Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD Dzieci Dysfunkcyjnych Domów


plugins

Rekomendowane odpowiedzi

tahela, miłość rodziców jest (przynajmniej ma być) bezinteresowna, bez poświęceń.

Czy Ty czasami nie usprawieliwiasz swojego ojca?

Tez sie na tym zastanawiam i sama juz nie wiem, najgorsze jest to, ze czasem mi sie wydaje , ze jakoś to w sobie przerobiłam i jest to poza mna wszystko nie ma wpływu na zycie a później wchodze w jakś dyskusje i potrafi nagle wrócic bardzo silnie ,tak ,ze płakac mi sie chce po prostu i co jakis czas pojawia sie taka jazda.

Wiesz potrafił przyniesc czekolade pokazac i schowac pokazac i schować i smiał sie i tak przez 5 minut ja wtedy mowiłam np. jestes beznadziejny i jak tak powiedziałam to był strzał taki ,ze przez pól pokoju leciałam. No i nie wiem co o tym sadzić? Nie mogł przyjsc dac mi tej czekolady normalnie wziac na kolana własnie , pogłaskac czy coś takiego, zapytac jak minał dzień . A miałam 5 lat wtedy. Odwrotnoscią do Kasi ja pamietam wszystko od 3 roku zycia, duzo pamietam , nie tylko złe rzeczy , złe i dobre , ale tych złych bym wolała nie pamietac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, myślę, że coś takiego jest "powszechne" w tego typu rodzinach. U mnie pojawiły się "nadużycia" fizyczne i psychiczne, ale były też okresy w porządku. Jednego dnia była tragedia, a drugiego ojciec przychodził do mnie jakby nic dzień wcześniej złego nie zrobił. Najczęściej było tak, że ojciec zrobił awanturę, a potem przez miesiąc, dwa było spokojnie. Aczkolwiek, mój ojciec nie robił awantur pod wpływem alkoholu. Wszystko było na trzeźwo.

Na szczęście ostatnio (rok, może więcej) takich "nadużyć" już nie pamiętam. Teraz pojawiają się tylko kłótnie i "obrażanie się" z jego strony.

Już teraz sam nie wiem czy może nie miałem aż tak źle. Wszystko mi się zaciera. Często się nawet zastanawiam, czy czasem sam nie wymyślam sobie problemów i nie jestem w stanie określić poziomu mojego smutku, lęku - czy jest on normalny, czy zaburzony. Czasami mam myśli, że przesadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uspiony, tahela, rodzice są rózni, wiadomo. Nie wybieramy ich.

Ale czasami ich zachowania mogą być niedojrzałe, co potem właśnie rzutuje na dalsze nasze życie.Odpowiedzcie sobie na pytanie, czy gdy mięlibyście dziecko, postępowalibyście tak, jak Wasi rodzice?

Mamy prawo byc źli na rodziców i czuć do nich złość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, wiele razy mówiłem sobie, że jeżeli miałbym podnieść na żonę, czy też dziewczynę rękę to po prostu bym sobie ją odciął. Mam wielką nadzieję, że nie będę jak mój ojciec. Mam nadzieję, że mam jak najmniej "jego krwi", choć ostatnio uświadamiam sobie, że coraz więcej cech charakteru mam po nim.

Z drugiej strony może z nikim się nigdy nie zwiążę.

 

Ostatnio zauważyłem, że brzydzi mi bliskość, która dotyczy kogoś kogo znam. Ciężko to opisać, ale np. jak wyobrażam sobie, że moja siostra czy kolega z kimś współżyję (wiadomo o co chodzi) to brzydzi mnie to. Dziwne to jest bo np. "seks wirtualny" czy tam taki mnie nie dotykający osobiście mnie nie drażni.

