Skocz do zawartości
Nerwica.com

picalm

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia picalm

  1. picalm

    [Białystok]

    Jeśli po 6 spotkaniach trudno było Ci złapać kontakt z tą terapeutką to może warto rozejrzeć się za kimś innym, za kimś kto będzie bardziej odpowiedni dla Ciebie.
  2. picalm

    [Białystok]

    Hehe nie ma to jak zaangażowanie terapeuty.
  3. picalm

    [Białystok]

    Myślę, że dużo zależy właśnie od terapeuty. Czasem jest po prostu kiepski, a czasem trafi się na takiego nieodpowiedniego dla siebie. W Meandrze byłem na kilku spotkaniach indywidualnych - trochę być może mi pomogły, ale raczej niewiele. Czasami miałem wrażenie, że terapeuta nie jest zbytnio mną, jako pacjentem zainteresowany i się po prostu nie angażuje w ten proces terapeutyczny. Ale może to specyfika terapii na NFZ, że terapeuci mają tak dużo tych osób, że nie są w stanie podejść do każdego indywidualnie. Dla mnie najważniejszy jest kontakt człowiek-człowiek, taki autentyczny kontakt. A tego tam nie doświadczyłem (może miałem pecha). Do Meandry mam stosunek neutralny. Mi nie za bardzo pomogli, ale może jest sporo osób którym pomagają.
  4. picalm

    [Białystok]

    Dlaczego Meandra Ci zaszkodziła? Masz na myśli terapię grupową czy spotkania indywidualne?
  5. Chyba właśnie zrezygnuję z tego jednego psychologa, bo może rzeczywiście chodzenie do dwóch psychologów na raz jest bez sensu. Ogólnie byłem jakieś pół roku temu na 3 spotkaniach z psychologiem i w sumie nie miało dla mnie znaczenia czy kolejne spotkanie byłoby z tym samym psychologiem czy z innym. Nie przywiązałem się do tego psychologa ani też nie czułem się raczej coraz swobodniej na kolejnych spotkaniach. Ale być może żeby się otworzyć bardziej potrzeba po prostu więcej spotkań.
  6. A czy orientuje się ktoś czy można chodzić na wizyty do psychologów na NFZ do dwóch różnych ośrodków jednocześnie. Ja się właśnie tak zapisałem na dwie wizyty i nie wiem czy tak można. Chodzi mi o częstsze wizyty (bo na wizytę czeka się około miesiąca) ale też o to by 'dobrać' dla siebie jak najlepszego psychologa.
  7. picalm

    Fobia społeczna!

