Skocz do zawartości
Nerwica.com

Faceci którzy nigdy nie byli w związku i prawiczki. Szanse ?


d65000

Rekomendowane odpowiedzi

boleQ, chyba 35 potem to można się bać faceta co to nigdy nie miał co nie. W sensie może byc jakiś odchylony w tym zakresie typu kupa na klatę np.

 

A jaka jest według Was górna granica wiekowa na pierwsze związki ?
Nie wiem, ale wiem ze z wiekiem ludzie stają się coraz mniej elastyczni i skłónni do kompromisów, a to podstawa związku.

ostatnio na wykładzie z psychologii usłyszałem takie zdanie, że w naszej kulturze to trzeba mieć fajną prace, rodzine, kase itd. "...i to najlepiej w wieku dwudziestu kilku lat. dzięki temu sie szerzy depresja."

 

psycholodzy i psychiatrzy będą mieli dużo roboty :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...ostatnio na wykładzie z psychologii usłyszałem takie zdanie, że w naszej kulturze to trzeba mieć fajną prace, rodzine, kase itd. "...i to najlepiej w wieku dwudziestu kilku lat. dzięki temu sie szerzy depresja....

No nie - ona sie szerzy dopiero gdy ktoś uwierzy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to jestem ciekaw bakus, pamiętam, że tu ostro wojowałeś swojego czasu w tym temacie :)

 

Witaj jetodik. Na razie moim priorytetem jest praca nad stabilizacją finansową i spokojem. Dalej pracuję za granicą. Niedługo minął ponad 3 lata odkąd wyjechałem i oszczędzam pieniądze na inwestycję. Właściwie to już zainwestowałem i teraz spłacam „lekką” zaległość. Przy dobrych wiatrach zajmie mi to rok. Zatem trzymaj kciuki. Kosztuje mnie to mimo wszystko sporo nerwów. Nie odczuwam tego na co dzień, bo wiem, że co by się nie stało i tak zdołam oddać zaległość, to jednak świadomość sama w sobie, że jest się coś, komuś dłużny sprawia, że jestem podenerwowany. Jestem naprawdę pełen podziwu dla ludzi, którzy decydują się na kredyt długoletni załóżmy aa 25 lat i funkcjonują bez(?) nerwów. Ja akurat to jestem indywidualista i nie znoszę być cokolwiek dłużny komukolwiek. Przy czasach gdzie o pracę ciężko, pracodawcy traktują nas, pracowników jak cyferki, które można wymienić zawsze, co powoduje iż nie otrzymujemy specjalnie dużo szacunku, bo przecież na miejsce jest wielu innych chętnych, zdesperowanych by podjąć cokolwiek, jest na prawdę chyba awykonalnym by żyć bezstresowo. Nie ma co się dziwić, że ludzie mają odjazdy. Na moje szczęście jak już spłacę tą zaległość to będę miał zabezpieczenie do końca życia. 3+1 lat ciężkiej pracy za granicą, pełną wyrzeczeń się naprawdę opłaciło, a za rok zamierzam pojechać sobie na zasłużone wakacje. Jeszcze nie wiem gdzie, nie planuje tak szczegółowo, ale tak właśnie zrobię. Kto wie, może za kilka lat będę mieć podwójne obywatelstwo.

 

Chodnym okiem analizując to wszystko wydaje mi się, że to była tak naprawdę przyczyna wszystkich moich zmartwień. Nie potrafię robić kilku rzeczy na raz. Jak już zabiorę się za coś co naprawdę chce, daje z siebie sto procent. Robienie kilku rzeczy na raz kojarzy mi się (podejrzewam, bo sam nie potrafię powiedzieć do końca dlaczego tak jest) z brakiem pełnego zaangażowania w tą jedną najważniejszą w danej chwili rzecz, co powoduję, że nie daje z siebie tyle ile mogę w tej innej kwestii którą chciałbym zrealizować, a to wiąże się z tym, że mi się po prostu nie udaje zrealizować danej kwestii. Zawsze postrzegałem rzeczy inaczej niż wszyscy dookoła mnie. Nadal tak jest. Nie chciałem być ofiarą systemu, który każę wziąć kredyt, spłacać go całe życie, odkładać na emeryturę, a dwa lata po przejściu na nią dostać zawału serca. Chciałem przede wszystkim spokoju i tego pragnąłem od samego początku. Zawsze mnie przerażał fakt, bycia zależnym od pracy i w głębi duszy chciałem tego uniknąć.

