Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Autodestrukcja,
p.s. KREWETKI GINĄ przez antydepresanty ;D

:shock::mrgreen:

Wrażliwe serduszko NieznanegoSprawcy pęka wiedząc, że wysikiwana przez niego wenlafaksyna wprowadza krewetki w samobójczy haj. :-|

 

wiedziałam!

kolejna osoba ktora na pewno NIE PLAKALA NA KROLU LWIE! : (

 

Ale coś mi się tu nie trzyma kupy, bo wody w morzach i oceanach jest- bądź co bądź - sporo :lol: . Dziwne, że te prozaki płynące do morza kanałami są w stanie osiągnąć stężenie wystarczające do zadziałania na jakieś morskie stworki.

moze nie wszystkich gatunkow krewetek dosięgają Twoje siki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiedziałam!

kolejna osoba ktora na pewno NIE PLAKALA NA KROLU LWIE! : (

masz dobrą intuicję. 8)

moze nie wszystkich gatunkow krewetek dosięgają Twoje siki

Jednak te, które dosięgają, pewnie właśnie mają ciary z dzikiej euforii. sikanie.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

p.s. a z tymi psychotropyma, zima to ja po prostu mysle ze nak jak Ty poszlas w powiiedzmy eksploaracje doswiadczen zwiazanych z zazywaniem albo po prostu uwazasz ze wszystko zaczyna sie i konczy w biologii to tos moze odwrotnie, szukac spokoju mozgu jednoczesnie wierzec ze biologia idzie rowlonegle ze swiadomoscia a nie ja wyprzedza i wtedy wynik sie zmienia... to jest spor o to jakie wybierasz ,,styl zycia.." temat dla Pani DOmu

 

nie wiem. z tego wszystkiego ja teraz mam spiecie dupy. elo pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autodestrukcja,

p.s. KREWETKI GINĄ przez antydepresanty ;D

 

Zapewne giną z uśmiechem na ustach . Jaś który w 2010 r.wypisał ten artykulik nie jest świadom ,że 90% spożywanych krewetek pochodzi z hodowli .

Swoja drogą to mogłoby tłumaczyć dziwne zachowania niektórych przedstawicieli waleniowatych ginących na plażach ,ale czy tłumaczy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autodestrukcja, mądrze prawisz! :brawo:

 

Macie rację, nie brałam narkotyków. Mam jedynie znajomych, którzy brali/biorą. Piszę w sposób przejaskrawiony, bo podobnie jak Autodestrukcja - nie mogę znieść wciskania tutaj wszystkim "cudownych" pigułek. Oceniam też z perspektywy swoich oraz moich bliskich doświadczeń. A te nie są kolorowe.

 

Mój ojciec był uzależniony krzyżowo - od psychotropów i alkoholu. Spytajcie go, jak fajnie się z tego wychodziło. Swoją drogą, niektórzy polecają tutaj leki na uzależnienie od alkoholu. Logiczne myślenie, z jednego bagna w większe.

 

Mojej chrzestnej po kilkunastu latach brania różnych "cudownych pigułek" wykruszyły się niedawno wszystkie zęby. Zaczęło się niewinnie, od 20 mg czegoś na depresję (w gruncie rzeczy nudę, brak pracy, ale mniejsza o to. Niektórzy RZECZYWIŚCIE chorują na depresję), sympatyczny psychiatra, zwiększanie dawek, zmiany leków co jakiś czas. Dziś wrak człowieka.

 

Moja mama bierze Anafranil od dobrych ośmiu lat. Od dawna na nią nie działa, dlatego zaczęła zapijać alkoholem.

 

Wyślijcie jakiegokolwiek znajomego, który w miarę zdrowo funkcjonuje do psychiatry. Przepisze mu lek na co tylko zechce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moze nie wszystkich gatunkow krewetek dosięgają Twoje siki

Jednak te, które dosięgają, pewnie właśnie mają ciary z dzikiej euforii. sikanie.gif

 

napisz do greenpeace'u (geanpees :D)

opracujecie metody prawego zabijania zwierząt ;)

 

 

Autodestrukcja,

p.s. KREWETKI GINĄ przez antydepresanty ;D

 

Zapewne giną z uśmiechem na ustach . Jaś który w 2010 r.wypisał ten artykulik nie jest świadom ,że 90% spożywanych krewetek pochodzi z hodowli .

