Skocz do zawartości
Nerwica.com

Extrawelt

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Extrawelt

  1. Ja dziś uwaliłem egzamin na który stawiłem najbardziej, uczyłem się do niego olewając resztę byle tylko go zdać.Teraz mam go na wrzesień i prawdopodobnie 2 kolejne egzaminy które mi jeszcze zostały podzielą ten los, zwłaszcza ,że na nie niczego nie umiem. Stało się dokładnie to co przewidziałem i czego się bałem, teraz nie mam żadnej siły do walki. Wiem o tym, że w tym wszystkim jestem winien sam sobie, nie mam tego konfortu ,żeby zrzucić winę na niesprawiedliwy świat, złych ludzi.Moja nieumiejetność ,życia ,samotność brak celu w życiu i ciągłe uczucie braku sensu. Sam jestem swoim największym wrogiem łącze w sobie same przeciwności które nie pozwalają mi normalnie żyć. Mam fantazje o tym ,że zdarza mi się szybka bezbolesna śmieć w jakimś wypadku, ale nie chce umieć po prostu chce przestać czuć ten nieustanny ciężar który mnie dusi i wbija samego w siebie. Pogodziłem się już z tym, że szczęśliwy bywam ale nigdy nie będę, pogodziłem się z samotnością, nie mogę pogodzić się ze swoja słabością. Obracam się w gronie ludzi zaradnych,wykształconych w przyszłości dobrze zarabiających i na tyle normalnych żeby sobie kogoś znaleźć.Natura nie wykazała się empatią obdarzając słabe jednostki pełnią świadomości która chyba ma na celu ich szybsze wymarcie.
  2. Od sesji dawno mnie tu nie bylo na szczescie poszla pomyslnie, ale moze na temat... Zawsze poczatek czegos nowego jest najtrudniejszy, pozniej jak ktos juz jest w zwiazku zaczynaja sie inne problemy i dla takiej osoby moze sie juz wydac czyms smiesznym ze problemem dla kogos moze byc nawiazanie znajomosci to klasyczne "zagadanie" Mnie osobiscie nigdy nie bylo stac np na to zeby zdobyc sie na odwage i "wyrwac" dziewczyne z ulicy czy w tramwaju, zawsze podziwiam takich gosci za pewnosc siebie. Wszystkim ktorzy nie moga znalesc polecam... poszukac wiem ,ze brzmi smiesznie ale sam lapalem sie na systemie 0/1 albo dziewczyna mnie powali na kolana swoja osoba albo nie bede sie za nia probowal zabierac. Prawda jest taka ,ze to szukanie wymowki tylko, pozniej konczylo sie na tym ze do tych ladnisjzych nie podchodzilem wcale a te mniej przypadajace mi do gustu uznawlam za substytuty i dochodzilem do zlego tak naprawde wniosku ze lepiej byc samemu, niz z kims kto nie jest "ksiezniczka z bajki" bo niestety takie idealistyczne podejscie mam Po za tym im bardziej mi zalezalo na danej dziewczynie tym bardziej bylem pospinany i wycofywalem sie juz na starcie nie podejmujac nawet dzialan w obawie przed jakims upokorzeniem i jakims dziwnym poczuciem "zebrania o milosc" u kogos, wiem ze to smiesznie brzmi ale ja mialem takie mysli. Samotnosc->Depresja->Notoryczny dol->Niechec do kontaktow z ludzmi i najzwyklejsze poczucie beznadziejnosci swoje osoby(samo ocena i pewnosc siemie na poziomie kwantowym)->Samotnosc->... no i kolo sie zamyka. Ale jednak musze powiedziec ze jest juz spotykam sie z dziewczyna jakos w momecie spotkania jestem "lepszym soba" naprawe jakas iskra nadziei we mnie sprawia ze jestem usmiechniety, zartuje i nawet nie jestem taki znerwicowany wewnetrzne jak zwykle. Polecam probowac... lepiej isc do przodu i powywalac sie pare razy niz stac w miejscu i niegdy nie nauczyc sie chodzic Wiosna idzie wiec lapac sie za jakies dziewczyny/facetow bo pary slimaczace sie na lawkach juz sie zaczynaja na nas samotnych czaic powoli