 

Kurcze, im dalej w las, tym bardziej wydaję się sobie popieprzony :/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rodzice sa rózni powinni kochać bezwarunkowo ,czasem nie kochaja wcale,podrzucaja dziecko byle komu i maja wszystko w d...zostawiaja samo na długie godziny bo butelka wazniejsza...a ze dziecko cierpi? akogo to obchodzi?ja dowiedziałam sie jak wylada matka majac 36 lat...wczesniej zadnego kontaktu ani nawet zdjecia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewap99, też rozważam np. wyjazd do Afryki na misje. Przerwę tę wadliwą linię "ojcostwa" w mojej rodzinie i w dodatku pomogę innym :mrgreen: . Jeżeli mam być do końca sam to wolę coś robić przy tym pożytecznego, a nie siedzieć w domu w Polsce jako stary kawaler. ;)

Rozważam też wyjazd w rejony totalnej ciszy, Alaska, Grenlandia, albo wstąpienie do Legii Cudzoziemskiej... choć to raczej odpada z racji psychiki i zrytych papierów :? .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie i siostrę ojciec bił odkąd pamiętam. i po pijaku i potem jak już został abstynentem jeszcze bardziej. obrywało się nam codziennie własciwie. jak sie kłuciłyśmy ze soba to wkraczął ojciec i aby nas pogodzić i zamknąc to nas bił obie. i miał spokój bo siedziałyśmy w pokoju i płakałysmy. i tak nienawiść rosła do niego. jak wróciłam z koloni to też mnie pobił na powitanie. płakałam wtedy pamiętam i wiedziałam ze mnie nikt nie kocha. pamietam pierwszy raz jak wiedziałam że mnie na pewno nie kocha ani pewnie mama jak uczyłam sie czytać. podleciałam do niego i powiedziałam: tato zobacz jak umiem ładnie czytać. ojciec kazał pokazać. połozyłam ksiązkę, on sie w nią patrzył ja czytałam. łądnie czytałam bo wiedziałam ze pozostałe dzieci nie umiały tego w zerówce przeczytać. a on mnie za każde zatrzymanie i bład bił po głowie. ja płakałam a on mnie tez za to bił i kazął czytać. ja w końcu nie mogłam słowa wydusić. a matka wtedy zamiast mnie zabrać i coś mu powiedzieć to chodziła koło nas i popłakiwała. od tamtej pory się jąkam jak szalona. mam straszne problemy. zawsze miałam. najgorsze z tym jakaniem. w szkole się ze mnie śmiano. nikt nie wiedział jaki koszmar przęzyłam. w szkole siedziałam sama w ławce bo nie potrafiłam nawiązac kontaktów z innymi dziećmi. dokuczano mi. to dodatkowy problem był bo nie dość że w domu piekło, w szkole wyzwiska, bicie innych dzieci czasami, smianie się ze mnie. byłam bliska już jako dziecko popełnienia samobójstwa.pierwszy raz jako 10 latka chciałam sie rzucić po samochód.

dziś mam 30 lat i dalej troche się jakam. czasem jak dzwonie np do lekarza to nie mogę słowa wydusić. pamiętam tylko brak miłości. mama nigdy nas nie broniła. czasem ojca sama do bicia nas namawiała przy nas. mówiła coś typu: wpieprz im i będzie spokój. a potem udawała ze jest jej nas żal. znienawidziłam ich. tak to sie skończyło, że żadna z nas z ojcem nie gada. matkę mamy za sierotę życiowa. siostra wyrosła na gorsza ode mnie. nikogo nie ma. żadnej kolezanki. ja nie potrafię tez normalnych relacji zbudować. nie potrafię ocenić czy robię dobrze czy źle bo zawsze dostawałam wpierdziel i myslałam ze zawsze robię wszystko źle. matka tez zawsze mnie wyzyała, nie dawała na nic. chodziłam w pożyczonych ciuchach a ona sama sie stroiła.

nie miałam dzieciństwa. to był koszmar i łzy. ojciec nigdy mnie nie pochwalił. był fałszywy wobec reszty rodziny. potem myslał ze cokolwiek naprawi ale był w błedzie. swojego synka zawsze będe trzymac od niego z daleka. z obawy że go pobije.

na moim slubie mnie przepraszał, czym mi popsuł humor bo mi przypomniał co nieco.

gdybym nie spotkała na swojej drodze w liceum i na studiach dobrych osób, z którymi mogłam czasem po ludzku pogadać, to nie wiem co by ze mnie wyrosło. jednak jestem osobą która nie wierzy we własne siły, czuję się przytłoczona, taka nijaka.

rodzice nie wiedzą jak bardzo krzywdzą w ten sposób. zabrano mi co mogłam mieć najlepsze - dzieciństwo, które kształtuje osobowość, uczy zycia, i samodzielności.

teraz jestem nerwowa.jednak staram sie układać życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 30 lat. Moje życie po raz x-ty (nie pamiętam który) jest w rozsypce - tym razem przesadnej...