Swoja drogą to mogłoby tłumaczyć dziwne zachowania niektórych przedstawicieli waleniowatych ginących na plażach ,ale czy tłumaczy ?

 

ja tylko powtarzam naukowe nowinki z internetow ;p

 

raczej mam poczucie ze nie same psychotropy ale ogolne zanieczyszczenie ( w tym one) wszystko zaburzają ;)nic nowego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec był uzależniony krzyżowo - od psychotropów i alkoholu. Spytajcie go, jak fajnie się z tego wychodziło. Swoją drogą, niektórzy polecają tutaj leki na uzależnienie od alkoholu. Logiczne myślenie, z jednego bagna w większe.

Ależ nikt nie kazał Twojemu ojcu się od tego uzależniać. Skoro trwał w tym uzależnieniu widocznie nie miał najmniejszej ochoty z tego wychodzić, proste. Żeby pozbyć się nałogu najpierw trzeba tego chcieć, a nie tylko biadolić "o jak mi źle".

Mojej chrzestnej po kilkunastu latach brania różnych "cudownych pigułek" wykruszyły się niedawno wszystkie zęby. Zaczęło się niewinnie, od 20 mg czegoś na depresję (w gruncie rzeczy nudę, brak pracy, ale mniejsza o to. Niektórzy RZECZYWIŚCIE chorują na depresję), sympatyczny psychiatra, zwiększanie dawek, zmiany leków co jakiś czas. Dziś wrak człowieka.

Jeśli ktoś z powodu nudy czy braku pracy idzie do psychiatry i dobrowolnie godzi się na zażywanie czegokolwiek jest po prostu niemyślącym człowiekiem. To nie są cukierki i jeśli ktoś tak sądzi nie jest mi żal, że później ma takie problemy jakie ma. To nie są pigułki, które się bierze siada na kanapie i czeka aż wszystkie problemy same się rozwiążą. Jeśli zatem ktoś nie ma minimum instynktu samozachowawczego trudno się dziwić, że nie opiera się sympatycznemu psychiatrze i nowym cudownym środkom.

Moja mama bierze Anafranil od dobrych ośmiu lat. Od dawna na nią nie działa, dlatego zaczęła zapijać alkoholem.

 

Wyślijcie jakiegokolwiek znajomego, który w miarę zdrowo funkcjonuje do psychiatry. Przepisze mu lek na co tylko zechce.

Więc skoro lek nie działa to po co go bierze? Zapija alkoholem? To tylko i wyłącznie jej wybór, nie tabletek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałem kiedyś taki mądry artykuł napisany przez lekarza, w którym wyjaśnił on dość dokładnie różnicę pomiędzy uzależnieniem sensu stricto(np. alkoholizm, morfinizm, heroinizm, uzależnienie od benzodiazepin itp.), a zespołem odstawiennym/abstynencyjnym- po zaprzestaniu brania antydepresantów- np. SSRI. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Przy takim klasycznym uzależnieniu dochodzi tam do adaptacji neuronów, zmian wrażliwości receptorów, włączenia substancji do szlaków metabolicznych ustroju itp.

 

Przy antydepresantach jest nieco inaczej- mamy np. deficyt 5-HT, więc bierzemy SSRI(żeby zahamować wychwyt zwrotny i zwiększyć poziom tejże monoaminy w synapsach- choć główny mechanizm terapeutyczny wynika z desynsytyzacji rec. serotoninowych pod wpływem chronicznej stymulacji), ale organizm nie wie, że *my*(używając naszej kory mózgowej) chcemy mu(czyli sami sobie) pomóc i traktuje każdy lek/substancję z zewnątrz jako "truciznę". Po pierwsze organizm do jak najszybszego unieczynnienia i wydalenia leku. Po drugie uruchamia są mechanizmy kompensacyjne i na zasadzie sprzężenia zwrotnego ujemnego organizm chce wyrównać stężenia tych neurotransmitterów. Zatem skoro np. zażywamy SSRI(które poprzez blokowanie wychw. zwrot. zwiększają 5-HT) to organizm chce zmniejszyć jej działanie- np. obniża syntezę 5-HT, zmniejsza ilość receptorów postsynaptycznych 5-HT, zmniejsza uwalnianie 5-HT z błony presynaptycznej, zmniejsza zdolność pęcherzyków synaptycznych do magazynowania itp. Po zaprzestaniu zażywania takiego leku mamy reakcję "z odbicia"- receptory się zdownregulowały, a dodatkowo po odstawieniu leku nasilony jest wychwyt zwrotny. To jest w każdym razie jedna z hipotez tłumaczących to zjawisko, inne można poczytać tu- http://en.wikipedia.org/wiki/SSRI_discontinuation_syndrome#Mechanism

