Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Trzymalam kciuki wiec musialo byc dobrze !

Dziękować : ) Rozumiem, że polecasz się na przyszłość? :D

 

Ja tez dam rade przetrwac dzisiejszy dzien a jak :)

No pewnie, że dasz radę! Teraz ja trzymam kciuki : )

 

Veg3425, lekko nie jest. Ja również nie mam planów, ale czy to jest powód do zmartwień? Spójrz na to jak ja, z nieco innej strony. Nie masz planów = nie masz niczego, co by w większości Cię pochłaniało, a to oznacza, że możesz zająć się solidnie nową dziedziną, w której można się realizować. Także jesteśmy panami własnego losu i teraz możemy zdecydować, co robić dalej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe, za mnie nikt kciuków nie trzymał (bo i nikogo tu nie znam, więc ciężko żeby się ktoś przejmował:P) ale i tak mi poszło w porządku. chociaż subiektywnie uznałam, że odpowiadałam bardzo chaotycznie, zdałam i jest do przodu. jeszcze dwa egzaminy przede mną...a póki co w nagrodę wypiłam sobie piwo.

...no a jutro psychiatra, brrr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veg3425, napisz coś więcej o swoim problemie .

 

A co tu dużo pisać? Mam schrzanione życie - 25 lat na karku, 6 straconych lat, beznadziejną pracę i zero szans na normalne życie. Do tego wszystkiego dochodzi depresja i samotność. A trwa to już kupę lat. I co najważniejsze: nie potrafię tego zmienić. Co dalej? Chciałbym, abym któregoś dnia w ogóle się nie obudził. Wszystko na temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co za koszmar, już nie wytrzymam tego dłużej,

co ja mam robić, co za paskudne, potworne uczucie,

jakby coś mnie od środka rozrywało na kawałki,

co nie zrobię będzie źle,

co nie zrobię będę się czuć podle,

co nie zrobię i tak będę nieszczęśliwa,

jak wyjść z sytuacji bez wyjścia,

jak dowiedzieć się co zrobić,

jak się zachować, jaką podjąć decyzję?

pogubiłam się potwornie,

boję się że już się nie odnajdę,

najlepiej byłoby uciec od tego wszystkiego

i spalić za sobą mosty,

tak żeby mnie nikt już nigdy nie znalazł :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oto_ja jest nas wiecej tez mam to samo odczucie dzisiaj i przyszlam pojeczec. Noc do chrzanu ciezkie sny a poranek z wyrzutami sumienia. Wczoraj zadzwonila do mnie siostra z za granicy zebym sie zaopiekowala druga siostra ktora jest ze mna w Polsce. Bo musze bo to rodzina bo ona przechodzi zalamanie nerwowe. Dobre sobie kretaczka oszustka ktora zeruje tylko na ludzkiej krzywdzie krzywdzac wszystkich w okolo Dzieki miedzy innymi niej jestem w takim dzis stanie ze wracam na terapie ale ja nie wydzwaniam po rodzince i nie narzekam na wszystkich Wiele przez nia wycierpialam i moja rodzina. Bylo cudownie kiedy kiedy zniknela na kilka lat z naszego zycia ale wrocila staciwszy wszystko co miala zadajac od nas pomocy. Mimo to wyciagnelam do niej reke ale jej ciagle jest malo i malo wpedzila znowu mnie w takiego dola ze miesiac temu powiedzialam dośc koniec i kropka. No i teraz jestem ta zla co sie znowu od siostry odwraca. Ci za granica nie wiedza jaka jest naprawde sytuacja bo nie chce mi sie im tego tlumaczyc a mam dosc bycia juz krowa ktora mozna doic finansowo i emocjonalnie Powiedzialam koniec. Tylko dlaczego znowu czuje sie podle jak samolub ktory mysli tylko o sobie. Dlaczego wciaz mysle ze powinnam wybaczyc zapomniec Choć wiem ze ona znowu mnie skrzywdzi tak jak krzywdzi wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj, widzę że ciężko...a u mnie było całkiem w porządku aż do teraz. tzn. obudziłam się bardzo zmęczona, ale egzamin zdałam, zadowolona wróciłam do domu postanawiając zrobić sobie leniwy dzień i..no właśnie. zaczyna się. znów nachodzą złe myśli, leżę i zamiast odpoczywać wkurzam się, że powinnam raczej wziąć się do roboty i pisać mgr a nie gapić w ścianę czy wchodzić tutaj...a jeśli już mam zamiar niczym konkretnym się dziś nie zająć, to za oknem śliczny dzień więc mogłabym iść na spacer. ale nie, to było by za łatwe. ja zirytowana dwoma właśnie zakończonymi rozmowami na gg (i dwoma odmowami co do planowanych spotkań) stwierdzam, że jest mi źle, czuję się samotna i opuszczona przez wszystkich, znów ogarnia mnie tylko zniechęcenie i smutek więc będę tak się przewalać po łóżku i topić w swoim zdołowaniu zamiast coś zrobić. i po co? po co to wszystko?! godzinę temu byłam tylko śpiąca. teraz jestem przytłoczona i to na własne życzenie, sama to sobie robię przecież. beznadzieja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się, że już nigdy z tego nie wyjdę. jest coraz gorzej.