Jestem w ciąży a nie mam się gdzie podziać więc moja matka poprosiła ojca aby pozwolił mi wrócić... naiwnie... w odpowiedzi tata złożył w urzędzie miasta wniosek o wymeldowanie mnie, aby móc mnie w razie powrotu wywalić...

Cóż, to dla mnie nie jest zaskoczenie. spodziewałam się tego z jego strony.

Odkąd pamiętam to psychopata - najpierw mnie molestował sexualnie, potem jak się stawiałam to zaczął tłuc, wymawiać każdy grosz... Jak wylądowałam z jego powodu w psychiatryku - psychiatrzy chcieli to zgłosić na policję, ale wycofałam sprawę z uwag na mamę. Mama jest niepełnosprawna więc większość życia była i jest zależna od ojca. Cicha umowa, że ja nie wnoszę sprawy a ojciec opiekuje się ładnie pięknie mamą trwała blisko 7 lat z powodzeniem. Do teraz.

Ponieważ ja i moje dziecko sami staliśmy się ofiarami przemocy nie ma gdzie mieszkać i jestem w krytycznej sytuacji - nie chcę być całkowicie bezdomna. Pomyślałam też, że złożę wyjaśnienia do urzędu i zapobiegnę spokojnie wymeldowania, aby ojciec nie czuł się całkowicie bezkarny. Napisałam piękne pismo, gdzie dałam upust temu wszystkiemu, co przez lata ukrywałam. I mama do mnie dzwoni i prosi, żebym nie wysyłała tego - bo kto będzie utrzymywał...

Ech.... Żyć, nie umierać. Mam wrażenie, że urodziłam się już patologiczna. Nie chcę nawet myśleć w takich kategoriach o moim dziecku :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co z ojcem dziecka? nie może zapewnić schronienia?

masakra.

nie możesz zostać bezdomna w takiej sytuacji. orientowałaś się jak to od prawnej strony wygląda? bo wydaje mi się, że kobiety w ciązy mają pewne "przywileje" jeśli chodzi o zamieszkanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, gdyby ojciec dziecka był ok to bym nie była w takiej sytuacji prawda :(

Bardzo trudno ofierze przemocy podejmować kroki prawne. Procedury są szczerze mówiąc są niewiele mniej okrutne od sprawcy. Zważywszy na stan emocjonalny ofiar - są prawie nie do przejścia. Owszem, jest dobrze rozwinięta sieć pomocy dla ofiar przemocy w rodzinie - gdy byłam ofiara mojego taty, tak dobrze nie było... Tylko mam wrażenie, że jedynie osoby, które same doświadczyły takich losów - są tak naprawdę w stanie zrozumieć i pomóc - od innych czuje się bardziej współczucie i dramatyczne dążenie do podnoszenia ofiary na duchu - co nie koniecznie jest na miejscu.

 

Prawo polskie chroni sprawców - nie ofiary. Schroniska dla bezdomnych, ośrodki interwencji kryzysowych, domy samotnej matki są zawalone po brzegi. Sama spałam na ogół na materacu gdzieś na korytarzu lub w świetlicy. Raz w samochodzie... Policja, pomoc społeczna, stowarzyszenia, fundacje itp. - jest ich wiele i każdy wychodzi ze skóry, aby pomóc jak może. Ale prawa nikt nie przeskoczy - nawet sprawa odzyskania swoich rzeczy osobistych to procedury sądowe...

 

Dziewczyny (chłopaki też bo to coraz bardziej powszechne, że i ich nie omija przemoc) - nie łudźcie się za długo, że sytuacja się poprawi - im prędzej zaczniecie się bronić, tym więcej szans macie na wyjście na prostą. Tłumaczenie osoby, którą się kocha i która jest ojcem Waszego dziecka nie jest dobre ani dla Was ani dla sprawcy. Z czasem amok, w który popadają narasta - sprawca gubi się w czynach i plątaninie uczuć. Sam zaczyna czuć się jak ofiara mimo, że nim bynajmniej nie jest. Rodzi się to z poczucia winy, frustracji... Im dłużej się czeka tym gorzej później się dogadać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawo do lokalu socjalnego w przypadku eksmisji (nie dotyczy eksmisji z lokali stanowiących tzw. odrębną własność) oraz prawo do tymczasowego pomieszczenia

 

W przypadku wydania wyroku nakazującego eksmisję sąd orzeka jednocześnie o uprawnieniu do otrzymania lokalu socjalnego bądź o braku takiego uprawnienia. Wydając to orzeczenie sąd jest zobowiązany zbadać, czy zachodzą przesłanki do otrzymania lokalu socjalnego, biorąc pod uwagę dotychczasowy sposób korzystania z lokalu oraz sytuację materialną i rodzinną osoby (bądź osób), których nakaz dotyczy.

