Skocz do zawartości
Nerwica.com

Być lubianym


abrakadabra xx

Rekomendowane odpowiedzi

WinterTea, boję się po prostu złej reakcji, że coś stracę. Często tak mam, że odruchowo zgadzam się komuś pomóc, nawet gdy nie mam zbyt dużych mozliwości, a później muszę to odkręcać. :-|

 

Przez wiele lat wydawało mi się, że wszystko co jest związane ze mną jest złe. Trudno w takiej sytuacji o autentyczność. Dopiero od niedawna dociera do mnie, że jakąś mam jednak wartość. Wydaje mi się jednak, że zmiana nawyków, będzie trudniejsza niż zmiana świadomości.

Właśnie w tym leży problem, wiem, że lepiej byłoby postawić sprawę jasno i szczerze, że uniknęłabym w ten sposób wielu przykrych konsekwencji. ale i tak łatwiej mi skłamać, niż powiedzieć coś co inny nie chciałby usłyszeć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś dziwnego się tu dzieje. Domyślam się że reakcje są związane z czymś, co wydarzyła się poza tym wątkiem :?:

 

Ktoś mi pocisnął w bardzo niewyszukany sposób.

Kto Ci pocisnął i jak konkretnie?

Kolega który chyba chciałby być kimś więcej niż kolegą wkurzył się że o niego nie dbam - to tak w skrócie. Ale już mniej więcej się dogadaliśmy. Ludzie są dla mnie zbyt skomplikowani :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za żmija, chce mną manipulować, i nie kryje się z tym, fuck off...
sweet (nie licząc "fuck off")

Taka ze mnie żmijka, że łatwo mnie zadeptać.

 

my_name, to się słabo stara o Ciebie, rzekłabym - wcale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa dyskusja, bardzo mi bliski temat. Na koniec wdało się co prawda trochę jadu, ale może główny wątek powróci...

 

Najbliżej w całej dyskusji jest mi do poglądów refren:

Moim zdaniem, jeśli chcesz, żeby ludzie Cię lubili, czyli masz wobec nich jakieś oczekiwanie, potrzebę związaną z nimi, to się od nich uzależniasz, a to wcale nie służy dobrym relacjom. Ludzie wyczuwają, że to oni Ci coś mają dawać, a nie Ty im. Moim zdaniem lepiej sobie ustawić bezinteresowne podejście, traktować ludzi jak ciekawe książki do przeczytania, z których możesz się czegoś nauczyć, spędzić przy niech fajnie czas, ale nie potrzebujesz, żeby Cię emocjonalnie dopieszczały.

 

Problem w tym, że to łatwo powiedzieć po czasie, gdy już to się wie. Ja przez lata myślałem, że to ja chcę ludziom coś dać. I do tego jeszcze żyłem w poczuciu, że to właśnie robię. Wydawało mi się, że jestem wręcz szlachetny pomagając ludziom, a oni z kolei wyrodni - nie rozumieją mnie, nie odwdzięczają, nie akceptują. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać jakim byłem egocentrykiem i że miałem wobec ludzi mnóstwo oczekiwań, które były raz za razem deptane. Nie wiem czy dlatego, że wyczuwali nutkę sztuczności, czy może dlatego, że po prostu mieli inny system wartości. Przyczyna jednak nie ma znaczenia.

 

Poza tym uważam, że pytanie "czy lepiej być sobą i nie być lubianym czy lepiej udawać i być" jest tak samo częste, jak z gruntu fałszywe. Bo udawanie jest niemożliwe, zwłaszcza na dłuższą metę, nikt nie jest w stanie się tak kontrolować, żeby nie wysyłać sygnałów o swoich prawdziwych emocjach, nastawieniu, nie da się rozmawiać o czymś, o czym nie masz pojęcia czy zachowywać się tak, jak Ci zazwyczaj nie wychodziło. Jesteśmy skazani na to, kim jesteśmy, też w relacjach. Można pewne rzeczy w sobie zmieniać, wypracowywać, ale muszą się przyjąć "wewnętrznie", nie można się nagle stać kimś innym. Więc nie warto się na tym koncentrować, jak Cię inni odbierają, bo nie masz na to za dużego wpływu.

Ludzie lubią raczej tych, którzy mają dobrą energię, znają swoją wartość. A żeby tak było, to nie można się nimi za bardzo przejmować. :D Wszystkim i tak nie dogodzisz. Lepiej oczywiście być miłym niż przykrym i złośliwym, lepiej uczciwym a nie wrednym i kopać dołki, ale to chyba tylko tyle.

