Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGOMELATYNA (Agolek, Agomelatine Adamed/ G.L.Pharma/+pharma, Agomelatyna Egis, Lamegom, Sedival, Symago)


lucjan01

Czy agomelatyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?  

47 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy agomelatyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?

    • Tak
      17
    • Nie
      23
    • Zaszkodziła
      12


Rekomendowane odpowiedzi

Oczywiscie producenci robili swoje badania ale ja w razie czego prosze o niezalezne porownania.

Owszem, nie spotkałem się z niezależnym badaniem porównującym różnice w działaniu receptorowym mirtazapiny i mianseryny. Powstaje jednak pytanie, jakie ma to znaczenie z punktu widzenia osoby chorej (która się na tym kompletnie nie zna)? Poza ceną, gdzie mianseryna jest (przeważnie) refundowana, a mirtazapina nie (choć leczenie tą drugą jest znacznie tańsze - sic!). Ponadto FDA zezwoliła na rejestracje mirtazapiny w USA do leczenia depresji, a mianseryny nie. Jakbyś nie wiedział skuteczność przeciwdepresyjna mirtazapiny jest porównywalna do TCA, co potwierdzają niezależne badania oraz analiza Cochrane:

 

http://www.cochrane.org/CD006528/DEPRESSN_mirtazapine-versus-other-antidepressive-agents-for-depression

 

i w przeciwieństwie do porównania escytalopramu z innym antydepresantami:

 

http://www.cochrane.org/CD006532/DEPRESSN_escitalopram-versus-other-antidepressive-agents-depression

 

nie jest jest tam zawarte zdanie:

The potential for overestimation of treatment effect due to sponsorship bias should also be borne in mind.

 

Wiem, że jako argument podeprzesz się linkiem:

 

http://www.psychotropical.com/mirtazapine-a-paradigm-of-mediocre-science

 

który nie jest żadnym badaniem, a zwykłą interpretacją, w której autor nie rozumie, że różnica między mirtazapiną a mianseryną (nawet w znalezionych przez niego wartościach Ki dla poszczególnych receptorów) nie dotyczy różnicy w wartościach Ki inhibicji autoreceptorów alfa-2 czy H1, ale receptorów alfa-1, co widnieje w podanych przez niego tabelach wartości Ki !!! Bo to właśnie serotoninergiczność mirtazapiny wynika z jej "nieblokowania" rec. alfa-1, które właśnie blokuje mianseryna. Argument, że mirtazapina nie jest serotoninergiczna, bo nie powoduje zespołu serotoninowego jest, co najmniej, niepoważny:

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16342227

 

poniższego wniosku o nieserotoninergiczności mirtazapiny:

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10762339

In conclusion, in contrast to citalopram, mirtazapine reinforces frontocortical dopaminergic and corticolimbic adrenergic, but not serotonergic, transmission.

nie potwierdzają poniższe, niezależne badania (o czym autor w/w interpretacji już nie wspomina):

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9007838

In conclusion, the tonic activation of postsynaptic 5-HT receptor is enhanced by a 21-day treatment with mirtazapine, as a result of a sustained increase in 5-HT neuron firing activity in the presence of decreased function of alpha 2-adrenergic heteroreceptors located on 5-HT terminals in the dorsal hippocampus.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8627568

In conclusion, the tonic activation of postsynaptic 5-HT receptor is enhanced by a 21-day treatment with mirtazapine, as a result of a sustained increase in 5-HT neuron firing activity in the presence of decreased function of alpha 2-adrenergic heteroreceptors located on 5-HT terminals in the dorsal hippocampus.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10333981

This enhanced 5-HT neurotransmission may underlie to the antidepressant effect of mirtazapine.

poza tym o jej statystycznie wyższej skuteczności przeciwdepresyjnej (w porównaniu do SSRI) świadczy (również) właśnie ta (rzekoma) nieserotoninergiczność (czyli dopaminergiczność i noradrenergiczność).

 

Od siebie dodam, że przez krótki czas brałem obydwa leki i lepiej spałem po mianserynie oraz miałem cieplejsze stopy (po mirtazapinie mam zimne) z powodu gorszego krążenia w kończynach dolnych (co ewidentnie wynika z blokady alfa-1, identycznie tak jak było gdy stosowałem trazodon)

 

Aha i bez wyzwisk proszę, jak to masz w zwyczaju.

 

-- 25 paź 2016, 09:25 --

 

W przedostatnim linku wkradł się błąd, powino być:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8930005

The acute administration of mirtazapine produced a rapid increase in both noradrenaline and 5-HT neurotransmission by blocking both alpha2-adrenergic auto- and heteroreceptors, resulting in an enhanced tonic activation of postsynaptic 5-HT receptors.

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8627568

(+/-)-MIR (10- 250 micrograms/kg i.v.) enhanced dose-dependently the firing activity of the 5-HT neurons in naive rats, but not in 6-hydroxydopamine-pretreated rats.

