Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczne związki !!!! (związki które was wykańczają)


Rekomendowane odpowiedzi

 

SrebrnaSowa,

ad.1 To tylko teza, powstala na podstawie szczatkowych informacji i moich domyslow. Czy jest krzywdzaca czy nie, nie mam pojecia, w duzym stopniu zalezy od wrazliwosci danej osoby. Wychodze z zalozenia ze jesli ktos pisze o sobie tu to chce jakas odpowiedz otrzymac.Ja nie lubie radzic, ale lubie zmuszac do tego zeby ktos sie zastanowil glebiej nad swoimi sprawami.* Nikomu nie pomoge w jego problemach, moze jednak przez takie pisanie odkryje w czym problem i poszuka rozwiazania lub skresli jedna mozliwa przyczyne z listy. Prawda rzadko kiedy bywa mila, a moje zdolnosci pisarskie sa do du... wiec moje tezy wychodza jak wychodza. :)

ad.2

kazdy posiada wady, jedne nas denerwuja inne nie... a niektore czasem nawet sie podobaja. Dlatego lubie poznac osobe w nienormalnych sytuacjach normalnego dnia, zeby wiedziec czego sie po niej spodziewac zanim zaczne rozrzucac uczucia na lewo i prawo. Pokochac kogos z wadami- oczywiscie:) ale dopiero po tym jak juz znam jego wady;)

ad.3

Tak, jest trudne i jak najbardziej trzeba sie liczyc z tym ze straci sie wszystkich dotychczasowych znajomych. Niekiedy takie dzialanie nie ma sensu, niekiedy jednak jest konieczne zeby poprawic swoje zycie. Dopoki dobrze ze swoimi decyzjami sie czuje, zlewam (doslownie) komentarze innych. Jesli natomiast chca poznac powody nie mam z tym problemu zeby na spokojnie im wytlumaczyc.

 

 

 

Ad 1 .

No tak masz rację , że zależy to od wrażliwości drugiej osoby, ale też czasem zanim coś napiszemy trzeba się dowiedzieć , jaka mniej więcej ta wrażliwość jest , zwłaszcza gdy bywa tak , że piszemy coś bezpośrednio . Bo czasem człowiek chce dobrze a wychodzi różnie.

Zmuszać do zastanowienia ? Kurczę to Ty odważny jesteś bardzo , albo masz niezłą barierę ochronną od zewnątrz jak i od środka.

Dlaczego tak sądzę ? Ponieważ samo zmuszanie kogoś do czegoś posiada 50cio-procentowe prawdopodobieństwo porażki . Mówi się kto nie ryzykuje szampana nie piję - to też podchodzę, mimo mojej (na różne sposoby odbieranej pewnie) reakcji , do tego z pozytywnym nastawieniem ale nogą w bezruchu nad pedałem hamulca i z wyobraźnią chodzącą na pełnych obrotach .

A czemu również od środka ? Ponieważ lubisz otwierać ludziom oczy , czy też pokazywać kierunek , w którym powinni się kierować po ziarenko zmiany .

A kiedy Ci się nie uda, czy nie czujesz frustracji bądź gorzkiego uczucia niepowodzenia ? Czy raczej nie jesteś z tych ? Może po prostu lubisz doradzić jak się znasz na rzeczy i albo ktoś przy okazji skorzysta albo niech idzie się babrać w swojej rutynowej codzienności ?

Ciekawa jestem czy dobrze oceniłam Twoją wrażliwość .

 

 

Ad2.

 

Pokochać kogoś z wadami , gdy już je znam - bardzo mądrze. I masz rację co do tych nienormalnych sytuacji . Bo człowiek podświadomie najbardziej się wtedy odsłania . Można wtedy więcej wyczytać . Zaryzykuję nawet tezą , że w sytuacjach o mniej przyjemnym zabarwieniu , dana osoba odsłoni się znacznie więcej , głębiej i mniej świadomie ( bez zakłamania , bądź wyćwiczonych zachowań) niż w sytuacjach dużo bardziej pozytywnych .

 

 

Ad3.

