Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD Dzieci Dysfunkcyjnych Domów


plugins

Rekomendowane odpowiedzi

Uczucie uwalniające się w momencie gdy życie jest zagrożone, chęć ucieczki jak i również jakiekolwiek wydarzenie które wzbudza niepokój :]

 

-- 29 lip 2012, 00:16 --

 

Nie chodzi o przewidywanie konsekwencji, rzeczą która właśnie wykluczą psychopatę jest nerwica :P Nie podam wam formułki czemu się tak dzieje że psychopaci nie czują lęku ale tak czytalem i słysszalem nie od jednej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem że moje relacje wyglądają tak że zawsze jedna strona jest 'słaba' a druga jest 'silna'. Ta silniejsza osoba 'panuje' nad tą słabszą, a sama czuje się zupełnie nietykalna. To wiąże się z ukrywaniem (wypieraniem się) swojej słabości przez tą 'silną' osobę a wyrażaniem jej przez tą 'słabą'.

Chyba właśnie tak wyglądają relacje w mojej rodzinie. Kiedyś zawsze byłem tą słabą stroną ale po nieprzyjemnych doświadczeniach i po tym jak nagromadziło się we mnie mnóstwo gniewu (który tłumiłem), postanowiłem się zmienić i stać się 'silny'. I teraz właśnie bliżej mi do tej roli silnej strony, już nie odczuwam takiego lęku jak kiedyś, nie przejmuję się tak bardzo wszystkim, nie czuję się taki niewartościowy... Ale niekomfortowo czuję się z tą swoją 'siłą' bo teraz to ja jestem tą osobą wykorzystującą, która czuje się dobrze kosztem innych. A pod tą moją maską jest lęk że jak ujawnię jakąś swoją słabość to zostanę wyśmiany, poniżony, że zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. Że inni wykorzystają moją słabość do tego by poczuć się silnymi...

Czy ta sytuacja pasuje do DDD? Czy to 'tylko' nerwica?

 

W mojej rodzinie nie ujawnia się swoich uczuć, emocji. Nie ma prawdziwego emocjonalnego kontaktu. Nie ma rozmów o tym jak się czujemy, o naszych potrzebach, o naszych pragnieniach. Relacje są raczej niezbyt głębokie. W ogóle mało się raczej rozmawia. Nikt nie jest szczerze zainteresowany drugą osobą. W ogóle nie ma rozmów o sobie. Nikt nie ujawnia prawdziwego siebie (brak zaufania?). Mam wrażenie że moi rodzice są emocjonalnie na poziomie dzieci. Mama pragnie 'zlewać się' z innymi w jedno, w ogóle nie zależy jej na sobie, inni zawsze są dla niej ważniejsi. Tak naprawdę pragnie by inni dostrzegali jej potrzeby, by 'zgadywali' czego ona potrzebuje, co czuje (okres niemowlęcy?). Przejmuje się tym co przeżywają inni, przejmuje się tym że bliscy cierpią (tak jakby to ona tego doświadczała). Zależy jej bardzo na tym by inni ją akceptowali, boi się dezaprobaty innych, boi się że nie spodoba się innym. Poza tym jest uległa. Jakaś zwykła relacja z sąsiadem jest dla niej bardzo ważna, tak jakby ten sąsiad był kimś ważnym w jej życiu (a to zwyczajna znajomość). Tata z kolei jest raczej władczy. Zdarza mu się krzyczeć, być agresywnym. Łatwo go zdenerwować. Często krytykuje innych, trochę tak jakby miał do innych pretensje o to jacy są. Raczej nie interesuje się innymi, tym czego inni chcą a wręcz ignoruje to. Tak jakby to czego on chce było ważniejsze. Jak mówi to często krzyczy tak jakby chciał na siłę zwrócić na siebie uwagę innych. Tak jakby inni w ogóle go nie słuchali jakby mówił normalnie. Pragnie by inni poświęcali mu swoją uwagę, ale denerwuje go jak ma poświęcać swoją uwagę innym (okres 2-3 lat?). Często dostosowuje się do innych by osiągnąć jakieś własne cele, staje się uległy wobec innych po to by inni 'dali' mu to czego potrzebuje.

 

Wydaje mi się że moi rodzice nie byli w stanie zapewnić mi normalnego dzieciństwa (zaspokoić moich potrzeb rozwojowych z różnych okresów dzieciństwa) bo sami tego nie doświadczyli. Rodzice moich rodziców (moi dziadkowie) również nie byli w stanie zapewnić im normalnego dzieciństwa bo sami go nie doświadczyli. I tak samo mogło być z moimi pradziadkami i dalszymi przodkami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem że moje relacje wyglądają tak że zawsze jedna strona jest 'słaba' a druga jest 'silna'

Można to porównac to relacji: kat-ofiara, ja tez ciągle oscyluję między jednym a drugim. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój stary mnie olał, moi dziadkowie nie żyją, bardzo trudno się żyje z taką niepełną rodziną. Brak poczucia bezpieczeństwa, brak kasy. Teraz pojawił się okres, że nie ma na jedzenie.