 

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10793320

In contrast, a 2-day treatment with mirtazapine (5 mg/kg/day, s.c.) did not alter the firing of 5-HT neurons whereas it was increased by 60% after 21 days of treatment.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz zapisal mi Valdoxan wczoraj. Na razie niewiele moge powiedziec o efektach. Nie pomogl mi spac, i tak budzilam sie czesto, ale przynajmniej budzac sie bylam mniej swiadoma. Nie mam tez zadnych skutkow ubocznych po 1 tabletce, a to bylo dla mnie bardzo wazne. Kiedys bralam anafranil i niestety to bylo okropne doswiadczenie. Nie nasilil sie tez lek ani niepokoj, ale to dopiero pierwsza tabletka. Swoja droga pierwsza tabletka anafranilu od razu zwalila mnie z nog i zaprezentowala caly wachlarz ubokow.

 

Przebrnelam przez wszystkie 56 st tematu ze sporym zaciekawieniem. Jestem pod wrazeniem wiedzy o funkcjonowaniu oun i mechanizmach dzialania lekow niektorych uzytkownikow. Tym bardziej, ze pisaly to osoby zmagajace sie z przewlekla depresja, a zdobycie tej wiedzy na pewno wymagalo inicjatywy, zaangazowania, koncentracji, dobrej pamieci i entuzjazmu (taaak, jak o tym piszecie, to czuc entuzjazm) a przeciez z tym zwykle osoby chore maja problem. Nie chce tu uprawiac jakiejs taniej psycholanalizy, ale skoro ten entuzjazm i zaangazowanie i inicjatywa jest,t o moze mozna cos ta tym zbudowac i sprobowac to przeniesc na inne dziedziny zycia?

 

Z drugiej strony dziwie sie, ze z cala ta wiedza wydaje sie, ze dalej wierzycie w to, ze jakas tabletka, lub ich zestaw, przywroci Wam dawna osobowosc, lub zbuduje nowa i efekt utrzyma sie przez wiele lat brania leku, lub po odstawieniu. To oczywiscie jest zupelnie niemozliwe. Nawet leki stosowane od dziesiecioleci maja w opisie dzialania pelno okreslen typu "przypuszczanly mechanizm dzialania" "podejrzewa sie, ze" itd. Z kolei w przypadku lekow, ktorych mechanizm dzialania jest bardzo dobrze poznany i tak nie da sie przewidziec na pewno, jak dany pacjent zareaguje. Moze byc, ze za mocno, moze idealnie, moze za slabo a moze wystapi reakcja paradoksalna. Troche przerazilo mnie, ze czesc z Was bierze cos na sen wieczorem, cos na naped i motywacje rano, cos na depresje w poludnie i cos na leki na podwieczorek. Niestety raczej zupelnie nieozliwe wydaje sie skuteczne zbudowanie pelnej, spojnej i zdrowej osobowosci z zewnatrz, sterujac to lekami, choc Wasze teorie brzmia spojnie, to jednak, jak widac, nie sa skuteczne. Na dodatek biochemia mozgu jest bardzo wrazliwa na wszelkie ingerencje, zupelnie jak uklad hormonalny i czasem narobiony balagan sprzata sie latami. A juz fakt, ze Wasi lekarze przepisuja Wam na sprobowanie to, o co ich prosicie, jest dla mnie szokujacy i powinien byc podstawa do utraty prawa do wykonywania zawodu, to skrajna nieodpowiedzialnosc z ich strony.

 

Niestety zeby skutecznie nauczyc sie prawidlowo funkcjonowac, potrzebna jest ciezka i wieloletnia praca nad soba. Farmakoterapia jest wazna, ale to tylko kolo ratunkowe, nie nauczy nas plywac. leki maja za zadanie wyprowadzic nas na tyle, by mogli nas przejac psychoterapeuci. Potem po okreslonym czasie powoli odstawia sie lek, na tyle powoli, by organizm sam mial czas nauczyc sie regulowac nastroj neuroprzekaznikami bez wspomagaczy. A terapie sie kontynuuje, czasem latami. Wiem, ze depresja ma rozne przyczyny, czasem jest reaktywna, a czasem endogenna, niekotrzy ludzie sa duzo bardziej podatni niz inni z przyczyn, ze tak powiem "biologicznych", ale to nie znaczy, ze dla tych ludzi wlasciwym ratunkiem jest przewlekle branie lekow. Wlasnie ludzie z jakims "bledem" w sterowaniu nastrojem sa niestety zmuszeni do jeszcze wiekszej pracy nad soba, do przestrzegania pewnych zasad i zachowania higieny zycia. Np moj syn ma autyzm. Jego mozg dziala inaczej niz ludzi zdrowych, taki sie urodzil, i co to znaczy? To znaczy, ze choroby nie da sie usunac, ale praca z dzieckiem i wyrabianie w nim nawyku pracy nad soba moga znaczaco zwiekszyc komfort jego zycia. Mozna to tez porownac do cukrzycy. Jak ktos jest chory, to czesto potrzebuje insuliny, ale jesli schudnie, zacznie zyc regularnie i zdrowo sie odzywiac, to szanse na zejscie z dawki insuliny sa ogromne. Tak samo z depresja. Leki owszem, ale to terapia, regularny tryb zycia, odpowiednia dieta, sport, daje szanse na znalezienie siebie i zachowanie kontroli.

