Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam.

Wracam na to forum po długiej przerwie (konto mam od ponad 10 lat). Trafiłem tu z fobią szkolną/społeczną. Potem wchodziłem chwilę rekreacyjnie, jak już mi przeszło. A teraz wracam z deprechą, jak sądzę.

Dowaliło mnie jak zwykle na urlopie. Generalnie nie służy mi zbyt długie wolne, bo po prostu od tego głupieję. A mam od czego - ciężka choroba babci, problemy w pracy jakie wyniknęły w trakcie mojego urlopu no i do tego bardzo toksyczna bliska osoba. Z problemami jestem generalnie sam. Od około 2 miesięcy ciągle chodzę zdołowany, z uczuciem silnego niepokoju. Od jakiegoś 1,5 tygodnia tak się to nasiliło, że wręcz mnie od tego niepokoju nosi i nie umiem sobie znaleźć miejsca. Staram się znajdować sobie zajęcia, ale nie pomaga mi to za bardzo. Zauważyłem też, że unikam większości znajomych, czego kiedyś nie robiłem. 
Pamiętam, że kiedyś forum mi bardzo pomagało. 
Nie chcę ciągle zapijać dołów piwem, bo nie tędy droga.

Zastanawiam się nad wizytą u psychiatry, ale wiadomo - kolejki, kolejki, kolejki. No i cóż, pamiętam że wybitnie mi farmakologia nie służyła.

Pozdrawiam

adam_s

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.08.2018 o 21:32, stworzonabyzyx napisał:

Niestety już jakiś czas temu się potwierdziło wszystko, teraz czekałam w sumie tylko na wynik histpat i dopasowanie leczenia.

Nie jestem sama, mam z kim porozmawiać, ufam moim bliskim, ale nie ma w tym żadnego ukojenia. Chyba potrzeba czasu, chociaż nie wiem, ile można tak wegetować. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że jest źle, ale wtedy były chwile ulgi, jak robiłam coś przyjemnego. teraz to szkoda słów, mam poczucie, że już nigdy nie będzie dobrze, choćby tak jak wcześniej.

Dziś sobie postanowiłam, że nie będę się zadręczać innymi. Nie wiem jeszcze, jak wyciszę wewnętrznego Hitlera, który mnie codziennie osłabia, ale będę się starała.

To współczuję... Wiesz zawsze jest szansa. Skoro nie ma histpat to też nie ma co się przejmować. Ja miałem guz pod kolanem jako dzieciak i już chyba coś o tym pisałem. Lekarze wręcz panikowali do mnie nie do końca docierało w końcu miałem z 14 lat{już nie pamiętam ile dokładnie}, ale na szczęście w wynikach wyszło, że to nic poważnego. Liczę, że u Ciebie będzie podobnie:}

To jest tragiczne kiedy ciągle czujesz niepokój i nie wiesz co robić. Ja jestem człowiekiem który lubi mieć wszystko zaplanowane w każdym szczególe inaczej zaczynam się stresować i wtedy jest coraz gorzej bo sam się nakręcam. Innymi nie ma co się zadręczać, ale czasami warto robić coś co odwraca naszą uwagę od codzienności. Ja od dłuższego czasu szukam "lepszego" aparatu, prześledziłem już połowę tematów i nadal mam wątpliwości co kupić to zabija czas inaczej pewnie bym siedział i zamartwiał się znacznie więcej, a tak robię to tylko w "gorszych" chwilach:} Fakt ja też często nie mam realnego powodu do tego aby się martwić/zadręczać.

Edytowane przez kazashi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba znowu dopada mnie depresja. Śpię minimum 11 godzin na dobę - maksymalnie 14, i dalej jestem wykończony. 

Dzisiaj uderzyło to ze zdwojoną siłą. Totalny brak emocji, chęci do czegokolwiek. Czuję się paskudnie. 

