Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

 

Natrętna, niedługo zacznę terapię u pychologa, mam nadzieję że to pomoże. By uzyskać sukces trzeba też robić sobie domową terapię. Taka wybuchowa mieszanka.

Damy radę :yeah:

 

-- 15 lis 2014, 13:38 --

 

Daj znać jak poszło !

 

 

Mam nadzieję, że damy radę. Mam też nadzieję, że człowiek do którego idę, kiedykolwiek, choć troszkę czuł to co my czujemy. Tylko wówczas będzie mógł mi pomóc. Bo jak w innym wypadku mogłabym mu wytłumaczyć to co ja czuję. To tak jak niewidomemu tłumaczyć jak wygląda kolor czerwony.

:?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego dotyczy twoja fobia? Fobia społeczna?

Czuję się spięta w obecności ludzie, nawet jak mijam ich na ulicy, czuję, że mnie oceniają, chociaż wiem, że to nie prawda. Stresuję się cokolwiek wygłosić przed grupą ludzi (momentalnie mam czerwone uszy), czy podejść do tablicy. Kiedy rozmawiam z innymi też czuje się nieswojo, ale staram się tego nie ukazywać, bo próbuje to w sobie przezwyciężać. Najbardziej boje się kontaktu z płcią przeciwną. No i oczywiście przez to wszystko mam zaniżone poczucie wartości i brak mi pewności siebie.

Stresuje się poprostu wszystkim mniej lub bardziej co wiąże się z "integracją" z ludźmi i często unikam kontaktu wzrokowego.

 

Ja też często to odczuwam. Mam częstokroć wrażenie, że tracę kontrolę nad swoimi odruchami i wyglądam na osobę niezrównoważoną lub na kogoś wiecznie naburmuszonego, a bardzo zależy mi na tym żeby być odbieranym pozytywnie. Po prostu nie wiem jak zachować się w danej sytuacji / tracę wątek, albo za bardzo analizuje to co robię / inni robią i to mnie peszy, zarazem wywołując to ogromnie spięcie wewnętrzne.

 

Dodam, że gdy byłem dzieckiem podejrzewano u mnie swoisty autyzm dziecięcy badź zespół aspergera. Jednak według mojego psychiatry nie mam żadnego zaburzenia z tego kręgu. Sam nie wiem co to jest. Zawsze obawiam się reakcji innych ludzi i zawsze brakowało mi przyjaciół. Miałem wiele negatywnych doświadczeń co też pewnie spotęgowało ten problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobowość unikająca narasta u mnie od dziecka, w wielu momentach życia wydawało mi się, że już ją pokonałem

ale to były tylko pozory wynikające z oswojenia się z daną grupą osób.

Kiedy już dostrzegłem, że coś ze mną nie tak, skończyło się to wieloma epizodami z narkotykami,

potem ciągami itd.

 

Nie ma na to lekarstwa, lata terapii nic nie dały, nie są w stanie przebić tego co jest wyryte w głowie,

bo to sięga dzieciństwa, analizowanie jego też nic nie dało a jedynie pogłębiło depresję.

Ja mam wyspawane w mózgu "jesteś śmieciem" i dobitnie to czuję będąc upierdolony 25mg Escitalopramu

i 50mg Amisulprydu, tylko oczywiście odwracam uwagę od tego, znosząc to na dalszy plan,

ale tego typu intruzje były od zawsze, taka świadomość bycia chromym, całkowity brak

nadziei na to że cokolwiek można zmienić.

 

Najbardziej ze wszystkich leków pomagały benzodiazepiny i delirianty (np. DXM).

Wszystkie antydepresanty jedynie tłumiły lęk, ogłupiając mnie, pozbawiając mnie uczuć

wyższych do tego stopnia, że w ogóle przestało mi zależeć na kontaktach z ludźmi,

więc dla mnie antydepresanty to takie zastępstwo narkotyków, mają znieczulić,

ale człowiek i tak pozostaje świadomy swoich problemów.

 

A więc problem tkwi w świadomości, jak ją zmienić, pokonać ?

Czemu żadny antydepresant nie wpływa na świadomość ?