 

Ja dopiero teraz, po wielu latach i praktycznie bez brania lekow (oprocz miesiaca z anafranilem i 2 tyg z oxapaxem, mam nerwice lekowa od dziecka, z epizodami lekkiej depresji) dojrzalam do terapii. Niedlugo ja zaczne, jak tylko sie troche wyprowadze z najgorszego stanu za pomoca Valdoxanu. Tylko tyle oczekuje od leku - ze przerwie bledne kolo, wyciagnie mnie odrobine, na tyle, bym mogla skutecznie podjac wlasciwe leczenie - terapie i nauke radzenia sobie z codziennym stresem, z uczuciami i zyciem w ogole.

Napisze oczywiscie jeszcze za jakis czas, jak przebiega leczenie. I zycze Wam wszystkim udanego leczenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou, Ledwo przeczytałem, ten twój post, nie wiem w sumie o co ci chodzi, piszesz, że leki są bee i że nie powinno się brać ich latami, ja w sumie podobnie myślę, ale są takie stany, gdzie dobre słowo u terapeuty czy kubek melisy i spacer nie dają nic, czasem nawet pogarszają stan, bo człowiek sądzi, że do niczego się już nie nadaje jak nie może przejść 100 metrów, kur.. czasem jest problemy by dojść do kuchni, sama bierzesz Agomelatyne, która jest delikatnie mówiąc kiepskim lekiem, piszesz że masz epizody lekkiej depresji, to po co ci antydepresant?, co do tego leku to badaj sobie wątrobę na bieżąco bo jedzie równo po wątrobie, co do twojego syna i jego autyzmu,hmm zrób mu badania na nietolerancje glutenu, może jednak się okaże, że autyzm jest wyleczalny, autyzm to tylko objaw najprawdopodobniej, no to tyle, zdaj relacje czy coś ci pomógł ten lek, aż jestem ciekawy. :mrgreen:

 

-- 04 lis 2016, 18:17 --

 

minou, No chyba, że od urodzenia tak ma to wtedy gluten nie ma nic wspólnego, aj głowa dzisiaj nie pracuje zbyt dobrze. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou, Ledwo przeczytałem, ten twój post, nie wiem w sumie o co ci chodzi, piszesz, że leki są bee i że nie powinno się brać ich latami, ja w sumie podobnie myślę, ale są takie stany, gdzie dobre słowo u terapeuty czy kubek melisy i spacer nie dają nic, czasem nawet pogarszają stan, bo człowiek sądzi, że do niczego się już nie nadaje jak nie może przejść 100 metrów, kur.. czasem jest problemy by dojść do kuchni, sama bierzesz Agomelatyne, która jest delikatnie mówiąc kiepskim lekiem, piszesz że masz epizody lekkiej depresji, to po co ci antydepresant?, co do tego leku to badaj sobie wątrobę na bieżąco bo jedzie równo po wątrobie, co do twojego syna i jego autyzmu,hmm zrób mu badania na nietolerancje glutenu, może jednak się okaże, że autyzm jest wyleczalny, autyzm to tylko objaw najprawdopodobniej, no to tyle, zdaj relacje czy coś ci pomógł ten lek, aż jestem ciekawy. :mrgreen:

 

-- 04 lis 2016, 18:17 --

 

minou, No chyba, że od urodzenia tak ma to wtedy gluten nie ma nic wspólnego, aj głowa dzisiaj nie pracuje zbyt dobrze. :P

 

 

Oj nie, ja nie pisze, ze leki sa bee :) sa potrzebne i konieczne. Odniosłam sie tylko do całości tego, co tu przeczytałam. To 56 stron wiec nie jestem w stanie powiedzieć, o które konkretnie posty i których użytkowników chodzi. Ale zdziwiło mnie, ze wiele osob próbuje latami coraz to nowsze koktajle kilku rożnych leków, piszą, ze czekają na ten "cudowny lek" który wreszcie im pomoże, a jednocześnie w całym wątku moze 2 osoby wspominają o terapii, która przecież jest co najmniej tak samo ważna. Dziwi mnie tez, ze ktos dobrze funkcjonował na leku 2 lata i w tym czasie uważał, ze sam nie musi nad sobą pracowac i nic z siebie dać, tylko czuje sie sfrustrowany, bo po 2 latach lek przestał działać i trzeba testować nowe. A przecież w 2 lata dobrego samopoczucia da sie zbudować niesamowicie wiele, to po pierwsze, a po drugie, skoro była poprawa, to lek powinien byc odstawiany przecież najpóźniej po roku.