 

U osoby odstawiającej antydepresanty nie dochodzi do "głodu"- silnej potrzeby zażycia tej substancji, ani do zachowań typowych dla osoby uzależnionej, zatem porównywanie uzależnienia od narkotyków do zespołu abstynencyjnego po odstawieniu antydepresantów jest co najwyżej śmieszne i świadczy o kompletnej nieznajomości narkotyków.

 

Leki przeciwdepresyjne w przeciwieństwie do narkotyków nie powodują uzależnienia fizjologicznego, nie powodują uzależnienia psychicznego(silnej, niepohamowanej chęci ponownego zażycia), nie wykazują działania euforyzującego na oun- które jest głownie związane z potencjałem uzależniającym itp. Chyba, że mówimy o benzodiazepinach albo z-drugs- ale one nie są antydepresantami. Wspomniane uzależnienie krzyżowe od "psychotropów i alkoholu" dotyczy właśnie benzodiazepin, bo one wpływają na te same podjednostki receptora GABAergicznego, co alkohol etylowy. A ludzie tutaj na uzależnienie od alkoholu nie polecają żadnych "antydepresantów" tylko leki pokroju baklofenu czy naltreksonu- powszechnie stosowane w farmakoterapii alkoholizmu w wielu krajach.

 

Jeżeli za definicję psychotropa przyjąć środek, który wywiera wpływ na transmisję impulsów bioelektrycznych pomiędzy synapsami poprzez regulację neuroprzekaźników to równie dobrze należałoby odradzić ludziom chorym na Alzheimera stosowanie leków cholinomimetycznych jak donepezil, riwastigmina, galantamina, ludziom chorym na Parkinsona stosowanie agonistów dopaminy czy lewodopy, ludziom ze schizofrenią paranoidalną neuroleptyków, ludziom chorym na ChAD wywalić do śmietnika stabilizatory, ludziom chorym na epilepsję zabrać leki przeciwpadaczkowe(to są też stabilizatory stosowane w ChAD), a każdego Kowalskiego, który wcina sudafed, tussipect czy gripex(patrz: skład) na kaszel/przekrwienie błony śluzowej nosa należałoby nazwać ćpunem.

 

Jak przeczytałem kiedyś artykuł pt. "antydepresanty- legalne narkotyki z przepisu lekarza" z pewnej stronki poświęconej teoriom spiskowym i innym pseudonaukowym bredniom to się nieźle uśmiałem widząc straszne braki merytoryczne i nieudolność pismaka, którzy pier.dzielił coś o "inhibitorach hormonów szczęścia". Cóż, gdyby te leki były inhibitorami(blokerami) hormonów szczęścia to raczej by nie powodowały szczęścia, euforii i związanego z tym uzależnienia. :mrgreen: Och, chyba, że autorowi chodziło o inhibicję wychwytu zwrotnego hormonów szczęścia=co prowadzi do zwiększenia ich stężenia? No tak, wtedy to by miało sens. Ale jak ludzie nie rozróżniają tak prostych pojęć to dyskusja z nimi nie ma sensu.

 

A wrzucanie wszystkich grup leków przeciwdepresyjnych do jednego worka i strasznie GAWIEDZI strasznymi, złowrogimi PSYCHOTROPAMI to już kpina do potęgi.

 

Każdy lek, nie tylko straszliwy "psychotrop" posiada działania niepożądane- głównie wynikające pośrednio z jego mechanizmu działania. I tak-

 

-SSRI będą powodowały brak apetytu, bezsenność, zaburzenia gastryczne, zaburzenia seksualne, bo downregulują rec. 5-HT1a, stymulują rec. 5-HT2a/c, 5-HT3. Dlatego np. można je zastosować off-labelowo przy przedwczesnym wytrysku.

