej posmakować.Taki dziwny mój tok myslenia kiedy w głowie sam mętlik , ciekaw jestem czy ma ktoś cos do powiedzenia na ten temat.

pozdrawiam

 

(dop*DA)Nadawaj tematom bardziej precyzyjne nazwy, chociaż mógłbym przysiąc...że juz zmieniałem nazwe tego tematu....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolność jako taka nie istnieje w cywilizowanym świecie. Jak się okazuje zawsze znajdzie sie coś, od czego jesteśmy uzależnieni: rodzina, godziny odjazdów autobusów, grafik etatów w pracy, ilość niezbędnych godzin snu, potrzby fizjologiczne... można by tak wyliczać bez końca... A czy świadomy wybór dotyczący zakończenia "wegetacji" jest wolnością? Po przejściu na drugą stronę wolność też zostanie ograniczona - to nie my będziemy decydować, dokąd zostanie skierowana nasza dusza, ale Siła Wyższa, wtedy nie będzie już możliwości wyboru.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie, jesteśmy uzależnieni musimy albo możemy kto jak woli nic na przymus przeciez , robić to co większość żeby przeżyć żeby egzystować więc może ucieczka do śmierci nam tą upragnioną wolność da, od nakazów przymusów itp. od tego z czym wiele osób sobie nie radzi w naszym życiu w sumie nie wiemy co nas "tam" czeka ale czyż może być coś gorszego od panujących realiów w naszym "bożym"świecie.Człowiek jak zwierze powinno sie przystosowywać a słabe jednostki likwidować ale czy na tym powinno polegać życie bezustanna walka o pieniądze, władze zgadzam się nie ma wolności w "tym" naszym życiu więc może tam je odnajdziemy......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×