 

Co do relacji z kobietami to niewątpliwie zaszły pewne zmiany. Wprawdzie nigdy jakoś szczególnie nie miałem lęku(jak dobrze pamiętam, chociaż może i tak było) z samą rozmową, to jednak nadal traktowałem kobietę jako, kogoś ponad mnie i uważałem na słowa które dobierałem. Teraz jestem brutalnie szczery i jest mi to obojętne czy dziewczyna się obrazi czy też nie. Nie ma co się oszukiwać, że widzę iż w ich oczach jestem bardziej męski i atrakcyjny niż w przypadku kobiet, które traktowałem jak boginie, które trzeba nosić na rękach. Uprawiałem seks z czterema kobietami jak do tej pory. Okazji miałem więcej. Miałem też kilka sytuacji gdzie nie doszło do pełnego zbliżenia ale co doświadczyłem to moje. Najbardziej powalającym(w pozytywnym tego słowa znaczeniu) doświadczeniem była sytuacja w której wylądowałem w jednym pokoju z dziewczyną, którą znam z pracy. Kiedyś ją zaprosiłem na spacer, ale odmówiła. Jak ją znałem z pracy to była to niesamowicie zdystansowana i kulturalna kobieta, dobre kilka lat starsza ode mnie. Można by powiedzieć, że szara myszka, ciągle się śmieje, jest radosna, w ogóle się nie awanturowała i robiła co do niej należy. Nie szukała problemów ani nie narzekała na nic. Na imprezie pracowniczej po prostu podszedłem porozmawiać jako kolega z pracy. Absolutnie mi nie przyszło do głowy, że to może być mój szczęśliwy dzień. Zresztą i tak o mało co na nią(na tę imprezę) nie poszedłem bo nie lubię takich spotkań. Ostatecznie wylądowaliśmy u niej. Ta szara myszka włączyła muzykę w której gustuje. Jeden z najtwardszych metali jaki jest na rynku, brutalność, krew w teledyskach, niewolnictwo(przykuci łańcuchami w maskach gazowych)… myślę „co do h*a!” a potem jak się zaczęło między nami coś dziać to zostałem dosłownie zgwałcony… Dzięki temu doświadczeniu przestałem mieć jakiekolwiek wątpliwości, że stereotypy to nic nie warty syf.

 

Nie mniej nie obyło się też bez tych „mniej” przyjemnych doświadczeń. Które również mnie czegoś nauczyły, a właściwie po raz kolejny utwierdziły w przekonaniu iż miałem rację od samego początku. Dobry seks to podstawa. Koniec kropka. Jeżeli kobieta mi mówi, że dla niej nie jest ważny albo, że nie przeszkadzałoby jej jak facet sobie nie radzi w łóżku bo przecież nabierze doświadczenia z czasem, to po prostu kłamie. Czy nabierze czy nie, to kwestia indywidualna… ale brak satysfakcji ze zbliżenia będzie przeszkadzać jej zawsze. Rycerz na białym koniu, o idealnie odpowiadającym charakterze i wyglądzie ale kiepski w łóżku VS. kawał gnoja ale kochanek niczym Peter North, to do tego drugiego kobieta wróci zawsze. Tego pierwszego będzie traktować jak kolegę, przyjaciela ale na żaden seks nie ma co liczyć. Absolutnie nie ma co się tutaj oszukiwać, owijać w bawełnę. Panowie muszą to po prostu przyjąć na klatę i zaakceptować. Ciepłe słowa które tutaj kobiety lubią prawić, nie zmienią faktycznego stanu rzeczy, dokładnie na tym samym poziomie co wiara w płaską ziemie nie sprawi, że będzie ona płaska.