-NaSSa będą powodowały wzrost apetytu(i masy ciała) oraz zmulenie/ospałość, bo silnie antagonizują rec. 5-HT2c/rec. histaminowy H1. Np. u osoby z anoreksją, która powinna coś wszamać jak znalazł.

-Neuroleptyki będą powodowały wzrost poziomu prolaktyny, bo blokują aktywność dopaminy(prolaktostatyny)= a ten hormon z kolei odpowiada za blokowanie aktywności prolaktyny. Ale myślę, że osoby chore na schizofrenię paranoidalną mają większe zmartwienia niż to, że przybędzie im parę kg.

-Trójpierścieniowce będą powodować tachykardię, zaparcia, nieostre widzenie, suchośc w ustach, bo posiadają działanie antycholinergiczne- a gdzie są zlokalizowane receptory cholinergiczne to już każdy sobie możne znaleźć w necie. W każdym razie to działanie w niektórych przypadkach będzie przydatne- np. jak ktoś ma bradykardię albo stany skurczowe jelit, dróg żółciowych, moczowych.

 

No a przecież mamy jeszcze inhibitory MAO- selegilina, moklobemid, SSRE-tianeptyna, NDDI-agomelatyna, NDRI-wenlafaksyna, NDRI- bupropion, normotymiki, SARI- trazodon, NRI- reboksetyna, agoniści 5-HT1a- buspiron.

 

Oczywiście, że teraz wszelkie ludzkie problemy są strasznie odhumanizowane i zmedykalizowane przez psychiatrów- w sporej części przypadków można by uniknąć zażywania antydepresantów na "jesienną chandrę", "problemy dnia codziennego", czy "rozterki egzystencjalne". Ale jak słyszę, że ktoś odradza branie WSZELKICH leków p/depresyjnych to poradzę takiej osobie, żeby się douczyła ilu osobom z zaburzeniami afektywnymi(w tym z tendencjami suicydalnymi), psychotycznymi, OCD- te leki uratowały życie. I nie mówię, że to leki na całe złe i rozwiążą wszystkie problemy. Gdyby taki lek istniał- "psychiczne panaceum" to jego producent byłby w tej chwili najbogatszym człowiekiem na świecie i monopolistą na rynku psychofarmacji. Ale czasami leki stanowią różnicę- między życiem, a wegetacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, moge zapytac czy zajmujesz sie tym ,,zawodowo" bo zawsze wychodzisz z mega rzeczowimi info ? ; ) ( z ciekawosci )

 

 

i utwierdzam sie w swoim przekonaniu, zgadzając rownoczesnie z darkpassengerem , wiem ze są momenty kiedy głupotą jest się wzbraniać przed lekami, ale w wielu przypadkach stają się alternatywą zwyklego mierzenia sie z problemami i z tego co czasem widze stają się stałym elementem diety wcale nie mając już na celu pomoc uwolnic sie ...co w efekcie ma jakis wplyw na osobowsoc. nei wiem nawet na ile posrednio na ile nie

 

może lepiej by było gdyby psychiatra był jednoczesnie terapeutą? nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. Chodzi mi po prostu o podejście lekarzy-psychiatrów, którzy przepisują te leki komu popadnie, wystarczy grzecznie poprosić. I tym samym wykończyli kilka osób z mojego środowiska. Dlatego tak przejaskrawiałam swoje wypowiedzi.

 

"Ale jak słyszę, że ktoś odradza branie WSZELKICH leków p/depresyjnych to poradzę takiej osobie, żeby się douczyła ilu osobom z zaburzeniami afektywnymi(w tym z tendencjami suicydalnymi), psychotycznymi, OCD- te leki uratowały życie." - 100% prawda, pisałam, że są sytuacje, w których nie ma innego wyjścia.

 

MalaMi1001, z Tobą też się zgadzam. Jednak podałam te przykłady nie po to, żebyś oceniała postępowanie mojej rodziny, tylko znowu po to, by pokazać podejście lekarzy. Zauważ, przychodzi znudzona życiem, bezrobotna kobieta, narzeka, że jej źle, ale wyraźnie mówi, z jakiego powodu (!), nie miała konkretnych objawów, a ten jej od razu coś na depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i Mad przybył z merytoryczną odsieczą ulan.gif zmasakrować ignorancje. :pirate:

napisz do greenpeace'u (geanpees :D)

opracujecie metody prawego zabijania zwierząt ;)

Założę pododdział o nazwie "GreenPiss", będzie się zajmować ekstatyczną urynoterapią/eutanazją zwierząt.

