Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nie myślałeś o tym, żeby znaleźć sobie bardziej komfortowe towarzystwo dla siebie? Wiesz, mój stan jest jaki jest, aczkolwiek mam swoją jakąś tam starą ekipkę (która swoją drogą się rozpada) i choć jakoś szczególnie się nie wczuwam to po prostu przyjemnie mi się z tymi ludźmi siedzi bo ich znam i wiem jak się zachowują. Po prostu mam takie maski, które luźniej się nosi. Jak poznajemy kogoś z biegiem czasu to znamy wady tych ludzi, wiedząc, że oni też mają swoje przywary my czujemy się bardziej komfortowo. Nie potrafimy sobie wmówić, że jesteśmy od kogoś lepsi, ale potrafimy sobie uświadomić że ktoś inny też ma swoje gorsze strony. Lol, może terapia forumowa? ;p

Ale po co mi to towarzystwo? Co będę z nimi robił? Pił piwo, odurzał się? Po pierwsze nie mam żadnych tematów do rozmowy, a gadanie o dupie maryni, w którym byłem niezły już mi zbrzydło. Po drugie nie mam w ogóle pieniędzy, nawet na piwo bo inaczej to pewnie bym wpadł w alkoholizm. Człowiek ja nawet nie mam ubrania aby chodzić po mieście bo wyglądam jak jakiś bezdomny, a Ty mi o jakichś spotkaniach piszesz. Ja potrzebuję pracy, a pracy nie znajdę ze swoimi obecnymi problemami bo przez nie nawet nie chciało mi się kontynuować edukacji i w ogóle obecnie jestem spalony na każdym polu. Dla mnie jakieś grupki i znajomi to obecnie najmniejszy problem bo nawet nie odczuwam takiej potrzeby. Paradoksalnie nawet niektóre osoby chcą się ze mną spotkać tylko ja nie chcę. Możesz mi napisać co Ty robisz ze swoimi znajomymi? Ale konkrety, jak wygląda wasze spotkanie, co tam się dzieje? Jestem ciekaw jak to wygląda. Bo jak same spożywanie alkoholu (a tak pamiętam swoje spotkania w przeszłości) to mogę to robić sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie dodam, że od siedzenia w domu i braku kontaktu z innymi osobami stan się pogarsza, coraz więcej objawów się pojawia, są silniejsza, zwyczajnie się dziczeje. Ja właśnie zacząłem dziczeć bo kiedyś moje objawy były o wiele mniejsze.

Po co Ci towarzystwo?

Ja siedziąc ze znajomymi słucham i analizuję, szukam odpowiedniej chwili i atmosfery na to żeby się delikatnie otworzyć, bo to pomaga. A pić piję, palić palę i to i to i używam tego jako swojego rodzaju lekarstwa, wyluzowywacza, choć staram się ograniczać kiedy czuję, że przekraczam granicę. Nie jestem lekarzem i sam sobie ze sobą nie radzę, ale myślę, że trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej i wiedzieć o

"Myslenie życzeniowe - Niekiedy występuje myślenie życzeniowe dot. Przyszłości. Osoba ma nadzieje, że pojawi

się partner, praca. Osoba nie wierzy, że może osiągnąć cel dzięki własnym wysiłkom."

Jak inaczej żyć? Ja wiem, że to wszystko nie jest łatwe, ale nie lepiej spiąć raz na ruski rok dupę i coś zrobić wbrew sobie i na siłę w kierunku lepszego. Jestem tego zdania, że lepiej iść do roboty i się tam przemęczyć, a potem przyjść do domu i się nawalić, żeby odreagować niż nie robić nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie dodam, że od siedzenia w domu i braku kontaktu z innymi osobami stan się pogarsza, coraz więcej objawów się pojawia, są silniejsza, zwyczajnie się dziczeje. Ja właśnie zacząłem dziczeć bo kiedyś moje objawy były o wiele mniejsze.

Po co Ci towarzystwo?

Czyli mam całe życie uciekać w towarzystwo ludzi (nawet byle jakie) tylko po to aby objawy fobii społecznej nie nasilały się? Mam ciągle gonić normalność? Pier*ole takie uciekanki. Ja chcę osiągnąć stan, że będę mógł głównie samemu przebywać i tylko czasami gdzieś wyjść jak najdzie mnie taka potrzeba. A nie na siłę byle gdzie się pchać, nawet jeżeli nie mam na to najmniejszej ochoty. Pchać się i ciągle udawać, że wszystko jest super, a tak na prawdę nic nie jest super. Poza tym osoby, z którymi wcześniej raz na jakiś czas się spotykałem są już dla mnie spalone ponieważ moje wszystkie przeszłe pseudo znajomości były budowane na kłamstwie od podstaw. Nie chciało mi się już ciągnąć tego wózka i wymyślać coraz to nowszych historii bo już później sam się w tym wszystkim pogubiłem. Poza tym to byli znajomi od alkoholu, a jak wspomniałem wcześniej tak się złożyło, że nie mam obecnie ani grosika więc co niby miałbym z nimi robić? Zresztą to są osoby fałszywe.

 

Ja siedziąc ze znajomymi słucham i analizuję, szukam odpowiedniej chwili i atmosfery na to żeby się delikatnie otworzyć, bo to pomaga.