Zamiast ją zmieniać to jedynie ją stępia, a to niszczy człowieka,

bo co z tego, że jest tak zamroczony lekami jak nie czuje smaku

loda albo cukierka którego je.

 

Jestem tak wkurviony tyloma latami terapii, że momentami jestem wściekły,

nie mam kasy na dalsze leczenie, kiedyś było w ramach NFZ, a aktualnie

nie ma mowy o leczeniu w ramach NFZ, bo oni mogą zaproponować spotkania

co najwyżej raz w miesiącu, a z taką częstotliwością to mija się z celem,

do późnej starości musiałbym tam chodzić by cokolwiek choć drgnęło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam częstokroć wrażenie, że tracę kontrolę nad swoimi odruchami i wyglądam na osobę niezrównoważoną lub na kogoś wiecznie naburmuszonego, a bardzo zależy mi na tym żeby być odbieranym pozytywnie. Po prostu nie wiem jak zachować się w danej sytuacji / tracę wątek, albo za bardzo analizuje to co robię / inni robią i to mnie peszy, zarazem wywołując to ogromnie spięcie wewnętrzne.

Opisałeś doskonale mnie. Ja czasem faktycznie tracę kontrolę nad odruchami, wtedy jestem w stanie wykonać dziwne machnięcie głową czy ręką. To, że wyglądam na osobę nietypową i niezrównoważoną to również już słyszałem, nawet inni się nie kryli tylko podbijali i mówili coś w stylu 'Nigdy w swoim całym życiu nie spotkałem tak dziwnej osoby jak Ty'. Innym razem ktoś powiedział, że boi się mnie i wyglądam jak psychopata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam częstokroć wrażenie, że tracę kontrolę nad swoimi odruchami i wyglądam na osobę niezrównoważoną lub na kogoś wiecznie naburmuszonego, a bardzo zależy mi na tym żeby być odbieranym pozytywnie. Po prostu nie wiem jak zachować się w danej sytuacji / tracę wątek, albo za bardzo analizuje to co robię / inni robią i to mnie peszy, zarazem wywołując to ogromnie spięcie wewnętrzne.

Opisałeś doskonale mnie. Ja czasem faktycznie tracę kontrolę nad odruchami, wtedy jestem w stanie wykonać dziwne machnięcie głową czy ręką. To, że wyglądam na osobę nietypową i niezrównoważoną to również już słyszałem, nawet inni się nie kryli tylko podbijali i mówili coś w stylu 'Nigdy w swoim całym życiu nie spotkałem tak dziwnej osoby jak Ty'. Innym razem ktoś powiedział, że boi się mnie i wyglądam jak psychopata.

 

Ale w jakich okolicznościach ktoś Ci cos takiego mówił. Bo nie bardzo mogę ogarnąć. Samemu trzeba być mega dziwnym aby komus w oczy cos takiego powiedzieć. I na co była ta reakcja, na jakie konkretne zachowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale w jakich okolicznościach ktoś Ci cos takiego mówił. Bo nie bardzo mogę ogarnąć. Samemu trzeba być mega dziwnym aby komus w oczy cos takiego powiedzieć. I na co była ta reakcja, na jakie konkretne zachowanie?

Nie pamiętam jakie to konkretnie były okoliczności, było to powiedziane w szkole przez osobę, którą lubiłem, przez takiego klasowego kolegę. Na jakie zachowanie była to reakcja? Nie pamiętam, możliwe, że stałem i patrzyłem się w ścianę, tak jakbym zawiesił się na ścianie odcinając się od tego całego g*wna. Lubiłem 'wchodzić w ścianę czy w podłogę'. Poza tym chodziło tutaj o całokształt mojej osoby, to w jaki sposób mówię i się zachowuję. A gwarantuję Ci, że ani nie wyglądam, ani nie mówię, ani nie zachowuję się normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Daj znać jak poszło !

 

Do wizyty nie doszło. Pan doktor bardzo niepoważny człowiek. Umawia się na pierwszą wizytę z pacjentem, który ma poważne problemy, aby wyjść z domu i stawić się na tej wizycie na godz. 20. Po czym pacjent przychodzi o 19:55, staje w świetle jupiterów i dowiaduje się, że przed nim jeszcze 5 osób. (jedna z nich oczekuje od 18:30 !!! ). Może takie obnażanie się (przesiadywanie na wspólnej ławce z innymi pacjentami) jest elementem terapii, ale na pewno nie za pierwszym razem. Być może po dostaniu się do gabinetu jest lepiej, ale to jest chyba kolejny level - już dla zdrowych. Wyszłam..