W końcu przydam się światu.2dziura.gif

 

-- 08 gru 2013, 17:54 --

 

Chodzi mi po prostu o podejście lekarzy-psychiatrów,

Podzielam *wątliwości* co do podejścia/kompetencji wielu psychiatrów, jednak z Twoich wcześniejszych postów wywnioskowałem inną treść.

Swoją drogą, niektórzy polecają tutaj leki na uzależnienie od alkoholu. Logiczne myślenie, z jednego bagna w większe.

No tu jest niezły kwiatek, jeśli zapijanie depresji uważasz za lepsze od leczenia jej np. SSRI.... .

Chyba, że miałaś na myśli benzodiazepiny. Ale nie słyszałem, by ktoś polecał ciągi na xanaxie w alternatywie do vody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakie szalone emotikony :D nieznanyspr,moze pojdx w zaklinanie zwierzat domowych. urynoterapia dla agresywnych psow w rodzinach z dziecmi :D

 

i wszyscy sie nagle zgadzaja! sweet! :105:

(nikt nie czytal tego tekstu ale poniewaz jest długi i napisał go darkpassngery , wszyscy respektuja i wracają do łąwek :D )

 

Swoją drogą, niektórzy polecają tutaj leki na uzależnienie od alkoholu. Logiczne myślenie, z jednego bagna w większe.

rozumiem, ze chodzi o to ze dla osoby z powaznym zyciowym problemem , niekoiecznie chorej na chad, schizo gdzie leki bywaja koniecznie itp, leki to tylko kolejny wspomagacz z ktorego brania nie wynika ,,postanowienie poprawy amen".

i tu sie pojawia problem pt... w takim razie mamy za mało terapeutow, bo polowa polski jest do leczenia.

i inny problem, zyjemy w swiecie, gdzie ludzie często musżą pracować jako korporacyjne kukły... więc musza się przystosować... terapia, ktora w innym wypadku ma wyzwolić w tym ma przystosowac do niegodnego zycia... lololool

 

-- N gru 08, 2013 5:19 pm --

 

dążę do tego i chyba tego nigdzie wprost nie napisalam, ze chodzi mi jednako psychotropy w kontekscie takich zaburzen jak depresja, nerwica i zaburzenia osobowosci (czyli nie hardkory) ktore chyba zazwyczaj wynikaja z podobnych problemow...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

dążę do tego i chyba tego nigdzie wprost nie napisalam, ze chodzi mi jednako psychotropy w kontekscie takich zaburzen jak depresja, nerwica i zaburzenia osobowosci (czyli nie hardkory) ktore chyba zazwyczaj wynikaja z podobnych problemow...

 

Czasem depresja/ nerwica/zaburzenie osobowości jest większym, jak to ujęłaś, hardkorem niż chad. Trochę się gubisz w swoim argumentowaniu. To nie etykietka choroby powinna decydować o leczeniu, a konkretny przypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie tak do konca

a wniosek z tych moich wszystkich wypocin jest taki, ze jestem sklonna stanac za tym zeby leki brac wtedy kiedy nie ma innego wyjscia.

tylko samo w sobie to stwierdzenie brzmi troche jalowo

 

nie wiem czy na forum jest specjalista, psychiatra psycholog wszechwiezdący, ale mam poczucie ze bladzimy wszyscy po temacie z bardzo duzą iloscia niewiadomych ... i tak, na pewno liczy sie przypadek dlatego spytalam czy nie lepiej by bylo gdyby ,,pacjentem/klijentem" zajmowal sie psychiatra i terapeuta na raz co by miec lepszy wgląd w temat i decydowac kiedy co bedzie dobre.

 

 

Czasem depresja/ nerwica/zaburzenie osobowości jest większym, jak to ujęłaś, hardkorem niż chad.

fakt, zawachalam sie tu, bo granice są umowne chyba. niemniej wydaje mi sie ze nie rozwiazesz nerwicy, bez przyjzenia sie swoim relacjom ze swiatem zewn. depresja podobnie to sposob myslenia. gdyby dalo sie czlowieka rozparcelowac na funkcje i wlasciwosci jak w grach komputerowych : motywacja, wola, chec zycia itp itd i za pomocą lekow pododawac tu i tam pare punktow to spoko, mozna sobie doladowac skille i isc dalej.. ale tak to nie dziala chyba.