 

Z przykładem mojego syna i jego autyzmu chodziło mi o to, ze jego mózg od urodzenia funkcjonuje inaczej. Alergii nie ma na nic, miał pełno badań. Ale mózg to organ niezwykle plastyczny i mysle, ze będąc rodzicem "niepełnosprawnego" dziecka mozna sie zdziwić, ile da sie osiągnąć regularna praca, ćwiczeniami, właściwa stymulacja. Dlatego tym bardziej osoby chore na depresje nie powinny sie poddawać i stwierdzać "no ok, moj umysł nie funkcjonuje jak trzeba, nic z tym nie zrobie, czekam na lek - cud". Po prostu szkoda ludzkiego potencjału na takie myślenie.

 

Mysle, ze spora wina w tym lekarzy. Moja pierwsza psychiatra była kochana i przemiła i powiedziała mi, ze ja po prostu tak mam, ze moj mózg nie toleruje nadmiaru hormonu stresu i tyle, to nie moja wina, jak znów bede miec w życiu stresy i sobie nie poradzę, to mam do niej przyjść i ona znów wypisze mi tableteczki. Jakie było moje zdziwienie kiedy drugi raz po ok roku poszłam, trafiłam na innego lekarza, młodego, zaangażowanego, który wytłumaczył mi, ze to tak jakby na złamana nogę dać mi kule a nie dać rehabilitacji, żeby człowiek mógł znów chodzić. Lekarz powiedział, ze da mi jedno opakowanie leku, ale jak tylko poczuje sie lepiej, mam wrócić na terapie. Jesli odmowie terapii, to on odmawia mojego leczenia. Wprost powiedział, ze moge znaleźć prywatnego lekarza, który latami bedzie mi wypisywał co tylko chce, ale on sam nie jest zainteresowany fabrykowaniem zombie, a leczeniem ludzi.

Oczywiscie - sa przypadki skrajne, gdzie tylko leki sa wyjściem do konca zycia, ale mi chodzi po prostu o to, ze takie cos mozna stwierdzić dopiero po rzetelnym wypróbowaniu dostępnych metod. Wiele osob byłaby w stanie żyć szcześliwie i samodzielnie, gdyby nie ta wyuczona bezradność - na kłopoty jest tabletka.

Co do valdoxinu, to ja nie wiem, czy działa, wzięłam dopiero 2 tabletkę. A tym bardziej Ty nie wiesz, czy zadziała na mnie. Ja ufam mojej lekarce, dała mi lek, który uznała za słuszny, ze swojego doświadczenia, lek ma mnie postawić na nogi na tyle, bym mogła zacząć terapie, nic wiecej od tego leku nie chce. Co do wątroby, tu gdzie mieszkam, miałam badanie przed zapisaniem leku, idealnie w normie, kolejne mam wyznaczone za 3 tyg, a potem chyba jest po 6, 12 i 24 tyg o ile sie nie mylę. Jesli tak długo bede to brać. Wole chyba kontrolować wątrobę niz miec inne skutki uboczne, które znam z poprzedniego leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou, Jasne, że nie wiem czy na ciebie zadziała, nawet lekarz tego nie wie, nawet Dr. House, co do samej depresji, to przeceniasz terapie, przy depresji endogennej umiarkowanej lub ciężkiej, zapomnij o terapii, ja chodziłem na terapie i do psychologa nie dało mi to zupełnie nic, mało tego zawsze jak wychodziłem od psychologa to byłem w dużo gorszym stanie niż jak tam wchodziłem, zgodzę się do jednej rzeczy, że jeżeli depresja wynika z jakiś stresów, nie radzenia sobie w życiu, to wtedy terapia może dużo dać, przy jakiś silnych myślach samobójczych czy potężnych stanach lękowych, terapia nic ci nie da, o ile pacjent zdoła w ogóle na tą terapie dojść, ja mam wrażenie, że ty masz jakąś lekką depresję, jak by cię jebła taka, że masz problem ze wstaniem z łóżka, wtedy zapomnisz szybko o terapii, ale jeżeli tobie pomaga terapia, to uczęszczaj jestem za, pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minou, a co w tym takiego złego, że lekarz współpracuje z pacjentem i przepisuje mu leki, o które pacjent prosi? Tak sie składa, że mamy 21 wiek, internet, każdy może się doedukować, niekoniecznie chodzić ze skruszoną głową i zgadzać się na łaskę i dobry humor lekarza. Ja chodziłęm na terapię 5 lat, podobnie długo brałem leki, i wiem, że i jedno i drugie jest ważne. Lekarz tak naprawdę nie jest w stanie przewidzieć reakcji pacjenta i szczególnie w przypadkach, kiedy pacjent ma już jakieś dośiadczenia powinien brać pod uwagę jego preferencje lub obawy. Za to trzeba go karać i zabraniać wykonywania zawodu? Chyba trochę nie te lata, kiedy szło się do Pana doktora jak biedna owieczka, świadomość pacjentów jest większa, więc i standardy współpracy się zmieniają :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou, Jasne, że nie wiem czy na ciebie zadziała, nawet lekarz tego nie wie, nawet Dr. House, co do samej depresji, to przeceniasz terapie, przy depresji endogennej umiarkowanej lub ciężkiej, zapomnij o terapii, ja chodziłem na terapie i do psychologa nie dało mi to zupełnie nic, mało tego zawsze jak wychodziłem od psychologa to byłem w dużo gorszym stanie niż jak tam wchodziłem, zgodzę się do jednej rzeczy, że jeżeli depresja wynika z jakiś stresów, nie radzenia sobie w życiu, to wtedy terapia może dużo dać, przy jakiś silnych myślach samobójczych czy potężnych stanach lękowych, terapia nic ci nie da, o ile pacjent zdoła w ogóle na tą terapie dojść, ja mam wrażenie, że ty masz jakąś lekką depresję, jak by cię jebła taka, że masz problem ze wstaniem z łóżka, wtedy zapomnisz szybko o terapii, ale jeżeli tobie pomaga terapia, to uczęszczaj jestem za, pozdrawiam.