Nie lubię siedzieć jak taki pionek, słuchać opowieści innych osób i machać tym durnym łbem potakujac i udając, że mnie to interesuje, a później samemu coś na siłę wymyślać bo moje życie fobika jest nudniejsze od mojej 80 letniej babci. Do tego jak upośledzony pionek.

 

A pić piję, palić palę i to i to i używam tego jako swojego rodzaju lekarstwa, wyluzowywacza, choć staram się ograniczać kiedy czuję, że przekraczam granicę.

Alkohol to świetne lekarstwo na fobię ale nie można przecież być ciągle pod wpływem.

 

Jak inaczej żyć? Ja wiem, że to wszystko nie jest łatwe, ale nie lepiej spiąć raz na ruski rok dupę i coś zrobić wbrew sobie i na siłę w kierunku lepszego. Jestem tego zdania, że lepiej iść do roboty i się tam przemęczyć, a potem przyjść do domu i się nawalić, żeby odreagować niż nie robić nic.

Nie mogę tego zaakceptować bo to nic nie zmieni. Muszę usunąć problem, inaczej moje życie będzie tragedią. Będzie ciągłym udawaniem, jednym wielkim kłamstwem, ciągłym stresem/lękiem. Ludzie mnie będą wykorzystywać itd. Wolę taką wegetację niż ch*jowe życie bo paradoksalnie nie jest mi z tym najgorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4. Depresja (w pewnej postaci praktycznie od urodzenia, doszło do takiej patologii, że traktuję ją jako mój naturalny stan i mi nie przeszkadza)

(...)

Mój humor skacze, dzisiaj jestem w nastroju mocno depresyjnym więc tak wyglądają moje posty, jutro mogę być w nastroju prześmiewczym i będą wyglądały inaczej.

To wg mnie nie kwalifikuje się do depresji. Też mam roz*ebany nastrój, jeszcze wczoraj rano było dobrze, później było gorzej, teraz jest znowu źle, ale potrafię mieć górki 'prześmiewcze' irytujące innych ludzi. W gimnazjum to se myślałem, jaki to ja bidny depresyjny, ale prawda taka, że to są po prostu silniej zaznaczone zmiany nastroju i to reaktywne (a przynajmniej w moim przypadku).

 

Autodiagnozę też zacząłem od gimnazjum. Jedyną sensowną autodiagnozą, którą postawiłem była fobia społeczna, co obecnie po refleksji i sugestii psychologa zaczęło mi przypominać os. unikającą. Oficjalnie zdiagnozowaną mam schizoidalną, ale w tę wątpię. No i samozdiagnozowane jeszcze ADD/ADHD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wg mnie nie kwalifikuje się do depresji. Też mam roz*ebany nastrój, jeszcze wczoraj rano było dobrze, później było gorzej, teraz jest znowu źle, ale potrafię mieć górki 'prześmiewcze' irytujące innych ludzi. W gimnazjum to se myślałem, jaki to ja bidny depresyjny, ale prawda taka, że to są po prostu silniej zaznaczone zmiany nastroju i to reaktywne (a przynajmniej w moim przypadku).

Nie wiem do czego się to kwalifikuje, a do czego nie ale wiem, że przejawiam większość cech depresji praktycznie od zawsze, a według testu Becka stan mojej depresji jest ciężki. Co do zmian nastroju to mam tak samo. W ciągu dnia mój nastrój skacze raz w jedną raz w drugą stronę. W jedną godzinę zalewam się łzami ze śmiechu, aby później leżeć sobie przybitym w łóżku. Tak jakby mój układ nerwowy był zbyt czuły, każdy najmniejszy bodziec wywołuje drastyczną zmianę mojego samopoczucia. Przecież z takimi skokami nastroju to nie sposób w ogóle funkcjonować ponieważ wszystko biorę do siebie, wszystkim się przejmuję, jestem lękliwy, wszystko na mnie zbyt mocno działa itp. (i to nie z własnej woli tylko z automatu, piszę to aby oszczędzić Wam pisania 'złotych rad'). Mój układ nerwowy jest upośledzony, nadwrażliwy. Pominę już kwestie dlaczego tak jest, pewnie w taki sposób się ukształtował ze względu na przeszłe doświadczenia. Fakt jest taki, że mój mózg źle się rozwinął i jest przewrażliwiony. Na takie coś chyba tylko ostra chemia pomoże. Może to jest genetyczne? U mnie w rodzinie tak samo miała moja babcia, mój ojciec, moja matka w pewnym stopniu.

 

Oficjalnie zdiagnozowaną mam schizoidalną, ale w tę wątpię. No i samozdiagnozowane jeszcze ADD/ADHD.

Osobowości schizoidalnej nie mam chociaż niektóre cechy przejawiam w większym lub mniejszym stopniu, nie jestem aż tak bardzo skrajny. ADD też sobie sam zdiagnozowałem ale łączę je głównie z fobią społeczną i depresją. Czy do ADD zalicza się taki objaw jak notoryczna pustka w głowie czyli brak jakichkolwiek myśli? Chodzi o to, że nie ważne czy w sytuacjach społecznych czy samemu w domu ale nie mam żadnych myśli, przez to czuję się jak głupek. Mam ciągle pustkę w głowie, tak jakbym był w próżni. Dzięki temu jestem mega spokojny i nawet lubię ten stan ale przeszkadza mi to w normalnym funkcjonowaniu. Pamiętam, że od zawsze miałem gigantyczne problemy z zapamiętaniem czegoś i później idealnym odtworzeniem.