Ja tutaj już nie mówię tylko o znajomych . Bardziej miałam na myśli rodzinę , której zdanie często jest dla nas ważne . I przed którą przez jakieś uczucia , dużo ciężej konstruktywnie wyrazić to co się czuje.

Ale piszesz że jest to konieczne by poprawić swoje życie , można by zatem rzec, że to właśnie nazywa się " zajmowanie się sobą " .

Ostatnią miałam taką rozkminę . No bo w sumie , jeśli jest się w zgodzie z samym sobą , jako tako zachowało się odpowiedni sytuacyjnie takt , wyraziło się konstruktywnie i zrozumiale swoje stanowisko , uczucia i odczucia, oraz powody ... a mimo to ktoś dalej upiera się że " przeczeka kryzys" , to powinno się przyjąć stratę więzi , dla dobra własnego " ja " i zmian życiowych ? Przyjąć zaistaniałą sytuację jako cenę za kroczenie drogą ku własnemu szczęściu ?

Co sądzisz na ten temat ,,,, :mrgreen::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Może po prostu lubisz doradzić jak się znasz na rzeczy i albo ktoś przy okazji skorzysta albo niech idzie się babrać w swojej rutynowej codzienności ? ...

Tyle, że założenie "znania się na rzeczy" (w kontekście tematu), plus założenie czyjejkolwiek "rutynowej codzienności", na kilometr wali megalomanią.

Nie wspominając, że owo "znanie się na rzeczy" nierzadko stoi w sprzeczności z obecnym stanem wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Może po prostu lubisz doradzić jak się znasz na rzeczy i albo ktoś przy okazji skorzysta albo niech idzie się babrać w swojej rutynowej codzienności ? ...

Tyle, że założenie "znania się na rzeczy" (w kontekście tematu), plus założenie czyjejkolwiek "rutynowej codzienności", na kilometr wali megalomanią.

Nie wspominając, że owo "znanie się na rzeczy" nierzadko stoi w sprzeczności z obecnym stanem wiedzy.

 

 

W większości - być może.

Ale nie zawsze i niekoniecznie.

Owszem może zalatywać osobliwym urojeniem, albo wręcz maniakalnym( nie gniewajcie się CHAD'owcy) przekonaniem o własnej niezapezeczalnej wielkości.

Ale sądzę że może to równie dobrze być esencja , wyciśnięta z cierpkiego doświadczenia, wymieszana z wyciągniętą nauką i wnioskami.

Jasne że z powodu na powyższy temat istnieje większe prawdopodobieństwo że będzie to porażką ... moźe i nawet nieświadomym kolejnym mechanizmem...

Jednak, mimo to często wpada się w tą sprzeczność.

Gdyby patrzeć w tylko przez okulary megalomanii- na forum nikt nikomu nie powinnien doradzać , chyba że bd miał na piśmie że jest juź " normalny" . Choć i to czasem nic nie znaczy :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Req_ Nikt świadomie nie chce tak żyć, jednak ogromna ilość osób walczy na śmierć i życie, by utrzymać swój związek np. z osobą dominująca i agresywną. Dlatego uważam, że świadomość tego, w jakim związku człowiek czuje się na miejscu to podstawa. Jedynie będac szczerym ze sobą, poznając swoje faktyczne usposobienie, możemy je zmienić. Dopóki wszystko dzieje się poza nasza świadomością takiego wyboru nie mamy. Według mnie to nie kwestia wzorców, a wiedzy kim jestem.

Zapytałem dla kogo toksyczny, bo kiedy się przyglądam rodzinom, gdzie nie dzieje się dobrze, mam zawsze nieodparte wrażenie, że oni się w swych rolach bezbłędnie realizują ..dlatego z ich perspektywy związki te to kwintesencja "szczęścia" i że świetnie do siebie pasują, uzupełniają się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SrebrnaSowa,

ad 1.

Jesli chodzi o wrazliwosc innej osoby, napisalas ze warto ja poznac zanim sie zdecyduje w jaki sposob sie odezwac. Nie bardzo wiem jak to ujac w slowa... mysle ze nigdy nie poznam na tyle drugiego czlowieka zeby "wiedziec" jak sie do niego odzywac nie raniac go. Odnoszac sie do kogos po "mojemu" bez zastanawiania sie kim ta osoba jest i jaka jest osiagam swoj cel w szybki sposob.