 

ja tylko pisze co tam mysle, ale to dla mnie wciaz temat otwarty.

cała farmaceutyka to dla mnie to troche tak jak z elektrycznosc. gdzies są ludzie ktorzy sie na tym znaja, pozwalaja mi z tego korzystac, jestem zalezna... ale jak cos im sie jebnie, albo przez burze padnie mi swiatlo bede bezradna. wole szukac srodkow nad ktorymi sama panuje.

 

granice miedzy zdrowiem psychicznym a chorobą jak wiadomo płynne są. temat badany namiętnie przez wielu. kwestia wyboru. za chwile stwierdze ze dzialają te metody w ktorych skutecznosc sie wierzy...

 

czechow ,,sala nr 6" . nawet niezly film. polecam. ja.

7259281.3.jpg

pozdro.

 

p.s. mieszkam w domu z prądem, zeby nie bylo ;D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hektorka napisał(a):

Mój ojciec był uzależniony krzyżowo - od psychotropów i alkoholu. Spytajcie go, jak fajnie się z tego wychodziło. Swoją drogą, niektórzy polecają tutaj leki na uzależnienie od alkoholu. Logiczne myślenie, z jednego bagna w większe.

 

jeszcze Ci to nie dało do myslenia?

najprosciej- to wszyystko przez leki. a u Cb to po prostu rodzinne,hehe.

 

Wyślijcie jakiegokolwiek znajomego, który w miarę zdrowo funkcjonuje do psychiatry. Przepisze mu lek na co tylko zechce.

 

bzzz-dura.

 

MalaMi1001, you make my day ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NieznanySprawca, ten kwiatek nie wiem czego dotyczył, bo nie wiem co przepisali mojemu ojcu na alkoholizm. Jednak do dziś opowiada o tym z wyraźnymi objawami wścieklizny :evil: , bo twierdzi, że schodzenie potem z tych leków było znacznie gorsze niż detoks.

 

zima, nie bzdura, bo testowane kilkakrotnie.

 

Nadal zgadzam się z Autodestrukcją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hektorka, ale ja nie zgadzam sie z tym ze to leki były najwiekszym złem. one raczej byly motorkiem do przeciągania zlej sytuacji z tego co zrozumialam

 

nawet nie wiem juz kto i dlaczego byl autorem wątku. ale jesli o mnie chodzi to zmienilabym haslo przewodnie na : nie sądźcie ze leki rozwiaza wasze problemy od tak.

do interpretacji. ale pisalam o tym tyle ze bede miala zakwasy w rękach. wiec tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekiedy niestety trzeba brac i co zrobic ? Sama bym chciala nie brac tego ale mam małe dziecko i dopadła mnie nn (zabójcze myśli wobec córki) jest to straszne.. Nie chcę stracic mojego dziecka- oddac przez chorobę- miałam takie myśli gdy pojawiło się nn i pojawiały się myśli że mam ją skrzywdzic itp Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dopadł mnie taki strach że się jej coś stanie że chciałam ją oddac komuś u kogo bedzie bezpieczna ( nie chciałam oddac ale nie wytrzymywałam z moimi nn )

Teraz po lekach jest lepiej wiem że to choroba, biorę już rok leki i żyję normalnie życiem. Nn się pojawia ale umie z nią funkcjonowac ( może niekiedy dopada ostro ale wychodzę z tego )

Tak myślę o mojej przyszłości co ze mną będzie i ile lat będę musiała to brac? I co będzie z moim dzieckiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evka, współczuję i w takiej sytuacji jak najbardziej.