:why::why:

Jestem zła i załamana.

Bo tak mocno walczyłam, aby tam dotrzeć i nadal jestem z ręką w nocniku.

TO jest tragedia ! I pomyśleć, że to miała być prywatna wizyta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull, bo terapeuta nie zmieni w Tobie nic...tylko Ty możesz coś zmienić. Najwyraźniej oczekujesz, że coś/ktoś z zewnątrz coś w tobie zrobi i to Cię zmieni...tak nie działa terapia - z terapeutą możesz zanalizować, zrozumieć, poznać przyczyny swoich problemów, ale zmianę musisz przeprowadzić sam...to Twoje życie, to Twój sposób przeżywania, to Twoje myśli i nikt ich nie zmieni, tylko Ty...

 

-- 20 lis 2014, 18:00 --

 

Natrętna, takie mamy realia, że swoje sprawy albo trzeba wydeptać, albo wyczekać...z jednej strony rozumiem Twoją złość, bo jak się umawiam do lekarza na godzinę, to chciałbym być o tej godzinie przyjęty...z drugiej strony czas trwania wizyty dosyć ciężko przewidzieć i dlatego często zdarzają się "obsuwy"..."sorry, taki mamy klimat ;)"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull,

A wiadomo jakie są przyczyny niepowodzenia terapii?

 

Zbyt mocno utrwalone/zakorzenione negatywne wzorce/schematy myślenia.

dużo by pisać, proszę nie cytuj mnie, bo wiem, że jesteś wielką fanką psychoterapii,

a ja nie znoszę jak ktoś mi pierdoli. Dla świętego spokoju zablokuje Cię, wybacz.

 

-- 21 lis 2014, 18:35 --

 

devnull, bo terapeuta nie zmieni w Tobie nic...tylko Ty możesz coś zmienić. Najwyraźniej oczekujesz, że coś/ktoś z zewnątrz coś w tobie zrobi i to Cię zmieni...tak nie działa terapia - z terapeutą możesz zanalizować, zrozumieć, poznać przyczyny swoich problemów, ale zmianę musisz przeprowadzić sam...to Twoje życie, to Twój sposób przeżywania, to Twoje myśli i nikt ich nie zmieni, tylko Ty...

 

A więc terapia w ogóle nie potrzebna, skoro to tylko ja, mogę coś zmienić.

Ja bez terapeuty znam przyczyny, rozumiem je, analizuję...

CYK, wciskam przycisk i zmieniam się, wyzdrowiałem! dzięki mistrzu za tą cenną poradę,

jestem Ci niesamowicie wdzięczny, 31 lat czekałem na tą informację, byłem nieświadomy,

ty mi uświadomiłeś, dziękuję, bo tyle lat żyłem w błędzie.

Będę wnioskował o przyznanie Ci orderu Virtuti Militari u prezydenta RP.

Ileż to mądrości usłyszałem tutaj. Nigdy bym się tego nie domyślił.

Dziękuję.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

opis osobowości unikającej w dużym stopniu do mnie pasuje, dla mnie najbardziej uciążliwy był i jest lęk, obecnie biorę paroksetynę i olanzapinę, które ten lęk tłumią choć też nie do końca. odnośnie moich relacji towarzyskich to jest grono ludzi, z którym utrzymuje regularny kontakt i w ktorym czuje się swobodnie, bez żadnych używek, więc na tej płaszczyźnie pomimo ogólnej nietowarzyskości jestem spełniony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja znajoma uczestniczyła w kilkunastu terapiach w ciągu kilkudziesięciu lat. a jej podświadomym celem było udowodnienie że terapia nie działa i że jej nic nie pomoże. W końcu życie z nerwicą lękową tak jej zbrzydło że postanowiła że zrobi wszystko aby się zmienić, aby w końcu z tego wyjść. I wtedy znalazła terapię która bardzo jej odpowiadała i wyleczyła się w ciągu kilku lat. Teraz jest przeszczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i delirianty (np. DXM).

