Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

skarpetta, Idź na NFZ...wiem jak to jest to wszystko ukrywać,bać się że ktoś zauważy.

Twoje zachowanie jest naprawdę niepokojące, i sama sobie nie poradzisz raczej...

czemu nikomu nie ufasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciężko mi rozmawiać z ludźmi o poważnych tematach dotyczących mnie. łatwiej mi rozmawiać z daną osobą o jej problemach. to chyba bierze się stąd, że u mnie w domu się nie rozmawiało. nie ufam, bo już mojej matce dałam przedsmak moich napadów. ośmieszała mnie, nie okazała zrozumienia i zwyzywała. do tej pory pamiętam, gdy powiedziała, żebym sobie "pizdę pocięła".

byli ludzie, ba, nawet są, którzy byli już bliscy w pomocy dla mnie. sama rozmowa to już dla mnie dużo. niestety nie pociągnęli mnie za język w odpowiednim momencie i znowu się zwinęłam w kłębuszek, tak w duchu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skarpetta, Rozumiem...

A same nie potrafiłaś byś się przełamać i porozmawiać z tymi ludźmi?.. Choć często rozwiązać język...

spróbuj komuś zaufać,będzie ci łatwiej przez to przejść..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stark, próbuję, szukam odpowiedniego momentu. jutro mam wspaniałą do tego okazję. czuję jak się duszę. w gruncie rzeczy nie wiele do szczęścia mi potrzeba. jestem zakompleksiona, z tego staram się najpierw wyleczyć, żeby obiektywniej na siebie spojrzeć i wtedy zacząć rozmawiać.

 

raczej się nie zdecyduję na wizytę na NFZ. znając siebie, pewnie będę chciała wyłudzić leki i będę kłamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skarpetta, Trzymanie tego w sobie jest niszczące..jeśli masz jutro okazje, wyrzuć to z siebie.

powodzenia.

 

Nie kłam.. i nie wyłudzaj...

mogę jedynie prosić, nie mam na to wpływu co zrobisz...

Nie niszcz się niepotrzebnie, i spróbuj iść na to NFZ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skarpetta..skąd biorą się Twoje kompleksy? Pewnie teraz nic nie jest w stanie Ciebie pocieszyc ani ,,postawic na nogi,, bardzo często jest tak że rodzice nie rozumieją dzieci , albo nie chcą ich zrozumiec albo dzieci im na to po prostu nie pozwalają, To że piszesz o swoich uczuciach to już jest bardzo dużo. Kiedy ja postanowiłam skorzystac z pomocy specjalisty , też zastanawiałam się co mu powiem ... wszystko przyszło samo wtedy pierwszy raz od lat uroniłam łzy ...zaczełam się leczyc i chyba zaczełam byc silniejsza.Jeżeli naprawdę chcesz stanąc na nogi musisz byc szczera przede wszystkim wobec siebie , postawic sobie cele i do nich zmierzac,Nie musisz byc we wszystkim najlepsza, wystarczy żę bęziesz dostatecznie dobra żeby ,,dokopac ,,tym którzy Cię krzywdzą. Ja osobiście umówiłam sama swoją córke do poradni specjalistycznej bo mi dośc często nawiewa z domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję Wam, że poświęciłyście mi trochę uwagi :)

boję się pójść na NFZ. mam wrażenie, że lekarz zbagatelizuje problem, przecież to nie prywatna wizyta. albo sama sobie coś urajam.

 

dominika92, swoją niewdzięczność interpretujesz jako nierozmawianie z rodzicami?

edyedy, sama nie wiem. Bardzo dużo zrzucam na matkę. Może to nie jej wina, ale czuję do niej żal. Od dziecka jakaś zakompleksiona jestem. Może za mało przyjaciół miałam, przez to mi teraz tak trudno się otworzyć. Trochę też żalu mam do swojego chłopaka. Nigdy nie miał złych intencji, aby wpędzić mnie w kompleksy. Wręcz przeciwnie - pomagał mi siebie zaakceptować. Niedawno usłyszałam od niego, że jestem za mało kobieca i, albo mi się zdaje, albo daje mi to do zrozumienia cały czas. Może za mało dojrzała jestem, w końcu jest sporo ode mnie starszy. Myślę, że mamy wiele niewyjaśnionych spraw i to się we mnie tak nawarstwia.

Sądzę, że to dobry pomysł był zapisać córkę na wizyty, jednakże więcej uwagi poświęconej córce mogłoby dać lepsze efekty. Chyba nie wierzę tak w lekarzy jak inni, jakiś uraz mam. Jakie macie relacje?

 

Miałam się dziś spotkać z ważną dla mnie osobą. Idealna kandydatka na przyjaciółkę, próbuję odbudować nasze relacje. Niestety nie zjawiła się. Na kawę poszłam sama, aby się pocieszyć, ale jeszcze bardziej mnie dobiła myśl jak ubogi mam portfel, więc zrezygnowałam z kawy.