  3. Dziś uwaliłem egzamin ustny, praktyczna część uznawana za trudniejszą poszła mi na 3.5 sporo ludzi nie zaliczyło, a ja musiałem paść akurat na ustnym przez zwyczajne nerwy i kretyńską panikę. Najpiękniejsze jest to ,że poprawia się obie części. Do końca sesji zostały mi jeszcze dwa egzaminy na które teraz musze zarywać mimo tego ,że jest to ostatnia rzecz o której jestem w stanie jakoś twórczo myśleć. Takie momenty tylko mnie uświadamiają jaki jestem słaby i jak niewiele trzeba żeby odebrać mi resztki wiary w siebie i chęci do czegokolwiek. Musze jakoś przewartościować swoje życie i priorytety i wreszcie zastąpić te gliniane nogi czymś solidnym, jedynie zostaje problem przełożenia tego w czyny. Wszystkim którzy zastanawiają się nad wyborem studiów, zwłaszcza jakiegoś trudniejszego kierunku a jednocześnie nie są odporni psychicznie na stres, i zbieranie się po niepowodzeniach przychodzi im ciężko polecam przemyśleć sobie tą sprawę bo później już nie ma specjalnie odwrotu. Ale może to złe podejście i należy wierzyć ,że co nas nie zabije to nas wzmocni i ćwiczyć charakter nie unikając konfrontacji z przeciwieństwami, że trzeba się poprzewracać żeby wreszcie nauczyć się chodzić. Jednak myślę ,że ten stres mnie wyniszcza a nie wzmacnia, z racji sesji straciłem jakieś 6 kg przy mojej i tak niskiej wadze, pewnie moje życie tez skróciło się o parę miesięcy zakładając że skończy się naturalnie. Dobra to by było na tyle narzekania a teraz mniej przyjemna część czyli działanie, w końcu wielkie działa rodzą się w bólach.
  4. Heh zaburzacie moje poczucie indywidualizmu odezwę się po sesji, mam nadzieje ,że nie w tym temacie wczoraj był jakiś parszywy dzień dopadł mnie wieczorem taki dół ,że najprzyjemniejszą myślą a w zasadzie marzeniem było to ,żeby się nie obudzić i nie musieć szarpać się z tym wszystkim. Najgorsza jest ta pełna świadomość, dokładnie wiem co robie źle co powinienem zmienić, że to do mnie należy wybór tego co w moim życiu stanowi cel i priorytet. Nie narzekam już bo sam tego nie lubię u innych, trzymajcie się tam ciepło.
  5. Dłuższy czas udawało mi się odsuwać swoje własne problemy trochę na bok, w zasadzie przykrywałem je jednym dużym, mianowicie studiami. Jednak co ma wisieć nie utonie, dziś tama zaczyna pękać. Wystarczyła informacja o czyimś szczęściu mianowicie pewna dziewczyna niegdyś mi bliska (później jednak nasza wzajemna relacja zmieniła się na wrogość i ignorancję z winy leżącej po obu stronach oraz złożoności tej relacji, ale nie o tym…) znalazła sobie wreszcie kogoś na stałe. Musze przyznać ,że nie potrafię cieszyć się szczęściem innych, co więcej to szczęście kłuje mnie po oczach, nawet dziś na imprezie stada ślimaczących się par zmniejszyły moje poczucie własnej wartości i celowości wszystkiego co robie ze swoim życiem do jeszcze bardziej molekularnych rozmiarów. Moja świadomość nie ma instynktu samozachowawczego i postanowiła mnie rozłożyć tuż przed sesją. Nie potrafię zrozumieć tego ,że im bardziej nam na czymś zależy tym ciężej to zdobyć…a w przypadku kiedy nie możemy, wszystkie inne rzeczy, spotykające nas mniejsze lub większe szczęścia właściwie stają się niezauważalne, wszystko blednie, człowiek skupia się tylko na negatywach. Nie potrafię tego w sobie zmienić. Dzięki za uwagę, raczej nie liczę na jakieś złote rady i pocieszenia, po prostu jak w temacie, miałem potrzebę się wyżalić
  6. Extrawelt

    Kolejny raz...

