Skocz do zawartości
Nerwica.com

Faceci którzy nigdy nie byli w związku i prawiczki. Szanse ?


d65000

Rekomendowane odpowiedzi

A ja myślę, że "brak osoby w związku", to nie jest jakiś powód do tego, żeby płakać i mówić sobie: "Ja nie mam nikogo, jestem sam/sama. Co ja teraz zrobię"?

Przecież dużo jest ludzi, którzy z nikim nie są, nie mają seksu i żyją normalnie. To jest sprawa pewnego nastawienia do takiej a nie innej sytuacji.

I ja mam do tego takie nastawienie.

 

Człowiek wierzący nigdy nie jest sam :) Chociaz bywa, ze tak można się poczuć no ale to ludzkie.

Ja też uważam, że życie to nie tylko związki i seks... mało... seks w takiej wersji, jakby to powiedzieć.... komercyjnej i nowoczesnej, to juz jest tak przereklamowany, że żal. Poza nim m swiat ma bardzo dużo do zaoferowania, co nie znaczy, że oprócz neigo ;)

Świat nie składa się tylko ze związków i seksu.

Chociaż, w obecnych czasach, przeważnie patrzy się na seks, na przyjemności, a uczucia, inne wartości są spychane na dalszy plan.

Chodzi o to, żeby zabawić się czyimś kosztem, samemu mieć z tego jakąś przyjemność, a potem zapomnieć...

Żeby z kimś stworzyć takie, naprawdę zdrowe, mocne relacje, bliskie kontakty, to trzeba oczekiwać tego samego od siebie i o to dbać. Musi komuś na tym zależeć.

A często tak właśnie nie jest, bo bardziej liczy się tylko przyjemność, korzyści i seks.

Po prostu są pewne zasady, które trzeba przestrzegać, ale one nie są, często przestrzegane. Ludzie łamią te zasady dla przyjemności i korzyści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi w małżeństwie zależałoby m.in. na wierności do śmierci. Skonsumowanie małżeństwa (współżycie) nie jest być "seksem", jeżeli jest uczynione w intencji poczęcia świętego potomstwa. Dla mojej natury bardziej nieczysto od nieuporządkowanych stosunków płciowych wyglądają pewne zboczenia. To moje pragnienie niewiasty też jest dla mnie ciężarem. Chciałbym być całkowicie obojętny na sprawę "posiadania" żony. Teraz jest lepiej, ale jakiś czas temu bezżenność mnie męczyła. Nie chciałbym, żeby ból celibatu wrócił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi w małżeństwie zależałoby m.in. na wierności do śmierci. Skonsumowanie małżeństwa (współżycie) nie jest być "seksem", jeżeli jest uczynione w intencji poczęcia świętego potomstwa. Dla mojej natury bardziej nieczysto od nieuporządkowanych stosunków płciowych wyglądają pewne zboczenia. To moje pragnienie niewiasty też jest dla mnie ciężarem. Chciałbym być całkowicie obojętny na sprawę "posiadania" żony. Teraz jest lepiej, ale jakiś czas temu bezżenność mnie męczyła. Nie chciałbym, żeby ból celibatu wrócił.

Ja nie mam żadnej żony i jakoś nie jest mi z tym źle.

Nie narzekam z tego powodu, bo wiem, że ja, być może nigdy nie będę miał żony.

Oczywiście, nie byłoby źle, gdyby mi się trafiła odpowiednia dla mnie kobieta i wspólnie podjęlibyśmy decyzję o małżeństwie.

Ale taka decyzja nie następuje od razu, tylko po pewnym czasie.

Przede wszystkim, trzeba się dobrze poznać, trzeba być do takiej decyzji gotowym, emocjonalnie, uczuciowo.

 

Problemem w dzisiejszych czasach, jeżeli chodzi o małżeństwa jest, zbyt szybka i często nie przemyślana decyzja o małżeństwie.

Po prostu to się opiera na seksie i na przyjemnościach, a często jest tak, że ludzie nie są dojrzali do małżeństwa.

 

I stąd jest tyle rozwodów w Polsce.

Jeżeli chodzi o mnie, to ja, poznając jakąś kobietę, zawsze, na początek stawiam na "znajomość koleżeńską" z kobietą i na tzw. luźne, ale dobre relacje.

Dopiero po pewnym czasie się przekonuje, czy warto z taką kobietą się związać, czy nie.

Nigdy nie ma pewności, że "bycie z kimś" się uda.

Bo czasem się ludzie kimś rozczarowują, i to boleśnie. Są inne przyczyny, które nie pozwalają na związek. I ja to znam. A nie polecałbym "związków na siłę", bo to już jest głupota.

Albo jest się z kimś odpowiednim, kto do kogoś pasuje, albo nie jest się z nikim wcale.