 

Tutaj pozwolę sobie troszeczkę podyskutować. Uważam, że udawanie jest możliwe. Jestem w tym mistrzem. W dużym stopniu dzięki udawaniu udało mi się przebrnąć przez szkołę, studia i w miarę ogarnąć "dorosłe życie". Jestem dla siebie namacalnym dowodem na to, że można. Warto jednak pomyśleć o koszcie. Tak jak piszesz "Jesteśmy skazani na to, kim jesteśmy". I to jest całkowita prawda. Można udawać, ale to kim przestajemy być i tak nas dopadnie. Wcześniej czy później. Tak właśnie u mnie było.

 

Czy teraz siebie lubię? Trochę bardziej niż rok temu. Rok temu, nie napisałbym tego posta. Teraz piszę. Co się stało? Zrobiłem krok w stronę akceptacji samego siebie. To z kolei sprawiło, że osób wokół mnie może nie przybyło, ale wzrosła jakość relacji, które mam (w większości). Tak jak piszesz "Ludzie lubią raczej tych, którzy mają dobrą energię, znają swoją wartość", ale ta energia to niekoniecznie hulaszczy, ekstrawertyczny tryb życia. To również energia wynikająca ze spokoju, bezinteresowności, wiedzy. Teraz wiem, że nie muszę się silić na różne działania, żeby ktoś mnie akceptował. Widzę, że jedne relacje zamierają, ale inne się tworzą. Na teraz jest więc ok. A to czy inni mnie lubią? Nadal ma znaczenie. To miłe. Ale ważniejsze, że ja siebie troszkę bardziej polubiłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie mnie w zdecydowanej większości nie lubią. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które mnie na prawdę polubiły swego czasu. Bardzo dziwiłem się tym osobom ponieważ jak można było polubić takiego ohydnego człowieka jak ja? Myślałem o tym i zauważyłem, że te wszystkie osoby łączyła jedna wspólna cecha - były ekstrawertyczne. A ja jestem introwertykiem. Przeciwieństwa się przyciągają? Te osoby były radosne i towarzyskie. Praktycznie wszyscy je lubili. Przecież taka osoba mogłaby wybrać KAŻDEGO na swego kolegę, jest tyle wspaniałych osób więc dlaczego ja? Dlaczego ze mną chciały spędzać czas? Przecież ja nie mam NIC do zaoferowania. Nie rozumiem tego i chyba nie zrozumiem. Możliwe, że te osoby mają coś nie tak z głową, zdarzają się przecież takie wyjątki. Wracając do tematu to problem występuje zarówno w świecie realnym jak i wirtualnym. W Internecie wygląda to chyba nawet gorzej bo tutaj z nikim raczej nigdy się nie zaprzyjaźniłem.

Mnie raczej nigdy nikt nie polubił. Ale w sumie chyba ja sam nie dałem się polubić. Zawsze, jak ktoś próbował do mnie zagadać, to czułem się zagrożony i się broniłem "rękami i nogami", żeby się "odczepił".

Na forach internetowych, to nie wiem, czy jestem przez kogoś lubiany, czy nie i chyba wolę nie wiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z elo:

zeby byc lubianym trzeba mowic to co ludzie chca uslyszec

 

Najbardziej lubiani są ludzie charakterystyczni, charyzmatyczni, rzucający śmiesznymi tekstami.

 

Chcesz być lubiany? Najszybsza metoda na płytką relację "lubienia" - białe kłamstwo, subtelne podlizywanie się. Zawsze znajdzie się jakiś jeleń, który na to poleci.

 

Co robić, jak chcesz, by nikt Cię nie lubił?

milcz

nie wdawaj się w głupie dyskusje, które do niczego nie prowadzą (np. o polityce)

bądź szczery

przyznawaj się, gdy coś schrzanisz

oceniaj zawsze przez pryzmat faktów, a nie osobistego lubienia kogoś czy nie

 