 

-- 08 paź 2014, 10:41 --

 

Aż sprawdziłem ponownie tą osobowość schizoidalną. Wygląda to u mnie tak:

 

Kryteria diagnostyczne ICD-10:

- brak lub znikome działania służące przyjemności // Tak ale ze względu głównie na fobie społeczną.

- chłód emocjonalny // Tak.

- ograniczona zdolność wyrażania emocji wobec innych // Tak.

- niezainteresowanie pochwałami i krytyką // Nie. Pochwały bardzo lubię, poprawiają mi humor, czasami zawstydzają. Natomiast krytyką zbyt mocno się przejmuję. Mogę tego nie okazywać na zewnątrz ze względu na patrz wyżej ale jednak przejmuję się tym.

- brak zainteresowania doświadczeniami seksualnymi // W dużym stopniu tak ale ze względu na fobię społeczną, depresję i niskie poczucie własnej wartości. Jednak nie jest tak, że jestem całkowicie znieczulony w tej kwestii.

- preferencja samotnictwa // Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. I tak i nie. Nie do końca, uciekam w samotność przed problemami.

- pochłonięcie introspekcją // W pewnym stopniu tak, głównie w sytuacjach społecznych gdzie mój mózg wszystko analizuje ale raczej jestem pochłonięty pustką i nic nie robieniem (nawet nie myśleniem) niż introspekcją.

- brak bliskich związków // Tak ze względu na fobię społeczną.

- niewrażliwość wobec norm społecznych // W wielkim stopniu tak ale nie wyłamuję się ze względu na fobię społeczną.

 

Kryteria diagnostyczne DSM-IV:

- brak ochoty na zawieranie bliskich związków oraz czerpanie z nich przyjemności, wliczając w to bycie członkiem rodziny // Tak ponieważ nie umiem zawierać bliskich związków ze względu na fobię społeczną, a moja rodzina jest nienormalna więc z nimi też nie mam ochoty utrzymywać żadnych relacji, zresztą nawet nie jest to możliwe.

- niemal ciągłe wybieranie zajęć samotniczych // Tak ze względu na fobię społeczną.

- małe – o ile jakiekolwiek – zainteresowanie doświadczeniami erotycznymi z innymi ludźmi // Nie do końca.

- czerpanie przyjemności z niewielu – o ile jakichkolwiek – rodzajów zajęć // Tak ale myślę, że ze względu na fobię społeczną.

- brak bliskich przyjaciół lub powierników innych niż bezpośredni krewni // Tak ze względu na fobię społeczną.

- wrażenie bycia obojętnym na pochwały czy krytyki wygłaszane przez innych // Nie chociaż może tak z zewnątrz wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autodiagnozę też zacząłem od gimnazjum. Jedyną sensowną autodiagnozą, którą postawiłem była fobia społeczna, co obecnie po refleksji i sugestii psychologa zaczęło mi przypominać os. unikającą. Oficjalnie zdiagnozowaną mam schizoidalną, ale w tę wątpię. No i samozdiagnozowane jeszcze ADD/ADHD.

Ja autodiagnozę zacząłem 3 lata temu. Na chwilę obecną w mojej autodiagnozie znajduje się syndrom DDA, zespół fobii, zaburzenia osobowości: osobowość unikająca, niedojrzała i (schizoidalna lub spektrum autyzmu), zaburzenia nawyków i popędów, awersja seksualna, zaburzenia integracji sensorycznej.

Oficjalnie zdiagnozowane nie mam nic, bywałem jedynie u dwóch neurologów, jeden ostatecznie stwierdził, że prawdopodobnie mam poważną nerwicę i być może jakieś zaburzenia neurologiczne (ale do ewentualnej diagnostyki dopiero po badaniach psychologicznych/psychiatrycznych), a drugi, że prawdopodobnie mam jakieś zaburzenia osobowości i zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, Osobowość niedojrzałą też mam, sprawdziłem teraz, wszystkie objawy się zgadzają. Zaburzenia nawyków i popędów też mam, tutaj już sama nazwa wskazuje, nie muszę nawet czytać objawów. Zaburzenia integracji sensorycznej również posiadam, teraz poczytałem o tym i mam to. Niedługo idę do psychola, wezmę kartkę A4 (a może i parę jak będzie potrzeba) i wypiszę swoje wszystkie objawy, później mu to przeczytam w gabinecie. Ciekawe co powie. Będę czytał po kolei i popierał przykładami ze swojego życia. Tylko najpierw jeszcze przed wizytą muszę zrobić parę podstawowych badań bo podejrzewam u siebie również inne rzeczy, chcę je wykluczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy do ADD zalicza się taki objaw jak notoryczna pustka w głowie czyli brak jakichkolwiek myśli?

Raczej dokładnie przeciwnie - natłok myśli, choć w samym ADD bez komponenty hiperaktywnej nie wiem. Ja jednak trochę nadpobudliwy jestem.