 

Vengence na pewno masz racje, ze pacjent z silnym epizodem lekow lub depresji nie nadaje sie na terapie. Ja mam epizod umiarkowany a i tak sie nie nadaje jeszcze. Nie o to mi chodzi, chodzi mi w zasadzie o to, ze leki maja przede wszystkim wyciagnac pacjenta z najwiekszego dola, do takiego momentu, kiedy moze juz chciec sam sobie pomagac. Terapia to nie jest tylko i wylacznie omawianie problemow i analizowanie np dziecinstwa. Chodzi raczej o to, by wypracowac sobie metody radzenia sobie ze stresem oraz miec wieksza swiadomosc swojej choroby. Osoby z ciezka endogenna depresja prawdopodobnie beda regularnie musialy wspomagac sie lekami, ale to tak jak juz pisalam porownujac do cukrzycy - mozna brac insuline caly czas, i nic oprocz tego. Ale dlugosc i komfort zycia bedzie wiekszy, jesli czlowiek do tego schudnie i zmieni tryb zycia. Chodzi o to, ze pacjent na regularnej terapii ma wieksze szanse na odstawianie lekow nawet na dlugi czas i ma wieksze szanse wylapac, kiedy mu sie pogarsza i wrocic do farmakoterapii zanim sprawa zajdzie za daleko.

Poza tym jak juz pisalam - mozg to naprawde narzad bardzo, ale to bardzo plastyczny. Wiele rzeczy mozna wytrenowac.

Z drugiej strony dziwne jest, ze czlowiek ma samozaparcia na tyle, by probowac latami kilkunastu lekow w kilkudziesieciu kombinacjach, jak jeden nie zadziala, to probuje drugiego, piatego i dziesiatego, ale z terapia zawsze jest podobnie. Probuje sie raz i stwierdza, ze jednak nie pomogla. A przeciez rodzajow takiej terapii, jak i terapeutow lepszych czy gorszych tez jest cala masa. Dlaczego testowac leki bez zniechecenia, a terapie odpuszczac po jednej probie?

 

-- 06 lis 2016, 15:24 --

 

Minou, a co w tym takiego złego, że lekarz współpracuje z pacjentem i przepisuje mu leki, o które pacjent prosi? Tak sie składa, że mamy 21 wiek, internet, każdy może się doedukować, niekoniecznie chodzić ze skruszoną głową i zgadzać się na łaskę i dobry humor lekarza. Ja chodziłęm na terapię 5 lat, podobnie długo brałem leki, i wiem, że i jedno i drugie jest ważne. Lekarz tak naprawdę nie jest w stanie przewidzieć reakcji pacjenta i szczególnie w przypadkach, kiedy pacjent ma już jakieś dośiadczenia powinien brać pod uwagę jego preferencje lub obawy. Za to trzeba go karać i zabraniać wykonywania zawodu? Chyba trochę nie te lata, kiedy szło się do Pana doktora jak biedna owieczka, świadomość pacjentów jest większa, więc i standardy współpracy się zmieniają :/

 

 

NoMoreDepression oczywiscie, ze jesli sprawa sprowadza sie do wspolpracy i sugestii, to na pewno jest to dobrze! Ja sama idac teraz do lekarza zostalam zapytana, czy bralam kiedys jakies inne leki na depresje. 12 lat temu bralam anafranil, ale skutki uboczne pamietam do dzis, wiec spytalam lekarza, czy jest mozliwosc leczenia innym lekiem i czy sa dostepne leki z malymi skutkami ubocznymi. I dostalam valdoxan.

Zapewniam Cie, ze byly czasy, szczegolnie na studiach jak z czystego hobby chodzilam na wyklady z biochemii i neurologii, studiujac cos zupelnie innego, kiedy sama bylam chodzaca encyklopedia lekow. Tylko, ze niestety ile by czlowiek nie spedzil czasu w towarzystwie wujka google, nie zastapi to gruntownych studiow medycznych oraz wieloletniego doswiadczenia z setkami pacjentow. Ja mam wrazenie, ze wielu osobom lekarz potrzebny jest tylko do nabicia pieczatki na recepcie, bo jakby sami mogli sobie lek wypisac, to by wizyte u lekarza w ogole omineli.