Mowa o dysocjantach. Deliriant pokroju difenhydraminy (czy pewnie też dimenhydrynatu dostępnego w Aviomarinie) działa co najwyżej jako SSRI.

 

 

Swoją drogą...:

Osobowość unikająca narasta u mnie od dziecka

Ja już w momencie pójścia do przedszkola (3 lata?) taki byłem. Siedziałem poza kręgiem, choć inne dzieci nie miały z tym problemu.

A Wy kiedy zauważyliście u siebie wzorce swojej osobowości?

 

A wiadomo jakie są przyczyny niepowodzenia terapii?

U mnie byłoby to zapewne niedostateczne przyłożenie się. Nuży mnie rutyna i nudne zadania, a zwłaszcza zadania nudne i trudne zarazem.

opis osobowości unikającej w dużym stopniu do mnie pasuje, dla mnie najbardziej uciążliwy był i jest lęk, obecnie biorę paroksetynę i olanzapinę, które ten lęk tłumią choć też nie do końca

Olka (10mg) nic mi nie pomogła. I tak musiałem prosić kumpla, by skoczył ze mną na pocztę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już w momencie pójścia do przedszkola (3 lata?) taki byłem. Siedziałem poza kręgiem, choć inne dzieci nie miały z tym problemu.

A Wy kiedy zauważyliście u siebie wzorce swojej osobowości?

Ja chyba unikam kontaktów w sumie od urodzenia. Co prawda nie pamiętam, jak było przed zerówką, ale z tego, co mi mówili rodzice, wcześniej też nigdy nie chciałem nawiązać kontaktu z rówieśnikami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno pokochać kogoś kto jest nudny

Pewnie tak. Ja ogólnie mam wysoki próg nudliwości i co krótki czas muszę rotować zainteresowania.

 

Psychoanalepsja_SS, ja biorę 2,5mg tyle tylko żeby zasnąć po nakręcającej myśli paro.

Mnie chcieli leczyć neuroleptykami... Porażka...

 

Słyszeliście o jakichś dobrych lekach na tą fobię ? Jeśli tak, to gdzie je zdobyć ?

Zawsze łatwiej byłoby zmagać się z tym schorzeniem przy jednoczesnym wyłączeniu myślenia. ( nie chodzi mi tu o alkohol :mrgreen: )

Wielu ludziom pomagają leki z grupy SSRI (mam swoje powody, żeby ich nie próbować) - fluoksetyna, sertralina, citalopram...

Oczywiście także benzodiazepiny (klonazepam, alprazolam, diazepam...), choć te mają działanie podobne do alkoholu, są uzależniające. Ale to raczej doraźnie z uwagi na potencjał uzależniający, siłę tego uzależnienia i zniszczenie, jakie sieje w organizmie uzależnienie od benzo (chyba najgorsze możliwe (razem z alkoholem, który działa na podobnej zasadzie) uzależnienie... heroinę wysrasz i wyrzygasz, przemęczysz się i będzie mniej lub bardziej ok, nagłe odstawienie benzo zaś może Cię zabić lub chociaż porypać zdrowie, często nieodwracalnie)

 