Przez ten brak emocji nie potrafię się niczym zająć. Wczoraj było trochę lepiej, ale widzę, jak ta kula śnieżna powiększa się z dnia na dzień. Nie chcę znowu brać antydepresantów, bo po pierwsze czuję się po nich jeszcze bardziej zobojętniały i pozbawiony emocji, a po drugie niestety moje nałogi wykluczają branie leków. Staram się jak mogę, ale nic nie wychodzi. Od 2 miesięcy nawet z domu nie wyszedłem by się z kimś spotkać (tylko wyjście do sklepu na zakupy itd. by jakoś żyć). 

Żadne leki mi nie pomagają. Nie mam nawet ratunku w benzodiazepinach, które powinny mnie jakoś uspokoić. Ale to nic nie daje. Wziąłem dzisiaj 15mg bromazepamu i 6mg klonazepamu i nic nie czuję. Zero działania. Już nie wiem czym sobie pomóc. Masakra jakaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie ani praca, ani wolne nie służy. Od jednego i drugiego świra dostaję. W pracy/szkole - bo nie potrafię rozmawiać z ludźmi i jak dzikus się zachowuję. W domu - bo w ogóle z niego nie wychodzę i z nikim nie utrzymuję kontaktu. Z dwojga złego jak siedzę w domu to nie mam napadów paniki aż tak silnych, chyba, że mnie jakieś schizy łapią i widzę i słyszę jakieś zjawiska, które nie powinny mieć miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłem do psychiatry i od czasu do czasu bywam u niego. Ale jak sam stwierdził, nie potrafi mi pomóc. Musiałbym jakiegoś innego poszukać. Ogólnie kiepska sprawa. 

Ja jak jestem sam ze sobą - czuję się o wiele lepiej niż w towarzystwie. Po prostu mam gdzieś wewnątrz zakodowane i po prostu nie potrafię cieszyć się z obecności ludzi wokół mnie. Wszystko jest blade i nijakie. Łapię jakieś schizy i uciekam w swój własny świat, przez co nikt się ze mną nie potrafi dogadać. Potem głównie mnie ludzie ignorują, bo ja ich ignoruję. Po prostu bliskość z drugim człowiekiem to dla mnie abstrakcja.

 

Mam wsparcie rodziny. Tylko tyle i aż tyle. Z innymi ludźmi nie utrzymuję kontaktu. Nie mam znajomych, przyjaciół, dziewczyny, nikogo. I to wiele, wiele lat już trwa, w sumie od kiedy pamiętam. Często nawet jak udało mi się jakąś znajomość nawiązać to miewałem dziwne napady, ni to złości, ni to jakiegoś szaleństwa i wielu ludzi się mnie po prostu bało, mimo, że nigdy im fizycznej krzywdy nie wyrządziłem. 

 

Psychiatrzy nie potrafią mi pomóc, przepisują tylko leki, które niewiele mi pomagają. Do tego dochodzą uzależnienia i przez nie często zrywam terapię i wracam do dawnych nałogów. To silniejsze ode mnie, chociaż i tak ostatnio z tym bywa trochę lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.08.2018 o 00:48, kazashi napisał:

To współczuję... Wiesz zawsze jest szansa. Skoro nie ma histpat to też nie ma co się przejmować. Ja miałem guz pod kolanem jako dzieciak i już chyba coś o tym pisałem. Lekarze wręcz panikowali do mnie nie do końca docierało w końcu miałem z 14 lat{już nie pamiętam ile dokładnie}, ale na szczęście w wynikach wyszło, że to nic poważnego. Liczę, że u Ciebie będzie podobnie:}

To jest tragiczne kiedy ciągle czujesz niepokój i nie wiesz co robić. Ja jestem człowiekiem który lubi mieć wszystko zaplanowane w każdym szczególe inaczej zaczynam się stresować i wtedy jest coraz gorzej bo sam się nakręcam. Innymi nie ma co się zadręczać, ale czasami warto robić coś co odwraca naszą uwagę od codzienności. Ja od dłuższego czasu szukam "lepszego" aparatu, prześledziłem już połowę tematów i nadal mam wątpliwości co kupić to zabija czas inaczej pewnie bym siedział i zamartwiał się znacznie więcej, a tak robię to tylko w "gorszych" chwilach:} Fakt ja też często nie mam realnego powodu do tego aby się martwić/zadręczać.

