Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

przerażająca jest ta historia Adama, aż niewiarygodna!

 

i "Zdarza się, że dzieci muszą wyłączyć czucie, okresowo tracą kontakt z własnym ciałem, żeby przetrwać w trudnych sytuacjach. Powtarzające się we wczesnych okresach życia urazy psychiczne powodują też, że mózg zaczyna się rozwijać nieprawidłowo, nadmiernie koncentrować na funkcji przetrwania, na poszukiwaniu i rozpoznawaniu zagrożeń. Chroniczny stres zwiększa podatność dzieci na choroby, osłabia system immunologiczny, organizm może wręcz zacząć się sam uszkadzać."

 

to dotyczy nie tylko dzieci

doświadczam tego w dorosłym życiu, terapia trochę pomaga, ale każdego dnia i tak spinam się na maksa, żeby rozpoznać kolejne zagrożenie dla siebie i dziecka, za które tylko ja niestety jestem odpowiedzialna

Boże, jakie to męczące....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalam artykul i mi sie flashbacki pojawily...

Ten lek, kiedy wracalam ze szkoly i nie wiedzialam co bedzie w domu, czy matka znow bedzie sprawdzala mi przybory, zeszyty... I podobnie jak u Adama: dlaczego dlugopis wypisany, kredki stepione, brudna linijka, zeszyty sie koncza - pewnie znow wyrywalas kartki; pozyczasz swoich rzeczy kolezankom a potem sie skarzysz ze sie z ciebie smieja. Bos glupia. Wykorzystuja cie. Balam sie wiec pozyczac - ale wtedy pogarszala sie moja, i tak nienajlepsza, sytuacja kolezenska w klasie. Nawet wychowawczyni wytykala mnie palcem jako "samoluba", "aspoleczna" bo trzymalam sie z daleka od innych (ale bardzo chcialam byc lubiana, miec przyjaciol, byc czescia grupy, byc akceptowana), bo balam sie pozyczac czegokolwiek gdyz za to oberwaloby mi sie w domu itp. Mialam powazne problemy z kontaktami z rowiesnikami ale z czasem nauczulam sie udawac. Pomogla mi w tym obserwacja.

Doswiadczylam mobbingu ktory mogli przerwac rodzice, wychowawczyni - ale ona jeszcze to podsycala a rodzice bagatelizowali i uwazali ze nic sie nie dzieje albo ze sama sobie jestem winna.

Ubranie tez - staromodne, przeszywane, za duze buty po kuzynkach a raz pamietam jak matka zamowila buty ortopedyczne (przyslugiwaly jej z powodu halluxow) dla mnie (na moj rozmiar) bo skorzane i bede nosic latami. Jak powiedzialam ze sie wstydze w nich chodzic to stwierdzila: Glupia jestes. I ze nie mam prawa glosu bo mieszkam u nich i jestem na ich utrzymaniu to mam sluchac, nie pyskowac i cieszyc sie z tego co mi daja bo - stara spiewka - wiele dzieci daloby sobie reke odciac za czesc tego co mam ja. I zebym nie narzekala bo to grzech. Biedne dzieci w Afryce nie maja co jesc i umieraja z glodu a ja wybrzydzam (co sie zdarzalo rzadko bo nawet jak czegos nie lubilam to zbyt sie balam protestowac wiec jadlam) - jak mi nie wstyd, kiedys kara boska mnie za to dosiegnie.

Z pieniedzmi i mowieniem o nich bylo podobnie jak w artykule.

Plus pranie, dbanie o higiene i czystosc... Matka uwazala ze majtki mozna nosic caly tydzien z okladem. Dla niej nic nie smierdzialo i bylo czyste. A jak sie smieja ze mnie to sa glupi a ja jeszcze glupsza ze sie przejmuje.

Chodzilam niedoprana i niedomyta.

Troche wstyd mi o tym mowic. Mimo iz minelo tyle lat.

Teraz mam chyba jakas obsesje na punkcie higieny osobistej, potrafie brac prysznic 3-4 razy dziennie (normalnie to rano i wieczor), czesto wydaje mi sie ze smierdze. Ubranie tez czesto przebieram, raz ubrane piore. Przestalam natomiast dbac przesadnie o czystosc w domu bo bym chyba dostala pierd.o.l.c.a od latania ze sciera i odkurzaczem. A tez mnie odchyly braly ze hej.

 

Adam z artykulu ma 29 lat - moglby byc moim synem. Jego rodzice pewnie z mojego pokolenia. Pewnie i im rodzice urzadzili niezly poligon. Pewnie tez straszyli bieda a pieniadze byly bogiem-tabu.