 

Ta osobowość niedojrzała mi śmierdzi. Nawet na wiki jej nie ma, do tego sama nazwa każe podchodzić do tej jednostki sceptycznie.

 

 

Co do rozchwiania emocjonalnego - dzisiaj jestem zły, wkurzony, samonienawistny. Brakuje mi koncentracji, czuję się głupim i gorszym od innych. Nie mam siły na te studia i boję się, że jestem zbyt głupi, a cały czas na etylofenidacie jechać przecież nie mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, już od najmłodszych lat jak jadłem, np. hamburgera na mieście to czułem się nieswojo, każdy gryz musiał być idealny, nie mogłem pobrudzić się keczupem, nie mogłem zbyt łapczywie ugryźć, szukałem miejsc gdzie będę mógł go spożyć w odosobnieniu.

 

Pamiętam, że w podstawówce jak miałem kanapki to w celu ich spożycia chodziłem specjalnie na wyższe piętro, a tam były drzwi zamknięte więc nikt nie chodził tymi schodami. Ja tam siadałem i wtedy mogłem w końcu spokojnie skonsumować pożywienie.

 

Jak byłem w kiblu i ktoś czekał w kolejce aby wejść do mojej kabiny to za cholerę nie mogłem się skupić, nie chciało lecieć. Presja rosła, ludzie za mną tylko nasłuchiwali kiedy polecą pierwsze krople, kiedy on w końcu zacznie lać i będziemy mogli wejść, a tutaj nic, zero. Wtedy bardzo się stresowałem no bo co sobie oni pomyślą? Co on niby robił tam w kiblu tyle czasu?

 

Nawet taki durny przykład z nie tak dawna. Jak paliłem papierosa wśród ludzi to tak mi ręka drżała, że miałem problemy z nacelowaniem do ust. Poza tym od zawsze czułem się jak dziecko i w głębi siebie wiedziałem, że nie mogę palić, nie zasługuję na to bo to jest przypisane tylko dla dorosłych. Dlatego jak paliłem to najczęściej w samotności, wtedy nie czułem się głupio, wtedy nie czułem stresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze wiem, o co chodzi z tymi 'niezbornymi ruchami'. I tak samo z mową, kiedy chcesz coś powiedzieć 'fajnego', za co zgarniesz góry respectu od rówieśników, a ostatecznie plącze Ci się język i wychodzisz na kretyna :)...

 

-- 08 paź 2014, 22:22 --

 

Jak byłem w kiblu i ktoś czekał w kolejce aby wejść do mojej kabiny to za cholerę nie mogłem się skupić, nie chciało lecieć. Presja rosła, ludzie za mną tylko nasłuchiwali kiedy polecą pierwsze krople, kiedy on w końcu zacznie lać i będziemy mogli wejść, a tutaj nic, zero. Wtedy bardzo się stresowałem no bo co sobie oni pomyślą? Co on niby robił tam w kiblu tyle czasu?

Nic dodać, nic ująć. Chyba zresztą o tym pisałem wcześniej, o lęku, że inni pomyślą, że w kibelku jedziesz na ręcznym zamiast lać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata wstecz jak nie byłem jeszcze świadomy skali swoich problemów, to improwizowałem, dostosowywałem się do otoczenia jak kameleon, grałem rolę jakiegoś luzaka, który ma wszystko w dupie, ludzie się mnie nawet bali, socjalizowałem się na siłę, siliłem się na jakieś rozmowy o dupie maryni i wogóle. Czy to coś pomogło? Nabrałem o wiele więcej luzu ale czy trzon moich problemów się zmienił? Nie, a nawet było coraz gorzej, nerwica się rozwijała. Zastanawiam się czy to nie pomogło bo nie może pomóc, nie tędy droga czy nie pomogło bo nie miałem świadomości swoich problemów i ciągle jechałem z automatu, powielałem jakieś błędy, schematy myślenia? A teraz to nie mam nawet ochoty na żadne udawanie, na żadne granie, na żadne kłamanie, uciąłem wszystkie kontakty (a nie było ich wiele) jednym ruchem ręki. Nie mogę zaakceptować siebie jako fobika, nerwicowca czyli tzw. podludzia. Jako kogoś zawsze gorszego, na uboczu. Ja w głębi siebie mam schowaną potrzebę świecenia, bycia na świeczniku, bycia podziwianym, bycia w centrum uwagi, a niestety moje problemy mi to nie umożliwiają. Z natury raczej nie jestem introwertykiem. Zawsze po alkoholu wychodziła moja prawdziwa natura, aż ludzie się dziwili. Bo wtedy to chciałem robić wszystko, rzucać szklankami o ścianę, tańczyć na stole, wyłamywać drzwi, rzygać po ścianach. Nawet inni musieli mnie uspokajać tak się zmieniałem pod wpływem alko. Byłem wtedy prawdziwą bestią, która może zrobić wszystko, najgłupszą rzecz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba jestem introwertykiem z natury, miewam potrzebę bycia w centrum uwagi, ale dotyczy tylko internetu, w realu nie mam w ogóle potrzeby kontaktu z ludźmi (i nie miałem chyba nigdy) i w ogóle chcę być niezauważalny dla ludzi i czuję się z tym naturalnie. Urodziłem się już zaburzony, więc i naturę mam nieprawidłową.