Chyba nawet nie wiesz, jaka plaga dla dzisiejszej medycyny i ile powiklan, zlego leczenia i skutkow ubocznych mamy w zwiazku z rzesza samodiagnozujacych sie na internecie pacjentow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou, Mozg ma jakieś tam funkcje naprawcze i jest plastyczny, ale nie przesadzałbym z tym za bardzo, człowiek, może zmienić wiele i wiele się nauczyć, ale pod warunkiem dobrej kondycji psychicznej, bardzo ciężko, wręcz jest niemożliwa zmiana własnego życia w depresji, może i się da, ale mało kto się tego podejmie, zależy od siły depresji, tutaj, albo trzeba dobrej chemii, nie koniecznie nawet antydepresantów od psychiatry, nawet natura dała nam pewne narzędzia do walki z naszymi chorobami, ja za nim poszedłbym do psychiatry, najpierw zrobiłbym konkretne badania organizmu, niedobory pokarmowe, zaburzenia hormonalne, inne choroby poprzez, które organizm daje objawy depresji, zacząłbym od jelit i zmiany diety, gdy okaże się, że organizm jest zdrowy, wtedy można iść do psychiatry, a u nas jest na odwrót, ludzie od razu biorą ssri prze kilka lata, a potem nie mogą do siebie dojść, te leki rozwalają homeostazę w mózgu, z czasem mózg nie wytwarza już tyle serotoniny, bo wie, że dostanie z zewnątrz, rozleniwia się, czasem jest to już nieodwracalne!, choć najczęściej po dłuższym czasie człowiek wraca do zdrowia, czasem to wręcz leki przeciwdepresyjne betonują depresje i staje się ona przewlekła, są artykuły w w necie na ten tema, więc tak, antydepresanty tak, jeśli depresja jest silna ogólnie i wyniki mamy ok, jeśli możemy wyjść z tego sami, lepiej nie pchać się w antydepresanty, a już z pewnością uważać na leki z grupy Selektywnych inhibitorów serotoniny. :pirate:

Ja brałem kilka lat ssri i bardzo tego żałuje, żałuje, że tyle lat słuchałem psychiatry, choć już po jakimś pół roku czułem, że to nie jest dobra droga, ale za mało miałem wtedy wiedzy, a psychiatra twierdził proszę brać, w końcu depresja minie, i co?, chuja minęło, a pewne spustoszenie zostało. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vengence, Jeśli można wiedzieć jakie spustoszenie ci zostało po SSRI? Brałem sertralinę przez 5 lat z króciutkimi przerwami i nic mi się nie stało.Nawet na niej nie miałem silnych manii tylko hipomanię.
Sporo, rzeczy, gorsze zamulenie niż przed lekiem, pewne otępienie, nie mam już takiej pamięci i mam problemy z koncentracją i co najgorsze zanik emocji, praktycznie zero jakichkolwiek uczuć, sądzę, że to minie, ale chuj wie ile będzie trwało, może u pewnych osób nie dochodzi do aż tak silnych zmian receptorowych stąd u ciebie jest inaczej, albo u niektórych faktycznie serotonina działa pierwsze skrzypce, ale u ciebie jest może być jeszcze inaczej, ty nie masz tylko depresji, poza tym czytałem sporo zagranicznych for i wielu ludzi narzeka na ssri brane latami, więc nic nie jest ani czarne ani białe.

Aha jeszcze dodałbym pustkę w głowie, choć tu może być też wina depresji no i coś w rodzaju zamglenie umysłu - tzw. Brainfog, to z pewnością wina ssri.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vengence, Czaję pytałem po prostu z ciekawości.Moje spostrzeżenia są takie a SSRI odstawiłem w lutym że zwyczajnie wróciłem do takiego samego stanu jak sprzed brania ssri i tyle.Do złych stron na ssri mogę zaliczyć to że przez samą serotoniną i obniżenie teścia miałem znacznie mniej sił fizycznych na ssri,moja zawsze duża klatka piesiowa znacznie się zmniejszyła,objętośc i siła barków na pewno też no i sprawy seksualne na ssri w porównaniu do off leków różnica wielka.Na pewno też znacznie łatwiej było mi schudnąć mimo mniejszego wysiłku i tylko śmieciowego jedzenia nawet wiecej niż trzymają dietę,mając dużo wysiłku a biorąc ssri.Za to psychicznie robiła dla mnie bardzo wiele dobrego.Serotonina nawet łagodziła moje wahania nastroju dobowe od chad.Jak było dobrze to było dobrze cały dzień jak było żle to też cały dzień.No i na niej miałem albo czyste depresje albo czyste hipomanie w porównaniu do moich stanów mieszanych bez lekow też swoje robiła.Psychicznie było lepiej na ssri,fizycznie jest lepiej bez ssri.
Też miałem zawsze dużo mniejszego powera na siłowni gdy byłem na ssri, to samo z kondycją, ale ssri mają pewne plusy, poprawiają humor i trochę nastrój i jest on w zasadzie stały, ale mają też dużo wad, ich dużym plusem jest to, że często ratują życie i tu chyba ich największy plus, już nawet lepsze jest zamulenie i brak chęci niż trumna, jeśli miałbym im dać ocenę jak w szkole to dałbym 3-. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vengence ja sie z Toba zgadzam, mniej wiecej o to mi chodzilo.

