Błagam, niech mi ktoś pomoże! Jestem na drugim roku studiów językowych i postanowiłam je rzucić. Nienawidziłam tego kierunku. Nigdy nie pracowałam, panicznie boję się spróbować. Wiem że przez wakacje będę musiała, żeby zarobić na przyszły rok akademicki, bo jak powiem mamie o rzuceniu studiów to nie będzie chciała mnie utrzymywać, zresztą nie chcę. Od tygodnia nie jem, cała się trzęsę ze strachu przed przyszłością, rano budzę się z bólem brzucha z nerwów, od jakiegoś czasu nie mam siły wychodzić z łóżka. Nie potrafię nic w życiu robić, jeśli chciałabym wybrać inny kierunek to nawet nie wiem jaki. Nic mnie nie interesuje. Mogłabym nie studiować, przecież nie każdy musi mieć wyższe. Ale ja nie mam innego pomysłu. Kto mnie przyjmie oprócz call center czy przy wykładaniu towaru? Nie chcę całe życie w ten sposób pracować. Marzę o śmierci, ale jestem katoliczką i nie zrobię tego. Tak strasznie chciałabym umrzeć... Nie widzę sensu życia, nie wyobrażam sobie że mogłabym być kiedyś szczęśliwa.
Jakiś miesiąc temu psychiatra stwierdził u mnie nerwicę. Przepisał leki. Tydzień temu miałam mieć kolejną wizytę, ale wróciłam się spod gabinetu, bo wydawało mi się że ja sobie tę chorobę wymyśliłam, że ludzie na pewno mają gorsze schorzenia. Przestałam brać też leki. Codziennie modlę się, żeby rozjechał mnie samochód. Uważam, że ta wegetacja powinna się skończyć tylko zgonem.
Proszę, nie mówcie mi żebym zastanowiła się z jakich przedmiotów jestem dobra, co lubię robić. Nic nie lubię robić, w niczym nie jestem dobra. Nie piszcie mi też o dokończeniu tych studiów, bo nie ma takiej możliwości. Przed każdymi zajęciami wymiotowałam z nerwów, gdy ktoś mnie o coś pytał to robiło mi się duszno, oblewał mnie pot, to nie kierunek dla mnie. Mam cholerną blokadę językową. Z zajęciami po polsku nie było problemu. Ale postanowione jest, że tych studiów nie skończę.
Nie mam przyjaciół, a od znajomych mam zamiar się odciąć, bo umrę ze wstydu że zniszczyłam sobie życie. Faceta nie miałam nigdy.
W zasadzie nie wiem po co tutaj napisałam. Po prostu chciałam się wyżalić.