Mam wrażenie, że aby funkcjonować normalnie w społeczeństwie (i w ogóle w życiu) i czuć się ze sobą dobrze w tej sytuacji, to prawie 100% mojej osobowości musi iść do lamusa i trzeba by stworzyć prawie całkiem nowego ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś myślałem, że jestem introwertykiem, ale teraz mam wątpliwości. Potrafię być bardzo towarzyski, strzelać wygłupy, za które potem często odpowiadam, żałuję ich i się za nie wstydzę. Śmiać, dowcipkować, szydzić, werbalnie i niewerbalnie. Z drugiej strony nieśmiałość, lęk przed 'otwarciem mordy', itd.

 

-- 09 paź 2014, 13:11 --

 

A dzisiaj jest wspaniale :). Mocno odczuwam piękno świata. Cienie setek ruszających się liści na drzewie pomykają po mojej ścianie. Euforyczne Słońce :)))))))))).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba jestem introwertykiem z natury, miewam potrzebę bycia w centrum uwagi, ale dotyczy tylko internetu, w realu nie mam w ogóle potrzeby kontaktu z ludźmi (i nie miałem chyba nigdy) i w ogóle chcę być niezauważalny dla ludzi i czuję się z tym naturalnie.

Też takie kiedyś myślałem jednak moje myślenie uległo zmianie po używkach. Zobaczyłem wtedy, że mogę być zdecydowanie inną osobą. Dziwnym trafem, np. po alkoholu jestem całkowicie inną osobą, która nawet lubi być w centrum uwagi, lubi się wygłupiać, zabawiać towarzystwo itp. Jestem wtedy bardziej towarzyski niż normalne osoby po alkoholu, jestem przeciwieństwem swojego wcześniejszego trzeźwego ja. Natomiast taki typowy introwertyk nawet po alkoholu nie zmienia się aż tak radykalnie, pozostaje w miarę taki sam. Mnie blokują lęki, fobie i inne g*wna przed byciem prawdziwym sobą. Dziwnym trafem ja po alkoholu zmieniam się diametralnie, a inne osoby tylko troszeczkę, normalne osoby są prawie tako samo normalne jak były, introwertycy są prawie tak samo zamknięci jak byli, a mi wystarczy 1-2 piwa nawet aby zmienić się w ch*j.

 

Mam wrażenie, że aby funkcjonować normalnie w społeczeństwie (i w ogóle w życiu) i czuć się ze sobą dobrze w tej sytuacji, to prawie 100% mojej osobowości musi iść do lamusa i trzeba by stworzyć prawie całkiem nowego ja.

Myślę, że jakaś ostra chemia + porządna psychoterapia by może pomogły. Ja z takiego czegoś niedługo skorzystam. Tutaj samemu nic się nie da zdziałać.

 

Kiedyś myślałem, że jestem introwertykiem, ale teraz mam wątpliwości. Potrafię być bardzo towarzyski, strzelać wygłupy, za które potem często odpowiadam, żałuję ich i się za nie wstydzę. Śmiać, dowcipkować, szydzić, werbalnie i niewerbalnie. Z drugiej strony nieśmiałość, lęk przed 'otwarciem mordy', itd.

Miałem tak samo ale tylko po alkoholu i ze znajomymi osobami. Po alkoholu wśród osób nieznajomych byłem mega spięty. Miałem tak czasem na trzeźwo ale też tylko ze znajomymi osobami, jeżeli pojawiła się chociaż 1 osoba, której nie lubię lub nie znam to koniec.

 

A dzisiaj jest wspaniale :). Mocno odczuwam piękno świata.

Ja tak samo. Dzisiaj czuję się SUPER! Dawno tak super się nie czułem. Jest to spowodowane ciepłą temperaturą (20 stopni teraz u mnie) i słońcem, już wcześniej robiłem takie obserwacje, mam notatki i zobaczyłem właśnie taką zależność. Zauważyłem, że mój układ nerwowy jest tak bardzo czuły i nadwrażliwy, że nawet słońce zmienia DIAMETRALNIE mój humor. Normalne osoby, aż tak mocno nie reagują. Gdy pogoda jest słoneczna to czuję się super, a moja fobia społeczna i nerwica maleją strasznie. Przed chwilą byłem na spacerze i praktycznie nie miałem fobii społecznej, ani nerwicy. Szedłem na takim luzie jak bym sobie jointa zajarał. Przed chwilą leżałem na łóżku i odpłynąłem na godzinkę czasu z muzyką, byłem w takim stanie półsnu. Natomiast w dni gdy nie ma słońca i jest zimno to mam humor do dupy, fobia społeczna mega, tak samo nerwica mega. Chyba muszę przeprowadzić się do jakichś ciepłych krajów aby normalnie funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem tak samo ale tylko po alkoholu i ze znajomymi osobami. Po alkoholu wśród osób nieznajomych byłem mega spięty. Miałem tak czasem na trzeźwo ale też tylko ze znajomymi osobami, jeżeli pojawiła się chociaż 1 osoba, której nie lubię lub nie znam to koniec.