Wszystkie te leki dostaniesz u psychiatry. SSRI to chyba od ręki wypisują, więc jak się umówisz, to z dużym prawdopodobieństwem dostaniesz receptę na nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lucy1979, Musiałem ograniczyć czytanie i pisanie na tym forum dbając o swoje zdrowie psychiczne ponieważ miałem tak niesamowite skoki nastroju, depresyjny humor i myśli samobójcze, że jeszcze bym sobie coś zrobił. Teraz czuję się O WIELE lepiej. Wchodzę teraz tutaj tylko aby wymienić PW no i czasem zaglądnę do jakiegoś tematu, np. tutaj. W każdym nowym temacie, w każdym nowym problemie odnajdywałem cząstkę siebie, aż tak jestem nietypowy i zaburzony. Poza tym słuchając Waszego pier*olenia o beznadziei i braku wyjścia z sytuacji można tylko skakać z okna. Dlatego już praktycznie w ogóle nie czytam niczego tutaj, czasami wybiórczo gdzieś wejdę jak mnie coś na prawdę mocno zainteresuje. Jestem takim perfekcjonistą, że jakiś czas temu zacząłem czytać na tym forum temat dotyczący fobii społecznej, codziennie czytałem go po parę godzin aż mi oczy spuchły, przeczytałem do tej pory bite 150 stron, czytałem od początku, bardzo dokładnie jak na perfekcjonistę przystało, jeszcze mi chyba z 40 stron zostało do końca i przez te wszystkie strony NICZEGO dosłownie NICZEGO się nie dowiedziałem, tylko smutne pier*olenie, a zresztą... wniosek można taki wyciągnąć, że nic nie pomaga i można sobie stryczek założyć co najwyżej. Myślałem, że ktoś podzieli się może jakimiś pomysłami, sposobami, czymkolwiek a tutaj nic, jaja jakieś. Każdy tylko wymienia się objawami, które ja sam dostrzegam w swoim życiu. Nie wiem czy jest sens doczytywać te 40 stron ale chyba to zrobię bo jak już zacząłem to muszę skończyć. A tak poza tym to nic nie robię i leżę z ku*asem wywalonym do sufitu i jest mi wyśmienicie, niech się pali i wali. Coś tam kombinuję teraz z egzorcyzmami, dopiero zgłębiam temat, poza tym wizytę u psychiatry mam zaplanowaną na grudzień ale nie wiem czy dojdzie ona do skutku, nie wiem czy będę w stanie tam pójść, zresztą chyba ją przełożę na styczeń ponieważ jakby mi przepisał jakieś leki to i tak bym ich nie brał bo w nowy rok mam zamiar ostro się zalać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już w momencie pójścia do przedszkola (3 lata?) taki byłem. Siedziałem poza kręgiem, choć inne dzieci nie miały z tym problemu.

A Wy kiedy zauważyliście u siebie wzorce swojej osobowości?

Ja dopiero na etapie gimnazjum, w podstawówce byłam jeszcze normalnym, nieśmiałym, tak, ale całkiem normalnym dzieckiem. W gimnazjum moja psychika została zupełnie zmiażdżona, wszystko się zmieniło.

 

Heh, naprawdę chciałam teraz coś zmienić, wreszcie dojrzałam do tego, żeby spróbować się podnieść i wiecie co mi się przydarzyło? Nawet ciężko mi o tym pisać. 27 miałam iść do psychiatry po skierowanie na psychoterapię i myślę, że poziom absurdalności sytuacji w której się znalazłam przekroczył wszelkie granice. Nie poszłam do psychiatry, bo pani doktor nie było.

Panie recepcjonistki dzwoniły do mnie 25, na telefon mojej mamy, bo zamieniłyśmy się numerami, moja mama nie odebrała, ale przekazała mi, że ktoś do mnie dzwonił. Zadzwoniłam tam 26 z pytaniem czy z moją wizytą wszystko w porządku. Powiedziano mi, ze jak najbardziej tak, że pewnie dzwonili do mnie, żeby potwierdzić wizytę. Tego samego dnia poszłam do mojej przełożonej powiedzieć jej, że przyjdę do pracy godzinę później (zdajecie sobie sprawę, co to oznacza dla osoby z osobowością unikającą? No właśnie). I 27 poszłam do poradni. Weszłam do góry, światła zgaszone, mnie się już poziom adrenaliny podniósł. Schodzę na dół i pytam czy pani doktor jeszcze dzisiaj przyjmuje. Nie, nie przyjmuje. Moja wina, nie odbierałam telefonu. Telefon nieaktualny. Powiedziałam, że dzwoniłam 26, żeby potwierdzić wizytę. A to one nic nie wiedzą. W ogóle nie dzwoniłam, bo one tam siedziały cały dzień i nikt nie dzwonił. Jedna pani miała bardzo podobny głos do tej z którą rozmawiałam telefonicznie 26. Pokłóciłam się z nimi, na koniec krzyknęłam im, że idę popełnić samobójstwo i życzę miłej pracy.

No, cóż.

Wszechświat zdecydowanie nie jest po mojej stronie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×