Skocz do zawartości
Nerwica.com

Grzebcia

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Grzebcia

  1. Wybieram się na kurs rozwijający moją pasję :) Całe moje życie kręci się wokół męża i dzieci, pora na mnie
  2. No niestety, dzisiaj od powrotu z pracy, czyli od 16tej odezwał się raptem kilkoma słowami :/ Już myślami błądzi...oderwany zupełnie od domu, życia rodzinnego. Wrrr!!!!!!!
  3. Naprawdę podsunęłaś mi wiele praktycznych rad, dziękuję :) Mam zamiar wcielić je w życie! Wczoraj mężowi wygarnęłam i zamiast pojechać na basen i się relaksować, zabrał nas do galerii i restauracji. Jednak można! Mały kroczek a jak cieszy :)
  4. Również często się nad tym zastanawiam, po co tkwię w tym związku. Ale to wszystko nie jest takie proste...mąż dodaje mi tylko zmartwień, stresów, ale...jest! Mam taką sytuację rodzinną, że rodzice pomogą mi, jeśli będę chciała z nimi zostawić dzieci na 2 godziny, ale nic więcej. Co ja zrobię sama z 2 małych dzieci? Gdzie będziemy mieszkać? No i jeszcze coś...mój mąż teraz jest taki, kiedyś był cudownym opiekuńczym mężem. Kiedy straciliśmy pierwsze dziecko, bym dla mnie największym wsparciem, tylko dla niego podniosłam się z dołka. I chyba cały czas wierzę, że jeszcze kiedyś znowu tak będzie...bardzo bym tego chciała. A jeśli chodzi o dzieci, one tatusia kochają nad życie. Może nie ma z nimi kontaktu, jak kiedyś, ale też nie można powiedzieć, że jest złym ojcem. Co sprawiło, że się rozwiodłaś? Długo o tym myślałaś, zanim podjęłaś ostateczną decyzję? Oj, ja chyba też czułabym się dziwnie, jakby ktoś teraz zaczął mnie rozpieszczać
  5. bittersweet - ja kiedyś też tak myślałam, że jak ktoś mnie zawiedzie, jak mnie tak zrani, to nie ma opcji, bym z nim była. Ale to nie jest takie proste, kiedy są dzieci, a nie ma wsparcia ze strony rodziny. Czuję się, jak w jakiejś klatce... Nie potrafię odejść od męża, próbowałam i wracałam potem... Jedyną moją nadzieją jest ta przeprowadzka. Rodzice pomogą przy dzieciach, częściej gdzieś wyjdę, odnowię swoje pasje, częściej spotkam się ze znajomymi...
  6. Picalm – bardzo trafnie to opisałeś. Wydaje mi się, że mąż zagłusza swoje kompleksy, poniżając i niszcząc innych, oczywiście ja jestem pierwsza na „czarnej liście”. A opis narcyza bardzo dokładnie opisuje zachowania mojego męża. Tylko praca i rozmowa o niej sprawia mu zadowolenie, satysfakcję, prawdziwą radość. Tak jak było w linkach które podałeś – często przedstawia mnie w złym świetle, by urzeczywistnić i wytłumaczyć swoje zachowanie. Bittersweet – a jakie Ty stawiałaś granice? Ja próbowałam już chyba wszystkiego – płacz, krzycz, prośba, groźba…kilka razy wyprowadzałam się z domu. Wszystko pomagało na chwilę Candy14 – na początku ja sama chodziłam do psychologa. Ona stwierdziła, że w najtrudniejszych momentach w moim życiu mąż w pewnym momencie zostawił mnie samą, bez wsparcia. Ze strony rodziny też nikt mi nie pomógł i stąd wynika zmiana mojego zachowania. Natomiast potem zaczęliśmy chodzić do innej terapeutki, bo tamta przestała już przyjmować. I ta druga przedstawiała zupełnie inaczej sytuację. Ale myślę, że wynika to z tego, że od razu była bardzo stronnicza, mąż jej ściemniał, a ja nie umiałam się otworzyć przed kimś, kto od razu mnie do siebie zraził :/ betty_boo – ja pracuję na zmiany 12-godzinne, więc częściej bywam w domu niż mąż. Poza tym mamy 2 małych dzieci, przy których nikt mi nie pomaga. Ciężko w takiej sytuacji mieć czas i rozwijać swoje pasje. Dlatego chcemy kupić mieszkanie bliżej rodziców, może gdybym miała pomoc, jakąś możliwość oderwać się od tej cholernej codzienności, to zachowanie męża nie bolałoby tak bardzo… Chcę tu jeszcze troszkę opisać nasze małżeństwo. Otóż mamy 2 małych dzieci, ale 2 dzieci też straciliśmy. Ja byłam już 4 razy w ciąży. Niestety każda moja ciąża to była walka o życie dziecka. 