znowu nie poszłam do pracy, bo mi słabo, oblewają mnie zimne poty, nie znoszę ludzi, nie chcę ich widzieć, z nimi gadać, kręci mi się od nich w głowie, szef mi mówi "Kasiu to zaczyna źle wyglądać".... gdzie jest ta Kasia, która by nigdy nie dopuściła do tego, żeby coś źle wyglądało. co robić? co robić? nie jestem nawet połową osoby, którą byłam. tracę wszystko, siebie, bliskich, pracę, staczam się, staczam, jak to zatrzymać, chce mi się płakać, jak mogłam dopuścić, żeby to zaszło aż tak daleko................ zamiast siedzieć w biurze i działać, leżę w ciemnym pokoju i piszę na jakimś forum pełnym takich osób jak ja, czyli jestem w takim wirtualnym domu wariatów, bardzo Was lubię (kłamię troszkę, nie lubię przecież ludzi heh), ale nie powinno mnie tu być. powinnam być tam, zdobywać świat jak wtedy, gdy wojtek jagielski z gazety wyborczej powiedział, że dzięki temu, co piszę, stałam się dla niego osobą bliską. a teraz jestem nikim, nikomu nie jestem bliska, bo bliskość to bardzo przerażająca sprawa....

Jezu, kiedy to się skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja nienawidzę mojego durnego lekarza :cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry: za 10 dni kończy mi się lek a receptę dostanę najwcześniej w sierpniu, chyba że łaskawie mi wypisze, jak postoję pod jego gabinetem od 7 rano do może 15 jak już przyjmie wszystkich zaplanowanych pacjentów :cry::cry::cry::cry::cry::cry:
Nie martw się, pewnie do piątku dostaniesz. Gdyby Ci się nie udało, w co jednak nie wierzę, zgłoś się do mnie na priv, a rozwiążemy Twój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś uwaliłem egzamin na który stawiłem najbardziej, uczyłem się do niego olewając resztę byle tylko go zdać.Teraz mam go na wrzesień i prawdopodobnie 2 kolejne egzaminy które mi jeszcze zostały podzielą ten los, zwłaszcza ,że na nie niczego nie umiem. Stało się dokładnie to co przewidziałem i czego się bałem, teraz nie mam żadnej siły do walki. Wiem o tym, że w tym wszystkim jestem winien sam sobie, nie mam tego konfortu ,żeby zrzucić winę na niesprawiedliwy świat, złych ludzi.Moja nieumiejetność ,życia ,samotność brak celu w życiu i ciągłe uczucie braku sensu. Sam jestem swoim największym wrogiem łącze w sobie same przeciwności które nie pozwalają mi normalnie żyć. Mam fantazje o tym ,że zdarza mi się szybka bezbolesna śmieć w jakimś wypadku, ale nie chce umieć po prostu chce przestać czuć ten nieustanny ciężar który mnie dusi i wbija samego w siebie. Pogodziłem się już z tym, że szczęśliwy bywam ale nigdy nie będę, pogodziłem się z samotnością, nie mogę pogodzić się ze swoja słabością. Obracam się w gronie ludzi zaradnych,wykształconych w przyszłości dobrze zarabiających i na tyle normalnych żeby sobie kogoś znaleźć.Natura nie wykazała się empatią obdarzając słabe jednostki pełnią świadomości która chyba ma na celu ich szybsze wymarcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się źle. Mógłbym to lepiej opisać, ale wydaję mi się że nie wypada na forum używać brzydkich słów.

 

Upośledzony proces decyzyjny. Coraz więcej spraw się spiętrza a ja cały czas uciekam. Przyparty do ściany podejmuję decyzję, a potem roztrząsam to w myślach. Gryzę się. Obiecuję sobie samemu, że się zmienię. Cały czas jednak boję się, nie mam siły wziąść dupę w troki. Oszukuję sam siebie, nie radzę sobie. Nie potrafię się zmobilizować.

 

Jest mi źle. Chciałbym żeby było lepiej ale nic w tym kierunku tak naprawdę nei robię. Już gdzieś pisałem, że cholernie trudno jest mi się zmobilizować, ale już prawie niemożliwym jest doprowadzenie jakiejś sprawy do końca. Żałosne.

 

Nie widzę przyszłości. Sam nie wiem czego chcę. Unoszę się na fali i tak sobie płynę gdzie mnie poniesie. Chciałbym wziąść coś nie coś w swoje ręce. Ale z drugiej strony uciekam od tego. Sobą chciałbym być!

 

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mjp, czuję się dokładnie tak samo i podejrzewam że mogłoby to jeszcze powiedzieć wiele osób z tego forum. Ale mam ciągle nadzieję że jeszcze przyjdzie lepszy czas, będę potrafiła się pozbierać, że wyzdrowieję i będę jeszcze szczęśliwa. I w to trzeba wierzyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja czuje sie coraz lepiej. Leki dzialaja tak jak powinny dzialac. Mam jeszcze problemy z pamiecia ale to pryszcz w porownaniu do tego, co bylo. Jestem szczesliwa, szczesciem absolutnym, tzn nie z powodu czegos, czy kogos tylko tak po prostu. No i zyskalam Przyjaciolke! :)

 

P.S. Korba tez czuje sie lepiej. Tak mi mowi, a ja Jej wierze. Bezkrytycznie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×