Nie tlumacze ich bo wlasnych dzieci tak nie wychowalam - nigdy nie uslyszaly ode mnie wypominkow. Robilam co moglam by im zapewnic w miera dostatnie dziecinstwo; byl w moim zyciu okres totalnej zalamki finansowej kiedy stracilam dorobek calego zycia (zaufalam nieodpowiedniej osobie) ale w miare szybko sie pozbieralam. Bylo lepiej, gorzej - zapewnilam im wyksztalcenie mogac liczyc wylacznie na siebie (bo na ojca czy mojego eks-meza liczyc nie mogly), tzn syn konczy 2 rok studiow, pracuje, ma stypendium wiec juz nie siedzi na mojej kieszeni. Mam wiec troche wiecej na wlasne potrzeby.

 

Jedna sprawa, ktora mnie gryzie... Syn ma widoczne zachowania mojego eks, z ktorym spedzil wieksza czesc zycia. Niestety, nie sluzyl dobrym przykladem. Obawiam sie, ze pozostaly mu traumy o ktorych ja nie wiem.

Zdaje sobie sprawe z mojej owczesnej niewydolnosci, nie katuje sie tym bo co nam po gdybaniu. Co sie stalo to sie nie odstanie. Choc nie zaprzecze ze jakies poczucie winy jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, jak o tym biedaku z artykułu myślę to ............

na takich rodziców powinna być pigułka kalibru 45 z ołowianym rdzeniem stalową koszulką i miedzianym płaszczem z czepcem balistycznym

z tworzywa sztucznego podawane do rdzenia przedłużonego z prędkością naddźwiękową

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie jest zal moich rodzicow - tzn moze lepiej stwierdzic: bylo, bo juz nie zyja. Ale bywaly momenty wscieklosci.

Czasem tylko zazdroszcze tym w miare zdrowym rodzinom - jak chociazby rodzina mojego partnera. Wielopokoleniowa, wspierajaca kazdego jej czlonka gdy zajdzie potrzeba. To sie zwyczajnie czuje - te wiez. Nas tego pozbawiono.

Nigdy nie czulam sie czescia rodziny, jakiejkolwiek spolecznosci - nie mialam tego poczucia bezpieczenstwa plynacego z posiadania bliskich. Zawsze mialam swiadomosc ze musze sobie sama radzic. Czy samotnie, czy w malzenstwie, czy w domu rodzinnym.

Moj sp pierwszy maz tez mial taka rodzine - i przez krotka chwile bylam jej czescia ale moja matka sie wpieprzyla miedzy wodke a zakaske i rozwalila te wiez. Z zazdrosci i z potrzeby kontrolowania wszystkiego naokolo. Teraz, po latach mam z nimi nikly kontakt na fejsie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś w końcu odważyłam się i zrobiłam to co już dawno powinnam była zrobić - poszłam założyć niebieską kartę. Dzielnicowy namawiał mnie na wszczęcie postępowania karnego ale nie byłam na to gotowa. Rodzinę trzyma przy życiu firma, boję się że to by ją zniszczyło a brat wtedy i mama odwrócili by się ode mnie. Dzielnicowy ma przyjść w odwiedziny do mojego ojca w przyszłym tygodniu. Już się boję reakcji ojca. Pewnie schla się z rozpaczy a wtedy nie wiadomo co mu odbije. Ostatnio rzucił w mamę metalowym krzesłem i do mnie leciał z łapami ale mama mnie obroniła. Jestem zadowolona, że podjęłam w końcu jakieś kroki ale się boję jednocześnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś w końcu odważyłam się i zrobiłam to co już dawno powinnam była zrobić - poszłam założyć niebieską kartę. Dzielnicowy namawiał mnie na wszczęcie postępowania karnego ale nie byłam na to gotowa. Rodzinę trzyma przy życiu firma, boję się że to by ją zniszczyło a brat wtedy i mama odwrócili by się ode mnie. Dzielnicowy ma przyjść w odwiedziny do mojego ojca w przyszłym tygodniu. Już się boję reakcji ojca. Pewnie schla się z rozpaczy a wtedy nie wiadomo co mu odbije. Ostatnio rzucił w mamę metalowym krzesłem i do mnie leciał z łapami ale mama mnie obroniła. Jestem zadowolona, że podjęłam w końcu jakieś kroki ale się boję jednocześnie.

Bardzo dobra decyzja. Wspieram takie i podpisuję się obiema rękami..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raffuss, dziękuję.