 

Ironia jest taka w moim przypadku, że ja po prostu nie mam ochoty by teraz kobiety podrywać, by mieć seks z nimi. Dość mocno boje się wpadki, a to na moim obecnym etapie życia miałoby skutki katastroficzne. Bym zniszczył to, do czego tak naprawdę dążę całe życie czyli spokoju i stabilizacji finansowej bez konieczności podejmowania pracy. Jeszcze nie czas, ale wiem, że przyjdzie i czas na to. Po prostu teraz zrozumiałem, że priorytety od zawsze były inne. Ale pragnę bardzo wyraźnie podkreślić jedną prostą rzecz. Nie zauważałbym tego gdybym nadal był prawiczkiem. Nie uwierzyłbym nawet samemu sobie gdybym mógł porozmawiać z sobą teraźniejszym kilka lat temu.

 

Oczywiście czasem łapie doły, dopadają mnie myśli, że marnuje „najlepsze” lata na ciężką pracę. Ale te dołujące myśli nie są na tyle mocne bym zmienił priorytety, które wierzę są najbardziej odpowiednie dla mnie w danej chwili.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mniej nie obyło się też bez tych „mniej” przyjemnych doświadczeń. Które również mnie czegoś nauczyły, a właściwie po raz kolejny utwierdziły w przekonaniu iż miałem rację od samego początku. Dobry seks to podstawa. Koniec kropka. Jeżeli kobieta mi mówi, że dla niej nie jest ważny albo, że nie przeszkadzałoby jej jak facet sobie nie radzi w łóżku bo przecież nabierze doświadczenia z czasem, to po prostu kłamie. Czy nabierze czy nie, to kwestia indywidualna… ale brak satysfakcji ze zbliżenia będzie przeszkadzać jej zawsze. Rycerz na białym koniu, o idealnie odpowiadającym charakterze i wyglądzie ale kiepski w łóżku VS. kawał gnoja ale kochanek niczym Peter North, to do tego drugiego kobieta wróci zawsze. Tego pierwszego będzie traktować jak kolegę, przyjaciela ale na żaden seks nie ma co liczyć. Absolutnie nie ma co się tutaj oszukiwać, owijać w bawełnę. Panowie muszą to po prostu przyjąć na klatę i zaakceptować. Ciepłe słowa które tutaj kobiety lubią prawić, nie zmienią faktycznego stanu rzeczy, dokładnie na tym samym poziomie co wiara w płaską ziemie nie sprawi, że będzie ona płaska.

 

Zastanawiam się jak napisać to co chcę napisać, żeby nie zostać tak odebraną jak przewiduje, ale chyba się nie da :mrgreen:

Nie wiem czy jestem wyjątkiem czy nie, ale po siedmioletnim związku, w którym nie narzekaliśmy oboje na seks, powaliły się rzeczy zupełnie inne i seksu i tak nie ma. Ale to się zdarza, wiadomo. Natomiast co ciekawe, wszystkie te rzeczy, które określiłam się rozwaliły, a właściwie zachowania, które do tego doprowadziły, można było zaobserwować ładnych parę lat wcześniej...

 

Kiedy już wszelkie emocje opadły, hormony, itd. okazało się, że fakt, że było nam razem dobrze nie wystarczył... Oczywiście to co napiszę to mój wybór, być moze zostanę starą panną z masą kotów i psów na stanie, postępując w ten sposób :mrgreen: , gdybyśmy jednak nie dali się ponieść i zapanowali nad sobą, to myślę, że nawet jeśli jego umiejętności byłyby takie sobie a była by chemia, to skupiając się najpierw na relacji a później na seksie byłaby większa szansa na powodzenie. W końcu jakoś trzeba się też w tym temacie komunikować.