 

To jest zasada, którą się nie zawsze przestrzega.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chcę "seksu". "Seks" jest podstępnym jadem sprowadzającym duszę do piekła. "Seks" wiąże się z nieodpowiedzialnym podejściem do prokreacji, do współudziału w stwarzaniu nowych osób. Nie chciałbym poczynać dzieci z "seksu", ale ze współżycia małżeńskiego podejmowanego w świętej intencji. Nawet bardziej nie chcę "nieprokreacyjnych czynności seksualnych", takich jak masturbacja czy zaspokajanie swoich wstrętnych perwersji. Na żonę chciałbym patrzeć niczym na Maryję (a na potomstwo niczym na Jej Dzieciątko). Aseksualnie i w święty sposób. Różnica płci nie jest zła, to "seks" jest zły. Szkoda, że mam "instynkt przedłużenia gatunku" (przy czym predyspozycji na męża i ojca raczej nie mam).

 

Brak żony bywał dla mnie bardzo dojmujący. Brak tej słodkiej istotki do przytulania. Może to mnie w pewien sposób bardzo frustrować. Nie podoba mi się to. Miewałem "świra" na punkcie żony. Ale z moimi skrupułami i dysfunkcjonalnością na męża i ojca chyba w ogóle się nie nadaję i jestem, chcąc nie chcąc, skazany na celibat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo jest ono takie potoczne, ma taki "niesmaczny" wydźwięk. Na dodatek odnosi się do sprawy, do której należy pochodzić ze szczególnym szacunkiem - do przekazywania życia, rodziny, małżeństwa.

O dzieci boję się nie ze względu na to, że jestem taki "radykalny" w poglądach, ale ze względu na moją nienormalność i dysfunkcyjność. Jakby potomstwo było takie jak ja, to łatwo mogłoby się stać ciężarem dla społeczeństwa ze względu na swoje objawy, niezaradność w pewnych sferach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy pasowałoby mi bycie z kobietą, która do mnie nie pasuje.

Prawdopodobnie nie.

W pewnych sytuacjach jest lepiej mieć normalną koleżankę, jak "kobietę w związku", bo wtedy jest to lepsze rozwiązanie.

Koleżanek miałem kilka i z żadną z nich, w żadnym związku nie byłem.

Przede wszystkim, dla mnie jest istotne to, aby mieć wspólny język i porozumienie z koleżanką, z kobietą.

Jeśli jest dobra rozmowa, dogadywanie się w wielu sprawach, wtedy i relacje są dobre i bliskie.

 

Ale też, trzeba samemu chcieć się postarać i dążyć do tego, żeby "relacje" były jak najlepsze.

Bez dobrej woli i chęci, to się nie uda, bo nie ma takiej możliwości.

 

Życie pokazuje, że z tym jest różnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take, wiesz mogłoby być też tak, że fantazje nie były by tak ukierunkowane, że faktycznie by Ci sie to podobało to wtedy byłbyś odchylony ale na prawdę a nie w fantazjach. Czyli krótko trzeba coś robić by być tym dewiantem póki co ja tylko czytałam, że to jest zamkniety temat i nie uskuteczniasz tego o czym piszesz w pewnym temacie więc cięzko stwierdzić. A co na to seksuolog?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez "seksu", bez współżycia, bez zaspokajania fetyszy da się szczęśliwie żyć. Współżycie jest czymś bardzo poważnym. Nie chcę go redukować do okazania sobie bliskości, nawet dla dobra współmałżonka. Musi być jeszcze większa motywacja - poczęcie nowego życia w celu trwania tegoż nowego życia w świętości wiecznej.

 

Pewien fragment biblijny mówiący o małżeństwie nie dla namiętności, ale tylko dla miłości potomstwa (Tb 8,5-10 - modlitwa Tobiasza i Sary):

Po uroczystościach weselnych Tobiasz rzekł do Sary: „Jesteśmy synami świętych, i nie możemy tak się łączyć jak narody, które nie znajdą Boga”. I wstawszy pilnie się oboje razem modlili, aby dostąpić ocalenia.

Rzekł Tobiasz: „Panie, Boże ojców naszych, niech Cię błogosławią niebiosa i ziemia, morze, źródła, rzeki i wszystkie stworzenia Twoje, które w nich są. Tyś stworzył Adama z mułu ziemi i dałeś mu na pomoc Ewę.

A teraz, Panie, Ty wiesz, że nie dla namiętności biorę siostrę moją za żonę, ale tylko dla miłości potomstwa, w którym by było błogosławione imię Twoje na wieki wieków”. Sara też mówiła: „Zmiłuj się nad nami, i niech się obije wespół zestarzejemy w zdrowiu”.