 

Ale wracajac do tematu valdoxanu, moje pierwsze spostrzezenia sa takie:

- zero skutkow ubocznych

- SEN : jest lepiej. Spie plytko i nie jakos bardzo dlugo, ale jak sie wybudzam, to moge znow zasnac. Nie budze sie z walacym sercem calkiem przytomna i myslaca o problemach. Jednak jesli ktos spodziewa sie efektu jak po lekach nasennych, tabletka a po pol godzinie zapadniecie sie w czarna studnie i przebudzenie dopiero rano, to nie, absolutnie to tak nie dziala. Jak juz ktos napisal, Valdoxan dziala subtelnie, naturalnie, byc moze dla ludzi przyzwyczajonych do leczenia lekami majacymi duzy wplyw na samopoczucie, sen, efekt ten moze sie wydawac za slaby. Mi jednak pasuje.

- LEKI: na szczescie nie nasilily mi sie leki. Wrecz przeciwnie, jest dobrze pod tym wzgledem. Nerwice lekowa mam od dziecka, na szczescie lekka, ale od dziecinstwa przewaznie spie z zapalona mala lampka - potrafie panicznie wystraszyc sie ciemnosci i musze byc w rewelacyjnym stanie psychicznym, lub np pijana (czyli prawie nigdy), zeby zasnac po ciemku. Po Valdoxanie od pierwszej nocy spie po ciemku, samo to jest sukcesem.

- NASTROJ: jest kiepski. Nie placze calymi dniami, ale do optymizmu mi daleko. Nadal czuje niepokoj jak mysle np o przyszlosci.

- NAPED, INICJATYWA: nie ma rewelacji, ale jest lepiej. Jak musze cos zrobic, to sie za to zabieram, robie i podczas wykonywania roznych zadan udaje sie wylaczyc myslenie, slupic na tym, co sie robi, to dziala bardzo kojaco. Jednak nadal mam wrazenie odrealnienia, to co robie, robie wolno, nadal mam kiepska koncentracje, problemy z pamiecia. Nadal to dziwne uczucie, ze do niczego sie nie nadaje, ze nie mam kompetencji itd. Nie jestem na zwolnieniu lekarskim. Mam kierownicze stanowisko i czasem musze nagle rozwiazac jakis problem i troche mnie ta odpowiedzialnosc przygniata. Na szczescie pracuje tylko na czesc etatu i w wiekszosci z domu, wiec te pierwsze dni kiedy bylo naprawde zle i pierwsze dni brania lekow moglam sobie wziac wolne czesciowo, a czesciowo popracowac przez neta i telefon. Po ok pierwszym tygodniu brania lekow mialam zdecydowac, czy ide na L4, juz wiem, ze nie pojde.

 

Zobaczymy, jak leczenie przebiegnie dalej, ale pierwsze wrazenia mam bardzo dobre. Porownujac do dobijajacego leczenia anafranilem valdoxan naprawia moj stan, nie jadac po mnie walcem jednoczesnie. Efekt jest, jak juz pisalam, subtelny, naturalny, ingerencja wydaje sie mala, dla mnie idealnie. Napisze jeszcze za jakis tydzien, jakie sa dalsze efekty.

 

-- 17 lis 2016, 23:27 --

 

Uzupelniam po 2 tyg brania valdoxanu:

Nadal zero skutkow ubocznych

Spie dobrze. Mam ciekawe, plastyczne sny.

Nastroj coraz lepszy.

Naped i inicjatywa tez lepsze, czuje nawet cos w rodzaju entuzjazmu.

Leki tez nawet w miare opanowane.

Jedna rzecz jest troche dziwna. Czytalam w wielu zrodlach, ze dosc typowe dla depresji jest bardzo kiepskie samopoczucie rano i ewentualne polepszenie nastroju na wieczor. Ja zawsze mialam na odwrot. Wieczorami sie zamartwialam, wyobrazalam niestworzone katastrofy lezac w lozku, stresowalam sie tak, ze az spac nie moglam, myslalam jak ja wstane rano i bede funkcjonowac, balam sie nastepnego dnia. Za to wstawalam rano i po pierwszym wscieku (nienawidze wstawac rano) czulam sie zupelnie normalnie i zastanawialm sie, co ja sobie w ogole poprzedniego wieczoru ubzduralam?

Teraz mam na odwrot. Budze sie w dosc kiepskim nastorju i jakas taka smutna. Jak wstane, rozruszam sie, to jest ok, a na wieczor nie mam tego mojego zwyczajowego zamartwiania sie.