    ...witam wszystkich, dawno mnie tu już nie było, chyba z rok jeśli się nie mylę. Przez ten czasu udało mi się pokonać wiele moich wcześniejszych strachów, przeszkód i wszystkiego co kładzie się w poprzek drogi. Jednak tak już jest ,że problemy rosną razem z nami, tak też jest w moim wypadku. W miarę możliwości będę się tu czasami udzielał
  7. Pisanie wierszy..muzyka, spacery robienie czegokolwiek co tylko jakos pozwala dać upust złej energi ;] Choć to mało meskie też po przez wiersze oczyszczałem sobie umysł, z tym ,że ich czytanie może być szkodliwe i pogłebić komuś depresje poprostu powstawały tylko dla procesu powstawania nie na jakieś inne potrzeby
  8. Teraz jak patrze z perspektywy kogoś kto zdawał rok temu moge tylko dołączyć sie do churu "matura to bzdura" bo tak jest ;] sam sie denerwowałem , prezentacja z polskiego była w kawałkach jeszcze w piatek a miałem zdawac w poniedziałek, no i była lekka załamka. Siedziałem nad tymi rozwalonymi kartkami i totalne nic, najlepiej to olać to wszysko i isć na most. Ale przyszedł moj ojciec, posiedział ze mna pogadalismy i poszło... podobnie jak cała matura która pozwoliła mi sie dostać na wymarzone studia. Nie tylko z maturą tak miałem podobnie przeżywałem nawet głupi egzamin z prawka. Jak oblałem za 3 razem naprawde byłem mocno załamany, ogolnie był to ciezki okres a dodatkowo nakładały sie inne rzeczy i sprawy sercowe. Moje i tak niskie poczucie własnej wartości spadło do zera i naprawde planowałem iść na dżwig z poblskiej budowy i skoczyć... Teraz naprawde widze ,że to był idiotyzm i tak naprawde brakowało mi dystansu do wszystkiego, ale zawsze tak jest ,że dopiero z perspektywy czasu sie to widzi. Teraz np takie "matury" mam co chwila na studiach, i nie ma sie co łudzić ,że po maturze wszystko bedzie już pieknie bo problemy rosną razem z nami. Każdy musi przez to przejść, ważne żeby tylko nie przesadzić ze stresem i patrzeć na swiat troszke szerzej... bo czym są takie problemy jak matura, studia czy prawo jazdy w porownaniu do innych problemow ktore mogą i prawdopodobnie spotkają nas jeszcze w życiu, tak czy siak POWODZENIA hehe
  9. Dawno tu nie zagladałem, ten temat jest mi niestety dobrze znany Nawet jak spie te zalecane 7-8 godz. to i tak rano jestem totalnie nie do zycia, pomijając to ,że wstawanie wymaga czegos w rodzaju zrywu... na trzy cztery i juz na starcie dnia przypomina mi o tym ,że życie dla mnie to seria walk, w 99% prowadzonych ze sobą, mam wtedy ochote okopac sie w moim łóżku i zapomniec o obowiązkach ktore juz na mnie czekają i msie spraw zwalonych z poprzedniego dnia :] jeszcze gdybym po jakims czasie sie rozbudzał... no ale to było by za proste, cały dzien jestem osłabły jak jakas lebioda i tak do godzin popoludniowych.
  10. Pisze tego posta w zasadzie bez jakiegoś celu, chyba tylko po to żeby jakoś dać upust, moim żałosnym żalom. Bezskutecznie leczę się na depresje i uważam że powodem tego jest to ,że ja tak naprawdę nie wieże w tą chorobę choć jest zdiagnozowana. Jeśli ktoś się już pogubił to tłumacze, uważam mianowicie ,że cała przyczyna tej choroby leży w moim podejściu do życia, „słabej silnej woli” i prozaicznemu lenistwu. Za dużo myślę nad sprawami którymi nikt normalny nie zawraca sobie głowy a tam gdzie faktycznie trzeba zachować trzeźwość umysłu i nie być rozkojarzonym mnie już brakuje sił. Nieustannie towarzyszy mi „jaskółczy niepokój” ..tak myślę ,że Słowacki to dobrze nazwał, zdenerwowanie nie wiadomo czym, choć w zasadzie wiadomo, niezadowolenie z siebie, ze świata, i brak poczucia stabilizacji emocjonalnej. Ogólnie jestem chodzącym zbiorem przeciwności, katolik który totalnie nie czuje wspólnoty z kościołem, modlący się deista, romantyk który nie wierzy w miłość, nieśmiały pyszałek, ambitny leń, marzyciel pesymista, aspołeczny altruista. I wiele wiele innych którymi nie będę zajmował miejsca. Ogólnie myślę ,że to właśnie łączenie w sobie przeciwieństw rodzi takie wewnętrzne napięcia. Boli mnie to że świat jest wyzuty z jakiś wyższych wartości które wpajano mi od dzieciństwa i w które szczerze wierzyłem do czasu, że ludzie tak naprawdę są egoistami i że za to wszystko nie mam nawet kogo obwinić, beznadziejny stan w którym irytuje mnie wszystko, gdybym mógł spędziłbym pod kołdrą resztę życia choć tak naprawdę chce żyć a nie wegetować, znowu sprzeczność, eh, i nawet zdaje sobie sprawy ,że właściwie nie ma jak odpowiedzieć na ten temat bo takiego nie sprecyzowałem, jednym słowem cały ja.
  11. Extrawelt