 

Ponadto, sąd jest zobowiązany przyznać uprawnienie do lokalu socjalnego, jeśli wyrok dotyczy:

 

kobiety w ciąży,

obłożnie chorych,

emerytów i rencistów spełniających kryteria do otrzymania świadczenia z pomocy społecznej,

bezrobotnych,

małoletniego,

osoby niepełnosprawnej (posiadającej orzeczenie lekarza orzecznika ZUS lub orzeczenie o stopniu niepełnosprawności wydane przez powiatowy zespół ds. orzekania o stopniu niepełnosprawności lub grupę inwalidzką),

osoby ubezwłasnowolnionej oraz

osób, które spełniają warunki określone przez radę gminy w drodze uchwały.

W przypadku osób małoletnich, niepełnosprawnych lub ubezwłasnowolnionych - uprawnienie to dotyczy również sprawujących nad takimi osobami opiekę i wspólnie z nimi zamieszkałych. Orzekając o uprawnieniu do otrzymania lokalu socjalnego, sąd nakazuje wstrzymanie wykonania opróżnienia lokalu (eksmisji) do czasu złożenia przez gminę oferty zawarcia umowy najmu lokalu socjalnego.

 

Sąd nie jest zobowiązany do przyznania uprawnienia do lokalu socjalnego w przypadku osób, które utraciły tytuł prawny do lokalu niewchodzącego w skład publicznego zasobu mieszkaniowego, z wyjątkiem osób, które były uprawnione do używania lokalu na podstawie stosunku prawnego ze spółdzielnią mieszkaniową albo towarzystwem budownictwa społecznego. Oznacza to w szczególności, że sąd nie musi przyznać lokalu socjalnego osobie, która wynajmowała mieszkanie od tzw. prywatnego właściciela. Przyznanie lokalu socjalnego będzie zależało wówczas od uznania sądu.

 

Wyroków sądowych nakazujących opróżnienie lokalu nie wykonuje się w okresie od 1 listopada do 31 marca roku następnego włącznie, jeżeli osobie eksmitowanej nie wskazano lokalu socjalnego. Ta szczególna ochrona nie może być zastosowana, jeśli powodem wydania wyroku eksmisyjnego jest znęcanie się nad rodziną. Obowiązek zapewnienia lokalu socjalnego obciąża gminę. Umowę najmu lokalu socjalnego zawiera się na czas oznaczony. Prawo do lokalu socjalnego nie przysługuje osobie, która samowolnie zajęła lokal i wobec której sąd orzekł eksmisję.

 

Prawo do tymczasowego pomieszczenia

 

 

Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami nie można nikogo eksmitować „na bruk”. Nawet jeśli sąd w wyroku nie zapisał prawa do lokalu socjalnego komornik musi się wstrzymać z eksmisją do czasu, gdy gmina nie wskaże tymczasowego pomieszczenia lub osoba eksmitowana sama nie znajdzie sobie takiego pomieszczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak, wiem o tych przepisach :)

 

Ale ja uciekłam rano przed nim bo znowu zaczynał awantury straszne a gdy wróciłam wieczorem - zostałam wyrzucona. Zaraz też zmienił zamki. Nie ma znaczenia nawet, że jestem tam zameldowana. Policja też nic nie może zrobić - jedynie sądownie mogę odzyskać swoje rzeczy. A on już od dłuższego czasu twierdzi, że chcę mu 'zabrać sądownie mieszkanie'. Rozgłasza to na lewo i praw. Wcześniej prawnik powiedział mi o mediacji i ugodzie prawnej - abym miała gdzie przebywać np. na okres roku lub dwóch. W tym czasie mogłabym dostać mieszkanie socjalne lub wynająć coś po podjęciu pracy po 'odchowaniu' dziecka. Oczywiście, w takim wypadku zrzekam się (zresztą z przyjemnością..) wszelkich praw do jego majątku. Są różne opcje rozwiązań dla ludzi - jest w czym wybierać, ale aby jakakolwiek była możliwa - trzeba dobrej woli obu stron niestety. Takie nasze prawo.

