Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Jakiś czas znalazłam to forum a skoro znalazłam to szukałam dalej zaburzonego tematu:) który by gdzieś

Zaburzenie pt fobia społeczna a chyba najwięcej zachowań jakie w sobie zawiera chyba jest mi najbliższe choć wcale nie czuję się z nim związana:) chociaż to bzdura..przecież mam wrażenie że do niczego jak z żadnymi nawykami schematów zachowań nie jesteśmy tak związani.Uważamy to jako swoją tożsamość, to że muszę się stresować i czuć to napięcie kiedy trzeba uczestniczyć w określonych sytuacjach społecznych..właśnie z jednej strony odczuwam to jako swoją tożsamość a przecież to nie jestem' ja' bo czuję olbrzymi dyskomfort w trakcie..czuję dużą frustrację że nie mam kontroli..że działam jak pionek noi uciekam...uniki , izolowanie.Dziś wiem że działają tylko na niekorzyść , podkręcają strach i napięcie, doprowadzają do trudnych sytuacji z ludźmi a w konsekwencji do mega frustracji i niewyładowanych emocji bo życie w ciągłym napięciu uzależniania się od opinii innych jest ..sami wiecie ..

 

Ale żeby nie było tak tragicznie:) to staram się działać, bazuję nad tym choćby że jestem bardziej świadoma nie skupiam się tak mocno na analizowaniu do wewnątrz każdej sytuacji ale właśnie podchodzić zadaniowo do określonych zdarzeń..im mniej emocji tym więcej odwrócenia emocji w dobrą stronę w stronę podjęcia aktywności jakiejś aktywności anie przeżywania jej w każdy możliwy sposób przez co już sama myśl o różnych sytuacjach staję się czymś nie do opanowania.Mam nadzieję że da się z tego wyjść wierzę że mimo wszystko wiele zależy od nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas znalazłam to forum a skoro znalazłam to szukałam dalej zaburzonego tematu:) który by gdzieś

Zaburzenie pt fobia społeczna a chyba najwięcej zachowań jakie w sobie zawiera chyba jest mi najbliższe choć wcale nie czuję się z nim związana:) chociaż to bzdura..przecież mam wrażenie że do niczego jak z żadnymi nawykami schematów zachowań nie jesteśmy tak związani.Uważamy to jako swoją tożsamość, to że muszę się stresować i czuć to napięcie kiedy trzeba uczestniczyć w określonych sytuacjach społecznych..właśnie z jednej strony odczuwam to jako swoją tożsamość a przecież to nie jestem' ja' bo czuję olbrzymi dyskomfort w trakcie..czuję dużą frustrację że nie mam kontroli..że działam jak pionek noi uciekam...uniki , izolowanie.Dziś wiem że działają tylko na niekorzyść , podkręcają strach i napięcie, doprowadzają do trudnych sytuacji z ludźmi a w konsekwencji do mega frustracji i niewyładowanych emocji bo życie w ciągłym napięciu uzależniania się od opinii innych jest ..sami wiecie ..

 