Ja bez alkoholu potrafię, ale w gronie znanych mi dobrze osób. Wtedy wręcz ciężko mi się nie wygłupiać. Wygłupol to moje drugie (może nie drugie, ale np. piąte) imię. Pamiętam, byłem raz na urodzinach jakiejś tam młodszej ode mnie krewniaczki (de facto nie była krewniaczką, ale córka córki chrzestnej mojej mamy) i akurat był jakiś chłopak, rówieśnik, który chodził do tej samej podstawówki. Włączyliśmy jakąś grę, gadaliśmy i w ogóle, było spoko. On zdziwiony - dlaczego jest tak spoko? Mówi, że jest fajnie i nie rozumie, dlaczego w szkole mówią, że jestem kretynem.

:)

Właśnie przez te wygłupy.

 

Ja tak samo. Dzisiaj czuję się SUPER! Dawno tak super się nie czułem. Jest to spowodowane

Słoneczko tak, temperatura tak, ale ucieszył mnie poranny lektorat z arabskiego. Do tego z jakąś laską szukaliśmy sali z tym arabskim, a pod salą przedstawiłem się wszystkim, podając dłoń. Takie rzeczy budują moją samoocenę trochę.

 

-- 09 paź 2014, 17:53 --

 

Teraz czuję się jeszcze lepiej... Luzik, mógłbym pewnie gadać do randomowych lasek na ulicy. Wróciłem z Biødry :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To już jest dla mnie ostrooooooo poje*ane. Od paru godzin jestem w humorze mocno depresyjnym, tak jakbym przeżywał zjazd tylko niby po czym jeżeli nic nie brałem? Zjazd bo słońce zaszło? LOL Wiedziałem, że było za dobrze...Przecież jeżeli każda moja pojedyncza myśl powoduje aż tak gigantyczne zmiany nastroju to nie będę ich ciągle obserwował i kontrolował bo nie sposób. A jeszcze nie tak dawno chciałem zmieniać swoje życie, miałem mega motywację, mega energię... Szok, nie rozumiem tego w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też takie kiedyś myślałem jednak moje myślenie uległo zmianie po używkach. Zobaczyłem wtedy, że mogę być zdecydowanie inną osobą. Dziwnym trafem, np. po alkoholu jestem całkowicie inną osobą, która nawet lubi być w centrum uwagi, lubi się wygłupiać, zabawiać towarzystwo itp. Jestem wtedy bardziej towarzyski niż normalne osoby po alkoholu, jestem przeciwieństwem swojego wcześniejszego trzeźwego ja. Natomiast taki typowy introwertyk nawet po alkoholu nie zmienia się aż tak radykalnie, pozostaje w miarę taki sam. Mnie blokują lęki, fobie i inne g*wna przed byciem prawdziwym sobą. Dziwnym trafem ja po alkoholu zmieniam się diametralnie, a inne osoby tylko troszeczkę, normalne osoby są prawie tako samo normalne jak były, introwertycy są prawie tak samo zamknięci jak byli, a mi wystarczy 1-2 piwa nawet aby zmienić się w ch*j.

Ja po wypiciu jakiejś znaczącej dla mojego organizmu ilości alkoholu, to prawdopodobnie albo bym poszedł spać albo bym się stał jakimś błaznem. Kiedyś wypiłem pół piwa o zawartości alkoholu 0.5%, to zachciało mi się śpiewać i śmiać ze wszystkiego. A jak kiedyś wypiłem pół małej literatki wina musującego, to zachciało mi się bardzo spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To już jest dla mnie ostrooooooo poje*ane. Od paru godzin jestem w humorze mocno depresyjnym, tak jakbym przeżywał zjazd tylko niby po czym jeżeli nic nie brałem? Zjazd bo słońce zaszło? LOL Wiedziałem, że było za dobrze...Przecież jeżeli każda moja pojedyncza myśl powoduje aż tak gigantyczne zmiany nastroju to nie będę ich ciągle obserwował i kontrolował bo nie sposób. A jeszcze nie tak dawno chciałem zmieniać swoje życie, miałem mega motywację, mega energię... Szok, nie rozumiem tego w ogóle.

 

 

U mnie wciąż wybornie :). Spotkałbym się z jakimiś ludźmi, pośmiał się, powygłupiał, porozmawiał, pośpiewał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po wypiciu jakiejś znaczącej dla mojego organizmu ilości alkoholu, to prawdopodobnie albo bym poszedł spać albo bym się stał jakimś błaznem. Kiedyś wypiłem pół piwa o zawartości alkoholu 0.5%, to zachciało mi się śpiewać i śmiać ze wszystkiego. A jak kiedyś wypiłem pół małej literatki wina musującego, to zachciało mi się bardzo spać.

Pół piwa o zawartości 0,5%? To zdecydowanie za mało. Pamiętam, że gdzieś pisałeś, iż lubisz cole, w takim razie kup 200 ml wódki i zrób sobie drinka z colą, taka ilość na pewno pomoże.