Nikt nie lubi ludzi szczerych, wiadomo, łatwiej siedzieć w sosie kłamstw i wzajemnego poklepywania się po pleckach, bo a nuż ten szczery wytknie nam jakąś wadę, aaa, co wtedy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

my_name, Niektórzy po prostu nie potrafią przekazywać negatywnych informacji zwrotnych, więc w zamian za to obrażają, ale jeśli Ty się nie odnajdujesz w tej obrazie, bo ktoś się pomylił co do Ciebie, to myślę, że wystarczy powiedzieć, że się z nim nie zgadzasz i dalej nie drążyć, a już tym bardziej nie rozkminiać nad tym, że może ten ktoś jednak ma rację... to Ty sama wiesz najlepiej jaka jesteś i nikt nie ma prawa ani Ciebie, ani nikogo wrzucać do "wora zła".

przyda mi się ta rada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, co zrobić aby być lubianym przez innych? Czy myślicie o tym czy to przychodzi naturalnie bo jesteście sobą, czy unikacie pewnych zachowań a inne sprawdzone powielacie? Czy wystarczy być w porządku dla innych żeby być lubianym a może potrzeba czegoś więcej, czyli czego? Macie to w sobie? No i czy warto w ogóle być lubianym? Czy wam na tym zależy?

 

Ja osobiście po powstaniu zaburzeń nie jestem zbytnio lubiany, niby wszystko rozumiem, co i dlaczego ale zastanawia mnie fenomen pewnych osób, nie robią niczego szczególnego w tym kierunku a inni ich kochają, czy to po prostu trzeba mieć w sobie, czy da się wyćwiczyć? Nie mówię tu o skrajnym lizusostwie czy scoorwysyństwie, mówię o normalnych cechach ludzkich, gdzie jedne osoby są bardziej lubiane a inne mniej.

 

To jak to jest, czujecie się lubiani?

 

Po kolei;

 

1. Znaleźć sobie odpowiednie towarzystwo do bycia lubianym, niedobre to tylko dodatkowe kłopoty.

2. Nie wybijać się na siłę, na studiach być średnim z nauki, kombinować, a swój dodatkowy potencjał wykorzystywać w życiu towarzyskim.

3. Nie gwiazdorzyć, nie uprawiać pozerki. Nie próbować na siłę komuś zaimponować, to może działa na niedojrzałe dziewczyny, ale mocno zraża facetów.

4. Jeśli ma się solidne schorzenia psychicznie lepiej o tym nie mówić nikomu, to bardzo rzadko wiąże się z aprobatą.

5. Nie mówić o swoich problemach, ułomnościach pierwszemu lepszemu znajomemu, to zawsze będzie oznaczać dezawuowanie waszej osoby w towarzystwie, bo człowiek z łapanki powie jednemu, a potem tamten - jeszcze jednemu. Swoje słabości lepiej zachować dla siebie, dla rodziny (o ile nie jest dysfunkcyjna) i dla najbliższych z bliskich przyjaciół.

6. Być pozytywnym, wygadanym, uczynnym. Jeśli ma się czarne myśli, należy je zamaskować i niestety chodzić z maską, a swe prawdziwe niewesołe oblicze zachować tylko dla najbliższych, czyli to co w punkcie 5.

7. Nie podlizywać się nikomu, jeśli ktoś naprawdę cechuje się prawdomównością, urodą, odwagą - powiedzieć mu to mimochodem, gdy przydarzy się odpowiednia okazja. Pochwały wobec kobiet są nieskuteczne, bo one instynktownie domyślają się, po co je ktoś chwali, a dla faceta to trochę takie niezręczne, że traktuje się go jak dziecko, które trzeba chwalić za najmniejsze postępy.

8. Nie kłamać, mówić prawdę, ale nie całą prawdę i nie w pełni czytelną dla każdego. Kłamanie ''opłaca się'' tylko na krótką metę, jeśli mimo tego kłamiąc latami ''zyskujemy'' w danym towarzystwie, to znaczy, że to marne towarzystwo. Jednocześnie lepiej nie mówić jednoznacznie, co nam się w kimś nie podoba, bo to zraża ludzi. Lepiej powiedzieć krótko, w skondensowany i zawoalowany sposób, że coś nie gra i koniecznie w cztery oczy. Jeśli ktoś mimo tego się nie domyśli, dopiero wówczas można sobie pozwolić na większą szczerość.

9. Być sobą, o ile nie ma się jakiegoś schorzenia na głowę, wówczas trzeba to ukryć. Być sobą, ale nie odkrywać przed ludźmi całej prawdy, całą prawdę o sobie lepiej zachować dla siebie i ew. Pana Boga.