Ale żeby nie było tak tragicznie:) to staram się działać, bazuję nad tym choćby że jestem bardziej świadoma nie skupiam się tak mocno na analizowaniu do wewnątrz każdej sytuacji ale właśnie podchodzić zadaniowo do określonych zdarzeń..im mniej emocji tym więcej odwrócenia emocji w dobrą stronę w stronę podjęcia aktywności jakiejś aktywności anie przeżywania jej w każdy możliwy sposób przez co już sama myśl o różnych sytuacjach staję się czymś nie do opanowania.Mam nadzieję że da się z tego wyjść wierzę że mimo wszystko wiele zależy od nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alka 123 rozmawiałam z lekarzem na ten temat i zapewniał mnie, że zaburzenia lękowe (zarówno fobia społeczna jak i nerwica lękowa) są wyleczalne. Dla mnie jednak najważniejszym "dowodem" są moje własne doświadczenia i relacje osób, którym udało się z tego wyjść. Moim problemem jest nerwica lękowa. Jeśli miałabym sama ocenić, to uważam, że pozbyłam się jej w 85 %. Dlaczego napisałam, że wszystko zależy od nas? Dlatego, że najważniejsze jest nasze nastawienie. U mnie wszystko zaczęło się rozkręcać na przestrzeni 2 lat, później miałam 2 ataki paniki, a po tych atakach jeszcze rok zupełnie wycięty z życiorysu. Miałam taki czas, kiedy nie mogłam już sama wychodzić z domu, nawet do sklepu. Poddałam się zupełnie. Moja rodzina już nie mogła sobie z tym poradzić, ciągle prosiłam, żeby ktoś mi towarzyszył. Próbowałam lekarstw, ale pomagały tylko na chwilę. Nie mogłam pójść do pracy, jeździć autobusem, po pewnym czasie unikania tych sytuacji, nie mogłam już nawet być sama w domu. Zaczęłam, szukać informacji, czytać, opracowywałam sposoby walki z lękiem. Nie miałam innego wyjścia. To forum bardzo mi pomogło i okazało się swoistą "terapią grupową" :D Zmieniłam swoje podejście i przestałam unikać sytuacji "zagrożenia". Oczywiście małymi krokami. Po pewnym czasie przestałam ich unikać zupełnie. Lęk pojawiał się jeszcze często, ale uczyłam się sobie z nim radzić. Stopniowo uczyłam swój mózg, że nic mi się nie stanie, że tego czego on się nauczył przez moje "strategie ucieczki" może się równie dobrze oduczyć. To podziałało. Teraz funkcjonuję zupełnie normalnie, znalazłam pracę, spaceruję sama po sklepach, spotykam się ze znajomymi, powróciłam do dawnych zainteresowań. Lęk czasem się jeszcze pojawia, ale wtedy staram się traktować go jak zadanie. Jeśli je rozwiążę będzie to kolejny krok do przodu. Wierzę, że pozbędę się go zupełnie i zapomnę o słowie "nerwica". Wtedy będę zdrowa w 100% ;) Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alka 123 rozmawiałam z lekarzem na ten temat i zapewniał mnie, że zaburzenia lękowe (zarówno fobia społeczna jak i nerwica lękowa) są wyleczalne. Dla mnie jednak najważniejszym "dowodem" są moje własne doświadczenia i relacje osób, którym udało się z tego wyjść. Moim problemem jest nerwica lękowa. Jeśli miałabym sama ocenić, to uważam, że pozbyłam się jej w 85 %. Dlaczego napisałam, że wszystko zależy od nas? Dlatego, że najważniejsze jest nasze nastawienie. U mnie wszystko zaczęło się rozkręcać na przestrzeni 2 lat, później miałam 2 ataki paniki, a po tych atakach jeszcze rok zupełnie wycięty z życiorysu. Miałam taki czas, kiedy nie mogłam już sama wychodzić z domu, nawet do sklepu. Poddałam się zupełnie. Moja rodzina już nie mogła sobie z tym poradzić, ciągle prosiłam, żeby ktoś mi towarzyszył. Próbowałam lekarstw, ale pomagały tylko na chwilę. Nie mogłam pójść do pracy, jeździć autobusem, po pewnym czasie unikania tych sytuacji, nie mogłam już nawet być sama w domu. Zaczęłam, szukać informacji, czytać, opracowywałam sposoby walki z lękiem. Nie miałam innego wyjścia. To forum bardzo mi pomogło i okazało się swoistą "terapią grupową" :D Zmieniłam swoje podejście i przestałam unikać sytuacji "zagrożenia". Oczywiście małymi krokami. Po pewnym czasie przestałam ich unikać zupełnie. Lęk pojawiał się jeszcze często, ale uczyłam się sobie z nim radzić. Stopniowo uczyłam swój mózg, że nic mi się nie stanie, że tego czego on się nauczył przez moje "strategie ucieczki" może się równie dobrze oduczyć. To podziałało. Teraz funkcjonuję zupełnie normalnie, znalazłam pracę, spaceruję sama po sklepach, spotykam się ze znajomymi, powróciłam do dawnych zainteresowań. Lęk czasem się jeszcze pojawia, ale wtedy staram się traktować go jak zadanie. Jeśli je rozwiążę będzie to kolejny krok do przodu. Wierzę, że pozbędę się go zupełnie i zapomnę o słowie "nerwica". Wtedy będę zdrowa w 100% ;) Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Przyznam że dużo wspólnego przeczytałam w twojej historii lęku z moją.Z tym że u mnie nie doszło do unikania np jazdy autobusem.Czasami autobus był dla mnie swoistym schronem w tłumie anonimowych ludzi można sie po prostu schować.Miałam problem gdy chciałam iść np piechotą tego że jestem zbyt wyeksponowana.Mogę spotkać każdego, w dodatku auta przejeżdżające przecież każdy znajomy może przejeżdżać. Dużo tych sytuacji można by namnożyć kiedy blok łapał tak łapał bo mimo wszystko czuję że coś ruszyło w dobrym kierunku może nie widać spektakularnych