    Muzyka...

    Pełen chillout przy genialnym kompozytorze muzy elektronicznej dla niecierpliwych najładniejsze przejscia zaczynaja sie po 4 minucie :] kocham muze przy ktorej mozna odpływać http://www.youtube.com/watch?v=RlePrCfdxko
  12. Ciekaw jestem ile jeszcze tematów tego typu się pojawi, depresja w Święta, depresja w sylwestra, depresja w sesji, depresja w wakacje, depresja w walentynki… jedna cholera, choć to fakt ,że bywają okresy kiedy u większości z nas choroba się nasila. Ostatnio dokonuje wyborów które dziwią mnie samego, wybrałem siedzenie w domu, dobrowolne odcięcie się od znajomych i od całej tej kolorowej zabawy która zamiast wabić mnie swoim kolorytem tylko razi moje ostatnio stalowe oczy. Jak to nie będzie picia? odliczania ? muzyki? I sztucznych ogni które podobały mi się od dziecka ?... nie będzie, będzie tylko cicha spokojna muzyka, to makabryczne uczucie beznadziei które towarzyszy mi na przemian z rozczarowaniem samym sobą, wywalenie starego kalendarza ze zdjęciami zastygłych w galopie koni, wypicie herbaty, wywnętrzenie się na forum towarzyszy niedoli ;] i prawdopodobnie droga do łóżka, po uprzednim wyciszeniu telefonu który w okolicach magicznej godziny wypełni się dźwiękami zwiastującymi pobożne życzenia, puste frazesy nic nie znaczące masowo wysyłane konwenanse. A jutro ? jutro większość ludzi obudzi się z kacem i dojdzie do wniosku ,że to coś okropnego, że czyją się fatalnie, coś zatruło ich organizm… alkohol , tak to tylko alkohol, przez głowę przechodzi myśl ‘następnym razem tyle nie pije’… i koniec, do tej samej głowy nie przyjdzie nawet wyobrażenie ,że ktoś może budzić się z takim, a nawet gorszym kacem codziennie a truciciela, swojego umysłu nie może tak po prostu odstawić.
  13. Nie potrafie sie zmusić do brania tego cholerstwa, owszem powala mnie na miejscu ale kolejny dzień to brodzenie w smole.
  14. gwizd Ambitny post… powiem nawet , że może zbyt ambitny. Może nie znaleźć zrozumienia i być odebranym jako górnolotnie brzmiące pustosłowie. Ale… jednak forma nie przerosła treści. Człowiek jest tylko jednym z pnączy ewolucji która nie postawiła na kły czy pazury tylko właśnie na umysł. Ale podobnie jak każda groźna broń nasz umysł może obrócić się przeciw nam. Tym dalej od przeciętnej tym trudniej się przystosować i przeżyć. Brutalny biologizm szukający najsprawniejszych mechanizmów, jeśli agresja działa na korzyść ludzie będą coraz agresywniejsi, jeśli wrażliwość okaże się słabością wrażliwi wymrą, zero magii czysta selekcja. Cała sztuka polega na tym żeby wbrew wszystkiemu jednak walczyć bo póki walka trwa, zwycięstwo żyje w nas, nawet jeśli w to nie wierzymy, nawet jeśli w naszych oczach już jesteśmy umarli
  15. Witaj , normalność to bardzo względne pojecie :]
  16. Eh ja tez nie jestem jakims obroncą miłosci bo tak jak pisałem raz w nią wierze raz nie, potrafie znalesc dowody na jej isnienie i jednoczesnie dowody na to ze jej nie ma, podobnie z Bogiem itp abstrakcyjnymi pojeciami. Po za tym nie wiem czy to widzisz ale jest tak ze jej isnienie podwazamy tylko jak jej nam brakuje troche paradoksalne no nie ? po co podwazac isnienie czegos czego nam brakuje... stoimy w tej samej kolejce wiec luz;]
  17. vigowawa ale wyglad zawsze zostanie w kwesti oceny.... mimo ze jednej sie podoba brzydal gruby a innej szczuply normalny sprawny facet no to w czym problem chyba nie jesteś czowiekiem bez twarzy i jakoś wygladasz czyli tym samym okreslonej grupie dziewczyn sie spodobasz okreslonej nie... to chyba normalnie, nie sądze zeby Tobie podobały sie wszystkie dziewczyny jak leci;) fiufiu ja też wpadłem w miłosny zawod jesli to dla Ciebie jakies pocieszenie :] moze łatwiej bedzie nam docenic prawdziwą miłosc ?