 

Jest subtelna różnica powiedzieć, że się wyprowadziłam, a że mnie wyrzucono prawda... On nawet neguje fakt istnienia dziecka no a że nie jego to już stara śpiewka... To oczywiste, że z kimś takim nie chce się mieć już nic do czynienia. Jednak gdy w grę wchodzi dziecko no to trudno tu wybrzydzać. Może to mniejsze zło dla mnie i dziecka nawet, że ma nas w 4rech. Będzie ciężko ale jakoś będzie. No i mam to maleństwo - na samą myśl uśmiecham się przez łzy - takie szczęście w nieszczęściu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziecko to zawsze największy skarb.

 

A my mając zryte Berety powinniśmy więcej pomyśleć i poczekać rok dwa. Ale wiadomo. To decyzja dwojga. I teraz już gdybanie nic nie zmieni. W sumie nie wiadomo co się tak naprawdę stało. Problemy w nas? Trwoga czy podołamy? Coś zewnętrznego?

 

Wszystko co tu to są opinie - które widzę ja. A wyżej to te które widzi 2Proof. Rzeczywistość nawet najzdrowsze umysły może zaprowadzić w manowce. A my z naszymi problemami....

 

 

 

Wszyscy tu na forum jesteśmy z jakiegoś powodu. Większość gdyż ma problemy ze swoim beretem. Czasami związki takich osób wychodzą a czasami nie. Chyba jednak tak czy inaczej bez pomocy psychologa się nie da dalej.

 

Nie chciałem pytać tu co zrobić. Ogólnie to raczej zamknąłem się w skorupce. W szczególności nie mogę powiedzieć o kogo chodzi. Kto wie to wie.

 

Zawsze dwie strony widzą coś w nieco odmienny sposób. Gdy ktoś jest maltretowany psychicznie a przy tym ma problemy emocjonalne, zaburzenia osobowości to łatwo mu wpaść w stan pogrążenia się w płaczu, autodestrukcji wręcz. Jak dziecko które wrzeszczy i tłucze się po podłodze z rozpaczy. Można to tłumaczyć potem zanikami pamięci, stanami psychotycznymi, atakami. Czy to prawda czy nie - to słowa się wypowiedziały i ta druga osoba - niby ten drań nie wytrzymał pewnych słów. A też jest słabą osobą i łatwo się poddaje niestety. Kto jest wtedy ofiarą - czy ktoś kto nie wytrzymał ciężkich słów (nie jesteś ojcem, sprawia mi przyjemność zadawanie Tobie bólu, puszczałam się). Czy ofiarą jest osoba która musiała potem znosić ten stan tłumacząc, że jej słowa spowodowane były atakiem, stanem psychotycznym. IMO obie osoby są ofiarami tutaj. A sprytnie pomijając fragmenty - np., że ktoś prosił o powrót, szukał mieszkania, prosił o rozmowę u psychologa.

 

Rano czy to była awantura, czy rozpacz po słowach "nie pójdziemy razem na USG bo nie jesteś ojcem więc to nie Twoja sprawa"? Czy ten ktoś nie pisał sms i nie prosił o zobaczenie jednak USG licząc, że to tylko nieprawdziwe słowa które miały dokuczyć? Żeby wrócić?

 

Czy ten ktoś wcześniej nie pisał, że boi się, nie prztywiózł sprawnego GPS gdy się zablokował, książek do czytania, nie pytał co potrzeba jeszcze przywieźć i nie prosił by wziąć choć co trzeba na teraz bo jedzie odwiedzić swoje dziecko i nie będzie go?

 

Czy ten ktoś nie zostawił komuś klucza? Wystarczyło nie wszcząć awantury z tą osobą i nie zrobić jakichś szopek z policją i jakąś jeszcze osobą. I by można wziąć wszystko co trzeba.