Czyli współżycie dla świętości potomstwa, nie dla przyjemności i namiętności jest możliwe. Wydaje mi się, że dla większości ludzi osoby kierujące się taką szlachetną ideą przy decydowaniu się na małżeństwo byłyby uważane za "skrajnych fundamentalistów".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawniej, przynajmniej z tego, co mi się wydaje, w Kościele czynności seksualne miały na celu tylko prokreację, nie było nawet współżycia dla budowania więzi. Wydaje mi się, że dawniej uważano przyjemność seksualną za zło samo w sobie. Tradycyjni katolicy mogą mieć tego typu poglądy na przyjemność seksualną (nie wszyscy). Mam "skrajnie radykalne" poglądy na "seks".

 

Chcę też, aby współżycie było czymś świętym, wyjątkowym, aby dzieci poczynały się ze świętości, nie z chuci. Dla mnie pragnienie bycia z żoną jest dokuczliwe, jest ono egoistyczne. Natura chce mieć m.in. przytulankę i pomoc życiową w postaci żony. Nie chcę niczego złego dla żony, mam potrzebę okazywania czułości ślicznym istotom przez głaskanie ich czy nieseksualne pieszczoty (w podobny sposób mogę reagować np. na kota). Nie chce żadnych niewierności, żadnych współżyć przed małżeństwem i poza nim u obydwu małżonków. Skonsumowanie małżeństwa w święty sposób jawi mi się jako obowiązek tych, co zawarli między sobą małżeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracam jeszcze do tego tematu.

Jeżeli chodzi o "bycie razem", o seks, to ja nie wiem czy i w ogóle będę z jakąś kobietą.

Jak na razie nie mam do tego kandydatki, a nawet bliskiej koleżanki.

Na razie jestem sam i muszę to akceptować. Nie szaleje też na punkcie seksu i nie szukam go, gdzie popadnie.

Nigdy nie korzystałem i nie będę korzystał z żadnych serwisów erotycznych, w poszukiwaniu przyjemności, ani z AGENCJI TOWARZYSKIEJ.

Mnie to akurat nie kręci.

Dla mnie jest ważne to, aby normalnie, w pewnych okolicznościach poznać, nawiązać jakąś znajomość z kobietą, która to odwzajemni, wykazując dobrą wolę.

Na razie się to nie udaje, ale nie można tracić nadziei.

 

Znam pewną dziewczynę, z Warszawy, jest sporo ode mnie młodsza, ale nie jest nawet moją, bliską koleżanką.

Ona sama nie wie, czego chce i nie wiem, co jej tam w głowie siedzi...?

Trochę z nią miałem spięć, nieporozumień i tak sobie myślałem, że "może będę miał z nią dobre relacje"?

Takie sprawiała wrażenie...ale niestety.

Raczej, ta dziewczyna nie odpowiadałaby mi do związku, a i on podziela ze mną to samo.

 

Na to, żeby między kimś były dobre, bliskie relacje, trzeba się samemu postarać. Musi komuś na tym bardzo zależeć.

Nie na siłę, ale trzeba, trochę własnych starań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem późne prawictwo jest spowodowane jakimiś nieprawidłowościami, niskim libido czy innym chorobą psychicznym. Co nie znaczy że taki człowiek nie ma prawa zaznać miłości. Każdy kto ma dobre serce powinien znaleździ taka osobe która go zaakceptuje i pokocha takim jakim jest. Jeżeli chodzi o przekonania religijne to nie zaliczałbym tego do zaburzeń, jeżeli ktoś chce uprawiać seks po ślubie i wyznaje wartości chrześcijańskie pomimo normalnego libido to tylko znaczy że jest to osoba o twardych zasadach i wie czego chce. Dla mnie takie osoby są godne pochwały bo płyną pod prąd. I prosze nie pisać tutaj że jak ktoś jest dziewicą czy prawiczkiem w wieku np 25 - 30 lat to jest chory czy jest z nim coś nie tak. Owszem może być ale nie we wszystkich przypadkach, bo czy osoba zdrowa psychicznie ale np na wózku zalicza się do tych nienormalnych i chorych? Czy dziewczyna która chciała poznać chłopaka który ją pokocha trafiała całe życie tylko na takich którzy chcieli ja zaliczyć i nie zgadzała sie na to jest chora i nienormalna? Czy osoba która jest zdrowa psychicznie i fizycznie ale bardzo nieatrakcyjna jest chora i nienormalna? Ja was bardzo prosze żebyście jakiś magicznych granic nie ustawiali do kiedy trzeba się pozbyć tego "brzemienia" bo to tylko zależy od danej jednostki, a każdy jest inny i nie powinno się wszystkich do jednego wzoru porównywać. Poza tym kto ustala te zasady? Nawet Jezus mówił że nie każdemu będzie dane mieć żone, mieć dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×