Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

i byłem na tej siłowni i dostałem tam ataku, po każdym ćwiczeniu mierzyłem puls :| do tego czułem jakbym musiał szybko oddychać, jakbym mi się obraz lekko rozmazywał, już głupie myśli że może zawał/udar/wylew albo że mi może tętniak pęknąć bo wczoraj o nich czytałem KUR*A MAC!! to co kiedyś kochałem teraz mnie paraliżuje :(:( chciałem gdzieś uciec, wzywać pogotowie ale poszedłem do kibelka znowu włączyło mi się to moje wymiotowanie bez wymiocin nawet chciałem żebym wkońcu się zrzygał czymś ale nic nie poleciało poszedłem po siłce na zakupy i do domu... oczywiście ciśnieniomierz na ręke i jazda mierzenie i co?! i gówno! 125/68 puls 55 nosz kur*(&(* mac :(( Nie chce siedziec w domu i jedyną moją aktywnością to pójscie na uczelnie i sex :/

 

Wogóle musiałem mieć w nocy dobrze spiętą szyję jak od rana mnie boli cała wszystkie mięsnie szyi :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się najlepiej czuje poznym popoludniem i wieczorem. Zazwyczaj wszystkie zaplanowane zadania wykonuje wlasnie o tej porze, bo wczesniej jestem jakis sflaczały :S.

BVB, i jak samopoczucie po bieganiu? Ja dzisiaj zrobilem jakies 8km i nie czuje tej "euforii biegacza", a powinienem sie czuc jak po trawie wg. tego co jest podane.

 

Po samym wysiłku czułem się znowu taki nie dotleniony ale potem prysznic, melisa i było juz spoko

 

-- 14 lis 2012, 18:41 --

 

te poranki mnie wkurwiaja na maksa..najchetniej wymieniłabym sobie mózg grrr

Dokładnie najgorsze sa poranki, ja spie ostatnio średnio do 10-11. Moim marzeniem to jest wymienienie głowy na nową

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mightman - jak idzie się na siłkę z lękiem to zawsze Cię złapie atak. Znam to doskonale z autopsji. Moja ostatnio wizyta na siłowni (czyli jakieś 3 tygodnie temu) skończyła się dokładnie tak samo. Jechałem spięty jak cholera, nerwy szargały mi mózg. Ćwicząc cały czas oczekiwałem najgorszego. Również mierzyłem puls jak szalony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tukaszwili, :great: Tak własnie to działa, nakręcamy się sami..

 

Mightman, zmiana nastawienia, uporządkowania myśli, opanowania i radzenia sobie z lękami, wymaga czasu i na pewno pomocy specjalistów. Mówię to, bo wiesz przecież, że sama próbowałam, ale szło to wszystko zbyt wolno, mało skutecznie.

Tylko dobry psycholog-moim zdaniem, cierpliwość, praca nad sobą, rozpoznanie swoich problemów, może nam pomóc skutecznie, ale nie od razu :!::!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehh właśnie wróciłem od kumpla z liceum. Trzymamy dobrą sztame, nawet mieszkaliśmy przez rok razem w jednym mieszkaniu. I co? pisząc to teraz czuję się jak kiedyś, przed nerwicą od 5h nie mam zero leku tak jakby to był tylko zły sen. Ale ciekawe co będzie jutro znowu wstane i zaczne się zamartwiać ale po co? dlaczego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj było dobrze, ale jakoś w rejonach północy chwilowy paraliż serca i rozlanie ciepła. Od razu niepokój w głowie. Czekałem aż minie północ, aby legalnie móc zmierzyć puls, bo terapeutka powiedziała mi, że mogę to robić co drugi dzień :P. Dziś natomiast obudziłem się z lękiem. Wkurwia mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

secretladykkk, u mnie ciezko wyczuc o co chodzi. Ja te swoje leki biore 10 lat...w trakcie ich zazywania 2 lata temu miałam 3 tyg. epizod z nerwica..teraz 4 miesiace temu odstawiłam je i nastapil nawrot nerwicy..lekarka zwiekszyła mi dawke z 37 mg na 75 mg...i w sumie nie czuje jakies wielkiej roznicy:D...ranki sa ok jak wezme na noc pernazyne i miansec...ale one mnie strasznie otepiaja..wiec je biore tylko w kryzysowych chwilach.

 

-- 15 lis 2012, 12:19 --

 

 

 

dolaczam sie do tego:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidzę poranków!!! Źle się czuję, lęk mnie ściska, ciągłe myśli: po co to wszystko? Męczyć się tyle, narażać rodzinę, wegetować, żeby i tak nie mieć gwarancji, że z TEGO wyjdę, albo, że TO nie wróci?

I mam coraz większą świadomość, że nawet, jak się polepszy, to już nigdy nie będę sobą. Na zawsze zostanie obawa przed nawrotem i lęk przed najdrobniejszą anomalią w samopoczuciu.

Już teraz, kiedy wieczorami się poprawia, jestem zamknięta w sobie, przygaszona i bez dawnej werwy.

Nie chcę takiej siebie!!! Chcę dawnego życiaaaaaaaa!!!! :cry::cry::cry:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

secretladykkk, ja w sumie tez sie martwie ciaza..kiedys wypadaloby zajsc..lata leca..ech juz sie martwie na zapas. Poki co nie czuje sie gotowac na dziecko, mentalnie jestem jeszcze gowniara...dobrze, ze maz to jakos akcpetuje. :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

omeeena, dokladnie odczuwam to samo co Ty.Chyba wszyscy z Nas.Ja od 2 dni znowu gorzej spie.Bylo juz tak dobrze.Przeciez nie moge sie zalamywac kazda koszmarna noca.Nie moge tak zyc.Ja sie uodpornic na to.Widzisz,tez sie boje nawrotu non stop.Staram sie robic cos co mi sprawia przyjemnosc i myslec pozytywnie.Tylko to nam pozostalo.

Mysle,ze wyjdziesz z tego i bedzie ok.Po paru mc bedzie tylko swiadomosc tego co BYLO,ale lek bedzie minimalny.

Obecnie mam mysli,ze moja Matka mnie przeklela,zebym nigdy nie zaznala spokoju.Przedwczoraj bardzo sie zdenerwowalam przez Nia i juz sa skutki:((((

 

Jestem taka nieszczesliwa:( zyje w obcym kraju.Kazdy dzien jest taki sam.Mam 30 lat i tez mysle,,ze nigdy dziecka miec nie bede.Nie dam rady psychicznie.Kocham meza ponad zycie i wiem ,ze On mnie.Dla Niego staram sie miec dobry humor i jakos trzymac.Moja Matka mnie nienawidzi za to,ze nie chce miec z Nia kontaktu.Zyje ciagle w swoim malym Swiecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sniezka, ja już czasem mam tak dość, że obmyślam jakieś durne plany. Nawet się przełamałam do brata, z którym nie gadaliśmy od lat. Poprosiłam go, że jakby COŚ SIĘ STAŁO to niech się zaopiekuje moją mamą i córką.

Wszyscy mówią: masz dla kogo żyć, walcz, a mnie w takim stanie nawet myśl o córce-sierocie nie rusza. Czasem myślę, czy gdybym teraz odeszła, to do matury stanęłaby na nogi i nie zawaliła sobie życia. Albo zastanawiam się czy połknięcie całego opakowania leku pozwoli bezboleśnie odejść czy zrobi ze mnie warzywo. To w czym tkwię, to jakiś koszmarny sen!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×