Zastanawia mnie to ze potrafisz inaczej... jesli potrafisz. Dla mnie znaczyloby to ze, majac np. 20 dobrych znajomych(ktorzy zapewne sie od siebie roznia) do kazdego z nich musialbym podchodzic w iny sposob, a co za tym idzie nie zawsze byc soba. Dochodzi do tego ewentualny blad w ocenie osobnika i moje starania ida w las. Bedac soba, nie zastanawiajac sie nad tym czy komus sie spodoba czy nie to co pisze, zaoszczedzam sobie duzo czasu i stresu. Ktos komu sie nie podoba moje podejscie faktycznie moze miec z tym problem. Do momentu jednak kiedy mnie z tym nie skonfrontuje to jego poblem.

Z tym "zmuszaniem" to przesadzilem troche, nie zmuszam nikogo do niczego, a juz na pewno nie do tego zeby podobnie patrzyl na swiat.

Do ludzi nie podchodze ostroznie i nie zastanawiam sie jak zareaguja tylko czekam co sie wydarzy.

Jesli chodzi o moja wrazliwosc... nie jest zbyt wysoka, w tym co pisze nie ma szlachetnych pobudek. Przez pisanie jedyne co chce osiagnac to to zeby w ich glowach zostalo tylko jedno ze z ich zyciem jest cos nie tak i ze sami sa kluczem do tego zeby to zmienic. Moje wypociny nie maja na celu sluzyc im za latarnie tylko wzbudzic jakies emocje, bo dzieki emocjom na trwale zapisuje sie cos w pamieci czlowieka. Bez wzgledu na to czy sie zgadzaja z tym czy nie.

 

ad 2. Wlasnie o to chodzi, jesli sytuacja jest nagla i nietypowa trudno ukryc swoj prawdziwy charakter a nawet to nie jest mozliwe. W takich sytuacjach lepiej poznasz czlowieka w przeciagu minuty niz poprzez dziesiatki godzin rozmowy.

 

ad 3.

Janie wyszczegolniam, chodzilo mi o wszystkie osoby czyli zarowno rodzine jak i znajomych. Relacje miedzyludzkie to bardzo szeroki temat.

Twierdze tylko ze jesli relacje sa zle i toksyczne sa dwie drogi na poprawe.

jedna z nich to proba naprawienia- trzeba cos wymiernie zmienic w zyciu, rozmowa sama w sobie nie daje efektow.

Druga to jesli juz na zmiany za pozno lub jakiekolwiek z roznych przyczyn sa niemozliwe, rozejscie sie i popracowanie nad soba samym.

Ktora droge wybrac dla kogo, tego juz nie wiem i nie zastanawiam sie nad tym. Kazdy ma swoje zycie i sam powinien je oceniac. Samodzielnie myslec i dokonywac wyborow. Nie bac sie tez popelniac bledow. No i na koncu nie bac sie byc soba.

Wiezi miedzyludzkie slabna jesli w zwiazku ktos zaczyna sie czuc niekomfortowo. Nie znam wszystkich przyczyn niekomfortowego samopoczucia, mysle jednak ze udawanie kogos kim sie nie jest na dluzsza mete bedzie meczylo. Tak samo ukrywanie czegos, zle traktowanie sie nawzajem. Tak wymieniac mozna dlugo, w kazdym razie kazdy czasami czuje sie niekomfortowo i rzadko nie wie sie czemu tak jest. Niektorzy jednak uwazaja ze to minie...a to samo z siebie nie mija nigdy tylko sie nasila. Niejednokrotnie jesli w jakis sposob nasze zachowanie jest "wymuszone" przez kogos, na kim nam czesto zalezy... bo inaczej nie poswiecalibysmy sie...po jakims czasie takie negatywne uczucie przeklada sie na dana osobe. Coprawda to psikus naszego umyslu ale i poczatek konca relacji z ta osoba.

 

B-2,

Zobaczyc siebie, czy tez swoje zycie takim jakie naprawde jest nie jest rzecza prosta. Kazdy czlowiek ma sklonnosci do idealizowania siebie w wiekszym lub mniejszym stopniu.