10. Nie być toksycznym, złośliwym, wiarołomnym, bo wówczas ludzie będą się odsuwać albo odpłacać się pięknym za nadobne. Lepsza jest szczera życzliwość, a jeśli kogoś naprawdę nie możemy znieść, lepiej go zwyczajnie unikać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

my_name, Niektórzy po prostu nie potrafią przekazywać negatywnych informacji zwrotnych, więc w zamian za to obrażają, ale jeśli Ty się nie odnajdujesz w tej obrazie, bo ktoś się pomylił co do Ciebie, to myślę, że wystarczy powiedzieć, że się z nim nie zgadzasz i dalej nie drążyć, a już tym bardziej nie rozkminiać nad tym, że może ten ktoś jednak ma rację... to Ty sama wiesz najlepiej jaka jesteś i nikt nie ma prawa ani Ciebie, ani nikogo wrzucać do "wora zła".

przyda mi się ta rada.

Miło mi, że doceniasz moją refleksję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, Często tak mam, że odruchowo zgadzam się komuś pomóc, nawet gdy nie mam zbyt dużych mozliwości, a później muszę to odkręcać. :-|

 

 

tez kiedys bylam taka "dobra" dla innych do czasu az sie nauczyłam zeby miec dobre serce trzeba miec twardy tylek. Teraz juz wiem co to asertywnosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, Często tak mam, że odruchowo zgadzam się komuś pomóc, nawet gdy nie mam zbyt dużych mozliwości, a później muszę to odkręcać. :-|

 

 

tez kiedys bylam taka "dobra" dla innych do czasu az sie nauczyłam zeby miec dobre serce trzeba miec twardy tylek. Teraz juz wiem co to asertywnosc.

 

Można być dobrym bezwarunkowo, a zarazem asertywnym. Być dobrym to ciężka sztuka, co nie znaczy, że nie należy jej uprawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym was doradzić. Czuję że moja córeczka za bardzo mnie nie lubi. Potrafi na mnie napluć, odpychać mnie. Moja żona ma lepszy kontakt z nią. Czasami jak chcę przytulić do mojego dziecka, to mnie odpycha, woli swoją mamę. Dla mnie jest to przykre. Pytam się jej co chce itp. To ni za bardzo nie daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byc lubianym to bardzo trudna sztuka w tych czasach oczywiscie zalezy w jakim towarzystwie sie obracamy ale mnie nawet na tym forum nikt nie lubi za moje bledy w otrografi i pisanie o pierdolach wogole nie wiem czy ktos chcialby miec takie zycie jak ja kazdy z kim sie zadawalem probowal mnie wykorzystac bo bylem za dobry dla wszystkich na sile chcialem uszczesliwiac innych kosztem wlasnego zdrowia na szczescie w pore sie ocknolem i odtzucilem tych ktotrzy lubia mnie za cos a jak juz nie mam nic to nie ma wogole o czym rozmawiac. co za zle zycie nikt mnie nie lubi to po co ja zyje nawet nie jestem na tyle wartosciowy zeby tutaj mi ktos odpisal bo nie umiem tak naprawde skleic zdania zeby mial "rece i nogi " wybralem zycie meczennika i taki chce juz pozostac moze po smierci bog mi to wynagrodzi......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cichyczlowiek, nie chciałabym wyciągać pochopnych wniosków, ale jest możliwe, że jest za bardzo przywiązana do matki, że matka jest nadopiekuńcza w stosunku do niej i dlatego córka nie czuje potrzeby nawiązywania z Tobą relacji. Jest też możliwe, że żona wygaduje córce różne niemiłe rzeczy na Twój temat i dlatego córka nie lubi Cię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, w jakim celu chciałbyś (o ile dobrze zrozumiałam, że chciałbyś) być bardziej lubiany i jaki jest punkt wyjścia: bycie nielubianym (inni otwarcie wyrażają niechęć); nie bycie lubianym w znaczeniu "popularnym" (np. Arasha była popularna ale nie była lubiana); czy bycie "niewidzialnym", ignorowanym, ale bez przypadków agresji otoczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam do Arashy nic nie miałem. To fakt, że wszędzie było Jej pełno, ale została skazana na banicję za nic, podejrzewam, że po naciskach osób, którym Jej obecność, jak dzieciom, we wspólnej piaskownicy przeszkadzała i zaczęły wołać wujka, że sobie pójdą i nie będą się bawić, jeśli nie przegoni Arashy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o przyczynę wypowiadania się innych w jej wątkach, co mogłoby sugerować, że była lubiana, ale raczej irytowała i sprawiała wrażenie osoby, która potrzebuje pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×