zmian w życiu ale w moim myśleniu z pewnością tak.Ważne jest to że nie nakręcam się już w każdej sytuacji nie analizuję do granic możliwości bo wiem że to tylko potęguje lęk.Największym problemem jest strach przed pracą, a w zasadzie nie pracą samą w sobie bo ta jest i była dla mnie zawsze bardzo ważna..ale strach przed ciągłym kontaktem z ludźmi, ze współpracownikami i straszne związane z tym napięcie.Dużo czytam od jakiegoś czasu, zaczęłam terapie Richardsa.Generalnie jestem dużo bardziej świadoma, szukam sobie różnych aktywności, rzeczy które sprawiają mi przyjemność i o dziwo są takie:) Cudów nie ma, ale dużo więcej rozumiem przez co jestem w stanie sobie wytłumaczyć i zracjonalizować..Na terapii takiej u psychologa nigdy nie byłam..choć jakieś tam podejścia były i decyzje..jednak myślę że jeżeli sama się z tym nie uporam to żaden psycholog nie naprawi mi życia a może po prostu nie jestem na to gotowa. Jednak jeśli komuś pomagają sesje z terapeutą to tylko trzeba się cieszyć i gratulować:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Przyznam że dużo wspólnego przeczytałam w twojej historii lęku z moją.Z tym że u mnie nie doszło do unikania np jazdy autobusem.Czasami autobus był dla mnie swoistym schronem w tłumie anonimowych ludzi można sie po prostu schować.Miałam problem gdy chciałam iść np piechotą tego że jestem zbyt wyeksponowana.Mogę spotkać każdego, w dodatku auta przejeżdżające przecież każdy znajomy może przejeżdżać. Dużo tych sytuacji można by namnożyć kiedy blok łapał tak łapał bo mimo wszystko czuję że coś ruszyło w dobrym kierunku może nie widać spektakularnych zmian w życiu ale w moim myśleniu z pewnością tak.Ważne jest to że nie nakręcam się już w każdej sytuacji nie analizuję do granic możliwości bo wiem że to tylko potęguje lęk.Największym problemem jest strach przed pracą, a w zasadzie nie pracą samą w sobie bo ta jest i była dla mnie zawsze bardzo ważna..ale strach przed ciągłym kontaktem z ludźmi, ze współpracownikami i straszne związane z tym napięcie.Dużo czytam od jakiegoś czasu, zaczęłam terapie Richardsa.Generalnie jestem dużo bardziej świadoma, szukam sobie różnych aktywności, rzeczy które sprawiają mi przyjemność i o dziwo są takie:) Cudów nie ma, ale dużo więcej rozumiem przez co jestem w stanie sobie wytłumaczyć i zracjonalizować..Na terapii takiej u psychologa nigdy nie byłam..choć jakieś tam podejścia były i decyzje..jednak myślę że jeżeli sama się z tym nie uporam to żaden psycholog nie naprawi mi życia a może po prostu nie jestem na to gotowa. Jednak jeśli komuś pomagają sesje z terapeutą to tylko trzeba się cieszyć i gratulować:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślicie, że da się to wyleczyć? Mi się wydaje, że nie do końca, raczej można się do tego przyzwyczaić a raczej częściowo to pokonać poprzez metodę prób i błędów jak np. te wystąpienia publiczne na początku każdy ma tremę i każdemu się ręce trzęsą ale 30- 40 prezentacji np. oprogramowania przed publicznością i potem już leci z biegu, jednak drżenie rąk nigdy nie zniknie całkowicie, byłam świadkiem sytuacji jak pani zastępca dyrektora wielkiej firmy przemawiała przed garstką osób i też jej się ręce trzęsły mimo, że ma dużo doświadczenia i często występuje publicznie, to się dzieje samowolnie mam wrażenie, że to odruch bezwarunkowy. Ty, którzy potrafią nad tym zaproponować należą się brawa i niech podzielą się z nami swoją tajemnicza metodą na pokonanie słabości. A może takim trzeba się urodzić, kiedyś słyszałam, ze jak kobieta jest w ciązy i jest zamknięta w sobie to potem może to przejść na dziecko hmmm... muszę przyznać, że moja mama tak miała i mam wrażenie, że mój brat jest trochę "zamulony" jakby żył w innym świecie beztroskim a codzienne problemy go nie obchodzą, nie wiem czy to z wiekiem minie mam nadzieje heh pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślicie, że da się to wyleczyć? Mi się wydaje, że nie do końca, raczej można się do tego przyzwyczaić a raczej częściowo to pokonać poprzez metodę prób i błędów jak np. te wystąpienia publiczne na początku każdy ma tremę i każdemu się ręce trzęsą ale 30- 40 prezentacji np. oprogramowania przed publicznością i potem już leci z biegu, jednak drżenie rąk nigdy nie zniknie całkowicie, byłam świadkiem sytuacji jak pani zastępca dyrektora wielkiej firmy przemawiała przed garstką osób i też jej się ręce trzęsły mimo, że ma dużo doświadczenia i często występuje publicznie, to się dzieje samowolnie mam wrażenie, że to odruch bezwarunkowy. Ty, którzy potrafią nad tym zaproponować należą się brawa i niech podzielą się z nami swoją tajemnicza metodą na pokonanie słabości. A może takim trzeba się urodzić, kiedyś słyszałam, ze jak kobieta jest w ciązy i jest zamknięta w sobie to potem może to przejść na dziecko hmmm... muszę przyznać, że moja mama tak miała i mam wrażenie, że mój brat jest trochę "zamulony" jakby żył w innym świecie beztroskim a codzienne problemy go nie obchodzą, nie wiem czy to z wiekiem minie mam nadzieje heh pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×