Nie jestem tez pewny czy to podswiadomosc, czy moze tez swiadomie "uciekaja" od tego i nie chca ogladac jakie ich zycie jest naprawde.

Niejednokrotnie tez licza skrycie na to ze w jakis cudowny sposob wszystko samo z siebie sie nagle poprawi.

Zaprogramowanie odgrywa strasznie duza role ale czy kazdy jest tego swiadomy.

Jedno co jest pocieszajace o ile czyjegos charakteru zmienic nie moze nikt a i samemu trudno o tyle na zachowanie czlowieka ma nie tylko on wplyw ale i otoczenie. Czyli jesli zmienisz swoje zachowanie do kogos on zmieni je w stosunku do ciebie. Dopoki zwiazek trwa i jest nadzieja ze mozna go uratowac warto poprobowac sobie;)

Duzo ludzi wybiera jednak rozmowe, a ona niewiele daje czesto jest meczaca i rzadko strony rozumieja siebie nawzajem a co wazniejsze nie pojawia sie reakcja. Przy zmianie zachowania reakcje zauwazalne sa od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zjedz troszke szybciej kotku. Mam pewna niespodzianke, ale jak sie nie pospieszysz to nie zdazymy.

Taaa, bo jak mamy jechać do pracy, to jedna osoba ma drugiej wciskać kit, że ma niespodziankę.

Partnerzy nie są dziećmi i zwykle nie są upośledzeni.

Oczywiście, że nie mówimy do siebie "kur... szybciej", ale z tymi "niespodziankami" to znaczna przesada. Dorosły człowiek wie, co musi zrobić, nie trzeba mu mydlić oczu niczym dziecku. Może niedługo będziemy się bawić w "leci samolocik, otwórz buzię bo pasażerowie zginą".

 

Kazdy czlowiek ma sklonnosci do idealizowania siebie w wiekszym lub mniejszym stopniu.

Tak, KAŻDY człowiek ma skłonność do idealizowania samego siebie. Osoby skrajnie zakompleksione, niemające żadnego poczucia własnej wartości, które są poniżane przez innych i samych siebie - na pewno również. :lol:

Gratuluję głupawych generalizacji, doszedłeś w tym do perfekcji.

 

`charakteru zmienic nie moze nikt

Taaa, oczywiście. Cechy względnie stałe nie są cechami bezwzględnie stałymi. Warto to rozróżniać.

 

"Każdy, wszystko, nigdy, zawsze, nikt"

Błędne założenia. Wystarczy, że znajdzie się jeden wyjątek i całe tezy.... sypią się jak domki z kart. Albo domino, kosteczka po kosteczce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toksyny, które wytwarza ten związek powodują, że kobieta traci poczucie własnej wartości. Czuje się zraniona i upokorzona działaniami mężczyzny, ale jednoczesnej nie ma siły by go opuścić. Ogolnie żyje w wiecznym stresie, często wpada w depresję. Niekiedy leczy swój ból alkoholem, finansami, pracoholizm.

Jest sfrustrowana i swoją złość wywołuje na innych. Nie jest zdolna do racjonalnej oceny życia, które prowadzi, a wszystkie jej działania są reakcja na zachowanie partnera.

Za swoje nieudane życie obciąża jego. Wklada wiele wysiłku by go zmienić, bo jej się wydaje, ze tego dokona i będzie nareszcie szczęśliwa. Czasem partner ja opuszcza cierpi wtedy podwójnie i ma poczucie ogromnej niesprawiedliwości, bo przecież ona tak się dla niego poświęcała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałaś z kim się wiążesz? ..i dla kogo się poświęcasz?

 

Wiedziała, wiedziała. 150 żali wyleje, a i tak wróci.

A, i jeszcze dostaniesz po łbie, że Ciebie mąż/żona nie traktuje jak ścierkę do podłogi ;)

Dla mnie to pisanie nie ma sensu - nic nie zmieni, a tylko truje innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tella, przeczytałam ten wątek z ciekawości i nadmiaru czasu, wiele osób się wypowiedziało na ten temat, dało ci konkretne wskazówki. Czy z którejkolwiek skorzystałaś? Jeśli nie to po co piszesz, po co się pytasz?