Kazashi, wszystko już się potwierdziło... zobacz mój cytat. Jakaś tam pewność była w momencie operacji (2 miesiące temu), ale czekałam na dokładne rozpoznanie, receptory, mutacje itd. Już teraz mam leczenie uzupełniające.

I trochę się wyjaśniło w kontekście mojej kondycji psychicznej. Wszystko się składa w kupę. Szkoda, że ja tego nie wiedziałam wcześniej, może bym sobie odpuściła.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Elme, zmień psychiatrę na takiego, który będzie umiał z Tobą pracować. Nie chce mi się wierzyć, że nie da Ci się jakoś pomóc. Nie jest czasem tak, że Twoje schizy wynikają z tych uzależnień o których wspominasz?

Fajnie, że masz wsparcie rodziny, dla mnie by to sporo znaczyło. U mnie, poza forum, nikt nie wie że mam problemy z psychiką. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak bardzo nie chcę żyć, mimo że nie ma ku temu żadnych konkretnych powodów. Nie potrafię docenić tego co mam. Po prostu życie nie jest dla mnie, nie mam siły na to, by się mierzyć z wieloma problemami. Dlaczego Bóg zadecydował żebym przyszła na świat, skoro wiedział, że będę pragnąć śmierci? Dlaczego tak spaczył moje myślenie o sobie i innych? Dlaczego każdego ranka zastanawiam się po co mam wstawać? Bezsensowne pytania, na które i tak nie otrzymam odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2018 o 21:08, stworzonabyzyx napisał:

Kazashi, wszystko już się potwierdziło... zobacz mój cytat. Jakaś tam pewność była w momencie operacji (2 miesiące temu), ale czekałam na dokładne rozpoznanie, receptory, mutacje itd. Już teraz mam leczenie uzupełniające.

I trochę się wyjaśniło w kontekście mojej kondycji psychicznej. Wszystko się składa w kupę. Szkoda, że ja tego nie wiedziałam wcześniej, może bym sobie odpuściła. 

Niestety nie znam się na tym zbyt dobrze pocieszyciel też ze mnie kiepski, ale wydaje mi się, że zawsze jest jakaś szansa. Często okupiona cierpieniem i niewiedzą, ale cień nadziei jest zawsze.

Trzymaj się.

Anna102 jeśli wierzysz w Boga to wiesz, że nie wszystko zależy od Niego. To My decydujemy o naszym życiu i to sama musisz wziąć się w garść. Ja już wiele razy miałem gorsze chwile i nadal nie raz je mam. Kolejny tydzień pracy mnie czeka, a wiem, że nie będzie lekko i też nie mam ochoty nawet iść spać. Nie myślę nawet co będzie jutro w pracy bo nie mam szans zasnąć, a mimo to mam kiepski nastrój. Trzeba szukać sposobów na to żeby dawać sobie radę, a nie czekać na zmiany z założonymi rękoma.

Edytowane przez kazashi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czekam na zmiany z założonymi rękoma. Za mną 3 psychoterapie, które gówno dały, 7 lat brania leków, półroczny pobyt w szpitalu, próby walk które zawsze kończyły się porażką. Dziękuję bardzo za radę "weź się w garść". Najlepsza rada dla człowieka, który chce popełnić samobójstwo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.08.2018 o 00:36, kazashi napisał:

Niestety nie znam się na tym zbyt dobrze pocieszyciel też ze mnie kiepski, ale wydaje mi się, że zawsze jest jakaś szansa. Często okupiona cierpieniem i niewiedzą, ale cień nadziei jest zawsze.

Trzymaj się.

Dzięki, moje rokowania są mimo wszystko dobre. Chociaż wiadomo, "szału nie ma". Dziś akurat jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×