 

Ostatnio rzucił metalowym stołkiem w mamę. Miarka się przebrała. Mama też już ledwo ciągnie ale jest strasznie, bardzo współuzależniona. Ja też jestem dalej lękliwa bo za to jakie mi piekło zgotował od dziecka to powinnam mu założyć tą sprawę o znęcanie tak jak dzielnicowy mnie namawiał - wtedy dobraliby mu się porządnie do tyłka. Ale boję się, że rodzina się całkiem rozpadnie, firma upadnie i wszyscy będą mieć do mnie żal. Oni już parę ładnych lat żyją w patologicznej symbiozie. A brat zamiast się cieszyć, że chcę chronić siebie i matkę to przyjął tylko do wiadomości mój krok, nie wsparł tylko wyraził obawę o utratę pracy w firmie. Ale on nas nie wspiera już od dawna, przymyka oko. A jak zaczyna ojciec nas atakować i tłuc, dzwonię po niego a ten przyjeżdza i tylko skomentuje do ojca całą sytuację w stylu "Picie ci nie służy, lepiej nie pij". Jestem sama z walką w tym kotle o lepsze życie dla mnie i dla reszty rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Luktar - Ty sie boisz na rowni rozpadu rodziny i szalenstwa ojca... Wspominasz: rozpadlaby sie firma i rodzina.

O sobie i swoim "rozpadzie" nic nie mowisz.

Ty nie istniejesz wedlug siebie - chyba ze jako czesc tej chorej, toksycznej, wyniszczajacej Cie rodziny.

Odetnij sie od nich - oni sa dorosli, poradza sobie albo nie. Ale to juz nie jest Twoj problem.

To sie chyba nazywa metoda trudnej milosci czy jak tam...

I co niby? Zostaniesz na tym poligonie w imie czego? Milosci, wiezi? Gdzie Ty ja tam widzisz - chyba we wlasnej wyobrazni. Myslenie zyczeniowe.

Nie ma wiezi tam gdzie jest przemoc, gdzie cierpia najblizsi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, to wszystko co napisałaś jest prawdą. A po roku mieszkania z nimi zupełnie się w to wciągnełam. Problem w tym, że to zupełnie wyczerpało mnie z sił, ledwo obroniłam w tym czasie magistra i ... nie mam siły działać dalej. Chyba sama wpadłam w współuzależnienie. Przez ten rok tak mnie gnębili i mimo że nie jestem już dzieckiem, boję się życia. Boję się spróbować innej pracy niż u nich w firmie. Nie maluję od lutego. Najchętniej bym przestała istnieć bo jak tu żyć nie mając siły, motywacji?

 

-- 23 maja 2014, 10:32 --

 

Chyba jestem bardzo współuzależniona. Przez lata zasiali mi taki lęk do ludzi, do świata, jakby uzależnili od swoich środków materialnych - proszę nie hejtujcie mnie za to. Z jednej strony zdaję sobie z tego sprawę z drugiej jestem jak wylękniony wrak, nie mam siły nawet się wyprowadzić.

 

-- 25 maja 2014, 20:59 --

 

Moja toksyczna mamusia, po tym jak spędziła weekend ze mną i z moim nowym chłopakiem, stwierdziła "bardzo fajny chłopak, szkoda go dla ciebie, bo go zniszczysz". Co za patologia :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luktar - nikt Cie nie zamierza hejtowac, wyluzuj ;)

Mysle, ze to rozumiem bo bywalo w moim zyciu podobnie. Czlowiek to takie bydle, ktorego latwo przyzwyczaic do wygody i dobrego. A manipulanci o tym wiedza.

Jestes manipulowana przez toksycznych rodzicow do tego stopnia, iz nie widzisz zycia bez nich. Taka chora symbioza. Bo tak naprawde to oni nie widza swiata bez Ciebie.

Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy i wrecz niewyobrazalny do wykonania - ale on gdzies tam istnieje i kiedys (mysle, ze wtedy gdy juz do tego dojrzejesz: moze byc w szczytowym punkcie leku albo odwagi) go zrobisz.

I zdziwisz sie, ze tak dlugo zwlekalas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja toksyczna mamusia, po tym jak spędziła weekend ze mną i z moim nowym chłopakiem, stwierdziła "bardzo fajny chłopak, szkoda go dla ciebie, bo go zniszczysz". Co za patologia :why:

:shock: nie ma to jak wsparcie rodzica :roll:

Z taką to bym zerwała wszystkie kontakty zaraz tylko po wyprowadzce......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja toksyczna mamusia, po tym jak spędziła weekend ze mną i z moim nowym chłopakiem, stwierdziła "bardzo fajny chłopak, szkoda go dla ciebie, bo go zniszczysz". Co za patologia :why:

:shock: nie ma to jak wsparcie rodzica :roll:

Z taką to bym zerwała wszystkie kontakty zaraz tylko po wyprowadzce......

 

No własnie. Z doświadczenia napiszę, że ta wyprowadzka, zmiana otoczenia na mniej "toksyczne" jednak pomaga. Szkoda tylko, że nie zawsze się to udaje, wtedy, gdy tylko chcemy. Mi na razie się udało i obym tam nie wrócił. Mina ojca na wieść, że się wyprowadzam - bezcenna. Oczywiście, najbardziej się przejął tym, że remont sam będzie musiał robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×