Nie rozumiem zupełnie stwierdzenia, że ktoś jest w łóżku słaby a ktoś inny dobry... Opierając się na własnych doświadczeniach mogę stwierdzić,ze na pewno każdy jest inny... nie potrafiłabym podzielić na lepszych i gorszych. Po prostu różni. Jak jest chemia to początkowo z reguły jest super i bez szczególnych komnikatów jest wszystko jest "jak trzeba", kiedy targają nami emocje... z czasem, kiedy wszystko schodzi do normalnych proporcji trzeba się porozumieć, urozmaicać, nieco bardziej postarać i wsłuchać w drugą osobę.

 

Jesli ktoś "jest słaby" pomimo komunikatów to znaczy wg mnie albo, że jest egoistą i myśli tylko swojej przyjemności, albo nie ma komunikacji między ludźmi i tyle. Jeśli w jakimkolwiek punkcie jest coś w zachowaniu/postępowaniu partnera co go dyskwalifikuje to jestem przekonana, że występuje to również poza seksem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

.... nawet jeśli jego umiejętności byłyby takie sobie a była by chemia, to skupiając się najpierw na relacji a później na seksie byłaby większa szansa na powodzenie.....

Nie rozumiem w jakim kontekście uzywasz słowa "chemia". W kontekscie najczęściej używanym, stoi ona w sprzeczności z racjonalną dbałościa o relację, a z medycznego punktu widzenia jest zaburzeniem.

->

f63-9-t58067.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

.... nawet jeśli jego umiejętności byłyby takie sobie a była by chemia, to skupiając się najpierw na relacji a później na seksie byłaby większa szansa na powodzenie.....

Nie rozumiem w jakim kontekście uzywasz słowa "chemia". W kontekscie najczęściej używanym, stoi ona w sprzeczności z racjonalną dbałościa o relację, a z medycznego punktu widzenia jest zaburzeniem.

->

f63-9-t58067.html

 

W takim razie każdy człowiek na początku relacji jest zaburzony ;)

"Chemia" jest zazwyczaj na początku. Posłuzyłam się skrótem myślowym Równie dobrzemożesz uzyć słowa przyciąganie.

Dlatego też piszę, że najrozsądniej zapanować nad burzą emocji i skupić się na relacji a seks odłozyc na potem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, no, najlepiej na wtedy, jak między partnerami będzie już tylko przywiązanie, przyzwyczajenie i przyjaźń. katole pewnie lubują się w takim kazirodczym seksie:> po co sobie fundować trochę przyjemności, kiedy seks jest jeszcze namiętny vide przyjemny. to nie po bożemu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bakus, a ile masz lat teraz? w jakim wieku wziąłeś się za zmiany?

 

- w wieku w którym zrozumiałem, że kobiety są najgorszym doradcą jeżeli chodzi o relacje damsko męskie,

- w wieku w którym zrozumiałem, że wszyscy z racji swojej ludzkiej natury są egoistami i jeżeli ty tego nie zrobisz to kur** nikt za ciebie tego nie zrobi,

- w wieku w którym zrozumiałem, że bolesna, smutna, przerażająca nas prawda jest prawdą i nią będzie, niezależnie od tego czy ją zaakceptujesz jako prawdę czy nie,

- w wieku w którym zrozumiałem, że owijanie w bawełnę może dać nam chwilowe pocieszenie, które nie jest rozwiązaniem problemu,

 

Mam 27 lat.

 

Nie wiem czy jestem wyjątkiem czy nie, ale

Oczywiście, że jesteś "wyjątkiem"… Jak pewnie wszystkie kobiety, które zdecydują się zabrać głos w tym temacie.

 

Mój absolutny faworyt, numer 1, w przypadku odpowiedzi jakie udzielają kobiety na postawione(w pewnym sensie) im zarzuty.

 

Nie rozumiem zupełnie stwierdzenia, że ktoś jest w łóżku słaby a ktoś inny dobry... Opierając się na własnych doświadczeniach mogę stwierdzić,ze na pewno każdy jest inny... nie potrafiłabym podzielić na lepszych i gorszych. Po prostu różni. Jak jest chemia to początkowo z reguły jest super i bez szczególnych komnikatów jest wszystko jest "jak trzeba", kiedy targają nami emocje... z czasem, kiedy wszystko schodzi do normalnych proporcji trzeba się porozumieć, urozmaicać, nieco bardziej postarać i wsłuchać w drugą osobę.