  18. Ciekawy temat :] sam mam do niego dosyć ambiwalentny stosunek (z resztą jak do wielu trudnych tematów) Sam mam niestety tendencje do idealizacji dziewczyny na której mi zależy. Beznadziejna cecha i polecam się jej pozbyć jeśli ktoś jest w stanie :] Pozniej poznajesz dziewczyne bliżej i zawód na maksa, za tym idzie rozczarowanie wszystkim i oczywiście utrata wiary w to co nazywamy miłością. Z wypowiedziami pobratymców niestety się nie zgodzę. Po pierwsze dziewczyny nie lecą na kase, samochody i wygląd (zakładam ,ze rozmawiamy o wartościowych a takie naprawdę istnieją ) znam wiele przypadków które gryzą się z logiką; pierwszy z brzegu przykład: dziewczyna jak marzenie a ma chłopaka który jest co najmniej grubo poniżej normy uznawanej przez standardy UE i nie wymyślam tego na potrzebę chwili ,tak się składa ,ze to autentyk z mojej uczelni i musze na ten przypadek codziennie patrzeć i zastanawiać się nad tym co ją tak zaślepiło (miłość chyba tylko, czyli jednak może istnieje) postawcie się w sytuacji dziewczyny, szuka oparcia, bezpieczeństwa i tego słynnego „czegoś” czyli na nasze jakiejś pasji w oczach i życiu faceta. Omylnie widzicie to ze jak facet ma kase itd. To laski na niego lecą, popatrzcie na to z innej strony widać te atrybuty są im potrzebne żeby czuć się pewnymi siebie i takimi są, niektórzy po prostu są pewni siebie bez „dodatków” inni nie. Tak sie dziwnie składa ,ze najbardziej wartosciowi ludzie mają z nią trudności a byle dres z pod trzepaka myśli ,ze jest krolem świata. Pewność siebie to niestety podstawa w kontaktach z dziewczynami czy tego chcemy czy nie, nie ma lekko :] żeby budować jakiś stabilny związek i stać się tym oparciem dla dziewczyny najpierw chyba wypadało by radzić sobie samemu ze sobą. Takie lajf jak mawia mój przyjaciel :] nie ma co się tak uganiać za miłością bo łatwo trafić na jej złudzenie którym można tylko zatruć swoje wygłodniałe serce hehe.
  19. Dzieki za odp; Fakt odkładanie wszystkiego na później to moja domena, obym wyrobił z tym „przyzwyczajaniem się do studiów” zanim je opuszce :] większość ludzi prowadzi swoje bitwy z sesją na egzaminach ja swoje musze rozgrywać już na etapie zmuszania się do nauki i systematyczności. Eh no nic zobaczymy jak to będzie.
  20. eh ja jestem na I roku i presja studiów na mnie źle działa, żeby było ciekawiej na moim kierunku jest ostre sito a ja nie przywykłem do nauki całe średnie wyksztalcenie z maturą nie kosztowało mnie wiele pracy zazwyczaj wystarczało mi ,że jestem na lekcjach i tyle, ktoś może powiedzieć ,ze tylko pozazdrościć ale niestety "nie nauczyłem sie uczyć" nie chodzi tu o to ,że cieżko przyswajam materiał tylko o to ,że niesłychanie trudno jest mi zmusić sie do nauki a z to co złapie z wykładów i ćwiczeń nie ma prawa wystarczać. I z jednej strony wiem ,że jedynym rozwiazaniem jest najprościej zabrać sie do roboty a nie narzekać ale z drugiej strony wmawiam sobie ,że i tak nie będe w stanie zdać egzaminów i chyba mam to już zakodowane w podświadomości i wisze w takiej próżni... co gorsza studia ktore wybrałem odpowiadają moim zainteresowaniom i nawet nie moge sie tu w zaden sposób usprawiedliwiać, w zasadzie to nie mam alternatywy co do innego kier. studiów. Kolosy jakoś pcham ale widmo egzaminów poprostu odbiera mi cheć do walki i dokłada ziarenko na szele tej przekletej depresji
  21. Extrawelt