 

A co do tego 'błazna' to właśnie ja byłem takim błaznem i dlatego w ogóle osoby chciały ze mną spożywać alkohol bo zawsze było śmiesznie, specjalnie grałem rolę takiego błazna aby ktoś mnie lubił, aby mnie zapraszali. Inni myśleli, że porobiłem się alkoholem i straciłem panowanie nad sobą, a ja tak na prawdę przeważnie nad wszystkim miałem pełną kontrolę, każde moje zagranie było wcześniej sumiennie zaplanowane, no chyba, że już na prawdę przesadziłem z alkoholem ale wtedy szybko kończyło się zgonem, urwany film miałem tylko bodajże 2 razy. Pamiętam, że kiedyś na domówce u kolegi poszedłem do kibla, wyjąłem fujarę i zacząłem lać po ścianach, półkach i podłodze jednocześnie przy tym się śmiejąc. Miałem wtedy taką rozrywkę i uciechę, że o ja pier*ole. Myślałem, że brzuch mi pęknie ze śmiechu. Później ktoś tam wlazł i miał całe skarpetki mokre, chyba nawet ktoś wywalił się w tych szczynach już nie pamiętam, zawołali gospodarza, wszyscy stanęli i się nie mogli nadziwić kto taki mądry sika po półkach, ścianach, dobrze, że do sufitu nie doleciało. Cała łazienka pływała i była obryzgana. Gdyby mi się wtedy zachciało srać to bardzo prawdopodobne, że bym gównem rzucał po ścianach i w ogóle, czasami mi tak odpieprza głupawka po alko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pół piwa o zawartości 0,5%? To zdecydowanie za mało. Pamiętam, że gdzieś pisałeś, iż lubisz cole, w takim razie kup 200 ml wódki i zrób sobie drinka z colą, taka ilość na pewno pomoże.

Nas razie zamierzam zostać przy abstynencji. W moim przypadku mogłoby na początek wystarczyć kilka normalnych piw (a może i jedno), ale mam opory emocjonalne przed alkoholem.

 

A co do tego 'błazna' to właśnie ja byłem takim błaznem i dlatego w ogóle osoby chciały ze mną spożywać alkohol bo zawsze było śmiesznie, specjalnie grałem rolę takiego błazna aby ktoś mnie lubił, aby mnie zapraszali.

Ja w realu trochę błaznowałem jedynie w podstawówce i gimnazjum, potem przez parę lat błaznowałem w internecie. Miewam do dziś "pociąg" do błaznowania (głównie internetowego), ale nie ulegam mu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nas razie zamierzam zostać przy abstynencji. W moim przypadku mogłoby na początek wystarczyć kilka normalnych piw (a może i jedno), ale mam opory emocjonalne przed alkoholem.

Ja już po jednym odczuwam mega pozytywne efekty ponieważ na mnie wszystko mocniej działa niż na normalną osobę. Pamiętam, że kiedyś w ogóle nie smakowały mi piwa, piłem je na siłę, wciskałem w siebie aż prawie rzygałem, dopiero gdzieś po około roku czasu wprawienia się zaczęły mi smakować i teraz wypicie takiego piwka to sama przyjemność. Na mnie jedne piwo działa, tak jak na normalną osobę z trzy. Ja to nawet z tego się cieszę bo jestem bardziej ekonomiczny.

 

Ja w realu trochę błaznowałem jedynie w podstawówce i gimnazjum, potem przez parę lat błaznowałem w internecie. Miewam do dziś "pociąg" do błaznowania (głównie internetowego), ale nie ulegam mu.

A ja natomiast w podstawówce i gimnazjum nie błaznowałem tylko w późniejszych latach i to głównie po alkoholu. Co do błaznowania w internecie czyli tzw. trollingu to uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, wiele razy błaznowałem w taki sposób, wyzywałem się z ludźmi i w ogóle. Nawet sobie dzisiaj czasem lubię popijać piwko i trollować przez internet. Mam z tego kupę śmiechu. Zacząłem też ograniczać taką formę rozrywki bo w moimi wieku to jest jakieś niepoważne.

 

Kiedyś wypiłem pół piwa o zawartości alkoholu 0.5%, to zachciało mi się śpiewać i śmiać ze wszystkiego.

To raczej reakcja behawioralna. "Wiemy", że alkohol powoduje wesołkowatość, więc dostosowujemy się do tej wiedzy.

Ja zawsze się śmieję jak głupi po alkoholu, nawet do siebie samego. Inni się pytają 'Z czego Ty tak się cieszysz?', a ja sam nie wiem z czego.

 

Ahhhh dzisiaj znowu czuję się super, tak jak wczoraj z rana. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ahhhh dzisiaj znowu czuję się super, tak jak wczoraj z rana. :)

A ja do dupy. Po lektoracie było spoko, ale przed next zajęciami, już z moim rokiem, usiadłem na krześle pod salą. Ok. Coraz więcej ludzi się zbierało, jakiś typek się ze mną wita, ja nachylony nad rysunkami, podejrzewałem, że chce się ze mną przywitać, ale zignorowałem, bo istniał ten malutki urojony ułamek prawdopodobieństwa, że on się ze mną przywitać nie chce, identyczną zresztą sytuację miałem również tydzień temu pod tą salą. Siedząca obok mnie dziewczyna z roku powiedziała mi, że znów (nawiązując do sytuacji sprzed tygodnia) się nie przywitałem, i żebym to zrobił, bo nie będę miał znajomych. Potem nieporadność przy poruszaniu się, zasiadaniu, cały czas nerwy, uczucie gorąca, zdenerwowanie, niepokój, myśli negatywistyczne i ciężko mi się było skoncentrować na zajęciach. Coś o naukowości/nienaukowości i dyskusja o takich kontrowersyjnych tematach jak homeopatia, teoria superstrun, dieta a grupa krwi... Mimo że wielu z nich było o rok młodszych, to mówili tak w miarę obeznanie i z polotem. Poczułem się jak ktoś gorszy, głupszy, mniej zdolny, na dodatek taki aspołeczny śmieciuch, który gębę się boi otworzyć.