 

Przepraszam za swój wywód. Uczę się być spokojniejsza wobec siebie. Próbuję dokonać jakieś własnej psychoanalizy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błagam, niech mi ktoś pomoże! Jestem na drugim roku studiów językowych i postanowiłam je rzucić. Nienawidziłam tego kierunku. Nigdy nie pracowałam, panicznie boję się spróbować. Wiem że przez wakacje będę musiała, żeby zarobić na przyszły rok akademicki, bo jak powiem mamie o rzuceniu studiów to nie będzie chciała mnie utrzymywać, zresztą nie chcę. Od tygodnia nie jem, cała się trzęsę ze strachu przed przyszłością, rano budzę się z bólem brzucha z nerwów, od jakiegoś czasu nie mam siły wychodzić z łóżka. Nie potrafię nic w życiu robić, jeśli chciałabym wybrać inny kierunek to nawet nie wiem jaki. Nic mnie nie interesuje. Mogłabym nie studiować, przecież nie każdy musi mieć wyższe. Ale ja nie mam innego pomysłu. Kto mnie przyjmie oprócz call center czy przy wykładaniu towaru? Nie chcę całe życie w ten sposób pracować. Marzę o śmierci, ale jestem katoliczką i nie zrobię tego. Tak strasznie chciałabym umrzeć... Nie widzę sensu życia, nie wyobrażam sobie że mogłabym być kiedyś szczęśliwa.

Jakiś miesiąc temu psychiatra stwierdził u mnie nerwicę. Przepisał leki. Tydzień temu miałam mieć kolejną wizytę, ale wróciłam się spod gabinetu, bo wydawało mi się że ja sobie tę chorobę wymyśliłam, że ludzie na pewno mają gorsze schorzenia. Przestałam brać też leki. Codziennie modlę się, żeby rozjechał mnie samochód. Uważam, że ta wegetacja powinna się skończyć tylko zgonem.

Proszę, nie mówcie mi żebym zastanowiła się z jakich przedmiotów jestem dobra, co lubię robić. Nic nie lubię robić, w niczym nie jestem dobra. Nie piszcie mi też o dokończeniu tych studiów, bo nie ma takiej możliwości. Przed każdymi zajęciami wymiotowałam z nerwów, gdy ktoś mnie o coś pytał to robiło mi się duszno, oblewał mnie pot, to nie kierunek dla mnie. Mam cholerną blokadę językową. Z zajęciami po polsku nie było problemu. Ale postanowione jest, że tych studiów nie skończę.

Nie mam przyjaciół, a od znajomych mam zamiar się odciąć, bo umrę ze wstydu że zniszczyłam sobie życie. Faceta nie miałam nigdy.

W zasadzie nie wiem po co tutaj napisałam. Po prostu chciałam się wyżalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tyryryry, Porzucając wszystko, izolując i "prosząc" o śmierć, niewiele możemy ci pomóc.

Nie odcinaj się od znajomych,nie izoluj się,idź do lekarza,bo zdewastujesz sobie życie.

Być może ludzie mają gorsze schorzenia, ale twoja choroba nie jest zmyślona...

Do specjalisty przede wszystkim,może porozmawiaj z rodziną o swoich problemach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu nie zrobiłam nic... siedzę i oglądam różne rzeczy, jak pomyślę o tym, że mam się uczyć to szlag mnie trafia, bo to mnie nie interesuje... jak pomyślę o tym, że mogłabym robić coś co mnie interesuje to stwierdzam, że jestem niewystarczająco dobra... jak myślę o dziekance - to stwierdzam, że rodzice prędzej mnie zabiją... masakra...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba chciałabym skończyć studia, tylko a) nie wiem czy te... b) teraz już nie mam siły...

Najprawdopodobniej wylecę z tego roku, eh... szkoda, bo moja grupa to jedyne co mnie tam trzyma.

Słyszałam o takiej dziekance na której można zrobić zaległe przedmioty a potem zacząć następny rok, muszę się dowiedzieć coś na ten temat...

Mam wrażenie, że wyląduje w psychiatryku przez tą uczelnie. Przez robienie czegoś, czego powoli dość mocno nienawidzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też planuję dziekankę. Tak naprawdę to już się zdecydowałem, bo od prawie 2 tygodni na zajęciach nie byłem. I też najpewniej juz z niej na studia nie wrócę. :/

Musicie zadać sobie pytanie po co studiujecie. Ja poszłam i skończyłam, bo chciałam mieć wyższe wykształcenie. Tak dla siebie. Bywało zaje.iście ciężko - nawracające epizody depresyjne, lęki, ataki paniki w autobusach - ale coś mnie pchało do przodu i dziś uważam, że był to upór i pragnienie. Inaczej dałabym sobie spokój na masakrycznym 3 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, ja już tytuł inżyniera mam. Studia mnie w najmniejszym stopniu nie bawią, są nudne, doprowadzają do totalnego doła. Dochodzi do tego kompletny brak zainteresowania tym wszystkim, otoczenie gdzie wszyscy zaczęli mnie ignorować i olewać jak tylko zachorowałem, niemożność skupienia uwagi nawet na oglądanym programie w TV, a co dopiero na nauce.

Dlatego wolę olać studia i pójść na terapię na oddziale dziennym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedze jem 3 rodzaje serów i słucham Góreckiego i tak chce mnie sie płakac więc co?

 

-- 04 cze 2012, 22:34 --

 

halenore,

ja tak samo bo chciałam mieć wyższe sama dla siebie a nie dla nikogo, dla kogoś pod presją otoczenia mija się celem , zupełnie bez sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×