    Muzyka...

    White Chalk - PJ HARVEY Odrobina depresyjnego folku, uwaga może dołować [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:59 pm ] White chalk hills are all I've known White chalk hills will rot my bones White chalk sticking to my shoes White chalk playing as a child with you White chalk sat against time White chalk cutting down the sea line I know Mary's by the surf On a path cut 1500 years ago [White Chalk lyrics on http://www.metrolyrics.com] And I know these chalk hills will rot my bones Dorset's cliffs meet at the sea Where I walked (Our unborn child in me) White chalk (Poor scattered land) Scratch my palms There's blood on my hands
  22. Extrawelt

    Enneagram

    4 W 5 chyba sie zgadza
  23. Extrawelt

    Książki

    Ostatnio mało czytuje z racji dojazdu na studiach ale udało mi się znaleźć chwile i trafiłem na książkę Julie K. Norem – Pozytywna Moc Pesymizmu, sam tytuł pokazuje ,że nie jest to standardowa książka z cyklu jak być optymistą jakich masa… naprawde polecam, ciekawe spojrzenie z innej perspektywy.
  24. Tak jak w temacie :] Na to forum trafiłem przypadkiem, szukajac info o leku i postanowiłem zasilić szeregi heh. Z podstawowych info o mnie; jestem studentem pierwszego roku mieszkam w Krakowie... i to chyba tyle słowem wstepu. Tak czy inaczej Witam wszystkich
×