 

Mam wrażenie, że było dwoje kochających się ludzi. Z przejściami w ilości X-1. Bardzo złymi często. Często lokującymi zaufanie nie tam gdzie trzeba. A raczej nadzieję na zaufanie. Mających problem w ufaniu sobie. Dla jednej słowa się liczyły dla drugiej nie. Każda z nich wie czy kłamała czy nie, i jeśli wszystko jest dobrze to znaczy to, że nikt nikogo nie okłamywał. Poza tymi słowami które miały ranić, ale to "tylko słowa", i tym że ktoś ciągle nie umiał dotrzymać terminów "ale przecież starał się i miał dobre intencje". A teraz jest dwoje skrzywdzonych, czujących się oszukanymi ludzi. Skrzywdzonych. Przez siebie? Przez to jakimi stali się po tym co było kiedyś? Nie wiem. Mam nadzieję, że nikt nie chciał nikomu zaszkodzić. A jednak... Obydwoje teraz są w rozsypce.

 

Sam w sumie miał zakaz mieszkania razem z kochaną przez siebie osobą w swoim mieszkaniu póki nie spełni pewnych warunków. Zakaz przez tą kochaną osobę ustanowiony. Nawet wyprowadzała się na parę dni gdy ten musiał przyjechać by być u lekarza i załatwiać sprawy. Pomijając wiele faktów i mówiąc półsłowami można robić nawzajem w dwie strony z siebie potworów. Ale chyba nie o to chodzi a o rozwiązanie problemów.

 

Obydwoje wyszli z domów gdzie nie było tak jak być powinno. Choć jego cierpienia są niczym w porównaniu z tym czego Ona doznawała. Choć wierzyła, że teraz ojciec jest za nią i by zrobił wszystko by pomóc. Te źle lokowane uczucia. On ma lepiej. Wierzy i wie, że rodzice są za nim. Choć nie umieją.

 

Rozmowy schodzą w jakieś ciemne zaułki.

 

Co robić w takiej sytuacji? POMÓŻCIE!

 

Jak umieć siebie nie ranić a pomóc?

Jak przestać się bać drugiej osoby? Choćby by pozwolić dalej tam być? A może to jest tak, że jak jest za piękne to nie może być prawda, więc na pewno skoro ktoś był dla mnie miły to znaczy, że miał w tym interes (jak zawsze wcześniej w życiu) i potem wykorzysta?

 

Pewne rzeczy są dość oczywiste. Inne nie. Czekanie na pewne dowody prawne, że się chce być razem już w ciąży z pewnością daje dużo niepewności. Strach o siebie i dziecko, czy on podoła wszystkiemu, czy nie odejdzie. Strach jak ktoś straszy u tego złego powoduje potrzebę obrony, izolacji. Tylko w tych strachach/lękach można zagubić się i nie zauważyć, że wszyscy mają dobre intencje. A dziecko to zawsze skarb. Tylko znowu czy cokolwiek jest prawdą? Skoro ktoś kogo się kocha odsyła do rodziców by zostawić swoje mieszkanie a potem dostaje wprost propozycję, że tylko mieszkania od niego się chce, a nie jego? I znowu, czy to znowu były "tylko słowa". IMO bez szczerych rozmów z mediatorem/psychologiem się nie obejdzie.

 

Ci co wiedzą to wiedzą kto napisał powyższe słowa. W pewnym sensie obydwoje piszemy incognito. Jesteśmy na forum od lat. Nie mogę napisać kim jest 2Proof by nie zaszkodzić jej. Ja w sumie mógłbym pisać wprost. Ale z pewnych względów prawnych ktoś mógłby się dowiedzieć wtedy, że ja to ja i zaszkodzić również 2Proof - a raczej dziecku poprzez zabranie mi czegoś co mam już obiecane a co jest... ech.. sorki. Za kilka miesięcy mam nadzieję sytuacja się wyprostuje.

 

Psycholog mówi, że jak terapia to jak najszybciej. Bo potem to już nic nie będzie.

Zamki faktycznie inne. Ze strachu. Jak widać strach jest teraz wielki w obie strony. Choć już nie tak wielki jak wcześniej. Jak taki o życie.

 

 

HELP

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wydaje mi się żeby forum było odpowiednim miejscem na załatwianie publicznie swoich prywatnych spraw. a właśnie to robisz.

nie mam zamiaru Was wydawać - bo i po co. uważam, że jednak powinniście się sami dogadać i dotrzeć do siebie.

