Czy wolością można nazważ śmierć??Kiedy już wszystko jest poza Tobą nie czujesz już nic nie ma cię??zakończyć tą walke ,której nie wydaje ci się że wygrasz, walczysz z myślami bijesz się z nimi ale i tak jesteś na straconej pozycji, bo wkońcu się poddałes/aś , ale jest jakaś chęć życia poradzenia sobie z tym wszystkim skoro jednak się żyje jeszcze, albo może wegetuje bardziej.Jakaś nadzieja wiara że może coś się zmieni tylko jak tu wierzyć skoro jest masa przytłaczających cię myśli ,które powoli i systematycznie cie wykańczają.Wybierasz życie ale na jak długo??Czy wolność nie jest łatwiejszym wyborem??Chyba nie ,a jednak chciało by się jej posmakować.Taki dziwny mój tok myslenia kiedy w głowie sam mętlik , ciekaw jestem czy ma ktoś cos do powiedzenia na ten temat.
pozdrawiam
(dop*DA)Nadawaj tematom bardziej precyzyjne nazwy, chociaż mógłbym przysiąc...że juz zmieniałem nazwe tego tematu....