Ogolnie mam takie wrazenia jak inni wypowiadajacy sie tutaj - lek nie zmienia nic w osobowosci, nie stepia emocji, jakostam sobie subtelnie dziala, a czlowiek pozostaje soba.

 

-- 01 gru 2016, 20:28 --

 

Po miesiacu brania valdoxanu:

Uczucie idralnienia zniknelo, nie mam objawow depresji, nie mam skutkow ubocznych. Mam kontynuowac leczenie podtrzymujace az do kwietnia, ale lekarka byla bardzo zadowolona z mojego stanu i ja tez jestem. Czuje sie normalnie. Jedyny dribiazg to takie lekkie skurcze miesni, jak przy braku magnezu. Biore magnez i zobacze czy przejdzie. Watroba w porzadku, a jestem tez na innych lekach, antybiotyki i przeciwbolowe, niestety.

 

-- 20 gru 2016, 23:28 --

 

Po raz kolejny uzupelniam

Prawie 2 miesiace brania leku, nie mam depresji, leki zmniejszyly sie, tzn i tak mam do nich sklonnosc, ale moge swiadomie nad tym panowac. Nie ma dzialania zamulajacego, nie otepia, nie zmienia postrzegania, nie euforyzuje. Czuje sie po prostu normalnie. Kolejne proby watrobowe wyszly w normie. Jestem zadowolona z tego leku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetny lek jeżeli chodzi o jego zdolność do uregulowanie snu. Już od wielu lat musiałem łykać kwetapine, zolpidem, melatoninę itp. aby zasnąć, a jakość snu pozostawała wiele do życzenia. Jeszcze niedawno musiałem spać po nawet 11 godzin, aby się wyspać, a teraz nawet po 6 godzinach jestem w stanie normalnie funkcjonować. Również mój organizm sam z siebie robi się zmęczony, a jeszcze niedawno nawet po ciężkim dniu nie potrafiłem zasnąć. Jeżeli chodzi o działanie antydepresyjne to agomelatyne ciężko mi jest ocenić, bo biorę też inne leki. Teraz mam sporo problemów życiowych i trzymam się nadzwyczaj dobrze. Również moje problemy mnie nie ograniczają i nadal jestem w stanie zajmować się sprawami istotnymi. Wcześniej, gdy miałem jakieś problemy to miałem tendencję do stagnacji, a teraz tego nie widzę po sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie napisałem, że melatonina nie pomagała, a tylko wymieniłem ją wśród tych leków którymi przez te lata się wspomagałem. Melatonina pomagała tylko pośrednio, bo pomagała zasnąć, ale nie uregulowała mi tak snu jak agomelatyna. A do tego dawniej już 1 mg melatoniny kładło na łopatki, a teraz 5mg ledwo mnie smyra i musiałem robić spore przerwy, aby znów melatonina zaczęła na mnie działać. I w zasadzie melatoninę odradza się brać przez tak długi czas, więc tym bardziej szukałem czegoś czym ją zdołał zastąpić. A np. kwetiapina była zła pod tym względem, że ona mnie pośrednio uzależniała. Mogłem spać tylko wtedy jak ją wziąłem, a gdy pominąłem dawkę to miałem gwarantowaną nieprzespaną noc. Wszystkie substancje jakie brałem na sen pomagały lepiej lub gorzej, ale to agomelatyna najlepiej mi uregulowała sen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

minou a w jakich dawkach brałaś?

 

 

Caly czas biore, dawke podstawowa 25 mg na wieczor, ale szczerze mowiac coraz czesciej zapominam wziac.

Sen mam calkowicie wyregulowany, a to dla mnie bardzo wazne, bo ja po prostu bardzo potrzebuje snu, bez niego nie funkcjonuje.

Swoja droga badania przeprowadzone w Skandynawii udowodnily, ze u osob z lekka i umiarkowana depresja juz 3 porzadnie przespane noce znaczaco poprawiaja samopoczucie, wiec u niektorych byc moze pojawienie sie depresji jest efektem zaburzen snu. Wiec mozliwe, ze regulujace sen dzialanie valdoxanu jest jego jedynym mechanizmem leczenia depresji :P mi w kazdym razie to wystarczylo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dziś zaczynam terapię Valdoxanem w celu poprawy snu. Nieciekawe jest jednak to co napisali w ulotce o badaniach krwii co 3 tygodnie (kojarzy mi się to z klozapiną). Mam tu na myśli wątrobe. Czy można brać ten lek bez tych badań. Moja Pani doktor nic o tym nie wspomniała a lek dostałem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie kuło w okolicach wątroby po tym leku z rana ( po nocnej dawce ). Ogólnie pomaga na sen ,,, ale podczas ostatniego podejścia miałem rano po tym specyfiku lęki ( w ulotce piszą ,że czasem mogą sie pojawić , ale mijają z czasem ) . Po tygodniu odstawiłem . Więcej do tego leku nie wrócę .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×