Jest wiele literatury na temat toksycznych związków, roli ofiary i kata. Warto abyś się w to zagłębiła. Wtenczas byś wiedziała, dlaczego tak łatwo o kolejny nieudany związek.

 

B2 chodziło o to, że kolejny raz wróciłaś do tego samego dziada, więc jak najbardziej wiedziałaś na co się decydujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam pytanie zrozumiem że mnie źle ocenicie byłam w pozornie normalnym związku początkowo było ok nawet w intymnych sprawach starałam się nagle z dnia na dzień zaczął zmuszać mnie do seksu nigdy nie nazwałam tego przemocą robił to siła miałam po tym różne ślady trwało to do momentu aż nie zaszlam w ciążę od urodzenia mam trochę niżej biodro i lekarz powiedział że powinnam usunąć i tak zrobiłam później okazało się że wcale tak nie musiało być po tym fakcie byliśmy jeszcze że sobą kilka miesięcy aż podczas jednego z takich aktów poddusil mnie tak że zemdlalam on później wyjechał i się roztalismy uważam że zasłużyła na takie zachowanie z jego strony to moja wina nie miałam w domu wzoru ojca bo wychowała mnie matka a później siostra. proszę o opinię dlaczego człowiek nie potrafi przeciwstawić się zgłosić to komuś godzi się na takie zachowanie godzi się na ogromny ból fizyczny czy ja naprawdę jestem aż tak nie normalna. dzięki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie potrafię nazwać tego przemocą może podświadomie go bronie nie nienawidzę bo tylko zastanawiam się dlaczego tak robił może rzeczywiście to moja wina ja mu dałam powód do takiego zachowania. do tej pory pamietam ból fizyczny. masz rację nikt nie powinien tak się zachowywać wobec drugiej osoby ale Ty potrafisz nazwać to biciem to dużo to pierwszy krok do wyjscia z tego. Dobrze że nie jesteś już z nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisząc słowo bić miałam na myśli nie tylko bicie fizyczne również psychiczne które czasem jest gorsze bo pozostawia ślady w pamięci a po fizycznym ślady najczęściej się goja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak to już jest patrzył na Twoje cierpienie i pewnie się tym upajal jaki to on jest wielki że ma nad Tobą przewagę czytałam kiedyś w jakiejś mądrej książce że kąt robi z siebie ofiarę bo ma potrzebę dowartosciowania siebie jaki on bidulek kreuje często ten wizerunek przed innymi ludzi a prawdziwa ofiara która powinna zostać zauważona często nie zostaję zauwazona to jest przykre przecież przemoc psychiczna nie widać jej naocznie. ja nigdy nie powiem że mój partner był katem a ja ofiara ja po prostu tego tak nie pojmuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeszlas z nim katorge ale to już za tobą było minęło kobiety po takich przejściach stają się silniejsze może nie od razu to dostrzegają. trzymajcie się kobitki. jak będziesz chciała pogadac to pisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

proszę o wsparcie przed chwilą odwiedziła mnie aktualna dziewczyna mojego byłego partnera próbował on też zmusić ją do seksu udało jej się uciec jakimś cudem wybiegla z domu w samej bieliźnie nie wiem jakim cudem mnie znalazła prosiła mnie o pomoc bo chcę oskarżyć o próbę gwałtu chcę żebym potwierdziła to co ja z nim przeszłam tylko nie ja tego nie nazywam gwałtem to była moja wina bo jestem przecież chora. jak myślicie czy powinnam ją jakoś wesprzeć tylko jak na pewno nie pójdę na policję jak jej pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka31, pomysl ile ten skurwiel moze zgwalcic niewinnych kobiet. Ciebie tez gwalcil, to, ze jestes chora, to nie Twoja wina i zadne usprawiedliwienie dla niego. Obie pojdzcie to zglosic. Moze zrobia wreszcie ze zboczencem porzadek. Ja tez sie balam zglaszac. Teraz zaluje, bo skurwielom nalezy sie kara.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×