 

Nie jest to żadne odkrycie, że każdy człowiek będzie zachowywał się inaczej w łóżku. Nie tylko w seksie ale i w każdej innej kwestii. Pisząc słaby/dobry kochanek mam na myśli jedną prostą kwestię. Albo da mi satysfakcję z seksu(dobry kochanek) albo mi jej nie da(słaby kochanek).

 

Jesli ktoś "jest słaby" pomimo komunikatów to znaczy wg mnie albo, że jest egoistą i myśli tylko swojej przyjemności, albo nie ma komunikacji między ludźmi i tyle. Jeśli w jakimkolwiek punkcie jest coś w zachowaniu/postępowaniu partnera co go dyskwalifikuje to jestem przekonana, że występuje to również poza seksem.

 

To może znowu Ci wyjaśnię o co chodzi, ponieważ na prawdę się nie zrozumiemy.

 

Słaby kochanek vs dobry kochanek:

 

- ktoś kto ma problemy z erekcją vs mężczyzna który nie ma z nią problemu,

- ktoś kto ma problemy z przedwczesnym wytryskiem vs ktoś kto go potrafi kontrolować,

- ktoś kto ma problemy z wyczuciem mimo komunikatów i starań vs mężczyzna który widzi takie rzeczy i znajduje wyczucie,

- ktoś kto nie ma za grosz spontaniczności, fantazji vs ktoś kto potrafi zaskoczyć czymś nowym,

- niskie libido vs wysokie.

- ktoś kto woli się częściej przytulać i razem zasnąć vs facet co da kilka orgazmów jednej nocy i dopiero potem się przytulić i razem zasnąć.

 

Nie ma w tym nic z egoizmu i myśleniu o własnej przyjemności.

 

No tak, bo seks "po Bożemu" musi być nudny i tylko w jednej pozycji :P Niby XXI w. a takimi stereotypami pociskasz...

 

Dla tych co są święcie przekonani, że każda inna forma seksu prócz tej "po bożemu" jest zła, grzeszna, niegodna to oczywiście, że ten ich seks "po bożemu" będzie szczytem ekstazy. No ale nie mam ochoty tracić czasu na religijne bzdety.

 

P.S Mam problem z ustawieniem podpisu. W opcjach wszystko wydaje się być ok. Ma ktoś pomysł?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może znowu Ci wyjaśnię o co chodzi, ponieważ na prawdę się nie zrozumiemy.

 

Słaby kochanek vs dobry kochanek:

 

- ktoś kto ma problemy z erekcją vs mężczyzna który nie ma z nią problemu,

- ktoś kto ma problemy z przedwczesnym wytryskiem vs ktoś kto go potrafi kontrolować,

- ktoś kto ma problemy z wyczuciem mimo komunikatów i starań vs mężczyzna który widzi takie rzeczy i znajduje wyczucie,

- ktoś kto nie ma za grosz spontaniczności, fantazji vs ktoś kto potrafi zaskoczyć czymś nowym,

- niskie libido vs wysokie.

- ktoś kto woli się częściej przytulać i razem zasnąć vs facet co da kilka orgazmów jednej nocy i dopiero potem się przytulić i razem zasnąć.

 

Nie ma w tym nic z egoizmu i myśleniu o własnej przyjemności.

 

Jeśli ktoś ma problem z erekcją idzie do lekarza. Na libido też można podziałać, nie jest to nie do opanowania.

Problem z wyczuciem pomimo komunikatów - to może trzeba przejść się do seksuologa zwyczajnie?

Żaden z wymienionych przez Ciebie przykładów nie jest uzasadnieniem. Z każdego można znaleźć wyjście. W każdym z przypadków przez Ciebie podanych jest do osiągnięcia albo kompromis, albo pomoc medyczna.