    Inni nie traktują mnie poważnie, przynajmniej tak mi się wydaje. Czuję się niekomfortowo w sytuacjach w których występują jakieś relacje z innymi ludźmi. Nie potrafię rozmawiać z innymi, wydaje mi się że jestem dla innych nieodpowiednim towarzyszem do rozmowy. Na studiach nie rozmawiam z nikim, nie odzywam się do nikogo, chyba że ktoś pierwszy odezwie się do mnie to wtedy odpowiadam jakimiś pojedynczymi słowami lub uśmiechem. Często nie wiem co mam mówić, jak ktoś żartuje to nie wiem jak mam na to reagować, czy też jakoś zażartować czy śmiać się tylko z tego żartu innych. Ktoś coś do mnie mówi, próbuje nawiązać jakoś kontakt ale nie da się nawiązać ze mną normalnej rozmowy. Na uczelni przed zajęciami nie wiem jak mam się zachowywać. Wstydzę się siadać przy innych, bo nie wiem czy oni chcą żebym przy nich siadał i wydaje mi się że dziwnie by to wyglądało jakbym usiadł przy kimś z kim w ogóle nie gadam. I siedziałbym tak i się nie odzywał w ogóle. W ogóle czuję się niezbyt swobodnie siadając przy kimś, chyba że ta osoba coś do mnie mówi czasami i daje mi tym poczucie że mnie nie odrzuca, że nie jest na mnie zła, że mnie akceptuje. Czuję się skrępowany i jestem mocno niepewny siebie w sytuacjach gdzie trzeba odezwać się do kogoś, porozmawiać z kimś o czymś, wyjaśnić pewną sprawę z kimś. Kiedyś jak szedłem do gimnazjum to napisałem podanie z 2 kolegami żeby być z nimi w jednej klasie. Ale później trzej inni koledzy powiedzieli że się przecież umówiliśmy żeby być razem w klasie więc napisałem z nimi podanie a z tego pierwszego się wykreśliłem. Miałem poczucie winy że nie mówiąc nic tym pierwszym 2 kolegom wypisałem się z tego podania. Chciałem im o tym powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Chciałem do nich zajść i wszystko wyjaśnić, ale ogarniał mnie duży lęk że ich rozzłoszczę i nie poinformowałem ich o tym co zrobiłem. Całe wakacje przejmowałem się tym bardzo, miałem poczucie winy że zrobiłem coś złego, zadręczałem się tym mocno. Ale właściwie był to błahy problem. Wystarczyło porozmawiać i wyjaśnić sobie sytuację. Ale właśnie ogarniał mnie ten paraliżujący lęk przed mówieniem, przed rozmawianiem. Ten lęk przed konfrontacją z innymi. Bałem się że inni się na mnie rozzłoszczą i już nie będą chcieli mnie znać... Odczuwam też lęk przed proszeniem innych o cokolwiek. Boję się że rozzłoszczę innych tym że ich o coś proszę, że uznają oni że mam takie duże wymagania wobec nich a sam nic im nie daję. Czuję się jak małe dziecko kiedy mam kogoś o coś poprosić. Wydaje mi się że w wielu sytuacjach czuję się jak małe dziecko którego los zależy w pełni od innych osób i które nie ma żadnego wpływu na to co się dzieje. Czuję się słaby, bezsilny. Z drugiej strony ukrywam to że czuję się jak dziecko, bo wydaje mi się że jakby inni zobaczyli jaki jestem to śmialiby się ze mnie, nie szanowaliby mnie, poniżaliby mnie. Ukrywam uczucia związane ze słabością. Wstydzę się słabości. Nie przyznaję się do tego że czuję się słaby. Zastanawiam się czy odczuwanie dużego lęku i niepewności w kontaktach z innymi to zawsze fobia społeczna? Jeśli tak to chyba mam fobię społeczną.
  8. Istnieje według niektórych osób coś takiego jak cieki wodne i związane z nimi szkodliwe promieniowanie, które negatywnie wpływa na człowieka. Podobno to promieniowanie może nasilać objawy nerwicy i ogólnie negatywnie wpływać na nastrój. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jakiś czas temu radiesteta stwierdził że występuje u mnie w mieszkaniu bardzo silny ciek wodny (lub jakkolwiek inaczej by tego nie nazwać) i kupiłem odpromiennnik do mieszkania i wydaje mi się że pozytywnie to na mnie wpłynęło. Oczywiście nie ma jakiejś ogromnej zmiany ale jest trochę lepiej niż było (już nie boli mi tak głowa, nie jestem taki przybity, taki pozbawiony energii itp). Może to w jakimś stopniu efekt placebo, ale co z tego, grunt że pomaga :)
  9. picalm

    brzydki czlowiek?