 

Autodestrukcja, no właśnie się z tym zgadzam. :D Żeby nie tworzyć mitu cudownych pigułek, które wprowadzą nas w zupełnie inny świat. Likwidują objaw, nie przyczynę. Pisałam w sposób zbyt skrajny, żeby wzburzyć dyskusję, bo niektórzy tutaj zbytnio reklamują leki. Oczywiście znowu się narażę, ale moim zdaniem w NIEKTÓRYCH (podkreślam, niektórych, nie wszystkich, nie zawsze!) przypadkach to po prostu pójście na łatwiznę. Terapia to kontaktowanie się ze swoimi zranieniami, emocjami, nazywanie tego, co dotąd było nienazywalne itd. Generalnie potworny ból, rozdrapywanie wszystkiego, trudna droga z dłuższym czasem oczekiwania na owoce (nie zawsze pewne). A tutaj łykasz pigułę i za jakiś czas zaczynasz się czuć świetnie (jeśli dobrze dobierzesz). Wolę konkretnie przepracować swoje zranienia, niż "ćpać" całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hektorka,

Żeby nie tworzyć mitu cudownych pigułek, które wprowadzą nas w zupełnie inny świat

 

inny swiat nie istnieje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

Wolę konkretnie przepracować swoje zranienia
skąd masz tę pewność ze Twoj umysł Cie nie oszukuje?

 

 

 

 

Psychedelic_Dinosaurs_thumb%25255B1%25255D.gif?imgmax=800

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evka, współczuję i w takiej sytuacji jak najbardziej.

 

Autodestrukcja, no właśnie się z tym zgadzam. :D Żeby nie tworzyć mitu cudownych pigułek, które wprowadzą nas w zupełnie inny świat. Likwidują objaw, nie przyczynę. Pisałam w sposób zbyt skrajny, żeby wzburzyć dyskusję, bo niektórzy tutaj zbytnio reklamują leki. Oczywiście znowu się narażę, ale moim zdaniem w NIEKTÓRYCH (podkreślam, niektórych, nie wszystkich, nie zawsze!) przypadkach to po prostu pójście na łatwiznę. Terapia to kontaktowanie się ze swoimi zranieniami, emocjami, nazywanie tego, co dotąd było nienazywalne itd. Generalnie potworny ból, rozdrapywanie wszystkiego, trudna droga z dłuższym czasem oczekiwania na owoce (nie zawsze pewne). A tutaj łykasz pigułę i za jakiś czas zaczynasz się czuć świetnie (jeśli dobrze dobierzesz). Wolę konkretnie przepracować swoje zranienia, niż "ćpać" całe życie.

 

 

Ja próbowałam odstawic ale po 4 tyg dopadło mnie podwójnie ... Co zrobic, wolę lepiej teraz nie myślec co będzie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolę konkretnie przepracować swoje zranienia

Uwielbiam ten klimat. Zapadalność na depresje u kobiet jest wyższa, jak też niższy jest wśród nich procent wyzdrowienia. W bodaj 3 analizach spotkałem się z ta informacją, jak też sugestią, że za ten stan rzeczy odpowiada m.in. większa skłonność do "mielenia" negatywnych emocji i doświadczeń, to jest ciągłej analizy, próby "zrozumienia" nie wiadomo czego, pisania jakichś zeszytów stanów emocjonalnych itp u kobiet. Co ciekawe, lepsze efekty dawało wzięcie rzeczywistości takiej, jaka jest, i zaangażowanie się w czynności zastępcze, to jest po prostu życie dalej. :mrgreen:

 

hektorka nie piszę akurat konkretnie do Twojego przypadku, bo nie wiem, czy się pod to kwalifikujesz, tak po prostu mi się skojarzyło. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hektorka, zgadzam się, że lekarzom z dużą łatwością przychodzi zapisywanie leków na "obniżony nastrój" i niektórzy wolą iść na łatwiznę. Ale co z tego? Mnie osobiście nie przeszkadza, że ktoś chce łykać leki do końca życia- jego wybór, wszyscy jesteśmy dorośli.

Ty wolisz przepracowywać emocje, ok, ale psychoterapia to też nie panaceum. Nie zapędzałabym się w gloryfikowanie terapii, jako jedynego słusznego środka nawet w tych mniej hardkorowych przypadkach. Ja np miałam terapię, przepracowałam niby wszystko co miałam do przepracowania, pomogło na jakiś czas, a i tak wróciło ze zdwojoną siłą. Z pewnością trafiłam na złego terapeutę i wciąż szukam kogoś dobrego, ale jest bardzo ciężko. Zobacz ile ludzi siedzi na tym forum- pewnie połowa ma za sobą kilka różnych terapii, lata leczenia farmakologicznego i mimo wszystko wciąż tu wracają-a to znaczy, że nawet w tych niby lajtowych przypadkach terapia jednak się nie sprawdziła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×