Nie mów mi, że to nie wykonalne. To kwestia chęci i determinacji... a że trzeba nieco wysiłku... no cóż... na tym polega przeciez wiązek. Każe jest inne, nigdy wszystko nie zapasuje idealnie. W łóżku też nie.

 

 

 

No tak, bo seks "po Bożemu" musi być nudny i tylko w jednej pozycji :P Niby XXI w. a takimi stereotypami pociskasz...

 

Dla tych co są święcie przekonani, że każda inna forma seksu prócz tej "po bożemu" jest zła, grzeszna, niegodna to oczywiście, że ten ich seks "po bożemu" będzie szczytem ekstazy. No ale nie mam ochoty tracić czasu na religijne bzdety.

 

 

Wiesz, to jest kwestia tego jak rozumiesz seks i czego od seksu oczekujesz (i czy w ogóle) poza fizycznym doznaniem. Jak rozumiesz to co jest dobre dla związku a co nie. No ale to rzeczywiście nie jest wątek na ten temat.

Jedno wiem na pewno - emocje dają więcej doznań, niż nie wiadomo jakie "formy" (też nie wiem co miałeś na myśli używając tego określenia).

Kościół nie jest tak rygorystyczny w tych sprawach jak się może wydawać. Oczywiście miałeś na myśli trójkąty i inne wrażenia, to nie ma o czym mówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

W takim razie każdy człowiek na początku relacji jest zaburzony ;)

"Chemia" jest zazwyczaj na początku...

Wiekszość jest, choć zazwyczaj nie znaczy każdy. Związki nie rozpoczęte w skutek namietnosci zazwyczaj są statystycznie trwalsze.

 

....Dlatego też piszę, że najrozsądniej zapanować nad burzą emocji i skupić się na relacji...

Dotąd zgoda. Tylko do tego potrzeba sporej wiedzy o psychologii (zwiazków).

 

.... a seks odłozyc na potem.

Tylko seks jest nierozerwalna częścią relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.... a seks odłozyc na potem.

Tylko seks jest nierozerwalna częścią relacji.

 

Popęd to fizjologia, tylko. Nad tym możemy panować bez uszczerbku na zdrowiu. Wypracowanie relacji - intymności, przyjaźni, zaufania w związku jest fundamentem. Seks jest ważny, ale na kolejnym etapie.Z kolei właśnie w dalszym etapie brak seksu jest niepokojący i szkodliwy. Tak więc dlatego nie piszę o relacji całkiem bez seksu, tylko na zrealizowaniu wszystkiego w odpowiednim czasie.

Nikomu nic nie narzucam oczywiście, to moje własne zdanie, zbudowane na doświadczeniu i trwaniu w związku, w ktorym seks był super ale ewidentnie za szybko. I nie mówię tego z poodów religijnych tylko. Początkowo, jak zaczęłam uznawać za sensowny taki sposób postępowania, w ogóle nie byłam zdeklarowana jeszcze co do wiary.

Uznałam to z punktu widzenia właśnie psychologicznego. Wszystko musi mieć fundament alby się zakorzeniło trwale. To wcale nie musi oznaczać gorszej jakości seksu. Moim zdaniem wręcz przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, jak chodzi o te sprawy damsko-męskie, to tylko w "relacjach jednostronnych" i mnie to w pełni satysfakcjonowało cokolwiek to było , bo związkiem w potocznym rozumieniu to chyba nie można tego nazwać zwłaszcza, że druga osoba o niczym nie wiedziała. :mrgreen:;)

Ale w tym co pisze Rosa jest jednak pewna mądrość, że jak komu chodzi o coś innego niż przede wszystkim seks, to warto postawić jakąś granicę np. pierwszy seks po 5 latach związku i od razu się odsiewa tych, którzy mają inną hierarchię priorytetów w związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.... Tak więc dlatego nie piszę o relacji całkiem bez seksu, tylko na zrealizowaniu wszystkiego w odpowiednim czasie. ...

Problem polega na tym, że najczęściej istnieją dwie różne wizje "odpowiedniego czasu". Jak zdecydować która z nich jest tą właściwą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×