    Często wygląd łączy się z samooceną. Jak ktoś ma niską i o siebie nie dba to nawet jakby miał ładną urodę, ładne rysy twarzy to i tak mógłby być nieatrakcyjny dla otoczenia. Często jest tak że: podobam się sobie = podobam się innym. Niestety działa to też w przeciwnym kierunku. A co do 'brzydkich ludzi' (do których sam się chyba zaliczam ) to zdarza się że w pierwszym wrażeniu ich oceniam z powodu wyglądu ale później zwracam uwagę raczej na to jakimi są osobami a wygląd przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
  10. Nie wiem czy twój tato wszystko mówi na serio, ale jeśli tak to ta sprawa z facetem który jakoś was skrzywdził jest trochę niepokojąca. Nie znam twojego taty i nie wiem jak daleko może posunąć się w chęci zemsty, jednak trochę to niepokojące co mówił. Czy same działania bez szczerej i otwartej rozmowy mogą jakoś wpłynąć na poprawę sytuacji? Czy jest to raczej 'zamiatanie brudów po dywan'? Nastawienie: zrobię coś dobrego, miłego i już znikną wszystkie problemy jest nieskuteczne i nie działa. Ale dlaczego wy macie sobie radzić z rozwodem? Jeśliby w najgorszym wypadku już do niego doszło to byłaby to decyzja twoich rodziców i ich problem. Jesteś już chyba pełnoletni i dorosły, podobnie jak twoja siostra, nie macie po 6 czy 10 lat i rozwód rodziców to na pewno nieprzyjemne przeżycie, ale pozwól im samym o tym decydować i ponosić odpowiedzialność swoich decyzji. Dlaczego masz ciągać swego tatę po specjalistach? Pozwól mu samemu zdecydować co chce robić. Nawet jeśli udałoby ci się jakoś go zaprowadzić do psychologa, a on by tego nie chciał to podejrzewam że na niewiele by się to zdało. Twój tato sam musi chcieć naprawić sytuację. Musi zrozumieć że 'czyny' nie zawsze są wystarczającym środkiem na wszystko, że czasami potrzebna jest szczera i otwarta rozmowa. A jeśli on nie potrafi tak się komunikować to mógłby spróbować zmienić to z pomocą specjalisty. Ale bez jego decyzji o tym żeby coś zmienić w sobie i spokornieć, nic samo się nie zmieni.
  11. To że twój mąż miał nieszczęśliwe dzieciństwo nie zwalnia go z odpowiedzialności za to jaki jest, co robi, jak się zachowuje. Nie daje mu to prawa do ignorowania i lekceważenia ciebie. Być może awans w pracy i wyższe stanowisko dały mu większe poczucie władzy i teraz wydaje mu się że może więcej. Być może wydaje mu się że teraz już nie musi spełniać pewnych obowiązków, bo przecież 'osiągnął tak wiele' i 'jest taki ważny w pracy'. Może w dzieciństwie doświadczał poczucia że inni (np rodzice) nad nim panują i mają nad nim władzę a on jest słabszy a teraz wyższe stanowisko w pracy pozwoliło mu na doświadczenie 'odwrócenia ról' i teraz to on jest tym co panuje nad innymi. Bez względu na to czego doświadczył kiedyś, nie musisz godzić się na przedmiotowe traktowanie. Z twojego opisu wygląda to tak jakby dla twojego męża nie zależało już na niczym oprócz pracy. Olewa rodzinę, relacje z ludźmi a jakiekolwiek znaczenie ma tylko praca dająca mu poczucie władzy i pozwalająca na zapomnienie o niskiej samoocenie. Wydaje mi się że awans mógł wpłynąć na wykształcenie się (powiększenie się) u niego cech narcystycznych. O narcyzmie: http://chomikuj.pl/burydom/E-BOOKI/Ksi*c4*85*c5*bcki+warte+przeczytania/W+sid*c5*82ach+motyla,1955555909.doc http://motyl.wordpress.com/spis/narcyzm/ Nie wiem na ile 'trafiłem w rzeczywistość' z tym co napisałem bo to tylko moja interpretacja sytuacji :)
  12. To jest problem twoich rodziców a nie twój. Wydaje się że jesteś bardziej zaangażowany od nich w ratowanie ich związku. Oczywiście trudno tak po prostu odciąć się od ich problemów, to naturalne że się tym przejmujesz. Ale to jest ich związek i tylko oni są za niego odpowiedzialni. Jeśli twój tato nie chce iść do specjalisty, ani nie interesuje się żadnymi psychologicznymi aspektami opisywanego problemu, to ciężko coś doradzić. Być może twój tato postrzega przyznanie się do słabości jako porażkę i jako coś co nie przystoi mężczyźnie ('bo mężczyzna musi być silny'). Być może był tak wychowywany, że jako chłopiec nie mógł pozwalać sobie na bycie słabym i potrzebującym pomocy. A do psychologa można przecież jeździć do innego miasta, jeśli tych w swoim mieście podejrzewa się o nie przestrzeganie pewnych zasad prywatności.
  13. Może postaraj się mu wytłumaczyć jak się czujesz i że ci nie odpowiada taka sytuacja. Pisałaś że zastanawiałaś się nad odejściem do niego, więc sytuacja jest poważna. Ale odejście to ostateczność, najpierw trzeba spróbować wszystkiego co mogłoby 'naprawić' sytuacje w związku. Jeśli twój mąż nie chce brać udziału w terapii to może sama pójdź na jakąś indywidualną. Zainteresuj się sobą, bądź ważna dla samej siebie.
  14. Napisałaś że nie rozmawiasz z rodzicami. Nie wiem jak to było kiedyś ale zakładam że jako dziecko też z nimi za wiele nie rozmawiałaś (oni nie rozmawiali z tobą). I być może po prostu nie nauczyli cię, że rozmowa to może być coś ciekawego i przyjemnego. Być może nie doświadczyłaś nigdy tego że inni są szczerze zainteresowani tym co masz do powiedzenia i teraz nie chce ci się nic mówić, bo i po co skoro 'nikt cię nie słucha'? Oczywiście to są tylko moje domysły i nie muszą mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. Ale ja też mam problem z motywacją do mówienia i chyba ma on źródło w sytuacji którą opisałem powyżej.
  15. Technika EFT pomaga w uwalnianiu emocji i jest w tym naprawdę skuteczna. I może stanowić ważny element terapii. Nie ważne czy przyjmiemy że działamy na czakry, meridiany, układ nerwowy (neurony) - to nie ważne, ważna jest skuteczność. A żeby ustalić skuteczność tej techniki, trzeba najpierw ją na sobie przetestować, podchodząc do niej bez uprzedzeń, z obiektywnym i neutralnym podejściem. Jeśli nie pomoże to znaczy że nie jest to technika dla nas i powinniśmy porozglądać się za czymś co będzie do nas bardziej trafiało :)
×