Od razu bardzo mi wzrósł poziom agresji, poza tym w ogóle przestała mi iść praca. Już przedtem jak było tylko zagrożenie to praca mi szła wolniej niż jak jest więcej pieniędzy i nauka kulała, ale teraz jest już katastrofa. Nic mi nie sprawia przyjemności prócz myśli o zniszczeniu jakiejś części systemu darwinizmu społecznego.

 

Nie wyrabiam już ;( . Teraz rozumiem, że nic mi nie wychodziło w życiu dlatego, że ojciec mnie tak zdradził i na dodatek ciągle nie chciał płacić alimentów a teraz odniosłem taki sukces na pierwszym roku studiów tylko dlatego, że była dobra praca i miałem stypendium :( .

To mnie dobija, że człowiek, nawet jego sprawność tak zależy od zewnętrznych czynników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz odniosłem taki sukces na pierwszym roku studiów tylko dlatego, że była dobra praca i miałem stypendium :(
'

 

Odniosłeś sukces bo starałeś się w zyciu, stypendium też się za nic nie dostaje, pozatym to chyba dobrze ze sa czynniki wspomagajace co nie? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz odniosłem taki sukces na pierwszym roku studiów tylko dlatego, że była dobra praca i miałem stypendium :(
'

 

Odniosłeś sukces bo starałeś się w zyciu, stypendium też się za nic nie dostaje, pozatym to chyba dobrze ze sa czynniki wspomagajace co nie? :)

Ale chodzi o to, że nawet do takiego skutecznego starania się muszą istnieć jakieś warunki. Tzn. brak tego ciągłego zagrożenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest tak że cały czas w domu mialem napięcie i stres uwolnilem sie od tego 5 lat temu i teraz chyba moj umysl nie radzi sobie z wolnoscią.

 

podoba mi się Twoja wypowiedź, ponieważ odzwierciedla mój stan :D

sama samoświadomość nie wystarcza do zmiany schematów życiowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hym, dobrze, że były ;)

 

w sumie ja zweryfikowałam znaczenie słowa 'wolność' i nawet mi to posłużyło. okazało się bowiem, że latałam za czymś, co miało związek ze schematem ale życie mi sprawiło psikusa i jakoś samo wyszło, tyle, że wolałabym jednak świadomie i samodzielnie decydować a nie liczyć na 'los' :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy! Nie chwal sie ile masz lat! Nie ma czym :lol:

Jakiś dziwny ten twój tekst.

 

-- 04 sie 2012, 10:42 --

 

że latałam za czymś, co miało związek ze schematem ale życie mi sprawiło psikusa i jakoś samo wyszło

sprecyzujesz? chodzi o związek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłam chyba dziś krok w przód, chociaż nie jestem tego pewna... U mnie w domu była przemoc psychiczna, w zasadzie nadal jest, ale już od kilku lat nie mieszkam z rodzicami. Problemy generował ojciec. Nigdy nie bił, ale wyzywał moją matkę, mnie, rodzeństwo. Zero szacunku, zero miłości, ciągłe kłótnie. Dla obcych oczywiście, przykładny obywatel, mąż i ojciec. Matka na to albo nie reagowała, albo się z nim kłóciła. Było mi jej żal, tak samo jak nas. Ba! nawet ojca było mi żal, bo tłumaczyłam sobie że to nie jego wina że jest taki a nie inny.

Ojcu uświadomiłam już kilka razy że nie był dla nas dobry, ale nie dotarło. Powiedział mi że to matka mnie przeciw niemu nastawiła :evil: . Dziś natomiast zrobiłam coś czego bałam się od dawna. Powiedziałam mamie, że mam do niej żal, że nic nie zrobiła, że nie zareagowała, że pozwoliła na to wszystko. Bałam się jej reakcji, bałam się, że zrobi jej się smutno, że będzie płakać. Nic takiego się nie stało, powiedziała, że nic nie mogła zrobić, że sama mogłam zareagować, chyba nie zrozumiała... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lunaria, Ty mogłaś coś zrobic, jak byłaś dzieckiem... ? No tak. Nie załamała się, nie płakała, bo odpowiedzialność zrzuciła na Ciebie. I to Ty teraz powinnaś płakac, jeśli jej uwierzyłaś. Nie wierz jej. To nieprawda, że Ty mogłaś coś zrobic. Od zapewnienia bezpieczeństwa są rodzice. Mi to tu ludzie na forum próbują też uświadomic, bo strasznie brak mi w to wiary, ale jak widac, w Twoim wypadku widzę to wyraźnie, że to nie jest Twoja wina. I chciałam Ci właśnie to napisac. Pewnie Ci to w niczym nie pomoże, ale w ten sposób nawet sobie pomogłam, więc zamieszczam tutaj ten post. :mrgreen:

 

I brawo, na pewno to jest krok w przód. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×