2 razy wygrałam, 2 przegrałam Podczas ostatniej ciąży mąż awansował, przestał mnie wspierać. Byłam z tym zupełnie sama. Musiałam całą ciążę leżeć, mąż nie pomagał przy starszym dziecku, nie robił zakupów. Wiem, że to żałosne i wstyd mi o tym pisać, ale bywały dni, że jadłam same jajka, bo mąż nie miał czasu zrobić mi zakupów. W trakcie porodu pojechał do pracy, bo zadzwonili, że jest potrzebny. A dziecko było 2 razy owinięte pępowiną, walczyła położna, lekarka i ja, by urodziło się zdrowe. Na szczęście wszystko z dzieckiem OK, ale serce krwawi, że mąż w takiej chwili pojechał do pracy I właśnie po takich zdarzeniach przestałam ufać, wierzyć i polegać na mężu. Jego zachowanie jest coraz gorsze. Tłumacze mu, że mnie zawiódł, mówi, że rozumie, a na drugi dzień znowu klepie teorię pani terapeutki, że jestem uprzedzona do mężczyzn, że moja mama mi to wmówiła. Ale czy po czymś takim, po takim zawodzie na mężu, można nadal mówić mu kocham Cię, bez żalu w głosie?
  7. bittersweet - no właśnie tak też mnie się wydaje i te rady pani terapeutki jeszcze wszystko pogorszyły, bo mąż teraz ma wytłumaczenie - miałem nieszczęśliwe dzieciństwo, a Ty masz mi wszystko przebaczać i wszystko rozumieć. Wrrr.........
  8. Dziękuję wszystkim za rady :) Są naprawdę cenne. picalm - myślę, że masz szczególnie dużo racji. Skupiłam się całkowicie na mężu, bo uważał, że miał za mało czułości po narodzinach dzieci. Tylko że on nie docenia i nie odwzajemnia moich uczuć, a sprytnie je wykorzystuje. Bardzo sprytnie... *Wiola*- słuchał, słuchał, ale zaraz po wyjściu od terapeuty zapominał o tym, co mówiłam. Terapeutka mówiła, że mąż mnie bardzo kocha itd. tylko, że mnie tego nie mówi ani nie okazuje. W żaden sposób. Nie uważam, że jestem ideałem, ale ta terapeutka była bardzo stronnicza...powierzchownie wszystko traktowała. Zastosowałam się do jej rad - chwalę męża, nie narzekam, nie krytykuję...ale ile można? Kiedy ja usłyszę dobre, ciepłe słowo? CzlowiekWmasce - masz rację, mój mąż nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Ja staram się to wszystko rozumieć, ale również potrzebuję wsparcia, przyjaciela, męża... a nie faceta, którego trzeba ciągle niańczyć. Chcę jeszcze podkreślić, ale nie jest tak od zawsze. Kiedyś rozumieliśmy się z mężem bez słów, wszystko robiliśmy razem, nie kłóciliśmy się, było cudownie. Wszystko się zmieniło, od kiedy mąż zmienił pracę, znacznie awansował. Tak jakbym przestała być mu już potrzebna... Jak nie miał w nikim wsparcia, to byłam dobra, bo go wspierałam, motywowałam do działania, a jak już osiągnął swe ambicje, stałam się niepotrzebnym, ale koniecznym ciężarem. Nie ma już róż na rocznicę ślubu, nie ma prezentów na urodziny...nic! Jedyne co nam zostało, to dzieci i wspaniały sex. Ale czysty sex, bez czułości...
  9. Wiola - właśnie tu jest problem, mąż idzie ze mną na terapię, więc wszystko wskazuje na to, że mu zależy. Ale na tej terapii jest kompletnie nieszczery, co przeczy zdaniu wyżej... Ja rozumiałabym brak czasu, gdyby maż pracował codziennie po 12 godzin, albo do domu przynosił robotę. Ale on pracuje 8 godzin, w wyjątkowych sytuacjach 10 godzin. Przychodzi z pracy i zajmuje się niczym. Nie słucha tego, co mówię. Jedynie co Go "uruchamia" to rozmowa o jego pracy. Z dziećmi również ma mniejszy kontakt. Nie kłócimy się, po prostu żyjemy obok siebie... A ja tak nie mogę, duszę się!
  10. Witam! Odnalazłam to forum, ponieważ czuję ogromną bezradność wobec tego, co dzieje się w moim małżeństwie. Wzięliśmy ślub 5 lat temu. Byliśmy bardzo zakochani i szczęśliwi. Urodziła nam się córeczka, która była naszym oczkiem w głowie. Po dwóch latach zaszłam w drugą ciążę. Mąż w tym czasie poszedł do pracy, w której znacznie awansował. Praca pochłonęła go zupełnie. Odsunął się ode mnie zupełnie. Lekceważy mnie na każdym kroku, a najgorsze jest to, że nie widzi w sobie nic złego, stosuje szantaż emocjonalny, by mnie wpędzić w poczucie winy. Chciałam odejść, ale poszliśmy na terapię, która okazała się totalną klapą. Teraz chcemy kupić nowy dom, zacząć wszystko od nowa. Ja jestem bardzo zagubiona, kocham męża, mamy dwoje dzieci, ale nie wiem, ile czasu wytrzymam u boku człowieka, dla którego jestem złem koniecznym. Proszę, pomóżcie!
×