 

a patrząc na tę sytuację z boku...

 

jeśli się kochacie to walczcie o ten związek. to, że dziecko ma DNA innego faceta nie znaczy, że Horatio nie możesz go kochać jak swojego. podejrzewam, że Twoja dziewczyna właśnie tego się boi - że osiągnie w końcu szczęście, które może zaraz prysnąć... że nagle Ci się odwidzi i zostawisz i ją, i dziecko. :(

a to, że stało się jak stało to takie dążenie do autodestrukcji. na różne sposoby.

jesteście oboje sparzeni - dlatego Wam tak ciężko. a terapia KONIECZNIE w Waszym przypadku!

 

Nie bójcie się mieć szczęście... Krętą ścieżką co prawda, ale - kiedyś - w końcu do celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się wdawać z Tobą Horatio w niepotrzebne przepychanki słowne ani obrzucanie się faktami, których ty nie masz. Rzeczywiście, to nie miejsce na takie 'interesy'.

 

Jesteś mistrzem w manipulacją słowem. Zawsze mówisz to i tak aby inni myśleli co chcesz. Tylko szkoda, że w Twoje słowa wierzyć nie można... jestem tego dowodem.

 

Dziękuję za troskę o moje dobre imię - dbasz o nie że hu hu...

 

ŻADNYMI pięknymi słówkami nie zmienisz faktu tego, co zrobiłeś.

 

Oczerniając mnie i mówiąc o mnie nieprawdę - pomawiasz mnie. Już nie raz prosiłam abyś przytoczył mi dowody na to o czym piszesz i mówisz na mój temat. No i się doczekać nie mogę.

 

Przepraszam za zamieszanie w swoim imieniu - w sumie to było nieprzemyślane, już z innego forum musiałam zniknąć bo wypisywał takie rzeczy - więc oczywiste było, że i tu mnie wyśledzi. Przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie myślę, że to DNA to jest moje, i dziecko też. A te słowa... cóż.. były raniące, ale nieprawdziwe. No dobra mam taką nadzieję.

 

Ty wiesz kim ja jestem i kim jest 2Proof. Właśnie nie chce by to wyglądało jak wyciąganie brudów.

 

 

Ale może ktoś powie. To co mówisz to bardzo miłe. Może obydwoje tak boimy się, że niszczymy coś co może być największym szczęściem naszego życia.

 

-- 25 wrz 2011, 16:47 --

 

2Proof, spójrz, że przecież to Ty piszesz na poprzedniej stronie. Ja tak jak pisałem nie chciałem wciągać naszych spraw. Ale skoro napisałać to może ktoś nam dobrze doradzi.

 

Wiem, że mi nie wierzysz. WIem, że widzisz różne sprawy źle. Ale spójrz choćby na telefon i smsy. To, że prosiłem byś wróciła. Wtedy kiedy Ty mówisz, że Cię wyrzuciłem. Wiem, że złość, strach czasami zmieniają w naszych oczach fakty. Ale ja spojrzałem w nasze smsy. I co? I jak najbardziej prosiłem Cię o powrót. O to by móc pójść na to USG bez względu jaka jest prawda.

 

 

Choć w pełni rozumiem, że możesz tak to odczuć. Słowa które mi poiedziałaś... cóż miłe nie były. Chciałem by to one były nieprawdą a nie te które usłyszałem też i wcześniej i później, że to jednak moje.

 

Wiem też, że parę faktów się nie zgadza. Aczkolwiek rozumiem, że nie ufając mi zrobisz wszystko by soiągnąć swoje i reguły przestają działać.

 

Tyle, że w ten sposób niszczymy ostatnie szanse.

 

 

 

A może nie wszystko przegrane? Może zbyt łatwo przyrównujesz każdego faceta do ojca czy innych którzy Cię skrzywdzili albo po prostu tak to odebrałaś.

 

 

 

Na żadnym innym forum Cię nie śledziłem ani nie wypisywałem.

Przecież wiesz, że powiedziałaś mi o sobie takie rzeczy, że gdybym chciał Ci zaszkodzić to bym miał jak. Ale nie zrobię tego. Jednocześnie nie mogę Cię zmusić do wspólnej terapii.

 

 

Chcesz dowody? np. smsy? No Twoje pomówienia, że Cię wyrzuciłem?