 

:(

 

Brzmię infantylnie, no ale czuję się, jakbym pod względem zdolności umysłowych zatrzymał się na poziomie młodym.

 

KURWA NAWET TE ZDANIA SKŁADAM NIEZDARNIE.

Jak mam zignorować innych ludzi, przestać się patrzyć na nich jako na konkurentów, od których muszę być we wszystkim lepszy?? Męczy mnie to kurwa...

Głupie beztalencie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potem nieporadność przy poruszaniu się, zasiadaniu, cały czas nerwy, uczucie gorąca, zdenerwowanie, niepokój, myśli negatywistyczne i ciężko mi się było skoncentrować na zajęciach.

Tak wyglądało większość lekcji w czasie mojej edukacji.

 

Poczułem się jak ktoś gorszy, głupszy, mniej zdolny, na dodatek taki aspołeczny śmieciuch, który gębę się boi otworzyć.

To ja. Ja w ogóle bym tam się nie odezwał. Wiesz co? Ja nigdy z nikim nie rozmawiałem tak normalnie na jakiś temat. Moje rozmowy ograniczały się tylko do rzucenia jakichś 2 zdań i tyle. Nawet nie umiem rozmawiać, nie wiem jak będę z psychologiem rozmawiał. Chyba na starcie mu powiem od razu po przekroczeniu progu drzwi 'Pani doktór, nie wiem czy się w ogóle dogadamy bo ja nie umiem rozmawiać z ludźmi'. Chodzi mi również po głowie pomysł aby nagrać rozmowę u psychiatry na dyktafon i później może wrzucić tutaj na forum, tylko nie wiem czy to legalne.

 

Brzmię infantylnie, no ale czuję się, jakbym pod względem zdolności umysłowych zatrzymał się na poziomie młodym.

To ja tak się czuję. Czuję się tak jakbym za młodu był mądrzejszy od innych, np. w podstawówce ale zatrzymałem się na tamtym poziomie. Inni rozwijali się z każdym rokiem, a ja stałem w miejscu. Czuję się dzisiaj mentalnie jak gimnazjalista.

 

Dzisiaj byłem w sklepie, gdy płaciłem to kasjerka uśmiechnęła się od ucha do ucha, była uradowana jak cholera. Nawet mnie to rozśmieszyło i odwzajemniłem swój uśmiech co nie często się zdarza. Jednak zaniepokoiło mnie to, dlaczego akurat przy mnie zaczęła się tak szczerzyć? Może śmiała się ze mnie? Z tego wszystkiego po zapłaceniu, usiadłem z boku i obserwowałem ją jeszcze przez jakiś czas. Chciałem zobaczyć czy przy innych klientach też będzie taka radosna. Otóż przy pierwszym kliencie bezpośrednio za mną była jeszcze taka sama, a już przy drugim była całkowicie normalna. Tłumaczę to sobie tak, że przy tym pierwszym kliencie za mną była jeszcze w stanie rozśmieszenia po spotkaniu ze mną. No kur*a ale dlaczego zawsze ja? Czy aż tak śmiesznie wyglądałem? No byłem zestresowany w tej kolejce jak diabli, prawie tam się zesrałem w majtki z wrażenia ale aż tak było to widać? Już nie chodzę do tego sklepu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak zaniepokoiło mnie to, dlaczego akurat przy mnie zaczęła się tak szczerzyć? Może śmiała się ze mnie?..............................No byłem zestresowany w tej kolejce jak diabli, ...............

 

Tak czuję się ja. Osoby patrzą się na mnie i jeśli się uśmiechają to myślę że coś z moim wyglądem nie jest tak i że śmieją się ze mnie. Dlatego w sklepach nie przyglądam się nikomu. Żeby nie zobaczyć, że ten ktoś się na mnie patrzy i nie myśleć. A z drugiej strony, żeby, jeśli ten ktoś ma takie odczucia jak ja, to nie wprowadzać go w takie zakłopotanie jak inni wprowadzają mnie gapiąc się na mnie.

Przez to usłyszałam już opinie o sobie, że jestem pewna siebie, czy zarozumiała. Jest mi przykro, bo osoby głoszące takie poglądy nie wiedzą jaką udrękę mam w ciele wychodząc każdego dnia do pracy. Z jakim ściskiem żołądka wiąże się każde "dzień dobry" rzucone sąsiadce. "ciekawe co sobie pomyślała", "mam nadzieję że odpowiednio miło się przywitałam, żeby nie wyjść na bubka" i takie głupie rozważania towarzyszą mi każdego dnia i w każdej minucie mojego życia.......A mam 40 lat !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×