 

A masz jakieś dowody na to co Ty wypisywałaś? Jakoś nigdzie ja nic nie pisałem. Póki Ty nie pisałaś. Ale To Ty zawsze uważasz się za pokrzywdzoną. I najpierw mówisz nieprawdę o mnie a jak ja piszę jak ja to widzę to od razu taka biedna, i, że jak ja śmię coś mówić o Tobie. I że kłamię.

 

Pisałaś mi prywatnie o powtarzanych schematach. Popatrz teraz jak Twoje auto było naprawiane. Oskarżyłaś mnie o kradzież i że ma być natychmiast. Sorry - i tak naprawiałem za swoją kasę, a warsztaty co robią natychmiast najtańsze nie są. Do tych dobrych i tanich jest kolejka i trzeba się umawiać. I było wyzywanie od złodziwji, że naślesz policję, że ukradłem samochód, etc... I co? I się okazało, że wszystko nowiutkie założone, naprawione, to co sam miałem naprawić też.

 

Potem z GPS - nie zaczekałaś aż się zaloguje tylko wyzywałaś od najgorszych sk...nów, oszustów etc...

 

i co? i działa ok

 

 

pomyśl - może to tak bardzo mi nie ufasz, że teraz też piszesz, że Cię oszukuję etc... a jednak jest ok?

 

Ja wiem, że u mnie schematy braku zaufania też są codziennością. Nigdy nie ma winy z jednej strony. Ale nie można tak w skrajnym braku zaufania.

 

Albo opowiadać, że rzeczy nie chcę oddać. Przecież też wyraźnie widzę co wysyłałem w sms. Widzę, że jak nie chciałaś odebrać to były prośby byś wzieła choć coś ciepłego, cokolwiek co się przyda. Nie chciałaś. A potem takie rzeczy opowiadasz. 2Proof... to psuje nam coś na przyszłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, że jak widzisz fakty mam. To, że mówisz, że nie masz gdzie mieszkać. Że noclegownie i dom samotnej matki. Przecież wcale nie miałaś tam jechać prawda?

 

Teraz nie ma mnie w domu. NAPRAWDĘ chcę dobrze. I nie stawiam warunków. Nie musisz iść na terapię tylko po to by spełnić warunek. Bo jeżeli nie przyjdziesz tam bo chcesz to nic ta terapia nie da. Weźmiemy co swoje. A to, że ja nie wiem w co wierzyć. Naprawdę nie musisz nic robić. Z czasem prawda wyjdzie na jaw.

 

Ty straszysz mnie różnymi rzeczami. Boje się. Zacznijmy od tego by rozmawiać. Bez rozmów nie ma nic dalej.

 

Zobacz tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/toksyczne-zwiazki

brak rozmów. zazdrość. nieufnośc.... to nie my pierwsi

 

I proszę mówiłaś, że tak bardzo cenisz prawdę. Więc sama też się jej trzymaj. I np. pisz, że widzę to... nie, że ja np. ukrdłem samochód. Albo, że boję się, że.... a nie, że tak jest.

Bo narazie to o co boisz się jest dla Ciebie prawdą. I ją opowiadasz. I w ten sposób oczerniasz mnie. A potem odwracasz kota ogonem, że ja Ciebie.

 

Na tamtym małym forum to zablokowałaś mnie bym nie widział co o mnie wypisujesz. Ale ludzie nie są z kamienia i mówią. Więc kto o kim coś pisał? I czemu zablokowałaś? Bym nie mógł się bronić? Np. pokazać sms, albo by ktoś się spytał tu czy tam?

 

 

Nadal chce wierzyć, że nie chcesz mi zaszkodzić. Że to faktycznie problem z zaufaniem zaprowadził w tą ślepą uliczkę. Cofnij się z niej proszę. Nasze lęki i obawy to nie rzeczywistość.

Daj sobie pomóc. Nie ignoruj.

 

-- 25 wrz 2011, 18:18 --

 

oki... przeczytałem zalecenia moda po wysłaniu.

 

Proszę jednek bezstronne osoby o pomoc. Może choć da się uratować tyluletni dobry kontakt. A jak dziecko jest prawdą (bo ja już naprawdę nie wiem w co wierzyć a w co nie) to jest to BARDZO ważne.

 

A może i jeszcze mimo tak tragicznego stanu wszystko się ułoży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×